Drzwi percepcji Aldous Huxley

Gdyby udało się otworzyć drzwi percepcji, wszystko ukazałoby się człowiekowi takim, jakim jest – nieskończonym. Teoretycznie nic nowego, bardzo wiele osób zastanawiało się nad percepcją, tym jak postrzegamy rzeczywistość. W zasadzie każda epoka i każda cywilizacja miały podobne pomysły. Różne zaś są metody kontaktu ze światem idealnym, prawdziwym, ponadzmysłowym. Bez względu na czas i odległość można to sprowadzić do platońskiej jaskini. Jedni drzwi do poszerzenia świadomości poszukują poprzez samodoskonalenie a inni poprzez boskie substancje. Niczym fani treningu naturalnego kontra sterydy z syntholem.  Manipulowanie chemią mózgu to nie tylko nasz wymysł. Oświecenie w płynie – to dopiero inwencja! Lem i jego psychemia odpadają w przedbiegach.

Nim przejdziemy do książki opowiem Wam anegdotę wyjaśniającą mój stosunek do środków psychoaktywnych. Pokazałem znajomemu szkic tego tekstu. Znajomy sugeruje zażycie meskaliny aby zrozumieć samego Huxleya, mistyczne doznania związane ze zrozumieniem owej prawdy, jestestwa, czy jak to nazwiemy. Nie da się bowiem rozumieć czegoś, nie doświadczywszy tego. On zgodziłby się z Huxleyem w zakresie mistycyzmu tego doświadczenia. Ja zaś nie próbuję szukać klucza do drzwi percepcji, przeżywać mistycznych uniesień pod wpływem czegokolwiek innego niż ukochana herbata. Jest jednak mój nieszczęsny znajomy biednym narkomanem, który wypije każdy szajs byle sponiewierało. Ostatnio ukochał sobie substancję zwaną ayahuasca, którą zażywa u naszych sąsiadów Czechów w brudnych lokalach, w szemranych dzielnicach. Czesi sprzedawali czasem Jacka Danielsa na bazie wódki, rdzy i karmelu więc prawdopodobieństwo, że w butelce z burą cieczą jest chociaż kawałek pnącza dusz jest bliskie zeru. Znane są jednak efekty zażycia tego specyfiku. Bardziej wiarygodnym jest, że wcisnęli mu trochę szałwii wieszczej, wymieszanej może z LSD, które w Czechach jest objęte bardziej liberalnymi przepisami i jakimś syfem. Mógł to być środek na przeczyszczenie, bowiem nagłe, wewnętrzne przeczyszczenie, jest jednym, ze skutków tego duchowego remedium. Nie kupuję kitu o osobistym doświadczeniu, bo jak ktoś kto nigdy nie był w Ameryce Południowej może wiedzieć, że dostał to, za co zapłacił? Właściwie jest przekonany, że ahyauasca to nazwa rośliny z której się to robi. Tymczasem jest to nazwa napoju wybełtanego z różnych roślinek zawierających substancje psychoaktywne. Tylko dealer zapomniał dodać, że właściwie nie opłaca się ich szmuglować do Europy. Za duże ryzyko, za mały zysk. Dobrze, że żyje. Znamy wszystkie składniki tego napitku. Nie ma tam nic magicznego. O ile akceptuję fakt, że psychodeliki znajdują zastosowanie w leczeniu chorób psychicznych, tak ewidentnie mogą szkodzić, wywołując paranoję albo zaburzenia, które mogłaby nigdy się nie rozwinąć. Teraz wierzy, że jaszczurki z kosmosu handlują ludzkim mięsem z pomocą Iluminatów. Wracają jednak do jego jazd, z entuzjazmem opowiadał mi ze szczegółami to doświadczenie, ale leżenie we własnych wymiocinach i odchodach nie ma w sobie nic mistycznego.

Poznałem wielu fanów kwasu, grzybów. Nigdy stosowanie tych substancji nie przekładało się na ich rozwój. Zakładam, że popełniają oni jeden zasadniczy błąd. Umysł Huxleya w chwili poddania się meskalinie był już umysłem wyjątkowo niebanalnym. Obserwujmy jednak, że pościg za oświeceniem nie przysporzył mu ani popularności ani wielkich dzieł filozoficznych. Są dobre, ale nie tak wybitne jak jego wcześniejsze prace, z wyjątkiem powieści Wyspa, która ma w sobie geniusz. Zdecydowanie jednak umysł pusty, nie stanie się genialny w wyniku odurzenia. Wiedza nie przeniknie doń niczym w babcinych poradach o spaniu z zeszytem pod poduszką. Być może mogą pomóc w skróceniu drogi, na której człowiek się znajduje. Badania kliniczne wykazują, że zażycie psylocybiny, LSD, czy innych halucynogenów powoduje zwiększenie podatności na sugestie, co jest o tyle fascynujące że CIA kombinowało z takimi substancjami w ramach cyklu projektów i operacji, poczynając od roku 1951, czyli Operacji Bluebird. Przy czym CIA zależało czymś znacznie efektywniejszym. Na substancji mogącej na komendę zamienić człowieka a maszynę do zabijania. Cóż aż tak to nie działa, ale badania kliniczne z ostatnich lat podają, że większość ludzi po zażyciu odnotowuje trwające nawet wiele miesięcy zmiany, takie jak większa ufność, chęć wykonywania poleceń, służenia innym czy otwartość zwłaszcza na wyobrażenia i fantazje. Widać to już w nich jest. Moi znajomi, zgodnie z ustaleniami eksperymentów klinicznych, zamienili się w bandę zadufanych w sobie antysemitów, którzy twierdzą, że poznali prawdę o rządowych spiskach stosując substancje co do których CIA miało pewne ambicje i dużą dozę racji. Wzrost poziomu ufności przy lekturze treści dziwnych i mamy czystą wiarę. Bomba, nie? Niepewni siebie, stają się bezkrytycznymi członkami grup, które dają im poczucie przynależności.

Jakim zatem wniosek? Nic nie przemawia za tym by zażywanie tych środków pozwalało doświadczyć czegoś, czego jednostka w sobie nie ma. Pozwalają za to przełamać pewien strach. Niektórzy potrzebują ufać, dostosować się do grupy, ale jakiś niepokój czy strach im to uniemożliwiają. Warto dodać, że LSD upośledza zdolność odczuwania, rozpoznawania strachu. Lepsza integracja z grupą, której brak był podstawą niepokoju, zostaje zapewniona a strach wyeliminowany. Czy Huxley potrzebował meskaliny i LSD? Nie. Co najwyżej niwelowały one jego niepokój, że nie osiągnie przeczuwanej wielkości jako twórca, pisarz. Być może Wyspa powinna była przyjść wcześniej, bez leku moksza, którzy w Nowym Wspaniałym Świecie nazywany jest somma, z tym że tam pełni role zniewalającą a na Wyspie wyzwalającą. Choć, może jest to rola kojąca? Ja uczyniłem sobie z tej książki punkt zaczepienia do rozważań o sztuce, ludzkich potrzebach. Mam nadzieję, że to krótkie sprostowanie rzuci światło na niejasności tekstu.

Aldous Huxley

Znany mi był przede wszystkim ze świetnej powieści, „Nowy Wspaniały Świat”, która to niesłusznie ceniona jest znacznie mniej niż Orwell 1984. Głównie dlatego, że jest błędnie rozumiana. Stanowi ona bowiem przepis na społeczeństwo idealne. Idealne dla wąskiej grupy, elity. Wcielone w życie zostają wszystkie pomysły eugeników, dzięki czemu udaje się stworzyć doskonałych przedstawicieli klas społecznych. Posłusznych, grzecznych, nie buntujących się przeciwko systemowi. Książka jest również satyrą, punktującą problemy cywilizowanych społeczeństw, które nie potrafią radzić sobie chociażby z seksem, doprowadzając ludzi do wszelkiej maści problemów i zaburzeń. Człowieka „cywilizowanego” zamyka w rezerwacie niczym dzikusa, dla którego jego dziwna kultura jest źródłem cierpień. Huxley sugeruje sugerująca, że dzicy z Melanezji są bardziej cywilizowani niż my pod tym względem a dzieci otrzymują tam lepszą edukację seksualną. Fenomenalne dzieło. Orwell przestrzega przed totalitaryzmem w każdej postaci, nie tylko w ustroju zwanym potocznie komunistycznym. Jest to zupełnie inna para kaloszy i książek tych nie należy porównywać. Obie mają zupełnie inny cel. Dziś możemy postrzegać „Nowy Wspaniały Świat” jako przestrogę, ale należy to robić bardzo umiejętnie, bowiem wystarczy przyjąć niewłaściwą perspektywę i wyjdzie nam konsumpcyjne społeczeństwo, gdzie każdy z każdym. Tymczasem satyra pozostaje w mocy. XXI wiek i nadal mamy problem, żeby wprowadzić edukację seksualną do szkół.

Nie znałem zaś właśnie „Drzwi percepcji”, książki która dała nazwę zespołowi The Doors, a do której tytuł zaczerpnięty został ze słów Wiliama Blake`a.  Jest to opis przeżyć autora po zażyciu meskaliny, substancji którą niektóre ludy pozyskiwały z pejotlu. Kaktusa z terenów Ameryki. Dla uspokojenia: meskaliny nie dostaniecie łatwo a hodowla wam się nie opłaca, gdyż wytwarzać ową substancję zaczyna on najwcześniej po pięciu latach a dwa, że wymaga troskliwej ręki, gdyż inaczej wasz trip będzie się odbywał z WC po wodę i z powrotem . Moje osobiste poglądy w tym temacie są takie, że poszukiwanie oświecenia przez środki tego typu, jest zrobienie masy na sterydach w 2 tygodnie i nauka na ściągach. Dla leniwych na krótką metę. Czeską. Ok, wracam do książki.

Drzwi Percepcji

Drzwi percepcji
Chyba przesadnie lubię to zdjęcie.

O ile opis meskalinowych doświadczeń Aldousa należy do bez mała klasyki gatunku, z kronikarskiego obowiązku zaznaczyć muszę iż pierwszym ważnym raportem na temat działania tego środka, pochwalić się może Havelock Ellis, a który to raport powstał w 1896 roku. Huxley nie wspomina o nim w Drzwiach, ale nazwisko Ellis, padnie w twórczości Aldousa, w powieści Wyspa, która to powieść według autora jest jego życiowym osiągnięciem. Równocześnie pokazuje jaką drogę przeszedł autor od Nowego Wspaniałego Świata gdzie soma stanowiła narzędzie zniewolenia, przez eksperymenty w Drzwiach aż po właśnie Wyspę, gdzie środek o nazwie moksza stanowi drogę do wyzwolenia.

Huxley bardzo ochoczo poddaje się meskalinie. Nie wie co go czeka. Spodziewa się spektakularnych wizji, fraktali i barw a otrzymuje coś zupełnie innego. Meskalina jest dla niego drogą do swoistego wyłączenia filtra. Otóż jak pewnie wiecie, dociera do naszego mózgu mnóstwo sygnałów, które są nam albo zbędne albo nieistotne w danym momencie. Gdyby nasz mózg niezależnie od naszej woli nie filtrował części danych płynących z otoczenia nie bylibyśmy w stanie funkcjonować. Ten sam mechanizm odpowiada za uodparnianie się na drastyczne przekazy medialne. Stajemy się nieczuli, puszczamy kolejne doniesienia mimo uszu.

Jak dla mnie, autor daje niezłą odpowiedź na dręczące pytanie, czemu część osób uważanych za artystów, tak często skupiają się na rzeczach pozornie błahych. Otóż ich filtr nie jest do końca skuteczny. Dociera do nich swoista „prawda”, której my, zwykli ludzie nie jesteśmy w stanie dostrzec, inaczej bylibyśmy skupieni tylko na podziwianiu. Być może dlatego tak wielu artystów jest zupełnie nieżyciowych.

In mescalinum veritas

Huxley przygląda się swoim flanelowym spodniom, ich fałdom, krzesłu, i odkrywa istotę rzeczy. Prawdę? Trwanie? Nigdy się nie zastanawialiście czemu pojawiają się takie dzieła, które skupiają się na jakimś absolutnie nieznaczącym przedmiocie? Fałdy materiału, słoneczniki? Niektórzy przypisują takie częściowe nadprzeżycia na przykład schizofrenii, co stanowi podstawę mitu o przekroczeniu drzwi percepcji właśnie, przez osoby dotknięte tą chorobą. Nie jest to jednak prawdą. Wiele chorób objętych było taką mitologią, nawet gruźlica, choroba romantyków, poetów i pisarzy. Niektórzy dokonują takiej interpretacji na podstawie książek pokroju „Schizofrenii” Antoniego Kępińskiego, gdy w pewien sposób zachwyca się ogromem przeżyć świata chorego. Istnieje teoria, która mówi że pomiędzy zdrowiem schizofrenią, istnieje pewne spektrum cech schizofrenicznych, które same w sobie są jednostce przydatne. Na przykład osobie przywódcy religijnego, szamana albo właśnie artysty. Nie są one jednak jeszcze chorobą. Dopiero ich nagromadzenie zaczyna stanowić problem. Podejrzewa się iż Van Gogh cierpiał właśnie na schizofrenię, podobnie jak Dick choć ten zdradzał i przyznawał zamiłowanie do pigułek. Był faktycznym narkomanem, ale żaden nigdy nie został zbadany więc to tylko luźne spekulacje. Niemniej pasujące do niektórych z wysnutych pomysłów na temat schizofrenii. Twórczość schizofreniczna, charakterystyczna dla osób dotkniętych schizofrenią nie przypomina w swojej dziwacznej formie, dzieł żadnego z tych artystów. Mogli wiec oni co najwyżej posiadać jakieś cechy ze wspomnianego spektrum, ale nie będąc chorymi. Huxley zakłada, że jest to niemożliwa do dokonania sztuka pokazać prymitywnymi metodami zalążek „wolnego umysłu”, który artysta posiada w sposób naturalny, podczas gdy „przeciętny” człowiek potrzebuje dodatkowych metod jego rozwoju.  Może tego samego doświadcza genialny fizyk czy matematyk patrząc na wzór? Ciekawe czy to właśnie widzieli Einstein, Tesla i Turing. Albo John Nash?

