Tradycyjna męskość jest toksyczna

Powrót z Gwiazd – Stanisław Lem

Lem w Powrocie z Gwiazd przedstawia nam wizję Ziemi jako obcej planety. Obcej dla jej własnych mieszkańców, którzy powrócili z wyprawy badawczej. Pojawiają się tam słynne optony i lektony ale to zamach na prawdziwą męskość jest jednym z ważniejszych tematów zawartych w powieści a raczej uwypukla się w kontekście ostatnich publikacji.
I ten zamach odbywa się tu, na naszych oczach. Właśnie teraz American Psychological Association chce wyrugować prawdziwych mężczyzn na rzecz zniewieściałych pind w rurkach. Zakuć w kajdany i poświęcić a ołtarzu poprawności politycznej. Nie umiem w clickbaity.

Lem (i)Phone

Najczęściej zwraca się uwagę, że Lem przewidział kilka wynalazków. Nikt nie zwraca uwagi, że 1965 roku pojawiły się pierwsze publikacje na temat ekranów dotykowych, pierwsze formy audiobooków – w dużym uproszczeniu – były dostępne w latach 30tych XX wieku i związane były z próba ułatwienia życia niewidomym. Nikt nie zwraca uwagi jak ogromny wysiłek w czasach przed Internetem wkładał Lem w odszukiwanie i analizę nowinek ze świata nauki. Brak prawdziwej zdolności przewidywania nie umniejsza jednak jego geniuszu. Wręcz przeciwnie.

Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.

Tego akurat nie powiedział. Słowa te przypisał mu najprawdopodobniej „Internet” ale są dość sensowne. Właściwie nie można powiedzieć, że Internet przyciąga do siebie głupotę. Jego część którą znamy dzięki usłudze WWW to zaledwie niewielki jego wycinek. Niestety najbardziej jaskrawy i przykuwający uwagę. Jeśli zaś chodzi o samego Lema, to rzadko kiedy zwraca się uwagę na analizy społeczne, których dokonywał w swoich dziełach. Jednym z takich rewelacyjnych przykładów, który nagle znów niejako sam wpada w ręce jest

Powrót z Gwiazd

Powrót z Gwiazd

Książka o tyle ciekawa, że ostatnio trafiłem na pewien tekst, w którym padły słowa iż APA – American Psychological Association próbuje dokonać zamachu na „tradycyjną męskość”. Myślę sobie

Oho! Zobaczmy jak to się ma do Lema i kiedy wszyscy będzieny betryzowani

Zacznijmy jednak od samej książki. Załoga statku o nazwie „Prometeusz”, powraca na Ziemię po ponad stuletniej wyprawie badawczej i zastaje świat zupełnie innym. Zmiany technologiczne są dość oczywiste. W tejże powieści czytelnik pozna słynne opotny i lektony, które będą koronnym przykładem prekognitywnych zdolności S. Lema. Choć to nie one stanowią istotę tej powieści. Bądźmy szczerzy. Załoga wraca w wieku bez mała identycznym jak w chwili wylotu. Skoro mogli przyswoić sobie zasady działania wszystkich systemów gwiazdolotu, to nauka obsługi kilku zabawek będzie raczej prosta. Tymczasem na świecie stało się jeszcze coś. Nie ma już przemocy. Teoretycznie wszyscy ludzie poddani są poddawani są procesowi czy też zabiegowi „betryzacji” jeśli tak to się odmienia. Substancja powoduje, że człowiek niezdolny jest do żadnego aktu przemocy, nawet wykonania operacji chirurgicznej, gdyż sama myśl o krzywdzie czy to swojej czy drugiego człowieka budzi w nim wyjątkowo nieprzyjemne odczucia. Czyli efekt jest taki sam, jak zabiegu któremu zostaje poddany bohater Mechanicznej Pomarańczy, wydanej rok później. Poddany jego działaniu lew może chodzić wolno po ulicy bo nie jest technicznie w stanie nikogo skrzywdzić. Nikt nie podejmie żadnego ryzykownego działania by się popisać, by dokonać niemożliwego. Nie ma alpinistów, podróżników, bokserów, żołnierzy. Nikt nie wlezie do wulkanu żeby sprawdzić czy jest aktywny. Nikt nie wejdzie na ring, nikt nie zrobi nikomu krzywdy. Różnica polega na tym, że proces jest odwracalny dzięki substancji, której nazwy nie pamiętam a którą czasem trafia też na czarny rynek. Nie jest to jednak koniec. Mężczyznom dodatkowo, zwłaszcza w kontaktach z kobietami podaje się do picia substancję zwaną „brytem”. Idea jest taka, że eliminuje on wszystkie niepożądane zachowania czytaj seksualne.

