Biedne Istoty czyli rozkosze intelektualnego banału herbataiobiektyw, 18 marca, 202419 marca, 2024 Chcę być intelektualistą, naprawdę pragnę zostać intelektualistą. Nic zatem dziwnego, że zachwycony będę filmami autorstwa Wesa Andersona czy Yórgos Lánthimos. Można to przyrównać do chęci zastania trójboistą bez podnoszenia ciężarów. Biedne Istoty „Biedne istoty” to właściwie nieznana książką Alasdaira Graya. Nie nastąpi tutaj zwyczajowe utyskiwanie, że prawdziwa perła pozostała nieznana szerszemu gronu odbiorców przez wiele lat, bowiem perłą zdecydowanie nie jest. Fabuła tego dzieła, jest nad wyraz prosta. Gray wziął na warsztat utwór Mary Shelley, znany jako „Frankenstein” i ponownie, nic więcej. Jednemu z głównych bohaterów dane jest być świadkiem samobójstwa młodej kobiety, będącej w dziewiątym miesiącu ciąży. Kobiety nie udaje się ocalić, ale jako, że dziecko w jej łonie nadal żyło, wybawiciel postanawia chociażby jemu dać szansę i wszczepia jego mózg w martwe ciało matki, po czym przywraca całość do życia. Ciało chwilę postało po czym zaczęło pracę w burdelu. Właściwie to cała fabuła tej książki wraz z przekazem, prawdopodobnie pocztowym. Mianem biednych istot określiłbym wszystkich, którzy starają się w tej stylizowanej na gotycką powiastce, dopatrzyć jakiegoś głębszego sensu. Książka, napisana jest językiem siermiężnym, prostym i co gorsza, sposób przedstawienia wydarzeń nie zachęca do polemiki. Nie zachęca nawet do czytania, przez co dobrnięcie do końca jest wyzwaniem wręcz tytanicznym. Istotą dobrej książki, jest zachęcić czytelnika do refleksji, o ile zamiar taki w ogóle zaistniał w głowie autora. Są bowiem książki, które czyta się dla przyjemności. Tak modny w ostatnim czasie „Shogun”, jest przykładem fikcji do czytania i nikt nie będzie tego dzieła interpretował przez pryzmat moralności, zderzenia kultur czy jakikolwiek inny, bowiem jest to fikcja, political fiction. Film Yórgosa Lánthimosa, miał, a może ma być „Barbie dla intelektualistów, ale zaręczam, że intelektualiści nie potrzebują takich opowieści o feminizmie. Są z nim zaznajomieni na znacznie wyższym poziomie i potrafią się oddać o niebo ciekawszym debatom. Cóż, sam film „Barbie” okazał się niemała gratką do zabawy w kontekście krytyki współczesnego feminizmu, ale i tutaj krytycy wypalili się na etapie przysłanych materiałów prasowych. Niemniej, jakoś trzeba tym czymś zainteresować aspirujących odbiorców. Stworzono więc żałosną kampanię promocyjną, która lansuje ten, skąd inąd niezły fabularnie a rewelacyjny wizualnie film, jako wybitne dzieło o emancypacji. W tym samym czasie, krytycy dostrzegają tam pokłady pedofilskiego seksu. Parafilia ta, nie jest wyrazem pociągu do dziecięcych osobowości a dziecięcego ciała, tymczasem Bella jest dojrzałą kobietą, której prawdziwy sekret znają dwie osoby. „Biedne Istoty”, to książka płytka, pozbawiona znaczenia. Jest też pusta, ale w tym negatywnym sensie, bowiem czytelnik nie odczuwa potrzeby napełnienia jej znaczeniem, podjęcia próby interpretacji. Nie oznacza to jednak, że przyjęta przez działy promocji i marketingu strategia nie okazała się skuteczna. Wszyscy zgrabnie jak stado baranów podążyli za narzuconą interpretacją filmu, właściwie nawet nie siląc się na próbę zmiany kierunku dyskusji. W ten sposób raz jeszcze mogli poczuć się jak intelektualiści albo nie mieli odwagi krzyknąć, że cesarz jest nagi, by nie wyjść na ignorantów. Okazji ku temu, było bez liku, bowiem Lánthimos, opowiadając tę historię poprzez język filmu, nadał jej nieco wyrazu, zwłaszcza warstwa wizualną. Scenografie można porównać z jednej strony do modnych ostatnio filmów Andersona, ale możliwe, że bardziej do wyreżyserowanego w 1995 roku przez Jean-Pierrea Jeuneta oraz Marca Caro, „Miasta Zaginionych Dzieci”. Miasto Zaginionych Dzieci 1995 Biedni intelektualiści Można przyjąć, że dzięki filmowi wątek męskiej dominacji nad kobiecą seksualnością staje się nieco lepiej widoczny, ale nie wydaje się on dominujący. W dodatku zakończenie można potraktować jako symbol, iż każdy kto ma odrobinę władzy, zawsze będzie okrutny. W dodatku jest w tym coś niesamowicie freudowskiego, iż córka w ciele matki, mści się na mężu i ojcu. Przeczytawszy wszystkie dostępne interpretacje „Biednych Istot”, ciężko uznać którąś za satysfakcjonującą. Istnieją właściwie tylko dwie ścieżki krytyczne dla tego filmu oraz książki. Pierwsza, to seksualna emancypacja, w której Bella swoją seksualność przekuwa w broń przeciwko patriarchatowi. Tutaj przeważnie następuje krótka analiza poszczególnych postaci męskich, które w ten czy inny sposób jakoby chcą wpłynąć na Bella, zdominować ją. Zacząć można od Godwina Baxtera, który wbrew życzeniu samobójczyni przywraca jej ciało do życia, tym samym naruszając, gwałcąc wręcz, jej indywidualną decyzję oraz prawo do samostanowienia. I tutaj wszystko bierze w łeb obuchem, bowiem powinniśmy uszanować decyzję każdego samobójcy. Nie ma sensu fatygować karetki, bowiem wówczas dojdzie do pogwałcenia indywidualnej, świadomej decyzji. Wszak depresja, rozpacz, to właściwe powody do odebrania sobie życia i wcale nie zaburzają osądu sytuacji. Ktokolwiek pokusił się o taką interpretację powinien podwinąć włosy z czoła i wywinąć baranka o ścianę. Jedyną wyrazistą postacią, głównie dzięki wysiłkom Marka Ruffalo, jest Duncan Wedderburn. Przechwala się przed Bell, iż prawdopodobnie jest najlepszym kochankiem w jej życiu, ale reaguje furią gdy dowiaduje się, że ta zabawiała się z innym a już całkowicie jego duma upada, gdy jego ukochana podejmuje pracę w domu publicznym. W kontekście narzuconej interpretacji, dyskursu w jakim toczy się debata o tym filmie, jest niezaprzeczalnie zabawnym, że kobiety zarobkujące poprzez OnlyFans określane są najgorszymi epitetami, natomiast Bella jest wyzwoloną emancypantką. Dotyczy to zwłaszcza polskojęzycznej przestrzeni internetowej, bowiem akurat w okresie premierowym filmu, podniosła się wrzawa iż Twich planuje dać baseniarom większą swobodę. Aktorzy dokonali własnej interpretacji poszczególnych postaci, co sprawiło, że stały się o wiele bardziej wielowymiarowe. Trzeba jednak pamiętać, że książkowy pierwowzór mógł stać się tylko lepszy. Nadal jednak wszyscy ustępują Ruffalo, z Emmą Stone włącznie. Widać jednak, że Bellą targają inne emocje niż tylko niezaspokojona chuć. Ciekawa jest cielesnych doznań, ale one nie należą do niej. Warto zwrócić uwagę, iż są to rządze jej matki, które dziedziczy wraz z jej ciałem, nad którymi najzwyczajniej nie panuje. Bella nie jest świadoma tego co robi, więc nie może przekuwać niczego w broń, bowiem przez znaczną część filmu jest noworodkiem, niemowlęciem, podrostkiem. Bardzo istotne jest również zakończenie, w którym bohaterka okrutnie mści się na biologicznym ojcu swego umysłu i mężu swego ciała, równocześnie zapominając o seksualnych eskapadach. Można przyjąć, że dzięki filmowi wątek męskiej dominacji nad kobiecą seksualnością staje się nieco lepiej widoczny, ale nie wydaje się on dominujący. W dodatku zakończenie można potraktować jako sugestię, iż każdy kto ma odrobinę władzy, zawsze stanie się okrutnikiem. Kobieta wymownie mści się na mężczyźnie, który jest wrogiem. bell hooks po raz pierwszy przewraca się w grobie. W dodatku jest w tym coś niesamowicie freudowskiego, iż córka w ciele matki, mści się na mężu i ojcu. Scena masturbacji Belli przy stole, nie jest wyrazem buntu, bowiem ani mężczyzna ani kobieta, nie powinni się publicznie masturbować, chyba że zaproszenie obejmuje tego typu praktyki. Jeśli do posiłku zostanie podany ogórek, to nie celem umieszczenia go w pochwie. Po pierwsze jest kiszony i może podrażnić, natomiast co do zasady, ma pomóc w obaleniu flaszki wódki a nie patriarchatu. Wprzódy, należałoby zerwać narzuconą interpretacją, iż „Biedne Istoty”, to dzieło feministyczne, wyrażające bunt przeciw patriarchatowi. Tego ani w książce ani w filmie, zwyczajnie nie ma, natomiast okrucieństwo i zemsta na mężczyznach, nie są celem feminizmu. Scena masturbacji Belli przy stole, nie jest wyrazem buntu, bowiem ani mężczyzna ani kobieta, nie powinni się publicznie masturbować, chyba że zaproszenie obejmuje tego typu praktyki. Jeśli do posiłku zostanie podany ogórek, to nie celem umieszczenia go w pochwie. Po pierwsze jest kiszony i może podrażnić, natomiast co do zasady, ma pomóc w obaleniu flaszki wódki a nie patriarchatu. Bella istnieje i jak każda żywa istota podlega wpływowi otoczenia. Przez znaczną część filmu, widz ma do czynienia z socjalizującym się dzieckiem, które nie zna zad, nie wie co wolno a czego nie wolno. Istotą jest granica tego co wolno i czy aby na pewno, to czego nie wolno, jest złe ze swojej natury. Wbrew pozorom masturbacja nie jest szkodliwa ani niebezpieczna, jednak nadal nieakceptowalna przy sole. W dodatku pełni ważną rolę w odkrywaniu własnej seksualności i jest całkowicie naturalnym etapem rozwoju jednostki. Faktem jednak jest, że część youtubowych mędrków wypowiedziała jej wojnę rodem z XIX wieku. Gdyby już bardzo się uprzeć, można postawić bardzo naciąganą tezę o edukacji seksualnej, chociażby w kontekście sceny w burdelu. Będzie to jednak bardzo naciągane bowiem nikt nie zabiera już chłopców do burdelu, niczym w okresie dwudziestolecia międzywojennego, chłopcy nie uczą się też podejścia do seksu z pornografii. Choć trzeba przyznać, że lewicowe media nie potrafią się zdecydować. Raz mężczyźni, zwłaszcza Polscy to nudziarze znający dwie pozycje, innym razem zwyrodnialcy każący odgrywać partnerkom sceny z filmów pornograficznych. Edukacja ma cenną stronę, bowiem choć seks niewątpliwie jest przyjemny, tak leczenie kiły już nie, nawet jeśli remedium to tylko penicylina. Tutaj można raczej postawić tezę, że kolejne osoby, nie chodzi nawet o to, że mężczyźni, zawiedli ją. Uczy się wszystkiego na własnej skórze i trzeba przyznać, że ma szczęście., bowiem nikt nie chce wyrządzić jej większej krzywdy. Nie wchodź w ciemną uliczkę, to rada, która dotyczy tak chłopców jak dziewcząt, choć wydaje się, że niektórzy żyją w jakimś fantasmagorycznej utopii, w której bandyta powinien czuć moralny imperatyw nie naruszania nietykalności cielesnej idącego ciemną