Tradwifes czyli tradycyjne żony herbataiobiektyw, 13 września, 202413 września, 2024 Tradycyjne żony, zwane tradwife to zjawisko medialne, które jest doskonałym przykładem tego, czym jest symulakrum. Oraz ironia. Tradwife Wbrew niektórym opiniom, które znaleźć można w Sieci, to nie Donald Trump odpowiedzialny jest za rozwój trendu jakim są tradwife. Nie jest to także ruch, trend społeczny a medialny a to różnica o niebagatelnym znaczeniu. Ażeby być całkowicie ścisłym, był taki moment w historii, gdy takowy ruch społeczny istniał. Faktem jest, że można znaleźć filmy oznaczone hasztagiem tradwife, których twórczynie deklarują oddanie głosu na tego kandydata, ale nie to nie on jest twórcą tego systemu wartości. Tradycja to w ogóle trudny i kłopotliwy termin, zwłaszcza w tym kontekście. Jeszcze na początku dwudziestego wieku, niewiele kobiet mogło sobie pozwolić na siedzenie w domu i pieczenie ciast. Stwierdzenie siedzenie w domu, jest tutaj nie bez znaczenia, bowiem pieczenie ciast, opieka nad dziećmi, nie są postrzegane jako praca a coś w rodzaju przyjemnego obowiązku, wynoszącego kobietę na piedestał. Wprawdzie tylko w oczach konserwatywnych mężczyzn, ale dobre i to. Szacuje się, iż w wieku dziewiętnastym oraz początkiem dwudziestego, czterdzieści do pięćdziesięciu procent kobiet, oficjalnie pracowało zarobkowo. Wiele zarobkowało chociażby piorąc, czy wykonując drobne prace za niewielkie pieniądze. Mężczyźni nie mieli zbyt wielu ścieżek kariery a co dopiero kobiety. Równie często co błędnie patrzy się na mężczyzn jak na jednolitą grupę, która mogła wybierać od pracy fizycznej po karierę akademicką. Zwłaszcza biedny portowy robotnik, miał możliwość awansu na profesora Oxfordu. Ówczesne domostwa bardzo też różniły, od współczesnych, podobnie jak miasta.Często we wszelkiej maści przybudówkach, trzymano kozy, świnie, kury biegały po ulicach. Najczęściej to do obowiązków kobiet należała opieka nad tym inwentarzem. Pranie, gotowanie, także piecznie jeśli była taka możliwość, to tak zwana niewidzialna praca. Można jej nie wykonywać ale nie wydaje się to najlepszym pomysłem. Kobiety strajkowały, często były inicjatorkami strajków o godne płace i warunki pracy. Ramię w ramię z mężczyznami walczyły o lepsze jutro dla wszystkich robotników. Jeśli istnieje jakiś wizerunek tradycyjnej żony, to harująca od rana do nocy w polu, domu, fabryce, często w zagrażających zdrowiu warunkach. Kobiety często nie podejmowały żadnej oficjalnej pracy zarobkowej, bowiem często nie było takiej możliwości albo było to nieopłacalne. Jednakże wizerunek ubranej w zwiewną kiecuszkę złotowłosej, jakoś zakorzenił się w zbiorowej świadomości konserwatywnej. Wszak wiadomo, że kiedyś kobieta opiekowała się domem a mężczyzna pracował na utrzymywanie całą rodziny. Opiekowanie się domem, to w ogóle ciekawe określenie bowiem sugeruje, że nie jest to forma pracy. Dzielni mężczyźni pracowali by kobiety nie musiały. Problem w tym, że mało który mężczyzna, w dodatku mało kiedy, mógł utrzymać całą rodzinę tylko ze swojej pensji a opieka nad dziećmi to też praca. Najczęściej pensja ojca wystarczyła na dokładnie nic oraz zero. Ażeby dalej wegetować, dzieciaki i ich matki pracowały od najmłodszych lat w kopalniach, kominach, fabrykach. Mówiąc najprościej jak się da, ludzie radzili sobie jak mogli. Nierzadko oznaczało to prostytucję. Niektóre szacunki sugerują, że w takim Londynie, pracowało osiemdziesiąt tysięcy prostytutek. W 1839 tylko w dzielnicy Manhattan pracowało ich dziesięć tysięcy. Często były to kobiety niezamężne mieszkające z partnerami. Liczby te nie uwzględniają dzieci, pracujących nierzadko od dwunastego roku życia, zarówno chłopców jak i dziewczynek. Dziewice były cenne a życie usłane różyczkami, wyszytymi na zwiewnej sukience, w której gospodynie domowe lekkim krokiem tancerki pląsały po marmurowych posadzkach i puszystych dywanach. Rosie the Riveter musi ustąpić miejsca zadbanej, pracowitej, pięknej gospodyni domowej Od XIX wieku wieku kobiety stanowiły 40% pracowników Reklamy z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych stanowią równie rzetelne źródło o życiu ówczesnych kobiet i mężczyzn jak współczesne reklamy keczupu. Wyłania się z nich wizerunek słodkiej dziewuszki, tanecznym krokiem krzątającej się w kuchni. Zawsze w idealnej fryzurze, pantofelkach na obcasie i wyjściowej kiecuszce, z której wystarczy zdjąć fartuszek by wybiec na powitanie męża. Dziś, w reklamach sprzętów gospodarstwa domowego widać już równą reprezentację kobiet i mężczyzn. W ciągu ostatnich lat podejście do reklamowania lodówki czy pralki nieco się różniło, w zależności do kogo reklama była kierowana. Dla kobiet lodówka nadal stanowiła serce kuchni a dla mężczyzny szpanerski imprezowy gadżet, jednak i to odchodzi do lamusa. Choć trzeba przyznać, że idea zapoczątkowana w latach pięćdziesiątych trzyma się mocno. Dziś można zobaczyć reklamy tata w garniturze, który szybko pierze misia córce przed odwiezieniem jej do szkoły. Lata powojennej traumy, potrzebowały nowego wizerunku konsumentki. Wykreowano wówczas postać house wife, której chciano sprzedać wszystkie te lodówki, kuchenki i całą resztą nowoczesnego AGD. Mężczyźni średnio przejmowali się funkcjonalnością lodówek czy piekarników, ale dla kobiety miało to być nie lada ułatwienie. W 1950 roku, udział kobiet w rynku pracy wynosił niemal 40%. Nie oznacza to, że reszta była na utrzymaniu mężów, często bowiem kobiety nie podejmowała pracy zarobkowej, ze względu na dyskryminację płacową oraz bardzo ograniczone możliwości rozwoju. Po okresie drugiej wojny, kiedy kobiety zyskały sporą niezależność pod nieobecność mężów, perspektywa utknięcia na resztę życia jako kura domowa nie była obiecująca. Już zupełnie inne dane pokazuję, że początkiem lat osiemdziesiątych, tylko dziesięć procent gospodarstw domowych w USA, mogło pozwolić sobie na utrzymanie tylko z pieniędzy mężczyzny. Informacje bowiem są bardzo pomieszane. Fakt, że kobiety nie pracowały zarobkowo, nie oznacza, że mężów było stać na godne życie. Prawdziwie niepracujące kobiety, których mężowie swoją pensją mogli utrzymać całą rodzinę, należały do rzadkości. Trzeba przyznać, że zwłaszcza w polskiej przestrzeni internetowej panuje schizofreniczny chaos. Wprawdzie trafiają się głosy, że kobieta powinna wrócić do roli opiekunki ogniska domowego albo przynajmniej pompy ciepła, jednak tylko jeśli będzie niezależna finansowo. Czytelnik, który zastanawia się jak to jest możliwe, niech wie, że polski konserwatywny mężczyzna, chciałby mieć podporządkowaną kobietę, która zaopiekuje się domem i dziećmi, ale z własnych środków. Kobieta jest bowiem istotą pazerną, na portfel męża łasą. Kobiety które pracowały, były jawnie dyskryminowane, co z resztą odczuwalne jest po dziś dzień. Szacuje się, iż w USA, coraz częściej to kobiety pracują, podczas gdy panowie kończą jako bezrobotni. Przyczyną tego sanu rzeczy jest fakt, że kobiety często godzą się na pracę za niższe wynagrodzenia, na tych samych stanowiskach, w tych samych firmach. Mężczyźni przeważnie mają wyższe oczekiwania w trakcie rozmów kwalifikacyjnych. Również w Polsce jest to doskonale widoczne. Kobiety, rzadziej oceniane przez pryzmat wynagrodzenia, nie są poddane takiej presji jak mężczyźni. Jeśli kobieta zarabia netto trzy tysiące, to jest tylko kobietą, jeśli pięćdziesiąt to gratulacje. W sytuacji gdy mężczyzna zarabia „trójkę na rękę”, jest nieudacznikiem, w oczach własnych, innych mężczyzn lecz niestety także kobiet. Ludzka psychika i związane z nią schematy myślenia są fascynująco ale i przerażająco zawiłe. Stąd też mężczyźni częściej kończą najpierw jako bezrobotni, później bezdomni, jeśli nie są skłonni obniżyć swoich wymagań finansowych. W ten sposób pensje systematycznie równają do najniższej krajowej i koło się zamyka. Tym właśnie jest przepaść płacowa albo jak kto woli, gender pay gap. Dyskryminacja kobiet, jest zatem równoznaczna z dyskryminacją mężczyzn. W myśleniu kapitalistycznym najistotniejsze jesz poszukiwanie albo wymuszanie tańszych rozwiązań na rzecz maksymalizacji zysków. I am for Mom and apple pie! Pierwotną założycielką ruchu tradycyjnych żon była Phyllis Schlafly. Dziwna kobieta, która ukończyła Washington University w St. Louis a następnie Harvard, po czym zaczęła zawrotną jak na swoje czasy karierę polityczną. Nieobecna w domu, nie interesowała się mężem o ile nie musiała albo nie był jej potrzebny. Właściwie nie spędzała czasu z dziećmi, przez co nie wiedziała nawet, że jej syn jestem gejem. Dobrze sytuowana od najmłodszych lat, zrzuciła opiekę nad dziećmi na nianie, gosposie i inne kobiety pracujące u niej jako służące. Cała jej biografia to wiece, aktywizm, działalność polityczna i walka z feminizmem. Schlafly wiedziała, że będzie musiała wkraść się w łaski konserwatywnych mężczyzn. Najłatwiejszą drogą, było przekonanie żon polityków, że feminizm zmusi je do służby wojskowej albo co gorsza, do pracy. Zaczęła przekonywać religijne kobiety, że ERA czyli Equal Rights Amendment, to komunistyczny spisek, mający zniszczyć narzucony przez niebiosa porządek społeczny. Obrała więc prostą strategię, która później często będzie pojawiać się w światowej polityce, także polskiej. Starała się przekonać konserwatywne, religijne, kobiety, że feminizm chce zniszczyć tradycyjne role płciowe, zrównać mężczyzn i kobiety. Dowodziła, że feminizm oraz Equal Rights Amendment, to socjalistyczny, komunistyczny spisek, który godzi w świętą rodzinę oraz moralność. Feministki niosły na sztandarach hasła o emancypacji i swobodzie seksualnej podczas gdy pobożna kobieta winna zachować swe wdzięki dla męża. Zwolenniczki Schlafly zaczęły więc ogólną kampanię dezinformacyjną, mającą przekonać podobne im kobiety, że jeśli wesprą feminizm to sprzeciwią się Bogu. Schlafly, nie mając pojęci co się dzieje w domu ale miała dużo do powiedzenia na temat pieczenia ciast i ciasteczek. Udało jej się zatrzymać wdrożenie ERA i to nawet na długie lata, ale mimo tego ruch feministyczny zyskiwał coraz szersze poparcie, któremu ulec musieli nawet konserwatywni politycy. Kobiety dostrzegały, że coś jest nie tak. Dobrze sytuowane żony polityków, nie stanowił najlepszego przykładu ani łatwo osiągalnego stylu życia. Sama Schlafly również aż kipiała hipokryzją. Ciągle mówiła, że miejsce kobiety jest w domu a a równocześnie nie miała ochoty zostać sprowadzona do roli kurki domowej. Coraz więcej kobiet chciało też zdobyć wyższe wykształcenie i zarabiać na równi z mężczyznami. Zwolenniczki konserwatywnej polityczki nie protestowały bezpośrednio przeciwko feminizmowi a wymyślonemu przez przywódczynię bezbożnemu, komunistycznym spiskowi, wymierzonemu w Amerykę. Wymachiwała dżemem, szarlotką i piklami, robią przy tym zawrotną karierę. Nigdy też nie miała ambicji by zamknięto ją w domu z bachorami. Przeciwnie, jej apetyt nie obejmował placków a sukcesy polityczne i był chyba nieograniczony. Przez chwilę cieszyła wystarczającym poparciem, by udało się jej na długo zatrzymać poprawkę do konstytucji na rzecz równych praw kobiet i mężczyzn. Koniec końców odbiło się wszystkim czkawką. Nie wiadomo ile ciast upiekła, nigdy podawała mężowi kapci. W 1978 roku, powiedziała magazynowi „Time”, że odwoływała przemówienia tam, gdzie zdaniem jej męża byłaby zbyt daleko od domu. Cóż za wspaniała tradycyjna żona i matka. Cytując klasyka, jakimś cudem feminizm zwyciężył. Phyllis Schafly Zjawisko medialne Naczytawszy się o tradycyjnych żoneczkach, zasiadłem do TikToka, Instagrama i YouTube by przekonać się, co też same same zainteresowane mają do powiedzenia. Znalazłem niewiele kanałów, na których dziewczęta czy kobiety sprzątają, uczą pieczenia czy chociażby dokumentują swoją codzienność. Dużo częściej można trafić na treści prześmiewcze, w dodatku cieszące się dalece większa popularnością niż najpopularniejsze tradwifes. Nie oznacza to, że wcale ich nie ma. W większości jednak, są to kanały równie wiarygodne co zawody WWE. Sztuczność bijąca z każdego zdjęcia czy filmiku jest wręcz przytłaczająca. Póki co, najbliższa ideału wydaje się być współczesna reanimatorka ruchu na rzecz renesansu kury domowej czy jak kto woli tradycyjnej żony, Alena Kate Pettitt. Popularność w mediach zyskała około roku 2020, czyli w trakcie pandemii. Najprawdopodobniej dzięki przedsiębiorczym dziennikarzom, którzy nie mając o czym pisać stworzyli kolejne medialne perpetuum mobile. Sama Pettit nie cieszyła przed falą publikacji na swój temat jakąś szczególną popularnością, podobnie jak wielu innych twórców, których popularność drastycznie wzrosła po tym jak zainteresowały się nimi tradycyjne media. Popularność wielu twórców znacząco wzrosła po tym, jak zainteresowały się nimi media głównego nurtu. W Polsce można znaleźć wiele przykładów takich karier, leszcz w tym temacie najodpowiedniejsza będzie najjjka, nazywana często katolicką influencerką. Ani z niej influencerka ani do końca katoliczka. Przed tym, jak zaczęły się o niej rozpisywać strony takie jak Pudelek, Radio Eska, Gazeta Wyborcza, Onet czy NaTemat oraz inne mniej lub popularne media, słyszał o niej może proboszcz oraz jej rodzice. Artykuł tego typu powstają z przeznaczeniem umieszczenia linku na Facebooku. Zaglądając na stronę główną Wyborczej, w dniu publikacji doniesień, na temat sensacyjnych rewelacji „katolickiej influencerki”, nie sposób znaleźć czegokolwiek. Dokładnie tak samo było z Pettit i The Guardian, który pisał o tradwifes ale sam tekst przeznaczony był na Facebooka i nie miał rzucać się w oczy odwiedzającym stronę główną. Gdzieś w trzewiach strony można go było odnaleźć, ale treści kierowane do odwiedzających stronę góną są inne, niż śledzących profil na FAcebooku. Temat został podchwycony i nieznanej publicystki Pettit wyrosła na ikonę, odnowicielkę i reformatorkę ruchu tradwifes. Zasadniczą różnicą jest, iż ta cała najjjka działa w polskiej przestrzeni internetowej, co chyba silnie odbija się na jej psychice. Niektóre z tradycyjnych żon, prezentują sceny modlitwy do bliżej nieokreślonego bóstwa, bowiem na wszelki wypadek nie obnoszą się z wyznaniem. Nie spada na nie jednak taka ilość nienawiści. Temat religijności jest sprawą wręcz trzeciorzędną. Wśród osób prowadzących kanały o tematyce religijnej, zawsze pada konkretna deklaracja dotycząca wyznania, bowiem ma to fundamentalne znaczenie. Prowadzące kanały żony, w najlepszym wypadku nazywają się chrześcijankami. Przy czym najjjka często chętnie wypowiada się w taki sposób, by zaktywizować internetową tłuszczę. Działa na zasadzie negatywnej, dobrowolnie stając się obiektem nienawiści, co też Polakom wcale nie przychodzi z trudnością, zwłaszcza komentatorom w mediach społecznościowych. Pod jej postami aż roi się od komentarzy, które każdy inny by usunął ale nie ona. Ona chyba żywi się czystą nienawiścią skierowaną w jej stronę. Przy czym jej zasięgi są wręcz komicznie niskie, bowiem trzydzieści tysięcy wyświetleń to tyle, co nic. Liczba czasem przekraczają sto, ale tylko gdy mówi o dzietności, masturbacji i kwestie te podchwycą portale jak te wymienione powyżej. Facebookowowa społeczność pozostanie ewenementem, który będzie zajmował socjologów i psychologów jest przez lata. Wracając do tradycyjnych żon, media chętnie podchwycił jej kreację, jako powszechne zjawisk społeczne. Nie padają żadne liczby, badania a jedynie przypuszczenia, iż całe masy, rzesze, które to słowo będzie najlepsze zawyżysz na rzekomy prawicowy charakter zjawiska, chcą zostać poddanymi swych mężów. Alena niedawno zamknęła wszystkie swoje kanały w mediach społecznościowych. Przyczyny były jednak zupełnie inne, niż te które sama podaje. Nim uchylony zostanie rąbek tajemnicy, trzeba oddać jej sprawiedliwość, iż jej kreacja należała do najlepszych. Dojrzała kobieta o charakterze herbaty z mlekiem. Z wierzchu słodka, pod spodem wyrazista i gorzka. W biznesie nie ma miejsca na sentymenty oraz czasu da rodziny. Na uwagę mediów zasłużyła nosząc te swoje kiecuszki, skromną fryzurę i nawołując do powrotu do tradycyjnych ról płciowych. Kobieta winna opiekującej się domem i dziećmi, mąż zaś powinien utrzymywać całą rodzinę. Nigdy nie przejmowała się detalami i kwestiami politycznymi czy ekonomicznymi. Stąd też nie wiadomo jak mężczyźni mieliby sprostać postawionemu przed nimi zadaniu, ale może wcale nie muszą, podobnie jak w przypadku Schafly. Zamiast zajmować się dziećmi, podawać mężowi kapcie i zaspokajać jego potrzeby seksualne, chętnie podróżowała, by udzielić wywiadów o życiu nowoczesnej bizneswoman. Jej głównym źródłem dochodu stały się wystąpienia oraz the Darling Academy, w ramach której pisała oraz sprzedawał książki, jak parzyć herbatkę czy podawać ciasteczka. Problem w tym, ze owa orędowniczka tradycji, zaparzyła herbatę bezkofeinową z torebki jako five o’clock tea. W Rosji za coś takiego wysyłają zimą na Ojmiakon. Jeśli inne jej przepisy i pomysły na zajmowanie się domem są takiej samej jakości, to należy zastanowić się, czy mąż będzie rozkoszował się jakością domowych posiłków czy skusi się na jedzenie na mieście. Prawdopodobnie w innych kwestiach również catering oraz bary szybkiej obsługi będą przyjemniejszą opcją. Możliwe, że stąd przebąkiwania o rozwodzie. Brak zainteresowania koniunkturą również okazał się gwoździem do trumny. W ostatnim czasie, po jakichś czterech latach wzmożonej aktywności, zamknęła wszystkie swoje kanały w mediach społecznościowych. The Darling Academy pozostaje aktywne a ona sama chętnie udziela wywiadów i pisze książki. Twierdzi też, że naśladowczynie nie zrozumiały idei ruchu, ale prawda jest trochę bardziej bolesna. W porównaniu z nową falą tradycyjnych żon, jej wizerunek był mdły a ona sama mało atrakcyjna. Choć zdania na ten temat mogą być podzielone. Niemniej pod względem wizualnym, była najlepiej przygotowana do swojej roli. Wszystkie jej kreacje były wiarygodne, choć nieco przesłodzone. Niemniej, spośród wszystkich najbardziej dbała o detale, jakoś wykorzystywanych rekwizytów. Całość przypomina sielankowy obrazek rodem ze stereotypowej, angielskiej wsi. Teraz, gdy zdobyła niezależność finansową a syn coraz bardziej się usamodzielnia, marzy o otworzeniu kawiarni. Wedle jej własnych słów, nigdy nie wiadomo kiedy nastąpi rozwód i co przyniesie przyszłość. Wszystkie tradwifes to najzwyklejsze przedsiębiorczynie, które próbują swoich sił w mediach społecznościowych. Alena Kate Pettitt / Wprawdzie miseczki są puste ale przynajmniej mleko jest w filiżance. Poza tym kobieta zaparzyła herbatę z torebki Nie wiadomo jakim cudem ktokolwiek daje się na to nabrać. Wnętrza w których porusza się nowa generacja tradwifes, są mocno niewiarygodne. Sterylne, często pozbawione elementów wyposażenia, poza niezbędnym do nagrania filmu oraz przede wszystkim rzeczy osobistych. Już na pierwszy rzut oka wiele z nich wydają się być wynajmowanych na potrzeby kręcenia tych filmików. W przeciwieństwie do Pettitt, wiele właściwie już nic nie robi, tylko gada, eksponując przy tym swe wdzięki. Dlaczego kobieta, której mąż zarabia krocie a ona utrzymuje w czystości jego nieruchomość w słonecznym Miami, miałby być znudzona tym faktem i nagrywać filmiki na TikToka, celem zdobycia niezależności finansowej. O ile wiem tylko Nara Smith jest matką, bowiem często pozuje z bąbelkiem na filmach. Krzątanie się z miotełką do kurzu, przypomina żywo wyobrażenie postaci z filmów animowanych albo „francuskiej pokojówki” z filmów pornograficznych. Już to powinno zwrócić uwagę widzów, iż całość ma poważne luki, które znacząco ujmują wiarygodności. Cechą wspólną wszystkich kobiet deklarujących swe oddanie mężusiowi i rodzinie jest sztuczność. Oceniając ich materiały od strony wizualnej, można dostrzec, iż są to klasyczne influencerskie wstawki, do których twórczynie pieczołowicie się przygotowują. Trzeba jednak przyznać, że się starają. Niektóre zamiast kreacji lansowanych przez reklamy z lat pięćdziesiątych, wybierają takie, które w najlepszym przypadku są kiepskimi rekonstrukcjami strojów chłopek, rodem ze średniowiecznych inscenizacji. Wypada to dość komicznie gdy nagle pojawia się dumy mąż, odziany w w kraciastą koszulkę, poprzecierane jeansy z równie białym paskiem i laczkami rodem w wiejskiej potańcówki. Na każdą tradycyjną żonę przypada dziesięcioro dziewcząt z kolczykiem w nosie, które tłumaczą dlaczego tradycyjne żony są w błędzie, promując szkodliwy system wartości. Wykazują przy tym, iż całkowicie nie rozumieją one przy tym feminizmu. Akurat z tym ostatnim mają rację, bowiem feminizmu nie rozumie całkiem spora grupa krytyków ruchu, którzy uważają, że ten chce oduczyć kobiety gotowania. I widać to na wielu filmikach z gatunku „nie jestem feministką potrafię prasować”. Tak się składa, iż działaczki ruchu feministycznego uważają, że każdy powinien umieć gotować, żeby nie żreć syfu z baru szybkiej obsługi. Tutaj trzeba tutaj zakolczykowanym częsciowo przyznać rację, bowiem to panowie często chwili się, że nie wiedzą jak włączyć pralkę, gdyż jest to „babskie zajęcie”. Świat się jednak zmienia i w pociągu można usłyszeć rozmowę grupy piętnastolatków płci męskiej, jak prać bluzę, żeby dłużej zachowała kolory. Bardzo budujące. Są to zatem kreacje medialne, które nijak nie pasują do lansowanego wzorca. W dwudziestym pierwszym wieku, tylko nieliczna grupa może sobie pozwolić na życie w myśl takich „tradycyjnych” wartości a i tak tego nie robi. Już tutaj powinna zapalić się czerwona lampka, bowiem jakim cudem tradwifes miałby być realnym zjawiskiem społecznym przy nędznych dochodach większości mężczyzn. Gdyby piszący i mówiący o epidemii tradwifes, czyli najczęściej dziewczęta z kolczykiem w nosie, miały trochę oleju w głowie, zauważyłyby, że nie o konserwatywne wartości tu chodzi. Całe otocznie, w którym twórczynie promujące ruch nagrywają swoje wyidealizowane filmiki, wydaje się podejrzenie sterylne, bowiem najczęściej są to wynajęte domy i samochody. Zatrzymajmy się na chwilę, bowiem tutaj wydaje się być pies pogrzebany. One są tego faktu doskonale świadome. Prezentują jedynie kanały tradycyjnych żon tak, jakby miały one wierną grupę wyznawczyń a całość była zauważalnym trendem społecznym. Jako średniej jakości feministki potrzebują jakiegoś wroga, którego mogą aktywnie zwalczać, bowiem same do końca feminizmu nie rozumieją i nie zwracają uwagi na zmiany, jakie w tym wielowątkowym ruchu zachodzą. Czyli udaje im się niczym ślepej kurze w ziarno, trafić czasem w jakiś celny argument. Porażka Pettitt wynika z faktu, że nie była typową lolitką w ujęciu Simone de Beauvoir. Brakowało jej dziewczęcej infantylności, nie sprawiała wrażenia, że można ją zdominować niczym pozbawioną wolnej woli istotkę. Gdy młodsze i subiektywnie ładniejsze dziewczęta podchwyciły, że na hasztagu tradwife można zrobić trochę wyświetleń, zajęły jej miejsce. Sama Pettitt, nigdy nie była żadną tradycyjną żoną. Nie mogąc z nimi konkurować oraz nie chcąc być kojarzoną, zakończyła swą tradycyjną działalność jako influencerka by skupić się na realizacji marzenia o własnej kawiarni. Brytyjka uczącą jak przygotowywać tradycyjną, angielską herbatę chce otworzyć kawiarnię. Ironic. Nadal też rozwija drugą nogę swojego biznesu, mianowicie the Darling Academy, w ramach której udziela wywiadów, pisze książki oraz sprzedaje mini poradniki, jak Kitchen Management Manual. Jej kreacja medialna trąci oczywiście hipokryzją, bowiem robiąc karierę sprzedaje ideę nie robienia kariery, na rzeczy wychowania dzieci. Estee Williams, tradycyjna żona która swe wdzięki szczędzi dla małżonka swego. Aparat w łapie dzierżącego. Jakaś wyuzdana lewicowa aktywistka bez grama szacunku dla siebie /FunkyFrogBait Trzeba przyznać, że wszystkie komentatorki z kolczykiem w nosie, opowiadające jak to tradycyjne żony niczym huragan wbiły się do świadomości użytkowniczek TiktToka, robią to szalenie skutecznie. Ze wszystkich sił starają się przedstawić zjawisko nie podając danych liczbowych. Czymże bowiem jest sto tysięcy wyświetleń na anglojęzyczną rolkę? Tyle co nic, bowiem filmik z nagimi pośladkami może przyciągnąć po wielokroć więcej widzów. W sekcji komentarzy też nie ma większego szału i nie wydaje się by same żonki, były jakoś szczególnie popularne. Dalece większa popularnością cieszą się twórczynie wyśmiewające je na każdym kroku. W oparciu o swoją postawę feministyczną lansują marginalny współcześnie trend, jako zagrożenie ze strony Trumpa, który chce stworzyć Gilead. Żaden tekst na temat tradycyjnych żonek, nie jest analizą socjologiczną zjawiska. Popełniany jest raz błąd, raz celowa manipulacja, polegająca na prezentowaniu zjawiska medialnego, w dodatku niszowego, jako znaczącego zjawiska społecznego. Rzesze kobiet chcą żyć jak 1959 a tymczasem zaczyna powstawać przepaść edukacyjna między kobitami a mężczyznami. Panie chętnie oddają się studiowaniu, także na kierunkach uznawanych dotychczas za typowo męskie. Panowie zaczynają mieć poważne problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Coraz więcej kobiet jest też singielkami, bez macierzyńskich aspiracji więc dlaczego miałby nagle zapragnąć silnej, męskiej ręki, zależności finansowej i ubezwłasnowolnienia, nie wiadomo. Wszystkie krzykliwe nagłówki, iż masa kobiet nagle pragnie powrotu do lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku, to czcza pisania. Przynajmniej tak długo, jak długo nie znajdą się rzetelne badania. Na podstawie internetowych poszlak, nie udaje się stwierdzić, żeby zjawisko prawdziwie istniało. Teksty na ten temat wyglądają jak poważne analizy, ale ile kobiet aspiruje do życia w zależności ekonomicznej od mężczyzny? Nie wiadomo, może garstka fanek tych kilku tradwives, ale ich twórczość wydaje się dalece bardziej skierowana do mężczyzn. Dziennikarki i publicystki muszą zarobić na swój chlebek, więc tworzą fikcyjne zjawisko. Dzięki temu, Petitt udało się jako tako utrzymać, przez około cztery lata. Najprawdopodobniej też wszystko zaczęło się od mediów takich jak BCC, czy Daily Mail by następnie podchwyciły to lewicujące komentatorki. Medialnie przegrała jednak z ciekawszymi kreacjami. Dalece atrakcyjniejszą Narą Smith, która jest zawodową modelką, lubiącą gotować w sukniach wieczorowych. Nigdy nie zadeklarowała bycia tradwife ale sprytnie wykorzystuje obecność zjawiska w mediach. Przeseksualizowna Estee Williams, która uwielbia skupiać uwagę na swoim skąd inąd okazałym biuście, który przy każdej okazji eksponuje. W starciu ze stylizującą się na Marylin Monroe głupiutką lolitką, mało atrakcyjna seksualnie Petitt miała marna szanse. Ostatnim fenomenem jest Victoria Lit występująca też jako Victoria Tapia, Modern Day Trad Wifey, która jest modelką erotyczną czy jak kto woli OF girl. Na jednym ze swoich licznych kanałów pozuje co nieco na tradycyjną żonę ale tylko jeden odnośnik dzieli zainteresowanego widza od bardzo nieskromnego, niekonserwatywnego, wyzwolonego wizerunku. Nie sposób odmówić, że przynajmniej dwie z trzech wymienionych dziewczyn, wkładają masę pracy w swoje stylizacje. Doskonałe fryzury, idealnie białe zęby, kiecuszki, które nie nadają się do poruszania, więc trzeba siedzieć sztywno jakby się kij połknęło. O ile go połknęły a nie wprowadziła do organizmu tylnymi drzwiami. Świadom jestem, iż to seksistowska uwaga, ale przecież niektóre na tym właśnie zarabiają. Wprawdzie nie jest to kij a wibrator albo korek analny, ale co za różnica. Zjawiska medialne, nie zawsze zyskują sobie popularność jako zjawiska społeczne. Wprawdzie fitness influencerzy są powszechni ale jakoś nie przekłada się to na spadek masy ciała czy chęć do ćwiczeń. Tradwifes to marginalne zjawisko medialnie i praktycznie nie ma przełożenia na postawy kobiet, którym może zdarza się to oglądać, ale to wszystko. Nie sposób odnaleźć rzekomych grup, na których kandydatki na tradycyjne żony wymieniają się poglądami. Z resztą wiele innych miejsc, jak chociażby incelowska „sekcja jebania zmywar” wskazana przez Krytykę Polityczną, także nie pozwoliły się odnaleźć. Co ciekawe, nie sposób też znaleźć dowodów poparcia tradycyjnych żon przez mężczyzn. Można natomiast na poparte duża liczbą komentarzy poglądy, iż kobiety polują na portfele, przez co są pasożytami. Popierają za to tradycyjny podział ról płciowych” albo dyskryminację kobiet ze względu na to, że nie zajmują się spawaniem podwodnym platform wiertnicznych. Z resztą naszej polskiej najjjki, też nikt nie broni. Dziewice są wprawdzie pożądane, ale nie ma chyba jednej osoby, która by stanęła w obronie tej dziewczyny za promowanie wstrzemięźliwości seksualnej. Najczęściej nazywana jest po prostu cnotką niewydymką, ewentualnie komentarze skupiają się na chwaleniu jej urody. Same tradwife starają się tylko zdobyć popularność na czymś jako tako oryginalnym. Petitt miała przy tym jakiś pomysł na całokształt swojej kreacji. Wizerunek skromnej, dojrzałej kobiety, któremu towarzyszył wystrój wnętrz, otocznie, codzienne rytuały. Jednakże to byłoby na tyle. Jeśli inne jej przepisy są tak tradycyjne i poprawne jak wspomniana herbata to należy współczuć mężowi a jej pogratulować przeczucia zbliżającego się rozwodu. Pozostałe twórczynie nie potrafią jej dorównać a nie był to zawyżony poziom. Podpinają się pod nic nie znaczącą ideę tradycyjnej żony, podporządkowaną mężowi, który prawdopodobnie obsługuje kamerę bo i tak nie ma nic lepszego do roboty. Doskonale przy tym rozumieją, że jeśli nie potrafi się lansować trendów, trzeba odpowiedzieć na zapotrzebowanie rynkowe. Tradwife to tylko otoczka, która ma posłużyć za pretekst do eksponowania biustu. Wszak TikTok nie służy omawianiu złożonych zagadnień ideologicznych. Trzeba tutaj zwrócić uwagę na komiczny paradoks. Lewicowe komentatorki, są ubrane może niezbyt pięknie ale skromnie. Całkowicie wyzbyły się przesadnie wyeksponowanej seksualności. W tym samym czasie tradycyjne, skromne żony prezentują swe wdzięki komu popadnie. Zakładam, że jest to jakaś wariacja na temat filmów pornograficznych z „house wife” w roli głównej. Cóż, Only Fans nie zakłada się bez należycie dużej ilości wiadomości z prośbą o odrobinę liberalnego, nowoczesnego podejścia do zasad i ciała. Zapewne od konserwatywnej, męskiej widowni. Zdjęcie reklamowe, lata 1950-1960 Patronite Herbata i Obiektyw Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Kultura Media Social Media Socjologia Socjologia mediów Alena Kate PettittDonald TrumpEstee Williamsfeminizmhouse wifekobieta opiekująca się domemkonserwatyzmlata osiemdziesiątelata pięćdziesiątelata siedemdziesiątelata sześćdziesiątemałżeństwoPhyllis SchlaflyRosie the RiveterTradwifetradycjatradycyjne żonyutrzymanie rodzinyVictoria Litwartości rodzinneZona