Fotograficzne poszukiwania

Fotograficzne poszukiwania

Fotograficzne poszukiwania zazwyczaj zaczynają się w Sieci. Jest to jednak miejsce zwodnicze, gdzie o wątpliwą wiedzę znacznie łatwiej niż o zieleń na trawniku. Książki wcale nie bywają pod tym względem lepsze. Dlatego pomyślałem, że warto napisać coś o poszukiwaniu fotograficznej wiedzy, nie tylko tej technicznej. W końcu sam wybór aparatu i zasady kompozycji to nie alfa i omega przygody jaką jest fotografia. Choć wbrew deklaracjom, wielu to w zupełności wystarcza.

Forumowa strata czasu

Masę czasu straciłem czytając wszelkiej maści fora fotograficzne. Żałować jest bez sensu, ale warto powiedzieć innym żeby tego nie robili. Przeważnie toczą się tam zacięte boje o markę producenta sprzętu, o jakieś błahostki i absurdy. Moim numero uno, jest wywód, iż Nikon jest lepszy jest do reportażu, natomiast Canon do portretu, bo lepiej oddaje kolory skóry. Lub też na odwrót. Co ciekawe, boje te toczą się zaraz obok bojów o kalibrację ekranu. Natomiast mało kto słyszał o kalibracji aparatu. Zaszczytne drugie miejsce zajmuje spór o to, czy w pakiecie Adobe lepiej pracować na Macu bo 25 lat temu Adobe było tylko na Maca. Gdybym sugerował się tymi geniuszami fotografii to w dniu zakupu pierwszego aparatu, rzuciłbym to wszystko w diabły. Bez pełnej klatki, wówczas kosztującej w okolicach 30k i szkła 1.2 albo lepiej 1.0, gdzie 1.8 kosztowało wtedy fortunę, nie ma co się brać za portret. Głębia tylko na oczy! I zwróćcie uwagę, że wszystko kręci się wokół sprzętu a dokładniej jego ceny, gdyż ta jest wymierna. Wszystko to stanowi zaledwie jedną trzecią wiedzy o fotografii. Gdzie zatem zacząć fotograficzne poszukiwania i jak oddzielić ziarno od plew? Karkołomne zadanie.

Książki

Najlepiej kupić jedną z książek o…malarstwie. Otóż pod względem omawiania zasad kompozycji są one znacznie bardziej wyczerpujące, niż te poświęcone fotografii. Nie chodzi mi o to, by upodabniać swoje zdjęcia do prac malarskich. Co to, to nie. Są one zwyczajnie ciekawsze od tych fotograficznych. tych drugich mam trochę i nie licząc tych autorstwa Joe McNallego, że większość jest bezwartościowa. Zwłaszcza te monotematyczne, typu fotografia mody, aktu, ślubna. Książki monotematyczne najczęściej składają się z obszernej części sprzętowej, wyjaśniającej po raz milionowy czym jest ogniskowa, masa lania wody, postprodukcja. Wspomniany McNally uczy rozwiązywania problemów na polu bitwy jaką jest sesja czy reportaż, tak byście umieli poradzić sobie tworząc własne rozwiązania chociażby ze sznurka i prześcieradła. Nie ma natomiast większego sensu sugerować się pracami malarskimi w kwestii światła. Bywa, że jest ono nierealne. Porada, by uczyć się operowania światłem od malarzy jest zupełnie bez sensu. Bardzo wskazane są tutaj książki bardzo suche, o naturze światła jak chociażby Światło w fotografii. Nie ma natomiast takiej, która nauczy was, co to jest dobre i złe światło. Istnieje kilkanaście bezpiecznych schematów, które można wkuć na pamięć, by osiągnąć zadowalające rezultaty. Istnieje kilka przyjętych standardów, które warto znać ale też wiele publikacji bardzo miesza w głowie młodemu fotografowi nie potrafiąc rozdzielić fotografii komercyjnej od hobby czy artystycznej formy ekspresji.

Gdy przebrniesz zaś przez etap fascynacji sprzętem, zaspokoisz głód wiedzy na temat rodzajów lamp, zastawek i blend, powinieneś sięgnąć po więcej. Jeśli sprowadzisz fotografię tylko do techniki bardzo wiele stracisz. Będzie to jednak przeprawa niełatwa, pełna filozofii, socjologii, antropologii czy semiologii. Wiem, że chętnie okrzykniesz fotografię sztuką, ale czy wiesz jak wyglądała i nadal wygląda jej droga do świata sztuki? Jakie istnieją nurty? Cóż, nie musisz być w nich biegły, ale jeśli chcesz zabrać głos w dyskusji nie wystarczy wrzeszczeć razem z tłumem, że Instagram zabija fotografię.

