Herbaciarnia Assam

Herbaciarnia Assam Bielsko – Biała

Herbaciarnia Assam kryje się w starych murach kamienic przy bielskim rynku. Będąca miejscem lekko oderwanym od świata, zyskała sobie status kultowej bez mała. Czas płynie tam sobie inaczej. Niepowtarzalny urok herbaciarni sprawił, że zyskała sobie wierne grono klientów. Niestety przyszedł taki moment, gdy legenda trochę wyblakła. Nie będziemy wnikać co się stało, ważne że nowi właściciele już są na najlepszej drodze aby herbaciarnia była najlepszym miejscem na Starym Rynku!

Herbaciarnia Assam

Herbaciarnia Assam

Jest to jedyna herbaciarnia w Bielsku a równocześnie jeden z najdłużej działających lokali gastronomicznych przy bielskim rynku. Ma jeszcze kilku konkurentów pretendujących do tego miana, ale właściwie jest tam nie mal od zawsze (z mojej perspektywy). Jej głównym atutem był i pozostaje klimat. O ile wszystko okoliczne knajpki, restauracje i bary łączy gwar i szum, tak w Assamie następuje prawdziwe oderwanie od rzeczywistości. Wszak

„Herbatę się pija, by zapomnieć o hałasie świata.”

I po to też stworzono pawilony i herbaciarnie – choć nie dajcie się zwieść. W Japonii słowo to bywało synonimem miejsca uciech mało filozoficznych. Ale swoim zwyczajem odbiegam od tematu. Assam narodził się z pasji. Tak, tak wiem. Każda polska firma narodziła się z pasji i to jest oklepane. Gwarantuję Wam jednak, że jeśli chce się zarobić na Porsche to nie zakłada się herbaciarni. Lokal taki zakładasz właśnie po to, by podzielić się swoją pasją, pokazać nieznany świat, tak inny od beznamiętnych saszetek których miliony wrzucamy do kubeczków każdego dnia. Niestety, dla każdej legendy przychodzi kres. Co się stało? Ciężko powiedzieć. Ważne jest, że 1 maja Roku Pańskiego 2019 Assam trafił w ręce nowych właścicieli. I udało się.

Reaktywacja

Herbaciarnia Assam

Nowi właściciele zachowali wszystko to, co sprawiało, że Assam był tym, czym był. Klimatycznym miejscem, w którym można posiedzieć oderwawszy się od hałasu świata. Tutaj warto dodać, że obecna, trzecia już lokalizacja, to zasługa poprzedniej ekipy. W gwarny piątkowy wieczór wchodzisz do herbaciarni i wszystko ucicha. Choć trzeba przyznać, że poszli trochę też dalej. Mianowicie zadbali, by przy wejściu gdzie wpada dużo światła, znalazły się stoliki z krzesłami. Były one i wcześniej, ale główną formę stanowiły jednak podesty z poduchami ukryte w głębokich, no dobra, nie aż tak głębokich, podziemiach. Teraz mamy też sporo miejsc siedzących zaraz przy wejściu. Dodatkowo można posiedzieć w ogródku marokańskim, który przez większość dnia jest zalany światłem. Wieczorem zaś zyskuje pewien niepowtarzalny klimat.

Herbaciarnia Assam

Ostatnia część herbaciarni jak zawsze mieści się w podziemiach, dzięki czemu latem panuje tam bardzo przyjemny chłód. Wnętrze jest dość eklektyczne i łączy w sobie elementy kultury Indii, jest w nim coś arabskiego, chińskiego. Ot taki właśnie kulturowy eklektyzm, który niczego nam nie narzuca. Pamiętam jednak, że w opowieści o innej herbaciarni napisałem, coś zupełnie przeciwnego. Iż tego typu wystrój, infantylizuje herbatę. Patrząc z drugiej strony, pośpiech jest wszechobecny i dobrze, że istnieją miejsca „poza czasem”. Zapewne należało napisać, że fajnie by było gdyby te drugie też się kiedyś pojawiły. Niemniej, nowi właściciele wyszli na przeciw osobom, które nie chcą zapadać w pół sen na poduszkach. Może coś zjeść? Wypić czarkę herbaty i iść dalej? Musze przyznać, że zachowanie pierwotnego klimatu i połączenie go z nową opcją udało im się wręcz rewelacyjnie. „Assam” nic nie traci a wiele zyskuje. Powstałe w ten sposób trzy poziomy, doskonale zaspokoją potrzeby różnych klientów.

Miałem okazję poznać oboje nowych właścicieli i muszę przyznać, że pasują do tego miejsca a ono do nich. Co bardzo ważne, jedno z nich jest tam każdego dnia i osobiście dba o sprawne funkcjonowanie lokalu. Widać w nich pasję do tego co robią. Podjęli niezłą decyzję o zatrudnieniu trochę starszych osób. Niestety, muszę stwierdzić, iż poprzednio zdarzało się, że trafialiśmy na nastolatkę totalnie nie zainteresowaną swoją robotą, do tego jawnie mającą ubaw, że w ogóle pijemy herbatę.

 

Menu

Menu jest dość szerokie. Z jednej strony mamy klasyczne pozycje, które na pewno każdy rozpozna i kilka mniej oczywistych. Wspomniane 10% na eksperyment.
Mamy oczywiście klasykę, czyli herbaty chińskie, japońskie, cejlońskie oraz oczywiście indyjskie. Gdzieś tam zamajaczyła mi chyba Gruzja, ale sprawdzę to jeszcze wnikliwie. Mieszanki takie jak Rosyjska Karawana również się znajdą. Kolory – do wyboru. Zatem możemy przebierać i degustować. Myślę, że każdy będzie zadowolony. Do tego napoje na bazie herbaty oraz ostrokrzew, miodokrzew, czerwonokrzew, czyli mówiąc po ludzku, yerba, honeybush i rooibos.

Gdybym miał się czepiać, to brakuje mi herbat z Afryki. Mam tu na myśli afrykańskie uprawy krzewu herbacianego. W sumie pozwoliłem sobie zasugerować próbę wprowadzenia herbaty fioletowej albo purpurowej do menu, bo jest o niej coraz głośniej. Właściwie same herbaty z Kenii były by już przyjemną ciekawostką. Osobiście uważam, że są jeszcze dość proste w smaku, ale mają pewien niezaprzeczalny charakter, który byłby doskonałym przełamaniem smaku słodszych deserów, tym bardziej że głupio jakoś popijać ciasto na przykład gyokuro.
No i zdecydowanie różnią się od wszystkich pozostałych.

Herbaciarnia Assam

 

Spróbować miałem okazję ciasta z pomidorów, które okazało się naprawdę smakowite. Prócz tego możemy wybrać się na coś wegańskiego do zjedzenia oraz właśnie spróbować kilku deserów, które również wzbogaciły menu herbaciarni. Podobał mi się zapał z jakim opowiadali jak wypiekają ciasta, które później trafiają na talerze. Kupuję to, tym bardziej, że w smaku było rewelacyjne. Jest to dobry krok, gdyż po herbacie czasem ma się ochotę na coś do jedzenia a niestety gdy raz się wyjdzie to już się nie wraca. Zatem Assam nie zamienił się w restaurację sensu stricte, ale wzbogacił swoją ofertę, by można można było przesiedzieć tam cały wieczór, do późnej nocy.

Na końcu piwo. Nie jestem piwoszem, nie będę się rozpisywał zatem na wyborem ale zaznaczam to na plus. Czasem fajne móc wyskoczyć na piwko do miejsca w którym hałas i gwar muszą zostać na zewnątrz. Nie trzeba przekrzykiwać wszystkich na około, można spokojnie porozmawiać. Piwo jest tam chętnie zamawiane, ale zauważyłem że nikt się nie upija, zatem spokój zostaje zachowany. Ot, taki klimat miejsca. Właściwie wypadałoby powiedzieć coś o fajkach wodnych ale powiem tyle: są, tytoniów i melas mają sporo.

Woda

Dla herbaty rzecz nader istotna. Zainwestowano więc w błyszczące nowością czajniczki oraz system filtrów i uzdatniaczy. Każdy kraj podłączony jest do zmyślnego ustrojstwa, które stara się dać w środku miasta możliwie najlepszą wodę. Zabieg wymagający pochwały, choć wiadomo że dobra woda to dobra woda, ale ważne że robią co mogą by poprawić jakość tej która płynie w miejskich kranach. Podobny trik zrobili z powietrzem, instalując coś co określili mianem właśnie uzdatniacza. Cóż, wewnętrzne części herbaciarni mieszczą się już pod ziemią, w czymś co zapewne dawniej było piwnicą. Zatem zabieg jak najbardziej przemyślany, tym bardziej że można tam palić nargile. Teraz potrzebny będzie okres intensywnych testów celem weryfikacji.

 

Podsumowanie:

  • duży wybór herbat
  • desery
  • żarełko 😉
  • piwo
  • klimat
  • ogródek marokański
  • uprzejma obsługa
  • nowi właściciele, którzy jak mało kto rozumieją to miejsce i mam wrażenie żę będą należycie kontynuować jego tradycję wzbogacając ją o nowe elementy 🙂

Nowa odsłona Assama bardzo przypadła mi do gustu.

 

Herbaciarnia Assam