Nauki humanistyczne

Nauki humanistyczne pozostają niedoceniane. Nie raz można przeczytać, jak bezwartościowe są tak w codziennym funkcjonowaniu jak na rynku pracy. Nie są nikomu potrzebne. Spróbóję dowieść, że osoby, które wygłaszają takie tezy, nie wiedzą o czym mówią, dlaczego warto studiować dyscypliny błędnie zaliczane do grona „humanistycznych”, nie szczędząc przy tym kilku słów krytyki głównym zainteresowanym.

Wywód nasz powinniśmy zacząć od krótkiego zdania na temat nauk jako takich. Szkoła i myślenie nasze cierpią z powodu tego archaicznego podziału na nauki humanistyczne i ścisłe, z czego rodzi się znaczące nieporozumienie. Socjologia chociażby, należy do grona nauk społecznych, te zaś należą do dumnego grona nauk empirycznych. Zatem od dawna zajmują upragnione miejsce obok nauk przyrodniczych, do których zalicza się chociażby biologia i fizyka. Obserwacja i eksperyment stosowane są przez jednych i drugich. Chcąc sprawdzić jak wpłynie na obywateli się dochód podstawowy musimy przeprowadzić eksperyment. Mimo wspólnych nazw metody stosowane w różnych naukach nie są identyczne. Myślę, że błąd myślowy wynika z pojęcia nauki jako takiej. Nauka nie jest jednorodna. Nie ma jednej nauki. Inną metodologię zastosować musi literaturoznawca, inną antropolog a jeszcze inną fizyk. Przyjąwszy, że nauka to najlepszy rodzaj wiedzy jakim dysponujemy, to różne są tej wiedzy rodzaje, bo dotyczące różnych spraw. Niestety jakoś to umyka nie tylko na poziomie popularnym, ale wieku przedstawicielom różnych nauk. Często też przedstawiciele nauk zwanych potocznie humanistycznymi postrzegają się jako nie-naukę. Słowem „nauka” określa się ich dyscypliny tylko po to, żeby nie było im smutno. W dalszej części tekstu posługuję się terminami „nauki ścisłe” czy „nauki humanistyczne”. Miejcie jednak na uwadze to, co już napisałem oraz to, co zaraz napiszę. Medycyna może być uznawana za naukę humanistyczną. Podział bowiem na nauki formalne i empiryczne dotyczy sposobu w jaki zbieramy wiedzę o świecie, przez co socjologia i fizyka stają się sobie bardzo bliskie. Określenie „humanistyczne” może mieć wiele znaczeń, w tym, o czym, w jakim celu tę widzę zbieramy. Tylko słowo „ścisłe” przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, ale będziemy go używać z racji pewnego przyzwyczajenia, dla jasności.

