Trylogia Husycka

Trylogia Husycka

„Trylogia Husycka” to drugi wieloksiąg Sapkowskiego. Znacznie lepszy, niż „Saga o Wiedźminie”

Trylogia Husycka

„Saga o Wiedźminie” ma jeden mocny punkt w postaci białowłosego zabójcy potworów. Poza tym, napisana jest nierówno, bowiem pierwsze tomy są bardzo amatorskie a ostatnie wprawdzie warsztatowe lepsze, ale za to udziwnione. „Trylogia Husycka” składa się Reinmara z Bielawy, Szarleja, Samsona Miodka, wyśmienitej fabuły, została doskonale napisana i trzyma równy, wysoki poziom od pierwszego do trzeciego tomu. Fabuła osadzona jest w dość mało popularnym okresie jakim są Wojny Husyckie. Zaczęło się od ogólnej potrzeby reformy kościoła a skończyło na trwających coś siedemnaście lat wojnach, czterech jak nie pięciu krucjatach i najeździe Czechów na sąsiadów. No właśnie, kimże owe husyty bezbożne były?

Otóż Jan Hus był jednym z pionierów, prekursorów, reformacji kościoła. Jego mentorem, poprzez swoje pisma, był niejaki John Wycliffe, angielski teolog który postulował ubóstwo Kościoła oraz reformę w oparciu o Pismo. Jak wiadomo pragnąć by Kościół był biedny to herezja jest wielka, większa nawet niż zwalczający się papież z antypapieżem. Zatem wezwano Jana na sobór w 1414, zwołany z resztą przez antypapieża Jana XXIII, który miał herezję zwalczyć i bodaj w końcu uzgodnić kto na tronie papieskim ma zasiadać, bo chwilowo było  dwóch chętnych. Bał się facet o życie, wszak jechał do Kościoła, więc by go przekonać, Król Zygmunt zaoferował mu mu lust żelazny czyli coś na kształt immunitetu. Jak to zwykle bywa gdy trzeba heretyka zgładzić w mig uznano, że Kościoła rzeczy świeckie nie obowiązują i Jana Husa spalono w pokazowym procesie w 1415 roku. Rok później spłonął przyjaciel oskarżonego Hieronim z Pragi.

Nie spodobało się to braciom Czechom, bardzo nie spodobało. Choć początkowo wszystko miało charakter religijny szybko przybrało polityczny. Zaczęło się od powstania przeciw Zygmuntowi Luksemburskiemu, który miał podstępnie Husa uwięzić i pomóc zgładzić choć ręczył za jego bezpieczeństwo. Warto dodać, że po Wacławie IV miał on dziedziczyć tron czeski. Rozpędu wszystkiemu nadawał też papież Marcin V, który gromko nawoływał do zwalczania herezji w Czechach, zwłaszcza po ogłoszeniu tak zwanych Czterech Artykułów Praskich, które dolały oliwy do ognia. Jan Hus nie stworzył bowiem żadnego systemu, doktryny. Owe artykuły miały owo niedopatrzenie nadrobić. Zorganizowano zatem wyprawy krzyżowe a rycerstwo zwane krzyżowcami ruszyło wyciąć kąkol herezji z ziem Europy.

Trzeba oddać Husytom, że dali Krzyżowcom do wiwatu lejąc ich, nawet gdy ci mieli przewagę. Walki toczyły się w latach 1419–1436. Jak to też zwykle bywa ruch był podzielony wewnętrznie i choć przez lata wojska czeskie trzęsły okolicą, wszystko skończyło się wzajemnym mordobiciem i upadkiem idei Artykułów. Otóż, panowie Czesi pobili się zdaje między sobą. Jedni bowiem chcieli kontynuować a inni, zwłaszcza możni którzy nie mało dóbr kościelnych przejęli, mieli dość. Była to chyba Bitwa pod Lipanami. 

Reynevan

Reinmar Bielawa ma farta, oj ma. Właściwie nie licząc kilku obolałych żeber i obitego lica, facetowi ratują rzyć i życie szczęście albo koledzy. Prawdziwym bohaterem przygody na Śląsku jest Szarlej. On to służy radą albo wprawnym kopem, lekko chyba głupawemu teoretycznemu głównemu bohaterowi. Wprawdzie nasz amator cudzych żon z czasem trochę się wyrabia, ale niemal do końca przejawia dość nawiną romantyczną postawę. Nie dziwota, że nader praktyczny Szarlej przypadł wielu czytelnikom bardziej do gustu.
Szkoda tylko, że ta powieść Sapkowskiego nie przebiła się na stałe do serc czytelników. Z czasem do ekipy dołącza Samson Miodek, który jest słusznej postury i siły. Razem wątpliwi moralnie bohaterowie przyłączają się do sprawy czeskiej, by w międzyczasie zadbać o własne interesy. Sapkowski ponownie podchodzi do sprawy praktycznie, z iście słowiańskim realizmem, choć magicznym. Magia wprawdzie istnieje, podobnie jak różnorakie magiczne stwory, ale nie odgrywają one takiej roli jak w „Sadze o Wiedźminie”. Są raczej drugoplanowe, nawet zważywszy, że Sam Reynevan, pobierał nauki w Toledo. Jak to też u Sapkowskiego bywa, Bielawa i jego kumple wplątali się w całą zabawę, trafili do Czech, zostali szpiegami, zwolennikami Kielicha, byli napastowani przez czarowników i siły nie z tego świata, z bardzo prostej przyczyny. Otóż, Reinam wychędożył cudzą żoną i musiał uciekać.

Powieść aż kipi od postaci historycznych, którym autor nadał indywidualne cechy. Wszyscy spotkani przez trio głównych bohaterów, mają swoje indywidualne cele, są ludzcy, kierują się własnymi poglądami. Sapkowski wplata w swą powieść sporo przemyśleń na temat władzy, podejścia do ideałów, wyznawanych na pokaz lub w celach politycznych wartości. Gdzieś w tle czają się czarownicy, czarownice, wszelkiej maści mityczne stworzenia. Wprawdzie jeden z antagonistów,  Birkart Grellenort, jest czarownikiem, nekromantą wychowanym przez żywiołaczkę, to magia w powieści ujęta jest w sposób bardzo subtelny i czasem można o niej zapomnieć.

Sapkowski wydał I tom Trylogii: Narrenturum w 2002 roku, zaledwie trzy lata po ostatnim tomie Sagi. Może zrobił to za wcześnie, gdy wszyscy żyli jeszcze „tragicznym” zakończeniem przygód Geralta z Rivii. Nie wiem, ale Wiesiek ma się świetnie a trylogia jest jakby trochę zapomniana. Powieść jest naprawdę lepsza od przygód Białego Wilka. Może nie ma tak oryginalnego głównego bohatera, ale tu autor lepiej operuje słowem. Jest też zdecydowanie równiejsza. O ile poziom Sagi trochę rośnie w trakcie tak Trylogia jest zdecydowanie solidniejszym tworem, osadzonym w ciekawych okresie historycznym dodatkowo okraszonym magią. Nie ma jej wbrew pozorom wiele. Choć Reynevan obraca się w kręgach magiczno – alchemicznych, sam coś tam potrafi i razem z Szarlejem sprowadza dość potężny byt astralny a po piętach depcze mu dość zawzięty mag, to samo czarostwo pełni raczej rolę przyprawy, elementu urozmaicającego świat.

Zdecydowanie warto przeczytać Trylogię Husycką, choć od wydania ostatniego tomu mija już ponad dwanaście lat. I żeby nie było: Saga o Wiedźminie jest dość istotną pozycją w historii polskiej fantastyki, ale gdyby stworzył ją, posiadając doświadczenie z chwili gdy siadał do Trylogii…

 

Patronite

Jeśli tekst przypadł Wam do gustu i chcielibyście mi pomóc stworzyć kolejne – zajrzyjcie na mój profil na Patronite. Sztuka i socjologia bez małego wsparcia „same się nie robią” 😉