podatek cukrowy

Cukier krzepi czyli słodki wywód o cukrze i podatku cukrowym

Wcale nie chodzi o cukier. Chodzi o stawianie pytań. Na przykładzie cukru i podatku cukrowego oraz innych form ochrony zdrowia zastanowimy się jak stawiać pytania żeby uzyskać odpowiedzi pozwalające na realne rozwiązanie problemu.

Podatek cukrowy

Podatek cukrowy to idiotyczna forma paraakcyzy na wyroby z dodatkiem cukru. Na wprowadzenie tej opłaty zdecydowało się wiele krajów, które borykają się z problemem otyłości swoich obywateli. W teorii podatek ten zniechęca konsumentów a idea jest prosta. Dowalamy podatek zniechęcający i powodujemy spadek spożycia. Najczęściej krótkoterminowy efekt jest właśnie taki. Spada spożycie napojów słodzonych. Cena przeważnie wzrasta drastycznie, spada sprzedaż i spożycie. Dostrzeżemy też małą manipulację. Często piszący odnoszą się do często najdroższej na wielu rynkach Coca-Coli i Pepsi. Tymczasem chociażby w Polsce mamy masę rodzimych wyrobów typu cola. Cukier jest też relatywnie tanią alternatywą. Lepiej dosypać cukru niż kakao i gotowe. Oto nowa forma słynnych niegdyś wyrobów polskiej marki, której podatek nie obejmuje. Nie ważne z resztą kto jest właścicielem. Cukier to tak opłacalny wypełniacz, że wszystko można nim zastąpić.

Gdy zaś popatrzmy na statystyki, to okaże się, że Łotwa, Węgry, Norwegia, UK, problemu nie rozwiązały. Liczba osób otyłych rośnie sobie nie niepokojona przez nikogo. Mechanizm bowiem jest taki sam jak w przypadku akcyzy na alkohol albo papierosy. Polacy są w czołówce umieralności na marskość wątroby pomimo ciągle podnoszonej akcyzy na alkohol. Jak to możliwe? Otóż winne jest przyzwyczajenie. Chwilowy szok cenowy może wykazać sukces, oto odnotowano spadek spożycia ale ludzie w końcu wracają do starych zwyczajów. Ma to nawet swoją fachową nazwę, ale przyznaję się szczerze że zapomniałem jak nazywa się ten efekt. Istotą jest bowiem zmiana nawyków a nie próba systemowego ograniczenia. konsumpcji. Każdy rząd też doskonale zdaje sobie sprawę, że dzięki takim zabiegom, dba jedynie o tłustość budżetu a nie tusze obywateli. Rządzący nie są takimi debilami za jakich ich mamy, popełniając w ten sposób straszny błąd. Oni wiedzą, że po pierwszej fali psioczenia ludzie znów kupią a tym samym zasilą budżet państwa milionami złotych. Dopomogą im w tym  supermarkety. Po początkowym zachłyśnięciu się sukcesem podatku cukrowego zaniechano dalszych peanów na jego cześć. Tymczasem a co wymagałoby pewnych badań zaczęła się gra w w rynkowe sztuczki. Butelka popularnego napoju o pojemności 2l kosztowała 5-6zł. Obecnie kosztuje nawet 8 a gdzieniegdzie i 10. Natomiast można kupić w promocyjnej cenie butelkę 1,5l za złotych 4,99, przy zastrzeżeniu że trzeba kupić kilka, najczęściej cztery. Wcześniej również napój ten był sprzedawany promocyjnie, ale najczęściej w dwupakach, po cztery litry.  Obecnie  do gospodarstwa domowego trafia już nie 2 albo 4 litry napoju ale 3 do 6 w mniejszych opakowaniach. Trend zmniejszania opakowań za tę samą albo wyższą cenę ma się coraz lepiej i warto by się temu przyjrzeć bliżej, ale to nie jest przedmiotem niniejszego felietonu.

Pytania

Pytaniem, które można sobie zadać jest dlaczego ludzie tyją. Odpowiedzią poprawną będzie iż w wyniku spożywania wysokokalorycznej, przetworzonej żywności, w dodatku doprawionej cukrem i solą co definitywnie nie sprzyja naszemu zdrowiu. W połączeniu z brakiem ruchu tworzy to iście tłuszczową mieszankę. Trzeba zatem ograniczyć spożycie aby ratować społeczeństwo. Niezbędne będą ograniczenia reklam, wyższe podatki, STOP. Źle. Postawione pytanie jest częściowo poprawne a odpowiedź zupełnie błędna w swej poprawności. Nie jest bowiem w kwestii omawianego przez nas problemu CO ale DLACZEGO. Dlaczego ludzie jedzą to co jedzą, dlaczego piją to co piją? Gdy poznamy odpowiedzi na tak postawione pytanie będziemy mogli stworzyć rozwiązanie. Tyle tylko, że wcale o rozwiązanie nie chodzi a o wpływy do budżetu.

