Skip to content
Herbata i Obiektyw
Herbata i Obiektyw

O fotografii, herbacie, kulturze i sztuce

  • O mnie
  • Kontakt
  • YouTube
  • Facebook
  • Instagram
  • Patronite
  • Lista patronów
Herbata i Obiektyw

O fotografii, herbacie, kulturze i sztuce

Psychologia w rolkach (papieru toaletowego)

herbataiobiektyw, 11 sierpnia, 20254 września, 2025

Ostatnie lata przysporzyły psychologii popularności. Jak grzyby po deszczu wyrosły kolejne kanały, próbujące edukować w tym zakresie.

Analiza dyskursu medialnego to pogłębiona analiza treści, na podstawie których odbiorcy budują swoje wyobrażenie o świecie. Nie trzeba jednak od razu prowadzić szeroko zakrojonych badań, wystarczy, idąc za radą Zygmunta Bumana, wiedzieć co też dzieje się w mediach. Tym bardziej, że media wcale nie upadły, nie straciły mocy opiniotwórczej. Pokuszę się o stwierdzenie, że wręcz przeciwnie, bowiem słuchając ludzi, można dojść do prostego wniosku, że cały ich kontakt z rzeczywistością jest zapośredniczony. Nawet do tego stopnia, że o problemach własnych dzieci, dowiadują się z mediów. W mediach zaś dzieje się wiele, bowiem psychologia to bardzo moda dziedzina, która w mojej opinii zastąpiła fotografię. Piętnaście lat temu, każdy chciał być fotografem, dziś każdy chce być psychologiem. Przyczyna jest dokładnie taka sama jak w przypadku fotografii. Wydaje się, że jest to łatwa, dochodowa branża, na której zarobić można krocie. Szczęśliwie mody na kolejne dyscypliny omijają socjologię, dzięki czemu tabuny specjalistów nie wyrastają jak grzyby po deszczu. Ci, którzy w dobie boomu na fotografię, mieli odrobinę oleju w głowie, bardzo szybko przestawili się a z aktywnego fotografowania na szkolenia. Dokładnie tak samo jest z psychologami, bowiem mało kto zarabia w tej branży prawdziwe pieniądze na bezpośrednim kontakcie, więc ci którzy zwietrzyli koniunkturę i pomysł na biznes, już teraz uczą jak promować się w mediach, tworzyć markę osobistą i oczywiście publikują treści związane z trzema zaburzeniami na krzyż oraz porady randkowe. Pozostali otworzą własne gabinety, do których nie zajrzy pies z kulawą nogą.

Psychologia w rolkach (papieru toaletowego)

Nauki społeczne nie cieszą się wbrew pozorom szczególną estymą. Dużo łatwiej o w miarę rzetelny kanał, stronę, blog z zakresu fizyki, chemii czy nawet matematyki, niż socjologii czy psychologii. Chcąc być precyzyjnym, w przypadku psychologii czy socjologii, ciężko nawet o materiały mierne a co dopiero przyzwoite. Większość, to treści pisane dla atencji, sklecone na kolenie populistyczne brednie, w tym niekiedy pisane przez fizyków czy biologów. Jakby nie było, czarne dziury są odległe i zimne, przez co nie rozgrzewają należycie sekcji komentarzy. Psychologia, to obszerna dziedzina zajmująca się najróżniejszymi aspektami ludzkiej aktywności, począwszy od psychologii poznania a na psychologii społecznej kończąc. Parający się psychologią społeczną nie cieszą się jednak większym szacunkiem. Tym darzeni są psychologowie stawiający diagnozy. To one niczym miód przyciągają żądnych władzy studentów i publicystów. Móc wskazywać palcem i stwierdzać, iż z umysłem tego czy owego jest nie tak, to nie lada gratka. Móc nazwać, określić, zaszufladkować, skategoryzować, napiętnować, to kusząca perspektywa władzy. Nie ma równości pomiędzy psychologiem a pacjentem czy klientem, zwał jak zwał. Chęć pomocy ludziom, to pozbawiony znaczenia wyświechtany frazes, który ma ukryć prawdziwe intencje. Te zaś są proste, mianowicie łatwy zarobek oraz władza. Człowiek rozmawiający z psychologiem musi się otworzyć, staje się bezbronny i jeszcze musi za to zapłacić. Pozornie niewiele różni się to od sytuacji, gdy trzeba rozebrać się przed lekarzem czy też będąc całkowicie bezbronnym położyć na stole operacyjnym. Różnica polega na tym, że lekarze, chirurdzy, nie wykazują potrzeby znęcania się nad pacjentem. Nie licząc ginekologów i pracowników oddziałów położniczych, o których nadużyciach wiele się mówi. Nierzadko psychologia i psychiatria wrzucane są do jednego wora, przez co nie bardzo wiadomo o czym dokładnie i z jakiej perspektywy autor pisze. Psychologów z prawdziwego zdarzenia interesują chociażby takie zagadnienia jak szczęście czy interakcje społeczne, to najciekawsze są naturalnie zaburzenia, stanowiące wręcz kwintesencję, klejnot koronny popularnej psychologii. Furorę robią zwłaszcza dwa, mianowicie psychopatia i narcyzm, choć niektórzy upodobali sobie jeszcze histrioniczne zaburzenie osobowości, które diagnozują dosłownie u każdego. Przeważnie robią to na podstawie kreacji medialnych, mieszając przy tym modele, teorie i koncepcje. Diagnoza taka ma na celu wykazanie, iż psychiczni trzęsą światem. Ergo, nadal żyjemy w kulturze, która wykorzystuje zaburzenia osobowości celem dyskredytacji i stygmatyzacji.

