Pokolenie X, Y, Z czyli fabryczna specyfikacja herbataiobiektyw, 27 czerwca, 202211 stycznia, 2025 Pokolenie x, y czy z, to bardzo popularny temat w mediach. Publicyści prześcigają się w domorosłych analizach przedstawicieli kolejnych z nich. Mało który artykuł poparty jest jakimikolwiek badaniami, zwłaszcza w kwestii światopoglądowej. Pokolenie to absurdalna kategoria analityczna. O pokoleniach Istnieją dwie główne teorie pokoleniowe z czego tylko jedna przebiła się do powszechnego, medialnego użytku. Mowa o koncepcji Karla Mannheima z 1929, która zakłada, że pokolenie kształtowane jest przez jakieś znaczące czynniki historyczne. Kategoria pokoleniowa miała być użyteczna zwłaszcza w kontekście wielkich wydarzeń historycznych, takich jak Wielki Kryzys, czy rozwój Trzeciej Rzeszy. Tak duże grupy nie są jednak łatwe do zbadania i pozostają w sferze filozofii społecznej, która jest istotną częścią nauk społecznych. Przedstawicielem tejże był chociażby Zygmunt Bauman, piszący o „płynnym pokoleniu”. Jednakże nie jest to kategoria szczególnie użyteczna gdy zachodzi potrzeba dokonania szczegółowej analizy. Drugą popularną teorią, jest teoria cykliczna, zaproponowana przez Williama Straussa i Neila Howego, lecz nie przebiła się do popularnej publicystyki. Prawdopodobnie większość czytelników miała okazję natrafić na terminy takie jak millenialsi, boomerzy albo w rzadszych przypadkach silent generation czy lost generation. Artykuły im poświęcone każdemu pokoleniu najczęściej obejmują pewną charakterystykę . I tak, można dowiedzieć się, że pokolenie X, złożone z osób urodzonych pomiędzy 1964 a 1980 rokiem, ceni tradycyjne kontakty międzyludzkie, jest pracowite, wierzy w autorytety a życie poświęca karierze. Dla odmiany millenialsi, czyli ludzie urodzeni pomiędzy 1981-1996, są pewni siebie, świetnie wykształceni, długo mieszkają z rodzicami, i choć ciągle szukają możliwości samodoskonalenia, są leniwi, roszczeniowi, kiepsko wykształceni, źle znoszą krytykę i są nielojalnymi pracownikami. Ten nagły przeskok może budzić zdziwienie czytelników, ale nie ma jednej spójnej charakterystyki tego pokolenia. Wszystko zależy jakie emocje chce wywołać publicysta, pisząc o prawie dziesięciu milionach ludzi, urodzonych na terenie Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1981-1996. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by były to osoby urodzone pomiędzy rokiem 1989 a 2000. Popatrzywszy na daty urodzin, to najstarsi millenialsi studiowali lub wchodzili na rynek pracy, gdy najmłodsi maszerowali z workiem do przedszkola jako pięciolatki. Pierwsze teksty o millenialsach na rynku pracy zaczęły obficiej pojawiać się w okolicach 2008, gdy ponownie, jedni byli już na tym rynku pracy obecni a pozostali zasuwali do gimnazjów. Pozostaje zagadką, jak można wysnuć takie wnioski wobec całego pokolenia, które dzieli piętnaście lat. Okazuje się, że nawet giganci tacy jak Toyota czy Air France ulegli czarowi pokoleń i zaliczyli spektakularne klapy finansowe. Air France postanowiło odpowiedzieć na potrzeby pokolenia Y, powołując do życia linie lotnicze Joon. W ciągu dwóch lat swego działania, nie przyciągnęły nawet części spodziewanej klienteli, która nie bardzo rozumiała ich ideę oraz czym różnią się od innych, tanich linii lotniczych. Możliwe, że próbowano powtórzyć specyficzny sukces Braniff International Airways, które reklamowały się Warholem, Listonem, Dalím, czy króliczkami Playboya. Kiedy Andy pojawił się w reklamie tychże linii miał już lat 40 a nie dwadzieścia. Bardzo podobną klapę zaliczyła Toyota, która próbując ratować markę Scion, ogłosiła, iż są to samochody dedykowane millenialsom. Kundlowate rodzeństwo rasowych Toyot, nie przypadło do gustu potencjalnym klientom na tyle, by pozwolić marce rozwinąć skrzydła. Podobno też pokolenie Y, nie przepada za płatkami śniadaniowymi, bo trzeba umyć miseczkę. Skutkiem ich lenistwa, były poważne problemy finansowe przemysłu płatkowego. Wprawdzie płatki to sam cukier a jak powszechnie wiadomo, millenialsi mają obsesję na punkcie terapii i salsy z awokado, bowiem jest to prozdrowotny megaowoc. Dziwić może dlaczego działy marketingu nie przeprowadził stosownych badań. Odpowiedź brzmi, iż przeważnie są one tak poważnie niedofinansowane pod tym względem, że pewnie posłużyły się publikacjami medialnymi. Pokolenie jako kategoria analityczna Pokolenie to dość nietrafiona kategoria analityczna a powód jest bardzo prosty. Pokolenie, w swej najprostszej definicji, oznacza wszystkie osoby urodzone w danym przedziale czasowym na danym terytorium. Mówiąc o pokoleniach X, Y czy Z, mówi się o osobach urodzonych w Polsce, w jakimś przedziale lat. Teoretycy związani z kategorią pokolenia są zgodni, że czynnikiem pokoleniotwórczym, jest jakieś ważne wydarzenie historyczne, które kształtuje poglądy oraz system wartości. Nie jest jednak pewnym czy trzeba być tych wydarzeń świadomym. Dla Millenialsów takim wydarzeniem ma być zamach na World Trade Center, ale pokolenie to ubrano w ramy przed zamachem. Zatem o pokoleniach powinno mówić się w perspektywie historycznej, tymczasem zwolennicy tej kategorii wiedzą już, kiedy przyjdzie na świat pokolenie beta. Ciężko, by te same poglądy były dzielone przez osoby o najróżniejszym pochodzeniu i przynależności społecznej. Wszystkie osoby, należące do tej samej generacji, urodzone w latach chociażby 