Only Fans budzi skrajne emocje. Nierzadko usłyszeć można jak uwłaczająca jest to forma aktywności. Nie sposób jednak spotkać się ze słowem krytyki pod adresem chociażby Kena Marcusa, wieloletniego fotografa Playboya.
Gdy kreślę szkic tego tekstu, jeszcze nie wiem, że niebawem do kin wejdą „Biedne Istoty” w reżyserii Yórgosa Lánthimosa. Recenzenci jednak już przed premierą będą się rozpisywać o wspaniałej historii, której główna bohaterka, Bella, przekuwa swą seksualność w broń przeciw patriarchatowi. Gdy kończę ten tekst, będąc zarówno po seansie jak lekturze książki, mogę śmiało powiedzieć, że choć wyśmienity wizualnie, film jest o wszystkim, tylko nie wyzwoleniu seksualnym. Jest to jednak dla mnie bez znaczenia, bowiem zostało napisane, iż jest to feministyczny film o seksualnym wyzwoleniu kobiety z jarzma konwenansów. I to mi wystarczy, by spojrzeć na zachwyconą swoją postępowością społeczność fanów popkulturowych blogów, którzy rozpływali się nad odwagą fikcyjnej bohaterki. Gdy zarządcy platformy Twich zasugerowali, że gotowi są zliberalizować przepisy dotyczące nagości, ci sami ludzie grzmieli, że platforma stanie się miejscem nierządu, domeną dziwek i simpów. Twich wycofał się ze swojej decyzji o liberalizacji nagości ale Onlyfans działa prężnie i stanowi popularny obiekt krytyki. Z jednej strony, fikcyjna Bella, chce czerpać przyjemność z życia, także seksualną, przez co podziwiana jest za swą odwagę, wyzwolenie, uczynienie broni ze swej seksualności. Z drugiej zaś strony, dziewczyny z OnlyFans w podobnej sytuacji, nazywane są, dziwkami.

Pomijając zwykłą hipokryzję, cała sprawa raz jeszcze dowodzi słuszności kierunku w jakim podążała myśl Jeana Baudrillarda. On sam uważał, że żyjemy w świecie znaków pustych, które nie mają znaczenia, do niczego się nie odnoszą. Równocześnie, są one nadrzeczywiste, czyli traktowane jako prawdziwsze niż sama prawda. Francuski filozof nie przewidział jednak wszystkiego, bowiem znaki puste wcale nie przysłoniły rzeczywistości. Wydarzyło się bowiem coś znacznie ciekawszego. Filmowi bohaterowie darzeni są olbrzymią doża sympatii i empatii, dalece przekraczającą to, co mogą otrzymać chociażby bohaterowie reportażu. W sytuacji gdy bohater fikcji, nie może odnaleźć się w świecie, doczeka się sążnistych wywodów na temat zewnętrznych przyczyn swej niedoli, pogłębionych rozważań natury psychologicznej i socjologicznej. Nie mogący odnaleźć się w świecie nastolatek z sąsiedztwa usłyszy, że można więcej pracować i wcześniej wstawać by poprawić swój los. Nie doszło do przysłonięcia prawdy czy też rzeczywistości a raczej do świadomego, dobrowolnego odrzucenia drugiego człowieka na rzecz postaci fikcyjnej. Dużo łatwiej jest podziwiać i zaakceptować seksualną emancypację filmowej bohaterki, niż kobiety, która może być czyjąś matką, żoną, sąsiadką.
Paradoksem jest, iż w postać wyzwolonej z jarzma patriarchatu kobiety, wcieliła się aktorka, kobieta, Emma Stone, której piersi, nogi, uda, pośladki, można podziwiać w licznych scenach seksu i masturbacji. Wyrwane z kontekstu, mogą stanowić obrazy podniecające, wręcz pornograficzne, choć nawet osadzone w fabule, mogą zostać tak potraktowane. Pornografia bowiem może stanowić środek wyrazu artystycznego, choć przeniknięcie tego faktu do świadomości odbiorcy nadal wiąże się z wyzwoleniem olbrzymiej puli negatywnych emocji. Niemniej, to właśnie wydarzyło się w „Biednych Istotach”. Książka nie miała tak silnie seksualnego wydźwięku. Operujący obrazem Lánthimos, wydobywa sceny seksu na pierwszy plan, podobnie jak Eggers, w swej wersji „Nosferatu”. Zważywszy na przyjętą ramę interpretacyjną, jest to film o kobiecie, która otwarcie lubi seks, rozkoszuje się nim, pobiera zań wynagrodzenie ale przede wszystkim wykorzystuje jako broń przeciwko patriarchatowi i konwenansom. Równocześnie Bella nie powinna a wręcz nie może mieć swojego odpowiednika, który spotkać można na ulicy. Winna być istotą, nad której odwagą można się rozpływać, równocześnie krytykując wszystkie kobiety, które robią dokładnie to samo. Paradoksem filmowego stosunku płciowego, jest jego umowność, zwłaszcza gdy nie chodzi o film pornograficzny. W filmie fabularnym ma on być przekonująco prawdziwy, wraz z resztą fabuły tworzyć zamkniętą całość, choć z tym to różnie bywa. Równocześnie nagie pośladki, piersi, ciała aktorów są jak najbardziej prawdziwe. Tego typu hipotetyczne sytuacje są całkowicie bezpieczne i hipokryzja bardzo szybko wychodzi na jaw. Bella istnieje jedynie jako postać literacka czy filmowa, nie może wykroczyć poza to, co przewidział dlań wprzódy autor powieści a później reżyser. Gdy tylko poruszona zostaje kwestia platformy Only Fans czy też liberalizacja przedstawień nagości na Twichu, postawy odbiorców zmieniają się o sto osiemdziesiąt stopni. Wystarczyła bowiem jedna, niepotwierdzona informacja, że portal Twich planuje poluzowanie zasad, by nagle wszyscy, którzy chwilę wcześniej pisali o seksualnej emancypacji Belli, stali niezłomnymi obrońcami całkowicie innej moralności.
Warto tutaj raz jeszcze nieco zmodyfikować myśl Baudrillarda, bowiem widz wydaje się, żywić dwojaki stosunek do fikcyjnych, wykreowanych postaci. Aktorzy i aktorki to osoby odległe, mieszkające i pracujące w miejscach niedostępnych dla zwykłych śmiertelników. Nie są zatem do końca zwykłymi ludźmi. Ciągle też się przeistaczają, stanowią puste formy, bez własnej osobowości, które reżyser napełnia znaczeniem. Równocześnie, widz wydaje się nie mieć wątpliwości, co do ich fikcyjności, przy równoczesnym obdarzaniu ich dalece większym zainteresowaniem niż otaczających go ludzi. Stają się one obiektami westchnień, podziwu, najróżniejszych analiz, które długo będą zaprzątać jego uwagę. Podejście to ujawnia się na każdym kroku i nie tylko wobec kobiet. Jakakolwiek forma odmienności tolerowana jest jedynie hipotetycznie, najlepiej w wydaniu wyobcowanego, nierozumianego bohatera literackiego. Wystarczy bowiem drobne odstępstwo od linii interpretacyjnej tego czy innego troskliwego popkulturowego grafomana, który chwilę wcześniej biadolił nad losem bohatera filmu, by dowiedzieć się czym jest nienawiść.
Sie Kommen
Historia Belli nie jest pierwszą tego typu, która odbiła się szerokim echem, bowiem już Helmut Newton miał zapowiedzieć, że kobiety przyjdą zdecydowanym krokiem i odzyskają własną seksualność. Uchodzi dzięki temu za jednego z największych fotografów w historii, choć całą otoczę do jego prostych, erotycznych zdjęć dopisała Francine Crescent. Niemniej o wielkim fotografie, piewcy kobiecego piękna, który „oddał kobietom ich seksualność” słyszał chyba każdy. Jakkolwiek oddawanie komuś czegoś, co od zawsze doń należało jest dziwnym powodem do dumy, tak najwyraźniej oddać nie znaczy dać prawo do korzystania. Filmy takie jak „Emanuelle”, również bywają interpretowane w tym duchu. Jednak gdy kobieta sfotografuje samą siebie, nie staje przez obiektywem reżysera, fotografa a w dodatku śmie zażądać pieniędzy za oglądanie efektów, rozlega się istne rykoświstąkanie.
Specyficznym i częstym przykładem moralizatorstwa, jest figura córki, o którą ojciec winien dbać. Wszak jaki ojciec chciałby, by jego córeczka stała się obiektem pożądania tysięcy, jeśli nie milionów mężczyzn. Ujawnia się tutaj specyficzny typ myślenia, swoisty syndrom grzecznej córeczki. Świadomość, że żona piszącego była czyjąś córką, wywołuje obawy o los własnej. Wszak ta, która została żoną, została wyrwana spod kurateli ojca, odebrana mu i zbezczeszczona. W gruncie rzeczy, właśnie to wydarza się w „Biednych Istotach”. Figurą ojca jest grany przez Willema Dafoe, doktor Goodwin Baxter, który nie przejawia oczekiwanej, ojcowskiej troski o cnotę córki. Stąd też wzorce tego typu z jednej strony wydają się pożądane z drugiej budzą obawę, bowiem cudze córki powinny być wyzwolone ale własne powinna przestrzegać surowych zasad moralnych. Stanowi to nic innego, jak wariant archetypu matki i dziwki. Córka nie powinna sprzeciwiać się woli ojcowskiej, czego pozostałością jest zwyczaj prowadzenia córki do ołtarza przez ojca. Następuje wówczas bezpieczne „przekazanie” prawa własności. Kobieta przechodzi spod kurateli ojca pod opiekę męża. Dawniej było to jeszcze bardziej widoczne, bowiem stosunki małżeńskie nie mogły służyć przyjemności. W tym celu odsiedziało się domy schadzek, kobiety upadłe, bowiem ciało kobiety będącej matką i żoną, nie może być źródłem przyjemności. Widoczne jest tutaj bardzo przedmiotowe podejście do kobiet, okraszone rzekomym szacunkiem i czcią. Stąd też córkę własną trzeba chronić niczym oczko w głowie.
Również panie wykazują niejednoznaczny stosunek do sprzedawczyń wentylatorów. Wprawdzie gdy panowie sarkają, wyzywając je od szonów i grzmią o moralności, te wyśmiewają tego typu męskie fiksacje, których niemało jest w Internecie. Traktują je jako swoistą awangardę seksualnego wyzwolenia, jednak tylko do pewnego momentu. Po chwili przyjmują inne stanowisko. Bardzo szybko zaczynają kpić, iż mężczyźni wolą płacić niż zdobywać prawdziwe kobiety. Traktują merkantylnie nastawione siostry, jako zagrożenie w walce o mężczyzn, którymi jak same mówią, nie są w najmniejszym stopniu zainteresowane. Wspomniana obawa wyraża się poprzez grę na ambicji, iż prawdziwy mężczyzna zdobywa prawdziwe kobiety. Prawdziwą kobietą jest zaś mówiąca, bowiem zdobyć ją musi nie kto inny a łowca, natomiast sprawa jest z góry przegrana, bowiem jest to przejaw toksycznej męskości a pisząca jest wyzwoloną singielką dumną ze swojego stanu wolnego. Media, to obszar samonapędzającej się fiksacji, która każe przemyśleć, czy nie miał aby racji Zygmunt Freud.

