Fotografia aktu

Fotografia aktu

Fotografia aktu, to jakoby najtrudniejsza, najbardziej wymagająca dziedzina. Takież teksty można przeczytać w wielu podręcznikach. Czy akt naprawdę stanowi koronę, zwieńczenie fotograficznej twórczości czy też jest to jeszcze jedna dziedzina fotografii, taka sama jak każda inna?

Możliwe, iż rację miał pewien fotograf, którego fragment rozmowy zasłyszałem w trakcie projekcji filmu o Sebastião Salgado, „Sól ziemi”. Ten kto się wstydzi i nie ma pomysłu na fotografię, zajmuje się pejzażem. Ten zaś, kto się nie wstydzi i również nie ma pomysłu, zajmuje się aktem.

Fotografia aktu

Lubię fotografować nagie kobiety. I tyle. Przyznacie, że nie brzmi to najlepiej. Przynajmniej w sytuacji, w której nie mówi tego znany i uznany na całym świecie artysta, którego poznacie w dalszej części tekstu. W każdym innym przypadku, ponownie wyłączając kilku wybitnych fotografów, do bardzo prostych w odbiorze zdjęć dorabiana jest sążnista ideologia.

Poczucie bycia kantowanym zaczyna się gdy nachalna erotyka jest wciskana jako niebanalne studium ciała. Studium ciała. Ciężko powiedzieć co to w ogóle jest. Moim zdaniem 90% aktów jakie mamy na rynku to najzwyklejsza erotyka, której autorzy nie chcą przyznać, że to erotyka, próbując dokonywać podziału na erotyzm i erotykę. Być może właśnie dlatego tak cenię Arakiego. On mówi wprost, że chodzi o seks. Nie próbuje niczego wmawiać, oszukiwać, kantować. Ta dziedzina sztuki nie stanowi najtrudniejszej formy wyrazu fotograficznego ze względu na trudności warsztatowe a obyczajowe i kulturowe. Pomimo tego, że obraz jest jasny i czytelny – erotyczny – to jakoś nadal przez gardło nie przechodzą nam słowa takie jak seks, erotyka. Gdy czasem czytam wypowiedzi dorosłych ludzi, fotografów, obcujących z człowiekiem, to zastanawiam się czy mam przed sobą aspirujących do roli artysty czy uczniaków z podstawówki, którzy właśnie z rumieńcem wyszli z lekcji biologii o rozmnażaniu.

Akt w fotografii nie ma środka. Otóż są albo nawet kunsztowne, estetyczne ale epatujące nachalną erotyką fotki i Wielkie Zdjęcia Wielkich Mistrzów. Soft porn albo Wielka Szuka. Nie ma nic pomiędzy a żeby było złośliwiej, wprawny twórca może bezczelnie posługiwać się pornografią. I tak, ja również należę do tej pierwszej kategorii fotografów, którzy nie potrafią przeskoczyć chłopięcego zachwytu nad nagą kobietą, w wyniku czego moje zdjęcia mają wywołać raczej podniecenie. Spotkałem do tej pory dwie modelki, które otwarcie przyznawały że chodzi o erotykę i lubią erotyczne zdjęcia a słowo to ma dla nich jasne seksualne konotacje. Reszta zawsze używa eufemistycznych określeń. Z resztą to samo dotyczy mężczyzn. Nie znam też wielu fotografów – poza kilkoma wielkimi nazwiskami, ale to inna kwestia – którzy potrafiliby szczerze powiedzieć „Lubię fotografować nagie kobiety. I tyle.” Czemu się tego wstydzić? Dalej jest śmieszniej. Czemu twarz, portret, nie jest największym wyzwaniem a piersi lub penis? Wszyscy wiemy dlaczego, ale o tym też otwarcie nie powiemy, prawda? Akt to dość rozległe zagadnienie. Można by napisać osobny tekst choćby o tym, czemu ostatnio akt damski wiedzie prym a męski bywa dość jednoznacznie postrzegany. Jednak chwilowo nie jest nam to potrzebne.

Co to jest akt? Akt to przedstawienie nagiego ludzkiego ciała. Tyle. I aż tyle.

Ciało

No właśnie. Przyczepmy się do tego ciała. Ciało stanowi najintymniejsze zwieńczenie kontaktu międzyludzkiego. Nie ma nic bardziej intymnego niż stosunek dwóch ciał, oddanie komuś swego ciała. Zwierzenie, ujawnienie najsekretniejszych myśli, nie jest tak obciążające jak kwestie związane z ciałem. Funkcjonuje ono, ciało, jako etap ostatecznego zjednoczenia dwóch osób albo coś brudnego nieczystego. Stąd też wypływają wszelkie problemy związane z fotografią aktu, czyli fotografią ciała. Jeśli sfotografujesz osobę nie pasującą do powszechnego kanonu urody, oglądający gotowi są pomyśleć, że ci się podoba a to stawia twój gust pod znakiem zapytania. Trochę problemów nastręcza fotografia wykonywana prze kobiety. Przy założeniu, że poprzez fotografię wyraża się siebie, to większość kobiet gustuje w kobietach. Ich zdjęcia niepozbawione są erotycznej oprawy, charakterystycznej dla zdjęć, wykonywać przez mężczyzn. Zatem mężczyźni mówią o sobie, kobiety mówią to, co mężczyźni chcieliby usłyszeć. Spojrzenie fotograficzne, to spojrzenie męskie. Nawet wybitne feministyczne akty Newtona, które w cale takie nie są, ale na potrzeby publikacji w „Vogue” nadano im takie znaczenie, są spojrzeniem dominującym, patriarchalnym. Zupełnie inne podejście odnajdzie się wśród artystek, pokroju Imogen Cunningham czy Ruth Bernhard, ale to już poziom niedostępny większości fotografujących. Były w stanie wyrwać się z okowów cudzych oczekiwań i patrzeć po swojemu.

Jeśliby wziąć zapewnienia fotografów za dobrą monetę, to studiują oni bardzo ciekawe ciała. Zawsze doskonałe, czasem poddane ingerencji chirurga plastycznego. Byle tylko nie zbliżyć się do osoby, która nie odpowiada naszym wymogom estetycznym. Modelka, chcąc nie chcąc musi mieć atrakcyjne seksualnie ciało. Inaczej jest bezwartościowa. Nie dotyczy to mężczyzn, choć akt męski nie jest popularny. Niedoskonałości ciała mężczyzny, takie jak otyłość łatwiej zaakceptowane niż kobiety. Włączając w to najgorszą z nich, starość.

Jak można się oddawać jakimś analizom, nie chcąc nawet popatrzeć w stronę tego co nie jest atrakcyjne? Erotycznie atrakcyjne. Rozumiem, że fotografia to wyrażanie siebie. Czyli wszystkim facetom podobają się, ładne – czytaj pasujące do aktualnego kanonu urody – kobiety? Muszę przyznać, to się wyraziliśmy jako nietuzinkowe, niebanalne, złożone istoty. Kobiety wyrażają się z resztą nie lepiej, bo one również stronią od wszystkich, którzy a raczej które, nie są seksualnie atrakcyjne. Bowiem kto to inaczej będzie oglądał? Fact nawet nie zwróci uwagi a kobieta zda sobie sprawę, że też będzie kiedyś tak wyglądać. Po co sprawia widzowi przykrość? Raz jeszcze uwidacznia się patriarchalność spojrzenia. Tak naprawdę doskonałe ciało jest łatwo fotografować, bo jest ono ładne samo w sobie co z resztą udowadnia Instagram i każdy portal dla modelek. W tle syf po śniadaniu, ale modelka urodziwa, to i zdjęcie ładne. Przy czym ładne oznacza odpowiadające aktualnym kanonom piękna. I tak jeszcze niedawno istotny był biust, teraz pośladki stanowią główne zainteresowanie fotografujących. Można by nawet podać wzór na ładne zdjęcie:

Atrakcyjna modelka jest równoznaczna z  ładnym zdjęciem

W pełni rozumiem, że niektórym naprawdę zależy na promowaniu tężyzny fizycznej i zdrowego trybu życia. Szkoda, że znaczna część fotografów nie idzie za ideą przyświecającą – tylko teoretycznie – ich fotografiom. Krytykują fotomontaże, równocześnie odrealniając wizerunek człowieka potężną dawką retuszu. Ciało bywa chude, grube, wysportowane, przeciętne, uszkodzone, sprawne. Duże albo małe. Fotografia może być równocześnie formą sztuki i dokumentem, cóż to dla niej za problem? Niestety bardzo wiele osób postrzega sztukę jako „coś albo kogoś ładnego”.

Każda próba pokazania na zdjęciu osoby, która nie jest perfekcyjna, podnosi wrzawę, że nie można pozwolić na promowanie otyłości i obrzydliwości. By godzinę później zabrać głos w dyskusji, że sztuczne ideały piękna wpędzają nas w kompleksy. Tworzone przez Innych. Tworzone przez nas, są sztuką, afirmacją piękną i jakichś ukrytych pragnień które możliwe są do realizacji tylko przez obiektyw. W kwestii standardów piękna fotograficzna brać potrafi być w tym nie tyle nietolerancyjna, co żałosna. Czasem za ładnymi zdjęciami nie stoi nawet kultura osobista – co jest dowodem, że fotografować może nawet małpa, ale bez głowy ani rusz. Z resztą część krytyków sprawia, że wyzbywam się kompleksów. Rzadko za aparatem stoi grecki bóg. Najtrudniejsza zaś do opanowania jest dwoistość ciała, które jak już przy tym jesteśmy może być piękne w dwójnasób. Estetyczny i właśnie erotyczny. Nagie ciało łączy się z seksualnością głównie w kontekście wpływów kulturowych. W kulturze odkrywania – starożytna Grecja – aby wywołać podniecenie płynące z obcowania z rysunkiem, trzeba było posuwać się coraz dalej. W kulturze zakrywania, jaką jest chociażby kultura europejska ery Chrześcijaństwa, naga łydka może okazać się szczytem wyuzdania.

Ciało zaś samo w sobie jest mniej lub bardziej przedmiotem. Nie ważne czy chodzi o nagie pośladki czy o twarz. Akt wywołuje rumieniec na twarzy a twarz nie. Nigdy nie słyszałem, by portretem musiał zajmować się fotograf dojrzały. Każdy może zajmować się portretem, rozumianym najczęściej jako zdjęcie ładnej albo wyrazistej twarzy. Twarz to także ciało. Zatem gdy tłuczemy kolejne ładne buzie, bez większej refleksji to czy jest to lepsze lub gorsze od fotografowania reszty ciała, bez odzienia, a która odzieniem powinna być zakryta? Identyczny zarzut poczynić mogę wobec fotografii ślubnej, która przez wielu fotografów postrzegana jest jako chałtura pomagająca utrzymać się do czasu gdy zysk popłynie z godniejszych dziedzin. Zatem ile ślubów sfotografowali ludzi, który patrząc na swoich klientów na przysłowiowym ołtarzu, zostało sfotografowanych przez osobę, która jawnie gardzi związkami, instytucją małżeństwa albo którzy mieli stosunek obojętny jak do karton gipsowej ściany byle swoje odwalić i zarobić. Podczas gdy dla pary był to być może szczerze najważniejszy dzień w życiu? Ha?

Zachodzi tutaj też inna ciekawa zależność. Być nagim to, może oznaczać być wyzwolonym czy też wyzwoloną z pewnych narzuconych przez kulturę ograniczeń. Zatem swobodna manifestacja swej cielesności to forma buntu, wyzwolenia, emancypacji. Równocześnie najpowszechniejszą formą upokorzenia jednostki jest pozbawienie jej odzienia, czyli jednego najważniejszych tworów kultury, cechujących istotę ludzką. Nagość jest zatem powrotem do stanu zwierzęcego, formą poniżenia, upokorzenia. Osoba odziana jest dominująca względem pozbawionej tarczy jaką dają zwierzęce skóry albo roślinne włókna. Zatem fotografia aktu może mieć równocześnie dwojaki wymiar. Dla osoby fotografowanej i fotografującej zupełnie odmienny w swej niejawnej warstwie lub mogą być w tym zgodni. Wszystko zależy tutaj od siły charakteru, samego kadru, gry która toczy się między tym kto soi za i przed obiektywem.

Kwestia smaku

Najbardziej rozbraja mnie gdy ktoś mówi, że akt musi być wysmakowany. Przy czym sprowadza się to do bardzo erotycznych fotografii z wyeliminowanymi narządami płciowymi. Jeśli się pojawią, to są to zdjęcia ginekologiczne. Akt to nie ginekologia, akt to piękno. Ergo, nie ma piękna w brudzie. Czyste i nieczyste. Tylko bardzo świadomi albo pewni siebie twórcy mogą operować seksualnością albo jej brakiem jako środkiem wyrazu. Cała reszta poddana jest presji otoczenia i wszelkim tabu w danej dziedzinie. Artysta może w pewien sposób wyrwać się ponad te ograniczenia. Owo wysmakowanie, to próba walki z oskarżeniem o pornografię.

Fotografia aktu
aut. Gustave Courbet / L’Origine du monde / Pochodzenie Świata

Ze strony fotografa, zwłaszcza mężczyzny, starania o wysmakowane kadry, a raczej duża ilość słów na ten temat, bo kadry najczęściej są prostą erotyką, sprowadzą się często do dehumanizacji modelki, sprowadzają ją do obiektu, roli estetycznej lalki, wobec której formalnie żadne pożądanie nie jest możliwe. Czy odarcie człowieka siłą z jego seksualności jest czymś pozytywnym, godnym podziwu? Kobiety wystarczająco długo nie miały prawa do orgazmu, uznawanego bodaj za „paroksyzm” w histerii. Inaczej, może się okazać że w całej wielkiej twórczości amator aktów, dąży tylko do obnażenia kobiecego ciała, zaspokojenia pewnych potrzeb a tego wszak wolałby uniknąć. By kobieta stała się czysta, musi być skromna. Zwiewna, ezoteryczna. Kto to widział by kobieta była wyuzdana, dominująca, agresywna? Musi delikatnie puszczać oczy, wabić i uwodzić. Nie może być agresywna, silna. Musi być uległym obiektem zdobywania.

W przypadku modelki, głośne i wyraźne manifestowanie potrzeby wysmakowania sprowadza się do uniknięcia łatki „aktorki porno” oraz specyficznej formy prostytucji, która to łatka przeważnie przyznawana jest przez panów. Oni sami głośni kłócą się o godność modelki, która jest im odbierana w przypadku „pokazania za dużo”. Wprawdzie w XXI wieku nie jest wielką tajemnicą jak zbudowana jest kobieta czy mężczyzna, ale ukrycie owego „sromu” przez wprawnego fotografa ma chronić kobietę przed utratą cnoty, godności. Chodzi zatem o kontrolę, władzę nad cudzą seksualnością. Wielki lincz spadł na modelkę, która głośno wyraziła swój sprzeciw i na swoim profilu napisała, że będzie pozowała jak będzie i chciała i komu będzie chciała. Zbyt łatwo, w mniemaniu panów, oddawała się zbyt wielu. Zatem fotografia aktu jest wprost łączna z aktem seksualnym. Wartym uwagi jest, że widoczny na zdjęciu penis nie powoduje takich uwag. Z dumą zaprezentowany, jest tak samo naturalny jak ręka czy noga i nie wywołuje antyginekologicznych, czy też, antyandrologicznych, może antyurologicznych komentarzy. O wysmakowanie, rozumiane jako usunięcie nieczystych żeńskich narządów płciowych, dopominają się tak samo kobiety jak mężczyźni. Słynne Płytki Pioneera, wysłane w kosmos, przedstawiają mężczyznę z ręką wzniesioną w geście powitania i wyraźnie zaznaczonymi narządami płciowymi i skromną, wykastrowaną kobietę. Uparliśmy się, że w kobiecie jest coś nieczystego i twardo się tego trzymamy.

Malarstwo, ze swojej natury, nawet gdy skandalizujące, podniecające, trudniej wpisać w ramy pornografii, choć pobudki malarza niewiele zapewne się różniły. Fotografia przez swoją spuściznę, realizm, łatwiej poddaje oskarżeniom i tym bardziej musi się bronić. Podobnie jak tekst. Fotografia i pismo, jako narzędzia pornografii – od gr. γραφός, graphos – piszący; πόρνη, porne – nierządnica; pornográphos – piszący o nierządnicach. Zobaczcie, że Balthus i jego nieletnie inspiracje nie budziły takich oporów jak książka pod znanym Wam tytułem Lolita. Pewnym dziwnym i niezrozumiałym wyjątkiem jest dziwna i straszna sprawa Evy Ionesco. Rysunki zaś nigdy nie cieszyły się taką nienawiścią władz jak erotyczne i pornograficzne fotografie, które krążyły na czarnym rynku niczym muszle.

Ze smakiem z resztą związane są inne komiczne opisy. Na przykład udział tylko w niebanalnych, nietuzinkowych, artystycznych projektach. Rozbiernaki, golizna i inne takie odpadają. Jak odróżnić goliznę od aktu? Następnie wypowiadająca te słowa serwuje nam portfolio złożone z erotyki w bardzo stereotypowym ujęciu, gdyż tym w znacznej mierze jest akt. Tanią erotyką. Cóż, na tym polega natura eufemizmu. Dlatego nie ma aktów ze środka skali. Są złe i wybitne. I choć pewne rozwiązania, zarezerwowane dla wybitnych – skandalizujący artysta Helmut Newton – bardzo łatwo stają się powszechne to równocześnie pozostają niezrozumiałe tracąc na wartości. Najśmieszniejsze zaś jest to, że często zdjęcia aktów z początków rozwoju fotografii, które weszły do kanonu historii sztuki, początkowo były ówczesną formą pornografii z udziałem prostytutek. Lub też za taką uchodziły. Ciekawe co za, powiedzmy, dwieście lat powstrzyma ludzi przed włączeniem części tego zo uważamy za pornografię do zbioru najważniejszych osiągnięć sztuki XXI wieku?

Ów spór smakoszy, dobrze wyraził tekst który kiedyś czytałem. Spór na linii erotyzm – erotyka, podsumowany modną wówczas konkluzją, że my mieszkańcy państwa środka Europy, jesteśmy tejże Europy zaściankiem, bo każdy Francuz, Włoch i Niemiec, tę subtelną różnicę wyczuwa. Takie tam kompleksy. Mój największy sprzeciw budzi właśnie próba przekonania wszystkich, że widzą coś innego niż widzą. Inaczej do kwestii nagości podchodzili liberalni Francuzi a inaczej purytańskie Stany Zjednoczone. Można oczywiście prowadzić dyskusje nad niedopowiedzianą erotyką, niedającą ujścia pożądania ale podtrzymującą napięcie a szukającym rozkoszy erotyzmem, bo wszak po to są dyskusje akademickie. Tutaj wchodzimy w kwestię jaką jest „obycie z ciałem”. Zdecydowanie ciężej byłoby wywołać fotograficzny skandal w starożytnej Grecji, gdzie część zmagań sportowych odbywała się nago i mało który posąg miał w swej oryginalnej formie figowy listek, niż dajmy na to w Anglii wieku XIX.

Krótki akapit o dojrzałości

Mój najukochańszy fragment dyskusji. Dojrzałość. Czym jest owa dojrzałość? Ciężko powiedzieć. Gdy masz lat dwadzieścia patrzysz na ludzkie ciało inaczej niż gdy masz lat pięćdziesiąt.  Choć nierzadko młody wiek sprawia, że jesteśmy ograniczeni tym, co inni o nas myślą przez to bardziej spętani niż na późniejszych etapach życia. Stąd też starsi wiekiem fotografowie i fotografki pozwalają sobie na rzeczy, których nie ośmieliliby się wyrazić wcześniej. Tylko czym jest ta cała dojrzałość? Nikt nie wie! Fotografia to hobby. Przyjemna forma spędzania czasu. Pasja. Gdy pasją jest akt, trzeba dorobić do tego jakąś ideologię o czym pisałem już w poprzednim akapicie, ale tutaj chciałbym się skupić na trochę innej kwestii. Poprzez akt mogę mówić o sobie albo dać mówić mojemu modelowi czy modelce. Osobiście nie lubię bardzo szczupłych kobiet, więc rzadko je fotografuję jeśli w ogóle. Mogę jednak poprzez zdjęcia pozwolić powiedzieć coś modelowi czy modelce. Gdy ktoś, kto chce być sfotografowany do mnie pisze to o ile się dogadujemy, jego ciało nie robi mi specjalnej różnicy. Czy to jest dojrzałość? Widzicie możemy sobie definiować dojrzałość na polu psychologii, socjologii, biologii. Jednakże dojrzałość, o której mówimy to zdolność to wyrażania własnych emocji. Każdy duet fotografujący – fotografowany, może opowiedzieć inną historię. I tak dla jednego ciało to ciało, jak dla Newtona, który fotografował piękne ciała i nic ponad to, o czym zawsze odważnie mówił. Dla innego…dokończ zdanie. Tylko nie kłam.

Efektem tej dojrzałościowej narracji, jest grupa panów, bo jakże inaczej, w wieku mniej więcej trzydzieści, czterdzieści lat, którzy bardzo chcą bronić kobiety. Powiedziałem raz, że każdy ma prawo fotografować akt, bez względu na wiek. Byle był pełnoletni, żeby nie było problemów natury technicznej. Odezwali się panowie, że gówniarze nie powinni. Czy wyobrażam sobie, żeby szczyl lat osiemnaście fotografował nagą kobietę? Szczyl płaci za pozowanie powiedzmy trzydziestolatce. Wiadomo, że trzydziestolatka, zajmująca się pozowaniem od dekady, potrzebuje białych rycerzy na białych koniach, którzy powiedzą jej jakie to niebezpieczne, niewłaściwe. Szczerze, zawsze wywołuje to u mnie uśmiech politowania.

Akt a pornografia

Sen Żony Rybaka” w czasach swego powstania stanowił dziełko pornograficzne. Dziś jest przejawem wielkiego drzeworytnictwa a tym samym można oglądać ową pracę w galeriach. W XX wieku pewien Japończyk poszedł dalej, a właściwie po prostu śladami swego wielkiego rodaka i stworzył jedne z bardziej odjechanych – w swych czasach – filmów porno. Żona rybaka mogła w końcu przekonać się na własnej skórze jak to jest. Człowiek ten zwie się Daikichi Amano.

Przyszli mądrzy ludzie i powiedzieli, że to jest sztuka. Oczywiście, każde z czytelników, może dokonać własnej oceny, gdyż jest to podstawowym prawem widza, choć zdanie widza raczej nie usunie tych jakże oślizgłych zdjęć ze świata sztuki. Niewiele mu do Hokusaia brakuje, lecz zasadnicza różnicę stanowi medium, jakim jest fotografia, która wymagała modelki i morskiego stworzenia, zwanego ośmiornicą. Innym bardzo znanym i kontrowersyjnym twórcą jest rodak Amano, Nobuyoshi Araki

Akt w fotografii
aut. Hokusai / Sen żony rybaka / słynny japoński drzeworyt, uchodzący w chwili swego powstania za coś w rodzaju pornografii a obecnie za jedno z najważniejszych dzieł w historii sztuki.
Akt w fotografii
fot. Daikichi Amano / początkowo pornograf, obecnie artysta. Hokusai był artystą, który czasem parał się pornografią natomiast Amano jest pornografem, który stał się artystą

 

Akt w fotografii
fot. Nobuyoshi Araki / nigdy nie ukrywał, że w jego pracach chodzi o seks i erotykę, dzięki temu jego zdjęcia są szczere, przemawiają do widza

Wystawę prac Nobuyoshiego, można było zobaczyć w Lecia Gallery w Warszawie. Z pornografią, jest też ten problem, że jej definicja zmienia się w zależności od epoki, miejsca prezentacji oraz intencji samego widza. Wiele zdjęć, które można dziś znaleźć w książkach poświęconych historii fotografii, powstało z myślą o podnieceniu widza. Tak, masa aktów powstała jako karteczki do samodzielnych zabaw by nagle nabrać nowego znaczenia, nowej jakości, stając się dziełami sztuki. Kto powiedział, że „Olimpia” Maneta nie mogła budzić większych emocji? Może wręcz powinna budzić pewne emocje? Wszak ktoś, nie pomnę kto, powiedział, że każdy akt powinien budzić w widzu pewne napięcie. Czasem odkryta kostka stanowi wysoce wyzywający obraz, czasem stosunek płciowy nie rusza nikogo. Co czynić z pracami Newtona, który przyznał kiedyś, że zawsze bał się silnych, dominujących kobiet i jego praca są wyrazem jego seksualności? Oscylują pomiędzy pragnieniem dominacji, strachem przed byciem zdominowanym a podziwem. To zapewniło mu miano największego fotografa kobiet, aktu, w historii. Naszej historii fotografii to jest kręgu kultury Zachodu.

Pornografia należy do tych kategorii, które umiejętnie stosować potrafią nieliczni twórcy. Naprawdę świadomi i pewni tego co robią. Zdjęcia takie jak te, wykonane przez japońskich fotografów czy Ellen von Unverth, maj wywołać w widzu podniecenie, które nie przystoi galerii sztuki. Zatem artysta kontroluje podniecenie widza, równocześnie opowiada o swoich fantazjach, preferencjach, upodobaniach. Nobuyoshi podobnie jak Newton, lubi mieć kontrolę nad kobietą, z tym, że Nobuyoshi poprzez fizyczne jej skrępowanie a Newton pragnie zdominować psychikę. Zdjęcia te nie muszą być jednak odczytywane jako pornograficzne ani wywoływać podniecenia. Mogą być interpretowane w całkowicie inny sposób.

Przesyceni nagością?

W naszej kulturze akt się nigdy nie znudzi i zawsze będzie nośnym tematem. Przy czym ciężko powiedzieć, że kiedyś było tego mniej. Jeśli popatrzycie na malarstwo poprzednich epok, zobaczycie, że aktu było w bród. Właściwie noszę się zamiarem napisania tekstu, o pewnej złudności w postrzeganiu naszego obecnego przesytu. To co nazywamy przesytem, wynika raczej z tego że świat jest lepiej poinformowany. Im lepsza wymiana informacji tym pozornie wszystkiego jest więcej. Drażni to wielu fotografów, bo wcześniej ładnie wyeksponowane kobiece wdzięki albo potężna muskulatura modela, mogła pchnąć karierę fotografa do przodu. A dziś? Żeby zrobić akt, który zwróci uwagę… no właśnie czyją uwagę? Jak będzie zbyt artystyczny to nie trafi do masowego odbiorcy a jak będzie zbyt prozaiczny to nie trafi do odbiorców sztuki. Tyle tylko, że na tym drugim nikomu nie zależy. Znacznie lepiej można zarobić na masowości. Ową właściwie mityczną ambitną fotografię, powinien tworzyć ktoś inny. Wiecie, ja chcę po obcować z dobrą sztuką ale sam nie będę nawet przejawiał aspiracji w kierunku jej tworzenia, bo wolę lecieć pod publikę.  Przynajmniej się do tego przyznajmy.

Wielowymiarowość

Nie odbieram Wam ani nikomu prawa do własnej, pozwólmy sobie na użycie tego słowa, filozofii fotografii, oceny. Jeśli uważasz, że fotografia aktu, powinna być subtelną obietnicą, nierozładowanym napięciem, niedopowiedzeniem – czemu nie? O ile spróbujesz to uzasadnić. „Bo ja tak uważam”, nie jest argumentem w dyskusji, co więcej nie skłaniam się ku skrajnemu relatywizmowi, który zakłada że każde dzieło i każde zdanie są dobre, bo ich powstanie i odbiór uwarunkowane są jednostkowym doświadczeniem. Nie są.
W tekście chcę skupić się na czymś zupełnie innym. Na rozbieżności pomiędzy deklaracją o zdjęciem. Gdy widzę jednoznacznie – i słusznie napomkniecie, że przecież to sprawa indywidualna, subiektywna – naładowane seksem i seksualnością zdjęcie, które nie tyle łechce zmysły co wali piąchą w twarz (choć i tu zmysły biorą czynny udział) to czuję się, że ktoś mnie oszukuje. Tym bardziej, że ta subtelna gra jest osiągnięciem bardziej teoretycznym. Zwróćcie uwagę, że bardzo ciężko osiągnąć te teoretyczne założenia.

Zwieńczenie fotografii?

Spotkałem się z taką -fałszywą z resztą – teorią, że dojrzali fotograficy pracują tylko przy aktach lub też że z aktem powinni parać się tylko dojrzali fotografowie. Jak ktoś chce w to wierzyć, to proszę bardzo. Każdy chce dodać sobie trochę splendoru takimi stwierdzeniami, wywołać poczucie niższości u innych. Wszystko to co oglądamy na popularnych portalach, gdzie szczupłe i wysportowane modelki prężą się przed obiektywami fotografów to całkiem przyjemna dla oka fotografia. Tyle tylko, że w jakiś sposób kojarzy mi się z masową produkcją. portret.

Akt jest relatywnie bardzo prostą dziedziną, która nie jest trudna technicznie tylko jak już wspomniałem obyczajowo, przez co nie możemy sobie z nią poradzić w naszych głowach. Większość z nas po prostu nie bardzo wie co robi i często kieruje się innymi motywacjami niż ma ochotę przyznać. Nigdy nie przepadałem za towarzystwem innych fotografów. Fotografia aktu była dla nich równa rozbieraniu kobiet. Nie chodziło o żadną sztukę, studium ciała. Tylko nagie kobiety. Po prostu. W trakcie prywatnej rozmowy, przestają ukrywać to bardzo szybko, choć nieświadomie. Sam często chyba robię to samo, ale nie ukrywam tego faktu, co nie przysparza mi popularności. Moja postawa narusza zaś pewną społeczną normę, wymagającą niedopowiedzenia, objęcia pewnych rzeczy tabu. Stąd też ze mną pracować lubią nieliczne osoby, które otwarcie mówią czego chcą, wiedzą co robią. I przede wszystkim się nie wstydzą.

Analizując to co napisałem powyżej, żaden gatunek fotografii nie ma sensu a w ogóle kryją się za nimi jakieś demoniczne motywacje albo niespełnione marzenia. Cóż, dość często tak właśnie jest a w przypadku fotografii aktu konflikt jest wyraźny. Inne dziedziny fotografii nie rodzą takich problemów. Jak widać, zdjęcia potrafią mówić same za siebie, często przekrzykując to, czego fotograf nie chce albo nie może powiedzieć. Nie zamierzam odbierać nikomu prawa do czy radości z fotografowania, ale zdjęcia często są o niebo lepsze jeśli nie towarzyszy im wymuszona ideologia. Zdjęcia są bardzo szczerą formą wypowiedzi. Sam jeszcze nie wiem jak traktować fotografię w ogóle. Początkowo wydaje się to proste, potem okazuje się trudne. Pierwsza fascynacja, poznanie zasad, ortodoksja, by przejść do czegoś co nazywam zrozumieniem. Na tym etapie można sobie pozwolić na bardzo wiele, bo zaczynamy mieć kontrolę nad tym co i jak mówimy.

 

A to akurat moje

 

Patronite

Jeśli tekst przypadł Wam do gustu i chcielibyście mi pomóc stworzyć kolejne – zajrzyjcie na mój profil na Patronite. Sztuka i socjologia bez małego wsparcia „same się nie robią” 😉