Najśmieszniejsze teksty klientów herbataiobiektyw, 19 lutego, 20186 grudnia, 2020 Praca z ludźmi bywa frustrująca. Przez lata zebrało mi się trochę tekstów od osób, które chciały być klientami ale z pewnych bardzo konkretnych przyczyn nie mogły nimi zostać. Otóż nie rozumiały dlaczego za cudzą pracę muszą zapłacić. Albo to doskonale rozumieli, ale liczyli na naiwność. Eee paaaaaanie, kuzyn* mi za flaszkę zrobi *choć czasem wybitnym fachowcem bywa szwagier Ja za takie usługi nie płacę Przepiękny zwrot, który zniknął niczym koszmar rano już jakiś czas temu. Jednak był to Tekst Mocy, sprawiający że nie jeden freelancer zagotował, poczerwieniał i wyobrażał sobie sceny waporyzacji rozmówcy stosując klasyczne Kamehame – Ha. Albo jeszcze coś drastycznego. Klient zaprasza Cię na rozmowę, idziesz, gadacie o wizji już 3 godzinę. W końcu zaczynasz nieśmiało przechodzić w stronę warunków finansowych. Ten siorbiąc rozpuszczalną, mówi że zasadniczo on za takie usługi nie płaci, bo to jest moja pasja więc liczył, że podejmę się fajnego zlecenia. Wstaję, wychodzę, żegnam. Stały klient Widzisz człowieka pierwszy raz na oczy, jeszcze nie wiesz co będziecie robić on już mówi o stałej współpracy, ciągłości zleceń. Tutaj mamy dwa warianty. Przewiduję dłuższą współpracę, zatem dla stałego klienta proszę o zniżkę Naciąłem się na to jako młodziak. Naturalnie przy następnej okazji już miał innego stałego współpracownika i obiecywał dokładnie to samo. Często też proponują współpracę za free, celem sprawdzenia jak się spiszesz. Naturalnie po zakończeniu zlecenia kontakt się urywa, twoje foty przez kilka dni coś promują do wyczerpania zapasów i cyrk się powtarza. Zacznijmy od tego ile możesz nam opuścić z ceny, bo muszę mieć pewność że się spiszesz a przewiduję dłuższą współpracę Zacznijmy od tego, że nie wiem czy ja będę chciał z panem współpracować na stałe, zatem muszę na początek policzyć normalną stawkę. Stały klient to taki, który daje mi przynajmniej 6 zlecenie w ciągu 2 miesięcy. Naturalnie wrzawa, my nie będziemy tak rozmawiać i takie tam. Jak tu się traktuje stałych klientów?! Jak ja bym miał stałego klienta to bym go po rękach całował. Może najpierw pierwsze zlecenie, co? Rozliczmy się w barterze Do mojej ścisłej czołówki należy facet, który chciał się rozliczyć w rybach. Serio. Za sesję zdjęciową zaoferował mi ryby. W sumie tak mnie to ubawiło, że wypaliłem tylko reklamowe hasło „ryba wpływa na wszystko” i poszedłem, śmiejąc się do siebie. Chyba miałem dziwną minę bo ludzi mi się przyglądali jak szedłem do centrum. Pewnym wariantem jest rozliczanie się wódką. Jak wiadomo, wszyscy jesteśmy bandą alkoholików, degeneratów i cały dzień zalewamy twarze środkami psychoaktywnymi. I nie ważne czy jest o „łycha” za 20 000 czy flaszka najpodlejszej berbeluchy za 20 zł, a najczęściej jest to flaszka właśnie zajzajeru. To już nawet nie było z czasem śmieszne tylko a) uwłaczające b) irytujące. Tutaj ciekawostka: swego czasu każdy miał w rodzinie alkoholika albo kolegę alkoholika a mimo to dzwonił to ludzi, którzy żyją ze świadczenia pewnych usług i rzucał do słuchawki: eeee panie, kuzyn mi to za flaszkę zrobi. Kuzyn alkoholik No właśnie, praca za flaszkę podłego zajzajeru. Tutaj dla odmiany, gdy podałem cenę, klient tonem pełnym agresji rzucił właśnie, że kuzyn