FotoArtFestival

FotoArtFestival – obserwacja

Przyszło mi do głowy pierwszy raz od dawna wybrać się na sesję zdjęciową. Raczej rzadko to robię, bo czuję pewne…zniechęcenie. Jakież było moje zaskoczenie gdy okazało się, że pół miast fotografuje siebie na wzajem i kamienice na starym rynku. Zapomniałem, że dziś FotoArtFestival. A sprzęt jaki! Prawdziwa zazdrość. Naprawdę, było co podziwiać. Obiektywy i korpusy za grube tysiące złotych. Czułem się jak kopciuszek. Jednakże, uderzyło mnie coś innego.

FotoArtFestival

Nim przejdziemy do moich obserwacji, kilka słów o samym festiwalu. Otóż…zapomniałem o nim. Z większych portali fotograficznych napisał o nim jeden, gdzieś pod koniec sierpnia i na tym się skończyło. Sam coś tam na FB opublikowałem, ale zrobiłem to dość przyznam się mechanicznie, bo coś tam mailem przyszło. Gdy zbliża się coś w Krakowie, Łodzi, Warszawie media trąbią o tym co chwilę. Wiem, że Bielsko – Biała to mało znaczące na mapie Polski miasto, ale FotoArtFestival zawsze cieszył się pewnym uznaniem. Cieszył. Czas przeszły? Zainteresowanie czytelników, też jakie marne, bo przeważnie swoją aprobatę wyrażają łapkami w górę, pod tekstem a tymczasem pod tym…prawie ich nie było. Nawet radosny jesienny jeż zdobywa większe uznanie.

Być może wynika to z faktu, że wydarzenie noszące imię jednego z najważniejszych polskich fotoreporterów…nie ma fotoreportera. Materiały wyglądają jakby je przygotował Wujo Zenon, co właśni kupił luszczanke a jak bardziej modny to i bez lustra. Rozumiem, że era prasy i fotoreportażu się skończyła, ale przez lata FotoArtFestival promował fotografię reporterską. Wydarzenie tak doniosłe powinno pojawić się na każdym większym portalu fotograficznym z należytą oprawą. Rozumiem, że wydarzenia tego typu bazują na wolontariuszach ale czy naprawdę nie ma funduszy na jednego fotoreportera? I porządny dział marketingu.

Zachowanie

Przejdźmy jednak do poczynionych pierwszego dnia trwania tegoż wydarzenia obserwacji.

Zajęliśmy pustą alejkę, w której nie było nikogo. Gdy tylko rozstawiłem lampę z parasolką pojawiło się chyba pięciu fotografów i nie zważając, że ktoś tam jest zaczęli fotografować swoje koleżanki. Właściwie dość dziwne zachowanie i powiedziałbym niegrzeczne. Postanowiliśmy zmienić miejsce, ale to wcale nie pomogło. Można przypuszczać, że ludzie odwiedzający muzea, instytucje kultury jakąś kulturą się wykażą, ale jak zamiast tego doczekałem się kilku przykrych uwag i gniewnych spojrzeń. Pewnie jakby trafili na jakiegoś nastolatka to by pogonili statywem. Bardzo spodobało mi się zachowanie jednego artystycznie wyglądającego pana, który właśnie totalnie olał, że tam jestem. Popatrzyłem na niego, próbując niejako wzrokiem przekazać mu, że byłem tu pierwszy i trochę mi z koleżanką przeszkadza. Wykonał wówczas nader wymowny gest, który można było zinterpretować tylko w jeden sposób:

Mam większego, mam pierwszeństwo

Zacząłem się śmiać.

