Jak piszemy o fotografii

Jak piszemy o fotografii?

Dziś mała analiza tego, jak wygląda popularna publicystyka dotycząca fotografii, oraz o rozczarowaniu, które płynie z wniosków.

Jak piszemy o fotografii?

Koleżanka zasugerowała mi, że powinienem pisać bardziej przystępnie. Jakieś porady, coś o sobie, wszystko to, co tak lubi na innych blogach. Wszak najbardziej lubimy te piosenki, które już znamy. Publicystyka dotycząca fotografii jest w polskim Internecie bardzo wtórna i ograniczająca. Powtarzanych jest wiele mitów, które już dawno powinny odejść do lamusa. Przegląd publicystyki fotograficznej, dał dość ciekawe efekty. Otóż najwięcej publikacji ciągle zakłada, iż czytelnik chce zostać zawodowym fotografem. Nie dziwota, bowiem mało kto, kto interesuje się fotografią nie fotografuje. Nie wykształciła się jeszcze grupa fanów, miłośników fotografii, którą mogą poszczycić się inne dziedziny sztuki. Stąd też interesowanie się fotografią, jest tożsame z fotografowaniem a co za tym idzie, na próbie zarobkowania dzięki fotografii.

Traktowanie fotografii tylko w charakterze rzemiosła, wyuczonej profesji wydaje mi się być niesamowicie ograniczające.

W ten sposób czytelnicy zostają odcięci od całej masy treści, które mogłyby ich zainteresować. W ramach tych publikacji, często żeruje się na tezie, że fotograf wykonuje zawód artystyczny. Ergo, każdy fotograf butelek z wódką, jest gdzieś tam w głębi artystą. Owszem, większość osób trafiła do świata fotografii, ze względu na jakieś artystyczne zapędy, ale mało kto osiąga ten status i tworzy sztukę. Najczęściej stanowi to połechtanie ego, iż fotografując śluby, brzuszki albo wspomniane flaszki, jest się podobnym do Williama Egglestona czy Chloe Sherman. Niestety, wymaga to czegoś więcej.

Kolejna rzecz jaka rzuca się w oczy, to podstawy. Ciągle strony poświęcone fotografii, zalewane są poradnikami, tłumaczącymi trójkąt ekspozycji, zasady kompozycji, właściwie jedną, bowiem najczęściej chodzi o regułę trójpodziału. Jest ona na tyle prosta do opanowania, że traktuje się ją jako alfę i omegę, fotograficznej kompozycji. Portale sfokusowane na kliknięciach, ilościach wejść z wyszukiwarek, chętniej poświęcają miejsce tematom, które łatwo wypozycjonować i których czytelnicy są świadomi. Dużo bardziej prawdopodobnym jest, iż osoba, która zasiadła do klawiatury, zapyta Wuja G o podstawy fotografii, niż współczesne amatorskie praktyki fotograficzne, albo coś równie abstrakcyjnego. Zrozumiałe, bowiem czytelnika trzeba czymś przyciągnąć, ale warto też przedstawić mu coś, co wpłynie na jego rozwój. Niestety, oznaczałoby to, coraz wyższe zawieszanie poprzeczki redaktorom i dziennikarzom a tego przecież nikt nie chce. Znamiennym jest również podejście samych czytelników, bowiem łatwo zaobserwować odpływ fanów, wraz z każdym tekstem, który próbuje zmusić ich do myślenia. Zatem podejście redakcji oraz poszczególnych blogerów, jest zrozumiałe i obie strony żyją w swoistej symbiozie.

Trzecią kategorią jest oczywiście narzekactwo na zjawiska, które nie mają miejsca. Najczęstszym, jest narzekanie na zalew fotografii, iż obecnie każdy ma prawo fotografować a to zabija dobrą fotografię. Nie sposób powiedzieć jak by się to miało odbywać, ale temat jest ciągle żywy, niczym animowany przez kapłana voodoo żywy trup, który chciałby już odejść, ale ciągle straszy. Oczywiście wszystkie kwestie związane z kreowaniem rzeczywistości, także są brane na tapet. Czytelnik musi wiedzieć, że świat nie jest tak kolorowy, wszyscy internetowi twórcy go okłamują. Tak naprawdę, są smutni, żałośni i tylko autokreacja pozwala im zaistnieć. Naturalnie dochodzi do tego ubolewanie nad utratą prywatności, bowiem wszyscy wszystkim, dzielą się w Sieci. Nikt nawet nie zastanowi się nad poprawnością tej tezy, ale narzekanie jest w cenie.

Krytyka

Największą szkodą dla internetowej społeczności fanów fotografii, jest brak rozwiniętej krytyki. Materiałów z tego zakresu jest bardzo mało, bowiem pielęgnowane jest przekonanie, że fotografia zaczyna się kończy na trójkącie ekspozycji i jednej zasadzie kompozycji. Stanowi to podstawowe kryterium oceny każdego zdjęcia. Efektem jest rozwój toksycznego wręcz środowiska, które jest zamknięte lepiej niż konserwa w próżniowym kontenerze. Niestety, lata bardzo konserwatywnego podejścia do fotografii, sprawiły, że ciężko jest zaproponować jakąkolwiek analizę, bez wzbudzania fali negatywnych emocji. Rolą prasy, mediów, jest nie tylko schlebiać odbiorcy, zapewniać go, iż ma niepowtarzalny gust i styl, ale konfrontować z koncepcjami, które mogą być dlań wyzywające, trudne, niekomfortowe.

Rolą krytyki, jest zaś wyjść poza proste podręcznikowe omówienie. Być może jakiś fotograf porusza kwestie społeczne, estetyczne, formalne, z którymi warto się konfrontować. Wówczas wkroczyć może krytyk i przygotować analizę, bowiem tym właśnie jest krytyka. Analizą dzieła, nurtu, okresu twórczości w życiu danego artysty. Niestety, wspomniana już symbioza odbiorcy i nadawcy sprawiła, że fotograficzna brać ma podejście bardzo ostrożne, polegające na niewychylaniu się, podążaniu za bezpiecznymi schematami. Nawet kwestie ochrony środowiska, zmian klimatycznych, nie są dopuszczane bowiem zaraz aktywują się denialiści i sekcja komentarzy zamieni się w wojnę okopową. Strach pomyśleć, co stanie się gdy zaprezentowany zostanie ktoś taki Jeff Wall albo jedno z twórców zajmujących się społecznością osób LGBT. Rolą krytyki, jest też uwrażliwić odbiorcę na różnorakie zagadnienia, które mają miejsce poza sferą widzialnego. Wymaga to niekiedy wejścia w konflikt z odbiorcą, wywołania burzy, wspomnianej wojny okopowej. Czasem dzika awantura jest potrzebna, bowiem przetrze szlaki dla kolejnych twórców, którzy będą mogli z coraz większą śmiałością, pisać o twórcach o których dotychczas nie wypadało. Przynajmniej w najszerszej, głównonurtowej części Internetu, bowiem świat literatury fotograficznej i bardziej niszowych portali, wręcz pęka w szwach, od tematów trudnych i kontrowersyjnych. Wielka szkoda, że liczące się portale, które zdobyły olbrzymie rzesze fanów, nie dopuszczają treści bardziej kontrowersyjnych, niszowych, serwując swoim fanom rzeczy bardzo powtarzalne, często bezwartościowe. Raz jeszcze ujawnia się wspomniana symbioza, dzięki której jedni i drudzy świetnie funkcjonują. Ciężko ich za to winić, wszak każdy chce z czegoś żyć. Niemniej wszystko zamienia się w bardzo nachalną formę promocji kolejnych gadżetów sprzętowych, przeplataną powierzchownymi tekstami czy analizami by jakoś zagłuszyć ten fakt.

Użytkownik, który łaknie innego rodzaju treści, powinien umieć szukać, ale też wtórne, powtarzalne treści, kształtujące się w bańki informacyjne stanowią nie lada ograniczenie. Stąd też potrzeba napisania tego tekstu. Odrobina odwagi ze strony publicystów, redaktorów naczelnych i można by znacząco podnieść poziom publicystyki dotyczącej fotografii. Jakby nie było, dziennikarstwo ma wpływać na sposoby myślenia, rozwijać a nie ograniczać i chować się za potrzebami odbiorców. Jeśli bowiem odbiorcy zadecydują, że od teraz chcą tylko fake newsów, to czy należy im ich dostarczyć?

fot. Jeff Wall

 

Jak piszemy o fotografii
fot. Jeff Wall

 

Patronite Herbata i Obiektyw

Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw

 

fot. w nagłówku Kawa zdjęcie utworzone przez rawpixel.com – pl.freepik.com