socjologia

Socjologia i fotografia

Socjologia to taka bezużyteczna nauka, która powstała w XIX wieku jako przejaw burżuazyjnych zapędów bandy znudzonych teoretyków. Dziękuję. Fotografia zaś, to najcudowniejszy wynalazek ludzkości zaraz po bimb…herbacie. Jakimś cudem obie te dyscypliny weszły w mariaż mniej więcej w czasach swego powstania. Jako, że obie dostępne były tylko dobrze sytuowanym, obiektem stali się biedniejsi. W sumie trwa to dziś. Nie każdy ówczesny fotograf zaznajomiony był z tajnikami nowej nauki, ale czasem pewne rzeczy wychodzą po prostu przez przypadek.

Socjologia

Jednym z ukończonych przeze mnie kierunków był ten, który zwiastuje długą i owocną karierę pod Złotymi Łukami. Absolwenci tego kierunku przegrywają też z włoskim plackiem, gdyż jak wiadomo ten w przeciwieństwie do nich jest w stanie wyżywić rodzinę. Sam kierunek nie jest zły, o czym już kiedyś pisałem, przy okazji zastanawiania się czy nadal potrzebujemy nauk humanistycznych. I jak się okazuje, są one co najmniej niezbędne. Powiem szczerze, że nigdy nie usłyszałem aby socjologia była bezużyteczna od kogoś użytecznego. Moja negatywna opinia na temat tej dyscypliny, powstała na podstawie wynurzeń osób, które nie miały zielonego pojęcia o czym mówią. Bezrefleksyjnie przepisywały jedynie teksty z popularnych portali o niczym. Socjologowie borykają się jednak z kilkoma problemami, które skutecznie utrudniają zdobycie funduszy na rozwój wydziałów i badań a które to problemy sami stworzyli. Gdybym miał wymienić najważniejsze problemy, to byłaby to zazdrość o nauki ścisłe i kiepski PR.

Celem socjologów stało się włącznie socjologii do grona nauk ścisłych. Gdy celem nauki, staje się ona sama w sobie zwłaszcza w przypadku nauki społecznej, to dzieje się coś dziwnego. Doszło nawet do tego, że aby dodać sobie splendoru, zaczęto pisać językiem tak zawiłym, że jego zrozumienie zniechęca wiele osób. Fizyka sama w sobie jawi się jako trudna i wymagająca intelektualnie. Tymczasem gdy trzeba, to zagadnienia z zakresu fizyki tłumaczy się z użyciem baloników i piłeczek.

Drugi zaś problem to PR i marketing. Nauka społeczna nie chce wyjść do ludzi. Zamyka się w akademickich murach i tworzy kolejne teksty przechowywane gdzieś z dala od ciekawskich oczu. Kiepsko też przedstawiane są perspektywy zawodowe studenta takiego kierunku, w wyniku czego część składa tam papiery z pewnym poczuciem nieudacznictwa w życiu. Nie chcieli mnie gdzie indziej, to pójdę tam. Koledzy z roku sprawiali, że miało się ochotę rzucić wszystko i wyruszyć w Bieszczady.

Homofob na socjologii to jak Serena Butler na robotyce*.

Renesans socjologii jest jak najbardziej możliwy, ale potrzebne będzie stopniowe zmienianie myślenia, wykazywanie jej użyteczności, otwarcie się na czytelników, próba dotarcia do nich z łatwymi, przystępnymi tekstami, które będą przekładały teorie na ich codzienne życie, dawały poczucie uczestnictwa. Trzeba zerwać z wizerunkiem socjologa jako człowieka od sondaży i przeprowadzania badań ankietowych. Jest to jak najbardziej możliwe, co mam nadzieję częściowo zobaczycie czytając ten blog, na którym fotografia  i towarzyszące jej zjawiska zostaną poddane analizie właśnie socjologizowanej.

Gdybym miał szukać rynkowych powodów studiowania socjologii, to wymieniłbym klapę marki samochodów, linii lotniczych. Otóż marketingowcy częściowo tylko badają swoje grupy docelowe co do preferencji. Ich analiza nie jest tak pogłębiona jak socjologiczna. Przez to nie jeden przejechał się na niezrozumieniu pokolenia jakim są millenialsi. Cóż, okazało się że takim samym jak każe inne, co nawet ja zauważyłem, ale przez błędne wyobrażenia i stereotypy popełniono sporo błędów. Od zarządzania aż po inwestycje.  Choć mam w stosunku do socjologii także inne, szczytniejsze, dumniejsze oczekiwania to możecie potraktować ją jak coś do sprzedania. Czasem potrzeby rodzą się same, czasem trzeba je stworzyć albo uświadomić.