Czytając różnej maści publikacje, można śmiało powiedzieć, że w zasadzie nikt nie rozumie zaburzeń osobowości, ich genezy, za to doskonale wie jak przekuć je w angażujący materiał. Książki, przeczyta garstka zapaleńców, o ile w ogóle po nie sięgną. Jak już miałem okazję się przekonać, przeczytanie fragmentu podręcznika akademickiego przerasta studentki psychologii z wieloletnim doświadczeniem w zawodzie pedagoga. Nie jest to zatem przypadłość młodego pokolenia, bowiem z badań przeprowadzonych przez PISA i OECD wynika, że co szósty polski magister to analfabeta funkcjonalny. Nie dziwota zatem, że wiedza płynąc z rolek (papieru toaletowego) jest tak chętnie powielana. Napisanie marnego artykuł o czarnych dziurach, nie będzie miało jakichś większych konsekwencji. Ot, głupotka, która nie jest w stanie wyrządzić nikomu żadnych poważnej krzywdy. Stworzenie czarnej dziury w ogródku jest możliwe co najwyżej przy pomocy szpadla. Trochę inaczej ma się rzecz z psychologią, która jest bardzo popularną w Internecie dziedziną nauki. Problem w tym, że sposób w jaki się o niej mówi jest co najmniej niewłaściwy. Scenariusze rolek (papieru toaletowego) przedstawiające rodziców w relacjach z dziećmi są tak napisane, by sto procent widzów odnalazło w nich siebie. W efekcie wszyscy jesteśmy potomkami narcystycznych rodziców, którzy nami manipulowali emocjonalnie. „Tacy ludzie nie powinni mieć dzieci!” czytamy w komentarzach. Jakby tego było mało, zaburzenie to przedstawiane jest jako dobrowolna, nabyta cecha charakteru. Stąd też nigdy nie mówi się o narcystycznym zaburzeniu osobowości a narcyzach i toksykach. W efekcie, staje się ono bardziej synonimem słowa „dupek”. Masa artykułów, opatrzona jest tytułami, „Żyłam z narcyzem” albo „Żyłam z psychopatą”, po czym następuje lista cech i porady jak rozpoznać psychopatę.  Tutaj należy poczynić uwagę, iż narcyzami oraz psychopatami są tylko i wyłącznie mężczyźni. Kobiety jak jeden mąż, cierpią z powodu unikającego stylu przywiązania, będąc ofiarami wspomnianych psychopatów i narcyzów. Terminy te funkcjonują w języku potocznym, jako synonimy narwańca, manipulanta i zaparzonego w siebie egocentryka. Ani raz nie pada, że są to zaburzenia, których się nie wybiera, nie są dobrowolne. Przytłaczająca większość popularnonaukowej papy, przedstawia je właśnie w ten sposób, jako samoświadome decyzje czy wybory charakterologiczne. W najlepszym przypadku, osoby nimi dotknięte, obarczane są winą za to gdzie się wychowały. Również tandetni blogerzy, parający się „popularyzacją nauki”, wykorzystują kwestie zaburzeń psychicznych, które chętnie diagnozują u wszystkich, jako formę zniewagi i dyskredytacji. Dość też wybiórczo traktując przy tym ICD czy DSM, bowiem w w pełni akceptują narcyzm, będący bardzo kontrowersyjnym zaburzeniem, równocześnie mówiąc wprost o „trans lobby”. Opisy związków z osobą dotkniętą zaburzeniem, skonstruowane są tak, żeby jedna strona była ofiarną oprawcy, będącego filmowym wyobrażeniem psychopaty, czyli makiawelicznego, zimnego, wyrachowanego geniusza, który przypomina bardziej Hannibala Lectera w kreacji Madsa Mikkelsena. O ile relacja, związek z osobą dotkniętą zaburzeniem, bardzo często jest wyniszczająca dla drugiej strony, tak większość tych tekstów traktuje zaburzenia psychiczne jako dobrowolne cechy charakteru, nad którymi może po prostu popracować ale degenerat nie chce tego zrobić. Tymczasem samoświadomość zaburzeń tego typu bywa bardzo różna i najczęściej pozostają poza świadomością osoby nimi dotkniętej. Wprzódy należy nadmienić, że ani w ICD-10 ani w DSM V nie ma czegoś takiego jak psychopatia, co nie oznacza że panuje tu jakakolwiek zgoda. Aktualnie, w obu klasyfikacjach znaleźć można Antisocial personality disorder (ASPD), czyli antyspołeczne zaburzenie osobowości. Robert D. Hare miał postulować wyodrębnienie z osobowości dyssocjalnej podtypu psychopatycznego. Uważa on, że skonstruowane przezeń narzędzie Psychopathy Checklist (PCL-R), wykazuje większe różnice pomiędzy psychopatami a osobami niezaburzonymi, niż wykazuje się pomiędzy osobami z ASPD i bez. Inni natomiast uważają, że ASPD i psychopatia to terminy synonimiczne. Ażeby jednak nie wprowadzać zamieszania, stosował będę termin „psychopata”.

