Reportaże o fotoreporterach

Fotoreporterzy przez długi czas cieszyli się chyba największym uznaniem spośród wszystkich fotografów. Książek o nich napisano bez liku, choć chyba największa estymą cieszą się fotoreporterzy wojenni. Dziś kilka książek o ludziach, którzy przeważnie stoją za aparatem.

Moja historia fotografii prasowej

„Moja historia fotografii prasowej” Johna G. Morrisa, to książka jest autobiograficzna i możliwe że jest trochę podkoloryzowana. Nawet jeśli, to legendom, których dokonania udokumentowano w licznych źródłach, można wiele wybaczyć. Morris był legendarnym fotoedytorem, obecnym przy narodzinach agencji Magnum, pracował w Time, Life, New York Times, był w jakiś sposób obecny przy wszystkich donośnych konfliktach zbrojnych. Jego historia to jednak nie tylko historia wojen, bowiem był fotoedytorem także w  Ladies’ Home Journal. Zakres tematyczny, który opracowywał, był zatem szeroki i znamienity, bowiem przez jego ręce przewinęły się prace najwybitniejszych fotoreporterów naszych czasów. Doskonale opisuje wzloty i upadki różnych gałęzi prasy, jak wyglądało życie fotografa, dziennikarza, fotoreportera. Historia życia Morrisa może nie jest tak burzliwa i awanturnicza jak Capy, ale na pewno interesująca i porywająca, bowiem był zawsze w centrum wydarzeń tego świata i doskonale potrafi o nim opowiedzieć.

Bang Bang Club

Chyba jedna z popularniejszych książek o fotoreporterach. Większość osób zna kilka słynnych zdjęć, które przybyły z wojny domowej w RPA ale nie każdy zdaje sobie sprawę kto i gdzie je wykonał. Dziecko i sęp, płonący człowiek, to ikoniczne fotografie, które przyniosły swym twórcom prestiżową nagrodę Pulitzera i rozpoczęły burzliwą dyskusję na temat moralności wykonywania takich zdjęć. Autorami są dwaj pozostali przy życiu fotograficy „bractwa”, mianowicie Greg Marinovich i Joao Sliva. Przez całą lekturę odnosi się wrażenie, że pierwszoosobowym narratorem jest Marinovich, który dołączył do zespołu ostatni. Wojna w RPA nazywana jest czasem ukrytą wojną, bowiem Republika Południowej Afryki, nie była interesującym tematem. W tym samym czasie w Europie, toczyła się chociażby w Bośni i Hercegowinie. Stąd też losy tych fotografów w trakcie owej ukrytej wojny są dość interesujące, tym bardziej, że w pozornym świecie pokoju, zawsze gdzieś toczy się jakaś wojna.

To właśnie robię

Linsey Addario – kładzie bardzo duży nacisk na swoje subiektywne odczucia, które towarzyszą fotografowi wojennemu w każdej chwili. Jedna jest to zupełnie inny punkt widzenia niż ten zaprezentowany przez Marinovicha i  Slive. Addario pisze w sposób bardzo osobisty, porusza kwestie rodzinne, relacje z dziećmi, mężem, przyjaciółmi. Wdaje się w dywagacje na temat osobistych konsekwencji parania się fotografią wojenną, także z perspektywy kobiety. Panowie wydają się prezentować zupełnie inny światopogląd, nawet jeśli piszą, że wojna ich wykańcza, starają się pozować trochę na żołnierzy, trochę na awanturników, trochę na podróżników. Addario podchodzi do kwestii fotografii prasowej, zwłaszcza wojennej w zupełnie inny sposób. Co ciekawe, jako kobieta nie rzadko miała okazję fotografować świat kobiet, do którego mężczyźni nie są zapraszani, chociażby w krajach muzułmańskich. Jako aktywna, dynamiczna fotoreporterka, była obecna na Haiti, Iraku, Republice Konga, Nepalu, Pakistanie czy Afganistanie. Często skupia się na kwestiach humanitarnych i prawach kobiet. Jej autobiografia jest wartą uwagi ze względu na osobiste przemyślenia.

Opowieści z Polski

Najsłynniejszym polskim fotoreporterem wojennym był oczywiście Krzysztof Millerem, którego to zdjęcie znajduje się na tylnej okładce „Bang Bang Club”, bowiem był obecny w RPA. Obszerny wywiad z nim można znaleźć w „Korespondenci.pl”, książce poświęconej polskim korespondentom wojennym, nie tylko fotoreporterom. Zainteresowany postacią tego fotoreportera czytelnik może sięgnąć też po jego książkę, „13 wojen i jedna”, w której zebrał przejmujące opowieści z konfliktów na których był obecny. Miller dzieli się swoimi przemyśleniami, emocjami, doświadczeniami, które zebrał w trakcie długiej, fotograficznej kariery. Również on nie boi się mówić o osobistych kosztach takiej fotografii, stara się ją odczarować, pozbawić pewnej romantycznej otoczki, obecnej od czasów Roberta Capy. Poszukuje też osobistych pobudek, dla których robi się, to co robi, czyli zabiera aparat i wyrusza na kolejną wojnę.

Historia fotoreportażu jest barwna, lecz zawsze na pierwszy plan wysuwają się fotoreporterzy wojenni. Prawdopodobnie dlatego, że ciężko opowiedzieć tak przejmujące historie będąc fotografem zajmującym się fotografowaniem meczów. Nie oznacza to, że w ich życiu nie było interesujących momentów, ale jednak zawsze ci parający się fotografią wojenną wysuwają się na pierwszy plan. To maleńkie zestawienie nawet częściowo nie prezentuje wszystkich wartościowych książek, które można przeczytać. W ramach możliwości będę starał się przedstawić kolejne pozycje, bowiem, co by nie mówić i jak nie krytykować, żywoty fotografów wojennych bywają fascynujące.

 

Patronite Herbata i Obiektyw

Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw