Praca za darmo

Co łaska dla fotografa czyli praca za darmo

Trzeba zbudować portfolio. Tylko jak? Najprostszą i najtańszą metodą wydaje się być przyjęcie kilku zleceń w zamian za możliwość opublikowania własnych zdjęć w portfolio. Tym bardziej, że w 90% przypadków dzieje się to bez umowy oraz z perspektywą, że posiadanie portfolio przysporzy wam zleceń a wdzięczni klienci polecą Wasze usługi kolegom z branży, mówiąc przy tym że zapłacili kupę kasy. Przeciwnie. Marketing szeptany w tej sytuacji zwany raczej pocztą pantoflową przysporzy wam kolejnych, darmowych, zleceń.

Popełniłem kiedyś ten błąd. Wydawało mi się, że pomagam znajomej kogoś tam. Dwa dni później dostałem telefon od jej znajomej, czy jej też bym nie zrobił kilku fot w gabinecie. Powiedziałem, że tak ale odpłatnie. Nie oczekiwała takiej odpowiedzi i zrobiła mi dłuższy wykład na temat tego że tak się nie postępuje. Obie bez większego uszczerbku w portfelu jeździły już wtedy niezłymi bryczkami, na których odpowiedniki jeszcze długo miał nie będę. Początkowo chciałem napisać tekst o tym jak rozpocząć swoją przygodę z fotograficznym biznesem ale redakcja Fotopolis.pl mnie wyręczyła. Będzie zatem o czymś innym. O pracy za darmo.

Nie da się pracować za darmo

Człowiek się uczy, praktykuje, rozbudowuje zaplecze sprzętowe. Wiedza to zasób, który również posiada swoją wartość. W jej zdobycie wkłada się duża ilość wysiłku i czasu. Zakup aparatu wymaga pieniędzy. Z nowym nabytkiem adept fotografii idzie fotografować hotel. Nieodpłatnie oferuje właścicielowi wszystko co ma i jeszcze coś dołoży, wykonując zdjęcia do reklamy. Czyli można śmiało powiedzieć, że inwestuje się w działalność wspomnianego hotelu naprawdę dużo czasu i pieniędzy.

Praca w zamian za prawo do własnych zdjęć jest najgłupszą możliwą rzeczą jaką można zrobić rozkręcając biznes fotograficzny. Może poza kradzieżą cudzych fot. Złudną perspektywą takiego rozdawnictwa i de facto dokładania się ludziom do biznesu, jest otrzymanie w przyszłości lepszych zleceń. Problem w tym, że działy marketingu i właściciele hoteli nie polecają sobie jakoś chorobliwie podwykonawców. W końcu każdy chce wyprzedzić konkurencję. Jeśli zaś to robią to nie będą kłamać. Nie powiedzą, że za usługi dali 10 000 złociszy tylko 0,00 pln. Wyśmieją wykonawcę w swoim gronie i tyle.

Co więcej mnóstwo fotografów nie dba nawet o swoje prawa autorskie. Cóż bowiem, że wrzuci sobie kilka fot na FB czy do pf do którego póki co nikt nie zagląda a Ktoś z na przykład kilkoma tysiącami polubień na FB, gdzie na pewno znajdzie się kilku twoich potencjalnych klientów albo właśnie na zasadzie udostępniania informacja o tobie mogłaby do nich dotrzeć, nie oznacza profilu twórcy ani nawet nie podpisują z nazwiska?

Więcej, target hotelu, czyli mówiąc po ludzku grupa docelowa jest znacznie szersza niż fotografa. Z hoteli korzysta się częściej niż z usług fotograficznych. Jakie jest prawdopodobieństwo, że klient hotelu, 50 letni cieśla z Gdańska, skorzysta z usług fotografa wnętrz z Katowic, podpisanego na stronie hotelu w Szczyrku? Żadne. Podobnie nieopłacalna jest dla fotografa praca z internetowymi influencerami. Co z tego, że znana szafiarka oznaczy go na kilku fotach, skoro praktycznie zapotrzebowanie jej fanek na usługi fotograficzne jest bliskie zeru? Poza tym, najzagorzalsza grupa fanów to przeważnie 1-3%. Pozostali widzą fotę, dają lajka, lecą dalej nie zważając na otoczkę. Może zapadanie im w głowie promowany produkt, sprytnie ulokowany na zdjęciu, może akurat post z opcją sprzedaży czegoś trafi? Ale fotograf? Nie, to nie dla nich.

I tak, w innym tekście stanąłem w obroni influencerki w jej „sporze” z hotelem. Nadal uważam, że dobry influencer da więcej hotelowi, niż hotel jemu albo fotografowi. Z resztą, skoro hotelom wolno pytać o pracę za darmo, to ludziom prowadzącym inne biznesy o pokój już nie?

Gdy dzwoni klient

Nie ważne czy fotografujesz ostatnie 50 lat czy 5 minut. Jeśli ktoś do Ciebie dzwoni z pytaniem czy coś dla niego zrobisz pytasz ile oferuje w zamian. Możesz jeszcze nie mieć cennika. Składając CV do marketu na kasę oświadczasz, że pójdziesz za darmo żeby mieć do CV?

