Fotografia w kulturze

Namawiam i zachęcam Was do zanrzenia się akademickie dysputy, na temat fotografii. Chciałbym Wam dać przeciwwagę, dla infantylnych tekstów na temat Millenialsów, którzy robią sobie selfie i przez to są żałośni. Jeśli takie uczone opracowania to dla Was po prostu za mało i chcielibyście bardziej zagłębić się w temat fotografii od strony kultury, socjologii czy antropologii to zapraszam do tego zestawienia kilku książek o fotografii w kulturze XX i XXI wieku.

Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się jakie książki wybrać do tego zestawienia. Zdecydowałem, że zaprezentuję Wam te, która bardziej skupiają się na zjawiskach społecznych czy kulturowych związanych z fotografią. Lub jak fotografia wpływa na społeczeństwo. Jest w nich naturalnie wiele wątków filozoficznych, które również są nader ciekawe. Dzięki lekturze tych kilku książek łatwiej zrozumiecie masowość fotografii czy chociażby dlaczego robimy sobie selfie 😉 Nie jest to naturalnie powiedziane wprost. Czytelnik musi włożyć trochę wysiłku w dopasowanie mechanizmów do zjawisk ale zdecydowanie warto.

Susan Sontag. O Fotografii.

To już taka tradycja, że takie zestawienia zaczyna się od „O Fotografii” Susan Sontag. Tradycja? Niezbyt długa. Książka w Polsce wydana została dwa razy i chyba za pierwszym nikt nie połapał się, że w ogóle wyszła. Jest to zbiór przemyśleń, o kondycji fotografii we współczesnym świecie. Dokładnie zaś w kulturze USA lat 60 i 70. Bardzo wiele mechanizmów wydaje się być uniwersalnych. Biorąc pod uwagę jej leciwość, należy po lekturze samodzielnie spróbować ją zaktualizować, choćby o media społecznościowe czy technologie cyfrowe, ale jest to jak najbardziej możliwe. Jeśli ktoś Wam powie, że to najbardziej inspirująca pozycja jaką czytał, to chyba tego nie zrobił. Zasadniczo zbiór ten ma rzucić trochę światła na relacje człowiek – fotografia, fotografia – społeczeństwo. Być może dzięki lekturze tejże książki zaczniecie inaczej postrzegać fotografię, jej masowość. Zwłaszcza to ostatnie, gdyż fotografia z założenia miała być narzędziem dla każdego i tylko początkowe warunki to uniemożliwiały.

Co więcej, nauczycie się, że fotografia to narzędzie. Tym samym nie każdy jej użytkownik z automatu ma artystyczne inspiracje. Dalej pełni ona różne role. Dokumentu, narzędzia artystycznego wyrazu. Wszystko zależy jak traktuje ją użytkownik. Zdecydowanie będziecie mniej narzekać i wykażecie się większym zrozumieniem. I przy okazji zrozumiecie po co studiować nauki społeczne. Do wad należy przyciężki styl autorki. Pisze tak, że potrzeba Wam będzie samozaparcia buldożera aby przebrnąć przez kolejne strony. Ot, Sontag była słabą pisarką choć niezłą myślicielką.

 

Fotografia w kulturze Susan Sontag o fotografii

Widok cudzego cierpienia

Kontynuacja powyższego zbioru esejów, ale obejmująca tylko obrazy cierpienia w mediach a dokładnie w fotografii. Jeśli interesuje Was dlaczego z głodu, mordu i cierpienia stworzono kategorię estetyczną i dlaczego zdjęcia choćby płonących ludzi wygrywają konkursy to może tuz znajdziecie odpowiedź? Choć tutaj z wieloma rzeczami się nie zgadzam, choćby feministycznym wstępem jakim raczy nas Sontag. Wydana w 2003, zatem autorka powinna wiedzieć że w historii fotografii wojennej swoje zasługi mają też kobiety, tylko rzadko się o nich mówi. Z większością rzeczy w tej książce się zgadzam, przypadła mi do gustu, za wyjątkiem tych feministycznych wstawek na początku. Książkę można zestawić z inną, autorstwa Judith Butler – Ramy Wojny.

Fotografia w kulturze Susan Sontag Widok cudzego cierpienia

Fotografia. Bardzo krótkie wprowadzenie

Może należało zacząć od tej?  Nieduża i niegruba, wręcz filigranowa pozycja, jest bardziej przystępna, gdyż swobodniej napisana. Zasadniczo jest po prostu cieńszą wersją kilkusetstronicowej kobyły, którą zaraz Wam przedstawię. Znajdziecie tu odrobinę suchych faktów: fotografia jako odpowiedź społeczeństwa przemysłowego, fotografia w służbie sławy, tradycje fotografii artystycznej etc, i sporą dozę przytaczanych myślicieli, których nazwiska pokrywają się z następnym tomiszczem. Zatem potraktujcie książkę Edwardsa jako bardzo krótkie wprowadzenie do obszerniejszej pozycji lub jako deser po wywodach Sontag.

