Rzecz o sztuce współczesnej herbataiobiektyw, 23 marca, 201828 października, 2024 Sztuka współczesna, nie każdemu przypada do gustu. Winne są małe nieporozumienia i bezczelne manipulacje, które sprawiają, że powstaje zaburzony obraz tego, czym sztuka współczesna jest. Dzisiejszy wywód można bez problemu zacząć od małej anegdotki. Impresjonistom, przeważnie nie udawało się dostać do Salonu. Między innymi „Śniadanie na Trawie”, autorstwa Édouarda Maneta wystawione zostało ku uciesze gawiedzi w ramach Salonu Odrzuconych, zorganizowanego dla tych, których dzieła zostały jak można się słusznie domyśleć, odrzucone zostały w takcie naboru. Miało to miejsce po po licznych protestach środowisk artystycznych, zwłaszcza kręgu impresjonistów. Ich prace spotkały się z ogromną niechęcia tak krytyków jak i publiczności. Przechadzali się szlachetni panowie i panie, wyśmiewając bohomazy zrodzone przez sztukę im współczesną, a równocześnie nowoczesną. Wypisz wymaluj jutubowe mędrki, którym tęskno do piet i ukrzyżowania. Można zatem w wątpliwość poddać rzetelność wiedzy youtuberów i na osłodę polecić Davida LaChapelle. Każda sztuka, była kiedyś sztuką współczesną. Kwestią jest tylko to, czy zdobyła uznanie, za życia czy po śmierci twórczy i czy w ogóle. fot. David LaChapelle / Ostatnia Wieczerza Sztuka czy sztuka? W Sieci znaleźć można materiały na każdy temat, w tym właśnie sztuki współczesnej. Zdecydowana większość, to materiały bardzo niskiej jakości albo wręcz przedziwne manipulacje. Zacząć zatem trzeba od omówienia pewnego dziwacznego zjawiska społecznego. Od dłuższego czasu rośnie liczba publikacji, dowodzących, że sztuka współczesna, to nie sztuka. Namnożyło się tego naprawdę nie mało, choć oczywiście nie są to myśli własne większości z tych publicystów. Stanowią odpowiedź na zapotrzebowanie pewnej grupy odbiorców, która już wie, że sztuka współczesna nie jest niczym wartościowym, ale potrzebuje jakiegoś uzasadnienia. Oni zaś to uzasadnienie dostarczają. Często dopowiadają, że opinia publiczna woli tego czy tamtego a beton, naturalnie lewicowy, lansuje tych realnie mniej wartościowych, za to wiernych ideologicznie. Czymże z resztą w ogóle jest opinia publiczna? Jeśli jest to pinia publiczności, to przecież wiemy, kogóż owa publika preferuje. Kto jednak należy do tej publiki? Całe społeczeństwo? Może zaś chodzi o opinię publiczną a nie prywatną? Publiczna w sensie dostępna dla ogółu? Opinia publiczna to zwrot bez żadnego znaczenia, którym szafować można wedle uznania, by podnieść rangę swojej wypowiedzi, przemawiając jakoby w imieniu społeczeństwa. Padają wyjaśnienia, że winny jest marksizm kulturowy, lewica, jakieś wraża kulturze zachodu ideologie, które pragną ją zniszczyć. Stek bzdur wylewa się z ekranu, bowiem skoro opinia publiczna preferuje własne wybory nad kuratorskie, to wystarczy je podziwiać i sprawa załatwiona. Widzowie wpadają jednak w tę pułapkę niczym muchy w zawartość puszek Manzoniego. W ich wywodach pojawia się jeden, mały problem, który wydaje się być ignorowany przez wszystkich nieprzychylnych sztuce współczesnej. Wszyscy artyści tworzący od połowy XX wieku, to artyści współcześni. Sztukę współczesną można bowiem podzielić na dwa główne rodzaje. Mianowicie sztukę współczesną, czyli pewien okres w dziejach rozwoju sztuki, którego początek określany przez historyków sztuki. Kryteria wyboru tego momentu są trudne, choć obecnie przyjmuje się połowę XX wieku za początek współczesności. Drugim kryterium podziału jest aktualność. Sztuka aktualna, to taka, która dotyka bieżących wydarzeń politycznych, społecznych, stanowi komentarz do otaczającej rzeczywistości. Najczęściej, internetowi krytycy stosują pewną sprytną manipulację. Otóż artystami współczesnymi, nazywają tylko twórców sztuki konceptualnej, włączając w to Jacksona Pollocka. Sam Pollock, podobnie jak Yves Klein należy do innego gatunku, określanego action painting, czyli malarstwem gestu. Naturalnie on sam i cała reszta, zostają sprowadzeni do bazgrołów, które spokojnie mógłby stworzyć czterolatek albo każda przypadkowa osoba. Już kiedyś o tym pisałem, ale nasz gatunek posiada taką wcale nie magiczną zdolność jaką jest uczenie i uczenie się. Inne gatunki także ją posiadły, ale nie w takim stopniu. Dzięki temu każdy z nas nie musi wymyślać języka i kultury samodzielnie. Uczymy się składani poprzez słuchanie cudzych wypowiedzi. Gdy zaś coś zobaczymy, w naszej głowie coś przeskakuje. Nagle staje się to oczywiste, tak banalne, że dochodzimy do wniosku, że każdy by to zrobił. Nie nabieramy przez to umiejętności manualnych, ale schematy myślenia są równie istotne, jeśli wręcz nie istotniejsze. Skoro wiemy, że coś jest oczywiste, to czemu nie wymyślimy nic nowego? Istnieją dwa główne rodzaje kreatywności, mianowicie twórcza i odtwórcza. Impresjoniści naśladujący wybitnych pionierów tego nurtu, osiągnęli nierzadko wielką biegłość, jednak sam impresjonizm nie był ich autorskim wymysłem. Większość ludzi jest natomiast całkowicie bierna w swym odbiorze. W najpopularniejszych narzekaniach, bo żadna krytyką sztuki współczesnej nie można tego nazwać, miesza się absolutnie wszystko. Sztuka współczesna staje się nowoczesną, modernizmem, sztuką konceptualną. Wszystko miesza się sobą homogeniczną papkę z obowiązkową wzmianką o lewactwie. Sztuka współczesna to po prostu każda sztuka, która powstała po drugiej połowie XX wieku. Tutaj taka ciekawostka, wiek nie zawsze oznacza „sto lat”. XX wiek mieści się na ten przykład w latach 1914 albo 1918 do 1984 albo 1991. Określa wówczas bardziej epokę, okres, na analogicznej zasadzie jak „mężczyzna w średnim wieku”. Można dostrzec, iż autorom najpopularniejszych narzekań na sztukę współczesną mylą się anglojęzyczne pojęcia modern art oraz contemporary art, ale nie ma co winić tylko polskich narzekaczy. Ci, dla których język angielski jest językiem ojczystym, też mieszają te pojęcia. Słowo „modern” znaczy ni mniej, ni więcej a „nowoczesny”, choć „modern art” to określenie konkretnej epoki w historii sztuki. Minie lat dwadzieścia, czterdzieści, sto i artyści współcześni, zostaną włączeni do jeszcze jakieś innej epoki, która otrzyma swoją nazwę oraz ramy czasowe. Drugą sprawą jest, że sztuka współczesna to nie monolit. I tak Ron Mueck, tworzący hiperrealistyczne rzeźby to artysta współczesny, podobnie jak Annie Leibovitz, Hiroshi Sugimoto, Jan Saudek czy Takashi Murakami. Pomijanie ich, gdy mowa o sztuce współczesnej, stanowi sprytny zabieg, mający przekonać odbiorcę, iż intelektualne, lewackie elity starają się zniszczyć ducha narodu, poprzez zniszczenie jego poczucia estetyki. Repertuar przykładów jest dość oklepany, bowiem obejmuje twórczość Piera Manzoniego, Pollocka oraz Duchampa. Choć najprawdopodobniej Duchamp odpowiedzialny jest jedynie za wystawienie dzieła, bowiem pomysł podsunęła mu w liście Elsa von Freytag. Nie trzeba cenić tychże dzieł, choć akurat action painting, tak w wydaniu Kleina jak Pollocka są genialnymi przykładami przełamywania konwencji a puszki, to wspaniała artystyczna drwina z krytyków. Sztuka współczesna nie jest monolityczna, nie jest to też nurt tylko umowny czasookres, przyjęty na potrzeby datowań, rozważań, analiz. Błędnym jest przyjmowanie, że „sztuka współczesna” to jednorodny ideowo ruch artystyczny o określonej estetyce, ideologii, wyrażony w formie sztuki konceptualne. Tutaj ponownie zachodzi manipulacja, bowiem Hieronim Bosch nijak nie przypomina Leonarda Da Vinci, który zawsze stawiany jest za wzór sztuki, która winna być kontynuowana i niezmienna. Zatem, z Internetu można dowiedzieć się całej masy bzdur, tym bardziej, że kontakt większości Internautów ze sztuką jest bardzo odgraniczony i można wcisnąć im praktycznie wszystko. Zgodzić się można, że jedne formy estetyczne, postulaty, idee, zyskują sobie większą przychylność społeczności artystycznej, kuratorów czy widzów a inne nie. Czymże zaś jest ta społeczność artystyczna? Przyjąwszy, że grupa zaczyna się od trzech osób, potrzebny będzie artysta, krytyk i widz. Sztuka jest zjawiskiem społecznym i nie istnieje, żadna obiektywnie dobra sztuka. Nie ma sztuki, w jakimś platońskim rozumieniu ideału, którego jedynie cień przenoszony jest na media, z których artysta korzysta. Nie oznacza to, że nie ma dzieł złych o jedynie artystycznych aspiracjach, ale bezwartościowych. Również ignorancja w nadziei na takie podejście zostanie szybko wyłapana. Wszystko zależy od obecnego Zeitgeistu, ducha epoki, klimatu społecznego, który nadaje ton zachwytom krytyków oraz przekazom twórców. Czasem uznany kolekcjoner dokona zakupu, zwracając oczy krytyków na tego czy innego artystę a oni w swym zachwycie go wylansują. Nazywa się to społeczeństwem. Sztuka to trochę gra, przepychanka idei, walka o wpływy, wypadkowa emocji, idei, ekonomii, marketingu, nurtów myślowych i współpracy oka z ręką. Czasem celnego kopa puszką w ścianę. Można zrozumieć skąd biorą się nieporozumienia, nie będące podłą manipulacją, jak te opisane powyżej. Sztuka współczesna właśnie powstaje, ewoluuje na naszych oczach, jest tu i teraz, przez co nie została jeszcze opracowana akademicko w takim stopniu jak zamknięty rozdział sztuki renesansowej. Nie ma podręczników z historii sztuki, które można przepisać, wykuć na blachę i recytować. Świat sztuki jest też olbrzymi, wszak sztuką jest muzyka, rzeźba, malarstwo, instalacja, performance i fotografia. Czasem ciężko nadążyć, nie sposób specjalizować się we wszystkim a wszak każdy chce znać się właśnie na wszystkim. Wielu też myli swoje subiektywne zadanie z krytyką. I tak, w obcowaniu ze sztuką ta jednostkowa opinia, ma olbrzymie znacznie. Jest istotne w doświadczaniu sztuki, ale nie jest i nie będzie krytyką. Krytyka sztuki, wymaga bowiem czegoś więcej ponad prosty opis. Z jednej strony wiedzy z drugiej odpowiedzialności, bowiem krytyk pełni rolę gatekkepera. Rolą jego jest również pogłębianie wiedzy odbiorców, dotykanie tematów, które mogą być trudne do samodzielnego przemyślenia. Można zrozumieć, czemu malkontenci nie lubią wycinka sztuki współczesnej, zwanego sztuką konceptualną. Nie mogą dopasować tego do renesansowych fresków i głupieją. Równocześnie mają do dyspozycji masę artystów, którzy tworzą w innych stylach, nurtach ale błąd nazewniczy sprawia, że nie wpisują ich do grona artystów współczesnych. Zdecydowanie łatwiej też przejechać się po „puszkach z gównem” niż stworzyć wartościowy materiał na temat ważnych czy obiecujących artystów współczesnych tworzących w innym duchu. Jedną zaś z najważniejszych dziedzin sztuki współczesnej o ile nie najważniejszą, jest fotografia. Nie film, nie malarstwo a fotografia. Czy fotografia jest jednorodna? W galeriach gości fotoreportaż, portret, abstrakcja, akt, krajobraz. Philip-Lorca diCorcia, Augusto de Luca, Ruth Bernhard, Diane Arbus. Wszyscy są artystami i artystkami współczesnymi a jak bardzo różnymi. Zatem już sama fotografia nie jest jednorodna tematycznie i estetycznie. Gdzie zaś rzeźba, malarstwo, film, instalacja, performance, grafika? Sztuka współczesna Natalia LL, Tomek Sikora, Jan Brykczyński, Zofia Rydet, Tomasz Gudzowaty, Zbigniew Libera, Robert Capa, Helmut Newton, Cindy Sherman, Jeff Wall to wszystko artyści i artystki współczesne. Sztuka współczesna często dotyka kwestii, które są dla wielu nieakceptowalne. Goldin, Mapplethorpe, Sherman, to tylko najgłośniejsze nazwiska zajmujące się tematyką osób LGBT, płci, tożsamości płciowej. Kwestia ta jest żywa na świecie od lat 60 XX wieku, natomiast do Polski przybyła stosunkowo niedawno w dodatku w bardzo niebezpiecznym kontekście politycznym, ponownie przedstawiana jako wraża ideologia. Ich prace nie podlegają jednej, niezmiennej interpretacji, bowiem chociażby kwestia tożsamości płciowej jest żywa, płynna, niedokończona, tym bardziej, że jest to także kwestia świata nauki, od socjologii, przez psychologię na biologii kończąc. Kwestie te godzą w wyobrażenie o świecie wielu odbiorców, stad też budzą kontrowersje, dyskusja na ich temat jest nadal żywa. Doskonałym przykładem są zdjęcia Natalii LL, których interpretacja zmienia w zależności od epoki. W chwili gdy powstawała jej słynna już „sztuka konsumpcyjna”, trwały spory, co też zostało wyrażone w tych kadrach. Jej zdjęcia mogą być interpretowane na masę sposobów. Powstały w świecie, który nie znał reklam przepełnionych seksem, który nie był też syty. Niebezpodstawną będzie zatem interpretacja, iż jest to tęsknota za możliwością nieorganicznej konsumpcji czy swobodą seksualna. Dziś jednak nikt już za tym nie tęskni a konsumpcjonizm jest jedną z najgoręcej krytykowanych postaw społecznych. Może więc prace Natalii LL od początku były weń wymierzone? Miały może jednak uderzyć w ową „zgniliznę zachodu”? Prace LL, można zatem traktować jako tęsknotę, chociażby za wolnością seksualną, emancypacją kobiet, choć rozumianą inaczej niż kobiety na traktory czy emancypacja w służbie walki z burżuazją. Kobiety na zdjęciach LL są sprawcze, wyzywające, mają władzę nad widzem oraz fallicznymi przedmiotami. Osadzenie ich w duchu feministycznym nie nastręcza zatem problemów. Podobnie jak nie ma problemu z interpretacją, że prace te są formą sprzeciwu wobec gierkowskiej manipulacji dostawami towarów. Banan był wówczas symbolem egzotycznego importu. Współcześnie zaś, mogą być krytyką konsumpcyjnego stylu życia, świata przesyconej seksem reklamy. fot. Natalia LL Sztuka współczesna nie musi być jednak krytyczna, nie musi kryć głębszego sensu. Nobuyoshi Araki, to twórca, którego prace są bardzo erotyczne, wręcz pornograficzne. Ciężko nazwać go feministą, który walczy o przywrócenie kobietom prawa do ich seksualności, jako to zrobiła Francine Crescent, promując Newtona. Wybitną skandalistką w tej materii jest Ellen von Unverth, która zawłaszczyła sobie męską pozycję w świecie fotografii. Sam Araki od zawsze eksplorował świat seksualnych rozkoszy Tokio. Jego prace, przedstawiające najróżniejsze praktyki seksualne, przede wszystkim jednak wojeryzm, seks grupowy, świat prostytutek oraz coś, co stało się jego wieloletnią, życiową fascynacją, jaką jest krępowanie, sprawiają, że świat seksualnych uniesień przestaje przypominać opisy z kiepskiej prozy dla nastolatków. Nobuyoshi wrzuca widza do świata, który trochę przeraża, bowiem łamie całą masę norm kulturowych, tabu. Wszak o seksie się nie mówi, choć jest wszechobecny, większość ludzi prędzej czy później spróbuje. Są także twórcy tacy jak Sebastião Salgado, zaangażowani w kwestie ochrony środowiska naturalnego. Sam Salgado fotografuje zarówno skutki katastrof, jak również niepowtarzalne piękno przyrody. James Balog, jest natomiast fotografem znanym chociażby z filmu „Chasing the Ice”, w którym dokumentuje zmiany klimatyczne i cofanie się lodowców. Otwiera to kwestię tego, czy sztuka powinna być politycznie, społecznie zaangażowana. Sztuka stanowi doniosły głos, który może pobudzić do działania. Bardzo często wypowiedzi dziennikarskie nie mają takiej możliwości, by poderwać, zaangażować, określone grupy do zrobienia czegoś konkretnego. Obraz zaiste wart jest tysiąca słów, ale też dociera do odbiorcy bardziej bezpośrednio, wpływające na jego emocje. Zestawienie zdjęć katastrof klimatycznych z pięknem przyrody, może pobudzić do działania na rzecz ocalenia unikatowych krajobrazów. Salgado czy Balogowi można jednak zarzucić, że estetyzują skutki katastrofy klimatycznej. Ich zdjęcia, nawet jeśli przedstawiają topnienie lodowców, są poruszające, ale nie w ten sposób jakiego się oczekuje. Można im zarzucić, że są w pewien sposób piękne, przez co energia widzów, nie zostaje skierowana we właściwą stronę. Estetyzacja obrazów klęsk czy cierpienia ma zwiększyć ich oglądalność, złagodzić ból który z nich płynie. Stąd też wielu twórców stawia na antyestetykę. Zdjęcia uchodzące za brzydkie, bez wyrazu, pozbawione walorów estetycznych. Nie zawsze są to zdjęcia polemiczne wobec innych artystów. Twórcą takim jest chociażby Jeff Wall, który możliwe, że prowadzi dialog z twórcami estetycznych zdjęć. Jego staranne zaaranżowane prace, wydają się być często wręcz ujmą dla fotograficznego kunsztu, bowiem misterność aranżacji dostrzegalna jest tylko gdy emocje opadną. Dopiero gdy widz ochłonie, zechce spojrzeć na zdjęcie człowieka z mopem z bliska, dostrzeże, że praca została perfekcyjnie zaaranżowana. Sztuka nie zawsze musie mieć drugie dno czy przesłanie. Istnieją także twórcy, tacy jak chociażby Eugenio Recuenco, który tworzy baśniowe kadry, mające zaspokoić potrzeby estetyczne widza. Posługujący się kiczem, choć niektórzy mówią o kampie, Davide LaChapelle, przenosi obrazy biblijne w realia XX wieku. Wywołuje tym powszechne oburzenie, obnażając rasizm i uprzedzenia ludzi, którzy wierzą iż kroczą ścieżką powszechnej dobroci. Wielokrotnie zarzucano mu obrazę uczuć religijnych, choć Jezus nie zebrał swych apostołów wśród filozofów a rzemieślników, rybaków, prostych, niepiśmiennych ludzi z nizin. LaChapelle często przedstawia Jezusa, wprawdzie jako białego mężczyznę, ale otoczonego osobami o najróżniejszych kolorach skóry, ubranych w sposób sugerujący pochodzenie z nizin społecznych. Można zarzucić, że tworzy w ten sposób obraz białego zbawcy, lecz daje w ten sposób prztyczek w nos tym, którzy uważają się za godnych. Przyszedłby do tych, którzy stoją najniżej, co doprowadza do szału wiele religijnych osób. Choć przedstawiał też Chrystusa jako Afrykańczyka lub Afroamerykanina. Sandy Skoglund, to wspaniała artystka, której status jest niejednoznaczny, bowiem słynie z perfekcyjnych instalacji, które następnie fotografuje. Artystka ma na koncie fenomenalne prace, które można interpretować na przeróżne sposoby. Chociażby instalacja „Zemsta Złotej Rybki”, może być interpretowana jako marzenie senne, kierujące się własną logiką lub przebudzenie. Druga propozycja jest nader ciekawa, bowiem może sugerować przebudzenie, rozbudzenie seksualności. Chłopcom w okresie pokwitania często przytrafiają się tak zwane zmazy nocne lub polucje, polegająca na mimowolnym, niekontrolowanym wytrysku w trakcie snu. Typowa chłopięca przypadłość, której alegorią mogą być właśnie rybki, które jednoznacznie kojarz się z czymś mokrym. Choć równie dobrze, może to być skrajna abstrakcja, bez żadnego znaczenia, bliższa sztuce konceptualnej lub estetycznej. Skoro zaś mowa o abstrakcji, Augusto de Luca to twórca, którego prace ocierają się o niepokojący surrealizm. Choć często przedstawia konkretne, rozpoznawalne obiekty, ich zestawienie, kadry, światło, sprawiają, że jest w nich coś niepokojącego, mrocznego, rodem z sennego koszmaru. Jeff Wall czy Wim Wenders to twórcy reprezentujący nurt, który można nazwać antyestetyką. Fotografuję często rzeczy, które nie mają żadnego sensu, w dodatku pozbawione tego estetycznego, uspokajającego waloru. Ich prace są nieprzyjemne w odbiorze, bowiem godzą w przekonania widza, iż obrazy powinny ładne. Tak jak piękne są obrazy katastrof ekologicznych Salgado, tak w pracach Wendersa czy Walla, nie ma niczego sensownego, pięknego czy wzniosłego. Stanowią oni całkowite zaprzeczenia potocznie rozumianej sztuki jak rzeczy ładnych i wzniosłych. Omówieni twórcy i twórczynie to zaledwie fragment świata samej fotografii. Test ten nie dotyka nawet problematyki współczesnej rzeźby, malarstwa, grafiki, instalacji, performanceu, sztuki immersyjnej. Na tych nazwiskach świat fotografii również się nie kończy, zaledwie jest to przedsmak, liźnięcie, ogromu jaki czeka fanów sztuki jeśli zechcą pójść dalej. Już sama fotografia jest tak bardzo niejednorodna, że można poświęcić całą energię na kwestie samego fotoreportażu, który również należy do świata sztuki. Zatem nie należy dać się zwieść. Kolejna sprawa, sztuka konceptualna nie jest bezwartościowa. Fakt, że ktoś nie rozumie języka rosyjskiego, nie oznacza, że jest to język głupi, zaś to co został ow nim wyrażone, jest bezwartościowe. Przeciw normom Raz jeszcze trzeba podkreślić, że sztuka nowoczesna, modern art to nie to samo, co sztuka współczesna, contemporary art. Twórcy nazywani współczesnymi za kilka lat mogą zostać zaklasyfikowani do jakiejś epoki, nurtu. Takim wyrazistym, rozpoznawalnym nurtem w świecie sztuki współczesnej, jest właśnie tak znienawidzony konceptualizm. Artystką, wykorzystującą fotografię w ramach tego nurtu, jest chociażby Martha Rosler. Włącznie Jacksona Pollocka do świata sztuki współczesnej jest już zdecydowanym nadużyciem, bowiem zmarł w 1956. Można śmiało zaliczyć go do grona modernistów. Prace tego artysty cieszą się uznaniem, mają swoją wartość kolekcjonerską, ale on nie żyje od sześćdziesięciu dwóch lat. Należy już do historii sztuki, nie jest artystą współczesnym. Stąd też warto reagować na tego typu manipulacje, mieszające pojęcia filmiki, bowiem najczęściej produkowane są przez osoby, którym nie chce się nawet przestudiować Wikipedii. Wywody na temat odrzucenia piękna przez artystów, mają przekonać widzów, że żyjemy w czasach brzydoty i upadku. Przyjęcie, że sztuka to coś, co cieszy oko jest równie płytkie, co osiedlowa kałuża. Stwierdzenie, że „Obóz koncentracyjny” Libery, to przekraczanie granic dobrego smaku, niech zastanowi się jeszcze raz. Uśmiechnięte kościotrupy, uśmiechnięci strażnicy, to zarzut wobec społeczeństwa, iż trywializuje pewne rzeczy, włączając je do kultury masowej. Film o holokauście, nie może być przerażający, powinien być przyjazny, edukacyjny, nie powinien wywoływać nieprzyjemnych myśli na temat skrajnego upadku człowieczeństwa i ludzkości. Wystarczy zrobić coś ładnego, jakiś krajobraz może, żeby widz poczuł, że ma do czynienia ze sztuką. Ta zaś nie powinna sprawiać mu przykrości, być krytyczną wobec niego, kazać mu myśleć. Sztuka ma za zadanie być krytyczną, zmuszać widza do refleksji nad sobą, człowieczeństwem, kondycją społeczeństwa. Popkrytycy starają się przekonać swych widzów, że świat jest piękny a tylko zła społeczność artystów współczesnych stara się zaburzyć ten obraz. Sztuka współczesna jest niezwykle wielowymiarowa. Artyści eksplorują wszystkie możliwe obszary, przekraczają normy i granice, poszukują piękna, tworzą manifesty polityczne, angażują się w kwestie ochrony środowiska. Dziwnym trafem, w ramach jałowych popkulturowych debat, za przykłady sztuki dobrej, zawsze uchodzą elementy sztuki chrześcijańskiej albo antycznej. Pytaniem otwartym pozostaje, dlaczego ukrzyżowanie człowieka ma być piękne a kwestia degradacji środowiska naturalnego, ma być przejawem upadku kultury. Sztuka współczesna wymaga kompetencji, których wielu domorosłym publicystom brakuje. Nie mają nawet większej wiedzy o sztuce dawnej, bowiem cała ich wiedza sprowadza się do dwóch, trzech dzieł, replikowanych na pamiątkowych koszulkach z Watykanu i Giocondy. Też replikowanej na koszulkach. Wielka szkoda, że działają na szkodę swoich oglądających, tanią sensacją zatrzymują ich w rozwoju, ograniczają ich świat. Mam nadzieję, że po lekturze tego tekstu, osoby sceptycznie nastawione do świata sztuki współczesnej zmienią nieco zdanie. Dostrzegą, że na przestrzeni lat, wprowadzano je w błąd, sugerując, że cała sztuka współczesna kręci się wokół sztuki konceptualnej. W dodatku sztuka ta była całkowicie błędnie interpretowana, bowiem sam fakt niezrozumienia czegoś, nie przekreśla wartości. Sztuka konceptualna wyewoluowała w opozycji do formalizmu, który skupiał się na formie, kolorach, aspektach estetycznych. Tymczasem sztuka konceptualna, wywodząca się od „Fontanny” Duchampa, skupia się na „koncepcie”, który nie jest tożsamy z „ideą”. Założenie, że sztuka powinna rozwijać się jednotorowo, być przedłużeniem czegoś zapoczątkowanego w czasach antycznych albo renesansie, dotykać tylko tematyki religijnej, jest absurdalnie prymitywne. Już w 1957, na łamach „Tygodnika Zachodniego”, Urszula Czartoryska zauważa, że społeczeństwo polskie, potrafi dużo mówić o złym smaku, ale nie potrafi wskazać niczego dobrego. Identycznie sprawa ma się dziś, bowiem łatwo wzbudzić sensację kontrowersyjnym, niezrozumiałym dla ignoranta dziełem. W tym samym tekście, polska znawczyni fotografii porusza kwestię masowości. Sam fakt, iż coś jest wytworem fabryki, nie odbiera tej rzeczy prawa do aspirowania do świata sztuki. Puszki Piera Manzoniego, są najdoskonalszym przykładem artystycznej drwiny. Istnieją dwie wersje historii ich powstania. Pierwsza, iż ojciec nazwał wszystkie dzieła Piera gównem. Druga, iż jest to odpowiedź dla krytyków, którzy wyrażali się w ten sam sposób o całej ówczesnej sztuce współczesnej. W ten sposób zadrwił ze wszystkich. Czyż nie jest cudownym, iż ci, którzy chętni są obcować ze sztuką współczesną mogą cieszyć się pracami Marthy Rosler a cała reszta, no cóż. Skoro tak chętnie obrzucają wszystko gównem niczym szympansy w klatce, to dostali czego potrzebują i babrają się w gównie. Genialne. fot. Martha Rosler Patronite Jeśli tekst przypadł Wam do gustu i chcielibyście mi pomóc stworzyć kolejne – zajrzyjcie na mój profil na Patronite. Sztuka i socjologia bez małego wsparcia „same się nie robią” 😉 Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Historia fotografii Krytyka fotografii Kultura O fotografii Przemyślenia Sztuka Annie LeibovitzAugusto de Lucacontemporary artDavide LaChapelleDiane ArbusÉdouard ManetEugenio RecuencofotografiaHiroshi SugimotoimpresjonimJackson PollockJan BrykczyńskiJan Saudekkulturamalarstwomodern artNatalia LLPhilip-Lorca diCorciaprzemyśleniaRon MueckRuth BernhardSandy Skoglundsztukasztuka współczesnaTomasz GudzowatyTomek SikoraVincent van GoghVivian MeyerZbigniew LiberaZofia Rydet