Nie.

Jeśli ktoś chce żebyś dla niego pracował – żądaj wynagrodzenia. I nic nie znaczy tłumaczenie, że

Przecież jeszcze nic nie umiem

Widocznie umiesz dość, by spełnić oczekiwania klienta. Z resztą dziwny deal. Klient zadowoli się kijowymi zdjęciami a ty w zamian zdobędziesz bezcenne doświadczenie. To w końcu dość podejrzane brać zupełnego nowicjusza i ryzykować, że np. tydzień pracy pójdzie na marne. Ktoś po prostu liczy, że zrobisz coś za darmo a przezeń dostrzeżony poziom po prostu wystarczy. Właściwie 80% chyba nie widzi różnicy. Zadowolą się byle czym byle było.

Jak zbudować portfolio?

No dobra, to jak zbudować portfolio? Prosto. Fotografuj to co można fotografować. Masz znajomych, którzy właśnie wprowadzili się do nowego mieszkania? Zapytaj ich czy możesz zrobić kilka fot. Da ci to niesamowity komfort, bo będziesz mógł dobrać dzień i godzinę gdy światło będzie najlepsze. Nigdy jednak nie pomagaj wszystkim proszącym znajomym w rozkręcaniu biznesu. Nie wiem jakich masz znajomych, ale ja bym im nie ufał. Patrz początek tekstu. Raczej nieinwazyjnie korzystaj z okazji. Ok, mam kilko takich, którym raz na jakiś czas wyświadczam małą przysługę, ale jest łącznie 3. Troje. I zawsze się odwdzięczą. Nie toleruję natomiast osób, które piszą z „małą prośbą” nie pamiętając jak mam na imię 🙂

Chcesz być reporterem? Ciągle gdzieś się coś odbywa. Fotografuj wydarzenia publiczne. Może znasz ciekawych ludzi, których historię chciałbyś opowiedzieć? Stworzenie sobie portfolio jest naprawdę proste jeśli potrafisz odezwać się do ludzi, podnieść telefon i zapytać. Wiadomo, nie wejdziesz tak na koncert pokroju Rolling Stones gdzie akredytacje wydawane są czasem przez ludzi nazywanych „oficerami prasowymi” – mnie to rozbroiło, ale od razu mówię że nie chodziło o stonsów 😛

Jednak nawet i tu trzeba uważać. Jedna z okolicznych imprez wymyśliła sobie, że każdy akredytowany fotoreporter ma obowiązek oddać 3 najlepsze zdjęcia na wyłączność organizatorom z pełnymi prawami majątkowymi celem promocji festiwalu. Genialne! Zamiast zatrudnić własnego fotografa można jeszcze coś wyrzeźbić. W sumie oni byli do tego stopnia skąpi, że nawet własnym wolontariuszom nie dali wejściówek na jeden koncerty tylko kazali spieprzać. W sumie wolontariusze dokładali im do budżetu, bo wielki klub z wielką imprezą rzeźbił każdy grosz od 16 latków.

Tutaj taka anegdotka na koniec, zdarzyło mi się raz czy drugi brać udział w powiedzmy rekrutacji, gdzie zleceniodawca oceniał pf surowiej niż Sąd Ostateczny, a później powiedział że ma 300 zł budżetu a jako brief serio wysłał foty Stevena Meisela. Potem się okazało, że oni tych w ogóle nie oceniali, bo nie potrafili. Otworzyć pdf.

Brudny pieniądz

Jak koś słusznie zauważył w komentarzu pod wspomnianym tekstem – wstydzimy się wyceniać swoją pracę. Nie wiem czemu ale mamy to w głowach. Pieniądz jest w naszej kulturze czymś…nieczystym? Nie potrafię tego zdefiniować, ale rozmowa o wynagrodzeniu jest w jakiś sposób nietaktowna.

Z resztą pomyślcie, ile razy powiedzieliście na rozmowie kwalifikacyjnej, że przychodzicie dla pieniędzy? Macie cechy, wiedzę, doświadczenie, których oczekuje pracodawca więc idziecie dla pieniędzy. Nie. Nawijamy o rozwoju, wyzwaniach. Brzmi to tak, jakbyśmy swoją pracą płacili za możliwości stwarzane przez pracodawcę. Mam to czego potrzebujesz, ile mi za to zaoferujesz?Identyczny mechanizm dotyczy fotografii. Część osób czuje się w obowiązku wykonać nieodpłatnie zlecenie, bo otrzymali szansę. A jak ci dorzucą walutę to szansę ci zabiorą? Później co cwańsi na tym żerują. Jeśli można zagwarantować sobie stały dopływ siły roboczej równocześnie nie przeznaczając grosza na budżet marketingowy to po co przepłacać?

W życiu nie chodzi tylko o pieniądze. W pracy na chlebek chodzi głównie o pieniądze.
Z odpowiednio zasobnym portfelem można zająć się ideami.

Budżet 0,0 zł

Teksty na w stylu

Czy jest Pan w stanie zmusić, wywrzeć presję na czołowych polskich, tych takich tam, od instagramów czy innychj jutubów, żeby pracowali dla nas za darmo[…]

Są na porządku dziennym. Tłumaczy się później Szef Działu Marketingu, że przesyłając takiej panience od książeczek kubek, on daje jej „content” a ona ma być kontent. Zgodnie z zasadą wzajemności ja ci kubek z przeceny ty mi 2-3 tygodniową promocję, z samymi zachwytami. Pytanie takie zadano mi w trakcie rozmowy rekrutacyjnej w lokalnym wydawnictwie.

Budżet na marketing wynosi przeważnie 0 zł, 0 groszy. Polskich Nowych. Identyczna rzecz dotyczy fotografów. Trzeba w takim nowicjuszu wykształcić przekonanie, że dostaje Bóg wie co, dzięki czemu jego portfolio tak się wzbogaci, że nikt się temu nie oprze. Gdy budżet nawet dużej firmy, wynosi obecnie 1200 zł to jest to niemały sukces. Myślicie, że dlaczego połowa firm szuka takich pracowników co 2-3 miesiące? Gdy takiemu Junior Frajer kończą się koledzy i koleżanki, trzeba szukać nowego. Każdy ma dziś w znajomych fotografa, tylko że przeważnie każdy naciana się do trzech razy góra. Ale, ale

Zdecydowanie bardziej chcę was przekonać by nie angażować się we wszystkie genialne propozycje od ludzi, którzy podjeżdżają pod firmy nowymi Maserati i ludziom zarabiającym 13,70 brutto za godzinę pokazują jak obsługiwać system nagłaśniający przy pomocy nowiutkiego Jabola, równocześnie żałując im 1 zł brutto podwyżki.

Można powiedzieć, co ty tu facet kombinujesz. Wygląda nam na to, że chcesz sobie cudzym kosztem portfolio budować nie dając nic w zamian. Trochę tak, trochę nie. Miałem koleżankę która do pierwszych sesji wykonywała mi makijaże za uśmiech i kawę. Modelki pozowały nam w sumie tylko za to żeby wiedzieć czy w ogóle im się to podoba, bo przecież pierwsza czy druga sesja w życiu raczej świata nie zawojuje. Nie mam nic przeciwko jakiejś zabawie ze znajomymi, zwłaszcza jeśli ktoś coś wnosi i wynosi. Z resztą, czasem fotografuję coś nieodpłatnie, bo tak. Choćby X lecie jednego zespołu tanecznego, bo ich po prostu lubię, znamy się nie od dziś i wiem, że kroci to z tego nie mają.

Zdecydowanie bardziej chcę was przekonać by nie angażować się we wszystkie genialne propozycje od ludzi, którzy podjeżdżają pod firmy nowymi Maserati i ludziom zarabiającym 13,70 brutto za godzinę pokazują jak obsługiwać system nagłaśniający przy pomocy nowiutkiego Jabola, równocześnie żałując im 1 zł brutto podwyżki. Takie rzeczy też widywałem. I po pewnej przygodzie w jednej lokalnej firmie, po prostu wiem jak wiele osób o nas myśli.

Wasza praca to inwestycja. Jest warta X złotych. Na przykład 1000. Dziwne, że nikt nie chce nam fotografom dać aparatu choćby za te 1000 zł celem rozwijania pasji. Przecież to kiedyś zaprocentuje! Potencjalnie. Naprawdę można bardzo, bardzo wiele się nauczyć nikomu nie przesadzając, nie narażając nikogo na koszty. Budynki jak stały tak stoją, krajobrazy są, rzeczy się dzieją.

Na koniec

Jeszcze taka uwaga odnośnie pf: zasadniczo są dwie interpretacje, ale większość skłania się ku opcji, że użycie wykonanych zdjęć w pf jest użytkiem komercyjnym a tym samym gdy przekażecie prawa majątkowe do utworu raczej nie możecie użyć własnych zdjęć w portfolio. W końcu zarabiać na nich ma ten, kto prawa posiada. Jeśli nie podpiszecie umowy, to ponoć przyjmuje się, że zawarto coś na kształt bardzo nierestrykcyjnej umowy. Więcej znajdziecie choćby tutaj:

Jednakże w Polsce prawa autorskie osobiste są niezbywalne. Zatem jeśli dobrowolnie nie zrezygnujecie z ich wykonywania to ktoś publikując wasze zdjęcia ma obowiązek podpisać autora zdjęć, co jak zauważyłem jest często praktykowane tak, że fotograficy oddają czego kto zażąda byle nie mieć kłopotów jak już pozyskali zlecenie. Gdy zaś pracują za darmo, cóż…nie dbają nawet o własną promocję

Patronite Herbata i Obiektyw

Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw

Fot w nagłówku Designed by Asier_relampagoestudio