Od mojej matury, w chwili gdy piszę ten teks, mija dziesięć lat. Rokrocznie w ok
Wudu powiadacie? No to wypijmy za owocne studiowanie – zachęcił
Wypili. Dwie butelki później, Jakub zaczął marudzić, że warto by zabrać się wreszcie do nauki.z czasów studenckich Jakuba Wędrowycza
Jakub w przeciwieństwie do Semna nie studiował, ale przyznać trzeba że opis wygląda jak stereotypowa próba przygotowania do kolokwium, dowolnej grupy studentów w akademiku. Jak każde stereotypowe wyobrażenie, niewiele ma już wspólnego z prawdą. Oprócz tego, że coraz mniej osób pcha się na studia zaraz po maturze albo w ogóle, to nadal pozostała nam bardzo duża grupa ludzi, która taki wybór rozważa. I nie bardzo wie co ze sobą zrobić, stojąc przed mnogością możliwości.
Dewaluacja
[…] w tych starych dobrych czasach, na studia szło 80% młodzieży ustawionej i 20% młodzieży uzdolnionej.
Koronny argument absolwentów z dawanych czasów to dewaluacja matury. Maturzyści, dzieciaki zasiadające do egzaminów zdewaluowały maturę. Na pytanie jak miały tego dokonać nie należy nawet próbować odpowiadać, bo wyjdzie, że to wina pokolenia nauczycieli. Dzieciaki piszą maturę w takim systemie jaki przygotowali im dorośli. Zatem należy zapytać co to mówi o dorosłych. Wprawdzie zdecydowana większość z nich przestała się uczyć z chwilą otrzymania dyplomu i żyje jego mitem, prestiżem swojej uczelni i kierunku sprzed czterdziestu lat. Czasem wypisując takie rzeczy, że włos się na głowie jeży.
W końcu czterdzieści lat temu poznał teorie sprzed pięćdziesięciu. Dziś są naprawdę aktualne i potrzebne. Podchodząc do sprawy poważniej łatwo wyszperać czy usłyszeć takie argumenty, że w tych starych dobrych czasach, na studia szło 80% młodzieży ustawionej i 20% młodzieży uzdolnionej. Gdyby przyjąć sarkania Internautów za dobrą monetę, każdy pedagog, będący absolwentem z lat przed dewaluacją, powinien być krynicą wiedzy, człowiekiem renesansu w najczystszej postaci. Jak jest naprawdę, wie każdy ich podopieczny. Dziwny jest też brak tych niebanalnych osób w życiu codziennym. Albo zaszli tak daleko, że dostrzeżenie ich przez maluczkich jest niemożliwe albo dobrze się maskują. Przez skromność ma się rozumieć.
No właśnie, Internauci. Czy ktokolwiek jeszcze wierzy, że forumowe trolle to kwiat polskiej inteligencji? Wykształceni, obyci, nietuzinkowi ludzie siedzą na FB sarkając, że kiedyś było lepiej i obecnie ludzie z maturą czy wyższym wykształceniem są mniej wartościowi niż oni? Interesująca forma spędzania czasu intelektualisty. Pamiętając, że oni, owe wspaniałe poprzednie pokolenia, są twórcami obecnego, zdewaluowanego systemu edukacji, brzmi to dość zabawnie. Przecież to nie studenci czy uczniaki wprowadzają zmiany i zatrudniają nauczycieli. Grunt to logika.
Nie każdy musi mieć maturę
Rokroczna debata nad zasadnością matur, jest wartą uwagi z dwóch powodów. Ilekroć punktowany jest niski poziom tych egzaminów zaczyna się zawodzenie, że kiedyś podchodzili doń wybrani. Elitarna grupa licealistów, która zasilić miała szeregi inteligencji czyli klasy nie tylko żyjącej z pracy umysłowej, ale też mającej wpływ na rozwój kultury. Pozostali powinni trafić do techników i szkół zawodowych ażeby nie zabrakło rąk do pracy. Pominąć milczeniem należy fakt, iż uczniowie techników również przystępowali i przystępują do egzaminu maturalnego, zatem potrzebują wiedzy identycznej lub zbliżonej do licealnej oraz wiedzy technicznej, niezbędnej do egzaminu zawodowego. Przyjmijmy jednak, że był to przywilej licealistów. Do hipotetycznych rozważań, dodać należy też zbędność przedmiotów humanistycznych oraz właściwie wszystkich nie zawodowych dla umysłów techników i zawodowców. Powstaje obraz nader ciekawy w połączeniu z sarkaniem na coraz niższy poziom wiedzy współczesnej młodzieży.
Sprawa komplikuje się, ponieważ młodzież powinna czytywać Wielkich Pisarzy a nie karmić się chłamem, równocześnie nie mając dostępu do edukacji na poziomie, który to umożliwia. Pogodzenie dwóch sprzecznych poglądów jest możliwe tylko w ludzkiej głowie, bowiem w praktyce jest to niemożliwe.
Trzeba też pamiętać, że największy nacisk na Dostojewskiego, Kafkę i wielu innych kładą osoby, które przez następne lata przeczytały nic oraz zero. Zapytani co zrobić z tym całym Dostojewskim, wykażą z czego była pała na sprawdzianie. Wszak wielkim pisarze był i nas wzrusza. Stąd też test swój kieruję bardziej do inernetowych komentatorów. Od 1866 wydano masę wartościowych książek. O zgrozo, nadal są pisane i wydawane kolejne. Uprzedzam, Lem nie jest odpowiedzą na wszystko. Facet może rozumny, ale warsztat miał toporny jak radzieckie wyroby przemysłowe. Niby gniotsa nie łamiotsa, ale wszystkie na jedno kopyto, nie ważne czy książka detektywistyczna czy batalistyczna.
Trzeba też zapomnieć o nudnych hasłach typu „kompetencje cyfrowe”. Są to zapchajdziury, które nic nie znaczą, są jedynie wytrychem do kolejnych dziwactw. Kompetencje cyfrowe, nie różnią się bowiem niczym od kompetencji telewizyjnych albo literackich. Wszystkie kompetencje cyfrowe to tylko hasła. Szkoła powinna skupić się na umiejętności pozyskiwania wiedzy z wiarygodnych źródeł. Nie ma znaczenia czy jest papierowe czy cyfrowe, zasady obowiązują te same. Wydano całą masę marnych, bezwartościowych i kłamliwych książek.
Każdy umysł potrzebuje swobody. Dziś uczeń ma jej tyle co kot napłakał. Wszystko realizowane jest na akord, byle tylko zdać kolejny egzamin. czy tak sformalizowane egzaminy dowodzą czegokolwiek to kolejne pytanie, które trzeba sobie postawić. Najczęściej wiemy jedynie, że potrafi zdawać testy. Nie można powiedzieć, że efektem jest niższy poziom wiedzy czy inteligencji. Uczeń wiedzę posiada, ale potrafi ją stosować w bardzo specyficznych warunkach egzaminacyjnych. Na szczęście są osoby, które z egzaminozy wyrastają albo wychodzą czy też wydobywają się, dzięki czemu nadal powstaje krytyczna publicystyka, książki, filmy. Niestety widać też całe tłumy niezdolne do poświęcenia uwagi czemuś, czego nie znają. Fakt, że nie ma nikogo kto by to dla nich zinterpretował budzi w nich lęk. Najczęściej reagują agresją, zamykają się w epokach omówionych w szkole. Wiele tracą odrzucając część współczesnej kultury i prawie całą sztukę. Efekt ten jest widoczny nie tylko u współczesnej młodzieży. Świetnie widać go u przedstawicieli poprzednich pokoleń, którzy zdawali maturę na innych zasadach. Tutaj otwiera się kwestia idei jaka stoi za szkolnictwem jako takim.
System
Zatem nie matura jest problemem, tylko cały system. Program jest wiedzą encyklopedyczną, której zrozumienie stoi na niskim poziomie. Nauczanie podporządkowane jest zdawaniu testów, które stanowią nadrzędną wartość. Zdewaluował się zawód nauczyciela, do którego od lat przychodzą przypadkowi ludzie pozbawienie jakichkolwiek kompetencji. Nie stało się dziś. Ludzie, którzy uczyli mnie powinni byli wybrać obróbkę skrawanie a nie nauczanie. Efektem jest sprowadzenie ucznia do roli jednostki statystycznej. Licea i technika, które dziś rozpisują się o tradycji i reputacji, swój szczyt osiągnęły za „złej komuny”. Trzecia RP przyniosła jedynie destabilizacją i dekonstrukcję systemu edukacji.
fot. w nagłówku freepik.com