Perfekcyjna niedoskonałość

Perfekcyjna niedoskonałość

Z książkami takimi jak „Perfekcyjna niedoskonałość” mam pewien problem. Zawsze szukam w nich drugiego dna wpadając coraz głębiej i głębiej. Czasem dopiero wertując książkę po raz n-ty zdaję sobie sprawę, że żadnego drugiego dna nie ma. Jest jednak coś innego, równie dobrego. Przejażdżka po ideach filozofii transhumanistycznej. Zaczynamy!

Perfekcyjny miks

Z miejsca czuć lekko schizofreniczny klimat powieści Philipa Dicka. Zauważa to z resztą jedna z postaci a dokładnie nasz protagonista. Z tym, że on podaje trochę inny tytuł. Tutaj aż na kilometr czuć Ubika. Perfekcyjna Niedoskonałość nie ma niezbędnego, narkotycznego zaplecza w postaci doświadczeń autora. Dukaj raczej nie słynie z ekscentrycznych przygód na różnorakich substancjach. A przynajmniej ja żadnych nie znam, Fabułę zbudowano na fizyczno – filozoficznych podstawach. Drugim składnikiem, który jak dla mnie jest bardzo wyczuwalny, głównie przez gibsonowskie porównania, jest jak już sami się domyśliliście Wiliam Gibson i Neuromancer. Człowiek może nie od zawsze, ale od pewnego momentu rozwoju danej kultury pragnie wzbić się ponad swoje możliwości. Za najbardziej wyrazisty przykład w naszej kulturze uchodzi Nietzsche ze swoim nadczłowieczkiem. Tyle tylko, że nietzscheanizm nie łączy się bezpośrednio z transhumanizmem. Nie jesteśmy też jedyni bo właściwie w każdej kulturze znajdziemy jakąś filozofię zakładającą duchowy i fizyczny rozwój człowieka. Czasem do granic jego możliwości, czasem ponad nie. Równocześnie warto zwrócić uwagę, że nie jest to powieść trudna i nie wymaga jakiejś niesamowitej wiedzy a skupienia. Akcja powieści toczy się w rzeczywistości, do której nasze zmysły jak i głównego bohatera nie są przystosowane, przez co bardzo łatwo jest się zgubić. Tym bardziej, że dosłowne przebywanie w dwóch miejsach równocześnie nie jest naszym codziennym doświadczeniem. Dukaj bawi się w ten sposób z czytelnikiem, powodując jego zagubienie.

Wróćmy do kwestii filozoficznych. Całość oparto na nurcie we współczesnej filozofii jakim jest

Transhumanizm

Mówiąc złośliwie humanizm wykorzystuje medytację w strudze zimnej wody a transhumanizm implanty i biowszczepy.

Istota postludzka, nie jest ograniczona ciałem. Zatem pojawiają się nowe zwroty – Zrobiłu czy postanowiłu. Ludzie nowej generacji mogą w ciągu kilku chwil przepisać całe swoje jestestwo od nowa. Czyli dziś manifestujesz się jako przypakowana kulturystka a jutro jako zniewieściały poeta 😉 Mamy tutaj przedstawioną idę transhumanizmu, który to termin ukuł niejaki Huxley. Julian Sorell Huxley, brat znanego nam Aldousa Huxleya. Jakoś mnie to nie dziwi. Korzeni natomiast transhumanizmu można szukać w Rosji, w dziełach filozofa – bibliotakarza Nikołaja Fiodorowa, który za powinność wobec poprzednich pokoleń uznał konieczność ich wskrzeszenia. Tutaj mamy wielki plus dla tejże książki. Zabiera nas w podróż po kolejnych gałęziach humanizmu, otwierając pole do dalszych lektur i poszukiwań. Nieźle.

Mówiąc złośliwie transhumanizm wykorzystuje implanty i biowszczepy a humanizm medytację w strudze zimnej wody 🙂  Bez Lema też się nie obejdzie, bo w Dialogach, Summa Technologia Molochu, doskonałe jego teksty o przenoszeniu mózgu do skrzyni znajdziecie. Nie był on w żadnym razie transhumanistą a jedynie bacznym obserwatorem świata nauki, nierzadko wielce krytycznym.

Część postaci, które poznajemy to standardowi ludzie. I choć korzystają z udogodnień przyszłości, to ciągle ograniczają ich definicje narzucone przez ciało. Trochę inaczej jest z istotami postludzki, który odrzuciły cielesne problemy i egzystuje na Plateau. Są to pewnego rodzaju „miejsca” stworzone przy pomocy inżynierii czaso – przestrzennej. Z resztą nauka w powieści wchodzi już na obszary metafizyki, można odnieść wrażenie, że coś w rodzaju „cyberprzestrzeni”.

Świat poznajemy z perspektywy przybysza z przeszłości, niejakiego Zamoyskiego. Im więcej on zrozumie, tym lepiej porusza się w tym nad wyraz wielowymiarowym świecie czytelnik. Pojawiają się także inkluzje, które jeśli dobrze pamiętam są SI, które przewyższają Komputer Ostateczny, czyli najlepszą maszynę jaką można stworzyć. W końcu to powieść SF a nie wykład teoretyczny.

Człowiek postludzki

Humanizm stawia na rozwój jednostki a samego człowieka oraz jego dobro w centrum uwagi. Humanista to osoba, której los człowieczy leży na sercu. Nie wystarczy zdobyć wszechstronne wykształcenie jak się niejednemu wydaje. Aby go poprawić należy wykorzystać wszelkie środki. Oczywiście humanistycznie w tym humanitarnie. Chodzi o wydobycie wszystkiego co najlepsze w człowieku, rozwój tych cech i możliwości aż do maksimum. Starogrecka metoda hartowania ciała i umysłu jest tego doskonałym przykładem. Ruch modernistyczny w architekturze również stanowi przykład myślenia właśnie, humanistycznego.

Tymczasem transhumanizm nie koniecznie będzie czekał aż człowiek osiągnie maksimum swych możliwości. Przeniesie nasze umysły w cybernetyczne powłoki celem nadania nam nowych możliwości nie wiedząc ile jeszcze w nas drzemie. Humanizm i transhumanizm mają – zgodnie z definicją – pewne elementy wspólne. Choć ja odnoszę wrażenie, że definicja Huxleya jest zdecydowanie lepsza niż obowiązująca, przynajmniej w kontekście powieści.

Żeby jednak nie było, że cały nurt opiera się tylko na pragnieniu posiadania robotycznych oczu.
To gałąź filozofii, która stara się zastanowić jak będzie wyglądał świat gdy stworzymy SI.
Gdy pojawią się ludzie, postludzie i właśnie Sztuczne Inteligencje. Zarówno te dorównujące człowiekowi jak i go przewyższające. Jaka będzie hierarchia społeczna? Kto będzie stał w niej niżej a kto wyżej? Twórca, choć umysłem uboższy czy twór przewyższający swych ojców w sposób, którego nie potrafię nazwać. Istnieje jeszcze jeden termin, czyli posthumanizm. Zaczyna się robić zawile. Można by się przyczepić do przedrostka trans. Oznacza on po prostu przejściowość, czyli „wyższe formy humanizmu”.

 

Posthumanizm zakłada zatrzymanie człowieka w jego biologicznych i symbolicznych ramach akceptując technicyzację tylko do stopnia, w którym idea człowieka jest możliwa do zachowania. Transhumanizm rezygnuje
z istotowo 
pojętego człowieka na rzecz postgatunkowych form jakie może on przyjąć
w wyniku 
nieograniczonego postępu
technologicznego.

Rafał Ilnicki

Teoretycznie transhumanizm nie wymusza zastosowania wszelkiej maści biomechanicznych rozwiązań a jedynie je postuluje. Równocześnie zakładając, że to nieuniknione. Taka ciekawostka. Posthumanizm wolałby zatrzymać nas w ciałach wraz z całym tego dobrodziejstwem
i ograniczeniem. Czasem wychodzi, że transuhamnizm i posthumanizm to dwie gałęzie dalszego rozwoju humanizmu oraz człowieka, czasem jedno i to samo, czasem się uzupełniają, czasem sobie przeczą. 
W każdym razie oba nurty zastanawiają, się jak uwzględnić człowieczeństwo istot nieludzkich ale inteligentnych, nadać im pewne prawa. Nie wiem czy ktoś pamięta „Szpital Kosmiczny”. Pada tam ciekawe stwierdzenie, że każda rasa inteligentna nazywa się „człowiekiem”.
Czasem różnice między trans a postu humanizmem zaznaczają się inaczej. Weźmy prawa zwierząt.
Nasza cywilizacja, wraz ze swą kulturą przyznały prawa zwierzętom. One same nie potrafią ich zrozumieć ani wyegzekwować ale my robimy to za nie. Rozszerzenie na otaczający świat. Tylko czy prawdziwe to uczyniliśmy? Może to tylko rekompensata, za pozbawienie ich tychże praw, po latach traktowania jak surowca przemysłowego?  Wystarczy nadal zapytać leciwych ludzi, którzy swoje życie spędzili na wsi, będąc zależnymi od zwierząt, że traktowano je godnie. Dopiero maszynowa, masowa produkcja, sprawiła że musieliśmy raz jeszcze o tym pomyśleć na nowo. Dla jednych pokoleń niezwane, niepisane prawa zwierząt były naturalne, dla nas są efektem natchnionej myśli filozoficznej.
Transhumanizm zaś jest nurtem raczej skupionym na człowieku.
i SI. W stosunku do obu wysuwane są też uwagi – często wzajemne krytyczne natury etycznej, moralnej. Takie pomysły przyjmowane bezkrytycznie w końcu zawsze prowadzą do jakiś wynaturzeń. Można też powiedzieć, że tans humanizm jest dążeniem, koniecznością. Posthumanizm zaś tarczą, moralną osłoną przed bezkrytycznym pędem bez rozważenia możliwości. Zależy jak patrzeć.
Tutaj można na chwilę zatrzymać się nad wadami nauk społecznych, że ci którzy naprawdę mają coś do powiedzenia są raczej cichutcy a wszyscy popaprańcy wygłaszają swoje coraz to bardziej pogięte pomysły, przypominające bardziej voodoo, zarzynanie kurczaków i tańczenie wokół pnia.

Weźmisz czarno kure…

Czemu o tym wspominam? Cóż, czasem błędnie zakłada się że transhumanizm wspomagał ideologię gender. Taka ideologia pozornie istnieje, ale powstała na potrzeby wszelkiej maści dziwolągów, którzy z nauką mają niewiele wspólnego albo mieli i im odbiło. Swego czasu postulowano zwracani się do dzieci w apłciowy sposób by, niczego im nie narzucać. Cóż, ciało narzuca nam pewne rzeczy. Dopiero pozbycie się ciała, pokolenia wyrosłe już jako postludzie, mogą sobie na ten komfort pozwolić. Czepianie się gender studies, postulowanie ich zakazania za pomysły wspomnianej grupy tak nieodpowiedzialne, jak próba zakazania eksploracji Marsa, za pomysły wyznawców Annunaki.

Powieść Dukaja nie jest pierwszą – ponownie Diuna – która porusza ten temat. Aldous Huxley propagował eksperymenty z chemią mózgu, jego brat obrał ścieżkę naukowo – technologiczną, Herbert połączył je a Dukaj chyba opowiedział się ponownie po stronie technologii.

Czas i przestrzeń

Żaden element nie wysuwa się na plan pierwszy. Z czasem dochodzi do swoistego rozbicia osobowości głównego bohatera na dwoje albo i na troje. Może nawet nie tyle rozbicia co równoczesnej egzystencji zarówno w ciele jak i na Plateau. Multiplikacji.  Dwa zestawy bodźców docierające do jednego umysłu.

Zamoyski analizuje – choć niezbyt dogłębnie – swoje istnienie w tym stanie jak również zmiany w osobowości istot postludzkich. Skoro mogą się dowolnie przepisywać w zależności od nastroju, to kim właściwie są i jak wygląda kwestia ciągłości ich tożsamości? Dla czytelnika, który jest standardową istotą ludzką, bez dostępu do Plateau, jest to trochę…dziwaczne doświadczenie, bo właściwie nie wiadomo w jakim czasie i miejscu znajduje się w danej chwili. Nim uda nam się przenieść świadomość poza ciało, może się właśnie okazać, że musimy nauczyć się funkcjonować w na kilku „polach” równocześnie akceptują bodźce z różnych wersji samych siebie – ot, rzeczywistość rozszerzona** Dziś czasem nie potrafimy dobrze przetrwać zjawiska jakim jest jet lag a co dopiero równocześnie przebywać w dwóch miejscach równocześnie albo odbierać bodźców z dwóch źródeł. Jakby mieć prawą rękę w zimnej i równocześnie ciepłej wodzie, tyle że na dwóch biegunach 😉

Perfekcyjna niedoskonałość

Nie doszukałem się jeszcze jakiegoś metaforycznego znaczenia tego tytułu. Chyba chodzi tylko o sprzeczność. Czytelnik dość często gubi się pośród licznych czasoprzestrzeni, po których
– w których? – poruszają się bohaterowie. Sprawia to, że książkę trzeba czytać dość uważnie, inaczej łatwo przepaść pośród nich.

Do zdecydowanych wad należy zaliczyć hmmm brak rozmachu. Wiemy, że miało być spektakularnie, fabuła miała się toczyć pośród elit nowego świata ale jest jakoś tak…blado. Wszystko teoretycznie dzieje się bardzo szybko, ale w ten negatywny sposób. Postacie przeskakują pewne etapy sprawiając, że całość wypada nienaturalnie. Oczywiście trzeba brać poprawkę, że powieść ta była pisana ponad 19 lat temu, gdy autor był młodszy niż ja teraz. Zatem należy się zdecydowanie szacunek za wykorzystane wątki i motywy, ale minus za stronę warsztatową powieści. Zaiste, perfekcyjna niedoskonałość. Szkoda też, że tak mało wiemy o społeczeństwie.
W sumie w Diunie również nie poznajemy losów szaraczków a jedynie machinacje elity, ale tutaj zabrakło trochę rozmachu. Wiem, że to dwie różne książki i nie sposób je porównywać, ale ostatecznie to do czego zmierza, kim albo czym jest Zamoyski…
Choć można odnieść wrażenie, że świat w którym przyszło raz jeszcze żyć naszemu bohaterowi, jest dziwnie podobny do tego co znamy z powieści „Nowy, wspaniały świat”. Na wielki plus można też zaliczyć formę powieści. Jest napisana tak, że łatwiej czytałoby się ją Phoebe.

Kolejny plus to swobodne operowanie fizyką i bez mała tworzenie własnej, równocześnie operując elementami powiedzmy potocznie humanistycznymi – w końcu wielu przedstawiciel transhumanizmu to przedstawiciele nauk ścisłych.

Skoro śmierć przyszła przez człowieka, to przez człowieka też dokona się zmartwychwstanie

Jest to powieść zawierająca wiele elementów rozważań właśnie z zakresu transhumanizmu. Ewolucja człowieka, jego relacja z przedstawicielami SI. Jak wyjść poza znane nam ograniczenia równocześnie pozostając człowiekiem a także sobą. Tutaj można skierować się w stronę Dialogów autorstwa S. Lema, gdzie cała dyskusja zaczyna się od stwierdzenia, że klonowanie będzie przedłużeniem życia. Tymczasem, nie do końca albo i w cale.…
Wszystko ubrane w metafizyczną otoczkę, przy której gdzieniegdzie można wysiąść. Co jest wymysłem Dukaja a co znaną nam teorią czy prawem? Cała zabawa polega na tym, że wraz ze sthasem Zamoyskim, poznajemy prawidła rządzące tym dziwnym światem i dzielimy z nim uczucie zagubienia.

Dukaj ma tendencje do filozofowania. Szkoda, że nie uraczył czytelnika większa ilością przemyśleń Zamoyskiego nad kondycją zastanego społeczeństwa, ale powiedziemy, że jest ok. Wnikliwy czytelnik szybko spojrzy w stronę filozofii i teorii SI, superinteligencji i osobliwości. Książka sama w sobie nie stawia żadnych pytań, nie daje odpowiedzi. Autor jednak pełnymi garściami czerpie z nader interesujących obszarów wiedzy.

Czekamy na II tom.

Linki

Rafał Ilnicki – Posthumanizm/Transhumanizm

**nie lubię tego terminu.