Jesteście humanistami

Tylko czemu? Co sprawia, że ktoś jest humanistą? Pała z matmy. Podział ten jest krzywdzący głównie dla „humanistów”. Nie są nimi, bo przejawiają jakieś specyficzne cechy, zainteresowanie literaturą, sztuką, człowiekiem, społeczeństwem a jedynie dlatego że są kiepscy z fizyki. I niestety jest w tym owo nieokreślone coś. Mamy system edukacji, który zakłada że jednostką wartościową jest tylko uczeń klasy mat-chem, natomiast pozostali to swoisty odpad, który nie jest szczególnie interesujący. Osoby które były kiepskie z matmy, chemii i fizyki nie były i nie są kierowane na inny tor, tylko skazywane na straty. Ów inny tor wcale nie oznacza odrzucenia matematyki na rzecz poezji. Co to, to nie. Można być przecież tylko dostatecznym uczniem z matmy. Istotą jest by owa dostateczność była rzeczywista a nie wystrzelana metodą prób i błędów na kolejnych poprawkach. Nie trzeba być dobrym we wszystkim. Młody umysł nie pałający miłością do matematyki, może w przyszłości jej potrzebować ale nie musi nią żyć. Choć sposób kształcenia owych ścisłowców często poezji pozbawiony sprawia, że również nie osiągają jakichś intelektualnych wyżyn. Równocześnie większość osób może być relatywnie dobra z owej matmy, ale tylko niewielka część uczniów operuje na takim poziomie abstrakcji, przez co nie potrafią tego do niczego odnieść. Tutaj niestety widzimy nie głupotę uczniów a całkowitą niekompetencję nauczycieli i kulenie systemu. Przykro mi, ale większość nauczycieli lepiej odnalazłaby się jako nadzorcy niewolników. Bat lepiej leży w ręce niż kreda i nie trzeba niczego tłumaczyć. Ci, którzy są wartościowymi uczniami, pójdą do klas o profilu ścisłym. Ci, którzy nie mają takiego zacięcia lub trafili na kolejnego pedagoga, trafią do klas humanistycznych i ogólnych, do których trafi też cała banda prawdziwych nieuków, którzy muszą jakoś zrealizować obowiązek szkolny choć woleli by się zająć dewastowaniem czegoś. Warto pokusić się o małe wtrącenie pod adresem belfrów. Uważają zgodnie, że nie ich zadaniem jest i wychowywanie dzieci i młodzieży szkolnej, gdyż to jest zdanie rodziców. Ich jedynym zadaniem jest egzekwowanie wiedzy. Cóż za absurd. Zwłaszcza dzieci z rodzin zwanych dysfunkcyjnymi albo patologicznymi powinny być przez rodziców wychowywane. Szkoła, nauczyciel, powinien być pierwszym, który poczyni stosowną obserwację i w razie czego skieruje takiego młodego człowieka w ręce lepszych specjalistów. Tyle tylko, że młodzież szkolna stanowi wyposażenie niewiele różniące się od krzeseł,  nawet mniej wartościowe, bowiem uczniów bezpłatnie szkoła wymienia co kilka lat, ale to temat na osobny tekst. W szkole, która ma wyrównywać szanse, już na początku następuje podział. Na tych których czeka świetlana przyszłość i na tych, którzy do niczego nie dojdą.

nauki humanistyczne

Powoduje to, że w chwili wyboru kierunku studiów mnóstwo osób myśli, że skoro nie nadają się do niczego pójdą na coś humanistycznego. Kierunki te pełnią również opcję ratunku, dla osób które muszą coś skończyć, pędzone rodzicielską lub społeczną presją ale nie wiedzą co zrobić z życiem. W następstwie czego student socjologii krzyczy „bić pedałów” a studenci filologii polskiej przyłączają się do zablokowania wykładu o płci kulturowej. Słysząc Andy Warhol robią tylko wielkie oczy i zastanawia się czy to jakiś modny DJ. Wynika to tego, że można nazywać się humanistą nie posiadając grama wiedzy i pomyślunku. Nie można, ale i tak wielu to robi przez co cierpią ci, którym naprawdę zależy. Jeśli skłamiesz, że jesteś mechanikiem albo robotykiem to twoja niewiedza wyjdzie bardzo szybko, jeśli powiesz że humanistą…no zyskujesz pewien margines swobody. Każdy będzie zakładał, że jesteś niedouczony ale jak będziesz siedział cicho to nie rozwiejesz od razu wszystkich wątpliwości.

Kilka słów krytyki

Zacznijmy od kilku słów krytyki. Nie traktuję poważnie osób, które zapytane co to jest DNS, twierdzą że drużyna koszykarska z Nowego Orleanu a specjalizacją ich są Nowe Media. Tak samo jak tych, którzy bez mrugnięcia okiem za definicję Internetu przyjmują ten sparafrazowany w jednym podręczniku cytat:

Cyberprzestrzeń. Mimowolna halucynacja doświadczana każdego dnia (…). Graficzny obraz danych, wyabstrahowanych z banków każdego komputera ludzkiej domeny. Niewyobrażalna złożoność. Linie światła sięgającego nie-przestrzeni umysłu, roje i konstelacje danych.

Poważnie. Po co tworzyć jakieś poronione pseudohumanistycznedefinicje Internetu jako takiego na potrzeby chociażby socjologii, skoro nikomu to nie pomaga a jedynie ośmiesza całą dziedzinę? Zgoda, z punktu widzenia socjologii Internet jest czymś innym niż z punktu widzenia programisty, ale po co definiować go na nowo? Dlatego jak najbardziej zgadzam się: nikt nie potrzebuje, pseudohumanistów, którzy bełkoczą niczym stereotypowy postmodernista o rzeczach, których nie rozumieją. Niestety dla wielu studentów – tym można jeszcze wybaczyć – ale też wykładowców, wiedza z zakresu niektórych dyscyplin, które nazwalibyśmy ścisłymi, jest jak góra lodowa. Coś tam widać, ale zgłębić tego nie chcą. Oni tworzą te definicje, bo tych konkurencyjnych po prostu nie rozumieją i nie chcą zrozumieć. Czasem dochodzi wykorzystywanie, powiedzmy, ścisłej terminologii w sposób zupełnie dowolny, co lata temu zirytowało pana Alana Sokala. W wyniku tych zabiegów mamy nadprodukcję terminologii, która już dawno straciła kontakt ze światem i tłumaczy samą siebie w coraz to nowy sposób. Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że jest to próba odcięcia się od świata przy pomocy niezrozumiałego żargonu równocześnie próbując dokonywać pewnych odkryć na nowo.

Aby zachować poprawność „postmodernizm” sam w sobie nie niczym złym. Żart ten odnosi się do będącej przez chwilę w głównym nurcie nadprodukcji tekstów bezsensownie skomplikowanych. Foucault, Barthes, Baudrillard, Bauman to właśnie postmoderniści. Nawet kochany w Internecie Karl Popper może być do ich grona zaliczany. Nawet jeśli nie, to miał duży wpływ na postmodernistyczne sposoby myślenia. Postmodernizm ma pewne ogólne ramy, ale nie jest doskonale spójny. I tak będący postmodernistą Bauman jest krytykiem otaczającej nas rzeczywistości, która w jego ujęciu stała się zbyt płynna. Jednostka jest niepewna swego miejsca w świecie, tego kim jest, co ma robić będąc ciągle niepewną jutra. Lubiany przeze mnie Baudrillard postulował utratę znaczenia przez nic innego jak znaki. Symulakryczność to przedkładanie znaku nad to co reprezentuje. Postmodernizm nie jest zły sam w sobie.

Kryzys nauk

Niestety, nauki potocznie nazywane w Polsce humanistycznymi przezywają pewien kryzys, tak u nas jak i na świecie. Żyjemy w erze gdy matematycy i fizycy próbują przybliżyć nam rzeczy niezwykle odległe, a filozofowie i socjologowie niepotrzebnie komplikują rzeczy bardzo bliskie. Nie potrafię powiedzieć z czego to wynika. Być może właśnie z tego, że fizyka owiana jest pewnym nimbem tajemnicy, przez co człek objaśniający ją przystępnymi słowy jawi się bez mała niczym mistyk, odkrywający przez prostaczkami tajemnice spraw niebiańskich. I chyba niewiele się pomylę, biorąc pod uwagę jak bardzo myślenie o nauce przypomina myślenie religijne. Tymczasem nasz socjolog czy antropolog, mówi o rzeczach powszechnie obserwowalnych i nie urasta w oczach publiki do wymarzonej rangi. Sacrum i profanum. Dodatkowo często prezentuje wyjaśnienia, które nie w smak są słuchaczom, zatem lepiej nie ułatwiać słuchania. Komplikują zatem język do tego stopnia, że sami nawzajem tego nie rozumieją. Najpoważniejszym zaś zarzutem z mojej strony, będzie chorobliwa konkurencja z naukami zwanymi ścisłymi albo próba wprowadzenia chociażby socjologii do grona tychże za wszelką cenę. Najczęściej sprowadza się do matematyzacji antropologii czy socjologii, czyli całkowitego oparcia refleksji o narzędzia statystyczne. Wartym odnotowania jest, iż w różnych kręgach, omawiany kryzys będzie miał trochę inne lub dodatkowe podłoże. Odkrycie grafenu i wprowadzenie procesorów opartych o tę nową formę węgla przynieść może rozwój technologiczny, dochód, sławę. Ostatnio mało który socjolog czy antropolog, może pochwalić się odkryciem, które tak mocno wryje się w świadomość społeczeństwa. Sytuacja jest trochę dziwna trzeba przyznać, bowiem był czas gdy antropologia była niesłychanie modną i wpływową dziedziną, mającą niemały wpływ na sposób myślenia społeczeństwa. Przykładami niech będą Malinowski czy Mead. O ile wprowadzanie nowych narzędzi jest jak najbardziej godne pochwały, bo zwiększa możliwości o tyle próba nobilitacji przez zamianę w jakąś siostrzaną wobec statystyki naukę mija się całkowicie z celem socjologii czy antropologii. Jeszcze gorzej, gdy wykładowca chce tylko ściśle brzmieć. Później tłumaczysz doktorowi od nowych mediów co to jest ten nieszczęsny DNS, bo on nigdy o czymś takim nie słyszał albo nagle w 2012 okazuje się, że Internet jest siecią bo pan Manuel Castells poczynił stosowne obserwacje.

Gorzej sprawa ma się już tylko z rynkiem pracy. Chorobliwa konkurencja, uzasadnianie istnienia kierunków studiów takich jak historia sztuki przez pryzmat ich rynkowej użyteczności mija się z celem. Nie powinno się w ogóle wdawać w tego typu dyskusje, bowiem nie wszystkie kierunki pokrywają się z konkretnymi zawodami, stanowiskami oferowanymi czy pożądanymi na rynku. Nikt nie analizuje w ten sposób jazdy na nartach a uniwersytety nie mają obowiązku przynosić dochodu. I chyba to wystarczy by zakończyć ten akapit.

Czym jest humanizm?

Można spotkać głosy, że humanista to osoba wszechstronnie wykształcona. Taki Omnibus, który jak z rękawa sypie wiedzą z zakresu fizyki, chemii, psychologii, socjologii, matematyki a najlepiej jeszcze architektury.  Tak, tylko czy to czyni humanistą? Nie. Jeśli tylko się „wyuczysz” to zdecydowanie za mało by się tak tytułować. Wolontariusz w schronisku dla bezdomnych czy osoba parująca z osobami zmagającymi się z uzależnieniami, nawet bez wyższego wykształcenia wykazuje większą postawę humanistyczną niż zamknięta w gabinecie cielesna encyklopedia. Jeśli zaś chcesz wejść na poziom wyżej niezbędna będzie zdolność samodzielnego myślenia. Nic ci po tym, że wykujesz kilka interpretacji, których i tak nie rozumiesz i nijak nie potrafisz do niczego dopasować. Musisz też wyznawać pewne wartości a co więcej wprowadzać je w życie.

Sam humanizm, zaś ma wiele imion i definicji. Można określić go jako:

  • logiczne myślenie
  • dbanie o godność człowieka
  • rozwój człowieka w środowisku społecznym i naturalnym
  • odpowiedzialność człowieka, jako gatunku za świat
  • pragnienie poznania
  • człowiek stanowi centrum uwagi, w poszukiwaniu prawdy i moralności
  • dodam, że iż dba również o rozówj człowieka jak kompleksowej istoty ludzkiej

Ta szkolna wyliczanka, oddaje ogólny sens humanizmu jako postawy, światopoglądu. Żeby być jego przedstawicielem, trzeba czegoś więcej niż 5 z języka polskiego albo najlepszej nawet zdolności rachowania. Na nic się to nie zda, jeśli nie przejawiasz postawy antropocentrycznej. Tymczasem, naszych szkolnych humanistów postrzega się jako takie automaciki do recytowania Mickiewicza i jego oficjalnych interpretacji, wykucia na pamięć sinusoidy epok i pisania ładnych wypracowań według odgórnych zaleceń.

W sumie matematyka też jest niezmienna sama w sobie. Żeby jednak dokonać przełomu, potrzeba czegoś więcej niż umiejętność rachowania. Czasem wybitne odkrycia w fizyce, dokonywane były przez fantastów, których wyobraźnia sięgała w bezkres kosmosu, natomiast rachunkami zajmowali się po prostu asystenci. Nie znaczy, że sami nie potrafili. Po prostu nawet jeśli jesteś wybitnym rachmistrzem, to poruszasz się tylko w ramach cudzych odkryć. Sam ich nie dokonujesz, choć bez wątpienia na rynku pracy będzie ci – teoretycznie – stokroć łatwiej. Równocześnie istnieje tylko jedna nauka, którą można nazwać ścisłą, matematyka. Fizyka, biologia, chemia, nie są naukami ścisłymi. Właściwie matematyka należy do nauk formalnych, gdzie możemy pokusić się o sporą pewność twierdzeń. Podział nauk na humanistyczne i ścisłe jest archaicznym uproszczeniem, które powinno zostać tam gdzie jego miejsce. Na kartach podręczników historii nauki. Dowodzi to, że wszyscy ścisłowcy, tak się tą nauką interesują jak często zobaczą na FB jakiś popularnonaukowy post.

Tutaj pojawia się kolejny dowód na ignorancję, niektórych publicystów czy komentujących. Zadajmy sobie pytanie, jakie procent absolwentów matematyki dokonał jakiegoś odkrycia w tej dziedzinie? Chociażby minimalnego. Przyznam, że nie mam żadnego wiarygodnego źródła ale zakładam, że mniej niż 0,1%. W dziedzinie chemii, biologii, fizyki też nie jest lepiej. Zatem nie rozumiem, dlaczego od humanistów w każdej dyskusji domaga się nowych odkryć, badań, przełomów. Tak jakby każdy dwudziestopięcioletni absolwent jednego z wymienionych (nie)ścisłych kierunków od razu dokonywał przemiany metalu w złoto. Studia z zakresu tak zwanych humanistycznych, nie muszą rodzić odkrywców. Taka ich natura.

 

nauki humanistyczne

Jestem humanistą, bo…

  • interesuję się kulturą
  • historią
  • społeczeństwem
  • a przede wszystkim człowiekiem i jego relacją ze Światem
  • jego dobrobytem i rozwojem

Pierwszy krok do zmiany wizerunku to zmiana sposobu mówienia o sobie. Język korzyści. Kim jestem, co potrafię, co mogę zaoferować. Trzeba oduczyć się tej jakże szkodliwej formułki „zostałeś humanistą bo nie miałeś tumanie wyboru”. O ile można zbadać jak korzystamy z mediów, tak mało który programista zastanawia się nad relacją użytkownika z mediami? Tak, tak, user experience, ale ta dziedzina próbuje dopasować interfejs do potrzeb użytkownika na podstawie badań takich jak chociażby eye tracking. Wpływ na użytkownika, zmiana stylu, sposobu życia, komfort życia wynikający są domeną refleksji społecznej. Jestem humanistą bo interesuje mnie jak technologia zmienia moje życie, zarówno w sposób pozytywny jak i negatywny nad czym przedstawiciele nauk ścisłych nigdy nie zastanawiają, dostrzegając tylko pozytywy. Wszystkie teksty o wpływie obrazu na oglądającego, wykluczeniu wizualnym, rzeczywistości, to nie domena  optyków. Nie postrzegajmy jednak humanizmu jedynie jako pesymistycznego kontrapunktu. W takim ujęciu służy on bowiem bardziej poszukiwaniu rozwiązań na owe bolączki.

Myślenie krytyczne

99% forumowych trolli w chwili gdy piszę te słowa, będzie Was przekonywać, że humanistyka czy jakikolwiek studia inne niż potrzebne na rynku, są zbędne. Względnie, że rynek się przesycił. Po pierwsze jest to źle pojęty utylitaryzm, w myśl którego macie ograniczyć swoje myślenie do bycia potrzebnym. Celem każdego młodego człowieka jest zaspokojenie zapotrzebowania na zasoby ludzkie. Toż to totalna dehumanizacja. Nie jesteście ludźmi, pracownikami. Jesteście zasobem, który trzeba pozyskiwać i niedobrze, gdy podaż przekracza popyt?  Niestety, relatywnie tanim zasobem odnawialnym więc wasza wartość jest minimalna.