1964–1985, powinny wykazywać jakieś specyficzne cechy charakteru. W Polsce, osoby urodzony w tychże latach, określa się mianem pokolenia PRL. Uważny czytelnik, zauważy, że najmłodsi przedstawiciele pokolenia naznaczonego przez Polskę Ludową, mieli raptem trzy lata w chwili transformacji ustrojowej. W jaki sposób zatem ustrój ten odcisnął na nich niezatarte piętno, pozostaje zagadką. Echa PRL dużo łatwiej zaobserwować wśród polskich polityków, w każdym przedziale wiekowym niż wśród ludzi nieparających się polityką. Wydaje się, że nasza kadra polityczna została trwale naznaczona walką z minionym ustrojem. Sytuacja wygląda tak, że starsi politycy, którzy faktycznie byli obecni przy transformacji ustrojowej, zarazili a może wychowali młodszych polityków, którzy nierzadko nie mieli okazji doświadczyć tamtych realiów. Jest to zatem doświadczenie klasowe, bowiem mowa o klasie politycznej. Choć w takim ujęciu, można posłużyć się zawężonym znaczeniem terminu pokolenie. Mówić można o nowym pokoleniu polityków, które zostało wychowane w określonych realiach politycznych. Analogicznym będzie Pokolenie Kolumbów, składające się z poetów naznaczonych II Wojną Światową. Ciężko jednak o pokoleniu mówić w kontekście pracowników supermarketu. Nierzadko przy kasie siedzą panie w najróżniejszym wieku, od bardzo młodych aż po te, które niedługo osiągną wiek emerytalny. Ich wzajemne doświadczenie będzie zatem grupowe, klasowe, nie zaś pokoleniowe czy to rozumieniu zastępowalności czy wielkich grup społecznych. Doskonałym pomysłem na zobrazowanie problemu z pokoleniem jako wielką grupą, będzie posłużenie się przykładem. Ala, pochodzi z dużego miasta, wychowała się w rodzinie z klasy wyższej. Tata jej studiował prawo i obecnie jest praktykującym prawnikiem, mama ukończyła wydział robotyki i tym zajmuje się w dużej międzynarodowej korporacji. Oboje biegle posługują się językiem angielskim, natomiast mama Ali dodatkowo francuskim a tata niemieckim. Oboje posiadają rozległe sieci znajomości, ich łącznych dochód to około czterdziestu tysięcy złotych miesięcznie. Dla odmiany, Tomek pochodzi z obszaru bezrobocia, gdzieś na wschodzie Polski a jego rodzice są wtórnymi analfabetami, w tym jedno bez średniego wykształcenia. Ważnym jest, by wyraźnie zaznaczyć, że Ala pochodzi tak z ekonomicznej, jak intelektualnej klasy wyższej. Posiada kapitał kulturowy, ekonomiczny i społeczny w przeciwieństwie do Tomka. W rzeczywistości, nie zawsze kapitał kulturowy idzie w parze z ekonomicznym, ale może iść ze społecznym. Modelowi Ala i Tomkek należą do pokolenia Z, urodzili się tego samego dnia, tego samego roku, nawet o tej samej godzinie. Nie łączy ich jednak absolutnie nic. Najprawdopodobniej Ala ukończy studia wyższe, równocześnie podnosząc swoje kompetencje poza formalnym systemem edukacji. Nauczy się dwóch, może trzech języków a Tomek przerwie naukę z chwilą ukończenia szkoły średniej. Tomek ma niewielkie szanse, że rodzice pomogą mu z nauką, bowiem nie mają ku temu kompetencji oraz środków. W najlepszym wypadku dowie się, że przecież mógł wstawać wcześniej, ciężej pracować jako dziecko i odkładać na studia. Abstrahując od wygłupów, są to dwie całkowicie różne osoby, z różnym tłem społecznoekonomicznym a tym samym o całkowicie odmiennych szansach i pespektywach życiowych. Zatem poziom wejścia i perspektywy Ali są znacznie lepsze niż Tomka. Ala może liczyć na karierę prawniczki, albo pójść w ślady mamy, która podobnie jak tata, również ma nielichą sieć znajomych. Mimo to oboje są przedstawicielami rokującego nadzieje pokolenia Z. Opisywane w popularnych tekstach są jedynie szanse Ali. Czyli dziewczyny z dużego miasta, z klasy wyższej, o niezłym kapitale kulturowym i społecznoekonomicznym. Najprawdopodobniej koleżanki Tomka wyjadą ze wsi i zamieszkają w mieście, natomiast zostanie on i jego koledzy, bowiem taki trend można zaobserwować. Powinno nas to żywo interesować, bowiem skoro zarówno Tomek, jak i jego rówieśniczki, należą do tego samego pokolenia, to dlaczego mężczyźni pozostają na ubogich wsiach, podczas gdy dziewczęta za wszelką cenę przeprowadzają się do miast i starają zdobyć wyższe wykształcenie. Ponownie, pomiędzy przedstawicielami tego samego pokolenia, pojawiają się różnice jak chociażby poziom wykształcenia. Ten zaś bywa przeszkodą nie do pokonania, przez co kobiety coraz częściej decydują się na życie w pojedynkę, bowiem nie mogą znaleźć partnera, na swoim poziomie. Przyjrzawszy się poglądom społecznym, politycznym polskich kobiet zamieszkujących duże ośrodki miejskie oraz ich rówieśnikom, dostrzec można, że dzieli ich pewna przepaść. Wprawdzie wiekowo wszystkich przypisać można do pokolenia Y, ale różnice światopoglądowe, wykształcenie, zaczynają być zauważalną przeszkodą w relacjach damsko męskich. Efektem jest rozpad pokolenia, które powinno być spójne. W kwestii kształtowania pokoleniowej świadomości, systemu wartości, wydarzenia nawet takie jak II Wojna Światowa, mogą nie być wystarczającym czynnikiem. Każdy bowiem wojny doświadczył w inny sposób. Jedni przeżyli horror, drugim udało się ją przetrwać we względnym spokoju, doświadczeniem i udziałem kolejnej grupy była walka zbrojna a jeszcze inni na zawsze zachowali wspomnieniach terror obozów koncentracyjnych. Podobnie doświadczanie PRLu czy współczesnego kapitalizmu nie jest jednorodne. Można wskazać grupy, które świetnie radziły sobie w obu realiach ale też osoby, które po transformacji spadły w hierarchii społecznej oraz takie, którym nie wiodło się tak wówczas jak teraz. Grupą, która wyraźnie straciła na znaczeniu są wykładowcy akademiccy i nauczyciele. Stanowisko profesora w PRL stanowiło powód do dumy, podczas gdy obecnie tytuły, praca naukowa, intelektualna, tracą na znaczeniu w przedziwnym zwrocie w stronę klasy robotniczo-chłopskiej. Ideologicznie to ówczesny ustrój nastawiony był na chłopów i robotników, ale inaczej niż to, co można zaobserwować obecnie. Od dwudziestu lat wyrazista jest bardzo silna antyintelektualna narracja, która powoli zmierza w stronę prymitywizmu. Władze PRL pompowały w chłopów teatr telewizji, podczas gdy obecnie osoba wykształcona, potrafiąca czytać i pisać albo nie daj boże mają wykształcenie filozoficzne, stanowi bez mała zagrożenie. Fascynująca i niepokojąca przemiana. Koncepcja pokoleń, jako dużych grup kształtowanych przez ważne momenty historyczne, zakłada niemal całkowitą niezmienność w czasie. Millenialsi ukształtowani przez nie wiadomo co, bowiem przełom mileniów nie obfitował w jakieś szczególnie spektakularne wydarzenia, nie zmienia się już nigdy. Bywało, że wielkie kryzysy przeistaczały się w wojny światowe, by stać się podstawą do gospodarczego boomu. Wszak mając lat dwa dwadzieścia w 1929, miało się zaledwie trzydzieści sześć lat w 1945. Tutaj ponownie wkraczają teoretycy Strauss i Howe, ze swoją teorią cykliczną, zakładającą archetypiczność. Oznacza to, że osoby które w dzieciństwie doświadczyły wyżu (High, choć można to intepretować na nieco bardziej zabawne sposoby), następnie przebudzenia (Awakening) i kolejnych cykli, w tej kolejności, będą charakteryzowały się określonymi cechami. Jak wspomniałem na początku, wyróżniają oni cztery typy pokoleń powtarzających się w cyklu. Założenie takie całkowicie pomija aspekty klasowe, rasowe, płciowe tworząc z obejmujących dwadzieścia roczników grup homogeniczną masę. Nie biorą przy tym całkowicie pod uwagę, że dla jednego kryzys był przepustką do bogactwa dla drugiego do nędzy. Bywa też, że rodzeństwo, które przyszło na świat rok po roku, należy do dwóch różnych pokoleń o zupełnie odmiennej specyfice. Daty graniczne bywają powodem zabawnych sytuacji, gdy starsze dziecko, urodzone w 1985, miało zostać naznaczonym socjalizmem iksem, podczas gdy młodsze cyfrowym nomadom. Ponownie, jest to skrajny absurd bowiem ciężko o tak głębokie różnice, dorastając w obrębie tej samej rodziny przy tak małej różnicy wiekowej. Niekiedy ramy czasowe są absurdalnie szerokie. Niekiedy pokolenie Y, definiuje się jako obejmujące roczniki od 1980 do 2000 włącznie, choć nie bardzo wiadomo dlaczego. Wydaje się to całkowicie losowe, choć niektórzy zakładają dwudziestoletnie cykle. Człowiek mający lat dwadzieścia, jakieś doświadczenia, nijak nie będzie podobny do człowieka, który jeszcze nie otworzył oczu na porodówce. Czynnikami kształtującymi mają też być systemy gospodarcze, ustroje polityczne albo przemiany technologiczne. Przykładowo, osoba urodzona w 1980 dorasta w okresie wzrostu technologicznego, kiedy dopiero rozwijają się i wchodzą do powszechnego użytku komputery osobiste, do domostw wkracza Internet. Natomiast dzieciak urodzony w roku 2000, nigdy nie słyszał modemu, natomiast komputery są elementem jego codzienności. Kwestia pamięci, nie jest jednak wystarczającym czynnikiem dla wykształcenia się świadomości pokoleniowej. Sam fakt pamiętania czasów przed wynalezieniem czegoś tak nieznaczącego, jak Internet to jeszcze za mało. Tak zwane pokolenie PRL ale też większość millenialsów pamięta czasy przez pojawieniem się Internetu, ale ciężko uznać to za decydujący albo chociaż istotny czynnik. Wielu teoretyków próbuje swoje wywody opierać na tego typu przesłankach, ale bez badań są once nic nieznaczące. Teoretyków, będących bacznymi i przenikliwymi obserwatorami, takimi jak profesor Bauman, można policzyć na palcach jednej ręki. Jako jednostki jesteśmy kształtowani zarówno horyzontalnie, jak wertykalnie. Część przejmujemy od rodziców, część od rówieśników czy też z mediów. Bardzo ważnym jest zauważenie, że treści prezentowane w mediach, bardzo rzadko tworzoną są przez osoby w tym samym wieku co odbiorcy. Dwunastolatki nie piszą książek, piosenek i nie rysują komiksów. Stan Lee, Bob Kane, Bill Finger swoimi pomysłami wpływali na całe rzesze odbiorców popkultury. Oczywiście, zespoły młodzieżowe, oddziałujące na swoich rówieśników jak najbardziej istnieją, ale pokolenie wydaje się być systemem kształtowanym wewnętrznie, całkowicie odmiennym od poprzedniego i następnego. Wpływ grupy pierwotnej, rodziny, wydaje się być niedoceniany, bowiem zgodnie z z koncepcją pokoleń, dziecko dwójki osób z wykształceniem podstawowym, niewiele będzie się różniło od dziecka pary intelektualistów. Wpływ rodziny, będzie kształtował wybór grupy rówieśniczej, preferencje w zakresie konsumpcji przekazów medialnych czy dalszego rozwoju. Światopoglądowo, wszyscy urodzeni w danym przedziale lat, powinni być identyczni, wręcz homogeniczni, bez żadnych grupowych czy indywidualnych cech szczególnych. Winni również znacząco różnić się od rodziców, praktycznie pod każdym względem. Tymczasem pomiędzy dziećmi a rodzicami można odnaleźć więcej podobieństw niż różnic. Doświadczenia rodziców będą również rzutowały na dzieci. Grupa jaką jest pokolenie, jest niereprezentatywna dla samej siebie. Przeważnie wybiera się jakieś perełki, takie jak hipotetyczna Ala. Od wielu lat zaobserwować można systematyczny spadek poziomu wykształcenia wśród mężczyzn i wzrost wśród kobiet. Póki co, różnice nie są gigantyczne, ale stają się zauważalne. Losy innego kolegi Ali, który wychował się w identycznych warunkach społecznoekonomicznych, mogą być zatem bardzo odmienne. Wrócę tu do wątku Tomka i jego kolegów. Otóż w miastach przybywa kobiet, przyjeżdżają z terenów wiejskich, celem zdobycia pracy. Mężczyźni przeważnie zostają na wsiach, w małych miastach, ale też nie rozwijają się, zarzucają naukę. Dotyczy to zarówno edukacji na poziomie studiów jak chociażby próby nauki rzemiosła. Bezrobotnymi częściej są mężczyźni niż kobiety. Zatem już w ramach pokolenia, mamy dwie grupy o różnorakich perspektywach a podejmuje się próbę zdefiniowania pokolenia, jako grupy ludzi z nastu roczników o różnym pochodzeniu, wieku, tle, których jakoby bardzo wiele łączy. Posiadamy też badania przeczące wielu tezom na temat pokolenia X czy Z, ale nadal są one mielone przez wiele portali. Sięgają po nie nawet przedstawiciele nauk społecznych, którzy na podstawie badań na małych. specyficznych grupach, próbują dokonać opisów bardzo szerokich grup. Kurczowe trzymanie się kategorii pokoleń jest prose do zrozumienia. Kategoria ta, pozwala na łatwe posegregowanie olbrzymich grup oraz nakreślenie pewnych cykli niczym w majańskich kalendarzach, które mają następować w społeczeństwie. Próby takich analiz przeważnie nie dają żadnych konstruktywnych efektów, bowiem okazuje się, że ojciec może być bardziej podobny do syna niż się pozornie wydaje. Sam wpływ smartfonów, muzyki czy przekazów medialnych nie pozostaje bez znaczenia. Nie jest on jednak wystarczający by stworzyć obejmującą dziesięć czy więcej roczników grupę o jednorodnych poglądach, bowiem punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Przywołać można też inne ludowe przysłowia, jak chociażby, że syty głodnego nie zrozumie. Stąd też pokolenie, jako jednorodna światopoglądowo grupa, obejmująca osoby o najprzeróżniejszym tle społecznokulturowym, idąca w jednym kierunku wydaje się całkowitym absurdem. Istnieją dwa sposoby rozumienia terminu „pokolenie”. O jednym z nich wspomina Małgorzata Fidelis w »Pożytki z „pokolenia”. Dyskusja o „pokoleniu” jako kategorii analitycznej«, W trakcie rozmowy, stwierdza, iż „nietrudno zauważyć, że historie pisane przez pryzmat „pokoleń” najczęściej skupiają się na elitach, często przekonanych o swojej wybitności, bardziej skłonnych niż inne grupy do pozostawiania świadectw pisanych o swoich osobistych odczuciach i dokonaniach. W takim ujęciu, w przypadku Polski i krajów ościennych, termin „pokolenie” wydaje się często występować zamiennie z innym ważnym terminem: inteligencja”. Drugi, który wymaga omówienia, dotyczy wszelkiej maści internetowych publicystów i komentatorów. Wpadają oni wzajemnie w swoistą pętlę, stawiając diagnozy społeczne na podstawie własnych wypowiedzi. Świetnymi, wyrazistymi przykładami, istnienia różnic „wewnątrzpokoleniowych”, są oczywiście ruchy, nie zawsze młodzieżowe. Ruch hippisowski, to wspaniały przykład obrazujący, iż osoby rzekomo należące do tego samego pokolenia, wspierały i sprzeciwiały się wojnie w Wietnamie. Także subkultura punk, która została wytworzona przez młodzież z robotniczych dzielnic Londynu, pokazuje, że nie ma czegoś takiego ja „pokolenie”. Ruchy te, analizowane były choć z uprzedzeniami, w czasie rzeczywistym i po fakcie. Natomiast to, co pojawia się obecnie, bliższe jest wróżbiarstwu, futurologii, nie uwzględniając w ogóle dynamiki otoczenia społecznego albo robiąc to w myśl założeń czysto losowych, nieczytelnych. Pisząc ten tekst, wiem, że tuż za rogiem czai się pokolenie alfa, które urodziło się po 2010 roku, choć dla niektórych 2012 to jeszcze Zetki. Przyjąwszy istnienie nowego pokolenia, najstarsi mają do lat 12. Dziś, ci oto wówczas młodzi ludzie, narzekają jaka młodzież jest tragiczna. / Punks at Sid Vicious march, 1980 / fot. Janette Beckman Publicystyka Medialnie, kategoria pokolenia jest bardzo chwytliwa. Dalece łatwiej jest opisać Winę za to ponoszą domagający się ciągłego wzrostu zysków decydenci, przez co dziennikarze i publicyści muszą nierzadko zmyślać, byle przykuć uwagę czytelnika. Zwłaszcza polski konsument, spędzający dużo czasu w mediach społecznościowych, lubuje się w negatywnych doniesieniach. Nurt narzekactwa obecny jest wszędzie, ale Polacy szczególnie się w nim rozmiłowali. Nie wszyscy, bowiem dotyczy to głównie osób aktywnych w mediach społecznościowych z naciskiem na Facebooka. Również większość ich historii z udziałem młodych ludzi w miejscu pracy, to całkowita fikcja, choć obnażająca że ludzie nie kwestionują logiki wypowiedzi jeśli jest ona po ich myśli. Rzekomy, nieudolny dwudziesta latek sam wszak przychodzi do pracy z ulicy a nie wyboru szefostwa i HR. Dobra wiadomość, to szokująca wiadomość. Stąd też, gdy w okolicach 2011 roku gruchnęła wieść, że „młode pokolenie uwielbia grę w słoneczko”, wydawało się że zbiorowemu atakowi histerii nie będzie końca. Niby wszyscy wiedzą, że mediom nie wolno ufać, ale wieść, że młodziki oddają się tak lubieżnym zabawom była zbyt nęcącą. Erotyczna gra towarzyska zwana „słoneczkiem”, której zasad nie będę przybliżał była zwykłą miejską legendą. Ażeby podkręcić atmosferę, kilka lat później, Agnieszka Szulim pracującą dla TVN Style zaprosiła dwie nastolatki by opowiedziały o seksualnych ekscesach młodzieży. Prawdopodobnie takie opowieści stały się podstawą popularności gniotów takich jak „Euforia”, w których nastolatki uprawiają więcej seksu dziennie niż hippisi przez cała lata sześćdziesiąte. Polscy facebookowicze kochają narzekać, więc produkuje się kolejne teksty skupione na demonizowaniu kolejnych grup. I tak dzieci, to bezmózgie istoty wychowane przed ekranami smartfonów. Winy za powszechną smartfonozę wcale nie ponoszą rodzice tylko same dzieci i czasem Wielkie Korporacje, które wpychają te urządzenia w ich maleńkie rączki niczym mityczni dilerzy amfetaminę pod szkołą, „na spróbowanie”. Niestety, publicyści muszą szokować, elektryzować, przerażać i bić na larm. Stąd też w mediach aż roi się od treści obrażających karygodne, godzących we wszystko co święte postaw młodzików. Sprawa o tyle fascynująca, że dzisiejsi trzydziestoparolatkowie, w chwili powstania Facebooka byli grupą, na którą narzekano. Byli nikim innym i nadal są Millenialsami. Narzekanie na młodzież jest więc w jakiś sposób zaraźliwe. Jednego dnia jest się obiektem krytyki nauczycieli, mediów by następnego przyłączyć się do tego pozbawionego ładu i składu narzekania. Prawdopodobnie z chwilą gdy z ust człowieka pada pierwsza kąśliwa uwaga o młodzieży staje się pełnoprawnym dorosłym. Gdyby tylko powszechniejszą informacją było, spada spożycie alkoholu wśród osób poniżej osiemnastego roku życia a wiek inicjacji zaczyna przekraczać dwudziestkę… W 2001 roku, Marc Prensky, w swoim eseju z 2001 roku „Digital Natives, Digital Immigrants” ukuł dwa terminy, mianowicie digital natives oraz digital immigrants. Pierwszy z nich nie pozwala się łatwo przetłumaczyć na jeżyk polski, dlatego w obu przypadkach pozostanę przy formie anglojęzycznej. Digital natives, to osoby dorastające w otoczeniu komputerów osobistych oraz przeglądarką internetową przed oczętami. Digital immigrants, to dla odmiany, osoby, które na jakimś etapie życia zaadaptowały wszystkie elektroniczne gadżety na swoje potrzeby. Weszły w świat cyfrowy z pewnym bagażem doświadczeń. Esej Prensky’iego, stał się podstawą dla wszystkich popularnych analiz, zwłaszcza pokoleń Y oraz Z. On sam odnosi się do ówczesnych studentów, czyli najprawdopodobniej wczesnych millenialsów, których określa mianem digital natives. Koncepcja ta jest dziurawa jak ser szwajcarski ale bardzo łatwa do zaadaptowania, tym bardziej, że czytelnicy bywają całkowicie bezrefleksyjni. Prensky zakłada, że wszyscy urodzeni od mniej więcej od 1980 roku, posiedli niebywałe zdolności w zakresie technologii informacyjnych. Nie wiadomo też skąd wniosek, że w 2001 wszystkie dzieciaki miały okazję dorastać z telefonem w kieszeni. Ówczesny internet też nie była aż tak pasjonujący i szeroko dostępny, by nastolatki spędzały na „surfowaniu” całe godziny. Ciężko powiedzieć skąd Prensky wziął swoje rewelacje, ale brzmią fantastycznie. Co ciekawe, felieton nie cieszył się jakąś szczególną popularnością przez całe lata od powstania, by następnie zostać bezrefleksyjnie przeniesionym na pokolenie Z a później Alfa. Tym bardziej, że millenialsi nie wykazywali przypisywanych im cech. Objawami różnic pokoleniowych, miały być drobiazgi, takie jak prośba ze strony digital immigrants o wydrukowanie czegoś celem przeczytania czy naniesienia poprawek, telefon z zapytaniem czy wysłany e-mail dotarł. Dla digital natives edycja tekstu tylko przy pomocy komputera czy przesłanie adresu strony internetowej zamiast wołania kolegi miały stanowić podstawę zmian w mózgu. Wyraża on obawę o przyszłość, bowiem nie wie jak digital immigrants, będą uczyć tak potrzebnych i interesujących młodzież rzeczy jak socjologia czy języki. W 2001 roku, pięćdziesięcioczteroletni publicysta zastanawia się jak profesorowie z poprzedniej jakoby epoki, poradzą sobie z nauczaniem socjologii i języków obcych. Ten człowiek zdobył wykształcenie na Uniwersytecie Yale. Lata mijają a „Digital Natives, Digital Immigrants” nadal straszy, będąc podstawą do najróżniejszych publicystycznych analiz. Pokłosiem wywodów Prensky’iego jest brak wiary ze strony poprzednich generacji, że młodzież potrafi się uczyć oglądając telewizję i słuchając muzyki, gdyż oni sami tego nie potrafią a wszystko za sprawą Internetu. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, stało się podstawą wszystkich współczesnych, medialnych wywodów na temat pokoleń. Absolwent dwóch prestiżowych uniwersytetów, nie wpadł na to by sprawdzić szacunki, dotyczące liczby odbiorników telewizyjnych w Stanach w latach osiemdziesiątych. W efekcie, wychowani w cyfrowym świecie są multizadaniowi, mają wysoko rozwinięte kompetencje cyfrowe. Rozumieją zagrożenia płynące z Sieci a w ciągu życia często zmieniają pracę. O tym już Prensky nie pisze, bowiem jego myśl zaczęła żyć własnym życiem. Możliwość dorastania ze smartfonem zamiast grzechotką czy pluszowym misiem, ma być przełomem, który definiuje pokolenie. Do następnego przełomu rzecz jasna. Dochodzi tutaj do zdecydowanego przeceniania pewnych zjawisk. Wszyscy dorastaliśmy w społeczeństwie a nie wszyscy mamy wysoko rozwinięte kompetencje społeczne i interpersonalne. Wielu dorastało z samochodem w domu, co nie znaczy że potrafią reperować naszpikowane elektroniką jednostki albo prowadzić na poziomie rajdowym. Chyba, że mowa o bezmyślnym pędzie po prostej od świateł do świateł, ale w tym specjalizują się wszystkie grupy wiekowe. Owe „kompetencje cyfrowe” są zatem często spłycane do umiejętności obsługi modnych aplikacji, którymi inne grupy nie są zainteresowane. Przynajmniej tak długo, jak długo ich obecność tam nie zostanie dostrzeżona co zaowocuje pojawieniem się dedykowanych im treści. W 2017 roku magazyn „Nature”, powołał się na kilka badań, z których wynika, że nie ma żadnych podstaw by mówić o cyfrowym pokoleniu. Już w 2015 roku, Krzysztof Stachura, socjolog, zwraca uwagę, że mylenie umiejętności obsługi z pogłębionym zrozumieniem medium to całkowite nieporozumienie. Tego typu publikacje tworzą szkodliwe stereotypy. Otóż rodzą oczekiwania, które nie mogą zostać spełnione przez każdą osobę, która urodziła się w określonych latach. Często dochodziło do takich absurdów, że Millenialsi, nie wiedzieli, że są Millensialsami, bo to co mogli przeczytać na swój temat, nie pasowało do ich doświadczenia. Przeciętny przedstawiciel tego pokolenia, jest nielojalny, kocha owocowe czwartki i musi otrzymywać benefity, a wynagrodzenie jest drugorzędne. Tymczasem z doświadczenia osób, które to czytały, wynikało, że priorytetem jest wynagrodzenie i stabilizacja. Dostrzegł to w swych wywodach profesor Zygmunt Bauman. Gdyby kogoś interesowało, jak owe poprzednie generacje nauczać będą młodzików socjologii, to pan profesor miał w tym czasie siedemdziesiąt sześć lat a przez wiele lat pełnił rolę kierownika katedry socjologii oraz wykładowcy Uniwersytetu w Leeds. Zauważa on, że ludzie na stabilnych posadach, oczekują od nowych pracowników, że wybiorą życie prekariuszy. Bauman nie stosuje tego terminu, bowiem ten został ukuty przez Guya Standinga, ale sama idea jest wyraźna w jego tekstach. Polski socjolog mówi o płynnym pokoleniu, z którym to terminem walczył będę w niniejszym tekście, podczas gdy Standinga odwołuje się do kategorii klasy społecznej. Klasa jest dużo lepszą kategorią analityczną, bowiem znaczenie bardziej elastyczna, lecz o tym będzie mowa w dalszej części. Duża grupa publicystów bazuje na niewiedzy swoich czytelników. Tutaj doskonałym przykładem jest słynne „work life balance”, o które walczy dopiero pokolenie Z. W swej pracy z 1950 roku, David Riesman zwraca uwagę, iż człowiek zewnątrzsterowny, nie potrafi rozdzielić czasu pracy od czasu wolnego. Nie są to zatem jakieś szczególnie świeże analizy. Trzeba do tego doliczyć fakt, że millenialsi, mieli wręcz kochać nomadyczną pracę zdalną, nawet na wakacjach. Wprawdzie pierwsze protesty robotnicze, mające na celu uznanie pracowników za ludzi miały miejsce w XIX wieku, ale nie wydaje się to mieć większego znaczenia. W ówczesnym kapitalizmie, byli właściwie niewolnikami, pracującymi po dwanaście godzin na dobę, sześć w dni w tygodniu. Aby wyżywi dzieci, musieli zmuszać je do katorżniczej pracy w kopalniach od ósmego roku życia. Odrobina historii pozwala odrzucić bzdurną medialną narrację o pierwszeństwie pokolenia Y czy Z oddając sprawiedliwość protestującym robotnikom początków ubiegłego stulecia. Chleba i róż, krzyczeli maszerując ulicami miast Stanów Zjednoczonych. Chleba by żyć, róż by cieszyć się życiem. Historia jest na tyle ciekawa, że zasługuje na własny tekst. Gdy w końcu ktoś zdecydował się zbadać millenialsów, okazało się, że ich deklarowana lojalność jest wyższa niż pokolenia rodziców. Ich życiowym celem jest bowiem stabilizacja a pozostałe ambicje nie odbiegają szczególnie od rodzicielskich. Patrząc na wyniki, nikomu nie marzyło się szukanie wyzwań, zmiana pracy co trzy lata i owocowe czwartki. Większość analiz tego typu, bierze za dobrą monetę tylko perspektywę pracodawcy. Tylko silnie lewicowe periodyki mają odwagę pisać, że przeciętny pracodawca woli zwolnić doświadczonego pracownika by na jego miejsce zatrudnić dwóch studentów o zerowych kompetencjach, za to z zyskiem dla przedsiębiorstwa w kwestii wynagrodzenia. Niemniej, buduje to fałszywe uprzedzenia oraz oczekiwania. Benefity uwzględnianie w ogłoszeniach publikowanych przez nierzadko poważne firmy, stały się podstawą niejednego mema. Co gorsza, przedstawiciele działów HR, nierzadko słabo wykształceni, niekompetentni sami wierzą w te medialne brednie. Niekiedy stają się one podstawą do wprowadzenia na rynek produktu czy usługi, jak wspomniane linie lotnicze, których zasady istnienia nikt nie rozumiał a szczególnie grupa docelowa. W najlepszym przypadku media prezentują proste badania opinii, o ile w ogóle. Realia rynku medialnego, pozwalają z czystym sumieniem powiedzieć, że większość informacje na temat pokoleń została zmyślona. Świetnym przykładem, choć trudnym do zaobserwowania, jeśli ktoś sumiennie nie śledził medialnych rewelacji, była kwestia nikogo innego jak Jana Pawła II. Otóż już pokolenie znane jako millenialsi, miało nie traktować JPII jako autorytetu. I faktycznie dla wielu osób z roczników zaliczanych do tego pokolenia JPII był jakimś reliktem, czymś o czym gadają babcie, czasem trują telewizyjne gaduły zwane politykami. Nie obserwowało się jednak jakiegoś większego buntu, czy nienawiści wobec osoby papieża Polaka. Dla wielu grup millenialsów, była ona raczej obojętna, odległa i bez znaczenia. Obecnie, można się dowiedzieć, że dla młodych, z pokolenia Z, eksportowy biskup, nie jest już świętym, autorytetem, stąd różnica pokoleniowa i problem dogadania się z igrkami. Czyli nagle, poprzednie pokolenie Y zwane millenialsami, w całości uznało faceta, który tuszował przestępstwa seksualne księży, propagował niestosowanie prezerwatyw w dotkniętej epidemią HIV/AIDS Afryce, występował przeciwko osobom homoseksualnym, za świętego, za autorytet moralny? W ten prymitywny sposób wytwarza się fałszywą rewolucję pokoleniową. Tworzy to fikcyjne systemy wartości, które powstają ad hoc, celem zobrazowania konfliktu pokoleń, którego nie ma. Nie oznacza to, że konfliktu nie ma, najzwyczajniej nie jest on pokoleniowy a częściej grupowy, klasowy. Świetnym przykładem jest dłuższy tekst Onetu o tym jakie będzie przyszłe pokolenie, mianowicie Alfa. Ciekawe badanie przeprowadzone przez Beano Studios dowiodło, że 58 proc. dzieci poniżej 10 roku życia uważa, że płeć nie ma znaczenia, a 20 proc dzieci w wieku 5-9 lat było już na marszu, bądź proteście związanym ze sprawami, które są dla nich ważne. Jako dzieci milenialsów oczywiście po prostu uczestniczą w manifestacjach światopoglądu rodziców. Może to jednak znaczyć także, że postawy i nastroje w młodym pokoleniu naprawdę będą zupełnie inne od tego, co znamy. Obserwuje się, że światowe marki już zaczęły odpowiadać na poglądy pokolenia alfa, tworząc odzież neutralną płciowo, oraz zabawki, które będą interesujące dla niebinarnej klienteli. Target pozbył się w dziale dziecięcym podziału na różowe i niebieskie półki, które oznaczały rzeczy przeznaczone dla danej płci, już w 2015 roku. W ich ślady poszły takie ogromne marki jak Toys ‘R’ Us czy Walmart. Onet.pl Oprócz płynnej tożsamości płciowej uważa się, że zetki i alfy będą pierwszymi pokoleniami, które na serio zaczną praktykować transhumanizm. To znany od blisko 70 lat nurt filozoficzny, który zakłada, że ludzki dobrostan fizyczny i psychiczny można osiągnąć poprzez kształtowanie naszego ciała i umysłu dzięki ingerencjom biotechnologicznym. Pisząca dla Onetu Katarzyna Nowakowska ma rację, bowiem „jako dzieci milenialsów oczywiście po prostu uczestniczą w manifestacjach światopoglądu rodziców„. Zdecydowanie jednak nie jest prawdą, iż, „może to jednak znaczyć także, że postawy i nastroje w młodym pokoleniu naprawdę będą zupełnie inne od tego, co znamy”. Wbrew pozorom rzadko się to zdarza, żeby tak szeroka grupa, wykształciła jednorodne poglądy, będące całkowitym novum. Patrząc nawet na historię filozofii, rzadko zdarzają się postawy tak nowatorskie, całkowicie oderwane od wszystkiego co istniało wcześniej, by zadziwić wszystkich przedstawicieli tej dziedziny i wprowadzić w całkowite osłupienie przez niezrozumienie. Wszak wśród millenialsów, nie wszyscy wyrażają bezkrytyczne poparcie dla praktyk, takich jak projektowanie neutralnych płciowo zabawek. Prawdopodobnie mogło by się to wydarzyć, gdyby nagle część populacji otrzymała możliwość spontanicznych podróży astralnych. Wówczas ich świat mógłby być całkowicie niezrozumiały. Absurdalność publikacji Nowakowskiej, utrudnia jej racjonalne omówienie. Więcej jest tutaj pobożnych życzeń i marketingowego kreowania potrzeb, niż socjologii. Sprawa publicystyki pokoleniowej jest jednak dalece bardziej problematyczna. Doskonałym przykładem, jest oczywiście kwestia autorytetów, których młodzież oczywiście nie ma, bowiem systemowo je odrzuca. Przede wszystkim, diagnozy o nieposiadaniu przez młodzież autorytetów, budowane są na podstawie pojedynczych wypowiedzi albo prymitywnych badań sondażowych. Dobry wywiad czy ankieta, powinny zawierać szereg podchwytliwych pytań, z których można wyłowić, czy aby pytany odpowiada uczciwie. Gdyby okazało się, że jednak żywi wobec kogoś szacunek, to należy ustalić powody pierwszej odpowiedzi. Zadanie prostego pytania o autorytet, może zaowocować odpowiedzią negatywną z najróżniejszych przyczyn. Pierwszą jest oczywiście obawa podania nazwiska, które może spotkać się z ostracyzmem. Cóż bowiem ten młody człowiek na powiedzieć? Nawet jeśli wskaże osobę, która okaże się nieziemsko kompetentna, może być całkowicie nieznana przez słuchających, przez co zaczną oni szydzić. Odpowiedź, iż nie ma się żadnych autorytetów jest najzwyczajniej bezpieczna. Drążąc zaś sprawę dalej, trzeba zastanowić się, kim albo czym jest ów autorytet. Przeważnie, termin ten rozumie się jako osobę wszechwiedną, kogoś na kształt przedstawiciela starszyzny plemiennej, który potrafi dać odpowiedzi na wszystkie pytania. Tymczasem, wszyscy, nawet nieświadomie, mają przeróżne autorytety, na które powołują się chociażby w dyskusjach. I tak Neil deGrasse Tyson może być podziwianym publicystą z zakresu fizyki a Susan Sontag czy Czartoryska z zakresu krytyki sztuki, fotografii. Wówczas trzeba wymienić nie jedno a kilkanaście nazwisk. Często też diagnozy stawia się na podstawie swoistych manifestów światopoglądowych, publikowanych przez pojedyncze osoby. Czy w ogóle są czytane przez respondentów pozostaje tajemnicą ale z pewnością czytają je diagności. Napisawszy felieton, iż nie uznaje się żadnych autorytetów, można łatwo stać się podstawą wypowiedzi, iż cała współczesna młodzież żywi takie podejście. Nikt bowiem nie sprawdzi, iż autor tych słów niedługo będzie bliżej czterdziestki niż po trzydziestce. W ten sposób napędza się błędne koło tandetnych publikacji. Nierzadko też, lepiej zadać pytanie o to, kogo się podziwia, szanuje czy lubi oglądać, niż o autorytet jako taki. Tym bardziej, że autorytet odnosi się często do kwestii moralnych a przecież Neil deGrasse Tyson może być podziwianym publicystą z zakresu fizyki. Oznacza to, że jest autorytetem, bowiem słowo to ma dość szerokie znaczenie. Przecież po dziś dzień, Susan Sontag jest podziwianą myślicielką z zakresu fotografii, do której odwołują się piszący czy mówiący w różnym wieku. Najzwyczajniej nie zawsze warto pytać o autorytet. Trzeba jednak powiedzieć coś jeszcze i będzie to dość komiczne. Skoro pokolenia tak bardzo się od siebie różnią, to nie ma możliwości by przedstawiciele pokolenia Z, uznawali za autorytet przedstawiciela pokolenia Y. Wszak osoba udzielająca rad, winna mieć większe doświadczenie życiowe, ale różnice są przecież zbyt duże. Sprawa ma się jeszcze gorzej, gdy przenalizuje się wypowiedzi skierowane od starych do młodych. Człowiek szukający porady, wsparcia, przewodnictwa jest uważany za niezaradnego. Wszyscy muszą radzić sobie sami, przy równoczesnym zapatrzeniu w autorytety, które powiedzą im jak żyć a żyć trzeba samodzielnie, nie oczekując, że ktoś się zatrzyma i pomoże. Poziom absurdu zaczyna stawać się toksyczny. Dodatkowo, współczesna kultura, skupia się niemal w całości na młodzieży. Wydawać by się mogło, iż przekroczywszy wiek lat trzydziestu, człowiek przestaje mieć marzenia, cele, ambicje. Co więcej, przestaje się zmieniać, zatrzymuje się jego rozwój oraz na stałe krzepnie system wartości. Większość treści, dedykowana jest lub opowiada o nastolatkach względnie młodych dorosłych. Należy zwrócić uwagę, iż tylko w młodości można poszukiwać, mieć rozterki, wątpliwości. Fenomenem jest popularność filmów i seriali, poświęconych właśnie wiekowi nastoletniemu i wczesnej dorosłości, ze wszystkimi problemami i mitami. Kierowane są przy tym nie do nastolatków, którzy mówiąc modnym w moich szkolnych latach językiem, mają z nich zwyczajną bekę a do osób znacznie starszych. Jako memy, tak memy, mają moc kreowania wyobrażenia o młodzieży, jako dość specyficznych istotach, które rozbijają się drogimi samochodami, mieszkają w luksusowych domach, sypiają z kim popadnie i upijają się do nieprzytomności. Osoby mające lat trzydzieści, czterdzieści i więcej, są mało interesujące zarówno na rynku pracy, jak i pod jakimkolwiek innym względem. Kult szalonej młodości sprawia, że nie ma nawet należytej reprezentacji medialnej dla osób spoza tej kategorii wiekowej. Jakby nagle życie się kończyło, stawało nudne, monotonne, bez aspiracji, marzeń i planów. Nie ma bowiem „kultury wieku średniego”, jest co najwyżej kryzys, ale i tutaj dotyczy to tylko mężczyzn. Ciężko by było nawet coś takiego wytworzyć, wykreować potrzebę. Marketing, reklama, zaszczepiły w nas tęsknotę za młodością, wczesną dorosłością i są na tym okresie ludzkiego życia maksymalnie skupione. Przyjąwszy za dobrą monetę doniesienia o narzekaniu na młodzież już od czasów Platona a nawet wcześniejszych, możemy powiedzieć, że podwaliny pod koncepcję pokoleń istniały od zawsze. Trzeba jednak uwzględnić fakt, że młodzież przez wiele stuleci oznaczała coś innego niż dziś. Uprzywilejowaną grupę synów dobrze sytuowanych rodziców. Syn jakiegoś chłopa małorolnego albo innego proletariusza, z dziecka stawał się dorosłym i zasuwał dwanaście godzin w fabryce. Szlachetnie urodzony albo syn możnego fabrykanta mógł sobie pozwolić na studiowanie, wycieczkę po Europie. Stąd też narzekania. Niepiśmienni nie pozostawili po sobie żadnych śladów narzekactwa bo nie mieli czasu i możliwości. Narzekano na młodzież, która miała możliwość myśleć. Młodzież jako powszechna kategoria wyodrębnia się w zależności od źródła po II Wojnie Światowej. Niemniej XIX już wiek sprawił, że zaczęto o pokoleniach myśleć w kategoriach formalnych. Okazuje się, że do pewnego momentu, zadecydował zwykły przypadek, podtrzymywany przez samonapędzające mechanizmy kultury. Konflikt pokoleń jest bardzo częstym motywem filmowym, podobnie jak kryzys wieku średniego i bunt młodzieńczy. Natomiast oba ostatnie zjawiska są kolejno błędem obserwacyjnym i mitem. Otóż, kryzys wieku średniego wcale nie jest kryzysem. Gdy dzieci opuszczają dom, często przestaje się łożyć na ich utrzymanie a tym samym można zrealizować pasje i marzenia. Zatem sportowy samochód nie jest chęcią odzyskania młodości, tylko czymś na co można sobie w końcu pozwolić po latach pracy. Kryzys wieku średniego jest krzywdzącym stereotypem, tym bardziej że wiek średni to okres od 35 (sic!) roku życia do 55. Trzydziestoparolatek ma się położyć od łóżka i umrzeć? Współcześnie pięćdziesiątaka też nie predestynuje do myślenia o zbliżającej się emeryturze i rzeczach ostatecznych. Podobnie bunt młodzieńczy, występuje u zaledwie kilku procent nastolatków. Stanowi popkulturowy mit, podtrzymywany przez kino. Podobnie jest z konfliktem pokoleń, który w ogóle jest problematyczny. Przeważnie odnosi się do konfliktu na linii rodzice dzieci, choć pokolenie w ujęciu teoretycznym jest dalece szerszą kategorią. Patronite Herbata i Obiektyw Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Kultura Przemyślenia Socjologia baby boomersboomerboomersdoświadczenie pokoleniowekonflikt pokoleńkulturaMillenialsmillenialsipokoleniapokoleniepokolenie baby boomerspokolenie Xpokolenie Ypokolenie zprzemyśleniapłatki śniegusocjologiaspołeczeństwowspółczesna młodzież