Pojawia się dylemat moralny. W końcu ten medal ma dwie strony. Brak wojen w zamian za brak jakiekolwiek spontaniczności, czy odwagi? Lem ponoć potrzebował by pierwsza spotkana kobieta dała Halowi kosza, natomiast książka raczej ma inny, ukryty, cel. Ten pierwszoplanowy to próba analizy, jak poczują się ludzie, którzy wracają do domu a zastają go obcym światem, który trzeba zbadać. Poprzez przemiany techniczne, naukowe i społeczne cały sens misji załogi Prometeusza został podważony. Stał się zbędny. Cała betryzacja podobno wymyślona została wymyślona na poczekaniu ale w kontekście feralnego dokumentu uwypukla się, dodatkowo pokazując, że to co Lem zauważał w wolnej chwili inni analizowali latami. Oczywiście celowo przeginam. Lem był bacznym analitykiem, obserwatorem. Jego główną umiejętnością było nie tyle przewidywanie co zdolność łączenia różnorakich elementów w spójną całość. Podejrzewam, że nie on pierwszy zauważył, że ten kto opuści dom na zbyt długo już nigdy nie zazna spokoju, nie będzie nigdzie pasował. Musi ruszać dalej. Choć dziwna to obserwacja od domatora marudy.

Zwróćcie uwagę, że podobny zabieg stosowany jest – ale w formie swoistej i okrutnej psychoterapii – w powieści Mechaniczna Pomarańcza. Obie książki są przejawem tego samego nurtu, zapoczątkowanego przez Aldousa Huxleya w 1931 roku. Ludzkość pozbawiona wolnej woli, możliwości wyboru, który stanowi o człowieczeństwie. Właściwie bohater Powrotu – Hal, jest niczym huxleyowski dzikus, w społeczeństwie które oddało człowieczeństwo za pokój i konsumpcjonizm.

Lem raz jeszcze pokazał, że był wielkim humanistą, który celnie przewidywał kwestie społeczne z którymi będziemy się borykać. Mianowicie z totalnym niezrozumieniem pozytywnych idei, przekształceniem ich w jakieś wynaturzone potworki.

Nie potrafię powiedzieć, dlaczego Lem wykorzystał taki motyw w swej powieści. Wiemy, że bardzo lubił kreować silnych, zdecydowanych w działaniu bohaterów. Tichy, Pirx, załoga Niezwyciężonego czy Smith, pilot z powieści Astronauci. Wszyscy mają pewne cechy, których Lemowi bardzo brakowało, mianowicie tężyznę fizyczną, zdecydowanie w działaniu. Hal bez większego problemu sięga po rękawice i zaprasza kolegę na przyjacielski sparing, ale cechuje go też pewna wrażliwość, wysoka choć nienaukowa inteligencja. Specyficzni są mięśniacy Lema. Dżentelmeni z solidnym sierpowym. Jednostki bardzo wrażliwe, ale raczej naukowo, poznawczo niż emocjonalnie, nie bojące się ryzykować życia nie tylko w słusznej sprawie ale też dla nauki. Właściwie stanowią trochę romantyczne wyobrażenie o męskości. Postacie te mogły powstawać właśnie jako wyraz pewnej niezdolności do działania, co może mieć jakiś związek z przeżyciami w trakcie II Wojny Światowej. Równocześnie pokazuje nam, co czeka ludzi gdy postanowią ze swego otoczenia wyeliminować wszelkie ryzyko i zagrożenie. Mamy tutaj podobną jak u Huxleya wizję oddania wolności za perspektywę całkowitego bezpieczeństwa, która sprawi, że świat stanie się nijaki. Nudny. Patrząc na to z jeszcze innej strony, może być książka Lema zapowiedzią głupawych pomysłów lewicowych myślicieli. Popatrzmy bowiem co się dzieje na łamach portali, które próbują być bardzo postępowe. W jednej ze scen, rozmówczyni Hala jest przerażona, że ten zaraz rzuci się na nią jak zwierzę, gdyż nie został poddany betryzacji. Właściwie całość skupiona jest na mężczyźnie jako sprawcy wszelkiej przemocy. I dokładnie taki nurt teraz panuje. Nie ważne czy chodzi o przemoc fizyczną czy symboliczną, jej jedynym sprawcą jest mężczyzna, nawet w sytuacji gdy feministkom na drodze stała inna kobieta, która była ich najgorszym wrogiem. Gdy mężczyzna ma militarne ciągoty, jest niezrównoważonym potencjalnym mordercą – gwałcicielem ale kobieta za uchwytem CKMu rozpyla miłość i tęczę. Zarżnąć wroga zarżnie, ale nie zgwałci. Zatem zachęcanie jednej strony do legitymizowanej systemowo przemocy jest dobre a drugiej złe? Rozważył ktoś nie wysyłanie ludzi na bezsensowne wojny w ogóle? Jeśli chłopcy chcą trenować boks to są bezmózgimi osiłkami powielającymi negatywne wzorce a dziewczynki dają dowód emancypacji. Lem raz jeszcze pokazał, że był wielkim humanistą, który wnikliwie analizował i przewidywał kwestie społeczne z którymi będziemy się borykać. Mianowicie z totalnym niezrozumieniem pozytywnych idei, przekształceniem ich w jakieś wynaturzone potworki. Chyba mamy tutaj poważny zarzut wobec wypaczania się feminizmu, który z potężnego ruchu intelektualnego zamienił się w to, co znamy dziś na FB. Mężczyźni są źli. Lem zauważa, że ludzie nie potrafią pogodzić faktu, że można lubić sztuki walki, równocześnie nie będąc zagrożeniem dla wszystkich na około. Na wszelki wypadek wyeliminujmy wszystko. Za skomplikowane, za trudne, za dużo. Równocześnie nie można się do autora Solaris o nic przyczepić, gdyż roztacza wizję świata, w którym dwie kobiety kolektywnie rodzą i wychowują dziecko. Jednak to dopiero za dziesięć lat. Póki co jest rok 1961.

