O fotografii ślubnej

O fotografii ślubnej

Dzięki aparatowi fotograficznemu ponoć uczestniczymy bardziej w danym wydarzeniu. Jest taka teoria i lubię ją. Po chwili namysłu stwierdzam, że u mnie sprawdza się ona doskonale. Jest to naturalnie bardzo subiektywne odczucie. Fotografując uczestniczysz w zabawie na której nie jesteś gościem tylko z obsługi. Nie o tym chciałem jednak mówić. Opowiedzieć Wam chciałem o moich przygodach z fotografią ślubną. Czyli dziedzinie fotografii w którą najbardziej wątpiłem.

Ślub i Wesele

To czego nie widzieliśmy w pewien sposób dla nas nie istnieje.

Z napisaniem tego tekstu nosiłem już jakiś czas. Nigdy nie byłem przekonany do fotografii ślubnej. Wiecie, uwiecznianie, wspomnienia i takie tam, to nigdy nie byłem tak w 100% pewny co właściwie na tych ślubach robię. A ciężko robić coś tylko dla hajsu. Oczywiście można. Wszystko można robić tylko i wyłącznie dla zarobku, bo bez tego żyć ciężko a wszystko drożeje jak mawiała znajoma czarodziejka. Fotografia to taka właśnie dziedzina, do której nie ma się co – moim zdaniem – pchać tylko dla zarobku. I w sumie po to stworzyłem sobie tego bloga. Żeby pofilozofować w oderwaniu od codziennych zajęć.

Ślub

Wszystkie te rzewne, patetyczne i pretensjonalne opisy fotografów, którzy specjalizują się w ślubach. Wiecie, te o wspomnieniach i takie tam tłuczone niczym z generatora tekstów postmodernistycznych. W sumie mam taki sam. Co się będę wybijał na oryginała. Zasadniczo moja niewiara w wykonywanie reportaży ślubnych brała się z tego, że nigdy nie byłem na weselu jako gość. Tak. Jestem tak towarzyski i rozchwytywany. I rozrywkowy. Dlatego każde moje uczestnictwo w ceremonii zaślubin było „bardziej”. Czemu? Bo jako fotograf mogłem być tam, gdzie innych nie było. Do tego stopnia wydawało mi się, że wszyscy widzą wszystko, że uznawałem moją pracę za bardzo mało znaczącą i potrzebną. Do chwili gdy przyszło mi oglądać ślub od no powiedzmy, welonu strony.

Plecy panny młodej

Gdy wchodzą do kościoła widzisz ich twarze niemal po raz ostatni. Potem przez +/- godzinę będziesz oglądać ich plecy. Zakładanie obrączek, pierwszy małżeński pocałunek – blech – a ty widzisz wszystko od strony welonu, względnie profilu. I z dość daleka. Rzędy ławek włączają w nas stare szkolne przyzwyczajenia. Nawet rodzice młodych siadają czasem w 3 rzędzie 😉

Wesele

On wnosi ją przez próg sali weselnej, albo i nie. Poczęstunek wódeczką i chlebem z solą. Lampka szampana i zaczynamy. Przez 90% czasu będziesz dość daleko od pary młodej, przez co niewiele zobaczysz. Dodam, że percepcja miejsca i czasu jest ograniczona, przez co nie bardzo wiesz jak bawiła się reszta ferajny. Może i poszalejesz ze wszystkimi choć dużo zależy też od formy, bo bywa że część osób uaktywnia się tylko przy powitaniu i pożegnaniu – ale zamroczona środkami psychoaktywnymi percepcja nie bardzo pozwala zarejestrować wszystkiego, co się dzieje na sali.

Fotograf

Dzięki fotografii możesz zobaczyć popisowy taniec wuja Zygmunta i stryjenki Hermenegildy.
On trenował capoeira a ona bojowyj gopak. Wywijają nieźle, ale akurat byłeś na fajce. W sumie krojenie tortu też widziałeś z daleka i do tego lekko z tyłu. A on wsadził obiektyw prosto w kawałek ukrojony przez pana młodego. Jest blisko. Jestem blisko.

To że nigdy nie widziałem wesela z perspektywy gościa sprawiło, że miałem wrażenie, że wszyscy bez wyjątku widzą to co ja. Dopiero konieczność przesiedzenia tej uroczystości gdzieś pomiędzy gośćmi, do tego lekkie zamroczenie wywołane szkockim eksportem – i choć in whisky veritas – to część rzeczy przestaje być istotna. Jakby… ginie młoda para. Przestają być najważniejszym elementem tej uroczystości. Szwendasz się gdzieś po sali zajęty wszystkim innym. Gdy cała uwaga jest wyostrzona, skupiona na fotografowaniu, widzisz bez mała wszystko i starasz się to złapać i pokazać.

Nawet nie mieliśmy pojęcia, że tak się fajnie bawili. Przez stres prawie nic nie pamiętamy.

I wódkę. Przez wódkę też.

Sens fotografowania

Dopiero możliwość zobaczenia niczego sprawiła, że wiem jak w małym ułamku czuje się osoba siedząca nawet w pierwszym rzędzie. Wspomnienia i pamiątka to tak naprawdę ułamek tego co trzeba zrobić w trakcie. Chyba bycie fotografem ślubnym to nie tyle uwiecznianie chwil, co bycie uważnym obserwatorem. To czego nie widzieliśmy w pewien sposób dla nas nie istnieje. Zatem odpowiednio uważny fotograf stanowi trzecią parę oczu dla młodej pary 😉

Ale…ale coś się kończy 😉 Nie wiem kiedy, ale postaram się napisać niebawem tekst o tym jak postrzegane są śluby i fotografia ślubna przez przeciętnego Kowalskiego. Tym bardziej, że nadal biję się z myślami. Mówiąc prościej, odczuwam coś na kształt dysonansu poznawczego.

ps. Gdzieś końcem stycznia będę nagrywał vloga z wesela właśnie. Fotografował nie będę bo nie chcę łączyć fot z filmem. Wszystko będzie ruchome + postaram się zachowywać tak jak inni goście. Muszę zobaczyć co z tego wyjdzie.