Ramię w ramię

Zacznijmy jednak od czegoś innego, mianowicie wspólnej historii socjologii i fotografii. Człowiek interesował swoim środowiskiem od zawsze. Początkowo rozważania o bycie, który określimy mianem społeczeństwa, prowadzone były w ramach filozofii. Sofiści, Platon, Arystoteles czy żyjący w dalekich Chinach Konfucjusz, snuli myśli na temat organizacji, społecznej natury człowieka. Socjologia, jako dziedzina nauki zaczęła się kształtować dopiero w XIX wieku. Na potrzeby tego tekstu, przyjmuję, że współczesna socjologia, wywodzi się z myśli Augusta Comte’a. To on miał stworzyć formalne podwaliny nauki o społeczeństwie, uczynić ją królową nauk a także nazwać, choć podobno terminu sociologie po raz pierwszy użył  Emmanuel Joseph Sieyès w 1780 roku. Comte jest również twórcą nurtu filozoficznego jakim był pozytywizm. Zakładał, że jedyną pewną wiedzą jest wiedza naukowa. By była pewna potrzebne są na to dowody, zdobyte dzięki metodzie naukowej. Należy jednak odróżnić pozytywizm warszawski, którego przedstawicielami byli Świętochowski czy Prus od tego, zapoczątkowanego przez Comte’a. Co ciekawe, najbardziej pozytywistyczna powieść epoki, „Lalka”, została mocno skrytykowana przez czołowego teoretyka i ideologa, czyli właśnie Świętochowskiego. Polski pozytywizm zakładał między innymi pracę organiczną, natomiast francuski skupienie się na właściwej metodologii. Stąd też istnieją pewne różnice, dla których fotografowie tego okresu, kierowali swe obiektywy w stronę najuboższych warstw społeczeństwa.

Właściwie w tamtym okresie społeczeństwo zaczyna w ogóle istnieć. Że nie istniało wcześniej? Nie było go? Społeczeństwo jest niedefiniowalne tak samo jak kultura. Choć stanowi podstawowy termin stosowany w naukach społecznych, jest trochę sztuczny, niejednoznaczny. Do pewnego stopnia, można przyznać Margaret Thatcher rację, bowiem byt jakim jest społeczeństwo nie istnieje a przynajmniej nie w potocznym rozumieniu. Najlepiej mówić o grupach lub społecznościach, które mogą być ze sobą zantagonizowane. Społeczeństwo jest zatem bardziej „procesem” lub „zjawiskiem”, niż bytem zrzeszającym jednostki na określonym terytorium. Stąd też termin ten trzeba traktować z pewnym dystansem. Wracając do przerwanego wątku, mówi się wprawdzie o społeczeństwie klasowym, ale istotnym elementem jest wspólna tożsamość, przez co ciężko wrzucić do jednego wora chłopa i pana. Należeli oni do dwóch rożnych społeczności, chłopskiej i szlacheckiej, które wewnętrznie mogły być równie podzielone.

Jedne klasy zaczynają zwracać baczniejszą uwagę na drugie. Rodzą się nowe rodzaje świadomości, takie jak społeczna czy klasowa. Zachodzi potrzeba analizy tych zjawisk, ale musi to być wiedza pewna, rzetelna. Zachodzi potrzeba powołania nowej nauki, która dała by odpowiedzi i rozwiązania. Mniej więcej w tym samym okresie zaczyna się rodzić fotografia. Okrzyknięta idealnym, bezstronnym, obiektywnym medium, stała się niejako sama w sobie „metodą naukową”, choć dziś,  brzmi to nieco dziwnie. Dużo później rozważaniom czy jest to w ogóle możliwe, oddał się Alfred Ligocki w swym dziele „Czy istnieje fotografia socjologiczna”, lecz analiza jest zdecydowanie spóźniona, bowiem wątpliwości zaczynają się już w trakcie Wielkiej Wojny, czyli w 1917 roku. Niemniej fotografia stała się ważnym elementem prowadzenia badań, chętnie stosowanym przez etnografów, później antropologów i socjologów. Z jednej strony stała się modą, gdyż odpowiednio zamożni nabrali zwyczaju fotografowania się, z drugiej wyłonił się nurt fotografii społecznej lub socjalnej, mającej na celu zobrazowanie życia najniższych warstw społecznych, uboższych grup ludności, niedoli społeczności robotniczej, celem włączenia ich do większej grupy, zwanej społeczeństwem.

Często zapędy te miały w sobie wyraźne nuty dominacji, bowiem zarówno pierwsi socjologowie jak i fotografowie, wykonywali swe zadania z perspektywy dominującej. Nie oznacza to, że ubożsi nie zyskali z czasem dostępu do aparatów fotograficznych, ale ich prace albo nie przetrwały, albo nie przebiły do uwagi wyższych kręgów społecznych. Łatwo się krytykuje ówczesne postawy, ale stały się one podwaliną dzisiejszych teorii krytycznych. Gdyby nie tamte działania, nawet prowadzone z pozycji dominującej, pozycji władzy, być może wszystkie akademickie rozprawy, które są tak chętnie cytowane, by nie powstały. Stąd też nawet patrzenie z góry, perspektywa kolonizatora czy wręcz pewne uprzedmiotowienie, można częściowo wybaczyć, zważywszy na pionierskie zainteresowania. Trzeba pogodzić się z faktem, iż zawsze jest jakiś „przedmiot” badania czy analizy, nawet jeśli jest to człowiek czy grupa społeczna i nie sposób całkowicie odejść od tej perspektywy, nawet badaczowi o skrajnie humanistycznej postawe. Wszystkie krytyczne teorie, które dziś powołuje się w ramach krytyki dawanych praktyk, nie powstałby gdyby nie pewna doza wrażliwości. Ciężko mieć tylko pretensje do ludzi, że wychowani w pewnych, określonych warunkach nie dokonali w ciągu jednego pokolenia kopernikańskiego przewrotu w myśleniu.

Zadania socjologii

Ciężki temat, bowiem każdy jeden teoretyk ma swoją definicję samej socjologii i jej zadań. Wykładowcy wręcz czerwienieją gdy słyszą iż jest to „nauka o społeczeństwie”. Głównie z powodu opisanego w powyższej części tekstu problemu z definicją. Nauka której przedstawiciele do dziś nie ustalili czym się zajmują może wydawać się wątpliwej jakości, ale tylko pozornie. Mnóstwo zjawisk które obserwujcie każdego można wyjaśnić dzięki socjologii, która nie jest tylko sztuką tworzenia ankiet. Może interesuje Was kryzys zaufania wobec współczesnej nauki i medycyny? Skąd się biorą płaskoziemcy, antyszczepionkowcy, wyznawcy teorii spiskowych? Może w ogóle nie istnieją? Są chochołem stworzonym na potrzeby publicystów? Czy modelki plus size są powodem rosnącej fali otyłości? Skoro zaś przy tym jesteśmy, może chcielibyście wiedzieć, dlaczego w krajach takich jak Polska, bardziej narażone na otyłość są osoby z klasy średniej w przeciwieństwie do USA gdzie największe spożycie fastfoodów przypada na najbiedniejszych? Czy millenialsi naprawdę są leniwą bandą roszczeniowych maminsynków? Dlaczego fotografujemy to, co fotografujemy i dlaczego tak a nie inaczej? Brzmi jak pytanie do historyka sztuki a nie socjologa, ale fotografia, jej masowość, fonemem to zjawisko społeczne a tym samym podlega zainteresowaniom socjologii. Czemu jedne tematy są akceptowalne społecznie a inne nie? Często okazuje się, że ludzie wierzą w coś albo robią coś nie dlatego że są głupi a dlatego, że miały wpływ na nich pewne czynniki. Jasne, to nie stanowi rozgrzeszenia, bo naprawdę istnieją ludzie, którzy z własnej woli doprowadzają się do stanu, że kupią Teslę z instalacją LPG. Zachowanie wielu grup, można wyjaśnić, zrozumieć a przez to spróbować je zmienić. Jest to o tyle trudne, że trzeba wystrzegać się socjotechniki albo inżynierii społecznej czyli manipulowania ludźmi, nakłamania ich do pewnych zachowań, wykorzystywania ich lęków i uprzedzeń.

Lepsze zrozumienie albo próba zrozumienia otaczającego świata pozwala łatwiej w nim funkcjonować. Socjolog nie jest biernym obserwatorem, który stara się obiektywnie ukazać rzeczywistość nie ingerując w nią. Stara się dokonać diagnozy, postawić właściwe pytania, które dadzą zadowalające odpowiedzi bowiem tylko na ich podstawie można przystąpić do rozwiązywania jakichkolwiek problemów. Nie dostarcza on jedynie danych i na tym jego praca się kończy. Jak dowiecie się z kolejnych tekstów, może podjąć realne starania rozwiązania problemu. Socjologia to pogłębiona refleksja na zjawiskami zachodzącymi w abstrakcyjnym bycie jakim jest społeczeństwo. Na poły filozoficzna, wymagająca tak samo intuicji jak dobrze skonstruowanych narzędzi badawczych. Czasem zaś bardziej zmysłu obserwacji, by pokazać to, co niewidoczne. Przypomina tym dobrą fotografię.

Patronite

Jeśli tekst przypadł Wam do gustu i chcielibyście mi pomóc stworzyć kolejne – zajrzyjcie na mój profil na Patronite. Sztuka i socjologia bez małego wsparcia „same się nie robią” 😉