Święty Mikołaj czy Santa Claus? herbataiobiektyw, 4 grudnia, 20177 grudnia, 2024 Ostatnie lata obfitują w rewelacje o przedchrześcijańskiej genezie wielu zwyczajów, które cieszyły nas jako dzieci. Choinka, sianko na stole oraz oczywiście Święty Mikołaj, mają swoje źródła w prastarych wierzeniach Słowian, Celtów, Germanów. Z tym, że nie do końca. Broda Welesa Pomiędzy rokiem 272 a 345 lub 352 żył w Mirze, na ternie współczesnej Turcji, człowiek zwany Mikołajem. Piastował godność ówczesnego biskupa, co oznaczało coś nieco innego niż współcześnie. Prawdopodobnie ówcześni biskupi, byli poważanymi przewodnikami wspólnot chrześcijan na danym ternie. Istnieje kilka podań w jakiż to sposób stał się roznosicielem prezentów a żadna nie jest pewna. Według jednej z nich, miał cały majątek rozdać ubogim, podobno wspomagając potrzebujących datkami, które roznosił pod osłoną nocy. Przynajmniej tak głoszą legendy, bowiem nie ma żadnej pewności czy faktycznie był tak szczodrym człowiekiem. Jakby nie było, w pewnym momencie historii przyjęło się, przynajmniej w pewnych regionach, iż prezenty przynosi Święty Mikołaj. Chociażby w Polsce, w zależności od regionu właśnie i wpływów które tam docierały, prezenty przynosi Gwiazdor, Aniołek a nawet Dzieciątko, choć nie koniecznie Jezus. Nie wspominając już o kurierach, którzy w pocie czoła przemierzają Polskę, by dostarczyć zamówione na ostatnią chwilę podarki. Pewną formą obsesji, stało się dowodzenie, że postać Świętego Mikołaja, to Weles, Odyn albo jeszcze jakieś inne bóstwo. Potomkowie wyznawców Odyna będą iść zaparte, że to ich wierzenia skradziono pierwsze a fani Welesa, że to ich bóstwo było pierwszym darczyńcą. Konkurencja o tyle pozbawiona sensu, iż nim ktokolwiek usłyszał o tychże bogach, w Afryce istniały już bóstwa pamiętające początki historii ludzkości. Święty Mikołaj nie jest Welesem, Wotanem, Wodanem ani Odynem. Większość informacji, które pojawiają się w Sieci, obarczona jest pewnym błędem. Otóż zakorzenione są one w danym kręgu kulturowym, przez co każdy piszący stara się przypisać palmę pierwszeństwa ulubionym bóstwom. Dodatkowo, dlaczego człowiek zmarły na ternie współczesnej Turcji miałby zastąpić jednego z Azów w dostarczaniu prezentów, nie wiadomo. Informacja taka, chętnie powielana jest przez autorów wielu stron, jednak jakim cudem srogi, jednooki wojownik dosiadający ośmionogiej bestii miałby stać się starcem wkładającym prezenty do bucików, nikt nie potrafi uzasadnić. Odnalezienie jednak jakichś sensownych informacji jest szalenie trudne, jeśli nie niemożliwe. Większym problemem jest ustalenie skąd w tym wszystkim wziął się Joulupukki, który jeszcze w XI wieku pędził po niebie z Odynem w Dzikim Gonie. Tarinoita Joulupukista, to dzieło współczesnego rysownika Lauri Ahonena. Dla odmiany, wraz z rodzącą się modą na mitologię słowiańską, prezenty rozdawać miał Weles, który był bogiem nie wiadomo czego. Badania nad mitologią, dawnymi wierzeniami są niezwykle skomplikowane i bardzo dużo w nich miejsca dla wszelkiej maści mód. Mitologia jest dziedziną, której metodologicznie bliżej do literaturoznawstwa. Jest to dziedzina szalenie ciekawa, jednak do jej ustaleń przywiązywać tak wielkiej wagi jak się to robi obecnie. Wracając do Welesa, mógł on być równie dobrze bogiem bogactwa, urodzaju jak i panem świata podziemnego, zaświatów. Wówczas informacja o brodzie Welesa, może być interpretowana na dwa sposoby. Wśród Słowian Wschodnich, istnieć miał zwyczaj ścinania snopka zboża, który miał symbolizować dobrobyt. Bardziej prawdopodobne jest jednak, iż był to diduch, czyli snopek symbolizujący przodków, stawiany w kącie chaty. Wszystko zależy od tego, czym parał się ów Weles. Faktem jest, iż niekiedy taki snopek obwieszano ozdobami, w tym orzechami czy łakociami w postaci drobnych wypieków, jednak czy była to ofiara dla zmarłych, prośba o pomyślność w nadchodzącym roku, nie sposób jednoznacznie powiedzieć. Trochę lepiej sprawa ma się z Odynem, choć najprawdopodobniej dzieci nigdy nie wkładały sianka do bucików, celem zwabienia Sleipnira, którego dosiadać miał bóg mądrości roznosząc zabawki. Faktem jednak jest, iż we wczesnych podaniach Mikołaj przybywał konno, co z resztą robi po dziś dzień Sinterklaas. Oraz japoński Toshigami a dokładnie Ōtoshi-no-kami, który przybywa pod postacią starca na bezgłowym koniu, rozdawać ryżowe placuszki, choć informację taką można znaleźć zaledwie w jednym miejscu. Z całą pewnością zaś, sianko na polskim stole wigilijnym nie jest pokłosiem wspomnianego, rzekomego zwyczaju. Tutaj may do czynienia już ze zwykłym błędem, polegającym na swobodnej interpretacji źródeł anglojęzycznych. Wszelkiej maści siano, snopki zboża miały w różnych regionach słowiańszczyzny swoje znaczenie. Większość kultur ma też jakiś obrządek albo zwyczaj związany z redystrybucją dóbr. Doskonałymi przykładami będą oczywiście kula oraz potlacz. Organizowano je najróżniejszych przyczyn, takich jak wojny, kryzysy, ale też ślubny, inicjacje, rytuały przejścia. Zasadniczo chodziło o redystrybucję dóbr. Ludy przeważnie czciły duchy przodków w najróżniejszych wersjach szamanizmu. Wraz z rozwojem złożoności bóstw, mogli oni obdarowywać ludzi i to na różne sposoby. Przede wszystkim darem od bóstwa było błogosławieństwo, na przykład pomyślne wiatry, urodzaj, pokój. Bogowie albo istoty od człowieka potężniejsze, mogły obdarowywać go przedmiotami, takimi jak ogień, włócznia, która nigdy nie chybia czy lira. Zatem bogowie mogli sprzyjać ludziom na różne sposoby, co można nazwać darami. Również zwyczaje obdarowywania czy to okazji narodzin dziecka, przeżycia przez nie pierwszego roku, wejścia w dorosłość, zaślubin czy jeszcze innych powodów znane są chociażby ze starożytnego Egiptu. Nie można zaprzeczyć, że Odyn obdarował Sigmunda wspaniałym mieczem, jednak w trzynastowiecznych Sagach, nie wkładał drewnianych mieczyków do bucików, po tym jak wlazł do chaty kominem. Należałoby tutaj poświęcić uwagę historii architektury, bowiem wiejskie chaty nie miały kominów. Trzeba też pamiętać o tym, że Sagi, podobnie jak mity greckie, to nie zapis faktycznych wierzeń, tylko w znacznej mierze utwory poetyckie. Wiele opowieści, które spisał chociażby Parandowski w swej „Mitologii”, nie należała do faktycznych wierzeń Greków a była opowieściami czy pieśniami, które wykonywano przy różnych okazjach. Wiele z nich była zapewne czystą fantastyką i słuchacze byli tego całkowicie świadomi, choć oddawali cześć chociażby Zeusowi. Ludzka religijność zmienia się także z czasem i starzy bogowie przybierają nowe postacie. Odyn, jednooki bóg dzierżący włócznię, stał się z czasem starcem w szpiczastym kapeluszu, który to wizerunek wykorzystany został do stworzenia postaci czarodzieja Gandalfa. Najprawdopodobniej miało to miejsce dość późni, około XVIII czy XIX wieku, kiedy na świecie nie było już dla niego miejsca. Święty Mikołaj Kult Mikołaja, rozpowszechnił się niemal na cały świat chrześcijański a zaczęło się to około 1087 roku. Wówczas to, włoscy żeglarze, przewieźli jego doczesne szczątki z Turcji do Włoch. Warto bowiem wiedzieć, iż Mikołaj wedle jednej z legend, uspokoił straszliwe fale, które groziły strzaskaniem statku, na którym podróżował. Jeszcze inna inne podanie mówi, że wspomógł on ubogiego mężczyznę, zapewniając jego córkom słuszny posag. Cóż, w tamtych czasach o atrakcyjności panny na wydaniu decydował majątek ojca. W ten sposób Mikołaj stał się patronem żeglarzy, podróżnych oraz właśnie panien na wydaniu. Opowieść jak stał się opiekunem dzieci, jest dość makabryczna, bowiem miał znaleźć troje zamordowanych dzieci w beczkach. Za sprawą uczynionego cudu, miały one powrócić do świata żywych a ich zabójcy wymierzył należytą karę. Najprawdopodobniej chrześcijanie modlili wprost do niego, bowiem czy to się komuś podoba czy nie, święci traktowani są jak pomniejsze bóstwa. Prośby dotyczyły zapewne zapewnienia bezpiecznej podróży, dobrego zamążpójścia oraz wspomożenia, jeśli ktoś był ubogi. Zwyczaj obdarowywania się prezentami, które pochodzić mają od Święto Mikołaja, został zapoczątkowany bardzo wcześnie bowiem nawet w XI wieku, przez zakonnice. Była to oczywiście forma pomocy ubogim, zwłaszcza dzieciom, których Mikołaj była patronem. O ile wszelkiej maści boskie dary znane były w mitach od dawna, tak nie miały one bezpośredniego wpływu na rozwój kultu Mikołaja. Legenda o tym świętym stała się podstawą do jeszcze jednego potlaczu, czyli formy redystrybucji dóbr. W trochę gorszej sytuacji są ci, którzy nie są związani z kultem świętych, bowiem muszą zadowolić się tylko prezentami pod choinką. Dotyczy to chociażby kościołów reformowanych oraz prawosławnych, w których prezenty znajduje się w grudniu tylko raz, pod choinką. Tutaj wariantów jest całkiem sporo, bowiem przynosi je zarówno wspomniany Gwiazdor, Aniołek, Dzieciątko czy Dziadek Mróz. Ten ostatni jest szalenie interesujący, bowiem pierwotnie w Rosji, przyjął się kult Świętego Mikołaja. Władze radzieckie faktycznie chciały odsunąć go na boczny tor, podobnie jak wcześniej uczyniły to Cromwell w Anglii. Дед Мороз, stał się popularną postacią i faktycznie wywodzi się z przedchrześcijańskiego folkloru, będąc personifikacją zimy. Podobną przemianę przeszły bóstwa znane z terenów zamieszkanych przez Anglosasów. Mowa tutaj, posłużę się angielskimi nazwami, Old Man Winter oraz Jack Frost, który stał się bohaterem komiksów Marvella. Niemniej, wydaje się, że to kult chrześcijańskiego świętego miał największy wpływ na powstanie postaci rozdającej prezenty. Można być zaciekłym przeciwnikiem chrześcijaństwa, w Polsce zwłaszcza katolicyzmu, ale odegrało ono olbrzymią rolę w kształtowaniu kultury. Zważywszy, że kult Świętego Mikołaja zapoczątkowany został z dala od terenów zamieszkanych przez te grupy etniczne nie bardzo wiadomo dlaczego to one miały być prekursorami. Próba dowiedzenia, że wszystko jest pomysłem Anglosasów, Celtów, Słowian traktowanych jako grupy wyznaniowe, jest pomysłem nieco niedorzecznym. Santa Claus Istnieje kilka historii tego, jak narodził się Santa Claus. Jedna z nich, tłumaczy skąd mit o związkach z Asami. Koncern Cola niekiedy utrzymuje, iż to on stoi za współczesnym wizerunkiem Santa Clausa, jednak historia ta jest dużo ciekawsza i dłuższa. Otóż kult chrześcijańskiego świętego, przyjął się całkiem dobrze. Prezenty, chociażby na terenie Wysp Brytyjskich, rozdawał nie kto inny a Saint Nicolas. Najprawdopodobniej, sposób przedstawiania Mikołaja zmienił się w okresie rządów Cromwella. Początkowo, był to zapewne biskup, przybywający z podarkami konno, jak ma to miejsce Holandii czy też Niderlandach. Również tam znaleźć można pewną wskazówkę językową, bowiem niderlandzki Mikołaj, zwany jest Sintercallas. Interesujący jest fakt, iż przybywa on na pokładzie okrętu, bowiem Amerigo nie potrafi latać. Znane są przedstawienia postaci z pastorałem na latającym wierzchowcu, jednak wywodzenie go od Sleipnira, nie ma żadnego sensu. Najprawdopodobniej jest to wymysł rysowników, którzy musieli jakoś uzasadnić jak brodaczowi udaje się obdarować wszystkich upominkami w jedną noc. W Polsce, przez długi czas, nawet w okresie PRL, Mikołaj zachował niektóre biskupie atrybuty. Wprawdzie przez chwilę próbowano wprowadzać Dziadka Mroza, jednak Polska zachowywała sporą autonomię i wbrew obiegowym opiniom często potrafiła przeciwstawić się ZSRR. Stąd też, na wielu starych zdjęciach, które znaleźć można w domowych archiwach, pojawia się postać przypominająca wprawdzie wspomnianego Dziadka Mroza, jednak dzierży typowy, biskupi pastorał. Zdarzają się też zdjęcia w klasycznym biskupim stroju, z wielką mitrą na głowie. Podobno również również w Anglii, prezenty przez długi czas rozdawał bardzo popularny Saint Nicolas. Okres reformacji, sprawił, że przestano przychylnie patrzeć na katolickich świętych. Faktem jest, iż chociażby mieszkańcom miasta York znany był zwyczaj, zwany Yule Riding. Wówczas to, w trakcie wielkiej parady, przebrany za Yule mężczyzna przybywa do miasta dzierżąc w jednej ręce puchar w drugiej pieczeń. Nazwa jednoznacznie wskazuje na przedchrześcijańską genezę tego zwyczaju a termin „yule”, po dziś dzień stosowany jest w wielu regionach i językach. Przynajmniej do 1957, kiedy to parady jednoznacznie zakazano, Yule wręcz koegzystowało z Bożym Narodzeniem. Owa personifikacja Yule, stanowiła zapewne pierwowzór dla późniejszej postaci, będącej personifikacja Bożego Narodzenia, zwanej Father Christmas. Jednakże aż do XIX wieku, była to postać alegoryczna, nie przedstawiana w żaden szczególny sposób. Faktem również jest, iż w niektórych regionach prezenty przynosi „yule goat”, który ma nawet swoje miejsce wśród ozdób, jako słomiany koziołek. Choć niekiedy przybiera okazałe rozmiary. We wspomnianym wieku XIX, pojawiają się także liczne inne przestawienia, w postaci radosnego brodacza jadącego na koźle. Niektóre wersje podają, iż okresie rządów Oliviera Cromwella, Father Christmas znany także jako Old Father Christmas, pełnił rolę propagandową. Jako purytanin, Cromwell nie przepadał za katolickimi zwyczajami. Stąd też ci, wierni dawnym tradycjom potrzebowali czegoś symbolizującego „stare dobre czasy”. Mówiąc wprost, purytańskie święta, były po prostu nudne. nieprzychylnym wzrokiem patrzono na zwyczajne katolickie, bowiem te miały w sobie silną domieszkę elementów pogańskich, jak chociażby to, że święta powinny trwać dwanaście dni, w trakcie których należało ucztować, bawić się, biesiadować, pić i tańczyć. Tymczasem wykładania purytańska była nieco odmienna i sprowadzała się raczej do cichej kontemplacji. Mit Wielkiej Kradzieży, zakładający, że chrześcijanie kradli wcześniejsze zwyczaje sprawia, że nie baczy się na późniejsze wydarzenia, starając się jednoznacznych źródeł wszystkiego szukać w czasach, gdy po lasach biegali druidzi. Stąd też próby utożsamienia Mikołaja czy Santa Clausa, z Odynem, Welsem oraz innymi stworzeniami z folkloru. Nikt nie próbuje nawet brać pod uwagę, że legenda i kult świętego przyczyniły się do zmiany zwyczajów, oraz że wydarzenia takie jak reformacja, miały wpływ na wyciąganie zapomnianych postaci, takich jak Joulupukki, celem przypisania im roli dostarczyciela prezentów po tym jak święci wypadli z łask. Joulupukki oznacza zaś nic innego jak świątecznego kozła, yule goat. W ten sposób narodziło się chociażby Dzieciątko, rozdające prezenty, skoro samego zwyczaju nie dało się wykorzenić. Wiek XIX, obfituje w najróżniejsze przedstawienia postaci znanej jako Father Christmas. Warto jednak w końcu ustalić skąd wziął się Santa Claus. Nierzadko Saint Nicolas, nazywany był czy Clausem. Być może narodził się w Nowym Jorku, choć pierwotnie miał to być Nowy Amsterdam, obejmujący część Manhattanu. Wraz z przybyszami z Holandii, przybył też nie kto inny jak Sinterklaas. Podobno informacja, iż wielu nadal opowiada historie o Sinterklaasie, znajduje się w „Historii Nowego Jorku”, pióra Washingtona Irvinga z 1809 roku. Duży wpływ na wykształcenie się nowego wizerunku, miała epoka wiktoriańska. W 1897 roku, ukazują się dwie zabawne ilustracje w magazynie „Punch”, sugerujące jak Father Christmas powinien podążyć z duchem czasu. Na drugiej ilustracji, pędzi on samochodem, wioząc pudło prezentów w postaci zabawek w miejsce zwyczajowej pieczeni. „Father Christmas Not-Up-To-Date”, Punch, December 1897. „Father Christmas Up-To-Date”, John Tenniel, Punch, 26 December 1897. Epoka wiktoriańska, to czas gdy w Anglii popularyzuje się choinka a zwyczaj obdarowywania prezentami przesunięty zostaje z Nowego Roku a okres Bożego Narodzenia. Rodzina królewska zaczyna pełnić rolę celebrytów, która będzie im towarzyszyć przez następne lata. Celebryci zaś jak to celebryci, mieli olbrzymi wpływ na zwyczaje pozostałych obywateli. W celebrytyzacji rodziny królewskiej pomogła fotografia, choc słynny album the Royal, ukaże się dopiero w 1860, jednak rodzina królewska zaczęła dbać o ocieplenie swojego wizerunku wizerunku już wcześniej. Olbrzymią rolę odegrały chociażby ilustracje z lat czterdziestych i pięćdziesiątych, oraz rozsyłanie do szkół choinek. Święta skupione wokół rodziny, z uwzględnieniem dzieci, potrzebowały nowego wzorca. O ile zwyczaje obdarowywania się drobiazgami istniały już wcześniej, tak zaczynają zachodzić zmiany, które doprowadzą w przeciągu niespełna dwustu lat, do wykształcenia się dziecka jako podstawowej grupy konsumentów. W tym czasie Father Christmas oraz Santa Claus są ciągle jeszcze odrębnymi postaciami. Warto też prześledzić inne źródła, jak chociażby poprawioną wersję „A History of New York” z 1812 przedstawił. Irving przedstawia tam Mikołaja jako Leśnika, ang. Woodsman, pędzącego po niebie w jakimś pojeździe, aczkolwiek nie były to sanie a raczej powóz. Wspomnieć należy, że jest to utwór satyryczny a nie historyczny. Również ciekawym jest, iż ’Twas the Night Before Christmas”, z 1823 przedstawia Mikołaja jako coś w rodzaju elfa, przyodzianego w skóry. Oryginalny, choć zapomniany tytuł utworu to „A Visit from St. Nicholas”. Opis pozostaje zatem pewną zagadką. W „Old Santeclaus with Much Delight„, z 1821 pojawiają się po raz pierwszy renifery. Santa Claus, którego znamy dziś narodził się za sprawą ilustratora nazwiskiem Thomas Nast, który był propagandzistą unionistów czyli jankesów. Początkowo nosił on płaszcz podobny nieco do tego w jakim przestawiany jest Wuj Sam, jednak z wyglądu cieplejszy. Miał on wspierać na duchu żołnierzy Unii, oferując nieco ciepła i rodzinnej, świątecznej atmosfery. Początkowo wszystkie wykonane przez Nasta ilustracje były w skali szarości i dopiero później zyskał swój charakterystyczny, czerwony przyodziewek. Rozdający żołnierzom podarki Santa Claus, będący elementem propagandy unionistów, stał się symbolem rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia także w Anglii. Father Christmas musiał niejako ustąpić pola, bowiem puchar wina w jednej i pieczeń w drugiej, przestały być symbolami dobrobytu. Zaczęła wyraźnie wykształcać się nowa klasa, którą stać było na niedrogie, masowo produkowane podarki, które następnie pojawiały się w skarpetach zawieszonych przy kominku. Wywodzenie Świętego Mikołaja od Welesa, Odyna czy jeszcze jakiegoś pozimnianego bóstwa sprawia, że całość nabiera pożądanego, antychrześcijańskiego charakteru. Niestety, w rozważaniach tego typu, trzeba uwzględnić wzajemny wpływ zarówno chrześcijaństwa jak pogaństwa, bowiem silnie na siebie oddziałują. Wiele zwyczajów przedchrześcijańskich przetrwało po dziś dzień a wraz z rosnącą niechęcią, chociażby w Polsce do katolicyzmu, zaczną one funkcjonować oddzielnie. Santa Claus to równocześnie ciekawy przypadek, bowiem słowo „santa”, brzmi jak zdrobnienie, dalekie od powagi świętego. Będąc tworem całkowicie świeckim, być może będzie przybywał w trakcie równie świeckiego festiwalu na cześć końca roku jakim jest Yule. Polska prawdopodobnie zostanie przy Mikołaju, który w ostatnich latach nie jest już tytułowany świętym. Również świecka wigilia od lat staje się ważniejsza niż samo Boże Narodzenie. Coraz rzadziej pada pytanie, co dostało się na święta a częściej jakiż podarek otrzymało się na Wigilię czy pod choinkę. Widać to od bardzo dawna, bowiem język odzwierciedla zmiany w obyczajowości. I tak, Yule, Szczodre Gody, to obrzędy zapoczątkowane dawno temu, nim narodziło się chrześcijaństwo i od nich wywodzi się wiele zwyczajów. Nie można jednak przegapić tego co wydarzyło się sto pięćdziesiąt lat temu albo co dzieje się teraz, na naszych oczach. Tym bardziej, że tam gdzie zimą o czwartej robi się ciemno, tam gdzie pada śnieg i jest zimno, ludzie jeszcze długo będą potrzebować jakiegoś festiwalu świateł. Ktoś też musi roznosić prezenty. Patronite Herbata i Obiektyw Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Kultura Przemyślenia Socjologia Boże NarodzenieCoca ColaDziki gonFather ChristmasHistoria MikołajaHistoria Świętego MikołajaJoulupukkikulturaMikołajSanta ClausSinterclassŚwiętaŚwięta Bożego NarodzeniaŚwięty MikołajWild Hunt