zrobi mu to za flaszkę. Czytam teść, szwagier, ktokolwiek. Zastanowiłem się, co ja mam odpowiedzieć? Że dopłacę? Wówczas w mojej głowie zrobiło się zdanie: Nie jestem w stanie konkurować z tak atrakcyjną ofertą cenową. Jeśli traficie na to na jednym portalu, wiecie kto podesłał. Z drugiej strony słuchawki zapadła cisza. Facet naprawdę myślał, że zgodzę się na wódkę czy pracę za darmo, bo uniosę się honorem. Ubaw przez tydzień 🙂 Zainwestuj w nasz biznes Słuchaj, będziemy sprzedawać mega rowery. Ale nie mamy na reklamę. Zrobisz nam ją, a my ci coś odpalimy jak dojdziemy do kasy. Jako młodziec się na to raz naciąłem. Za drugim razem słysząc tę śpiewkę powiedziałem, że moją pracę wyceniam na X i domagam się adekwatnego udziału w biznesie, na piśmie. Pan z panią wykręcali się bardzo długo, że oni zawsze na uścisk ręki, że papiery nie potrzebne, oni są honorowi. Skoro tak to podpiszmy umowę. Co wam szkodzi? W miejscu gdzie się spotkaliśmy przy rynku, do dziś ów biznes nie powstał. Mija wiele lat. To ci zajmie 5 minut Zgadza się. Zajmie mi to 5 minut. A przyjdzie jakiś partacz i będzie się babrał 2 dni. Mam wiedzę, doświadczenie i umiejętności, które pozwalają mi zrobić wszystko w przysłowiowe 5 minut. To jak? Naturalnie myślał, to dla mnie przyjemność poświęcić te kilka chwil na jego potrzeby. Zrób mi po znajomości? Yo! Siema, jak leci?! Co tam po tylu latach?! ?! Przepraszam, my się znamy? No pewnie! 10 lat temu się spotkaliśmy na imprezie Na jakiej zaś imprezie? Szukam w pamięci imprez sprzed 10 lat i nagle mózg wyciąga z lekko zakurzonego archiwum kilka detali. Faktycznie, jest to znajomy, znajomej, która miała kolegę, co był barmanem w tej knajpie, która nie istnieje od lat. I nagle sobie przypomniał, że gdzieś koło 01:10 Roku Pańskiego 2008, podał mi rękę a potrzebuje taniej fotografa na ślub. Gorzej, że czasem taki doda Zwrot O Którym Poniżej. Masz mu wtedy ochotę powiedzieć, że (w sumie nie wypada napisać)* Do tej kategorii wagowej można zaliczyć też osoby, które nigdy, ale to nigdy się do ciebie nie odezwały np. przez całe studia, ale nagle postanowiły napisać bo biorą ślub czy otwierają biznes. Przecudne. Od jakiegoś czasu mówię, że po znajomości płacisz podwójnie. Oczywiście wielkie oczy, oburzenie, bo jak to tak? Normalnie. W końcu mnie znasz, cenisz, to coś dorzucisz. Np. drugie tyle co „zwykły” klient. A, myślałeś że po znajomości ja ci coś dam za darmo? Przepraszam nie domyśliłem się. A co dostanę w zamian? Naturalnie się odwdzięczy, mam u takiego przysługę – u faceta, z którym przez 3 lata nie zamieniałem słowa i po prawdzie to nawet nie wiem jak się nazywa. Do ostatniej formy znajomości, należą osoby, które faktycznie znasz lub znałeś/aś ale nie utrzymujesz z nimi kontaktu od 10 czy więcej lat. Po prostu nagle czegoś potrzebują. Nope. W końcu to twoje hobby Chcesz pieniędzy? Myślałem, że to twoje hobby? Niee, specjalnie zatrudniłem się jeszcze na kasie na nocną zmianę, żeby móc oferować lepsze usługi w ramach hobby a jakoś muszę pokryć „najwyższej klasy sprzęt”, który jest wymagany. A i nie ma budżetu? Zatrudnię się w takim razie w zakładzie przetwórstwa odpadów radioaktywnych. W końcu moje hobby obejmuje pokrycie wszystkich kosztów twojej kampanii reklamowej. I żałujesz, że twoim hobby nie jest jakieś MMA… Będziesz miał do portfolio Wielkimi literami. Na pół strony! To był tekst. Słuchaj zrób dla nas sesję. Dobra, ale cennik mam taki. A nie możesz za darmo? Będziesz miał coś fajnego na stronkę na FB albo do portfolio? Peeewnie, w kocu będę tyrał na kasie czy gdzież żeby opłacić całe wyposażenie potrzebne do tego żeby mieć fotę na stronkę na FB a w wolnym czasie będę rozwijał smak, styl, wyczucie, kunszt. Można mieć pasję. Wiecie, czasem robię dziwne sesje z różnymi zakręconymi modelkami, bo sprawia mi to pewną przyjemność jeśli jakaś się zgodzi na moje dziwaczne pomysły. Ja na tym nie zarabiam, ona nie zarabia. Robimy to tylko po to, żeby sobie pogadać, zrobić kilka zdjęć którymi się pochwalimy. I tyle. Może wypijemy kawę. Jednak gdy dzwoni do mnie ktoś z dużej siłowni czy innego fitness klubu i mówi, że potrzebuje sesji 12 trenerów osobistych bo potrzebują reklamy, czyli czegoś co przyniesie im zasięg a tym samym dochód i mówi, że mogę sobie zatrzymać na stronkę kilka fot to nawet litr herbaty nie zapewnia mi spokoju. Zmuś ich Mój aktualny faworyt. Trzymacie się stołków? To jedziemy. W jaki sposób jest Pan w stanie zmusić polskich, czołowych tych z jutubów czy instagramów, wywrzeć presję do pracy dla nas za darmo? Pamiętam, że chrzaniłem nieziemskie głupoty. Za wszelką cenę starałem się zachować pokerową twarz, choć wszystko w środku kazało mi spaść z krzesła i opętańczo rechotać. Dowiedziałem się, że oni w swej łaskawości dostarczają „content”, czyli trzeba to wyperswadować twórcom, którzy nie potrafią się odwdzięczyć. Na czym to odwdzięczenie miałoby polegać? Prosto. Damy wyceniony na 50 zł produkt, wsypiemy do paczki garść cukierków albo jakąś smycz i w zamian oczekujemy długiej kampanii reklamowej. Zdumienie rośnie. Długiej, znaczy ile to ma trwać? No tak długo jak każemy. A co będzie jak sobie ten instagramer kupi ten wasz produkt? Nastała cisza. Czyżby wiedzieli, że nikt przy zdrowych zmysłach tego nie kupi? Swoją drogą, ciekawe ile właściciele znanych profili na YT albo insta dostają tego typu szczodrych zapytań? Pewnie tyle samo co fotograficy o pracę do portfolio. Na koniec Teksty takie jak powyższe po stają się reliktem. Od dobrych kilku lat nie słyszałem tych tekstów, stanowią one takie moje muzeum. Częstszym jest urwanie kontaktu po podaniu ceny. Ot, pytający po prostu przestaje się odzywać. I to jest w sumie ok. Lepsze to niż jakaś uwaga z powyższego zestawienia. Tak naprawdę te teksty są śmieszne, ale niegroźne. Bo co z tego, że ktoś palnie jakaś głupotą i na tym nasze drogi się rozejdą? Najgorsi są tak naprawdę ci, którzy po skończonym dziele nie chcą zapłacić, albo udają, że nie wiedzą, względnie znikają razem z całą firmą i przenoszą się ze wszystkim np. za granicę. Bo tak serio, co mi się stanie, że mnie człowiek którego nie znam zapyta o zniżkę po znajomości? Nic. Po prostu odmówię. Natomiast trochę gorzej odmówić po robocie albo w trakcie zlecenia „etapowego”, gdzie klient powinien rozliczać się po każdym etapie prac a nie ma ochoty tego zrobić i można się męczyć rok, dwa albo i trzy? *że za portfolio z tobą to mnie już nikt nie zatrudni pomiędzy Zwrotnikiem Raka i Koziorożca. fot. w nagłówku freepik.com Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Branżowe przemyślenia O fotografii biznesfotografiakliencio fotografiiprzemyślenia