Powszechny stereotyp psychopaty, jako zimnego, pozbawionego emocji i moralności za to obdarzonego ponadprzeciętną inteligencją, zawdzięczamy popkulturze. Chyba najbardziej rozpoznawalną postacią jest nie kto inny a Hannibal Lecter, znany z „Milczenia Owiec”.  Mit zbudowany na literackim pierwowzorze zakorzenił się nawet wśród psychologów, co nie ułatwia zadania. Ostatnie lata pokazały jednak, że psychopaci wcale nie są ponadprzeciętnie inteligentni a wręcz przeciwnie, najczęściej dysponują niższym niż przeciętny współczynnikiem inteligencji. Podobny mit dotyczy schizofreników, za sprawą filmu „Piękny Umysł”, który opowiada o losach noblisty, Johna Nasha. Tutaj wkrada się mit „czystego rozumu”, dzięki któremu osoby inteligentne, ponownie, posiadać mają jakowyś dar, pozwalający zrozumieć otaczający świat, bez konieczności zdobywania wiedzy. Ze schizofrenią łączy się też koncepcja „drzwi percepcji”, mówiąca, iż osoby dotknięte tym zaburzeniem dostrzegają więcej. Częściowo jest to prawdą, ale nie nie chodzi tu o żadne zdolności postrzegania ponadzmysłowego a jedynie inne przetwarzanie bodźców zewnętrznych. Może się to tez objawiać dziwacznym z punktu widzenia osoby zdrowej kategoryzowaniem przedmiotów, jednak sam fakt abstrakcyjnego myślenia nie jest jeszcze sam w sobie objawem schizofrenii. Z postrzeganiem ponadzmysłowym wiąże się przekonanie, że widza o Wszechświecie zaszyta jest w nich samych. Wystarczy spojrzeć na rzesze wybitnych naukowców, których inteligencja była niepodważalna, lecz operując na błędnych danych, wysnuwali błędne wnioski. W przeciwieństwie do depresji, którą diagnozuje się niekiedy także u zwierząt, schizofrenia występuje tylko ludzi i prawdopodobnie jest ceną, za naszą formę inteligencji. Różnica kryje się w tym, że wśród schizofreników nie obserwuje się odchylenia w żadną stronę, podczas gdy psychopaci przeważnie mają niższy współczynnik inteligencji.

Najbardziej rzucającą się w oczy niespójnością pomiędzy mitem a rzeczywistością, jest niemożność odroczenia przez psychopatów gratyfikacji, impulsywność. Porażki są dlań ciężkie do zniesienia, przez co nie nadają się do snucia długodystansowych, makiawelicznych planów i intryg. Zdarzają się również sytuacje, gdy dostrzegają, że w ten czy inny sposób różnią się od otaczania, ale zdarza się to w mniejszości przypadków. Nie przeszkadza to piszącym dla stron takich jak Bussines Insider, zachwalać atuty zaburzenia w biznesie. Wszystko poparte bełkotliwą książką Jamesa Fallona, „Mózg psychopaty”, będąca niczym innym jak wariacją na temat samca alfa i jakichś własnych urojeń. Psychopaci nie są jednak w stanie nawiązywać trwałych więzi czy relacji społecznych a mimo to ciągle ktoś stara się dowieść, że są to urodzeni liderzy. Nie dziwota zatem, że komuś może to imponować. Lepiej być szefem psychopatą niż empatycznym robolem. Nie małą rolę odegrał tu chociażby Christian Bale w „American Psycho”, stając się idolem wielu mężczyzn. Nieumiejętność odroczenia gratyfikacji, nie wydaje się być użyteczną cechą dla człowieka, który chce zbudować międzynarodową korporacje, która zacznie przynosić efekty nawet i po wielu latach. Musieliby być nieomylni, ażeby w razie potknięcia nie zdradzić swojego prawdziwego oblicza. Świat polityki pokazuje, że choć bezwzględność jest ważna, tak wieloletnie układy, układziki i podtrzymywanie relacji jest kluczowe. Główną siłą psychopaty jest przede wszystkim brak empatii, nieliczenie się z normami społecznymi, brak poczucia winy. W efekcie, osoby empatyczne częściej manipulują same sobą niż są manipulowane.

Podobno, dalece skuteczniejsi w manipulacji są ludzie, obdarzeni wysoką inteligencją emocjonalną, gdyż świetnie rozumieją co dzieje się w głowach innych ludzi i potrafią to wykorzystać, chociażby grając na emocjach. Wkradają się tutaj różne modele inteligencji, lecz omawianie ich nie jest konieczne. Nie będę już pokazywał palcem, którzy politycy doskonale wyczuwają nastroje społeczne i krzyczą to raz o gender to o imigrantach, podczas gdy ci, przybywają na polecenie międzynarodowych koncernów samolotami. Błędem jest przypisywanie manipulacji tylko narcyzom i psychopatom, bowiem ludzie często manipulują innymi ludźmi i jest to kwestią moralności a nie zaburzenia. W idealnym świecie, czy to socjalistycznym czy kapitalistycznym, każdemu jest wedle jego pracy a tylko jednostki zaburzone chcą dostać jak najwięcej, za jak najmniej. Genialna, utopijna narracja, która otwiera drzwi do budowani i dementowania kolejnych mitów. Nasza kultura, wbrew zapewnieniom, nie godzi się na męskie emocje. Stąd tęsknota za ich całkowitym brakiem, bowiem lepiej być zimnym i niebezpiecznym, niż wrażliwym i podatnym na zranienia. Medialnie, sytuacja przedstawia się niczym koszmar Salvadora Dali.

Doskonałym przykładem piśmiennictwa, są oczywiście książki Kępińskiego. Polskiego psychiatry, który odznaczał się niebywałym talentem literackim. Niestety, są to książki, są długie i co najgorsze, nie ma w nich agresji. Ten człowiek nie nienawidził swoich pacjentów. Tak, zarzuca mu się pewien podziw, chociażby dla schizofreników, jednakże był taki czas, gdy wyznaczał standardy piśmiennictwa związanego czy to w psychologii czy psychiatrii. Wprawdzie znaczna część wiedzy płynąca z jego dzieł, nie jest już aktualna, jednak nadal mają nieopisaną wartość. Pokazują jak psycholog czy psychiatra, powinien podchodzić do ludzi, którzy zgłaszają się do nich z problemem. Niestety, nie wpisują się w kapitalizm zagrożeń.

„12 sygnałów ostrzegawczych, które mówią, że związałaś się z psychopatą
Związek z psychopatą — dlaczego wybieramy najgorszego kandydata na partnera?
Szacuje się, że około 0,2 do 3,3 proc. ogółu społeczeństwa to psychopaci — głównie mężczyźni. Są to osoby antyspołeczne, niezdolne do empatii, nieodczuwające poczucia winy, z wyrachowaniem wykorzystujące nieświadome ofiary

11. Seks jest dla niego najważniejszy

Jest wspaniałym kochankiem, który zdaje się mieć w małym paluszku wszystkie tajniki sztuki miłosnej. Miał wiele partnerek, ponieważ kreuje się na czarującego i uwodzicielskiego faceta. Nawet w związku nie potrafi dotrzymać wierności i decyduje się nawet na seks bez zabezpieczenia na boku. Dla niego liczy się przyjemność tu i teraz. To stwarza poważne zagrożenie dla zdrowia kobiet, które miały z nim styczność.”

Za Onet.pl

W swoim artykule, Marta Janus oraz Agata Szulc, przedstawiają liczne badania, z których nie sposób wyłonić jednorodnego obrazu życia seksualnego osób z dyssocjalnym zaburzeniem osobowości. Można pokusić się jedynie o wniosek, że prowadzą raczej ubogie życie seksualne. Nawet wdając się w liczne, przypadkowe kontakty, to w połączeniu z problem z kontrolą impulsów i popędów, raczej nie będą eksperymentować w zakresie ars amandi. Stąd częściej są sprawcami przestępstw na tle seksualnych niż wybitnymi kochankami. Bardzo wiele publikacji pisanych jest na podstawie tego, co można znaleźć w Internecie a nierzadko są to albo całkowite bzdury albo nieaktualne badania nawet z lat 50 XX wieku. Dziennikarze, nie mają czasu i środków, na wertowanie podręczników, blogerzy oszczędzają na każdym kroku, powielając to, co mogą znaleźć w Internecie. Efektem jest pojawianie się tej samej, błędnej informacji w licznych źródłach. Większość tych publikacji jest też tak napisana, że psychopatą zostaje każdy, kto nie uważa, że jest winy postawionych mu zarzutów. Doskonałym przykładem absurdu, są porady ze stron takich jak „Glamour”, które na co dzień zajmują się plotkami i nowym podkładem tej czy innej gwiazdki. „Przemocowiec nie zwiąże się z kobietą silną i świadomą, bo taka pozna się na nim w kilka dni. Pamiętajmy też, że gaslighterzy potrafią świetnie się maskować i przez pierwsze tygodnie stosować inną technikę manipulacji: „love bombing”. Najpierw noszą nas na rękach, kupują prezenty i są bardzo czuli, by mocno nas ze sobą związać. Wtedy, gdy zacznie się mydlenie oczu, nie będziemy chciały zrezygnować z idealnego obrazu partnera, który sobie zbudowałyśmy.” Artykuł skrojony jest tak, ażeby przypaść do gustu czytelniczkom wczuwającym się w rolę słabej, nieświadomej ofiary albo silnej niezależnej kobiety. Gaslighterzy, jak wynika z tekstu, to zawsze psychopaci, których rozpoznać można po jednym, jedynym zdaniu „Chyba masz coś z głową, idź się leczyć”, które mogło paść na przykład po tym, jak kobieta zrobiła kolejna, histeryczną awanturę o nic. Wszak dobrze zrobić histeryczną awanturę o nic, bowiem jak doradzają kołczki, obecne chociażby na Instagramie, awantura pozwala sprawdzić partnera. Założenie może być też inne, mianowicie takie, że kobiety nie popełniają błędów w związkach. Mężczyźni natomiast, oskarżeni o narcyzm, psychopatię czy zdradę, powinni rzeczowo, chłodno argumentować na rzecz swojego zdrowia psychicznego i niewinności.

-Uważam, że nie masz racji,
-Mam
-Odchodzę psychopato.
-?!?

Porady randkowe, polegająca na wymyślaniu „czerwonych flag” świetnie się sprzedają. Sarkazm, inteligencja, sprawność fizyczna, oczytanie czy ambicja, stały się czerwonymi flagami podobnie jak nieodkładanie kubka na miejsce. Przodkują w tym kobiety, które uwielbiają robić z mężczyzn narcystycznych psychopatów. Uczęszczając na siłownię, zdradza narcystyczne cechy osobowości, przez co nie będzie poświęcał kobiecie wystarczającej uwagi. Słuchając wywodów jakiejś specjalistki, doszedłem do wniosku, że istnieje grupa kobiet, która lubuje się w roli ofiary, skoro konsumuje tego typu treści. Są one łakomym kąskiem dla producentek treści, które często prowadzą swoje gabinety. Specjalistka dowodzi, że jeśli po zerwaniu facet blokuje kobietę na Instagramie, Whatsappie i Facebooku, to jest kolejna gra z jego strony, wszak jest narcyzem. Okoliczności zakończenia związku nie odgrywają żadnej roli, po zerwaniu należy wszak utrzymywać kontakt. Chce żeby nie miała do niego dostępu, żeby pouczyła się odcięta, poczuła stertę, zaczęła myśleć jak się z nim skontaktować. Im bardziej jest odcięta, tym bardziej chcecie wrócić, blokada to sposób na odzyskanie władzy. Odblokuje kontakt, gdy kobieta zacznie się podnosić, znajdzie nowego partnera. Kiedy się kogoś blokuje, to dostęp do jego konta na Instagramie czy Facebooku zostaje odcięty. Stąd też taki narcyz musiałby posiadać albo własny system inwigilacji albo zdolności paranormalne. Powierzchowność wiedzy jest wręcz rażąca. Najgorszy jest chyba fakt, że narcystyczne zaburzenie osobowości, to najgorzej poznane zaburzenie, które może nawet nie istnieć. Zostało wprowadzone do DSM-V oraz ICD-10 bardziej na zasadzie kompromisu, niż empirycznych dowodów. Słuchając wypowiedzi kolejnych, jakoby, absolwentek wydziałów psychologii, można zetrzeć sobie kręgi szyjne od kręcenia głową z niedowierzeniem. Koronnym przykładem będą wywody, iż jeśli facet ma hobby, zwłaszcza infantylne, takie jak gry, kino, literatura sf czy fantasy, trzeba natychmiast zakończyć relację. Wszak żadna dorosła, samodzielna, niezależna kobieta nie może związać się z infantylnym chłopczykiem. Czerwoną flagą jest także niemożność zachowywać się przy nim jak mała dziewczynka w ramionach tatusia. Czy jest na sali ktoś chętny do poinformowania publicystki, co właściwie powiedziała czy ja mam to zrobić?