O ile przemoc dla samej przemocy jest bezsensowna tak odrobina sportowej i nie tylko rywalizacji nikomu jeszcze nie zaszkodziła. W powieści ktoś, nie pomnę już kto, zwraca uwagę że związki rozpadają się bardzo szybko. Powodem jest nijakość, brak podejmowania ryzykownych zachowań. Czym zaś jest ryzykowne zachowanie? Pewnie większość powie, że chodzi o polizanie przewodów wysokiego napięcia, celem udowodnienia odwagi. A nie. Czy nie jest ryzykiem inwestycja w działalność gospodarczą? Efektami tegoż ryzyka można się pochwalić. Czym innym jest przemoc ekonomiczna a czym innym próba zaimponowania osiągnięciami, o czym będzie jeszcze dalej. Kontrowersją a może zwyczajnie głupią, wydaje się decyzja Hala o wymontowaniu z zabytkowego samochodu systemu bezpieczeństwa. Jazda grożącą utrata życia daje mu pewna satysfakcję, którą możemy zaliczyć do sportowych lub toksycznych. Druga kategoryzacja ma miejsce gdy dotyczy ulic. Wyeliminowawszy ze świata wszelką potrzebę adrenaliny nikt nie wejdzie w szczelinę lodowca, by zrobić zdjęcie.

Kolejny acz wspomniany i bardzo ważny motyw tej powieści to obcość. Tym razem jednak podejście jest nader inne. Otóż obcy jest dom, obcy dla domu jest powracający. Można to interpretować na wiele sposobów. Choćby powrót zza granicy po wielu latach, wraz z nim niezdolność do ponownego zadomowienia lub też krzatanie, bez stałego miejsca. Dotyczyć to może także zapalonych podróżników, którzy domu już nie mają, ale za nim tęsknią, co pcha ich w dalszą drogę. Przy czym Lem, jak to Lem, zastanawiał się również nad tym jaki los spotka astronautów po powrocie z takiej podróży. Powieść bazuje na czymś co znacie jako „Paradoks bliźniąt”, choć jeśli dobrze pamiętam Lem wykorzystał też hibernację, ale nie ma to dla nas większego znaczenia. Znacznie istotniejsze jest jak podróżnik wysłany w szczytnym celu, powraca do domu, który staje się dlań obcy a cel poszedł w zapomnienie.

Książka jest także krytyką utopii. Wielu było pisarzy, którzy próbowali się z tematem zmierzyć. Stanisław Lem pokazuje, że utopia jest…nudna. W zamian za bezpieczeństwo, oddajemy bez mała sens życia. Otrzymujemy puste trwanie od narodzin do śmierci, przepełnione konsumpcją i dość nijaką rozrywką. Sytuacja wygląda tym gorzej, że całą ludzką pracę przejęły roboty. Właściwie człowiek nie ma co ze sobą począć. Jeśli kiedykolwiek uda nam się stworzyć utopię, utopię prawdziwą będzie to świat niesamowicie nudny.

Zamach na męskość

Pora przejść do naszego zamachu na męskość. Krzyki o zaniku męskości, są też typowe dla dwóch grup. Bezmózgich troglodytów utożsamiających męskość z przemocą czy prawem do napastowania kobiet na ulicach, bojących się jakichkolwiek zmian gdyż ich pozycja w świecie wynika z tego jaką krzywdę potrafią wyrządzić oraz salonowych mądrali, którzy nigdy nie czuli jak celne mae geri wbija im się w splot słoneczny w chwili gdy nabrali powietrza ale za to rozpisują się, jak to mężczyzna zniewieściał, stracił kontakt z łowiectwem, lasem, krwią i zwierzyną. Sami lasu nie widzieli, ale wszyscy wielcy łowcy. Pewna, prymitywna forma męskości faktycznie jest w odwrocie. Nie wiem kto napisał, że nastał czas nerdów, co jest trochę na wyrost bo równocześnie bardzo rozwija się tak wśród kobiet jak i mężczyzn kultura fizyczna, ale łatwiej zaimponować kobiecie listą przeczytanych lektur. Czy raz jeszcze sprawdzą się wizje S. Lema zawarte w książkach sprzed 60 lat? Okazuje się, że nie bardzo. Wybuchła dyskusja na podstawie 10 może zdaniowego postu u jakiegoś oszołoma nie lepszego od tego faceta, który obranym burakiem leczył autyzm, na temat sążnistego tekstu z masą przypisów. Jak trzeba to słoweński filozof, na łamach rosyjskiego portalu obnaża zgniliznę Zachodu i Rosja jest dobra a tak ogólnie to rosyjskie trolle szerzą dezinformację. Cyrk na kółkach.

Nie wiem na jakiej podstawie, ale uznano że tekst ten ma zamienić nas wszystkich w bez mała Werterów, którzy niezdolni do działania od razu strzelą sobie w łeb wcześniej się popłakawszy. Tymczasem, ale tego chłopakom nikt nie powiedział, już w tym przodujemy. Wszyscy założyli, na podstawie nagłówków w tabloidach, że za straszliwe APA uważa zachowania takie jak odwaga, logiczne myślenie, za przejaw toksycznej męskości, w tym pan Slavoj Žižek, który nawet nie odrobił zadania domowego z zachowania tłumu i grupy. Ba! On nawet tego nie przeczytał a uchodzi za ważnego współczesnego filozofa. Choć dla mnie to on jest bardziej zachowującą się jak maszyną do pisania na ciągłym speedzie. Śmierć w tłumie, jest bardziej prawdopodobna niż w obecności jednej osoby, bez względu na płeć obserwujących. W tłumie, grupie, każdy zakłada że ktoś inny udzieli pomocy marnując cenne sekundy. Widzicie, wszyscy zapominają, że nikt mężczyzną się nie rodzi. Bycia mężczyzną, się uczy. W tym wszystkich bohaterskich zachowań, takich jak pomoc w wypadku. Istotnym jest, że o poświęceniu zawsze najwięcej mówią ci, którzy niczego nie poświęcili. Žižek poświęcił co i dla kogo? Nic dla nikogo. Starzy mężczyźni mają tendencję do nawoływania do poświęceń, zwłaszcza młodych, przed którymi całe życie. Punkt w którym można zgodzić się z Žižekiem, to ten o medykalizacji toksycznej męskości. W kilku wywiadach powiedział coś o leczeniu tejże przypadłości pigułką, jeśli inne metody zawiodą. Tylko powiedzcie mi szanowni czytelnicy, na jaką cholerę nam słoweński filozof gdy mamy większego? Wszystko co do tej pory napisałem, napisał Stanisław Lem. O tym właśnie jest Powrót z Gwiazd. Ludzkiej nieumiejętności pogodzenia pewnych kwestii przez co popadają w skrajności.

Właściwie każdy komentujący miał coś do powiedzenia. Głównym argumentem było, że mężczyzna nie baba nie może okazywać uczuć i emocji, choć gniew, nienawiść także do tej puli należą. Taka tam sprytna sztuczka. Szkoda też, że spora część osób z naukami społecznymi nie miała żadnej styczności a część była w wieku uniemożliwiającym legalny zakup piwa. W takich dyskusjach wstyd znika i każdy jest socjologiem. Parafrazując Stanisława Staszewskiego:

A o społeczeństwie opowiedzą zduni, znają sytuację z gawędzeń babuni.

