Gdzie studiować fotografię

Gdzie studiować fotografię?

Gdzie studiować fotografię? Pytanie nieco zwodnicze, bowiem wszystko zależy od tego, czego właściwie od fotografii oczekujesz. Spróbujmy co nieco wyjaśnić.

Zacznę od małych przeprosin. Frazę, słowa kluczowe dobrałem z zamiarem napisania zupełnie innego tekstu. Im dłużej nad nim siedziałem, tym inne koncepcje rodziły mi się w głowie. Pozostałem przy tej frazie, bowiem wiedziałem że da tekstowi pewną poczytność a każdemu piszącemu trochę na tym zależy. Równocześnie wiele osób chce się nauczyć fotografować na różnym etapie życia i ma wobec fotografii bardzo różne oczekiwania. Wiele osób chce nauczyć się fotografować, celem robienia zdjęć ślubnych, reklamowych, mówiąc krótko, chcą świadczyć pewną usługę. Jeszcze ktoś inny chciałby poszerzyć swoją wiedzę o fotografii w zupełnie inny sposób.

Nauczyć fotografować

Już kiedyś zastanawiałem się co to znaczy, nauczyć fotografować. Może szkoła jest odpowiedzią na wszystkie pytania? Główną zaletą szkół fotograficznych jakie wymienia większość osób, jest autorytet, który powie ci co jest dobre a co złe. Co więcej, dla wielu szkoła wydaje się być gwarantem, że absolwent potrafi tworzyć kunsztowną, gustowną fotografię. Coś jak znak jakości. Tak jakby chodzenie do szkoły automatycznie sprawiało, że rozumiesz wszystko co zostało ci przekazane, wszystko też jest poprawne i jedynie słuszne. Ukończywszy zaś edukację w takiej placówce, nie musisz się dalej rozwijać. Przynajmniej tak to brzmi w tych wypowiedziach.

Świadczy to bardzo źle o mówiących. Bardzo wąskich horyzontach myślowych. Przepraszam jeśli kogoś uraziłem, ale tak właśnie jest. Z jednej strony szkoła uważana jest za ogranicznik, który zabija naszą kreatywność wpasowując w ramy systemu edukacji a z drugiej szkoła fotograficzna jest dla wielu wyznacznikiem artyzmu i kunsztu. Bez sensu. Na coś trzeba się zdecydować. Podejrzewam, że ma to raczej na celu wzbudzenie niepewności w pytającym celem wyeliminowania go ze świata fotografii przez forumowego wyjadacza, słynnego fotografa mleczy w ogrodzie. Mało który forumowiec ukończył studia. W najlepszym wypadku będzie to jakaś szkółka.

Nim przejdziecie do dalszych akapitów, musicie też zadać sobie jedno z tych ważnych pytań. Technikum a uczelnia to dwie różne rzeczy. Podobnie szkoła policealna albo kurs. Kurs, technikum, to szkoły o jak nazwa wskazuje w tym ostatnim przypadku droga bardziej techniczna. Technik fotografii ma robić swoje i tyle. Co innego absolwent uczelni wyższej z tytułem magistra. Dodatkowo dochodzi problem czasu. Nie każdy mając lat 30, 40, 50 może pozwolić sobie na 5 lat nauki w Łodzi w trybie stacjonarnym. I szansę by się dostać. Nie specjalnie ma szansę na naukę w szkole średniej. Podstawowe pytanie brzmi czego oczekujesz.

Gdzie studiować fotografię?

Absolwenci mieli luki w wiedzy jak czarne dziury. Pochłaniały nawet błyskowe światło z lamp.

Zacznijmy od publicznych szkół średnich. Te jak wiadomo skierowane są głównie do młodzieży. Może być ciężko znaleźć szkołę dla dorosłych o profilu fotograf. Częściej trafiają się w ofercie prywatnych szkół policealnych. Jeśli nie kwalifikujesz się już do tej grupy wiekowej, to jest młodzieży, przejdź do następnego punktu. Mam koleżankę, która takowe technikum ukończyła. Gdyby problem był tylko brak wykwalifikowanej kadry… ciężko powiedzieć jak ministerstwo tworząc takie placówki, w ogóle wyobrażało sobie ich działanie? Absolwenci mieli luki w wiedzy jak czarne dziury. Pochłaniały nawet błyskowe światło z lamp. Nie mówię już o braku pracowni. Przedmioty zawodowe były też traktowane bardzo po macoszemu. Ot. Głupawe dzieci przyszły się aparatami bawić. Sam przerobiłem to w technikum o innym profilu.

Zacznijmy od braku studia. Rozkładanie lamp po każdej lekcji matematyki czy biologii, sprawia że czasu na kwintesencję jest bardzo mało. To jakby uczniowie gastronoma rozkładali kuchenki polowe i podłączali butle z gazem w pracowni biologicznej. Z resztą lampy dostali później, na początku mieli tylko żarówki, nawet nie błyskowe tylko takie zwykłe, pokojowe, bez regulacji mocy i modyfikatorów. Raz na jakiś czas wybrali się na jakąś wystawę, ale ich zainteresowanie było zerowe. Nie za bardzo wiedzieli, czemu mają oglądać sztukę konceptualną. Nikt im nie próbował tłumaczyć.

Dalej, nauczyciele nie wiedzieli wiele na temat pracy współczesnego fotografa. Wszystko oparte o system takich atelier, rodem z XIX wieku a który to model biznesowo jest dziś skrajnie idiotyczny. Co ma ze sobą zrobić taki uczniak po technikum? Otworzyć własną działalność? I czym się zajmie? Kolejną bolączką takich szkół jest sytuacja gdy pani z biologii czy geografii jest gorszą kosą niż pani od techniki fotograficznej przez co przedmioty wiodące są najzwyczajniej zaniedbywane. Właściwie pamiętam identyczną sytuację ze swojego technikum. Uczyłem się w gastronomie i właściwie 0,0% czasu poświęcałem na przedmioty kierunkowe bo Pani od Matematyki miała ciekawy system nauczania. Otóż przepisywaliśmy książkę do zeszytu, ona wstawiała jedynki jak było brzydko, po czym robiła sprawdzian. Gdy cała klasa z jednym może wyjątkiem otrzymała oceny niedostateczne łaskawie tłumaczyła materiał. Nie ona jedyna. Panie z przedmiotów zawodowych ratowały nam tyłki pozwalając douczyć się chemii i matmy w trakcie zajęć, byle dwie sadystki mogły udowodnić swoją marginalną wyższość nad grupą piętnastolatków. Potem noszący kaganek oświaty się dziwią, że coraz bardziej ośmieleni przedstawiciele kolejnych pokoleń patrzą im na ręce i zamiast winić dzieci za niepowodzenia winią nauczycieli. Mniejsza o to. Kwintesencją tego akapitu jest to, że na dobre technikum ciężko trafić, więc czy warto trafić czas?

Szkoły policealne i kursy

Będąc już za starym na technikum gdy je otworzono, pomyślałem że warto skorzystać z oferty jednej z licznych szkół fotograficznych. Popytałem, popatrzyłem. Nie wiem jak sytuacja wygląda dziś, ale wtedy działały tak; brały od chętnych nieliche pieniążki i nie tyle ich uczyły, co pomagały zrobić PF. Szkoda tylko, że absolwent nie potrafił później samodzielnie tego odtworzyć. Co ja mówię, nie potrafił sam statywu rozłożyć. Ciekawe jak wygląda to dziś? Nawet jeśli inaczej, to nie oczekiwałbym, że 1 roczna albo 2 letnia szkoła rozwinie twoje poczucie estetyki, przeprowadzi cię przez historię i współczesną fotografię niczym szkoła wyższa. Właściwie to taki bardziej rozbudowany kurs fotografii studyjnej. Niema cudów. Podobna rzecz dotyczy kursów jako takich. Jeśli uważasz, że intensywny tygodniowy kurs fotografii ślubnej pozwoli stanąć w szranki z uznanymi reporterami to proponuję zastanowić się jeszcze raz. Kurs może dać jakieś podstawy, pokazać trochę sztuczek, dać kilka porad, ale to wszystko. W dodatku z kursu masz wyjść przeświadczony, że coś potrafisz. Kursy fotografii są jak kursy samoobrony. W dwa tygodnie nauczymy Cię bronić się przed nożownikiem! Nigdy, ale to nigdy nie próbujcie tego w praktyce, jeśli wam życie miłe. Wychodzi się przeświadczonym o własnej zajebistości, ale faktycznych umiejętności jest niewiele.

Studia

Kategoria wagi ciężkiej. Przede wszystkim chcąc dostać się na uczelnię wyższą trzeba przejść sito rekrutacji. Miejsc jest niewiele, zatem trzeba pochwalić się przed komisją pewną wiedzą i portfolio. Nie wystarczy dobry wynik z matury, trzeba już być fotografem a raczej rokować pewne nadzieje. Trochę to nie sprawiedliwe, ale cóż. System.

Chyba tylko łódzka filmówka, Uniwersytet Śląski i Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu mają kierunki z fotografią związane. Przede wszystkim trzeba wyjaśnić sobie jedno. Studia z zakresu fotografii to nie nauka obsługi lamp i wtykania kabli. Czemu o tym mówię? Przez wspomnianych młodszych znajomych po technikum. Chcieli nawet próbować swoich sił, ale uważali że studia to takie rozbudowane technikum. Rozbudowana instrukcja obsługi do lamp błyskowych. Właściwie chcieli studiować tylko po to, żeby ktoś im wyjaśnił znalezione w internecine schematy oświetlenia. Absurdalne myślenie. Tytuł magistra jest tytułem zawodowym, zatem pewne aspekty techniczne są niezbędne. Raczej nie pewne a wszystkie, samo rozkładanie parasolek to jednak trochę za mało. Przeraziła ich…teoria. Właściwie fotografia sprowadza się dla nich do lamp, statywów, obiektywów i tyle. Wszelkie kompozycje, estetyki, filozofie, nurty i kierunki, o jakieś na poły zniewieściałe dziwactwa niegodne fotografa. Ani fotografki. Walisz foty i tyle. Hajs ma się zgadzać.

Każda uczelnia – jeśli wykażesz dobrą wolę – jest w stanie coś ci zaoferować. Nasze uczelnie często skostniałe i archaiczne maja swoje wady ale mogą skierować twoje myślenie na inne tory, dać ci jakiś drogowskaz. Tylko od ciebie zależy czy wykorzystasz tę szansę. Jeśli pójdziesz z założeniem, że wszystko ci się przyda to się rozczarujesz. Jeden chce fotografować, inny zostać krytykiem fotografii a inny pracować w galerii. Może zatem historia sztuki będzie odpowiednim wyborem? Może antropologia lub socjologia? Nawet jeśli uczelnia okaże się zacofana pod względem technicznym czy estetycznym w stosunku do XXI wieku, to jest szansa że zmusi cię do myślenia, negowania i krytycznego podejścia. A to już niebanalne osiągnięcie. W końcu czemu nie iść tylko po to by negować zdanie profesorów? Choć ci czasem bywają dość zacięci w swoich poglądach uważając się za Alfę i Omegę, ale też często trafiają się osoby otwarte na dobrą dyskusję. Miałem to szczęście i swoich wykładowców akademickich wspominam w gruncie rzeczy lepiej niż nauczycieli ze szkół wcześniejszych.

Co czynić?

Jeśli jesteś za stary na technikum, nie masz czasu na studia a bardzo chcesz żeby ktoś ci powiedział co to jest dobra fotografia to mam dla Ciebie kilka rad. Mogę zaproponować samodzielne poszukiwania. Osobiście jestem przeciwnikiem szkół fotograficznych, być może z wyjątkiem studiów wyższych. Wiem, że wiele osób – bo nie raz się z tym spotkałem, ze strony np. modelek – uważa, że aby coś robić trzeba się tego uczyć w szkole. Jasne, chirurgii. Projektowanie graficzne, programowanie, fotografia czy felietonistyka nie wymagają studiowania w ramach tak nazwanego kierunku. Dobry fotograf może być absolwentem ekonomii albo socjologii. Jeśli nie wierzycie zapytajcie Salgado i Hine.

Odrobina wysiłku włożona w poszukania, pozwoli ci poznać najważniejsze nazwiska z zakresu fotografii. Oglądając ich pracę, możesz wykorzystać najważniejszą zdolność jaką obdarzyła nas natura – uczenia się. Poprzez oglądanie ich fotografii zbliżysz się do ich wyczucia estetyki, kadrowania, patrzenia na świat. To taka wspaniała cecha naszego gatunku. Oglądając cudze osiągnięcia jesteśmy w stanie je skopiować. Wiem, że bardzo wiele osób potrzebuje autorytetu, który powie im co myśleć, jaka fotografia jest dobra a jaka zła. Interpretacja tworów kultury, zwłaszcza tych współczesnych na temat których nie powstały jeszcze rzetelne opracowania to niełatwe zajęcie.

Zdecydowanie należy sięgnąć do dobrych książek. Zarówno tych technicznych jak i dyskursywnych. McNally aby nauczyć się pracować z lampami, Rouille aby zrozumieć status fotografii we współczesnej kulturze. Bardzo wielu świetnych fotografów było i jest samoukami. Decyduje portfolio, dokonania a nie ukończona szkoła. Z drugiej strony wiedza z zakresu fotografii to jedno, ale możesz przecież rozwijać się w innym kierunku. Jeśli nie przyjmą cię na chirurgię, fakt może to być pewien dramat. Jeśli nie odbierzesz formalnego wykształcenia z zakresu fotografii, wielkie mi rety. Chyba 99% wielkich fotografów tego nie zrobiło.

Co więcej, fotografia to narzędzie. Trzeba je doskonale poznać, ale sama w sobie i dla siebie jest zwyczajnie nudna.