Only Fans
Materiały zamieszczane na Only Fans to w przytłaczającej mierze pornografia. Internet jest nią przesycony, choć przeważnie nie budzi ona zastrzeżeń. Przeważnie, bowiem dobrze raz na jakiś czas ponarzekać na jej szkodliwość. Stwierdzenie zaś czym jest pornografia, może być kłopotliwe. Stąd też mówi się po prostu o pornografii. Wówczas odbiorca sam dopasuje sobie do tego te treści, które uważa za pornograficzne. Ciężko spotkać się z zarzutami wobec aktorów i aktorek publikujących swoje filmy nieodpłatnie na platformie PornHub. Mało kto walczy dziś z instytucjonalną pornografią, z którą regularny kontakt ma ponad sześćdziesiąt procent Polaków. Wprawdzie wypada raz na jakiś czas napisać, że ta przeistacza mężczyzn w mizoginistyczne bestie, jednak staje się to nieco problematyczne. Wszystko bowiem zależy od tego kto i co krytykuje. Zaczyna się tutaj prawdziwa woltyżerka, bowiem panowie krytykują przede wszystkim kobiety a dopiero później pornografię, natomiast tak zwane feministki, skupiają się bardziej na branży pornograficznej, choć ich argumentacja, jest dziurawa jak ser szwajcarski. Krytyka pornografii w kontekście wspierania pracy seksualnej, która obejmuje także usługi z zakresu produkcji filmów czy zdjęć pornograficznych na potrzeby konta na OF jest karkołomne. Ciężko pogodzić niechęć do pornografii niektórych lewicowych aktywistek z zagorzałą obroną pracy seksualnej. Ta gimnastyka nie byłaby konieczna gdyby nie fakt, że poglądy te są głoszone przez te same publicystki. Warto również wtrącić uwagę, iż zgodnie z poglądami tychże lewicowych aktywistek, pornografia stanowi wybawienie dla kobiet, bowiem poprzez indywidualne zabawy mogą skupić się na swojej przyjemności, bez obaw o spełnianie oczekiwań partnera. Owszem, kobiety są bardziej krytyczne wobec własnych umiejętności czy wyglądu w stosunku do panów, jednak oni również nie są bezrefleksyjnymi troglodytami. Niestety taki obraz polskiego mężczyzny często wyłania się także z opowieści seksuologów, lecz kwestię tę poruszę innym razem. Istotny jest fakt, że każdy krytykuje to, co mu aktualnie na rękę, w zależności na potrzeby czyich odbiorców się wypowiada.
Przeciwko twórczyniom zarobkującym poprzez Only Fans wytaczane są działa moralności. Nie wydaje się jedna by obraza tejże, była powodem niezdrowej obsesji przetaczającej się przez część mediów. Kwestia niemoralności, wyrażającej się pornografią, pracą seksualną czy też sprzedażą własnej intymności stanowi jednak wątpliwy argument, bowiem gdy miotane są gromy wobec twórczyń korzystających z nieszczęsnego portalu, słychać było krzyki pełne rozpaczy, że Victoria’s Secret zrezygnuje ze swoich aniołków. Już w 2019, gdy podjęto decyzję, rozległy się krzyki, iż odbieranie mężczyznom prawa do oglądania pokazów damskiej bielizny jest łok, łoke, woke. Po latach, w 2024 roku aniołki wróciły do łask, dzięki czemu znów można podziwiać kobiety bez kręgosłupa moralnego, sprzedające swoją intymność w ramach zorientowanych na zysk i sprzedaż merkantylnych pokazów mody damskiej. Przez całe lata masa kobiet „sprzedała” swoją intymność na łamach magazynów i portali internetowych. Pojawia się tutaj rażąca niekonsekwencja, bowiem nie można prosto podzielić zdjęć na pornograficzne, erotyczne czyli nieczyste i artystyczne, czyli czyste. Kwestię moralności i kręgosłupa można zatem wykluczyć, natomiast można bez wyrzutów sumienia wskazać palcem wylewającą się zewsząd hipokryzję.