Studia z zakresu nauk zwanych brzydko humanistycznymi pozwolą Wam, jeśli się przyłożycie, krytycznie spojrzeć na świat. Nie pozwolicie sobą manipulować z taką łatwością. Jeśli się postaracie i nie spędzicie wszystkich wykładów z nosem w telefonie to otrzymacie wiedzę i narzędzia pozwalające inaczej spojrzeć na społeczeństwo, kulturę, człowieka. Niesamowitym jest słuchanie absolwentów kierunków ścisłych, próbujących analizować społeczeństwo czy literaturę na chłopski rozum. Wyobraźcie sobie świat, w którym zatracona zostaje zdolność interpretacji tekstów literackich, krytycznego oglądu kultury, procesów politycznych, społecznych. Zanik filozofii, która faktycznie trafia czasem do kategorii humanities, także nie wyjdzie nam na dobre. Większość refleksji z zakresu fotografii, chociażby relacje fotografii z rzeczywistością, to namysł natury filozoficznej. Najlepsza wiedza o halogenkach srebra czy matrycach światłoczułe na nic się bez tego nie zda.

W zestawie, jeśli wybierzecie powiedzmy socjologie, dostaniecie też sporą wiedzę metodologiczną, pozwalającą Wam nawet jeśli nie prowadzić badania to czytać publikacje i wyciągać wnioski. Oczywiście, jeśli się przyłożycie, to badanie zaprojektujecie i przeprowadzicie. Zobaczycie, że ludzie oskarżający innych o brak własnego zdania, sam go nie mają zaledwie identyfikując się z grupą, której kibicują. Do wielu rzeczy zaczniecie podchodzić z rezerwą, zamiast reagować emocjonalnie jak wasi koledzy i koleżanki. Zdecydowanie ciężej będzie Was omamić chociażby politykom czy marketingowcom. Tutaj należy się zatrzymać. Staniecie się gorszymi konsumentami, przez co będzie solą w oku ludzi, którzy pragną posłusznych, bezkrytycznych maszyn do pracy i konsumpcji. Programista ma się nie zastanawiać nad wpływem jego dzieł na społeczeństwo. Ma je bezkrytycznie tworzyć a następnie wydawać zarobione pieniądze na najniższej jakości przyjemności.

Humanistyka to przede wszystkim chęć zrozumienia, zdanie sobie sprawy, że nie wszystko jest tak oczywiste jak się pozornie wydaje. Czasem zaś wprost przeciwnie. Jest to także umiejętność zadawania pytań. Krytyka, myślenie krytyczne nie oznacza tylko negacji czy krytykanctwa a zdolność analizy otaczających zjawisk, ich tłumaczenia i poszukiwania źródeł. Dlaczego stało się tak a nie inaczej? Dlaczego ci ludzie tak się zachowują? Co nimi kierowało? Jest to nieoceniona umiejętność, która jest solą w oku masy polityków, publicystów, którzy woleliby abyście przyjmowali ich wywody niczym dogmaty.

Humanista na rynku pracy

Jeśli natomiast zależy Wam, na jakimś rynkowym uzasadnieniu, to mają one swoje zastosowanie. Zważmy, iż nauki zwane potocznie humanistycznymi często należą do grona nauk empirycznych. Tym samym wychodząc z uczelni wyposażeni są także w widzę, pozwalającą na stworzenie porządnej ankiety, przeprowadzenie wywiadu. Zaznajomieni są z metodami ilościowymi i jakościowymi. Fakt, zachłysnęliśmy się technologią, inżynierią ale ktoś musi umieć negocjować kontrakty, zarządzać personelem, szukać grup docelowych, obserwować zmieniające się mody i trendy. Programiści tego przeważnie nie potrafią i wydaje im się, że albo wszyscy potrzebują tego co robią bardziej niż chleba albo nie widzą w tym potencjału. Pomnijmy dzieje HP. Nie, nie Harrego Pottera, ale Helweta i Packarda. Mieli w przysłowiowym garażu pomysły na zmianę świata. Nie zmienili. Czemu? Bo nie dostrzegali potencjału swoich wynalazków. Ktoś wiedział jak oddziaływać na konsumentów, by wykreować ich potrzeby. Znaczna część rozwiązań jest właśnie odpowiedzią na potrzeby. Tylko trzeba je zdiagnozować. Stworzyć zaś zapotrzebowanie…wyższa szkoła jazdy. Ludzie często chętniej kupują „idee” a nie ciągi cyfr. Chyba wpadam w marketing.

