ambitna rozrywka

Ośmiopiętrowy idiota

Filmy proste, rozrywkowe, nierzadko stają się obiektem wnikliwej oceny. Filmy, książki, zdjęcia trudne, wymagające często pomijane są milczeniem. Łatwiej bowiem wskazać palcem coś złego, niż zaproponować coś dobrego.

Zbudował razu pewnego konstruktor Trurl maszynę ośmiopiętrową, której pytanie zadawszy ile jest dwa a dwa, oniemiał. Siedem, rzekła bowiem maszyna. Pocieszającym słowem wsparł przyjaciela Klapaucjusz. Wywiódł on misternie a był w temacie znakomitym specjalistą, że była to najgłupsza maszyna rozumna jaką zbudowano, co samo w sobie jest niemałym osiągnięciem. Zbudowanie jej również umyślnie byłoby niemożliwe. Dodatkowo nie tylko jest głupią ale również upartą jak kloc, co jest cechą idiotom właściwą. Maszyna pogrzebana pod gruzami przetrwać musiała i tak powstał Optimus Prime i jego kumple. Toć każdy z nich ma co najmniej po osiem pięter… i trzeszczy.

Maszyna Trurla

Zbudować ją umyślnie nie byłoby łatwe, wprost przeciwnie, sądzę, że to by się nikomu nie udało. Nie tylko głupia jest bowiem, ale i uparta jak kloc, czyli ma charakter, zresztą właściwy idiotom, bo oni zwykle są szalenie uparci.

Jak też pewnie pamiętacie, Trurl i Klapaucjusz wpadli w nieliche tarapaty, gdy oznajmili maszynie, że nie grzeszy mądrością. Urażona rzuciła się zmiażdżyć swego twórcę i jego kompana, domagając się uznania swojej mądrości, pomimo oczywistego jej braku. Z przygody tej płynie pewna mądrość. Nie mów idiocie, że jest idiotą bo poczuje się urażony. Przeważnie też jet agresywny i domaga się uznania swoich racji pomimo braku jakichkolwiek argumentów. Patrząc z innej strony, łatwo jest wskazać palcem idiotę i powiedzieć, że to idiota. Nie jest to jakaś większa sztuka. Jaki jest sens wytykać palcami biednego Optimusa, wytykać mu braki? Nawet jeśli w jego mniemaniu dwa a dwa, to siedem. Nie mam stuprocentowej pewności, ale raczej nie jest celem filmu o robotach zamieniających się w modne samochody, przekazać nam jakieś uniwersalne, kosmiczne wartości. Dzięki jednak łatwości zauważanie braków tychże zamiarów samoocena rośnie szybciej niż cena masła. Można wraz z pozostałymi wygłaszać przemowy, jak bardzo poniżej standardów intelektualnych mówiącego jest dany film i zbierać lajki. Pytanie, skoro film jest poniżej dna, to czemu spędzać tyle czasu na jego omawianiu? Ocena, wnikliwa analiza wad i potknięć. Po co? Nie lepiej znaleźć sobie taki film, książkę, fotografię czy cokolwiek innego co zmusi do prawdziwego myślenia?

Wstyd

Odpowiedź jest prosta. Nie. Zderzenie bowiem z dziełem prawdziwie trudnym, może podkopać nasze wyobrażenie o sobie. Wskazanie zaś palcem i stwierdzenie, to jest dobre, to warto przeczytać czy obejrzeć, może wywołać drwinę otoczenia. Otoczenie wprawdzie nie potrafi oceny dokonać, ale asekuracyjnie drwi. Wstyd to specyficzna rzecz. Początkowo nie bardzo wiemy czego należy się wstydzić. Z czasem poznajemy zasady rządzące tą emocją. Co powinno w nas wywołać zawstydzenie i związane z tym reakcje organizmu. Staramy się zatem jakoś wybrnąć. Nazywamy coś guilty pleasure. Dajemy światu do zrozumienia, że jako konsumenci treści najwyższych lotów, czujemy się winni gdy oglądamy jakieś dziwo, polegające na wzajemnym naparzaniu się dwójki dziwolągów, sprawiają nam radość trochę przaśne filmy, o których piszemy, że są przaśne ale to takie nasze guilty pleasure. Przecież na co dzień obcujemy z dziełami ocierającymi się o transcendencję. Batmanem na przykład. Wstydzimy się tego i próbujemy wyprzedzić reakcje otoczenia.

Jednym ze źródeł takiego podejścia może być już szkoła, która przedstawia wszystkich intelektualistów jako zapatrzonych w nieskończoność myślicieli, którym byłoby wstyd czytać coś takiego. Właściwie zewsząd to słychać. Nie wstyd ci robić to a to? Nie wstyd ci w tym wieku, nie wstyd ci to oglądać, tego słuchać, to czytać? Nauczeni wszystkiego się wstydzić, zaczynamy wybiegać przed oskarżenie. Zaznaczamy jak bardzo coś jest nas niegodne, ale sprawia nam olbrzymią przyjemność. Równocześnie te jakże pogardzane dzieła, w innych okolicznościach zabijają czytelnictwo, dobrą literaturę, film muzykę. Mimo to, to właśnie im poświęcamy największą uwagę.

Film

I tak gromy spadają na Transformers i inne tego typu widowiska CGI, gdzie kolejne interakcje między bohaterami sprowadzają się do lania po żelaznych licach. Bo i po co komu coś więcej? Dziwne tylko, że takim filmom obrywa się za „brak głębi” i „miałkość”. Weźmiemy sobie na warsztat Valeriana. Film ma kilka wad, chociażby odtwórców głównych ról, ale to akurat detal, choć dla fanów komiksu irytujący i poza tym nie jest pompatyczną walką o los całej galaktyki. Jeden facet, jedna decyzja, próba zatuszowania jej skutków, niezłe. W każdym razie widzowie byli ewidentnie niezadowoleni, gdyż film nie oferował im niczego więcej. Tylko co miał oferować? Wielowątkowy spisek, którego rozgryzanie zajęłoby widzowie długie godziny po seansie? Dobra, można oczekiwać czegoś takiego ale nie po filmie, który reklamowany był jako sekwencja popisowych ucieczek, efektów specjalnych i w sumie tyle.

Okazał się ciut lepszy niż wynikało z trailerów, co nie zmienia faktu, że twórcy nawet nie próbowali udawać, że ukryją w filmie owe nienazwane coś więcej. Dlaczego zatem oczekiwać po produkcji, która z założenia nie ma być ambitna intelektualnie jakiegoś mózgowego wyzwania? Nie wiem. Czasem w jednym z lokalnych pubów, barów, nie wiem jak to nazwać, organizowane są takie… powiedzmy wieczory filmowe. Ot, leci sobie film. Myślicie, że na Ikiru, rewelacyjny film o bilansie życia, decyzjach, dążeniu do celu i pragnieniu pozostawienia czegoś po sobie. Eh. Ktoś przyszedł? Film z przesłaniem, skłaniający do namysłu. Trzy osoby łącznie, z tego trzecią był właściciel knajpy. W końcu mało akcji. Łazi jakiś starzec chory na raka i chce budować plac zabaw.

Literatura

Z literaturą jest dokładnie tak samo. Podziwiam ludzi, którzy katują się, batożą pozycjami które w swym założeniu sprowadzają się do opisywania kolejnych karabinowych palb, przy użyciu najprostszych onomatopei. Ich jedynym zadaniem jest zapewnienie prostej, przyjemnej, rozrywki. Przepraszam wysiadam. Na cholerę czytać coś takiego, skoro mogą przebić się przez dzieła znacznie bardziej skomplikowane i poznać ich ukryty sens? Wskazanie braków książce o kolesiu lejącym wszystkich po łbach jest nie lada wzywaniem. Wszak wiadomo, że książka o złodzieju czy innym machającym mieczem czy wackiem zakutym łbie, musi zmotywować czytelnika do przemyśleń na temat swojej egzystencji albo lepiej, nad bezsensem wojny i okrucieństwa. Równocześnie każdy ma do powiedzenia coś o miałkości współczesnej kulty, tym że ludzie nie czytają dobrej literatury. I rok w rok zastanawiam się jak to jest możliwe, skoro w ogóle nikt nie czyta żadnej literatury. Raporty czytelnictwa zatrważają i aby je ratować twórcy chwytają się każdej zawyżającej sztuczki, z włączeniem do grona książek ulotki z pizzerii. Dobrze, że ktoś je jeszcze drukuje, bo gdy proceder ten zostanie zaniechany, nie chcę myśleć co czeka statystyki. Równie łatwo chwalić wszystkich wybitnych pisarzy, o których już wiemy że są wybitni narzekając, że nie ma już dobrej literatury, że tak nikt nie pisze. Skąd zaś wiemy, że nie pisze? Otóż nie mamy takiej pewności bo nikt zmyślny nie przyszedł i nie pokazał nam palcem.

Fotografia

Ulubionym zajęciem fotografów jest wyśmiewanie gorszych od siebie, albo próby zniechęcenia młodszych od siebie. Zwróćcie proszę uwagę, że fora z dobrą fotografią stanowią kroplę w morzu jadu, nienawiści i szydery. Po cóż bowiem mierzyć się z dziełami naprawdę trudnymi, wymagającymi zaangażowania, gdy można wyśmiać 80 letniego pana Jaśka, który chciał się rozerwać i trochę pofotografować? Odpowiedź jest prosta, jest to prostsze. W ten sposób narzekający czuje się lepszy. Z jednej strony nikt zaś nie pragnie promować bardziej uzdolnionych kolegów po fachu, przyznawać im wyższości, co jest do pewnego stopnia zrozumiałe. Gdy trzeba zmierzyć się z trudną fotografią, poruszająca aktualne kwestie społeczne, pozwolić im przebić się do sfery widzialnego…o, co to, to nie!

Ile razy pokaz filmów niezależnych świecił pustkami? Albo festiwal filmów o prawach człowieka? Wieczorek literacki przy dziełach filozoficznych? Dziesięć osób? Wystawa fotografii reporterskiej, na który każdy twierdzi, że idzie ale góra, to do baru narzekać, bo on z lepszą sztuką, swoją, się przebić nie może. W sumie jeszcze żeby jakąś tworzył, bo przez 90% czasu pije albo baluje. Nigdy nie zrozumiem jak to jest. Narzekaj, że produkcje rozrywkowe nie są wymagające intelektualnie, zaznacz na fb, że idziesz do galerii i nigdy tam nie dotrzyj. Cała zabawa polega na tym, że kochamy te idiotyczne produkcje, najlepiej ze szczęśliwym zakończeniem. Wytykamy palcami ich braki, śmiejemy się, ale prawda jest taka że najbardziej cieszą nasze oczęta. I nie za bardzo mamy ochotę to zmieniać, więc stosujemy ten dziwaczny wybieg.

Patronite Herbata i Obiektyw

Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw

 

fot. w nagłówku freepik.com