Decyzja zawodniczki MMA, Karoliny Kowalkiewicz, odbiła się echem na portalach plotkarskich, po tym jak stała się polską ambasadorką omawianego portalu. Również wielu Internautów nie szczędziło słów krytyki, choć promująca rozpoczęcie współpracy sesja należała do pluszowych. Nie była pornograficzna ani nawet erotyczna, niewiele różniąc się od tysięcy jakie znaleźć można na Instagramie. Aplikacja ta daje dostęp do znacznie bardziej wyzywających zdjęć, którym po prawdzie całkowicie brakuje jakiegokolwiek polotu. Równie słaba a podobna w wydźwięku, była sesja zdjęciowa dla Playboya z udziałem Anny Barańskiej, polskiej siatkarki. Nie wzbudziła ona jednak większych kontrowersji. Trzeba przyznać, iż w 2010 roku spotkała w przeważającej części z pozytywnymi reakcjami. Skoro zaś poruszona została kwestia kobiecego sportu, to wielki sprzeciw budzą wszystkie próby umożliwienia kobietom gry w normalnych spodenkach. Podczas kobiecych Mistrzostw Europy w plażowej piłce ręcznej, Norweżki zaprotestowały zakładając dłuższe spodenki, za co zostały ukarane kwotą tysiąca pięciuset euro. Nie jest może suma bajońska, ale kara za zasłonięcie pośladków, jest jakby nie było żenująca. Podobnie jak regulamin narzucający tego typu stój. Problem w tym, że komentarze w Sieci był dokładnie takie, jakich można było oczekiwać czyli prymitywne. Dowiedzieć się można było, że to jedyna przyjemność z oglądania nieudolnych popisów kobiet, bowiem do sportu się nie nadają i nigdy nie osiągną męskiego poziomu. Wstyd się przyznać, ale w tym miejscu pracy nad teksem musiałem długo ze sobą walczyć, że by nie wstawić jakieś złośliwości na temat ociekających oliwą, nagich męskich ciał greckich zapaśników. Męski poziom, kunszt i nagie ciała jako powrót do klasycznych wartości. Zatem sława, pieniądze czy chociażby kunszt są poza kobiecym zasięgiem. Jedyna radość to oglądanie ich pośladów, wyeksponowanych przez skąpe stroje. Skoro zaś jedyna satysfakcje z oglądania kobiecego sportu płynie z erotyzacji, dlaczego nie przenieść jej poziom wyżej? Skoro kobiecy sport jest mało dochodowy, bo kobiety nie reprezentują męskiego poziomu, to czemu nie dorobić na wprost wyrażonej potrzebie widzów? Jak się okazuje tak źle i tak niedobrze, bowiem spełnienie tych oczekiwać jest jeszcze gorszą obrazą dla moralności. Wydaje się, za każdym razem obecny jest ten sam mechanizm, czyli potrzeba kontroli. Gdy federacja czy jakakolwiek inna instytucja narzuca kobietom nieskromny przyodziewek, wszystko jest w najlepszym porządku. Z chwilą gdy spróbują same decydować, w co chcą się ubierać w trakcie meczu, zaczyna się istny skowyt. Niewiele różni się to od stereotypowego postrzegania kultur zmuszających kobiety do noszenia burki czy czadoru.

Istotnym powodem krytyki OF, jest zatem samodzielność, którą panowie postrzegają jako największą zbrodnię. W przypadku swoistego zaproszenia, chociażby ze strony redakcji, problem wydaje się tracić na znaczeniu. Nie sposób bowiem spotkać się ze słowem krytyki pod adresem chociażby Kena Marcusa, wieloletniego fotografa Playboya. O tyle ciekawe, iż magazyn ten od początku swego istnienia, nastawiony był nie na doznania estetyczne tylko erotyczne. Nawet gdyby pojawiły się obecnie jakieś zastrzeżenia, to prędzej pod adresem modelek a nie fotografów, wydawców, producentów. Posunięcie dość sprytne, bowiem z instytucjonalnej pornografii korzysta przytłaczająca większość obywateli naszego kraju. Wszak nikogo nie zmuszają a jedynie zapraszają. Skoro kobieta odpowiada na tak uwłaczające zaproszenie, to znaczy, że z jej moralnością jest coś bardzo nie w porządku. Przypomina to nieco moralność krajów islamskich, gdzie to kobieta winna jest pożądliwych, męskich spojrzeń, które prowokuje. Niewiele się zatem różnimy i nie potrzebujemy konkurencji.
Trzeba też dodać, iż wiele filmów opublikowanych na PornHub, również stanowi twórczość amatorską. Nie zawsze bowiem amatorski oznacza całkowicie samodzielny. Jakimż byłoby szokiem dla wielu, gdyby okazało się, że zdjęcia zamieszczona na OF wykonane zostały jako selfie tylko na pozór a za faktycznym aparatem swoi partner tej czy innej twórczyni. Nie opłaca się jednak atakować tej platformy, bowiem gross filmów tam zamieszczonych, dostępny jest nieodpłatnie. Po raz kolejne pojawia się zatem kwestia hipokryzji. Odbiorcy moralistów mogliby się zbuntować, bowiem najczęściej sami korzystają z żółtoczarnej platformy atakując białoniebieską. Sposób w jaki kwestia jest omawiana, nie uderza nawet w Only Fans, tylko w kobiety. Dużo łatwiej zaatakować użytkowniczki, niż całą zinstytucjonalizowaną branżę pornograficzną. Nawet zaś gdy mowa jest o pornografii, ujęta jest ona jako bliżej nieokreślone zjawisko a nie branża. Zwrócenie uwagi na fakt popularności i dochodowości pornografii jest niemedialne. Dalece lepszym jest powrót do narracji o kobiecie jako źródle wszelkiego grzechu. Inicjatorką aktywności na kontrowersyjnym portalu jest właśnie kobieta, która decyduje się sprzedać swoją intymność, jak głoszą internetowi obrońcy czci i cnót niewieścich. Mieszają się tutaj najprawdopodobniej dwie perspektywy. Założenie konta na OnlyFans, wiąże się z samodzielną, dobrowolną decyzją. Portal ten zaś, choć może służyć każdemu, nabrał charakteru pornograficznego i seksualnego. Gdyby taka sama sesja, ukazała się w tym samym magazynie, dla którego pozowała polska siatkarka, najprawdopodobniej nikt nie zwróciłby na to uwagi. Pomijając fakt, że ten już nie istnieje. Aktorka Aleksandra Szwed pojawiała się na jego łamach dwukrotnie i prawdę powiedziawszy nikt chyba tego faktu nawet nie zauważył. Same zdjęcia były nie najwyższych lotów, ale powstały i zostały opublikowane. Sprawa nie odbiłaby się echem w mediach, gdyby Kowalkiewicz zapozowała temu samemu fotografowi, z pominięciem publikacji na OnlyFans. Rzecz o tyle komiczna, że na samym Facebooku i Instagramie, istnieje cała mas stron poświęconych publikowaniu roznegliżowanych sportsmanek, które to zdjęcia spotykają się akceptacją, aplauzem i podziwem. Ażeby podgrzać maskuliniztyczną atmosferę, wszystkie zainteresowane portale plotkarskie pokusiły się o dopytanie męża Kowalkiewicz, co o tym wszystkim myśli. Nie dziwi zatem oburzająca działalność Romy Alizée, która sprzedaje własną intymność, na własnych warunkach, niezgodnie z oczekiwaniami moralistów. Również wykorzystująca erotykę a niekiedy sięgająca po pornografię Ellen Von Unverth, budzi ich. Gdy tylko dowiadują się, że wyzywające, erotyczne, ocierające się o pornografię zdjęcia, wykonuje niemłoda już kobieta, dostają szału.
Powiedzieć, że chciałoby się fotografować dla „Playboya” można było otwarcie, dając w ten sposób dowód aspiracji jako fotografa. Było to eufemistyczne, zawoalowane stwierdzenie, iż mówiący chce tworzyć zdjęcia erotyczne lub pornograficzne. Zwarzywszy jakim fenomenem stały się nierzadko anonimowe playmates, już od dawna nikt przy zdrowych zmysłach nie zarzuciłby aspirującemu fotografowi braku moralności. Również przechadzające się po klubach sygnowanych logo magazynu klubach w skąpych kostiumach króliczki, nie budziły większych zastrzeżeń a wręcz przeciwnie, podziw i entuzjazm gości. Nie oznacza to, że rząd USA nie próbował cenzury, zakazów i pozwów, ale ostatecznie Hugh zwyciężył, bowiem tak zwana opinia publiczna przechyliła salę sympatii na jego stronę. Sam magazyn stracił na znaczeniu i dziś być może nikt już o nim nie pamięta, tak zdjęcia, które początkowo miały tylko cieszyć oko męskiego widza, nabrały statusu zdjęć, które stanowią osobną kategorię estetyczną.

Seksowna ekonomia
Kobiety publikujące zdjęcia na Instagramie, nie spotykają się już z tak otwartą wrogością, ze strony publicystów. Na początku, owszem, choć przeważnie nie uderzano w tak umoralniające tony jak w przypadku OnlyFans. O tyle dziwne, że już ta platforma pozwalała na nagości zarobić dobre pieniądze, jeśli twórczyni zgromadziła sobie wystarczająco pokaźną grupę fanów. Niestety, pełne agresji komentarze, nadal są dość powszechne. Coraz częściej spotykają się z odwetem i oporem, jednak grupy pozwalające sobie na niewybredne komentowanie nadal są liczne. Nie jest jednak tak, że mężczyzna, nie jest w stanie zarobić wypinając pośladki do obiektywu. Zwłaszcza jeśli jest fit influencerem, który całą karierę zbudował pracy nad atrakcyjnością własnego ciała. Fakt ten maskuje się narracją o zdrowiu i ciężkiej pracy, ale prawda jest taka, że liczy się piękno i atrakcyjność ciała. Bardziej irytująca dla malkontentów wydaje się niemożność dorobienia czy też zmonetyzowania popularności wypracowanej na tworzeniu innych treści, co uwidacznia się w ich wypowiedziach. Bardzo często podkreślają, że muszą pracować dużo ciężej. Czyli w grę wchodzi zwykła zawiść o źródło dochodów albo możliwość dorobienia do najniższej krajowej. Podobne malkontenctwo dotyczy fotografów, którzy również chcieliby zarobić na kobiecym ciele i jeszcze się przy tym wylansować, niczym Helmut Newton. Obecnie to nazwiska kobiet przyciągają uwagę, fotografowie zaś znaleźli się na drugim a nawet trzecim planie. Nikt jednak nie atakuje portali, oferujących opcje subskrypcji a przeznaczonych dla fotografów. Tam to oni, fotografujący, sprzedają cudze ciała pod pozorem sprzedaży własnej ciężkiej pracy i talentu. W przytłaczającej większości są to zdjęcia nawet i o wysokiej jakości technicznej, ale służące jedynie dwóm celom, mianowicie wywołaniu podniecenia u widzów. oraz stanowią trofea swoistych fotograficznych łowów. Chodzi bowiem nie o sztukę a ilość rozebranych kobiet, dowiedzioną zdjęciami. Zgodzić się można, że bywają też zdjęcia naprawdę niezłe ale nie zmienia to postaci rzeczy. Nadal chodzi o handel ciałem, nie artystycznym kunsztem, bowiem odbiorcy najchętniej zapłacą za zdjęcia przestawiające nagie, seksowne ciała a nie architekturę czy abstrakcję. Świetnie widać to pod informacjami, zamieszczonymi przez branżowe portale, że coraz więcej firm decyduje się na modelki wygenerowane przez AI. Radość iż bezwartościowe modelki stracą robotę, wydaje się nie mieć końca. Ludzie, którzy od zawsze marzyli o pracy z cudzym ciałem, gardzą posiadaczkami tego tegoż ciała.
Wracając do przerwanego wątku, nierzadko zdjęcia zamieszczane na Instagramie od potocznie rozumianej pornografii dzielą leginsy, choć zważywszy, że niczego nie zakrywają, są one raczej metaforą samych siebie. Swoją drogą, gdyby jedna na tysiąc poświęciła tyle samo energii lepszej fotografii, bez problemu przyćmiłaby Ellen Von Unverth. Zważywszy na to jak kreatywne są autorki w przemycaniu nagości pod czujnym okiem algorytmu, mogłaby nastąpić nowa era fotografii. Niemniej, coraz ciężej doszukać się na Instagramie awantur o obrazę moralności, przynajmniej dopóki autorka nie założy OF. Wówczas zaczynają się pojawiać agresywne, krytyczne głosy. Wszak ukrywa coś za paywallem a to stanowi najwyższą zniewagę dla jej wiernych fanów, którzy chyba myślą, że autorka danego profilu robi wszystko tylko dla nich a dokładnie dla każdego z osobna. Faktem jest, że wielu samotnych mężczyzn przesadnie przywiązuje się do kobiet prezentujących swoje wdzięki na różnych platformach. Prawdopodobnie więc traktują to jako pewną formę zdrady. Wydaje się, że ta grupa mężczyzn, ma silną obsesję na punkcie ilości partnerów, którą miała kobieta. Oni sami, zaś chcieliby w tym zakresie cieszyć się całkowitą wolnością. Ogólnie jednak nikt nie zaprząta sobie jednak głowy krytykowaniem przeseksualizowanego a wręcz pornograficznego robienia przysiadów. Można zatem pokusić się o diagnozę, iż wprawdzie moraliści uderzają w tony „sprzedaży intymności”, tak odbiorcy tych bzdur traktują to nieco inaczej. Wszyscy oni powinni mieć równe szanse w dostępie do wdzięków swych idolek. Nie może być, tak że coś sprzedawane jest mężczyznom o zasobniejszym portfelu. Nie tyle jest to zatem obrona moralność, co potencjalnej dostępności. Większość wrogów OF ma na koncie przynajmniej kilka filmów o Tinderze, w których dowodzi, że 80% kobiet jest zaspokajanych przez 20% najatrakcyjniejszych fizycznie i społecznie mężczyzn. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ci uważający się za ubogich, czują się po prostu pokrzywdzeni.
Warto jednak zwrócić uwagę, iż przytłaczająca część rozważań i obserwacji dotyczy Facebooka, YouTuba, portali plotkarskich oraz tego typu internetowych przybytków. Część internautów, głównie mężczyzna, związanych z mediami społecznościowymi pierwszej fali, czyli Facebookiem, YouTubem, na przestrzeni lat zwróciła się w stronę wątpliwych wartości konserwatywnych. Przeanalizowawszy godziny wypowiedzi z popularnych kanałów, można postawić prostą diagnozę. Otóż rzekomo konserwatywni panowie, chcieli by móc uprawiać seks ze wszystkimi kobietami, które winny oferować im swe wdzięki w zamian za ich męskość. Niestety, wiadomym jest, że kobiety to pazerne na zasoby, hipergamiczne istoty a mężczyzny nie ocenia się na podstawie stanu posiadania. Ubóstwo jest cnotą a mężczyzna nie jest portfelem, więc kobieta powinna utrzymać siebie i swoje dziecko sama, pozostając zależną finansowo od mężczyzny w ramach, tradycyjnego, patriarchalnego małżeństwa. W dodatku kobiety są statystycznie głupsze, co też powinny to zaakceptować. Awersja wobec pewnej grupy mężczyzn jest zatem całkowicie zrozumiała. Niestety, są to poglądy czołowych polskich, konserwowanych yutuberów. Równocześnie, w odwodzie powinna pozostać reglamentowana grupa dziewic, które zostaną ich pracowitymi żonami.
Co ciekawe, stosunek, które to słowo zostało użyte celowo, do kobiet deklarujących dziewictwo jest jednoznacznie negatywny. Sugerowanie niedostępności w czasach rzekomej powszechnej dostępności wydaje się być jakowymś przestępstwem.

Kobiety jakoby nie powinny sprzedawać swojej intymności, powinien zrobić to brat albo ojciec, wymieniając je za kozy. Wracamy tutaj do kwestii syndromu „córeczki tatusia”. To ojciec powinien przehandlować intymność córki, właściwemu kandydatowi. Stąd olbrzymia popularność treści, także memów, nakazujących ojcu chronić cnotę córeczki przed zbezczeszczeniem. Intymność kobiety powinno się też kupować jednorazowo a nie w ramach abonamentu. Większość konserwatystów podświadomie czuje, iż darując lubej pierścionek zaręczynowy, dokonuje zakupu. Odpowiedzieć trzeba na pytanie, co właściwie mężczyzna kupuje oferując ów pierścionek. Jako, że z pożyciem intymnym należy się wtrzymać do ślubu a miłość romantyczna powinna poprzedzać stosunek, przedmiot transakcji staje się oczywisty. Jest nim ciało kobiety oraz wyłączność seksualna. Co więcej, w typowej transakcji tego typu, dochodzi do czystego absurdu. Kobiety, która zgodzi się odbyć z mężczyzną stosunek, nie otrzymawszy wynagrodzenia, traktowana jest jako puszczalska lub mówiąc dosadniej, dziwka. Kobiecie, którą mężczyzna uważa za wartościową, płaci złotem, kupując w ten sposób jej intymność na wyłączność. Pierwszą bowiem rzeczą jaką uczyni młoda para po złożeniu przysięgi nie jest założenie wspólnej działalności, budowa domu a stosunek płciowy, zwany eufemistycznie nocą poślubną. Miłość jest darmowa, za ciało się płaci.
Warto zwrócić uwagę, iż zawsze podkreślają jakie rzekome szkody psychiczne obecność na OF wyrządza kobietom. Nie jest to zatem praca łatwa chyba, ale nic nie stoi na przeszkodzie by nie łączyć faktów, nawet w ramach jednej wypowiedzi. Ludzie kierujący się nienawiścią rzadko myślą logicznie choć od wszystkich tego oczekują. Jeśli kobieta jest w stanie przekuć swoją sławę w bezpośrednie wynagrodzenie płynące z prezentowania swojego ciała, wywołuje to atak furii. Zarówno silnie erotyczne zdjęcia jak materiały pornograficzne służą zarabianiu pieniędzy. Nikt nie nagrywa filmów, nie robi zdjęć, żeby zaspokoić potrzeby seksualne widzów z potrzeby serca. Jednakże chyba to właśnie jest wyjaśnieniem zagadki. Otóż za oglądanie zdjęć na Instagramie czy PornHub, przeważnie nie trzeba płacić, przynajmniej nie wprost. Opłaty pobierane są w innej walucie, której ubytku odbiorca nie odczuwa. Wszystkim wydaje się, że czego jak czego, ale czasu mają w bród. Dopiero pieniądz zaczyna budzić kontrowersje. Wśród krytyków powszechnie wiadomym jest, iż prawdziwy mężczyzna otrzymuje kobiece wdzięki w zamian za przymioty ducha, nieudacznik za pieniądze. Stąd też można podejrzewać, że wszechobecna na Instagramie półpornograficzna twórczość spotyka się z aprobatą, bowiem tam w grę wchodzi poświęcony twórczyni czas. W ten sposób mężczyzna nie płaci za seks czy też treści erotyczne lub pornograficzne wprost. Może zachować poczucie, iż otrzymał to, co mu się należy.
Z drugiej strony, nic nie stoi na przeszkodzie, by rzucić grosz wiedźminowi. Wszak wystarczy zajrzeć na Patronite, by otworzyły się drzwi do wspierania bardziej wartościowych twórców. Pytanie brzmi, dlaczego są oni bardziej wartościowi. Równocześnie ujawnia się tutaj kolejna warstwa hipokryzji, bowiem wszyscy biadolą nad brakiem dochodów dziennikarzy, artystów, a równocześnie dużo większą satysfakcję wydaje się dawać malkontentom analiza cudzej moralności. Prawdopodobnie tez czołowi malkontenci nie potrafiliby polecić dobrej książki ani filmu. Szkoda tylko, że ci sami moraliści zawsze doskonale wiedzą, kto i kiedy otworzył konto na OF. Niewątpliwie zwraca uwagę fakt, że to kobiety publikujące na OF darzone są większa pogardą. Mężczyzn tam obecnych nikt nie zauważa. Podobnie jak aktorów, którzy występują w filmach pornograficznych, którzy biorą udział w streamach wraz ze swoimi partnerkami. Fakt, że często występują oni jako lewitujący penis, jest jedynie ukłonem w stronę męskiego widza. Niezmożeni obrońcy moralność ignorują też, kto napędza popyt. Poczynając od samotnych mężczyzna a na szukających chwil niezobowiązującej rozrywki skończywszy. Myślicielki feministyczne są podzielone w tej kwestii, bowiem feminizm nie jet jednorodnym ruchem myślowym. Przyjąwszy perspektywę liberalnych feministek, mamy do czynienia z emancypacją i formą gwałtownej przemiany kulturowej. Uwidaczniają się także tarcia w relacjach władzy, jednakże nie odbywają się one na linii mężczyźni-kobiety. Ci pierwsi nie stanowią bowiem jednorodnej grupy, nienawistnej wobec samostanowienia kobiet. Jednakże, każdy kto wypowiada się o publikujących na OnlyFans kobietach z perspektywy moralisty, winien zaniechać korzystania z jakichkolwiek form pornografii.
Strony typu „Piękna strona sportu”, prezentująca atrakcyjne seksualnie sportsmanki hula sobie na Facebooku w najlepsze. Tylko zdjęcia Kowalkiecz, oczywiście okraszone informacją o posiadaniu przez nią konta na OnlyFans, wywołały lawinę prymitywnych komentarzy. Inne zdjęcia zbierają wprawdzie dużo pozytywnych reakcji, ale niemal nikt ich nie komentuje. Jeśli zaś komentarze się pojawiają, są to słowa uznania takie jak, „piękna i utalentowana”. Wiadomo bowiem, że sukces kobiety w sporcie jest tym większy, im jest atrakcyjniejsza. Widać to także w świecie nauki. Rzadko zdarza się, by pod zdjęciem fizyka padały komentarze, iż jest przystojny i utalentowany. Fotografa, sportowca, polityka, ocenia się za jego osiągnięcia, nie zaś za urodziwość. O ile mężczyzna może skupi się na swojej fizyczności, całkowicie zaniedbując rozwój chociażby umiejętności czytania, tak kobieta koniecznie powinna osiągnąć etap „piękna i utalentowana”, bowiem sama uroda czyni z niej pusta, intelekt niekompletną. Wina też wszędzie prezentować atrakcyjność seksualną, którą będzie cieszyć oko widza czy to w mediach społecznościowych czy na boisku, gdzie kuse spodenki będą więcej odsłaniać niż zasłaniać.
Wszystko sprowadza się więc do jakichś podejrzanych relacji ekonomicznych. Władzę, sprawować można na różne sposoby oraz na różnych polach. Nie do końca jest to jednak winą mężczyzn czy patriarchatu, czyli dwa ukochane czynniki wszelkich diagnoz społecznych. Przytłaczająca większość mężczyzn nie miała realnej władzy, w tym nad kobietami. Stąd też ciągłe wplatanie w jeden kontekst mężczyzn i władzy sprawia, że część zaczyna wątpić w swoją męskość, zważywszy iż żadnej władzy nie posiadają a przecież powinni. Stąd też skupiają się na dość jałowym moralizatorskie albo głosują na tych, którzy potencjalnie tę władzę mogą im zaoferować. Ostatnie lata pokazują, iż najwięcej władzy chcieli by mieć w obszarze swobody seksualnej i praw reprodukcyjnych kobiet
Poglądy dotyczące tego, jak te prawa miałby wyglądać nie są logicznie i wewnętrznie spójnie, ale to akurat nic nowego. Bez względu na to, co kobieta zrobi, jaką decyzję podejmie, zawsze spotka się z pogardą, choć nie zawsze tylko ze strony mężczyzn ale też innych kobiet. Wydaje się, że najaktywniejsza jest grupa osób, której członkowie nie tyle wyznają jakieś wartości, co nienawidzą wszystkich wokół. Ciężko postawić jakąś diagnozę, co najwyżej można snuć pewne ogólnikowe domysły. Faktem jest, że żyjemy w kulturze dystrybucji pogardy. Na piedestał wynosi się ludzi, którzy jawnie pomiatają i gardzą wszystkimi w zasięgu wzroku. Wydarzenia polityczne ostatnich lat pokazują, że kluczem nie jest rozwiązywanie problemów czy poprawa życia obywateli a zapewnienie prawa do pogardy. Ekonomia pogardy staje się zatem dalece bardziej trafnym terminem. Należy tutaj nieco wgryźć się w służalczą mentalność wielu polskich mężczyzn, którzy uważają, że silniejszy ma prawdo do gardzenia niżej postawionymi. Zdają sobie sprawę, iż w hierarchii społecznej stoją relatywnie nisko, więc chociażby ich przełożeni mają pełne prawo nimi pomiatać. Silniejszemu nie należy się sprzeciwiać a zamiótłszy czapką podłogę w ukłonie, wykonywać pracę za najniższa krajową. Stąd też, w hierarchii winien stać ktoś, kim oni mogliby pomiatać, ale jak na złość wiele kobiet zarabia lepsze pieniądze na pornograficznych zdjęciach niż oni swoją szlachetną, bo marnie płatną i ciężką pracą. Stąd też łańcuch pogardy zostaje zaburzony. Dostrzec to można w służalczym wręcz podziwie dla ludzi, którzy nie liczą z nikim, oferując tragiczne warunki zatrudnienia, jak chociażby Bezos czy Musk. Ochrona zdrowia, systemy emerytalne, mieszkanie a nawet podstawowe produkty żywnościowe mogą stać się niedostępne, byle tylko konstytucyjnie zagwarantowane zostało prawo do nienawiści. Moralność to jedynie nośne hasło, pod płaszczykiem którego nienawiść ma być dystrybuowana. Trzeba być bardzo specyficznym człowiekiem, żeby nienawidzić kobietę, która zapozowała w do erotycznej sesji po tym jak wyraziło się chęć zobaczenia tejże. Nadal stanowi to wariację na temat archetypu matki i dziwki. Ta pierwsza, powinna być świątobliwa, natomiast ta druga stanowi obiekt, dostarczający przyjemności ale też będą obiektem właśnie pogardy.
Każdy chce popatrzeć i każdy chce być równo traktowany, bowiem nie może być tak, że jednego stać a drugiego nie. Wprawdzie moraliści dużo mówią o darwinizmie społecznym ale gdy sprawa zaczyna dotyczyć kobiet, nagle stają się one zasobem, który należy równo sprawiedliwie podzielić. Mieszkanie towarem, Elon Musk wzorem, kobiety każdemu wedle potrzeb. Całe moralizatorstwo, stanowi jedynie usprawiedliwienie dla pogardy. Ona jest kluczem w szukaniu odpowiedzi. Wcale też nie subkultura inceli zainicjowała ten nurt myślowy. Oni jedynie dosadnie wyrazili to, co wielu przekazuje w sposób zawoalowany, a co w naszej kulturze obecne było od dawna. Najbardziej pożądane jest prawo do pogardy, które jak się wydaje, warte jest każdej ceny. Cała nasz kultura choruje na seksualną obsesję. Choć nastał dwudziesty pierwszy wiek i wydawałoby się, że ta sfera ludzkiego życia stanie się choć minimalnie mniej problematyczna, okazuje się, że nic bardziej mylnego. Patrząc z tej perspektywy, Zygmunt Freud mógł mieć więcej racji niż mu przypisujemy i niż sam przypuszczał, że ma.

Patronite Herbata i Obiektyw
Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw
You must be logged in to post a comment.