Przez prasę rozumiem zarówno drukowane czasopisma jak i Internet. Po prostu czasem słowa zmieniają trochę znacznie. W sumie dobrze, że znaczna część poszła na makulaturę, bo czytanie tego zaczęło być bolesnym doświadczeniem. Szkoda mi jednego tytułu. Foto.
FOTO
To magazyn, który ukazywał się co najmniej bardzo długo. Jego najlepszą częścią, była ta poświęcona fotografii. Autorzy potrafili sięgnąć po całkiem ciekawych autorów, pokazać fotografie których próżno szukać w Sieci. Dlatego musiał paść. Po prostu musiał. Jednakże o tym będzie za chwilę.
Redakcja dokładała pewnych starań by wyważyć bardziej popularne treści z tymi bardziej niszowymi. Było w tej mieszance coś całkiem przyjemnego, co sprawiało że z chęcią sięgało się po każdy kolejny numer. Teksty były różne. Jedne dłuższe, jeden krótsze ale było co poczytać. Trochę dziwnie przez większość czasu wyglądała część sprzętowa, która też długo otwierała magazyn.
Chyba najmilej wspominam te edycje, które zaczynały się od fotografii, felietonów by na koniec zaprezentować nowości sprzętowe. Naturalnie już wtedy z opóźnieniem w stosunku do Sieci, która zawsze będzie szybsza. Jednak nie dla sprzętu sięgało się po ten magazyn. Co ciekawe, nie pamięta, żeby były w nim jakieś porady dotyczące komputerowej obróbki obrazu. A przynajmniej nie zwracałem tam na nie uwagi.
Dziś
Wspominam ten magazyn o tyle dobrze, bo z czasem pozostałe tytuły doszły już do takiego absurdu, że prowadzono wywiady typu:
- Jak produkty marki X zmieniły twoje życie?
- Dzięki produktom marki X moja fotografia stała się dużo lepsza, dzięki unikatowym rozwiązaniom, które firma X opracowała w ostatnich latach.
I tak przez cały wywiad. Serio. Z resztą, czy obecnie portale są lepsze? Czasem pod woalem wywiadu, czy opisu dokonań fotografa po 1-2 zdaniach zaczyna się wywód na temat nowego aparatu jakiejś firmy, który ciągnie się przez 2 strony. Człowiek myśli, że przeczyta wywiad z fajnym fotografem a ci nawijają, jak wymiana lustrzanki na bezlusterkowca odmieniła czyjeś życie. Naprawdę?
Musiał upaść
Prasa miała jedną mała przewagę nad Internetem. Zwłaszcza gdy było jej mało na dany temat. Czytelnik musiał zdać się na wybór redakcji. Należało wierzyć, że są to ludzie na tyle kompetentni, ambitni rozwijający się w danym temacie, że są w stanie zaserwować nam najlepsze dania fotograficznego menu. Chcąc nie chcąc czytelnik musiał zaznajomić się z nurtami, twórcami, po których dziś nie sięgnie.
I choć Sieć zwana Internetem to najwspanialszy wynalazek jaki mógł nas spotkać – w końcu bez niego to mógłbym sobie pisać co najwyżej do szuflady licząc, że kiedyś przebiję się przez skostniałe środowisko. Do tego jeszcze wrócę, bo to w sumie zabawne.
Sieć natomiast daje wolny wybór. A prawda jest taka, że najbardziej lubimy to co już znamy. Dlatego wielu oglądających bez tego przymusu, bardzo często nie sięga po nic nowego ponad to co lubi i zna. No i padł.
Wpadki
Naturalnie magazyn zaliczał ciężkie wpadki. Raz na długi czas, ale zaliczał, czasem prezentując czytelnikom kolegę redaktora jako wielkiego artystę i autorytet. Pamiętam, jak zaserwowano przemyślenia jakiegoś faceta odnośnie aktu, na przykładzie jego zdjęć.
Filozofii było co nie miara ale pod dużą ilością słów nie było praktycznie nic wartościowego. Ot, cykał sobie facet nagie panie i bardzo chciał zawojować świat i nagle się okazało, że kolega jest redaktorem w jakimś czasopiśmie. No to myk, do druku. I co najgorsze było widać gołym okiem, że ktoś tu nas, czytelników robi w konia. Nie było w tych zdjęciach drugiego dna. Ważne że modelka się rozebrała i nie uciekła.
Ale i tak dziś jest lepiej!
W sumie jest to taki mój jedyny sentyment do tego co było. Jeśli ktoś wyrobi sobie nawyk sięgania po to co nieznane to dziś będzie czuł się jak w raju. Jest to trochę trudne, ale spokojnie można się przemóc. Przez tą jedną decyzję moja biblioteczka upstrzona jest książkami z dzień tak bardzo ze sobą nie powiązanych, że ciężko jakoś sensownie poukładać. Po prostu organicznie do jednego gatunku byłby zbyt monotonne. Poza tym Sieć równie obfituje w niezłe portale, które serwują całkiem dobre felietony, foty. Internet aż roi się od dobrych treści. Choć trzeba go przefiltrować 😉
Wspomniałem o pewnym skostnieniu. Warto wrócić do tego wątku. Czasem, dość często, zdarza mi się wyjść na jakiś wernisaż, otwarcie festiwalu. I czasem mam serdecznie dość przebywania tam dłużej niż 10 minut. Ci sami ludzie, te same twarze i naiwni młodzi ludzie biegający wokół nich z nadzieją, że jakoś wkręcą się w ich środowisko. Heh, było się naiwnym 🙂
Mija wiele lat od kiedy biegałem udając „fotoreportera” a twarze które jak marynowały się we własnym sosie dalej to robią. I tylko kolejne pokolenie młodych i naiwnych biega na około licząc na zauważenie 😉