Wakacje, czas wytężonej pracy

Wakacje teoretycznie stanowią czas odpoczynku, relaksu. W rzeczywistości jest to czas bardzo wytężonej pracy. Nikt bowiem nie potrzebuje wakacji bardziej, niż człowiek, który właśnie z nich wrócił.

Wakacje

Wakacje, czymkolwiek są, to dziwny społeczny rytuał, który doprowadza wszystkich do szału bardziej, niż praca w warszawskim Mordorze, ale twardo każdego roku trzeba pojechać na wakacje. Najlepiej w lipcu albo w sierpniu, choć najcieplejsze dni chociażby na Bałkanach nie koniecznie przypadają na te miesiące. Rozumiem, że wiele osób ma dzieci i łatwiej jest zaplanować rodzinny wyjazd w trakcie dwumiesięcznej przerwy w nauce, ale z drugiej strony dzieci nie przybywa a zwyczaj ma się dobrze.

Podejść do wakacyjnego wyjazdu można na kilka sposobów. Odwiedzić obce miasto czy kraj i nie rzucić okiem na to, co oferuje jest jawnym bezsensem. Leniwym jest turysta, który nie zwiedza a zamyka się w kurorcie na tydzień czy dwa i nie wychodzi. Wszak obcą kulturę, będącą często karykaturą, wyolbrzymieniem samej siebie trzeba poznać w pocie i znoju. Ma leżenie do góry brzuchem swoje logiczne uzasadnienie. Ośrodek wakacyjny, czy to hotel czy jakaś inna jego forma, to takie miejsce poza czasem i przestrzenią. Sam wyjazd wakacyjny to również pewne oderwanie. Stąd czasem dziwne stroje turystów, których nigdy nie założyliby w swoim miejscu zamieszkania czasie regularnym. Znajdują się oni bowiem w czasie wakacyjnym a czas ten, jest inny od czasu regularnego. Są poza czasem i właściwą sobie na co dzień przestrzenią. Doskonale działa to w miejscowościach wakacyjnych, które istnieją w tym celu. Dziwnie wygląda to dużych nadmorskich aglomeracjach, takich jak Gdańsk czy Gdynia, zwłaszcza w nieturystycznych częściach. Ciągłość zapewniają sobie przez kompulsywne robienie zdjęć. Gorszy los spotyka tych, którzy będą pracować nad doskonałymi zdjęciami.

Wakacje, choc to termin nieprecyzyjny, to okres wypoczynku, oderwania od codzienności. Codzienność jest natomiast różna. Moja polega na jeżdżeniu po całym mieście i robieniu zdjęć. Oznacza to siedzenie za kółkiem i chwilowe przemarsze na drugie piętro. Stąd też próbuję się zmusić do regularnego biegania i jazdy na rowerze. Zobaczymy co z tego wyjdzie. I choć lubię robić zdjęcia, to doszedłem do wniosku, że na wakacjach warto odłożyć aparat albo nosić w kieszeni telefon. Robienie bowiem zdjęć zawsze jest tak samo wymagające. Jako zaś wspomniana istota cieniolubna aktywuję się wieczorami, gdy jest zdecydowanie chłodniej. Stąd też zawsze do czegoś w rodzaju szału połączonego z chęcią polewania benzyną i podpalania doprowadzały mnie wycieczki fakultatywne. Wyjazd o ósmej rano, przybycie na miejsce o jedenastej, następnie zwiedzanie na akord w największym skwarze, bieg do autokaru na kolację. Nie bójcie się jednak, zawsze trochę przyzwoitości zachowam i będę kulturalnie rżnął nożem. Owe wycieczki fakultatywne, stanowią coś pomiędzy leżeniem różnymi częściami ciała skierowanymi ku górze a aktywnym wypoczynkiem. Podobnie można potraktować bardzo intensywne zwiedzanie. Czasem po całym dniu czegoś takiego, miałem wrażenie, że zaraz zabiorę się i wrócę do pracy, bo jest lżejsza. Serio, byłem na kilku takich wyjazdach, po których marzyłem tylko o powrocie do codzienności, żeby napić się rano spokojnie herbaty a w przerwie wyskoczyć na kawę.

Fotografia wakacyjna

Wakacyjny stres

Fotografowanie na wakacjach to rytuał. Trzeba dostarczyć znajomym zdjęć, choć nie koniecznie imiennie zaadresowanych. Zastanawiam się do jakiego stopnia jest to wyuczona konieczność a do jakiego potrzeba stworzenia pamiątki. Zdjęcie jest komunikatem, współczesną pocztówką, która odbiera każdy chętny. Choć nie adresowana do nikogo konkretnego, można wyrazić pewne uznanie chociażby reagując w jakiś typowy dla mediów społecznościowych sposób.

Wakacje są niesamowicie stresujące. Podobno nikt tak nie potrzebuje wakacji, jak człowiek który właśnie z nich wrócił. Fotografowanie na wakacjach ma jakoś wypełnić pustkę, która powstaje w wyniku braku pracy. Identyczną funkcję pełni zwiedzanie czy wycieczki. Wakacyjne atrakcje, mogą być niesamowicie męczące. Z tekstu poświęconego fotografii podróżniczej, mogliście się dowiedzieć, że popularne atrakcje, kulturowe różnice, często same w sobie są jedynie spektaklem, odgrywanym na potrzeby turystów. Trzeba zwiedzać, poznawać kulturę! Tylko czy naprawdę poznajemy obcą kulturę? Skoro wszystko co tradycyjne to jedynie spektakl, zatem nie tyle nawet poznajemy obcą kulturę, to uczestniczymy w swoistej symulacji, której elementy są nadrzeczywiste. Rzeczywistość przestaje nas interesować. Można powiedzieć też, że rodzi się nowa wakacyjna rzeczywistość, która ma swoje wymagania, rządzące nią zasady. Wcale nie jest to czas beztroski i wypoczynku. Przeciwnie. Wakacje, to czas wytężonej pracy, która ma pozwolić nam należycie wypocząć.

Bardzo ważne są też symbole. Punkty kluczowe wyjazdu. Im dalej, tym istotniejsze. Pojechać do Paryża i nie sfotografować więzy Eiffla? Przejście dla pieszych w dzielnicy Shibuya? Pisałem już o tym, przy okazji mówienia właśnie o symbolach różnych miejsc. Niemniej trzeba zobaczyć to, czego ktoś może oczekiwać, że zostanie przez nas zobaczone. Obowiązkowo trzeba też zapytać przewodnika w Tokio czy zna jakichś yakuza, rzucić się na piętnastoletnią maiko w Kioto, rozczarować się, że wszędzie nie stoją prastare fortece. O dziwnym kształcie.

Obowiązkowo też trzeba się pokłócić w Internecie. Zwyzywać kogoś od Januszy z all inclusive, napisać coś o madkach z dziećmi. Jako osoba nie mająca dzieci, powiem że mniej wkurwiają mnie dzieci, niż chlejący dorośli. Nawali się taki jeden z drugim w pociągu i musi uraczyć swoją pijacką gadką wszystkich na około. Nie obędzie się też bez zdjęcia, krążącego od dobrych dwunastu lat. Chodzi oczywiście o parawany. Parawaning, jest oczywiście nieznaną nigdzie na świecie patologią plażową, której wczasowicz unika jak ognia, dowodząc niższości stosujących to rozwiązanie. Koniec końców, owi Janusze, czyli przeważnie panowie koło pięćdziesiątki, z piwnym brzuszkiem, są dość sympatyczni w przeciwieństwie do podpitych typów chcących pokazać się z najbardziej luzackiej strony, co najczęściej sprowadza się koniec końców do próby wszczęcia bójki.

Fotografia wakacyjna

Wszystko to należy następnie ująć na zdjęciu. Masę czasu trzeba poświęcić na zrobienie dobrego zdjęcia z wakacji. Często nie ma się ochoty włazić gdzieś wysoko, ale zdjęcie musi być. Inaczej cały opisany wyżej trud nie ma praktycznie sensu. Mam wrażenie, że czasem zrobienie zdjęcia jest ważniejsze niż sama chwila. Robienie zdjęć na wakacjach jest jeszcze jedną czynnością, formą pracy, nie pozwalającą zerwać z pracą. W ten sposób można wrócić z wypoczynkowego wyjazdu bardziej zmęczonym niż się nań pojechało. Nie zrywa się przy tym ciągłości pracy. Pracuję, pracuję nad idealnym wakacyjnym wyjazdem, pracuję nad idelalnym wakacyjnym zdjęciem, wracam do pracy. Sama fotografia wydaje się też być odpowiedzialna za „doświadczenie turystyczne”. Jedziemy robić zdjęcia, zachowywać wspomnienia. Ciężko pracujemy, by wyreżyserować warte wspomnienia chwile. Wejdź na palmę, stań tam, ubierz się ładnie. Ten właśnie los jest udziałem tych, którzy muszą dobrze się do zdjęcia ubrać, ładnie uczesać. Pan Mąż i Pani Żona na doskonałym zdjeciu i po rozwodzie. W efekcie odgrywany jest pewien spektakl. Wakacje stają się sesją zdjęciową samą w sobie. Następnie zapamiętamy to co na zdjęciach, choć masę z tych rzeczy stworzyliśmy niejako poza ciągiem zdarzeń. I choć zaistniały na potrzeby zdjęcia to zaistniały tylko na potrzeby zdjęcia. Nie miały bezpośredniego związku przyczynowego z naszym wyjazdem, spędzaniem czasu.

Zastanawialiście się kiedyś jak to jest naprawdę nie pracować? Czy jest to w ogóle możliwe.

Fotografia wakacyjna

Patronite Herbata i Obiektyw

Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw