Boże Narodzenie ma w sobie coś magicznego. Przeszedłem etap myślenia, że stało się nazbyt komercyjne przez co straciło swoją wartość. Będąc nastolatkami jesteśmy podatni na różne głupoty, które w tym czasie są dla nas jak prawdy objawione. Nie obchodzę Bożego Narodzenia bo za wiele w nim handlowych zapędów. Cóż za bzdura.
Sacrum i profanum
Dla człowieka niereligijnego niedostępna jest pozaludzka jakość czasu liturgicznego. Dla człowieka niereligijnego czas nie może zawierać ani « przerw » ani tajemnicy: stanowi on wymiar egzystencjalny człowieka, a jest związany z jego własnym istnieniem, ma więc początek i koniec, jakim jest śmierć, unicestwienie istnienia.
Mircea Eliade
Otóż mamy dwa wymiary czasu, duchowy i świecki. Duchowy to ten związany z tym co święte a świecki z tym co codzienne, zwyczajne. O ile same Święta mają wymiar duchowy, to trzeba się do nich przygotować. Cóż to za Święto gdy na około jest brudno? No, właściwie to się da bo Indie słyną z duchowej czystości i notorycznych zatruć pokarmowych, ale nie jesteśmy w Indiach. Zatem do czasu świątecznego trzeba poczynić odpowiednie przygotowania w czasie zwykłym. Proste codzienne czynności, mają sprawić że czas duchowy będzie należycie celebrowany, zarówno w świątyni jak i w domu. Czasem granica nie jest łatwa do wyznaczenia. Stąd też rokroczna afera związana ze sprzątaniem domostwa ma wymiar duchowy, bowiem przygotowuje na hierofanię. Wtargnięcie scarum w profanum. Przyjąwszy za dobrą monetę, iż współcześnie sianko na stole symbolizuje szopkę, stajenkę w której narodził się Jezus to czy godzi się przyjmować bóstwo brudzie? Wcześniej sianko miało zupełnie inne znaczenie. Symbolizowało przodków, diducha czyli miało związek z dziadami, ale nie tylko. Założywszy jednak, że w niektóre dni przodkowie nawiedzali domostwo czy wpadało podejmować ich w domu brudnym, zaniedbanym? Czysty dom to oznaka szacunku dla gościa. Mamy zatem pewne zwyczaje przedchrześcijańskie, ale ich wplatanie się w chrześcijaństwo wymaga osobnej opowieści.
Kolejną i niezwykle ważną sprawą są dwa wymiary duchowości, mianowicie instytucjonalna i ludowa. Jako, że kapłani również są ludźmi elementy duchowości ludowej przenikają do instytucjonalnej. Formalnie Boże narodzenie nie wymaga uczty, zabawy, sianka. Religijność ludowa wymaga jednak takich namacalnych form obecności sacrum, podkreślenia czasu świętego. I tak docieramy do
Penitenziagite
Zasadniczo wiele osób świętuje swoje urodziny jedząc, pijąc i tańcząc. Zaprasza się znajomych, wprowadza środki psychoaktywne do krwiobiegu i cieszy życiem. Siedząc nad czarką herbaty, przyszło mi do głowy, że to jest Boże Narodzenie. Genialne, nie? Ciężko spotkać kogoś kto dzień swych narodzin celebruje biczowaniem, umartwieniem i jeszcze narzeka, że całość jest totalnie merkantylna bowiem otrzymuje wówczas prezenty? W dodatku większość osób zwalczających religię na chłopski rozum czyni to przy pomocy naprawdę absurdalnych argumentów. Religia jest głupia bo ludzie jedzą i piją. Zacny wywód.
Święta polegają na folgowaniu sobie. Czas świecki różni się od świętego. Czas świecki służy pracy, pewnym wyrzeczeniom, tym większym jeśli ktoś powiedzmy chodzi na siłownię. Gdy nastaje czas święty można zjeść, wypić, pobawić się. Ludzie przeważnie tak świętują. Jadłem, napitkiem, tańcem i muzyką. Nie chciałem z tego robić wywodu teologicznego, bo nie o to chodzi. Jest czas medytacji i czas zabawy. Czemu nagle wszyscy chcą się umartwiać jak jakiś prorok Lebioda? Odpowiedź jest dość prosta. Cały rok żyją od piąteczku do piąteczku, hulają i szaleją. Nagle 25 grudnia nachodzi ich refleksja, że może przeginają? Że przed końcem roku trzeba przystopować? Potem czynią noworoczne postanowienie, wytrzymują do 1 lutego i piątek, piąteczek, piątunio! Tu jest mały błąd. Są naturalnie takie święta, które mają powiedzmy charakter pokutny, ale akurat nie jest nim Boże Narodzenie. Nie jest takim świętem też Wielkanoc. Więc tym bardziej nie rozumiem dlaczego nagle wszyscy chcą walczyć z konsumpcjonizmem. Choć może czas się odwrócił? Cały rok właśnie żremy bez opamiętania, balujemy, to w pojedyncze dni chcemy przystopować? Tyle, że to podejeście akurat ma minimum sensu. Ile razy w okresie świątecznym można przeczytać poradniki jak zgubić świąteczne kalorie? Idiotyzm w postaci bez mała dziewiczej. Naturą radosnego święta jest obżeranie się do nieprzytomności i nieprzejmowanie zbędnymi kaloriami. Tego typu głupawe poradniki, niskokaloryczne przepisy świąteczne odzierają święta z ich natury. Święta polegają na odrzuceniu na przykład treningowej rutyny na rzecz świętowania. Proste? Dotarło? Boże Narodzenie nie jest czasem umartwiania, diety, refleksji, zadumy. Są to zaledwie dwa dni i wieczór poprzedzający, w trakcie których można zjeść trochę więcej, obdarować i zostać obdarowanym prezentami. Jeśli ktoś nie potrafi zachować umiaru w ciągu roku i musi kupić każdy szajs jaki wpadnie w łapy, to sorry, ale niech nie psuje innym radości. Na trenowanie silnej woli jest cały rok. Nawet jeśli Święta to już święta, czyli rokroczny, tradycyjny festiwal a nie czas dosłownie święty.
Merkantylne podejście
Co ciekawe, rzadko to słyszę wobec Świąt Wielkiej Nocy. To właśnie Boże Narodzenie stało się dla malkontentów czasem, gdy należy głośno narzekać na komercjalizację, konsumpcjonizm. Tym bardziej rozbrajają mnie stwierdzenia, iż ktoś nie obchodzi świąt bo inni do nich źle podchodzą. Chęć odstawienia religii na boczny tor, ateizm są jak najbardziej w porządku. Gdyby jednak większa część społeczeństwa obchodziła te święta w sposób podobny do komentującego byłoby wszystko w najlepszym porządku. Mamy zatem do czynienia nie tyle z ateizmem co ruchem reformatorskim. Śmieszne jest właśnie stwierdzenie, że nie obchodzi świąt, bo inni źle je obchodzą w mniemaniu mówiącego. Toć nie lepiej obchodzić je jak należy? Na tej zasadzie powinienem rzucić fotografię bo są ludzie, którzy w moim mniemaniu źle ją wykorzystują. Choć czy można źle wykorzystywać fotografię? Można, chociażby niezgodnie z prawem ale to jeszcze nie powód by rzucić fotografię bo jakaś grupa wykorzystuje ją do niecnych celów.
Jezus z Egiptu
Jeszcze taki dodatek dla wszystkich tych, którzy przeczytawszy coś w Sieci bez mała samodzielnie odkryli zbieżności pomiędzy religią Starożytnego Egiptu a chrześcijaństwem. Jak wymyślicie jakiś własny system filozoficzny, moralny, to dajcie znać zamiast tylko Platona kopiować…
Kolejnym genialnym postulatem są wrzaski że jesteśmy lud słowiański i cudzych wierzeń nam nie trzeba. Najlepsze jest to, że mitologii słowiańskich to oni chyba nie czytali, bo choć Słowianie to nazwa dość dużej grupy ludów, w dodatku niejednorodnej. Do tego w zależności od opracowania, mamy różnorakie wpływy chociażby germańskie. Niektórzy uważają też że niektóre grupy Słowian przejęły kult Thora od Waregów, nazywając go Perunem. Zatem jednoznacznie stwierdzenie, że ten a ten bóg został wymyślony przez bezpośrednich słowiańskich przodków dzisiejszych Polaków jest mniej prawdopodobne niż załogowy lot na Marsa. (Nawiasem mówiąc, niby socjologia i antropologia guzik warte a jak trzeba to połowa Internautów ma pojęcie o tym i o tym. Takie bez wartości a bez tych podłych antropologów i innych logów, byście nawet nie wiedzieli w co ci Egipcjanie wierzyli. Albo, że w ogóle istnieli przed epoką zorganizowanych wycieczek do Gizy).
Tak, chrześcijaństwo nie jest oryginalne czyli unikatowe, jak przeważnie rozumie się to słowo. Można w nim znaleźć bardzo powszechne motywy, bowiem tak Zeus, Odyn oraz masa innych bóstw jak chociażby Izanagi płodzili potomstwo. Z tym ostatnim jest taki problem, że bogini słońca Amaterasu, narodziła się po obmyciu lewego oka przez Izanagiego. Nie sugeruję tu jednak, że chrześcijaństwo czerpało z japońskich mitów. Stwierdzam, że bóstwa płodzące tak czy inaczej dzieci były dość powszechne w wielu mitologiach. Może to być chociażby niepokalane poczęcie. Niestety rzadko bierze się pod uwagę perspektywę osoby religijnej. Dla osoby religijnej istotne jest czy mowa o Mitrze, Jezusie czy Horusie. Antropologia uwzględnia tę perspektywę. Zatem w uproszczeniu Jezus nie jest postacią oryginalną w kontekście Mitry czy Horusa tak dla osoby religijnej mi o narodzinach Jezusa ma znaczenie sam w sobie.
Z tej perspektywy chrześcijanie niczego nikomu nie ukradli. Wszystko też zależy jaką przyjmie mówiący. I tak perspektywa antropologiczna będzie trochę inna niż historyczna. Dla historyka mniejsze znaczenie będzie miała wiara a decyzje powiedzmy cesarza Konstantyna czy papieża Juliusza II. Znajomość obu pozwala lepiej zrozumieć cały proces. Niemniej gwałtowne mieszanie albo skrajności sprawiają, że może powstać wiele błędów. Zatem wiecie, na spokojnie.
Summa nie teologiae
Uwaga: to nie jest wywód teologiczny. To jest taka mała złośliwość wymierzona w malkontentów, którzy rok, w rok trują o komercjalizacji i konsumpcjonizmie. Wszystkie nadużycia i błędy logiczno – teologiczne są celowe. Trochę radości, a nie tylko truć. Słowo Penitenziagite oznacza „czyńcie pokutę” i świetnie brzmi, więc pozwoliłem sobie na jego wykorzystanie.
You must be logged in to post a comment.