Wymaga też zaznaczenia iż Aldous na pierwszych stronach swej relacji zaznaczana, iż świat jego wyobraźni, nazwijmy ją wizualną, zawsze był bardzo ubogi. Być może osoby z duża potrzebą artystycznej ekspresji, ale  z ograniczoną wyobraźnią szukają jakieś drogi na skróty. Wiele rzeczy w tym wyobraźnia, sposób w jaki postrzegamy świat pozwala się kształtować. Nie jesteśmy po kres dni uwarunkowani, ale to wymaga pewnego treningu, na który nie każdy ma ochotę. Oddać sprawiedliwość, Huxley w innym felietonie zaznacza, że nie każda sztuka to sztuka wizyjna. Istnieje multum doskonałej sztuki będącej efektem rozumu, zimnej kalkulacji, bez doświadczeń pozazmysłowych. Trzeba tu też rozróżnić sztukę będącą efektem wizji i wykołowującą wizje, ale to już sprawa na osobny tekst.

 

Istota krzesła

Skupiłem się na wątku sztuki bo wydał mi się najbardziej interesujący. Choć nasz „królik doświadczalny” rozważa jeszcze coś ciekawego. Ludzką potrzebę sięgania po wszelkiej maści środki takie jak marihuana czy alkohol. Z resztą, ile osób czytających to w tej chwili może powiedzieć nigdy nie piłem alkoholu? Ostatnio byłem na weselu. Tym samym, które dostarczyło mi jeszcze kilku innych powodów do pisania. Rozmawiając z kimś, wspomniałem o czytanej książce. Spojrzenie pełne dezaprobaty, kieliszek wódki. Rozmowa toczy się dalej. W zasadzie mało kto postrzega alkohol jako narkotyk, środek psychoaktywny. Dobrze jest wypić piwko a piwa rzemieślnicze święcą tryumfy. Jeśli popatrzmy na whisky i wino mamy coś jeszcze lepszego. Degustacje, sommelierzy. Doszukiwanie się bukietów, aromatów, detali. W czym? Jakoś trzeba usprawiedliwić potrzebę odurzenia. Oderwania od rzeczywistości.  Z drugiej strony ile razy słyszałem, na odwagę, dla rozluźnienia, dla odprężenia, dla oderwania. Ile też razy słyszałem zwrot „narkotyki i alkohol”. Uwarunkowany kulturowo alkohol nie jest narkotykiem. Jasne. Wierz w to.

Być może Hyxley wcale nie chciał otwierać umysłu a dać mu wytchnienie. Człowiek który tak pieknie skrytykował społeczeństwo brytyjskie swojej epoki widział wiele. Nazywam to reżimem skopicznym. Huxley dostrzegał zjawiska społeczne. Nie potrzebował plastycznej, fantastycznej wyobraźni, bowiem potrafił zajrzeć w ukryte motywy ludzkiego działania, co jest umiejętnością niezbędną dla socjologa albo psychologa. Jednakże natłok tego powodował, że musiał się wyłączyć. Pozwolić umysłowi zachwycić się krzesłem.

Drzwi nowego wspaniałego świata

Drzwi powstały w 1954 roku jako esej. Troszkę ponad 20 lat wcześniej Huxley publikuje Nowy Wspaniały Świat. Już wtedy marzył o środku doskonałym. Nieuzależniającym, nieszkodliwy a pozwalającym „odpłynąć”. Świat ten jednak był straszny. Bez przemocy zniewalający jednostki i bardzo współczesny. Widać, że Huxley długo o tym myślał. W końcu odważył się wraz z lekarzem psychiatrą uchylić drzwi percepcji. Nie wiem czy mu się udało. Być może dręczyły go właśnie obawy o to, czy wszystkie te środki nie są aby tylko iluzorycznym rozwiązaniem. Osobiście uważam, że Aldous bał się, czuł niepokój a środki te pozwalały mu go zwalczyć. Niepokój o to, czy uda mu się w pełni rozwinąć własny potencjał intelektualny. Być może niektórzy tego potrzebują. Można założyć, że późniejsza książka w prost wyraża jego poglądy na środki psychoaktywne, zwłaszcza meskalinę. Jednak gdy trzyma się w ręce Nowy Wspaniały Świat i Drzwi Percepcji…

Patronite Herbata i Obiektyw

Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda 😉

Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw