Pod Lampionami

Herbaciarnia Pod Lampionami Poznań

Tym razem odwiedziłem aż  dwie herbaciarnie. Wyjątkowo się udało, bo przeważnie czasu wystarcza na jedną. Tym razem zabieram was do poznańskiej herbaciarni „Pod Lampionami”. Która to, jest trochę inna niż dotychczasowe.

Pod Lampionami

Pod Lampionami

 

Sama herbaciarnia mieści się nieopodal poznańskiego rynku. Ma ona trochę inny klimat niż inne herbaciarnie. Właściwie dość mocno kojarzy mi się z katowicką herbaciarnią Smoczy Ogon, o której będzie innym razem ale mają coś wspólnego. Być może skojarzenie to pojawia się za sprawą braku poduszek i podestów nie tyle do siedzenia a leżenia. Są tam natomiast klasyczne stoliki z krzesłami. Ma to swoją zaletę. Wnętrze nie jest senne a przez to łatwiej zachować kontakt ze światem. Dzięki temu całość przypomina bardziej „restaurację”.

Tutaj można zrobić zdziwioną minę. Po prostu przywykłem do tych herbaciarni o jak to nazywam „indyjsko – hippisowskim” klimacie, który jest bardzo senny, sprzyjający relaksowi ale w żaden sposób książki tam nie poczytacie bo zaśniecie. Pod Lampionami jest właśnie inaczej. Tutaj można się spotkać po południu i rzeczowo pogadać.

Menu

Właściwie klasyka. Gdyby porównać menu z kilku herbaciarni właściwie 90% pozycji byłaby bardzo podobna. Przy czym nie jest to w żaden sposób wada. Większość dobrych herbaciarni ma relatywnie podobne pozycje, czasem będące wariacją na temat. Przeważnie te 10% to pole na eksperyment, bo albo trafią się herbaty bardzo drogie albo bardzo specyficzne w smaku. W sumie nie pytałem jakich herbat sprzedają najwięcej. Wiem, że Polacy coraz chętniej eksperymentują, ale też mam wrażenie że bardzo lubią owocowe mieszanki. Np. aromatyzowane kwiatami pu-erh, ale tak jak mówię musiałbym to sprawdzić.

Na czas wizyty zamawiamy Genmaichę Musashi i ciasta.

Pod Lampionami

Herbata i ciasto

Herbata typu genmaicha to herbata z ryżem. I teraz taka mała ciekawostka. Początkowo była to herbata biednych, których nie było stać by parzyć i kupować herbatę w normalnych ilościach. Zatem rozcieńczano ją ryżem, przez co uzupełniano braki w ilości i trochę poprawiano smak najtańszych a często nawet odpadów po szlachetniejszych herbatach sprzedawanych zamożniejszym. Dziś ryżej rozrabia się różne herbaty, głównie zielone. Taka rzecz zrodzona z biedy, która z czasem przeniknęła na stoły zamożniejszych obywateli jako pewna ciekawostka, swoisty przysmak.

O ile wypicie sobie takiej w herbaciarni jest jak najbardziej ok, tak w domu róbcie ją po prostu sami. Ryż, patelnia i eksperymentujcie. Polecam jaśminowy. W kwestii ciast nie pamiętam co to było, ale macie na zdjęciach. Sama herbata zaś podana w sposób odpowiedni, na coś tam sobie pomarudziłem ale to moje typowe czepialstwo. Właściwie nie było jakichś większych powodów do narzekania. Zaparzona łagodnie, niezbyt gorącą wodą. Ciasta rewelacyjne. Szkoda tylko że nie można ocenić liści czy doparzyć sobie wg. upodobania. Ale to tam… Detal. Bardzo chętnie bym wrócił i spróbował pozostałych.

Co bardzo ważne wszystko podano bardzo schludnie.

Pod Lampionami
Nie wiem co to było, ale było smaczne 🙂

 

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie ma czasu a później okazji by dłużej posiedzieć. Wpadasz, wypadasz nie wracasz. Trzeba wyrobić sobie zdanie na podstawie jednego czajniczka herbaty, co może być mylące. Widzicie, wystarczy że przyjdzie ciut gorsza partia herbaty, coś będzie nie tak z wodą, cokolwiek i może się okazać że skreślisz całkiem fajne miejsce. Powie ktoś, że restauracja czy herbaciarnia powinna zawsze trzymać jeden poziom. No właśnie nie do końca, co herbaty nie parzy się w precyzyjnych ekspresach, nie ma tam maszyn, które dobierają temperaturę, ciśnienie i takie tam.

Herbata jest bardziej…nieprzewidywalna, ale udało się 😉 Pod Lampionami zostawiło dobre wspomnienia.