O fotografii

Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz. Malarstwo ma status bardziej elitarny niż fotografia. Pisząc o malarstwie, można pozwolić sobie na znacznie więcej, zwłaszcza w kontekście krytycznej analizy. Pod tym względem fotografii poświęcono sporo opracowań, ale istotniejszy jest tutaj fakt, jakie miejsce w świadomości fotograficznej klasy średniej zajmuje fotografia. Malarstwo jest elitarne, zatem naturalną częścią interesowania się malarstwem, jest częstokroć zapoznawania się z tekstami krytyków, opracowaniami i tym podobnymi. Tymczasem fotografia, jawiąca się jako łatwiejsza trafia do większej rzeszy odbiorców. Z resztą takie było jej założenie, ale mniejsza o to teraz. Nadal postrzegana jest jako młodsza, głupawa siostra malarstwa, po którą chętnie sięgają ci, którzy nie potrafią operować pędzlem i ołówkiem.

Weźmy sobie na warsztat akt. Czego można się dowiedzieć? Przede wszystkim, że obiektem jest kobieta a odbiorcą mężczyzna. Kobieta to tajemnica, którą się odkrywa. Simone de Beauvoir i Judith Butler podwijają włosy z czoła i wywijają baranka o ścianę. Właściwie to są podręczniki młodego pornografa, ale udające że chodzi o wyrafinowane studium ciała. Abyśmy mieli jednak jasność, pornografia nie jest zła. Tak samo jak erotyka i erotyczne akty. Problematyczną kwestią jest powierzchowność z jaką autorzy różnych publikacji podchodzą do omawianego przez siebie tematu. Jasne, w fotografii ślubnej nie ma co rozwodzić się nad kwestia kulturowymi. Ślub to ślub i tyle, nic ciekawego. Temu zagadnieniu można poświęcić tekst natury socjologicznej dla zainteresowanych a powinno Was to interesować, bowiem wspomniane rozwody stają się coraz częstsze a co za tym idzie spada popyt na fotografów ślubnych. Nie przeciągajmy jednak tej dygresji. W przypadku malarstwa analiza taka, nie będzie postrzegana jako dorabianie ideologii do dupy.

Dobrze mieć jakąś świadomość tego jak nasze zdjęcia oddziałują na naszych odbiorców. Kiedyś opowiem Wam szerzej o zjawisku jakim jest seksualizacja młodzieży. Dziś niech wystarczy, że masa zdjęć przygotowuje młode kobiety do bycia obiektem seksualnym, który musi się sprzedać na rynku, którego jedynym konsumentem jest mężczyzna. Z mężczyzn zaś zjawisko to robi pół przygłupów, którzy musza konsumować celem podkreślenia swojej męskości. Brzmi poważnie? I tak też jest. Nie oznacza to jednak, że mamy zaraz porzucić wszystko co robimy. Bardziej istotne jest by to co robimy, było przez nas robione świadomie. Nie wyobrażam sobie świata zdjęć doskonale nijakich. Przeważnie jednak, gdy fotografowie mówią o świadomości, mają na myśli aspekty techniczne. Co właściwie fotografują wydaje się mało ich interesować. Tymczasem posiadanie świadomości, że tworzy się obrazy, które mają tylko i wyłącznie cieszyć oko, może być dla fotografującego drzwiami do lepszej twórczości.

Tutaj ważną rolę odegrają teksty krytyczne, które można znaleźć w prasie zupełnie niezwiązanej z fotografią. Nie dobrze krytykować fotografów, bo się obrażą i pójdą tam gdzie ich chwalą, potwierdzają że wszystko co robią, jest dobre, czyste i piękne równocześnie narzekając na Innych, którzy są winni wszystkiemu co złe, na przykład zabijaniu sztuki. Ciekawą lekturą mogą być też publikacje z zakresu psychologii, socjologii czy antropologii. Świetne będą też portale publicystyczne, związane z kulturą i sztuką, choć nie tylko. Często Guardian, New York Times albo The New Yorker publikują świetne teksty związane z fotografią. Zdjęć warto zaś szukać w co odważniejszych czasopismach, takich jak British Journal of Photography.

 

fotograficzne poszukiwania

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Patronite Herbata i Obiektyw

Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw