Syntetyczny Bóg

Syntetyczny Bóg

Syntetyczny Bóg.
Część osób niepokoiła się co znajdzie w książce złożonej z tekstów Apostoła meskaliny, mesjasza ayahuasca, orędownika pejotlu a wydanej przez wydawnictwo którego nazwa kojarzy się z pewnym portalem. Wydawnictwo jakiś czas temu oficjalnie odcięło się od portalu i po prawdzie chyba nic ich już nie łączy poza nazwą. Sam zbiór felietonów jest najbardziej antyreligijną książką jaką czytałem w ciągu ostatnich paru miesięcy. Choć sam Huxley poszukiwał boga, to jego koncepcja zbawienia bliższa jest metafizyce i filozofii wschodu. Choć z dziwnym naciskiem na chemię, psychologię i biologię.

Słowem wstępu

Kim Huxley jest, większość z Was wie. Ten zbiór felietonów ma dwa aspekty. Pierwszy to krytyka religii o czym przeczytacie za chwilę a drugi to ostrzeżenie. Autor doskonale zdawał sobie sprawę, że poprzez fantomatyzację chemiczną można uwięzić ludzi w świecie idealnym, przez co dyktatura będzie znacznie łatwiej mogła manipulować nieświadomymi masami. Z jednej strony pochwalał środki psychoaktywne jako droga do wyrwania się z pustyni rzeczywistości z drugiej może stanowić narzędzie zniewolenia znacznie lepsze niż przemoc i terror systemów totalitarnych.

Specjalnie używam lemowskiego określenia, gdyż tego typu motywy pojawiały się później w twórczości naszego kultowego fantasty, choćby w sławetnym Kongresie. 

Szukając oświecenia

Zatem był raczej przeciwny scentralizowanej, instytucjonalnej formie kościoła. Raczej? Oskarżał go o pragnienie rządzenia światem i zawłaszczenie.

Huxley definitywnie szukał Boga. Jego poszukiwania nie naprowadziły go na żadne odkrywcze tory. Blisko mu do filozofii wschodu, gdzie każdy człowiek musi podążać własną ścieżką na zasadzie mistrz i uczeń. Zatem był raczej przeciwny scentralizowanej, instytucjonalnej formie kościoła. Raczej? Oskarżał go o pragnienie rządzenia światem i zawłaszczenie. Jego poglądy są relatywnie proste, choć w mogą przyprawić o lekką dezorientację. Koncepcja Aldousa jest raczej niejasna i niejednoznaczna. Zostawia to spore pole do interpretacji a być może sam autor nie mógł sprecyzować co właściwie się dzieje gdy wyruszymy na Antypody Umysłu. Czy to jest w nas czy gdzieś daleko? A może to jest obok nas? Naprawdę nie potrafię jednoznacznie powiedzieć.

Drzwi percepcji

Syntetyczny Bóg

Huxley uważał, że części z nas dane jest wejrzeć za drzwi percepcji w sposób naturalny. Inni potrzebują długotrwałych ćwiczeń duchowych lub środków psychoaktywnych. W sumie ganja wystarczy, bo Huxley sprowadzał wszystkie ćwiczenia medytacyjne do procesów biochemicznych. Tym samym witraże kościołów, świece, powtarzanie modlitw – mantrowanie – miały sprowadzać na wiernych wizje. Czasem to choroba jest przyczyną odwiedzania Antypodów Umysłu, i choć Anglik nigdzie o tym nie wspomina na myśl przychodzi mi mistyczka doznające ekstazy – Św. Teresa. O ile metody takie jak infekcje poprzez biczowanie, zatruwanie CO2 -np. tytoń, niedożywienie są powszechne, tak znacznie łatwiejsza jest droga przez pejotl, choć i wódeczka – choć szkodliwa jak zauważa autor – bywa dobrym kluczem.

Każdy jest Buddą

albo Mesjaszem. Koncepcja Huxleya względem nas jest dość niejasna. Antypody Umysłu to z jednej strony miejsce – coś jak wymiar alternatywny, kraina, – z drugiej nasza rzeczywistość przysłonięta socjalizacją. By poprawnie funkcjonować w społeczeństwie musimy w jakiś sposób poświęcić część docierających do nas bodźców. Jednoznacznie nie łatwo powiedzieć, czy ten cudowny świat wizyjny jest w naszej głowie, jest miejscem do którego trzeba się udać poprzez psychodeliczną ekstazę czy też po prostu nas otacza, ale nasze mózgi filtrują zbyt wiele informacji przez co nie dostrzegamy. Pewne jest, że znacznie bliżej mu do koncepcji indywidualizmu, gdyż każdy z nas jest tylko pozornie podobny do innych. Nie bardzo wiem po co w zbiorze umieszczono esej na temat de Birana. Jeśli redaktor uznał go za spójny z resztą, to ma służyć potwierdzeniu, że choć każdy z nas ma potencjał osiągnięcia tego cudownego stanu oświecenia, to nie wystarczy ku temu introspekcja. To nie siedzi w nas, w naszych głowach, ale trzeba dokonać czegoś podobnego właśnie do buddyjskiego oderwania, przebudzenia.

Zakłada jednak, że pewne ćwiczenia są niezbędne by dotrzeć do tej części Antypodów, które stanowią obietnicę raju. Faktem jest, że wiele podejrzanych a modnych ostatnio ceremonii odurzenia, zakłada pewne etapy. W tym dietę, oczyszczenie umysłu i tak dalej. Zapewne celem wywoływania wizji przyjemnych a nie z piekła rodem.

Syntetyczny Bóg

Zanim kliknąłem kup w jednej z popularnych księgarni chciałem poszukać jakichś opinii na temat tego zbioru. W zasadzie znalazłem tylko fragmenty książki które ktoś szumnie nazywa recenzją. Wstęp, mający wyjaśnić oszukańczą metodą fałszywego proroka na niewiele się zda. Całość to wybór tekstów ukazujących religię jako narzędzie manipulacji i totalitaryzmu, która stosuje wobec nas kuglarskie sztuczki celem sprowadzenia wizji. Obrazy te są zaś dane wszystkim bez wyjątku, kwestią jest tylko ścieżką którą trzeba podążyć i żadna religia nie może rościć sobie wobec nich prawa własności. Znam kilka osób, które stały się gorliwymi wyznawcami huxeyowskich pomysłów. Taka publikacja pchnie ich dalej w stronę eksperymentów z różnymi używkami. W sumie i tak mniej niebezpiecznymi niż to co każdego piątku wlewają w spragnione gardziele czciciele Bachusa. Choć ich akurat nie podejrzewam o  jakieś wysoce oświecone poszukiwania głębszej – cóż za wyrafinowany żart – prawdy.

Autor przestrzega też przed dotykaniem co poniektórych substancji, gdyż stanowią one złudną i kosztowną – poprzez degenerację osobowości i ciała – drogę donikąd. Przytacza też wówczas mało a obecnie powszechnie znany raport z 1944 i wskazuje kilka środków które zdecydowanie są mniej szkodliwe od alkoholu. Zatem nie można powiedzieć, że Aldous Huxley był po prostu narkomanem. Całe życie spędził eksperymentując z różnymi używkami, szukając jakieś drogi, gdziekolwiek by prowadziła.

Nie oczekujcie, że książka ta będzie przestrogą. Jednakże sam Stanisław Lem podjął podobny eksperyment i oddał się na chwilę – pod opieką lekarza – narkotycznym przeżyciom. Ewidentnie mu się nie spodobało bo uznał to za chemiczny fantomat.