Rób co lubisz

nauki humanistyczne

Jeśli naprawdę pasjonuje cię tak zwana „humanistyka” – idź i studiuj. Bo czemu nie? Na 9999% na forach przeczytasz, że skończysz w fastfoodzie, podając ludziom mniej frytek. Pamiętajcie jednak, że są osoby które będąc w czymś dobre, robią to, zamiast siedzieć godzinami na forach atakując wszystkich na około. Ci, którzy naprawdę odnoszą sukcesy, rzadko całymi godzinami komentują demotywatory czy inne bzdury. Zastanówcie się zatem kto Wam serwuje te obrazki i jakim cudem znajduje czas na wyżywanie się na innych? Podoba mi się też wizja, że rynek, zwłaszcza polski wchłonąłby taką ilość programistów, geoinżynierów, metalurgów i robotyków.

Jasne, są takie sytuacje gdy trafisz na całą grupę ludzi, którzy poszli na studia bo wydaje im się, że potrzebują tego papieru. Albo gdzie indziej się nie dostali, to wybrali coś łatwego. Teoretycznie. Jednak w znacznej części przypadków, nie lądują oni na zasiłkach. Jakąś pracę zawsze mają. Tym samym znaczna część komentarzy jest pisana dla samego faktu atakowania ludzi, którzy mają lepszą pracę niż piszący ów komentarz. Nawet jeśli ta lepsza praca to fast food. Samo też ukończenie studiów chociażby z minimalną uwagą i zaangażowaniem jest jakimś plusem na przyszłość.

Serio, nie uwierzę też, że te brednie pod tymi wszystkimi postami wypisują ludzie, którzy pracują w Polskiej Agencji Kosmicznej albo jacyś fizycy kwantowi, choć ci też nie są zbyt bystrzy. Z nieznanych dla mnie przyczyn wśród absolwentów takich kierunków jak fizyka, biologia, nawet informatyka i matematyka mają najwięcej jest osób o poglądach bardzo konserwatywnych. Równocześnie, na co komu robotyk, który dotknięty jest jakąś formą analfabetyzmu. Wprawdzie ze swą dziedziną radzi sobie doskonale, zarabia nieźle ale przerasta go interpretacja prostego filmu czy powieści. Spotkałem się natomiast z filozofem, który zajmował się marketingiem. Może wolałby zastanawiać się nad czymś bardziej złożonym, ale kreowanie marki, filozofii marki, okazało się niezłym zajęciem. I nieźle brzmi. Zajmował się też copywritingiem i kilkoma innymi rzeczami, którymi ciężko parać się z pustą głową. Bezrobotny nie był.

Zadaniem Waszym

Musimy sobie teraz, na zakończenie powiedzieć coś patetycznego, wzniosłego, uduchowionego (dobra, przestaję, przestaję, przepraszam). Zadaniem Humanisty, jest dbać o godność człowieka w otaczającym świecie. Zadanie to, nie może zostać powierzone rachmistrzowi – kalkulatorowi ani fizykowi zapatrzonemu w czarne dziury i oderwanemu od świata który go otacza. Możesz pracować jako agent ubezpieczeniowy, ale jeśli przyjmujesz rolę Humanisty, to zadaniem twoim jest krytyczna analiza zachodzących zjawisk, tak politycznych jak społecznych. Zagadnienia takie jak wolność, nie dają się ująć w tabele.

Żeby było sprawiedliwie, sam dostałem nie jedną pałę z matmy. Sam też w czasach szkolnych uległem temu idiotycznemu mitowi. Wziąwszy sobie do serca jedno z przykazań Musashi Miyamoto – niczego nie żałuj – postanowiłem, się poprawić. Nie było to spektakularne ale zawsze. Ostatnio w rekrutacjach, na trenerów, marketingowców, bla bla bla, pada jedno pytanie: czy posiadasz wykształcenie kierunkowe: socjologia, marketing, dziennikarstwo, pedagogika. W sumie wszystko jest kwestią wizerunku. Jeśli masz wiedzę i umiesz ją sprzedać – dasz radę.

Patronite

Jeśli tekst przypadł Wam do gustu i chcielibyście mi pomóc stworzyć kolejne – zajrzyjcie na mój profil na Patronite. Sztuka i socjologia bez małego wsparcia „same się nie robią” 😉