That is just…sic

Do rangi objawów zaburzeń psychicznych psychicznych oraz tak zwanych czerwonych flag, urastają głupoty pokroju bawienia się długopisem w trakcie pracy. Wywody kolejnych, jakoby psycholożek, były nie mniej ciekawe. Rozumiem, że jakoś trzeba zwabić klienta do gabinetu, ale wmawianie widzom, że mężczyzna powinien zachować swoje emocje dla siebie i wątpliwej specjalistki, żeby nie obciążać partnerki to czysty absurd. I nie mówimy tu o zamienianiu żony w terapeutkę. Mówimy tu o konkretnych przykładach, takich jak poinformowanie o zmęczeniu czy złym samopoczuciu. Cóż, outsourcing to przyszłość, być może także związków. Zamiast rozmawiać z partnerem, idź do specjalisty. Tutaj powinien paść jakiś prymitywny żart na temat seksu, ale chyba każdy czytelnik domyślił się gdzie to prowadzi.

Nie żeby panowie nie wygłaszali podobnych dyrdymałów. Ci dla odmiany zakochani są w psychologii ewolucyjnej, która jest dziedziną mętną jak wróżenie z fusów, ale twardo się jej trzymają. Czerwoną flagą jest kobieta sama w sobie, istotna na zasoby łasa. Wszak sama Ewolucja obdarzyła je zmysłem wglądu na konto bankowe, celem znalezienia kandydata zasobnego, który utrzyma ją i jej dzieci. Uważni czytelnicy zauważą, że przykład ten pojawia się dość często, ale prawdę powiedziawszy gdy publicyści czegoś się uczepią, to potrafią to całkiem długo wałkować, stąd i wszystkie analizy bywają nużąco wtórne. Nikt przecież nie będzie ślęczał niczym Gandlaf w  Minas Tirith nad podręcznikami do psychologii ewolucyjnej. Zabawa robi się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy okazuje się, iż istnieje „Mroczna Triada”, jakowyś triumwirat zaburzeń, w skład którego wchodzi psychopatia, narcyzm i manipulacja. Wprawdzie manipulacja nie jest zaburzeniem psychicznym a samo manipulowanie ludźmi jest bez mała naturalnym elementem życia społecznego. Ci sami ludzie polecają też lektury pokroju „Księcia” Machiavellego czy „Sztukę Wojny” Sun Tzu. Wszak jakoś trzeba zarobić na powodzenie u łasych na zasoby kobiet.

Prowadzi to do sytuacji, z którą psychologia, socjologia i oraz najróżniejsze ruchy społeczne, w tym feminizm, walczą od lat. Utrwalania stereotypów o kobiecej emocjonalnej wrażliwości oraz całkowitej zbędności męskich odpowiedników. Wprawdzie Maja Staśko ryzykowała zdrowiem walcząc w High League w imię męskiego zdrowia psychicznego, ale chyba na niewiele się to zdało. Także panowie powielają szkodliwe stereotypy o sobie i kobietach. Na przykład, mówiąc, iż kobiety są dla mężczyzn atrakcyjne fizycznie, podczas gdy mężczyźni muszą wzbudzać w kobietach napięcie emocjonalne. Poglądy te wywodzą się od jakowegoś Roberta Glovera, który tytułuje się doktorem ale nie wiadomo czego. Zwalcza on tak zwanych „miłych facetów”, bowiem jak powszechnie wiadomo, łobuz kocha najbardziej. Wyobrażenie mężczyzny „kochającego uczucie rozluźnienia, swego rodzaju pustki. Lubiącego włożyć wysiłek by coś osiągnąć albo rozwiązać problem, a następnie rozluźnić się i spocząć w transie przed telewizorem, odurzywszy się wcześniej alkoholem” jest równie głupie co żałosne. Wynika z tego, że mężczyźni i kobiety są ze sobą niekompatybilni, lecz nie wiadomo czy z powodów ewolucyjnych czy kulturowych. Moim numero uno, jest natomiast Test Frajera, któremu rzekomo kobiety poddają kobiety, celem podtrzymania „potencjału na bzykanie”. Mówiąc prościej, kobiety rzekomo urządzają cyrki, ostentacyjnie kokietują innych mężczyzn, by sprawdzić czy ich partner zachowa zimną krew. Nagrodą za tę postawę, jakkolwiek absurdalnie to brzmi, będzie nękanie. Autor wprawdzie zaręcza, że nie jest to żadna manipulacja a rozwój męskiej świadomości, który przenika całe jestestwo kobiety i zabiera w miejsca do których ona sama nigdy nie nie dotarła.