uliczką. Trzymana pod kloszem, nagle wypuszczona w świat, nie ma żadnej wiedzy, jest doń nieprzygotowana. I to czeka każdego z nas, bez względu na płeć. W sferze seksualnej mniej więcej tak wygląda wychowanie i chłopców i dziewczynek. Wpierw nie należy im nic mówić, bo się „seksualizują” by następnie bezradnie rozłożyć ręce. Zdecydowanie ma to jakiś potencjał, gdyby nie fakt, że Belli nie spotyka absolutnie nic złego. Może to i dobrze. Biedne Istoty Równie zabawna co kuriozalna, jest wywołana przez narzuconą interpretację dyskusja. Wydaje się, że publicyści byli produkcji raczej przychylni, podczas gdy lewicujące periodyki, zrzeszające głównie publicystki, wykazywały się dezaprobatą. Ciężko powiedzieć, czym seksualna eskapada głównej bohaterki, różni się od lansowanego ostatnio przez pop feminizm podejścia do życia, ale właściwie niczym. Bella, dzielna pracownica seksualna, stała się „męskim wyobrażeniem”, choć właściwie każda popfemina wspiera ostatnio prostytucję całym sercem. Najprawdopodobniej chodzi jedynie o wykazanie jakim niezrozumieniem, patriarchalnie uwarunkowani, niezdolni do myślenia feministycznego są mężczyźni. Mówiąc krótko, wszystko co mężczyzna robi, robi źle. bell hooks trzepocze trumnie niczym ryba wyjęta z wody, bowiem podstawową tezą jej krytyki ruchu jest, iż mężczyźni nie są wrogami kobiet. Koniec końców Bell decyduje się zostać lekarką, ergo idzie w ślady Bozi lub też swego ojca, Godwina Baxtera. Wielka szkoda, że proces socjalizacji nie stał się podstawą do dyskusji o filmie. Bella decyduje się działać, nawet jeśli skala jej działań jest minimalna. Jakiekolwiek działanie, jest lepsze od publikowania kolejnych tekstów krytycznych, które absolutnie niczego nie zmieniają, poza wytwarzaniem kolejnych tekstów krytycznych. Wielka też szkoda, że reżyser nie zdecydował się pogłębić wywodów na poziomie licealisty, który właśnie odkrył socjalizm oraz niesprawiedliwość społeczną. Nie można mieć żalu do licealisty, bowiem przeważnie w tym wieku zaczyna się rodzić wczesna świadomość polityczna, która niestety często zanika, zwłaszcza wśród osób które nie decydują się na podjęcie kolejnego etapu edukacji albo wybierają kierunki zwane ścisłymi zamiast nauk społecznych czy filozofii. Niemniej, większość z fanów tego, niech będzie dzieła, nie jest już licealistami a aspirującymi intelektualistami. Zważyć należy jednak na to, że intelektualista, to osoba, która sama decyduje co jest wartościowe a co nie, aktywnie szuka i uczestniczy w świecie kultury zamiast zdawać się na podsuwane, niczym psu kości, przez publicystów i ich interpretacje. Filmy tego typu trzeba jednak omawiać prosto, tak by piszący prezentował się należycie intelektualnie, choć na co dzień obcuje z filmami Marvela i memami na ich bazie. Odbiorca zaś widząc w publicyście niebanalną personę cieszy się, że dorównuje mu intelektualnie. Przynajmniej tak długo, jak ten pisze w sposób oczekiwany, bowiem odgórnie należało oczekiwać, że odbiorcy zachwyconych „Biednymi Istotami” już widzieli ten film a teraz czekają tylko na autorytarny dowód słuszności. Wracając jednak do kwestii socjalizacji, książka ani film nie są najlepszym przykładem analizy wpływu otoczenia na sposób myślenia jednostki. Na tej zasadzie można by skrytykować pracę społeczną Bell, po tym, jak ukazano jej nędzę w jakiej żyją szerokie warstwy społeczne. Tutaj, nikt nie pokusił się na analizę rozwoju, wychowania, czyli wpływu społecznego na empatię. Wybitni intelektualiści powinni zatracić się raz jeszcze w debacie na temat wpływu kultury i natury. Choć może przyszła pora by odrzucić ten niedorzeczny podział. Nikt nawet nie spróbował dopatrzyć się czegoś innego w tym filmidle, niż zaproponowana przez dystrybutora „walka z patriarchatem”. Przyklaśnięcie tej modnej interpretacji świadczy o byciu na czasie, walce o „kwestie kobiece”, choć sam fakt ich istnienia jest przejawem myślenia patriarchalnego. Filmy tego typu, wraz z kiepskimi interpretacjami, które de facto zastępują samo dziełko, stanowią szybką gratyfikację dla aspirującego intelektualisty, który ma tyle czasu i ochoty na refleksję, co klient McDonlad’s na pełnowartościowy posiłek. Liczy się ilość skonsumowanych dzieł a nie czas poświęconych na refleksję nad nimi. W zestawie przeważnie wychodzi taniej. „Biedne Istoty” to pozycja, która niczego oferuje a już na pewno nie jest manifestem feministycznym. Co zabawne, Gray oraz Lánthimos, zostali okrzyknięci autorami dzieła feministycznego dla intelektualistów, podczas gdy Greta Gerwig, nie została nawet nagrodzona przez Akademię statuetką. Dla odmiany pokazuje to ile warta jest cała ta oskarowa gala. Rokroczne rozwodzenie się nad złotymi idolami, jest tyle warte co nagrodzone filmy, czyli niewiele. W dodatku jest to dość żenujące, zważywszy na fenomenalny występ nagiego faceta z kopertą. Nagi facet zasłaniający swój interes kopertą, jest doskonałą metaforą. Istotniejszy był nawet niż same nagrody. Pozwala to uczestniczyć w „filmowym święcie” i dokładnie tak samo jest z tym filmem. Pozwala przez chwilę poczuć się jak prawdziwy intelektualista, baudrillardowsko zaangażowany w problemy społeczne. Coraz częściej można odnieść wrażenie, że większość materiałów dostępnych na łamach stron popkulturowych, to parafraza materiałów promocyjnych poszczególnych filmów. Studia za wszelką cenę starają się ukrócić zbrodniczy proceder samodzielnej interpretacji. Kto by pomyślał, że korporacyjni giganci będą przeciw interpretacji? Dość komiczna sytuacja, gdy dość złożony, satyryczny ale i prawdziwie głęboko krytyczny film, jakim jest „Barbie” traktowany jest niepoważnie, gdyż oparty został na popularnej franczyzie dla dzieci, za to wychwalana jest produkcja z licznymi scenami masturbacji Emmy Stone. Można by uznać, że broni się dzieło lepsze, bowiem płeć twórcy nie ma wpływu na odbiór filmu. Cóż, może jednak ma, bowiem kobiety mówiące o wyzwoleniu poprzez swobodę seksualną, już od czasów Margaret Mead, otrzymują łatkę puszczalskich, podczas gdy ta sama propozycja wypływająca z ust mężczyzny zostaje oklaskana na stojąco. W filmie, którego scenografie zawierają przytłaczające ilości różowego, wątek ten wprawdzie nie występuje, ale Barbie często oskarżana była o seksualizację dziewczynek. Czy Bella bawił się Barbie? ps. Najlepsza scena edukacji seksualnej już została nakręcona. Patronite Herbata i Obiektyw Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Co nowego w Zielonym Studio? Herbaciarnie Herbata i Obiektyw Historia Krytyka kultury Krytyka społeczna Kultura Kultura wizualna Marketing Alasdair Graybiedne istotyekranizacja biedych istotfeminizmfilmfilm na podstawie książkikobietyKsiążkamężczyźniOnly Fanspatriarchatpoor thingspraca seksualnaprostytucjawalka o równouprawnienieYorgos Lanthimos