Bardzo mi się podobało jak dzieciaki po 15 lat wykładały starszym od siebie dziewczynom a wręcz kobietom wyższość emocjonalną faceta nad rozhisteryzowaną babą. Przy okazji będąc pod atakiem mocarzy, którzy w osobnych komentarzach nazywali ich piz*** w rurkach. Napiszę to jeszcze raz – w dobie gdy kobiety chodzą półnago banda kolesi widzi szesnastoletnich chłopców w obcisłych spodniach. Niepokoi mnie to. Z resztą tak samo jak banda rozhisteryzowanych facetów piszących o stoicyzmie i nie poddawaniu się emocjom.

Aby to lepie zrozumieć musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: Co to jest tradycja? System wartości kultury przekazywany z pokolenia na pokolenie. Przeważnie mówiąc tradycja mamy na myśli wszystkie te przyjemne rzeczy, o których opowiadały babcie i rodzice. Zapach świątecznego ciasta, wigilijny barszczyk, dożynki. Wszystko to, co praktykowane od pokoleń można zaliczyć do tradycji. Niestety, oznacza to też rzeczy negatywne. Są w USA getta, gdzie przejawem męskości jest zabić za buty albo papierosy. Taki system wartości, że mężczyzna to tępy, pozbawiony sumienia i moralności bandyta naprawdę tam działa. Często gęsto facet zanim przedwcześnie zejdzie w wyniku porachunków gangów, zdąży spłodzić dziecko, które następnie czerpie wzorce wprost z ulicy, od kolegów, od mężczyzn którzy niebawem zejdą z tego świata w identycznych okolicznościach jak ojciec naszego hipotetycznego chłopca.

Pomocne w zrozumieniu tego o czym mówię będą dwa filmy: Menace to society i Boyz n the Hood, tym bardziej że tekst odnosi się do mniejszości etnicznych. Zatem postanowiono opracować dla psychologów np. szkolnych system porad mający dać im wsparcie w wyrwaniu młodych ludzi z tego przeklętego kręgu. Nie znaczy to, że nie wolno ci się bronić przed napaścią. Przeciwnie. Zrozum tylko, że zebrane 12 kolegów celem pobicia 5 lat młodszego dzieciaka nie czyni cię mężczyzna. W Polsce zaś, znane jest powiedzenie „Jak się baby nie bije to jej wątroba gnije”, jakże popularne w Zakopanem. Przejdźmy do źródeł. Dokument który wywołał jakże uczoną dyskusję przypominającą kładzenie kota na klawiaturze w nadziei, że choćby jedno słowo będzie miało sens – znajdziecie tutaj.

Zamach nieudany

Zanim ktoś wyciągnie idiotyczne wnioski: nie popieram obowiązkowej służby wojskowej. Dla osób które uważają że prawdziwy chop ma służyć w armii bo to zrobi z niego mężczyznę – zostawiam listę WKU. Idź i się zaciągnij. Dobrze płacą, robota od ósmej do szesnastej, amunicji nie ma więc ćwiczeń niewiele, żyć nie umierać bo i nie ma za co. Co ambitniejsi mogą złożyć papiery do SPO a potem do SO. No właśnie. Dokument podkreśla wiele pozytywnych aspektów służby wojskowej dla zdrowia mężczyzny. Punktuje negatywy, ale zalet jest wiele. Widać tradycja w narodzie żywa, czytanie jest dla bab!

Musimy powiedzieć w prost: nie ma czegoś takiego jak narodowy albo społeczny tradycyjny model męskości. Istnieją tylko klasowe albo grupowe wzorce męskości. Dziś, gdy społeczeństwo jest nie tyle bardziej zunifikowane co skomunikowane ścierają się ze sobą rożne poglądy na to, co znaczy być mężczyzną. W wieku XIX albo na początku XX podziały klasowe były wyraźniejsze a każda klasa np. robotnicza miała swój wizerunek prawdziwej męskości. Kryzys, który niektórzy wieszczą wynika ze zderzenia różnych wyobrażeń o mężczyźnie. Gdy kobieta mówi, że widzi kryzys męskości może to oznaczać, że wychowała się w rodzinie z dominującym, prymitywnym, agresywnym ojcem ale przez awans społeczny, nie może znaleźć takiego partnera bo jej koledzy przejawiają inne cechy. Może? Oczywiście. Gdy dorastamy w naszych głowach tworzą się wzorce, których później szukamy. I tak inne będzie przekonanie o męskości młodzieńca z blokowiska, gdzie przemoc jest na porządku dziennym a inne chłopaka z przedmieścia, wychowanego przez typową rodzinę klasy średniej wśród innych rodzin tego typu. Łapiecie? Mężczyzna mówiący, że widzi kryzys męskości widzi tak samo jak wspomniana kobieta kryzys jednego z wielu wzorców, który przez ostatnie lata mocno nabrał znaczenia. Jeden wzór, schemat tego co znaczy być mężczyzną w dodatku dość nieciekawy. Mężczyzna ma prawo utrzymywać rodzinę, ma prawo być silny, ma prawo być wysportowany. Z praw natomiast nie trzeba korzystać ale też nikt ich nie oedbiera.

Mężczyźni od zawsze okazywali emocje i byli emocjonalnie niestabilni. Gdyby było inaczej, gdyby byli takimi beznamiętnymi cyborgami na jakich się lansują, nie było by pojedynków na miecze bądź pistolety za byle zniewagę. Po zajechaniu komuś drogi dochodziłoby do grzecznej wymiany zdań i przeprosin a nie rękoczynów. Powiedzmy to jeszcze raz: mężczyźni to istoty bardzo emocjonalne, co gorsza nie potrafiące na emocjami panować. Tak samo z resztą jak kobiety.

Jak się okazało tekst ten ma bardzo dużo cennych uwag. Panowie, mamy wyższy niż kobiety odsetek samobójstw. Okazywanie emocji nie oznacza od razu płaczu. Jasno stwierdzono, że mężczyźni niechętni do okazywania emocji częściej duszą je w sobie aż do ostateczności. Samobójstwo stanowi obecnie ostateczny krzyk rozpaczy. Aby daleko nie szukać facet, do którego w dzieciństwie chodziłem na treningi był nie tylko karateką ale i policjantem. Czy tam innym antyterrorystą, ale nie robi nam to żadnej różnicy. Pewnego dnia zamknąwszy się w samochodzie rozwiązał wszystkie swoje problemy przy pomocy służbowej broni. Jak myślicie, jak zareagowała rodzina gdy znalazła go o poranku?

Szukanie pomocy nie oznacza braku odwagi, zdolności do podjęcia zdecydowanego działania. Raczej zamiast włazić na ten oblodzony dach bez uprzęży bo niczego się nie boisz, poproś szwagra o asekurację. Dalej, co internauci słusznie zauważyli wielu młodych chłopców nie ma wzorca do naśladowania, przez ojców którzy alienują się od rodziny. Według badań wprawdzie 80% osób stwierdziło, że uważa iż angażuje się w życie dziecka ale 50% nie wie czy robi to dobrze i po prawdzie, woli się nie udzielać. Do tego dochodzi zmiana modelu rodziny. Młody ojciec mógł wychować się w rodzinie, w której byt zapewniał właśnie mężczyzna. Tymczasem sytuacja się zmienia i zmuszony jest zostać w domu a byt rodzinie zapewnia kobieta. Bardzo wielu facetów mając z tym problem odsuwa się od dzieci, uważając że są zniewieściali. Czasem zaś dlatego, że wychowanie obsranych dzieci to babskie zajęcie. Gdy młodzian osiągnie wiek męski, wówczas wkroczy ojciec stając się niedościgłym wzorem cnót. Młodzian zobaczy tylko starca, który po 20 latach nieobecności wpieprza mu się w życie

Tradycyjna męskość jest toksyczna

Wyłożono mi w komentarzach, że każdy chodzący na siłownię wg. APA będzie musiał podlegać leczeniu. Czytam sobie ten dokument i znajduję zdanie, że problem dotyczy Amerykanów pochodzenia azjatyckiego, którzy będąc pod presją, postrzegani jako wątli i zniewieściali pakują ponad atletyczną normę. Tymczasem atletyczna norma nie jest zdefiniowana. Może być Bruce Lee, może być Jay Cutler – choć jak dla mnie taki wygląd jest abominacją a nie hołdem dla greckiego ideału. Jednakże w zmaganiach o masę, większość Azjatów zostaje w tyle. Chętniej zatem porzucają jakikolwiek racjonalizm na rzecz osiągnięcia spektakularnych wyników, kosztem komfortu życia i zdrowia psychicznego.
Inny akapit mówi, że na dobre samopoczucie starszego mężczyzny może mieć wpływ nawet służba wojskowa i doświadczenie bojowe. Czyli częściowo musze zrewidować stwierdzenie z tekstu poswięconego fotografii wojennej. Głównym atutem służby wojskowej wydaje się być duża ilość ruchu, która procentuje w późniejszych latach a w przypadku udziału w misji, pewne umiejętności decyzyjne, radzenie sobie ze stresem. Trochę w myśl zasady, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Oraz fakt, iż wszystkie członki pozostają na swoim miejscu i nie cierpi z powodu zespołu stresu urazowego. Dokument o tym przezornie nie wspomina zostawiając domyślności czytelnika. Zatem równie dobrze można po prostu uprawiać sport, chociażby kochany przez Hala boks. Choć nie ma róży bez kolców. Są też wady. Osoby takie nie potrafią oddzielić domu od służby i traktują rodzinę jak rekrutów, co w efekcie prowadzi do rozpadu związku, zaniku kontaktu z dziećmi. Na przykład z synem który wolałby iść w ślady Rudolfa Nuriejewa* a nie Morihei Ueshiby**. Cechy, które mogą się okazać doskonałymi na polu walki, mogą być destruktywne w życiu rodzinnym. Z jednej strony służba wojskowa może nadać życiu nowy tor, zwłaszcza osobom z dysfunkcyjnych środowisk ale może też uzależnić od picia i palenia, dodatkowo pogłębiając pewne negatywne cechy. I choć byli żołnierze mogą czuć się lepiej dzięki odbytej służbie to równocześnie będą uzależnionymi od wódki psycholami znęcającymi się nad rodziną. Właśnie tym drugim zachowaniom mają zapobiegać rady zawarte feralnym dokumencie. Oraz fali samobójstw, zwłaszcza oficerów po przejściu na emeryturę.

Co w środku?

Co właściwie znajdziemy w tym poradniku? Jest tam kilka dziwnych, dość niejasnych stwierdzeń, ale nie ma poradników doskonałych. W kilku miejscach zahacza on faktycznie o poprawność polityczną. Na cholerę bowiem tyrać jak wół, żeby później nie móc skorzystać z tego efektów? Choćby po to, żeby zaimponować kobiecie zaradnością – wyrażoną posiadaniem willi nad jeziorem i czarnego mustanga – ale jak mówiłem nie wszyto musi być genialne i do wszystkiego należy podejść krytycznie.

Natomiast jest tam bardzo dużo cennych i logicznych porad które mogą zmienić życie wielu osób. Za toksyczne przejawy tradycyjnej męskości uznano właściwie:

  • bezsensową przemoc – jak w przykładzie z zabiciem kogoś za paczkę fajek
  • pobicie żony bo tradycyjny barszczyk był za słony
  • znęcanie się nad dziećmi i rodziną – czym innym jest kontrola, ten ojcowski nadzór, który jest nader pożądany, a czym innym terror
  • picie i nadużywanie innych substancji psychoaktywnych
  • odsuwanie się do rodziny, alienacja, zaniechanie udziału w wychowaniu dzieci a trzebwa wiedzieć dzieci wychowywane z aktywnym udziałem ojców lepiej się uczą, mają mniej problemów z używkami.
  • niechęć do szukania pomocy lekarskiej – mowa tam między innymi, że mężczyźni wolą umrzeć na niezdiagnozowanego raka prostaty niż się zbadać. Dotyczy to także pomocy psychologicznej. Albo choćby rozmowy z żoną – choć tu niestety nie zawsze jest to możliwe. Partnerka może również mieć utrwalone niewłaściwe wyobrażenie dotyczące męskości a trzeba wam wiedzieć, że gdy dorastamy w naszej głowie powstaje obraz nie tylko własnej płci ale też przeciwnej, przez co deklaracje często upadają pod naporem wzorców przyswojonych w czasie dorastania, przez co jakakolwiek próba zwierzenia się może skończyć się jeszcze gorzej. Często bowiem to kobiety odwodzą mężczyzn od poszukiwania pomocy, gdyż takie działanie podważa wizerunek mężczyzny w ich oczach a równocześnie podważają poczucie męskości partnera. I tak facet z chorą wątrobą będzie zachęcany przez kobietę do picia, bo facet napić się musi, nie bądź baba, nie rób wstydu.
    Część ludzi ma naturalnie – mówiąc kolokwialnie – wyrąbane na nadmiar wzorców i przekazów a niektórzy mają problemy z ich ilością i próbują się dopasować do pięciu na raz.

Niestety, dokument nie porusza bardzo ważnej kwestii, jaką jest postrzeganie męskości przez kobiety a o czym powiemy sobie pewnego razu omawiając teorie gender i feminizm. Tutaj zaznaczę coś, co być może uspokoi wielu panów przed napisaniem komentarza, że coraz częściej słychać skargi, iż głównymi orędownikami a raczej orędowniczkami pewnych form, wersji, męskości są kobiety. Bardzo wielu mężczyzn w Sieci skarży się, iż szukając oparcia w partnerce, spotykają się z niczym innym jak zwykła drwiną. Szkoda, że dokument nie porusza tej kwestii, ale spokojnie, znajdzie się powód i także o tym pomówimy.

Facet musi wypić

Toksyczne są nie postawy typowo męskie, tylko przeinaczanie ich, sprowadzanie do banałów, prymitywnych, prostych form zachowania. Łatwy do zrozumienia schemat, który nie wymaga żadnej refleksji. Cóż. Zależy z kim rozmawiasz i do puli zniewieściałych czynności zaliczasz czytelnictwo albo edukację. Dokument nie jest jakiś bardzo trudny w odbiorze ale nie jest dedykowany komu popadnie. Połowa komentujących nie była w stanie zrozumieć idei płci kulturowej, co jest istotne dla zrozumienia całości. Nie chce mi się nawet rozpisywać dalej o walce z „ideologią gender”, która rozgorzała komentarzach, niczym przysłowiowa oliwa dolana do ognia. Nich mi ktoś wyjaśni, co złego jest w uprawianiu sportu, angażowaniu się w wychowanie dzieci, po równo synów i córek, by nie czerpały wzorców z Internetu? Do tego wszystkiego daleko za oceanem, poza naszą awanturą, włączyło się Gilette trochę źle interpretując całość oraz jakiś US Marines fotografujący się w odpowiedzi z dziećmi trzymającymi gnaty większe niż one całe. Nie oznacza to, że nie masz prawa bronić się przed napaścią, trenować sztuk walki, czy zostać kulturystą. Wspomnijmy przykład z armią i służbą wojskową. Oznacza, że masz nie pobić żony bo zupa była za słona i nie reagować agresją tam gdzie nie trzeba. Na przykład w domu. Zobaczcie, jak łatwo manipulować czytelnikami, internautami. Rzuć im ochłap i niech się gryzą.

Tradycyjna czy toksyczna męskość

Nie wiem czy APA wycofa się ze swoich teorii. Zobaczymy. Mimo to dokument ma nader sensowny przekaz. Nie da się stworzyć człowieka idealnego, każdy ma jakiś przywary. Ten jest nazbyt emocjonalny, ten zimny jak lód. Nikt też nie próbuje wykorzenić cech „typowo męskich” takich jak poświęcenie, siła, czy odwaga. Całość jest kierunkowskazem, dla psychologów którzy muszą radzić sobie z trudnymi przypadkami. Młodzieżą wychowywaną w gettach, która nie rozumie języka innego niż przemoc, w pracy z mężczyznami, którzy poprzez męskość rozumieją picie wódki i unikanie kontaktu z rodziną, nie uczestniczą w życiu rodzinnym, wychowaniu dzieci, biją żony a za przejaw zniewieścienia uważają profilaktykę nowotworową. Dla autorów raportu uprawianie boksu nie stanowi zagrożenia dla całego otoczenia. Na wiele lat przed jego powstaniem Lem, zauważa że ludzie nie będą potrafili pogodzić zbyt wielu elementów, które nie zawsze do siebie pasują. I szanowni Państwo tak właśnie jest. Prawicowcy wydzierają się o konieczności bicia, zabijania, wojny walki a lewicowcy chcą wyeliminować nawet sportową rywalizację, która stanowi dla nich przejaw toksycznej męskości. Gdybym miał poddać zalecenia APA krytyce, powiedziałbym, że chcą wyeliminować cechy wysoce niepożądane na rzecz cech pożądanych z punktu widzenia nie tylko społecznego ale też militarnego. Chcą mieć zdolnego zabijać na rozkaz żołnierza, który nie będzie sprawiał problemów po odesłaniu do cywila. Pragnieniem może być wyeliminowanie ceny jaką trzeba zapłącić za wojnę. Zatem szukałbym takich właśnie zagrożeń płynących z tego tekstu.

Póki co nic „męskości” w jej najbardziej pozytywnym rozumieniu nie zagraża i nikt nie zamierza zakuć jej w kajdany.

Tradycyjna męskość jest toksyczna

*rosyjski mistrz baletu

**twórca aikido. Takiej sztuki walki, którą można stosować w praktyce w kontrolowanych warunkach już po pierwszych 70 latach nauki hehehehehe