Fotografia w kulturze Stevie Edwards Fotografia

Między dokumentem a sztuką

Solidne 500 parę stron wywodów na temat postrzegania fotografii, kultury, pamięci, rzeczywistości. Postulatów i manifestów, środowisk akademickich i artystycznej bohemy, które prowadziły fotografię do zajęcia miejsca pośród sztuk oraz nie słabszych ripost jej oponentów, którzy nie chcieli rzemieślniczego tworu wpuścić w święte mury muzeów i galerii. A już na pewnie nie na uczelnie. Wiele wywodów pokrywa się z naszym bardzo krótkim wprowadzeniem. Przewijają się podobne nazwiska.

Książka jest trochę trudniejsza w odbiorze, choć napisana bardzo przystępnym językiem. Dzięki temu zamiast przebijać się przez nią z mozołem jak przez zaspę śniegu, będzie mogli oddać się rozważaniom. Dużo to przypisów, odniesień, rozważań komentarzy. Do tego autor oddaje się rozważaniom na temat rzeczywistości, stosunku fotografii do tejże, więc jest nad czym główkować.

Znajdziecie tu też bardzo ciekawy, jeden z ostatnich rozdziałów, poświęconych ciału, seksualności, pokazywaniu zakrytego. Czyli jak niewidzialne z powodów obyczajowych, zaczęło stawać się widzialne. Dokumentalna forma fotografii w służbie sztuki. Nazwiska takie jak Clark, czy Goldin oraz wiele innych. Prace tego pierwszego zabiorą Was w dość mroczny świat narkotyków, prostytucji. Goldin dla odmiany pokaże Wam świat LGBT. Przy czym nie oczekujcie sensualnych – uwielbiam używać tego słowa pejoratywnie – foteczek.
To bardzo humanistyczna książka, która zwróci waszą uwagę na to, że w fotografii wiele zjawisk czy osób wyrzucamy poza ramy obrazu bo uważamy ich za niegodnych sfotografowania.  Z różnych przyczyn.

Fotografia w kulturze Andre Rouille Między dokumentem a sztuką współczesną

Cień fotografa

Książka pół na pół. Pierwsza część w ogóle do mnie przemówiła, napisana została bardzo ciężko, mętnie, nieprzystępnie. Dalsze rozdziały zaczęły być przystępniejsze i sensowniejsze. Poruszone tematy to między innymi kontekst zdjęcia. Jak dochodzi do rozdzielenia osoby sfotografowanej od samego zdjęcia, jak zmienia się interpretacja w ujęciu historycznym. Niezmiernie ważną jest część poświęcona dowodowości fotografii. Czasem zdjęcie najgorszej zbrodni nie jest dostatecznie dobrym dowodem jak rozkaz wydany na piśmie – tutaj w kontekście zbrodni niemieckich z okresu II Wojny Światowej.

Świetna książka, którą powinien przeczytać każdy bo pozwoli stworzyć nowy punkt widzenia fotografii.

Fotografia w kulturze Helmut Lethen Cień Fotografa

 

Słowo na koniec

Książkę Sontag możecie uzupełnić o prace Georga Simmla, zwłaszcza Filozofię Mody, która powinna rzucić więcej światła na potrzebę przynależności. Jeśli będziecie zainteresowani warto też sięgnąć po prace Gillesa Lipovetskiego oraz Arjuna Appaduraia. Ci dwaj ostatni specjalizują się w kulturze popularnej, konsumpcji, modzie i pokrewnych tematach. Nie bez znaczenia będą też prace Marshalla McLuhana. John Berger, znany krytyk sztuki również będzie wart uwagi w tym kontekście. I póki co wystarczy.

Po lekturze tych książek będziecie zupełnie inaczej postrzegać fotografię jako zjawisko. Wiele razy słyszałem, jak fotograficy narzekają, że fotografia przestałą być sztuką bo teraz każdy fotografuje. Zobaczycie, że mając w głowie historię fotografii od strony powiedzmy ideologicznej, zaczniecie przychylniej patrzeć na jej masowość. Zrozumiecie, że obecnie fotografia – dokument przeżywa prawdziwy rozkwit, bowiem wraz rozwojem cyfryzacji i mediów społecznościowych fotografia stała się tym, czym miała być u swego zarania. To że stała się formą sztuki to poniekąd przypadek. Co więcej, jest na początku krótkiej i bardzo trudnej drogi. Przed Wami zaś otwiera się a nie zamyka cała mas możliwości. Warto to wykorzystać.

Warto je przeczytać, by zrozumieć że fotografia stanowi pewne zjawisko, akt społeczny a dzięki tym pozycjom zaczniecie znacznie inaczej patrzyć na wiele spraw związanych z waszą pasją :

 

Fotografia w kulturze książki o fotografii

 

*Czasem warto sobie pobluzgać, celem podbudowania własnego ego, jest różnica między obrażaniem się na całe społeczeństwo przy piwku a zapchajdziurze bo naczelny żąda tekstów 🙂