Oto zaś puenta tej historii. Kobiety uważają mężczyzn za ograniczonych emocjonalnie a mężczyźni dostrzegają kobiece emocje, przez co uważają je za histeryczki, niezdolne do transcendencji, immanencji, ciężko powiedzieć o co dokładnie chodzi. Treści w mediach społecznościowych muszą być skrojone na potrzeby odbiorcy. Przejrzałem setki, jeśli nie tysiące rolek od samozwańczych terapeutów, coachów i im podobnych, by dotrzeć nawet do treści dużo bardziej mrocznych. Informacji o genezie zaburzeń osobowości nie sposób znaleźć, za to poradniki jak skrzywdzić taką osobę, owszem. Zaburzenia osobowości, zwłaszcza występujące u jednego z partnerów, rodziców czy bliskich, mogą rzutować na codzienne życie. Nie ma jednak powodu, by krzywdzić osoby nimi dotknięte ani się na nich mścić. Wbrew temu, co znaleźć można w Sieci, wcale nie wybierają nikogo na swoje ofiary. Słowo „zaburzenie” pojawia się zawsze w formie popularnej, potocznej zniewagi. mścić. Wbrew temu, co znaleźć można w Sieci, wcale nie wybierają nikogo na swoje ofiary. Słowo „zaburzenie” pojawia się zawsze w formie popularnej, potocznej zniewagi. Wiele stron zrzesza kobiety, które chcąc dać wyraz własnej frustracji i agresji, wypisują pod postami, komentarze tego typu;

Sens jego marnego życia. Maska znowu spadnie i ujawni prawdziwą twarz kłamcy i oszusta

Prędzej czy później zawsze ujawni swoją twarz.
To cykl,jak u robala jakiegoś.
Może spotka go karma, niech cierpi. 

Jak najbardziej, jeśli bliscy osoby dotkniętej zaburzeniem potrzebują pomocy, mogą a nawet powinni skorzystać z pomocy psychologa czy terapeuty. Istotne jest również skierowanie takiej osoby na terapię, jednak równie istotne jest skierowanie takiej osoby do gabinetu. Problem w tym, że psychopaci nie są geniuszami zbrodni, podobnie jak narcyzami nie są mężczyźni, nie mający ochoty być na każdym kroku obrażani. Wydaje się, iż rozbudzanie syndromu ofiary, jest prostszą strategią marketingową. Tworzenie treści, przynajmniej teoretycznie, jest dalece bardziej lukratywne niż praca z ludźmi. Łatwiej bowiem pracuje się ofiarami rzekomych narcyzów, niż osobami faktycznie dotkniętymi tym niejasnym zaburzeniem albo osobami, które żyły z nimi w związkach. Posty i rolki publikowane na wielu stronach, są tak skonstruowane, by nawet zdrada kobiety, usprawiedliwiona była rzekomym narcyzmem mężczyzny, który pchnął ją w ramiona kogoś lepszego. Psychologia humanistyczna czy wyrosła na jej psychologia pozytywna, nigdy nie zyskały sobie na popularności. Do psychologa chodzi się z problemami, więc trzeba je ludziom wmówić albo zasugerować, że modnie jest mieć problem. W kwestii rozwoju zaś, pojawiły się inne, dużo bardziej interesujące nurty, przynajmniej dla socjologa.

Stronka pod uroczym tytułem, „Życie z psychopatą”

Przeglądając rolki jakieś psycholożki, której konto śledzi niemal trzydzieści tysięcy osób, znaleźć można dwa rodzaje treści. Pierwszy, to jak rozpoznać i unieszkodliwić narcyza, drugi to filmowe selfie, na których autorka uroczo się uśmiecha i potrząsa włosami. Telefon trzy tak, by należycie zaprezentować głęboki dekolt. Film opatrzony jest szybko znikającymi napisami, zgadliście, jak rozpoznać narcyza. Są to informacje bardzo ogólnikowe, które można dopasować do każdej osoby. Każdy, dosłownie każdy, użył wobec kogoś zwrotu takiego jak przesadzasz, wyolbrzymiasz, to nic takiego, robisz z igły widły. Nadal potrząsając włosami pyta swoje widzki, bowiem to do kobiet kieruje swój przekaz, czy są gotowe zbudować odporność na taką przemoc. Większość rodziców, obojga płci, użyło tego zwrotu wobec dzieci przynajmniej raz oraz chyba każdy wobec partnera czy partnerki. Autorki rolek (papieru toaletowego), rzadko podają przykłady sytuacji czy jakieś pogłębione analizy. Nie widzą związku, że autorki wielu profili doradzają stosowanie przemocy psychologicznej wobec mężczyzn. Awantura o zbyt rzadkie komplementy, wydaje się błahostką, ale w połączeniu z rzeczową reakcją, iż ktoś chyba przesadza, prowadzi do odrażenia o narcyzm. W ten sposób ich odbiorczynie utwierdzają się w przekonaniu, że mężczyźni to makiaweliczni socjotechnicy, co naturalnie wynika z ich zaburzenia, podczas gdy one same pozostają bez winy. Wspaniałe to zaburzenie, którego powoli zaczynam zazdrościć. Wszak narcyz i psychopata, to geniusz, przy którym Mitnick i Cialdini mogą się schować.

Do najczęściej diagnozowanych zaburzeń należą kolejno, zaburzenia lękowe, uzależnienie od substancji psychoaktywnych, zwłaszcza alkoholu czy opiatów, zaburzenie dwubiegunowe, zaburzenia odżywiania i schizofrenia. Jak się jednak okazuje, schizofrenia, bywa często mylona z autoimmunologicznym zapaleniem mózgu z obecnością przeciwciał przeciwko receptorom NMDA. Narcyzm okazuje się być niejasnym, niepewnym zaburzeniem, które diagnozuje się bardzo, ale to bardzo rzadko. Stąd też żeby uzupełnić pulę, mówi się o narcystycznych cechach osobowości. Zważywszy jednak, że w ostatnich latach nasiliła się narracja, nakazująca narzekać na egocentryzm i indywidualizm, co ponownie jest pomieszaniem z poplątaniem, łatwo przekonać odbiorców do epidemii narcyzmu, który doskonale wpisuje się w kulturę zapatrzenia w siebie. O ile dotyczy to mężczyzny, bowiem kobieta powinna wiedzieć, jak i gdzie stawiać granice, rozumieć, że w związku zachowuje się wolność, osobistą swobodę, także emocjonalną. Natomiast każde zdanie, wypowiedziane przez mężczyznę a odnoszące się do jego potrzeb czy granic, jest przejawem narcyzmu. Zbliżając się do końca poszukiwań, natrafiam na rolkę, w której dziewoja dowodzi, że mężczyzna winien żyć w strachu. Powinien każdego dnia odczuwać lęk, przed odejściem partnerki. Będzie on motywował go, do spełniania jej zachcianek. Ażeby równowaga w przyrodzie została zachowana, natrafiam na dłuższy, bełkotliwy wywód o energii żeńskiej i męskiej, yin i yang. Takich kwiatków jest dużo więcej i warto poświęcić im osobne teksty.

Dużo uwagi poświęca się też osobom wysoko wrażliwym, choć temat wydaje się już przebrzmiały oraz przebodźcowaniu. Koncepcja wysokiej wrażliwości wywodzi się ze świata sztuki oraz koncepcji „drzwi percepcji”. Niektórzy artyści, tacy jak Michał Anioł, Mark Rothko, Edvard Munch, Edgar Degas czy oczywiście Vincent Van Gogh, podejrzewani byli o poważne zaburzenia psychiczne, które przyczyniły się do ich sukcesu. Van Gogh w równym stopniu mógł być schizofrenikiem co nałogowym alkoholikiem zakochanym w absyncie albo doznać zatrucia ołowiem. Od tamtej jednak pory, rozwija się koncepcja wysokiej wrażliwości, jakowychś „drzwi percepcji”, które u niektórych osób są wręcz otwarte a innych znacznie uchylone. Dzięki temu ich percepcja świata jest głębsza, ale też okupiona swoistym cierpieniem. Tyle tylko, że artyści wrażliwi są na piękno świata, ludzką niedolę albo dostrzegają rzeczy, prostaczkom niedostępne, ponadzmysłowe. Współczesna koncepcja wysokiej wrażliwości to migrena spowodowana koniecznością przeprowadzenia jednej rozmowy telefonicznej w tygodniu. Wszak konieczność przemyślenia wszystkiego na dziesiątą stronę powoduje wręcz paranoiczny strach. Założenia są jednak nieco inne niż w rolkach (papieru toaletowego). Osoby wysoko wrażliwe cechować ma między innymi ponadprzeciętna empatia. Tymczasem w popularnych mediach chodzi raczej o stworzenie poczucia własnej wyjątkowości, objawiającej się niemożnością przeprowadzenia rozmowy telefonicznej. Owa wysoka wrażliwość staje się pretekstem, wymówką, bowiem dziś każdy twierdzi, że nie lubi tłumów a ludzie go męczą. Wszystko zaś sprowadza się do skupienia na sobie, narzuceniu otoczeniu reguł, związanych z wygodą wrażliwca. Osoby wysoko wrażliwe mają źle znosić krytyką i często oddawać się artystycznej pasji. 99,9% osób w Internecie źle znosi krytykę a wrażliwych na cokolwiek poza rozkosznymi pieskami i damskimi pośladkami jest w świecie fotografii garstka. Z drugiej strony, żyjemy w kulturze dystrybucji pogardy, więc miło czasem usłyszeć, że pod jakimś węglem jest się wyjątkowym.

Za wysoką wrażliwością kroczy przebodźcowanie. Umysły osób z ADHD, spektrum autyzmu, schizofrenicy, faktycznie mogą takowego stanu doświadczyć. Hałas, światło, dotyk, mogą doprowadzać do sytuacji, w której osoba przebodźcowana, czuje się wręcz obezwładniona. Wszystko za sprawą tego, że filtr mający na celu odcięcie pewnych doznań, nie działa poprawnie. Dla osoby, której mózg funkcjonuje normalnie, szum miasta, obecność innych ludzi w pociągu, nie są problemem. Zapewne wielu czytelników, bez większego problemu jest w stanie zapaść w swoisty trans, pozwalający skupić się na czytaniu albo słuchaniu muzyki, by w ostatniej chwili zadać sobie sprawę, że dotarli do stacji docelowej. Dziwnym trafem, osoby deklarujące, że są wysoko wrażliwe i przebodźcowane, kochają lansować się w mediach społecznościowych, które narażają na agresję słowną, powiadomienia, konieczność licznych zapośredniczonych interakcji. Także z przedstawicielami koncernów, którzy chcą promować u nich swoje dziwaczne produkty, jak słuchawki wyciszające, które można kupić w niższej cenie w sklepie budowlanym. Przebodźcowanie wiąże się ze świadomym odbieraniem bodźców, które powinny zostać wyciszone. Zastanowiwszy się, co też powoduje owo przebodźcowanie, okazuje się, że winne są tylko zdobycze cywilizacji. Czytając lub słuchając wypowiedzi na ten temat, można odnieść wrażenie, że wszyscy mieszkamy w Tokio albo Newym Yorku, w dzielnicach Shibuya i Time Square.W mało którym domu, równocześnie pracuje telewizor, radio i gra orkiestra. Być może jedyną częściowo prawdziwą informacją o świetle jest ta, że czasem wywołuje ból oczu, głowy czy nudności. Ma związek z częstotliwością pracy tandetnych świetlówek w centrach handlowych nie zaś światła jako takiego. Niemniej informacja poszła w świat i można sprzedawać okulary odcinające niebieskie światło. Pal licho, że większość smartfonów można przełączyć w tryb czytania a ekran komputera nie musi mieć jasności i kontrastu ustawionych na maksymalne wartości. Nigdy też przebodźcowanie, nie następuje w wyniku równoczesnego śpiewu ptaków, szumu strumienia, liści, gulgania indyków, gęgania, kwakania, gdakania, miauczenia, szczekania, innych onomatopei, z niezbędną kocią bijatyką około trzeciej nad ranem.

Ażeby lista została należycie zamknięta, konieczne trzeba wspomnieć o dopaminie. Substancja ta, stanowi dla nas śmiertelne zagrożenie, bowiem wydzielana jest za każdym razem, gdy robimy coś przyjemnego. Może to być wszystko, jedzenia czekolady do masturbacji, czyli wszystkie czynności dające „natychmiastową gratyfikację”. Prawdy w tym niewiele, bowiem dopamina, której nazwa kojarzy się heroiną czy amfetaminą, nijak nie odpowiada za odczuwanie przyjemności. Podejrzewa się, że bierze udział w rozwoju uzależnień, ale będąc neuroprzekaźnikiem, nie działa tak, jak to jest w Internecie przedstawiane. Zbyt dobry pieniądz można jednak zarobić na sprzedawaniu przepisów na posty dopaminowe, by teraz dementować mit natychmiastowej gratyfikacji. Warto jedynie dodać, że ostatni raz dopaminę z odczuwaniem przyjemności wiązano w latach osiemdziesiątych. Obecnie uważa się, że ważniejsza rolę odgrywa w procesie motywacyjnym czy poznawczym, choć razem z kilkoma innymi neuroprzekaźnikami bierze udział w powstawaniu tak zwanej „kaskady nagradzającej”. Uzależnienie od dopaminy, w świetle obecnej wiedzy na jej temat jest niemożliwe, bowiem nie bierze ona udziału w odczuwani przyjemności. Mówiąc jednak najprościej jak się da, spojrzenie na nagą kobietę, nie powoduje wyrzutu dopaminy, skutkującym uczuciem euforii czy dobrostanu. Celowo piszę o nagiej kobiecie, bowiem najczęściej wyrzuty dopaminy łączy się z mediami społecznościowymi, pornografią i masturbacją. Dwoma ostatnimi straszy się zwłaszcza mężczyzn, którzy chętnie konsumują treści wszelkiej maści nawiedzonych szarlatanów uderzających w surowe, umoralniające tony z kategorii grzechu. Stąd też zalecane są posty dopaminowe, które bardzo pasują do rozpowszechnionego w 2019 „mnisiego stylu”, znanego jako „monk mode”. Nie będę się już wyzłośliwiał i dodawał, że mnisi słynęli z piwowarstwa. Na szczęście z autorytetami jest tak, że kiwa się głową, przytakuje a potem i tak robi po swojemu. Ergo, wszyscy zgadzają się, że spot jest dobry, ale coraz mniej mężczyzn go uprawia. Podobnie z pornografią, która w Sieci, stała się symbolem Złego, natomiast konsumowana jest coraz częściej.

Niestety, publicyści czerpią wiedzę od siebie nawzajem, w niewielkim jedynie stopniu parafrazując wypowiedzi innych twórców. Stąd też bardzo łatwo znaleźć potwierdzenie błędnej wiedzy. Trzeba też doliczyć osoby, które na podstawie dzieł filmowych doszły do wniosku, że wszyscy twórcy, poza piszącym, cierpią na historioniczne zaburzenie osobowości. Względnie, może to być narcyzm, bowiem modnym jest by na podstawie kreacji medialnych starać się dowieść chorób psychicznych u adwersarzy samemu będąc szarą eminencją Internetu, znaną z tego, że nie rozumie czym jest postmodernizm, wędzie węszy woke (łoke) oraz trans lobby. Koniecznie też, trzeba artykuł czy film na YT opatrzyć stosownym zdjęciem, najlepiej silnie stereotypizującym, budującym wrogość. Wyłania się z tego obraz psychologii, jako nauki będącej w swej praktycznej formie łatwą drogą zarobkowania na niewiedzy i uprzedzeniach. Równocześnie, myślenie nie tylko myślenie o zaburzeniach psychicznych jest niemal stereotypowo średniowieczne. Wystrzegajcie się bracia i siostry Zła, które w kroczy przyodziane w dobro. Albowiem Zły duch zwieść Was może na manowce! A złe duchy wygania się nie inaczej niż modlitwą i postem…

Patronite Herbata i Obiektyw

Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw

Share this:

  • Click to share on Facebook (Opens in new window)
  • Click to share on Twitter (Opens in new window)
  • Click to share on Tumblr (Opens in new window)
  • Click to share on Reddit (Opens in new window)

Like this:

Like Loading...

Podobne

Media Odrobina psychologii Psychologia Psychologia mediów Social Media Socjologia mediów coachingczerwone flagifacebookhistorioniczne zaburzenie osobowościinstagramjak rozpoznać toksykaKapitalizmkrytyka coachingukultura terapeutycznakultura terapiimediamedia społecznościowenarcystyczne zaburzenie osobowościosobowość dyssocjalnaosoboy toksyczneporadnikiporady randkowepsychologiapsychologia mediówpsychologia w mediachpsychopatapsychopatiaradnkired flagred flagssocjologiasocjologia mediówszkoły uwodzeniatoksykuwodzenieyoutube

Nawigacja wpisu

Previous post
Next post

Ostatnie wpisy

  • Krótka rzecz o matchy
  • Wszystko jest światłem czyli naukowy mistycyzm
  • Walnąć małpkę czyli rzecz o fałszywej trosce świętych w kraju grzeszników. 
  • Seksualność i erotyka w Japonii Gabriela Matusiak
  • Śmierć dyskusji

Postaw herbatę ;)

Buy Me A Coffee

Kategorie

Archiwa

Tagi

akt antropologia architektura chiny fantastyka feminizm film filozofia fotografia herbata historia historia herbaty indie internet japonia Kapitalizm kobieta kobiety krytyka Książka książka o fotografii kultura lem literatura literatura japońska media media społecznościowe moda męskość mężczyźni nauka o fotografii Polska praca przemyślenia psychologia recenzja religia Science Fiction socjologia społeczeństwo Stanisław Lem susan sontag sztuka USA
©2025 Herbata i Obiektyw | WordPress Theme by SuperbThemes
 

Loading Comments...
 

You must be logged in to post a comment.

    %d