Pokolenie

Pokolenie X, Y, Z czyli fabryczna specyfikacja

Pokolenie x, y czy z, to bardzo popularny temat w mediach.  Publicyści prześcigają się w domorosłych analizach przedstawicieli kolejnych z nich. Mało który artykuł poparty jest jakimikolwiek badaniami, zwłaszcza w kwestii światopoglądowej. Pokolenie to absurdalna kategoria analityczna.

O pokoleniach

Pokolenia to drażliwy temat, bowiem każdy artykuł poświęcony temu zagadnieniu, wywołuje dość zabawną sytuację. Nawet jeśli sam tekst wymienia pozytywne młodego pokolenia, w komentarzach zawsze roi się od narzekania na młodzież siedzącą z nosem w telefonie. Wynika to jak zwykle z niechęci do słowa pisanego, co jest dość zabawne w kontekście narzekania na głupiejącą, nieczytającą młodzież. Sytuacyjna ironia zawsze była mocną stroną Internautów. Często tez komentujący chcą sprostować generalizujący artykuł, na podstawie własnych doświadczeń, obejmujących na przykład fakt, że dzieciak nie powiedział im dzień dobry przechodząc chodnikiem. Ma to naturalnie świadczyć o głupocie i braku wychowania dzisiejszej młodzieży. Młodzi oczywiście nie pozostają dłużni. Wyrazem tego, było modne swego czasu „ok boomer”. Sprawa nieco się komplikuje, gdy okaże się, że tak starzy i młodzi, korzystając z różnych mediów społecznościowych, biorąc udział w bezsensownych dyskusjach, pokazują, że mogą być do siebie  bardziej podobni, niż się im wydaje. Choć oczywiście reprezentacja poszczególnych grup wiekowych, na platformach społecznościowych jest różna. Wiadomo bowiem, że w innych wkurza nas najbardziej to, czego nienawidzimy w samych sobie. Cały ten publicystyczny miszmasz, połączony z komentarzami tworzy chaotyczny, zaburzony obraz, pogłębia szkodliwe stereotypy. Przyszła zatem pora by całą tę pokoleniową narrację nieco sprostować.

Nim jednak to nastąpi, jeszcze kilka słów o pokoleniowej pisaninie. Nie wiadomo dokładnie czego należy oczekiwać od młodych ludzi, bowiem cokolwiek zrobią, zrobią źle. Ciekawą publicystyczną sztuczką, jest zarzucenie młodym braku autorytetów. Wszędzie, nawet w naszej skupionej na młodzieży kulturze, autorytetem w jakiejkolwiek dziedzinie, powinna być osoba nieco starsza, doświadczona, do której można się zwrócić. Zatem stwierdzenie, iż młodzież nie ma autorytetów jest zarzutem wobec starszych członków społeczeństwa, iż nie sprostali zadaniu. Pod warunkiem, że ktoś się nad tym chwilę zastanowi, bowiem najczęściej jest to zarzut wobec młodzików. Postawa work life balance również jest powodem do drwin, bowiem człowiek w latach młodzieńczych powinien zatyrać się na śmierć a jeśli tego nie robi, to godzi w dobrobyt swój i pozostałych członków społeczeństwa. Gdy zaś padnie informacja, że młodzi chcą pieniędzy, zaszczytów, sławy, dobrobytu zaraz pogardzani są za materialistyczne podejście do życia, tak obce kontrkulturowym rodzicom czy dziadkom. Wprawdzie poszczególne subkultury całkowicie się tutaj mieszają, przez co nagle powojenne pokolenie dziadków zostaje antykultowymi punkami, ale co tam. Nie ważne z resztą co młodziki zrobią, choć młodzik okazuje się pojęciem względnym, wszystko chuj jak mawiał klasyk. Każda ich postawa jest przejawem jakiejś ułomności, wady, problemu, który należy zdiagnozować i natychmiast naprawić.

Nikt nie potrafi powiedzieć jakie są granice między pokoleniem Y a Z. Gdy zaś padają jakiekolwiek propozycje, uzasadnienie wybranych ram czasowych, jest praktycznie niemożliwe. Nikt nie chce powiedzieć na jakich kryteriach opiera tezę, że osoba urodzona w 1992 jest leniwym nierobem, podczas gdy urodzona w 1993 lojalnym pracusiem. Sytuacja zabawna chociażby w przypadku rodzeństwa, które dzieli zaledwie rok, ale należą już do różnych pokoleń. Różnych w prezentowanym ujęciu społecznym, bowiem biologicznie należą do tego samego pokolenia. Do tego dochodzi skrajne pomieszanie, bowiem w poniedziałek Y, byli niechętni pracy zespołowej przedkładając indywidualizm nad grupę. We wtorek te same cechy posiada pokolenie Z, które jest tak różne, indywidualistyczne od grupowych millenialsów. Iście ciekawym jest, jak zbadano jak pokolenie Z radzi sobie na rynku pracy. Przyjąwszy 1993 za datę początkową, są już ku temu pewne, ograniczone możliwości. Podawszy rok 2000, jako datę urodzenia pierwszych zetek, najstarsi z nich mają 22 lata. Zatem ich kariera na rynku pracy może obejmować jakieś 3 lata. Proszę powiedzieć, jak sprawdzono, że zetki to tacy wierni pracownicy, który są nadzieją rynku pracy? Pracują może trzy roczniki, o ile nie poszli na studia pozostając na utrzymaniu rodziców, przez co ich możliwości zakupowe opierają się o rodzicielski budżet. Nawet jeśli zarabiają, to potrzeby i preferencje a wręcz priorytety zakupowe osoby muszącej utrzymać gospodarstwo domowe są inne, od osoby mogącej przeznaczyć wszystkie swoje środki na swoje potrzeby rozumiane jako przyjemności. Trzeba też pamiętać, że w Polsce dużo osób do 35 roku życia włącznie, mieszka z rodzicami ze względu na specyfikę polskich rynków, mianowicie pracy i mieszkaniowego. Średnia krajowa wygląda nieźle, 6000 zł brutto, ale w praktyce dwie trzecie Polaków się na to nie załapuje. Dodatkowy problem stanowi najniższa krajowa, plus premia podstolna, przez co ciężko jednoznacznie ustalić zarobki i uzyskać kredyt na mieszkanie. Tych na wynajem zaś brakuje. I już, po napisaniu tych kilku zdań, robi się zawile. Pracujący przedstawiciele tego pokolenia, również nie mogą bardzo różnić się od swoich poprzedników. Jak ambitną robotę może znaleźć, powiedzmy, szesnastolatek? Wykładanie produktów w markecie?  Oni jeszcze w 97% nie mają wykształcenia, wiedzy i doświadczenia potrzebnych do wykonywania jakiegokolwiek bardziej skomplikowanego zawodu. Przyjąwszy za datę końcową rok 2022 włącznie, mówimy o ludziach, którzy jeszcze nie przyszli na świat, w chwili pisania tego artykułu.

Bezrefleksyjne publikowanie i powielanie informacji, powoduje rodzenie się stereotypów. Nie ma znaczenia, czy stereotyp będzie pozytywny czy negatywny, może być szkodliwy. Pokolenie X miało być tym żyjącym bez celu, negującym wyścig szczurów. Moje pokolenie, zwane Y lub Millenialsami miało być cyfrowymi nomadami albo jeszcze czymś głupszym. Kręciły nas owocowe czwartki, nie chcieliśmy pracować nieprowadzeni za rączkę, jak dzieci do przedszkola. Co ciekawe, osoby należące do tego pokolenia, nie wiedziały że wywód ten dotyczy ich, przez co omyłkowo przypisały te cechy komu popadnie, bowiem nigdy nie spotkali się z niańczeniem w pracy ani wieloma innymi rzeczami, jakich mieli jakoby wymagać. Stad też millenialsi, mający lat trzydzieści, czterdzieści, byli przekonani, że millenialsami określa się młodych ludzi do dwudziestego roku życia. Zetki dla odmiany, to wierni, krytycznie nastawieni pracownicy, o specyficznych preferencjach zakupowych, choć właściwie nie weszli jeszcze na rynek pracy. Podobnie jak Millenialsi, gdy czytali pierwsze teksty na swój temat, będąc w gimnazjum albo szkole średniej, nie zdając sobie nawet sprawy, że to nich. Może raczej, o nas. Może mniejsza z tym, nie ważne. Istotniejszym pytaniem jest, skąd to wszystko wiadomo? Otóż nie wiadomo.

Przeciętny Millenials, ma pewien zaburzony obraz własnej osoby. Nie wie, czy lubi pracować w grupie, czy samodzielnie, bowiem dwa teksty mówią o coś zupełnie innego. Obowiązkowe jest cytowanie jakiegoś typa z USA, by nagle wpieprzyć ni z gruchy, ni z pietruchy, coś o komunie i PRLu. Zapytać można raz, jeszcze jak to stwierdzono? Odpowiedź jest niezwykle prosta, bowiem nie stwierdzono. Czytając te uczone wywody można odnieść wrażenie, że przegląda się wyimaginowaną specyfikację techniczną, sporządzoną przez pijanego zająca a nie wynik analiz i obserwacji. Tylko z dwóch tekstów wynikają totalnie sprzeczne rzeczy, w dodatku niczym niepoparte. Znaczna część refleksji nad Y i Z pochodzi właśnie z USA. Okazuje się, że za Wielką Wodą, Millenialsi, są najliczniejszym żyjącym pokoleniem, podczas gdy w Europie, stanowią mniejszość wśród dorosłej populacji. W zależności od potrzeb, można obwinić ich za wszystko, nawet o to, że za długo mieszkają z rodzicami. Największa liczba młodych dorosłych, praktykująca ten styl życia przypada w USA na rok 1940. W domach rodzinnych mieszkało najwspanialsze pokolenie USA, zwane Great Generation urodzone pomiędzy 1900 a 1920 rokiem. Zatem w pewnym momencie gniazdowali ludzie mający ponad czterdzieści lat. Cóż, mieli dość ciekawe życie. Wpierw dotknął ich Wielki Kryzys a potem II Wojna Światowa. Mimo to, uważani są za najwspanialsze pokolenie w dziejach tego narodu. Ten międzynarodowy miszmasz powoduje, że wyciąga się bardzo błędne wnioski. Druga sprawa, masa opinii na temat kolejnych pokoleń to seria uprzedzeń, dogmatów, pobożnych życzeń, przekłamań i zwykłej manipulacji. Głównych zainteresowanych, czyli millenialsów, w końcu przebadano, przepytano. I okazało się, że mają zupełnie odmienne podejście do życia, niż to które im przypisywano.  W Polsce przeprowadzono chyba jedno badanie, przez jakąś bliżej nieokreśloną firmę, ale mało co zeń wynikało. Pokolenie to marna kategoria analityczna.

Pokolenie
Dziś, ci oto wówczas młodzi ludzie, narzekają jaka młodzież jest tragiczna. / Punks at Sid Vicious march, 1980 / fot. Janette Beckman

Pokolenie jako kategoria analityczna

Pokolenie to dość nietrafiona kategoria analityczna a powód jest bardzo prosty. Przyjmuje się bowiem, że pokolenie zespojone jest przez jakieś ważne wydarzenie historyczne, poglądy, wartości, co już samo w sobie jest sporym nadużyciem. Oznaczałoby to, że istnieje jakiś czynnik zespalający wszystkich ludzi, urodzonych w określonym przedziale czasowym, na określonym terytorium, ze wszystkich grup społecznych. Współczesne polskie kobiety i mężczyźni nie należą więc do jednego pokolenia, bowiem różnią się światopoglądowo. Nie wszyscy, mowa o określonej grupie mężczyzn i określonej grupie kobiet. W kwestii kształtowania pokoleniowej świadomości, systemu wartości, wydarzenia nawet takie jak II Wojna Światowa, mogą nie być wystarczającym doświadczeniem. Każdy bowiem wojny doświadczył w inny sposób, tak samo jak PRLu czy współczesnego kapitalizmu. Dla jednego, te dwa ostatnie będą rajem na Ziemi, dla drugiego niczym szczególnym aż po gehennę. Osoba dobrze sytuowana w realiach socjalistycznych, może całkowicie nie radzić sobie w realiach teoretycznie wolnorynkowych, będąc nawet wybitnym specjalistą. Los taki dotknął chociażby część architektów, którzy nie potrafili projektować pełnych betonu osiedli deweloperskich. Teoretycznie, pokolenia definiowane są przez ważne momenty historyczne, które kształtują świadomość. Tyle tylko, że rodząc się w punkcie przełomowy, albo mając niski poziom świadomości zdarzeń, człowiek nie jest przez nie tak doświadczany, jak osoby tychże wydarzeń świadome. Rewolucje też relatywnie rzadkie. Nawet pojawienie się Facebooka nie jest, aż tak przełomowe. Stanowi najzwyczajniej jedno z wielu zjawisk, które mają miejsce i wpływ na osoby nimi dotknięte, ale ciężko mówić o rewolucji na miarę „pokolenia Facebooka”. Przełom wieków, millenium nie odnotował się w historii jako coś szczególnego, zatem ciężko mówić o „millenialsach”, jako pokoleniu ukształtowanemu przez przełom tysiącleci. Przyjęcie punktu kształtującego w okresie dorastania, całkowicie wyklucza możliwość zmiany sposobu myślenia w późniejszych latach życia.

Bywa, że rodzeństwo, które przyszło na świat rok po roku, należy do dwóch różnych pokoleń o zupełnie odmiennej specyfice. Tymczasem dorastając w latach 90 bez względu czy miało się lat jedenaście czy pięć, wszyscy zachwycali się tamagotchi i Pokemonami. Czasem ramy czasowe są absurdalnie szerokie. Osoby urodzone w 1980 roku, w 2000 miały lat 20, natomiast należą do tego samego pokolenia, co urodzone w 2000, bowiem również tak definiuje się pokolenie Y, 1980-2000. Człowiek mający lat dwadzieścia, mający jakieś doświadczenia, nijak nie będzie podobny do człowieka, który jeszcze nie otworzył oczu po narodzinach. Nie ma znaczenia tutaj fakt, że osoba urodzona w 1980 dorasta w okresie wzrostu technologicznego, pojawiają się nowe gadżety, komputery osobiste, wkracza Internet a  dzieciak z 2000, nie usłyszy modemu, natomiast komputery są elementem codzienności. Próbuje się tutaj dokonać podziału pokoleniowego przez pryzmat pamięci. Jedno pokolenie pamięta świat bez komputerów i smartfonów, drugie nie miało okazji go doświadczyć, ale koniec końców wszyscy mają komputery osobiste i smartfony i posługują się nimi jednakowo przeciętnie. Nie oznacza bowiem, że dorastanie w obecności jakichś urządzeń, gwarantuje, że posiądzie się jakieś szczególne kompetencje cyfrowe. Co to, to nie. Nie oznacza to również, że osoba urodzona w 1980 przestanie być kształtowana przez zachodzące zmiany technologiczne, ekonomiczne, społeczne choć wpływ ten będzie nieco inny. Jako jednostki jesteśmy kształtowani zarówno horyzontalnie, jak wertykalnie. Część przejmujemy od rodziców część od rówieśników czy z mediów.

Warto też uważnie śledzić pewne formy „spychania” lub „dziedziczenia”.  Otóż już pokolenie znane jako Millenialsi, miało nie traktować JPII jako autorytetu. I faktycznie dla wielu osób z roczników zaliczanych do tego pokolenia JPII był jakimś reliktem, czymś o czym gadają babcie, czasem trują telewizyjne gaduły zwane politykami. Nie obserwowało się jakiegoś większego buntu, czy nienawiści, osoba papieża Polaka, była raczej obojętna, odległa i bez znaczenia. Obecnie, można się dowiedzieć, że dla młodych, z pokolenia Z, eksportowy biskup, nie jest już świętym, autorytetem, stąd różnica pokoleniowa. Czyli nagle poprzednie pokolenie uznało faceta, który tuszował przestępstwa seksualne księży, propagował niestosowanie prezerwatyw w dotkniętej epidemią HIV/AIDS Afryce, występował przeciwko osobom homoseksualnym, za świętego, za autorytet moralny? W ten prymitywny sposób wytwarza się fałszywą rewolucję pokoleniową. Tworzy to fikcyjne systemy wartości, które powstają ad hoc, celem zobrazowania konfliktu pokoleń, którego nie ma. Polska się laicyzuje, coraz mniej osób chodzi do kościoła, na mszach pustki, coraz mniej chętnych do seminariów. Z socjologią czy rzetelnym dziennikarstwem nie ma to nic wspólnego, stąd też potrzeba napisania tego tekstu.

Ruch hippisowski, punk, analizowane były, choć z uprzedzeniami, w czasie rzeczywistym i po fakcie. Natomiast to, co pojawia się obecnie, bliższe jest wróżbiarstwu, futurologii, nie uwzględniając w ogóle dynamiki otoczenia społecznego albo robiąc to w myśl założeń czysto losowych, nieczytelnych. Pisząc ten tekst, tuż za rogiem czai się pokolenie alfa, które urodziło się po 2010 roku, choć dla niektórych 2012 to jeszcze Zetki. Przyjąwszy istnienie nowego pokolenia, najstarsi mają do lat 12.

Ciekawe badanie przeprowadzone przez Beano Studios dowiodło, że 58 proc. dzieci poniżej 10 roku życia uważa, że płeć nie ma znaczenia, a 20 proc dzieci w wieku 5-9 lat było już na marszu, bądź proteście związanym ze sprawami, które są dla nich ważne. Jako dzieci milenialsów oczywiście po prostu uczestniczą w manifestacjach światopoglądu rodziców. Może to jednak znaczyć także, że postawy i nastroje w młodym pokoleniu naprawdę będą zupełnie inne od tego, co znamy.

Obserwuje się, że światowe marki już zaczęły odpowiadać na poglądy pokolenia alfa, tworząc odzież neutralną płciowo, oraz zabawki, które będą interesujące dla niebinarnej klienteli. Target pozbył się w dziale dziecięcym podziału na różowe i niebieskie półki, które oznaczały rzeczy przeznaczone dla danej płci, już w 2015 roku. W ich ślady poszły takie ogromne marki jak Toys ‘R’ Us czy Walmart.

Onet.pl

Oprócz płynnej tożsamości płciowej uważa się, że zetki i alfy będą pierwszymi pokoleniami, które na serio zaczną praktykować transhumanizm. To znany od blisko 70 lat nurt filozoficzny, który zakłada, że ludzki dobrostan fizyczny i psychiczny można osiągnąć poprzez kształtowanie naszego ciała i umysłu dzięki ingerencjom biotechnologicznym.

Piszący lub pisząca ma rację, bowiem „jako dzieci milenialsów oczywiście po prostu uczestniczą w manifestacjach światopoglądu rodziców„, zdecydowanie nie będzie to oznaczać, że, „może to jednak znaczyć także, że postawy i nastroje w młodym pokoleniu naprawdę będą zupełnie inne od tego, co znamy”. Pustosłowie nie poparte żadną argumentacją. Skoro już rodzice zabierają dzieciaki na tego typu wydarzenia, to ich poglądy po prostu będą a w dodatku są znane. Ciągle zapomina się, że dla nastolatków nie piszą nastolatkowie, tylko osoby w przeróżnym wieku. Proces ten, nie jest procesem zamkniętym, wewnątrzpokoleniowym. Wszystkie decyzje są istotne, bowiem nie koniecznie trzeba czytać uczone teksty, żeby przyjmować nowe wzorce. Jeszcze niedawno, wśród chłopców i mężczyzn panowała prosta moda, na strzyżenie na krótko. Minęło kilka lat i każdy mężczyzna powinien mieć zadbaną fryzurę, najlepiej stworzoną przez wprawnego barbera. Nie wynika to z jakiejś pogłębionej refleksji, tylko lansowania trendów konsumenckich. Poglądy rodziców rzutują na poglądy dzieci, które wzbierają wraz z rozwojem kultury, ulegając ewolucji, modyfikacji albo rewolucji.

Ich poglądy będą zupełnie inne od tego co znamy, skoro to rodzice zabierają te dzieciaki na protesty, parady i tak dalej. Żadna rewolucja kulturalna nie odbyła się w ramach jednego pokolenia, odcinając poszczególne grupy bardzo grubą, nieprzenikalną granicą. Zawsze zachodzi pewna dyfuzja, czyli samorzutne mieszanie się systemów wartości i poglądów. Zaprezentowany przez Onet tekst to zwykła futurologia, reprezentatywna dla wszystkich innych tego typu. Nie dlatego, że mam coś przeciwko temu co napisał autor, może za wyjątkiem implantów, śledzenia mi już wystarczy nosząc smartfona przy dupie ale dlatego, że z z ludźmi trzeba być tu, i teraz. Dzieci 5-9 lat przeważnie nawet nie rozumieją konceptu płci w taki sposób jak robią to rodzice. Sekret tkwi w zdaniu „Obserwuje się, że światowe marki już zaczęły odpowiadać na poglądy pokolenia alfa, tworząc odzież neutralną płciowo, oraz zabawki, które będą interesujące dla niebinarnej klienteli.” Marki odpowiadają na potrzeby rodziców a nie dzieci. Jest to najzwyklejsze nadużycie i manipulacja. Dziecko wychowywane w Amazońskiej dżungli gzie dostępne byłyby tylko zabawki z drewna i kamienia, najprawdopodobniej nie reagowałoby na większość fabrycznych produktów marząc o misternie wystruganym krokodylu. Kto w dzieciństwie nie uważał, że patyk to najwspanialsza zabawka na świecie? To nie dzieci wybierają neutralne płciowo zabawki a rodzice kupują im takie, bo uważają je za stosowne w ten sposób częściowo kształtując po0glądy dzieciaków. Dłuższy wywód na ten temat zawarłem w innym tekście o gender studies. Dzieci przeważnie bawią się czym popadnie i jak popadnie. Jeszcze nie wiadomo kim są millenaialsi, przecież oni nadal żyją, pracują tworzą. Tak zwane pokolenie Z, jeszcze się nie rozkręciło a na tapet trafiają dwunastolatki. Natomiast pokolenie Y już zostało porzucone a przecież ma jeszcze parę lat życia, w tym oczekiwania, marzenia, doświadczenia. Tyle tylko, że badania prowadzi się tylko na potrzeby rynku. Rynek zaś chce młodych, dynamicznych i naiwnych, zatem nie jest zainteresowany starcami. Cała kultura nie ma nic do zaoferowania ludziom po trzydziestce, bo trzydziestolatkowie grają właśnie nastolatków.

Można przewidywać stopień degradacji środowiska, ubytek wody pitnej na przestrzeni lat. Możemy na tej podstawie zakładać zaistnienie jakichś problemów społecznych, ale nauki społeczne nie służą tylko czarnowidztwu ale też realnemu przeciwdziałaniu skutkom takich przewidywań. Chociażby zmiany pracy co trzy lata, wypaleniu zawodowemu przed czterdziestką, połączonemu z depresją. Zatem pokolenia są zupełnie błędnie definiowane ze względu na przesuniecie czasowe. Na świadomość rocznego dziecka mają bezpośrednio rzutować wydarzenia z lat 1990-2000, choć mogą to zrobić jedynie pośrednio, przez rodziców, szkołę, oraz zastaną sytuację będace skutkiem wydarzeń, w której dziecko dorasta. Odbywa się to zatem w perspektywie czasu a bezpośrednio doświadczeni przez czynniki mające mieć wpływ na dane pokolenie mogą być rodzice. Otóż pokolenia są sztywne. Raz zdefiniowane nie ulegają zmianom. Na pewno? Ha! Nie. Ludzie się zmienają, są w stanie przyswajać nowe idee, zmieniać się. Jakimś cudem młodzi mężczyźni potrafią być bardziej konserwatywni, niż starsze od nich kobiety. Ludzie są intro i ekstrawetyczni, ale wszyscy Millenailsi świetnie pracują w grupach. Czy tam indywidualnie. Nie wiem.

Cyfrowo niekompetentni

Na przestrzeni lat w społeczeństwie zachodzą zmiany. Najczęściej nie są to zmiany rewolucyjne, choć tempo ich zdecydowanie przyspieszyło. Pokolenie Z jest pierwszym pokoleniem dorastającym ze smartfonami w łapce i WWW przed oczętami. Sprawia to, że są multizadaniowi, mają wysoko rozwinięte kompetencje cyfrowe. Rozumieją zagrożenia płynące z Sieci, w ciągu życia często zmieniają pracę. Możliwość dorastania ze smartfonem zamiast grzechotką czy pluszowym misiem, ma być takim przełomem, który definiuje pokolenie. Do następnego przełomu rzecz jasna. Dochodzi tutaj do zdecydowanego przeceniania pewnych zjawisk. Wszyscy dorastaliśmy w społeczeństwie a nie wszyscy mamy wysoko rozwinięte kompetencje społeczne i interpersonalne. Wielu dorastało z samochodem w domu, co nie znaczy że potrafią wymienić olej. Owe „kompetencje cyfrowe” są zatem często spłycane do umiejętności obsługi modnych aplikacji, którymi poprzednie pokolenie nie jest zainteresowane. Termin digital natives, ukuł Marc Prensky, w swoim eseju z 2001 roku „Digital Natives, Digital Immigrants”. W 2017 roku magazyn „Nature”, powołał się na kilka badań, z których wynika, że nie ma żadnych podstaw by mówić o cyfrowym pokoleniu. Już w 2015 roku, Krzysztof Stachura, socjolog, zwraca uwagę, że mylenie umiejętności obsługi z pogłębionym zrozumieniem medium to całkowite nieporozumienie.

Doskonałym pomysłem, będzie posłużenie się przykładem. Ala pochodzi z dużego miasta, wychowała się w rodzinie z klasy średniej. Tata jej studiował prawo i obecnie jest praktykującym prawnikiem, mama ukończyła wydział robotyki i tym właśnie się zajmuje. Tomek pochodzi z obszaru bezrobocia, gdzieś na wschodzie Polski a jego rodzice są wtórnymi analfabetami, w tym jedno bez średniego wykształcenia. Chcę wyraźnie zaznaczyć, że Ala pochodzi tak z ekonomicznej, jak intelektualnej klasy średniej. Posiada kapitał kulturowy, ekonomiczny i społeczny w przeciwieństwie do Tomka.
W rzeczywistości, nie zawsze kapitał kulturowy idzie w parze z ekonomicznym, ale może iść ze społecznym. Weźmy jednak naszych modelowych Alę i Tomka. Oboje należą do pokolenia Z, urodzili się tego samego dnia, tego samego roku, nawet o tej samej godzinie.

Nie łączy ich absolutnie nic. Najprawdopodobniej Ala ukończy studia wyższe, równocześnie podnosząc swoje kompetencje poza formalnym systemem edukacji. Nauczy się dwóch, może trzech języków a Tomek przerwie naukę z chwilą ukończenia szkoły średniej. Najprawdopodobniej koleżanki Tomka wyjadą ze wsi i zamieszkają w mieście, natomiast zostanie on i jego koledzy, bowiem taki trend można zaobserwować. Równocześnie, Tomek ma niewielkie szanse, że rodzice pomogą mu z nauką, bowiem nie mają ku temu kompetencji oraz środków. W najlepszym wypadku dowie się, że przecież mógł wstawać wcześniej, ciężej pracować jako dziecko i odkładać na studia. Abstrahując od wygłupów, mamy dwie całkowicie różne osoby, z różnym tłem społecznoekonomicznym. Zatem poziom wejścia i perspektywy Ali są znacznie lepsze niż Tomka. Ala może liczyć na karierę prawniczki, albo pójść w ślady mamy, która również ma nielichą sieć znajomych. Mimo to oboje są przedstawicielami rokującego nadzieje pokolenia Z. Opisywane w popularnych tekstach są jedynie szanse Ali. Czyli dziewczyny z dużego miasta, z klasy średniej, o niezłym kapitale  kulturowym i społecznoekonomicznym.

Tego typu publikacje tworzą szkodliwe stereotypy. Otóż rodzą oczekiwania, które nie mogą zostać spełnione przez każdą osobę, która urodziła się w określonych latach. Często dochodziło do takich absurdów, że Millenialsi, nie wiedzieli, że są Millensialsami, bo to co mogli przeczytać na swój temat, nie pasowało do ich doświadczenia. Przeciętny przedstawiciel tego pokolenia, jest nielojalny, kocha owocowe czwartki i musi otrzymywać benefity, a wynagrodzenie jest drugorzędne. Tymczasem z doświadczenia osób, które to czytały, wynikało, że priorytetem jest wynagrodzenie i stabilizacja. W swych wywodach Zygmunt Bauman, miał całkowitą rację. Ludzie na stabilnych posadach, oczekują od nowych pracowników, że wybiorą życie prekariuszy. Buman nie stosuje tego terminu, został ukuty przez Guya Standinga, ale sama idea jest wyraźna w jego tekstach. Ponownie, Bauman mówi o pokoleniach, ale należy to jako grupę a nie wszystkich urodzonych w Polsce, w dawnym przedziale czasowym, bowiem będzie to kategoria zbyt szeroka, co nie znaczy, że tak szeroka grupa istnieć nie może. Niemniej nadal jest to grupa, która nie obejmuje wszystkich, chociażby dzieci dobrze sytuowanych rodziców.

Gdy w końcu ktoś zdecydował się zbadać millenialsów, okazało się, że ich deklarowana lojalność jest wyższa niż pokolenia rodziców, szukają stabilizacji. Nikomu nie marzyło się szukanie wyzwań, zmiana pracy co trzy lata i owocowe czwartki. Ewidentnie nigdy w to nie wierzyli, bowiem wiele przedsięwzięć dedykowanych dziwacznym potrzebom millenialsów, jak linie lotnicze czy samochody, spaliło na panewce. Niemniej, często pogłębiona refleksja wyprzedza badania, wprawny socjolog jest w stanie zaobserwować, że coś jest nie tak. W tym przypadku ludzie z pewną stabilizacją życiową, starają się przekonać całe rzesze ludzi, że jej nie potrzebują. W ten sposób zawsze będzie pod dostatkiem niepewnych jutra, tanich pracowników. Choć to zawsze odbija się na handlu. Nawet Milton Friedman zauważył, że człowiek konsumuje perspektywicznie. Mając gwarancję zatrudnienia, stałości  wynagrodzenia, kupi dom na kredyt, samochód, dostawszy podwyżkę, kolejny. Jednak nie mając perspektyw, będzie unikał zobowiązań, co w końcu odbije się na przedsiębiorczej klasie posiadaczy.

Grupa jaką jest pokolenie, jest niereprezentatywna dla samej siebie. Przeważnie wybiera się jakieś perełki, takie jak nasza hipotetyczna Ala. Od wielu lat zaobserwować można systematyczny spadek poziomu wykształcenia wśród mężczyzn i wzrost wśród kobiet. Póki co, różnice nie są gigantyczne, ale stają się zauważalne. Losy innego kolegi Ali, który wychował się w identycznych warunkach społecznoekonomicznych, mogą być zatem bardzo odmienne. Wrócę tu do wątku Tomka i jego kolegów. Otóż w miastach przybywa kobiet, przyjeżdżają z terenów wiejskich, celem zdobycia pracy. Mężczyźni przeważnie zostają na wsiach, w małych miastach, ale też nie rozwijają się, zarzucają naukę. Dotyczy to zarówno edukacji na poziomie studiów jak chociażby próby nauki rzemiosła. Bezrobotnymi częściej są mężczyźni niż kobiety. Zatem już w ramach pokolenia, mamy dwie grupy o różnorakich perspektywach a podejmuje się próbę zdefiniowania pokolenia, jako grupy ludzi z nastu roczników o różnym pochodzeniu, wieku, tle, których jakoby bardzo wiele łączy. Posiadamy też badania przeczące wielu tezom na temat pokolenia X czy Z, ale nadal są one mielone przez wiele portali. Sięgają po nie nawet przedstawiciele nauk społecznych, którzy na podstawie badań na małych. specyficznych grupach, próbują dokonać opisów bardzo szerokich grup.

Duża grupa publicystów bazuje na niewiedzy swoich czytelników. Tutaj doskonałym przykładem jest słynna kwestia „work life balance”, o którą walczy dopiero pokolenie Z. Pierwsze protesty robotnicze, miały na celu uznanie pracowników a ludzi. Byli właściwie niewolnikami, pracującymi po dwanaście godzin na dobę, sześć w dni w tygodniu i by wyżywi dzieci, musieli zmuszać je do katorżniczej pracy w kopalniach od ósmego roku życia. Zapoczątkowane u zarania XX wieku strajki chleba i róż, miały na celu poprawę warunków pracy. Człowiek, by być człowiekiem musi rozwijać się jako istota ludzka, a to oznacza, że musi żyć, cieszyć się życiem. Wielka szkoda, że tak łatwo się zapomina, że pierwsze pokolenia, które głośno powiedziały dość, przyszły na świat, jeszcze w XIX wieku. Odrobina historii w tym historii fotografii, pozwala odrzucić bzdurną medialną narrację o pierwszeństwie pokolenia Y czy Z oddając sprawiedliwość protestującym robotnikom początków ubiegłego stulecia. Chleba i róż, krzyczeli maszerując ulicami miast Stanów Zjednoczonych. Chleba by żyć, róż by cieszyć się życiem. Historia jest na tyle ciekawa, że zasługuje na własny tekst.

Stereotypy to również kwestia jednostkowego doświadczenia. Powiedzmy, że trafiło się  na leniwego nastolatka albo widziało Ukraińca w drogim samochodzie. Jako, że w pewnym momencie nie ma się kontaktu z ludźmi poniżej pewnej granicy wiekowej, uznaje się że wszystkie nastolatki to lenie śmierdzące a przybysze zza wschodniej granicy to burżuje, którzy przybyli żerować na polskiej pomocy. W ten sposób można „zwolnić zasoby sprzętowe” na coś ważniejszego. Oczywiście twoja postawa będzie się rozprzestrzeniać, chociażby poprzez to co stworzysz, udostępnisz, powiesz i opowiesz. Rykoszetem dostanie się pracowitym nastolatkom i osobom, które przekroczyły granicę bez grosza przy duszy. Mechanizm ten umożliwia nam funkcjonowanie. Wyobraźcie sobie, że analizujecie każdą mijaną osobę. Popadlibyście w obłęd. Widząc faceta w określonej marce samochodu z łańcuchem na szyi, przechodzi się na drugą stronę ulicy. W ten sposób chronimy się przed niebezpieczeństwem, dbamy o komfort psychiczny, możemy poświęcić ważniejszym kwestiom. Agresywne negowanie takich doświadczeń przeważnie tylko wzmoże agresję i niechęć wobec danej grupy. Stąd „konflikt pokoleń” czy rosnąca niechęć do Ukraińców w Polsce czy Czechach. Dochodzi tu jeszcze umniejszanie problemów jednej grupy na rzecz drugiej, ale to już wykracza poza zakres naszej analizy. Dodam tylko, że działa to na zasadzie, iż są ważniejsze problemy niż małżeństwa jednopłciowe, którymi trzeba się zając. Czasem trzeba na raz rozwiązać pięć problemów o różnej wadze dla różnych ludzi.

Nie potrafię wyjaśnić dlaczego tak kurczowo trzymamy się kategorii jaką są pokolenia. Ma za tym przemawiać jakaś idea zmiany, niczym w majańskich kalendarzach, w społeczeństwie następować mają cykle zmian. Przyjąwszy za dobrą monetę doniesienia o narzekaniu na młodzież już od czasów Platona a nawet wcześniejszych, możemy powiedzieć, że podwaliny pod koncepcję pokoleń istniały od zawsze. Trzeba jednak uwzględnić fakt, że młodzież przez wiele stuleci oznaczała coś innego niż dziś. Uprzywilejowaną grupę synów dobrze sytuowanych rodziców. Syn jakiegoś chłopa małorolnego albo innego proletariusza, z dziecka stawał się dorosłym i zasuwał dwanaście godzin w fabrcye. Szlachetnie urodzony albo syn możnego fabrykanta mógł sobie pozwolić na studiowanie, wycieczkę po Europie. Stąd też narzekania. Niepiśmienni nie pozostawili po sobie żadnych śladów narzekactwa bo nie mieli czasu i możliwości. Narzekano na młodzież, która miała możliwość myśleć. Młodzież jako powszechna kategoria wyodrębnia się w zależności od źródła po II Wojnie Światowej. Niemniej XIX już wiek sprawił, że zaczęto o pokoleniach myśleć  nich w kategoriach formalnych. Okazuje się, że do pewnego momentu, zadecydował zwykły przypadek, podtrzymywany przez samonapędzające mechanizmy kultury. Konflikt pokoleń jest bardzo częstym motywem filmowym, podobnie jak kryzys wieku średniego i bunt młodzieńczy. Natomiast oba ostatnie zjawiska są kolejno błędem obserwacyjnym i mitem. Otóż, kryzys wieku średniego wcale nie jest kryzysem. Gdy dzieci opuszczają dom, często przestaje się łożyć na ich utrzymanie a tym samym można zrealizować pasje i marzenia. Zatem sportowy samochód nie jest chęcią odzyskania młodości, tylko czymś na co można sobie w końcu pozwolić po latach pracy. Może to też być motocykl, podróże. Kryzys wieku średniego jest krzywdzącym stereotypem. Wiek średni to okres od 35 (sic!) roku życia do 55. Trzydziestoparolatek ma się położyć od łóżka i umrzeć? Współcześnie pięćdziesiątaka też nie predestynuje do myślenia o zbliżającej się emeryturze i rzeczach ostatecznych. Podobnie bunt młodzieńczy. Występuje u zaledwie kilku procent nastolatków. Stanowi popkulturowy mit, podtrzymywany przez kino. Podobnie jest z konfliktem pokoleń, który w ogóle jest problematyczny. Przeważnie odnosi się do pokoleń rozumianych rodzice – dzieci. Doświadczenie nie musi być pokoleniowe. Wiele firm zatrudnia ludzi, których można zakwalifikować do różnych pokoleń X, Y, Z. Łączy ich brak trwałości oraz pewności zatrudnienia, są to osoby w różnym wieku, więc należy głośno powiedzieć, że doświadczenie jest klasowe. Powiało Marksem.

Małgorzata Fidelis, w »Pożytki z „pokolenia”. Dyskusja o „pokoleniu” jako kategorii analitycznej«, stwierdza, że termin „kultura młodzieżowa” ukuli w  Anglii, gdzieś w  połowie lat 50. socjologowie i publicyści. Następnie wkroczył marketing. Młodzieży trzeba opchnąć jakiś styl życia. Sama w sobie kultura młodzieżowa, jest tylko i wyłącznie marketingowo redefiniowana co jakiś czas. Skoro istnieje kultura młodzieżowa, to istnieje kultura, dorosła? Czy kultura młodzieżowa jest zmienna a kultura dorosła jest stała? Czy też przekraczając pewną granicę, osiągając pewien wiek, przestaje być młodzieżowa i trzeba poczekać, aż kolejne pokolenie wykreuje nową kulturę młodzieżową? Dlaczego kultura młodzieżowa ma być odmienna od kultury dorosłych? Musi ona wywierać wpływ na tychże dorosłych, bowiem młodzież chcąc, nie chcąc, dorasta. Kolejna wada koncepcji pokoleń się kłania. Ludzie są niezmienni. Raz zdefiniowani, przez przełom milleniów, upadek systemu, pozostają ofiarami wpływu tego kamienia milowego, punktu węzłowego, przełomowego, zwał jak zwał, po kres swych dni. Nie wiem czy wiecie, ale nawet subkultura jaką jest punk, wywodzi się od znudzonych przedstawicieli wyższych warstw społecznych, by następnie zostać podchwycona przez klasę robotniczą, wszystko zaś w otoczeniu butików i antysystemowych pozwów. Punk się nie sprzedaje, wiadomo. Trzeba też pamiętać, że kultura młodzieżowa, nie jest jednorodna, bowiem już fakt istnienia subkultur sprawia, że nie można mówić o kulturze młodzieżowej. Nawet programiści stanowią subkulturę, podobnie jak fotografowie.

Porzuceni

Współczesna kultura skupia się niemal w całości na młodzieży. Wydawać by się mogło, iż przekroczywszy wiek lat trzydziestu, człowiek przestaje mieć marzenia, cele, ambicje. Co więcej, przestaje się zmieniać, zatrzymuje się jego rozwój oraz system wartości. Większość treści, dedykowana jest, lub opowiada o nastolatkach względnie młodych dorosłych. Należy zwrócić uwagę, iż tylko w młodości można poszukiwać, mieć rozterki, wątpliwości. Fenomenem jest popularność filmów i seriali, poświęconych właśnie wiekowi nastoletniemu i wczesnej dorosłości, ze wszystkimi problemami i mitami. Kierowane są przy tym nie do nastolatków, którzy mówiąc modnym w moich szkolnych latach językiem, mają z nich zwyczajną bekę a do osób znacznie starszych. Jako memy, tak memy, mają moc kreowania wyobrażenia o młodzieży, jako dość specyficznych istotach, które rozbijają się drogimi samochodami, mieszkają w luksusowych domach, sypiają z kim popadnie i upijają się do nieprzytomności. Osoby mające lat trzydzieści, czterdzieści i więcej, są mało interesujące zarówno na rynku pracy, jak i pod jakimkolwiek innym względem. Kult szalonej młodości sprawia, że nie ma nawet należytej reprezentacji medialnej dla osób spoza tej kategorii wiekowej. Jakby nagle życie się kończyło, stawało nudne, monotonne, bez aspiracji, marzeń i planów. Nie ma bowiem „kultury wieku średniego”, jest co najwyżej kryzys, ale i tutaj dotyczy to tylko mężczyzn. Ciężko by było nawet coś takiego wytworzyć, wykreować potrzebę. Marketing, reklama, zaszczepiły w nas tęsknotę za młodością, wczesną dorosłością i są na tym okresie ludzkiego życia maksymalnie skupione.

 

Patronite Herbata i Obiektyw

Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw

 

 

 

fot. w nagłówku Woman nature photo created by lookstudio – www.freepik.com