All the Beauty and the Bloodshed herbataiobiektyw, 18 października, 20239 grudnia, 2023 „All the Beauty and the Bloodshed”, to dokument na który czekałem bardzo długo. Gdy w końcu go upolowałem, rozczarowałem się tak bardzo, iż rozczarowanie to będzie punkt odniesienia dla przyszłych rozczarowań. All the Beauty and the Bloodshed Wyreżyserowany przez Laurę Poitras dokument, miał być objawieniem, przybliżeniem dawnej i współczesnej ery twórczości wybitnej Nan Goldin. Fotografki znanej chociażby ze swego najważniejszego cyklu „The Ballad of Sexual Dependency”. Artystka długo pracowała na swoją renomę, by w końcu zając poczesne miejsce w świecie fotografii. Oczekiwania względem dokumentu były olbrzymie, bowiem Goldin, nie zwykła oferować widzom niskiej jakości twórczości. Po pierwszej godzinie seansu, nadal nie wiem, o co właściwie chodzi. Kryzys opioidowy Teoretycznie zamierzeniem twórców, w tym samej Goldin, która jest jedną z producentek, było przybliżenie jej twórczości, osoby. Chodzi zarówno o wcześniejszą twórczość, jak i przyszłe cele. Obecnie fotografka zaangażowana jest w walkę z kryzysem opioidowym, który dziesiątkuje ludność USA. Według NCDAS, czyli National Center for Drugs Abuse Statistic, w 2023 roku w skutek przedawkowania opioidów, z zmarło 96,700, pomiędzy 1999 a 2023 zmarło 645,000 osób, trzy miliony osób są uzależnione. Goldin pojęła więc walkę z rodziną Sacklerów, która kontroluje Purdue Pharma. Przez lata starano się udowodnić, że OxyContin, to lek przepisywany wbrew dowodom na jego destrukcyjne, uzależniające działanie. W pewnym uproszczeniu, lek ten to po prosu syntetyczna heroina. Puryści będą roztrząsać na czym polega różnica pomiędzy opiatem, czyli substancją otrzymywana przez wysuszenie soku mlecznego z niedojrzałych makówek maku lekarskiego a opioidem, syntezowanym w laboratorium. Dla uzależnionych nie ma jednak żadnej różnicy, bowiem zdarza się często, że osoba uzależniona od opioidów, przesiada się na opiaty. Heroina doskonale zastępuje bliźniaczy OxyContin. W 1999, produkty Purdue Pharma, stanowiły 86% całego rynku środków przeciwbólowych, skierowanych do pacjentów z nowotworami. Rodzina Sacklerów, wymierzyła swoje działania marketingowe głównie w lekarzy, którzy mieli zająć się zwiększaniem zysków korporacji. Oficjalnie ta upadła w 2019, ale dwa lata później na jej miejsce powołano firmę, Mundipharma z placówkami w Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Niemczech i Singapurze. Według portalu NPR.org, nadal będą mogli produkować OxyContin, ale z zastrzeżeniem, że pieniądze przekażą na leczenie uzależnień. Może nawet we własnych placówkach? Nie zostało to powiedziane, ale byłoby genialnym posunięciem, tym bardziej, że mamy do czynienia ze zjawiskiem bezprecedensowym. Heroina, będąca nielegalnym w USA narkotykiem, jest zwalczana z całą stanowczością. Równocześnie, dopuszczony do obrotu i zalecany przez lekarzy jest lek, który uzależnia z siłą heroiny i pcha w łapy nałogu. Tak długo, jak chory przynosi zyski Sacklerom, tak długo jest wartościowym obywatelem. Gdy wpada w łapy nałogu heroinowego, staje się śmieciem. Lekarze, uzależniają ludzi od narkotyków, by następnie spisać ich na straty? Może bardziej dochodowe są placówki leczenia uzależnień? Tak długo, jak pobyt opłacany jest z ubezpieczenia, tak długo chory jest wartościowy, gdy ubezpieczyciel przestaje przelewać środki na rachunek ośrodka, musi radzić sobie sam, często wracając do nałogu. Możliwe, że mamy do czynienia z systemowym uzależnianiem ludzi od opioidów i opiatów, co ma nabić kieszenie przemysłu farmaceutycznego i medycznego. Wielka szkoda, że nie wynika to bezpośrednio z dokumentu. Fragmenty wydarzenia, które zorganizowała w Metropolitan Museum, dokładnie w skrzydeł sponsorowanym przez Sacklerów. Jak donosi NewYork Times, muzeum usunęło nazwisko rodziny po tym, jak fala pozwów i niechęci wobec nich zaczęła narastać. Temat jakim jest kryzy opioidowy i aktywizm wymierzony w działania rządu i wielkich korporacji, które igrają z ludzkim życie, wymaga osobnego filmu. Na przestrzeni lat, Goldin związana była ze społecznością LGBT, w latach 80′, gdy wybuchł kryzys związany z AIDS. Już te dwie kwestie wymagają osobnego omówienia, bowiem dostęp obywateli Stanów do opieki medycznej jest co najmniej żałosny. Klimat lat 90 Dokumentowi brakuje charakteru, pazura. Nakręcony jest w bardzo powolnym, nostalgicznym stylu. Z nieznanych dla mnie przyczyn, kadry, praca kamery przypominają dokumenty kręcone w latach 90. Może właśnie to miało symulować charakter undergoundowych filmów o subkulturach, ale Nan Goldin nie jest już częścią żadnego podziemia, alternatywy. Jest artystką należącą do głównego nurtu sztuki współczesnej, wniosła doń kwestie praw osób LGBT, dostępu do opieki zdrowotnej, świadomość istnienia HIV/AIDS. Zrobiła bardzo dużo jako niezależna artystka wywodząca się z bohemy, ale obecnie słowem które bardziej do niej pasuje, jest mainstream, główny nurt. Sposób opowiadania znaczniej bardziej pasuje do związanej z subkulturami Marthy Cooper. Można by wytoczyć ten sam argument, iż obecnie nie jest już tą samą młodą kobietą, która w wieku trzydziestu czterech lat trafiła do Nowego Yorku. Dziś, jest to uznana fotografka prasowa, ale jej obszar zainteresowań pasuje do stylu dokumentów z Nowego Yorku. Trzeba przyznać, można by pokusić się, o nakreślenie pewnych ram stylu dokumentalnego, związanego z tym miastem. Możliwe, że wynika to z samej jego natury, bowiem te poświęcone San Francisco chociażby, mają już zupełnie inny charakter, nawet jeśli dotyczą podobnych subkultur. W 2018, gdy kręcona była część tych materiałów, chociażby początkowa z scena protestu, można odnieść wrażenie, że twórcy spacerują po lombardach, by kupić kamery sprzed dwóch dekad. Podejrzewam, że jest to jakiś nieudolny zabieg, polegający na wprowadzaniu amatorskości, wyzbyciu się precyzji, która cechuje najgorszych youtuberów. Wiele współczesnych produkcji, związanych z wybitnymi twórcami, wydaje się być stylizowana na amatorszczyznę. Dziś, gdy kamery są śmiesznie małe, wszechobecne są gimbale, ceną nie przekraczające czterdziestu dolarów, wszystko wygląda jak wczesne youtubowe pionowe nagrania albo deskorolkowe video z końca lat 90. Możliwe, że wymuskane, precyzyjne nagranie gryzłoby się z twórczością Goldin, ale to można powiedzieć o każdej galerii, w której wystawia swoje prace. Jest to zatem zabieg całkowicie niezrozumiały, mający zapewne podtrzymać undergrundową aurę. Fakt, że jest to film na poły biograficzny, jeszcze bardziej działa na jego niekorzyść, bowiem znacznie spłyca barwne i bogate życie Goldin. Zdecydowanie lepiej poradził sobie twórcza „Helmut Newton: The Bad and the Beautiful”, Gero von Boehm. Nawet fabularyzowane produkcje biograficzne, jak chociażby „Minamata”, skupiająca się na największym dokonaniu Eugena Smitha, czy „Mapplethorpe„, wyszły o niebo lepiej. Brak decyzji, co do kierunku narracji jest największa wadą filmu. Sama historia życia fotografki, jest niezwykle barwna. Rozumiem, skąd wynika trudność, bowiem twórczość Goldin, jest silnie powiązana z jej życiem. Zaangażowanie w walkę z wywołanym przez przemysł medyczny kryzysem, samonapędzającą się spiralą uzależnień, wynika z niedawnego uzależnienia samej fotografki. Rozplecenie tych wątków wydaje się niemożliwe, ale zamiast tego zostały rozciągnięte, rozwleczone. Reżyserce nie udało się wykorzystać potencjału opowiadanej historii, przez co skacze po tematach, muska je, porusza, ale nie zgłębia. Dokument poświęcony takiej osobie powinien być ciosem wbijającym w fotel, ten niestety usypia. Wielka szkoda, bowiem dokument w najlepszym przypadku, przekrojowo przybliża twórczości Goldin osobom, które nie miały z nią wcześniej kontaktu. Ciężko jednak znaleźć tam coś, czego nie znajdzie się w tekstach sprzed premiery „All the Beauty and the Bloodshed”. Ci, którzy już zaznajomieni są z jej twórczością, nie dowiedzą się niczego nowego. Całość jest bardzo rozwodniona, nie kładzie należytego nacisku emocjonalnego na żadne z poruszonych zagadanień. Tymczasem również w Polsce sprawa staje się widoczna, a sprzedaż opioidów rośnie. Dwadzieścia lat temu, w 2002 roku pacjenci zakupili w aptekach 4,80 mln opakowań leków opioidowych. Od tego czasu, z roku na rok sprzedaż głównie wzrastała. W 2021 roku pacjenci zakupili w aptekach 11,08 ml opakowań leków opioidowych, a więc 2,3 razy więcej. Z dostępnych danych widać, że znaczne przyspieszenie konsumpcji występuja od 2014 roku. blog.osoz.pl Tym bardziej szkoda, że reżyserka nie skupiła się na tym wątku. Tym bardziej, że Goldin zaangażowana jest w aktywizm na rzecz walki z opiatami i Sacklerami od 2018 roku, czyli od czterech lata, w chwili premiery filmu w 2022. Końcowo otrzymujemy dość nudny, płaski dokument o zaangażowaniu w palące problemy społeczne. Nie czuć jednak rozmiaru kryzysu, nie czuć miliardów płynących z korporacyjnych do lekarskich kieszeni, nie widać jak próbują poprawiać swój wizerunek sztuką. Prosty horror, „Zagłada domu Usherów” lepiej opisuje liczby, bezduszność i hipokryzję. „All the Beauty and the Bloodshed” prezentuje starszą panią, która wrzuciła trochę pudełek z lekami do jeziorka w muzeum. Artnet czy Guardian prezentują sprawę znacznie bardziej dynamicznie, operują liczbami, nakreślają skalę problemu oraz zaangażowanie Goldin. Wielka szkoda, bowiem jest to w znacznej mierze zmarnowany potencjał. Patronite Jeśli tekst przypadł Wam do gustu i chcielibyście mi pomóc stworzyć kolejne – zajrzyjcie na mój profil na Patronite. Sztuka i socjologia bez małego wsparcia „same się nie robią” Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Film Fotografia współczesna Krytyka filmowa O fotografii Polityka Recenzje filmowe Socjologia Sztuka AIDSAll the Beauty and the Bloodsheddokumentepidemiafilmfilm dokumentalnyfotografiaHIVkryzys opioidowyLGBTNan GoldinopiatyopioidyOxyContinrecenzja filmuSacklerSackler familySackler Wingsztukasztuka współczesnauzależnienia