Brytyjska kultura herbaty

Brytyjska kultura herbaty

Na jednej z herbacianych grupa padło pytanie, jak to jest z kulturą picia herbaty u brytoli. Padła odpowiedź, że chyba nigdy nie mieli zbyt rozwiniętej. Otóż istniała i to nie gorsza, niż w Chinach czy Japonii. Przed państwem, herbata po brytyjsku z domieszką ignorancji po polsku.

Kultura herbaty

Wprzódy musimy zrozumieć czym właściwie jest kultura herbaty. Jest to jedno z pojęć, terminów intuicyjnych. Gdy mowa, że w jakiejś kulturze wykształciła się kultura picia herbaty, wina, piwa albo robienia czegokolwiek innego, mowa jest o rozbudowanym zbiorze zasad, który to zjawisko otacza. Pytaniem, które należy zadać jest czy musi być istotne kulturowo, wyraziste, pełnić jakąś doniosłą rolę w całej kulturze, czy musi być powszechne. Co zatem znaczy, że w Wielkiej Brytanii nie rozwinęła kultura herbaty? Najczęściej, że nie rozwinęła się żadna podbudowana filozofią ceremonia. Herbata jednak stała się znaczącym elementem ichniejszej kultury. Nie wykształciła się ceremonia podawania herbaty, herbacie dedykowana, ale napar ten został włączony do listy istniejących form spędzania czasu. Nie tylko wpisał się też w obowiązującą etykietę, ale wytworzył nowe reguły oraz punkty w rozkładzie dnia. Znaczenie herbaty dla kultury angielskiej wyraża się w też w zwrotach „zaproszenie na herbatę” czy „przerwa na herbatę”.

Japończycy pijają właściwie tylko herbatę zieloną. Mają kilkanaście odmian tejże, przygotowywanych w różny sposób, ale z większością z nich nie wiąże się nic nadzwyczajnego. Popularna sencha, bancha czy gyokuro to napitki, którymi raczy się coraz mniej liczna grupa Japończyków, bowiem napój zwany herbatą wypiera kawa. Cała herbaciana zabawa, sprowadza się do podawania sproszkowanej herbaty macza, w specyficzny sposób. Nie można powiedzieć, że w Wielkiej Brytanii nie  wykształciła się żadna herbaciana kultura, choć stwierdzenie to jest dość podstępne. Sam fakt picia herbaty w określny sposób oznacza, iż istnieje. Rozwijała się ona jednak bardziej samorzutnie, niż intencjonalnie. Czyli w przeciwieństwie do Chin czy Japonii nikt nie oddaje się nad sposobami picia jakiejś skomplikowanej refleksji. Herbaciana kultura wspomnianych już azjatyckich krajów, jest o tyle fascynująca, że rozwijała się jako pewna forma sztuki, na pograniczu filozofii. Pozostałe słynące z herbaty kraje takie jak Turcja, Rosja, Wielka Brytania, włączyły ją raczej w obszar, sferę kulinarną i towarzyską, niżli artystyczną.

W ilości spożywanej herbaty na osobę przeciętny Japończyk przegrywa z Polakiem o trzysta gram a z Turkiem o dwa kilogramy. Brytyjczycy zajmują podiumowe trzecie miejsce, ze spożyciem niemal dwóch kilogramów na osobę. Przeciętny mieszkaniec Kraju Wschodzącego Słońca spożywa niecały kilogram herbaty rocznie.  Nim to nastąpiło prosty czajniczek do herbaty i czarki były typowym elementem wyposażenia każdego domu, podobnie jak w Polsce. Właściwie każda porządna zastawa składała się z czajnika i imbryka. Pierwszy był często pękaty a drugi smukły, strzelisty. Z tym, że imbryki do kawy spotkać można częściej a Polska słynęła z produkcji zestawów do serwowania kawy właśnie. Zatem zarówno w Polsce jak w Japonii herbatę pijało się po prostu.

Naturalnie im zacniejsze domostwo, tym większej ilości reguł należało przestrzegać przy podawaniu danego napitku. Japończycy stworzyli wyjątkową formę podawania herbaty zwaną
茶道 ciado, drogą herbaty lub 茶の湯 cia no ju, co wymawia się jako jedno słowo. Dosłownie oznacza to „woda na herbatę” lub „gotowanie wody na herbatę”. Właściwie nawet nie herbata odgrywała kluczową rolę tylko gotowanie wody. W swej najwyższej, ale rzadko praktykowanej formie było to coś pomiędzy sztuką a formą rozrywki. Całość obrosła licznymi mitami, ze względu na filozoficzną podbudówkę. Można jednak postawić orzechy przeciwko diamentom, że większość znawców herbacianych zwyczajów, nie potrafiłaby odróżnić czarki w stylu Raku, od Hagi. Nie podejrzewam, też by byli jakoś bardziej związani ze światem sztuki. Właściwie nie podejrzewam, by potrafili nakryć do stołu a co dopiero uczynić za dość zasadom etykiety i rozprawiać o sztuce.

Mało kto potrafiłby jednak podać herbatę jak Rosjanin czy Brytyjczyk z dobrego domu. Na temat Japonii napisano bardzo dużo i przeważnie większość fanów herbaty zna podstawowe zasady. Przy czym usadowienie gości, dobór zastawy, mogą okazać się co najmniej karkołomne. Jakich czarek użyć, jak zachować się w trakcie. Istnieje też przynajmniej kilka sposobów organizacji takiego wydarzenia. Chabako, hakobi, obon czy ryūrei. Wcale nie istnieje jedna „droga herbaty” powszechnie stosowana w Japonii. Niestety większość herbaciarzy zna się na herbacie. Widziałem ten chaos panujący w ich zastawach. W najlepszym przypadku odróżniają czarkę od czajnika, ale wypowiedzenie się na temat doboru koloru czarki do sezonu może przerastać ich możliwości. Kompozycje kwiatowe, sztuka, również nie są ich mocną strona. I teraz taki człowiek ma wiedzieć czy spodeczek pozostawić na stole czy ująć w dłoń? Zapewne wielu zdziwi picie ze spodeczka, ale ma to swoje wschodnie uzasadnienie. Otóż chociażby Japończycy korzystają z naczynek podobnych do spodeczków, często używanych do picia sake, zwanych sakezuki さかずき. Dość podobnie mogło to wyglądać w Chinach, choć równie dobrze geneza dziwnego zwyczaju może być czysto europejska. Trzeba też pamiętać, że czarki do picia herbaty były bardzo różnorodne. Od wysokich i smukłych aż po małe i rozłożyste.

Porcelana również jest przejawem rozwijania się kultury herbaty. Początkowo starano się skopiować chińską porcelanę, którą zyskała sobie wielką popularność. Początkowo kopiowano wzory wschodnie, ale z czasem zarówno forma jak i zdobnictwo zaczęło odpowiadać nowym potrzebom. W Polsce również przez pewien czas panowała moda na chińszczyznę, co miało diametralnie odmienne znaczenie. W zbiorach muzeów można znaleźć najróżniejsze zastawy dekorowane na chińską modłę. Wytworzenie filiżanki do herbaty stanowiło przejaw potrzeby. Gdyby herbata nie stała się popularnym napojem, który wymagał należytej oprawy, nie zostałby wytworzona. Nie można zgodzić się z tezą, choć nie pamiętam kto to powiedział, że filiżanka wywodzi się od szlachetnej czarki a kubek od chamskiego kufla. Z czarek pijały chińskie opoje. Po prostu nie wpadli na pomysł dołożenia uszka. Czarka jest najbardziej prozaicznym naczyniem do picia, jakie można wymyślić i jest powszechna jak Wschód długi i szeroki. Technicznie rzecz ujmując wczesne kubki też nie miały uchwytów.

Zdefiniowanie jednoznacznie czym jest „kultura herbaty” jest zadaniem trudnym, o ile nie niemożliwym. Najprawdopodobniej herbaciarze rozumieją przez to wykształcenie się filozofii, towarzyszącej podawaniu określonego napoju albo określonego ceremoniału. Przyjmując takie rozumowanie, tylko Chiny i Japonia wykształciły kulturę związaną z herbatą. Co w takim razie z Uzbekistanem czy Kazhstanem? Herbaciarnie są tam ważnymi punktami w sferze towarzyskiej, dawniej także podróżniczej. Fakt podawania zielonej herbaty nie wydaje się być niczym szczególnym. Rosyjski wynalazek jakim jest samowar często jest w tym kontekście pomijany. Historii jego powstania jest bardzo dużo. Niektóre jej wersje łączą turecki çaydanlı, z chińskim hogo. Chińczycy nie byli jednak prekursorami w tym zakresie. Wiele kultur wymyśliło naczynie do podgrzewania z kominkiem w środku. Jakkolwiek rosyjski samowar stał się kluczowym elementem herbacianych zwyczajów. Właściwie każda gospoda i zajazd miały na swym wyposażeniu wielki, opalany węglem brzusiec. Trzeba i mam wrażenie, raz jeszcze przypomnieć, że chado nie było powszechnie praktykowane. Być może forma właściwa, przewidziana przez mistrzów estetów – filozofów, była domeną pewnej zapalonej grupki. Oczywiście pawilony herbaciane wyrastały jak grzyby po deszczu, bowiem towarzyskie mody były bardzo ważne. Właściwie moda, podążanie za nią, była zabawą samą w sobie. Stąd też posiadanie modnych, będących przejawem dobrego smaku przyborów do herbaty było bardzo ważne i trochę przeczyło idei, ale kto powiedział, że wspomniani mistrzowie – esteci różnili się mentalnie od współczesnych influencerów? Większość artystów w historii miała olbrzymie parcie na kasę, do tego stopnia, że Warhol nawet pieniądze malował. Chciałem napisać drukował, co jest bliższe prawdy, ale brzmi wyjątkowo źle.

Pawilonowym rozrywkom oddawali się raczej możni. Mogli to być samurajowie czy majętni kupcy, mieszczanie, którzy mogli sobie na to pozwolić. Herbaciarnie stały się istotnym elementem miejskiego krajobrazu, ale czasem eufemistycznie nazywano tak burdele. W japońskiej herbaciarni można było często zjeść czy napić się alkoholu. Wszystko zależało od typu lokalu. Podobnie w Wielkiej Brytanii, podanie herbaty w domu szlacheckim czy zamożnego mieszczaństwa, wyglądało inaczej niż w przedstawiciela klasy robotniczej. Ten ostatni najczęściej mógł dolać sobie mleka do herbaty i wrócić do roboty. W przypadku domu szlacheckiego, zabawa była bardziej skomplikowana.

O znaczeniu herbaty świadczyć może, że z czasem zaczęto właśnie zapraszać na herbatę a w przypadku klasy robotniczej zaczęto mówić o przerwie na herbatę. W Rosji na ten przykład, drobne kwoty wręczane kelnerom nazywają się чаевые, co można tłumaczyć jako „na herbatę”, choć obecnie kultura rosyjska kojarzona jest raczej z mocnym alkoholem niż herbatą. Takie drobiazgi są nie bez znaczenia w mówieniu o kulturze. Zatem sama kultura picia herbaty nie jest narodowo jednolita. Bardzo wiele zależy od klasy społecznej, jej możliwości adaptowania do wzorców płynących z góry. Biorąc pod uwagę spadek ilości pożywanej herbaty, można śmiało powiedzieć że japońska kultura picia herbaty zanika. Skala zjawiska w poprzednich epokach również nie jest prosta do oszacowania. Skupienie na jednym elemencie prowadzi do jego wyolbrzymienia. Istotny jest wpływ tego zwyczaju na całość kultury i sztuki, jego znaczenie społeczne. Można śmiało przyjąć, że z czasem ceremonia herbaciana przestała odgrywać większą rolę, sprowadzając się do jednej z wielu form rozrywki by w końcu niemal zaniknąć i stać się formą skansenu. Praktykowanie chado w Polsce ma jedną, niebywałą wadę. Żaden herbaciarz nie ośmieli się poczynić własnych obserwacji ani udoskonaleń. Będą trzymać się podręcznikowej wersji, przynajmniej oficjalnie. Nieoficjalnie, poza sferą własnej świadomości wykształcili specyficzną herbacianą subkulturę, tyle że nie oddają się żadnej refleksji na ten temat.

Nie jest to filozofia w dosłownym rozumieniu. Elementy określonych filozofii miały wpływ na rozwój określonej etykiety i estetyki. W Wielkiej Brytanii herbata stała się bardzo ważnym elementem kultury, który przetrwał po dziś dzień jako five o’clock tea. Wyróżniano też afternoon tea, cream tea, high tea. Istotne wskazówki na temat herbaty znajdziemy w książce „Mrs. Beeton’s Cookery BookAnd Household Guide”, Isabelli Beeton. W 1946 zlecono Ericowi Arthurowi Blairowi, znanemu lepiej pod pseudonimem, George Orwell, napisanie eseju promującego brytyjską kulturę. Zwraca tam uwagę na istotę śniadań i high tea właśnie. W Japonii herbaciane ceremonie stanowiły modną rozrywkę, formę towarzyskich przyjęć. Nie zawsze ceremonia picia herbaty była celem samym w sobie, a samych ceremonii nie należy traktować zbyt poważnie. Nadmierna powaga zabija cały sens i radość. Bardzo często rozpoczynała wieczór, stanowiła pretekst do rozmów, miała bardzo wiele walorów towarzyskich, które niestety często się pomija. Oczywiście kunszt podania herbaty dobrze świadczył o gospodarzu, podobnie jak w Wielkiej Brytanii. Przecież nie wystarczyło nalać gorącej wody z liśćmi do drewnianych kufli i zakrzyknąć, żryjcie.

Warto mieć na uwadze, że herbata w Anglii stała się tak popularna, że chętnie obstawiano regaty herbacianych kliprów. Wiele towarów wymagało szybkiej dostawy, ale to herbata budziła największe emocje. Każdy sezon zaczynał się od popisowego wyścigu, by brytyjskie domostwa zaopatrzyć w najlepszej jakości liście herbacianego krzewu. Początkowo obstawiano jedynie, który herbaciany kliper przybędzie pierwszy by z czasem zwyczaj ren urósł do oficjalnych regat, które zaprzątały umysły wszystkich. Stanowi to wspaniałe połączenie brytyjskich atrybutów tamtej epoki. Imperium istniało dzięki potędze floty, Wyspiarze od zawsze związani byli z morzem a od pewnego czasu z herbatą. Jedni rozpoczynają sezon od pierwszego zbioru, inni od wyścigu najszybszych żaglowców w historii. Stanowi to ważny element brytyjskiej kultury herbaty. W nie mniejszym stopniu niż Japończycy, Anglicy dywagowali nad niezbędnymi gestami w tracie spożywania herbaty. Zastanawiam się ilu herabciarzy wie jak trzymać filiżankę siedząc lub stojąc.

Brytyjskie tea może oznaczać zarówno posiłek jak herbatę samą w sobie. Najczęściej zaproszenie na herbatę oznaczało pewną formę posiłku, któremu ta towarzyszyła lub też pewien posiłek towarzyszył herbacie. Ciężko to jednoznacznie stwierdzić. Reguły obowiązujące w trakcie zaproszenia jak i przebiegu takowych były dość sztywne. Oczywiście jak to zwykle bywa w pewnym momencie ulegały rozluźnieniu. Użycie określenia tea, do nazwania różnorakich posiłków może świadczyć o zakorzenieniu się herbaty w kulturze, oraz że stanowiła ona ważny jej punkt.

Tea

Tea odnosi się do lekkiego posiłku. Jeśli posiadłość była należycie okazała, mogła mieścić w sobie pokój herbaciany, zwany tea room. Nie było jakichś specjalnych wytycznych, ale mógł to być mały, kameralny pokoik, z widokiem na ogród, wyjściem na taras, w którym podawano herbatę. Dokładnie zaś drobne posiłki, którym towarzyszyła herbata. Przykładem takiego posiłku niech będzie cream tea, który polegał na podaniu niewielkich bułeczek, z braku lepszego słowa, oraz gęstej śmietany zwanej clotted cream, dżemu, masła i oczywiście herbaty. Samo podanie takiego posiłku obwarowane było licznymi zasadami, poczynając od kolejności aż po sposób trzymania filiżanki przez gości. To ostatnie było elementem dobrych manier, tak istotnych jak w trakcie japońskiego cia no ju. O ile w trakcie popisowego japońskiego parzenia herbaty, gesty miały znaczenie same w sobie, tak w Anglii były po prostu elementem dobrego wychowania, które powinien odebrać każdy szanujący się przedstawiciel wyższych klas. Co ciekawe, początkowo importowano herbatę zieloną, ale nie pasowała ona do rodzącej się mody na cukier. Stąd też zaprzestano jej importu, na rzecz czarnej. Dużo lepiej komponowała się ona z cukrem i mlekiem. Ciekawym jest, że moda na spożycie cukru wcale nie odeszła, pomimo spadających cen. Początkowo cukier stanowił przejaw luksusu, podobnie jak herbata. Stąd też upodobanie wyższych, zamożniejszych klas, do konsumpcji tych dwóch produktów razem. Jak zauważa Smith, wbrew simlowskiej teorii mody, adaptacja tych zwyczajów przez niższe warstwy społeczne, nie wyeliminowała spożycia cukru przez klasy wyższe. Przynajmniej w 1992, gdy pisał swój artykuł. Dziś, w 2023 roku spożywanie cukru postrzegane jest jako przejaw chamstwa i głupoty. Osoby o zamożniejszych portfelach starają się konsumować zbilansowane posiłki przygotowane przez specjalistów. Cóż za ironia, że tańszym jest zakup dwóch litrów napoju typu cola, niż 300 mililitrów soku z marchewki.

Herbata stała elementem codziennych posiłków zarówno szlachty, mieszczaństwa jak klasy robotniczej. Stała się z jednej strony codziennym napojem, a trzeba pamiętać, że taką samą rolę pełni w Chinach czy Japonii. Czasem mam wrażenie, że polscy herbaciarze wyobrażają sobie, że Japończycy chcąc napić się herbaty zasuwając za każdym razem do pawilonu odziani w kimona. Z drugiej zaś strony stała się ważnym elementem życia towarzyskiego, formą podejmowania gości. O statusie gospodarzy świadczyło wszystko. Poczynając od jakości zastawy a na jakości liście herbacianych kończąc. Nie bez znaczenia była kolejność łączenia ze sobą poszczególnych elementów. Łączenie herbaty z mlekiem stało się podstawą artykułów i rozważań, których część spoczywa bezpiecznie w archiwach bibliotek. Fascynacja Japonią czy Chinami sprawiły, że na herbacianej mapie Wielka Brytania kojarzona jest z popołudniową five o’clock i niczym więcej. Podejrzewam, że większość speców od herbaty w orientalnych chustach i szarawarach, miałaby problem z wyborem stroju na taką okazję. Warto pamiętać, że herbata stała się tak ważnym elementem kultury i ekonomii brytyjskiej, że wszczęli dla niej wojnę. Jedną z przyczyn Wojen Opiumowych była konieczność płacenia za herbatę srebrem zamiast towarami. Brytyjczycy woleli płacić opium, co władzom chińskim było nie w smak.

Herbata stawała się na tyle ważna, że zaczęto myśleć o uniezależnieniu się od Chin. W 1850 roku powstały pierwsze plantacje w Darjeeling. Ciekawostką jest, że wcześniej przewieziono sadzonki do Ameryki Północnej. Miało to miejsce gdzieś w okolicach 1700 roku. Próby trwały, wybuchła wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych, ale plantacje przetrwały. Do najważniejszych należą te w Karolinie Południowej,  Table Rock Tea Company oraz Charleston Tea Garden. Swoją drogą, fajnie by było kiedyś spróbować. 

Brytyjska kultura herbaty

Stwierdzenie, że w krajach poza Chinami czy Japonią nie ma jakiejś szczególnej kultury herbacianej jest sporym nadużyciem. Kultury, które wykształciły formy odmienne od tych, które rozpoznajemy na co dzień, są bardziej fascynujące. Rosja czy Wielka Brytania, nie są takimi w stopniu wystarczającym, by stały się zauważalne. Ponownie, źle to świadczy o miłośnikach herbaty. Chyba dlatego się nie dogadujemy i ciężko mi stać się członkiem tejże herbacianej społeczności. Potrafią zauważyć tylko to, co rzuca się w oczy na tyle ostentacyjnie, by nie dało się przejść obok tego obojętnie. Kolejna sprawa to stereotypy. Im naprawdę wydaje się, że w Chinach czy w Japonii w każdym domu znajduje się chapan albo herbaciany pawilon, do którego biega się po każdą czarkę. Zmartwić ich trzeba, bowiem jest to skansen. Picie herbaty na wszystkie te fikuśne sposoby, jest skansenem, takim samym jak nasze tańce ludowe. Herbata owszem, jest obecna, ale ustępuje miejsca kawie. Popyt na herbatę, w Japonii chociażby, spada na rzecz spożycia kawy. Herbata w torebkach nie cieszy takim wzięciem jak herbata sypana, ale też znalazła sobie niszę. Ciągle można znaleźć w domach czajniczki do parzenia, ale niech nikt się nie spodziewa, że każdy ma cały zestaw do cha do i precyzyjnymi ruchami odmierza ilość maczy. Po prostu wsypuje się  trochę liści do takich samych czajniczków z metalowym sitkiem jak u nas.

Współcześnie sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Ostoją starych zwyczajów będzie dwór królewski, który pielęgnuje tego typu zwyczaje a etykiet dotycząca podawania misek psom jest tak sztywna, że mało kto jest w stanie się połapać w całej procedurze. W kraju, który po śmierci królowej musiał  obwieścić to jej pszczołom nic nie może być proste. Wyspiarze z dowolnego zakątka świata chyba mają to w genach. I zważcie, że Brytyjczycy wcale się nie izolowali. Świat jednak się zmienia a herbata nieszczególnie. Stała się codziennym, prostym napojem, tak samo jak wszędzie na świcie a prym zaczyna wieść kawa. Kawiarki, przelewy, ekspresy sprawiają, że jest ona bardziej wszechstronna. Po okresie komplikacji, kultury dążą do uproszczenia. Codzienna etykieta w zakresie podawania herbaty bardzo się zmieniała. Zmieniły się domy i mieszkania, bowiem mało kto ma dziś służbę. Zmienił się sposób podejmowania gości. Niewielkie mieszkania angielskiej klasy robotniczej, wykształciły kulturę pubów, bowiem w mieszkaniach nie było miejsca na takowe. Szlachta, kupcy czy zamożne mieszczaństwo albo posiadacze willi kierowali się innymi zasadami. Pojawiła się też masa innych rozrywek, którym można się oddać, więc podtrzymywanie złożonej herbacianej kultury przestało być możliwe. Tym bardziej, że była oda domeną zamożniejszych warstw społeczeństwa, początkowo właśnie dworu, który rozpropagował modę na herbatę niczym w teorii Simmla. Obecnie struktura naśladowania jest dużo bardziej złożona. Współczesną elitą, są osoby naśladowane, ale ich pochodzenie jest różnorodne. Trzeba po prostu pogodzić się z faktem, że herbata miała już swoje pięć minut. Co nie oznacza, że nic się w tej kwestii nie zmienia.

Zatem tak, Wielka Brytania wykształciła sobie właściwą sobie herbacianą kulturę. Stała się ona ważnym elementem spotkań towarzyskich, posiłków, rozkładu dnia oraz ekonomii. Ignorancja jest chyba cechą właściwą herbacianej społeczności.

Patronite

Jeśli tekst przypadł Wam do gustu i chcielibyście mi pomóc stworzyć kolejne – zajrzyjcie na mój profil na Patronite. Sztuka i socjologia bez małego wsparcia „same się nie robią” 😉