Usiedliśmy żeby chwilę pomyśleć i zauważyliśmy naszego „znajomego”, który wraz z towarzyszką wbiegł do jednej z galerii. Nie minęło pięć minut jak wypadł, zrobił jej kolejne portrety
i wbiegł do kolejnego pomieszczenia skrywającego fotograficzne obrazy. Wtedy postanowiłem coś sprawdzić. Udaliśmy się do pobliskiej kawiarni a ja włączyłem sobie stoper. Nim przystąpiłem do właściwego pomiaru, postanowiłem przyjrzeć się otaczającemu nas mrowiu fotografów. Panowie zabrali duże szkła. Takie żeby było widać, że mają wielkie obiektyw. Panie preferowały małe, nie rzucające się w oczy. Powiem, że było co oglądać. Mówię o aparatach. Zabrali naprawdę szpanerski sprzęt i obwiesili się nim jak choinki. Coś w rodzaju manifestacji,

Jestem artystą na festiwalu artystycznym

Przysłuchałem się też bezczelnie rozmowom kilku panów w zwiewnych szalach i pań o aparycji przemądrzałych studentek, które więcej czasu poświeciły na wybór tej stylizacji niż lekturę jakiejkolwiek książki. Cóż, fajne wypowiedziane z kwaśną miną to było wszystko. Właściwie dopiero teraz zdałem sobie sprawę, ale to się powtarza przy każdym FotoArtFestivalu. Raz na dwa lata, ludzie przypominają sobie, że mają aparaty, że władowali w nie kupę kasy i trzeba by pofotografować. Zawsze też fotografują w kółko to samo.

I już nie powiem, że przez chwilę miałem wrażenie, że liczba wolontariuszy jest większa od pozostałej części oglądających.

Czas

Przejdźmy do właściwego pomiaru. Otóż, na podstawie 6 różnych grup dla każdej z 4 wystaw, przy których usiedliśmy czas zwiedzania wynosił od 5 do 10 minut. Wnioskując po wrzaskach i przechwałkach, niektórzy obejrzeli już wszystkie wystawy. W niecałe dwie godziny obejrzeli wszystko. Na jednej wystawie przeważnie mamy więcej niż pięć prac. Można spokojnie uznać, że właściwie zwiedzający obeszli wystawę w kółko i wyszli. Zdecydowanie bardziej skorzystali na tym właściciele okolicznych kawiarni, którzy ugościli strudzonych amatorów sztuki.

Pytanie

Pytanie brzmi, czy tegoroczny FotoArtFestival był tak marny? Raczej nie, patrząc na dobór artystów, jest to najgorsza edycja, ale nadal jest ok. Zatem czy współczesny odbiorca nie potrafi skupić uwagi dłużej niż pięć minut? Na to wygląda. Mając 18 dni trwania całego wydarzenia, w jeden dzień obskakują wszystkie wystawy. Rozumiem, że w tygodniu po pracy, może nie być czasu ale dwadzieścia wystaw w dwie godziny? Ciężko jednoznacznie powiedzieć, czy jest to efekt współczesnej kultury, która sprawia że nawet fotografia musi przeminąć. I nie mam tu na myśli nurtów czy trendów. Fotografia jako narzędzie uwiecznienia straciła przestała istnieć. Dziś fotografia ma przemijać, przesuwać się w dół na osi czasu ustępując miejsca coraz to nowym zdjęciom. Taki paradoks.

Innym podejściem do zagadnienia, będzie tak na prawdę całkowity brak zaangażowania. Tak na prawdę nikogo te zdjęcia nie obchodzą, chodzi tylko o to by się pokazać.

Często na festiwale czy wystawy fotograficzne ludzie zabierają aparaty, choć coraz częściej są to bardzo małe szpanerskie aparaty marki Laica – Warszawa widać zobowiązuje – bezlusterkowce o retro wyglądzie albo po prostu smartfony. Przeważnie też znikają w kieszeniach, czasem gdzieś tam wesoło podskakują na pasku ale nie zaobserwowałem takiego…obnoszenia się. Tutaj? Im większy tym lepsze, jeszcze z gripem. I największe szkło jakie mam! Próbowałem sobie to jakoś wytłumaczyć i wyszło mi tylko to co napisałem w poprzednim akapicie. Fotografia to sztuka, to jest wydarzenie artystyczne, ja też jestem artystą.