Wzrasta w Polsce poziom skrajnego ubóstwa. Nie istnieje żaden obiektywny próg, zatem przyjmuje się kwotę za którą można nabyć dobra i usługi niezbędne do wegetacji. Pomimo, że taka Polska ciągle znajduje się w niezłej sytuacji żywnościowej w stosunku do Zachodu, co oznacza, że niezłej jakości produkty są w lepszej cenie niż przetworzone, ale widzimy wyraźne odwracanie tego trendu. Coraz więcej ludzi skarży się, że musi kupować produkty coraz niższej jakości przez rosnące ceny żywności. Widzieliście ostatnio ceny warzyw? Również spożycie alkoholu wpływa negatywnie na nasze zdrowie. Rozważmy perspektywę wyjścia do kina. Dwa bilety to około 52 zł. Gdy weźmiemy czteroosobową rodzinę, która chce wyjść do kina i zjeść lody, to weekend kosztuje 164 złote. Nie każdy planuje wyjście do kina z tygodniowym wyprzedzeniem, żeby skorzystać ze wszystkich zniżek. Cztery weekendy dają nam 656 zł. Zatem perspektywa spędzenia wieczoru przy Netflixie z dwoma  piwami na łeb robi się interesująca. Najlepiej bez dzieci. Niestety alkohol stanowi także jeden z wątpliwe najlepszych środków pozornie odprężających. Możliwość wyłączenia szarych komórek na kilka godzin bywa bardzo przyjemna. Taki jest cel stosowania narkotyków. Chwilowe zerwanie ze światem zewnętrznym, odcięcie od problemów.

Chcąc zatem rozwiązać problem trzeba podstawić właściwe pytania. Nie co ludzie robią a dlaczego robią to co robią. Odpowiedzi o ubóstwie umysłowym w komentarzu na facebooku nie są najlepszą diagnozą. Zważywszy, że facebook jest oznaką dokładnie tego samego. Pytanie jednak, dlaczego ludzie siedzą na FB i czy możemy ich tak surowo oceniać? Cóż na pewno nie w facebookowej dyskusji bo to jak narzekać na alkoholizm leżąc z mordą w kałuży. Przy czym media społecznościowe same w sobie nie są złe. Można to wyrazić w następujący sposób. Gdy piwo towarzyszy spotkaniu ze znajomymi wszystko jest w porządku. Gorzej, gdy znajomi towarzyszą piwu. Są pretekstem do picia alkoholu. Tak samo media społecznościowe. Pomagają budować relacje społeczne ale czasem człowiek czuje się zbyt przytłoczony i jedyne co robi, to tępo patrzy w ekran przewijając feed. Pojawienie się influencera czy popularnego rapera w reklamie fast food może mieć wpływ na pewien skok sprzedaży ale poszukiwanie odpowiedzi dlaczego ludzie stołują się w fastfoodach jest trochę bardziej skomplikowane. Przede wszystkim czasem bazuje się na odpowiedziach z cudzego podwórka. Badania nawyków żywieniowych mieszkańców USA są o tyle bezwartościowe w Polsce, że tam faktycznie jest to pożywienie najbiedniejszych, gdyż często dostają oni bony żywnościowe właśnie do sieci tego typu. W Polsce jest to raczej rozrywka finansowej klasy średniej. Tego typu przeniesienia są częste u przedstawicieli nauk zwanych potocznie ścisłymi, przez co próbują oni tworzyć nietrafione rozwiązania.

Ażeby lepiej zrozumieć tę kwestię trzeba spojrzeć na to, co się dzieje w USA. Pracownicy wielkich koncernów, zwłaszcza niskiego szczebla, tacy jak magazynierzy, ledwo wiążą koniec z końcem. Muszą korzystać z zapomóg socjalnych byle tylko przetrwać. Dawniej, wysoko przetworzone, łatwe w użyciu produkty stanowiły domenę zamożniejszych. Z czasem sytuacja zaczęła się odwracać. Pełna soli, cukru, tłuszczów żywność jest łatwo dostępna i tania. Mając tych kilka dolarów zapomogi, trzeba je rozsądnie wydać. W Polsce nadal bardziej opłaca się kupić ziemniaki, kaszę i przygotować coś w domu. W USA nie zawsze jest to takie oczywiste. Polacy są jeszcze w o tyle dobrej sytuacji, że wielu ma wyniesione z domu nawyki gotowania.  Tym bardziej, że powrót do domu często zajmował dużo czasu, więc wykształcił się zwyczaj jedzenia we wszelkiej maści stołówkach, jadłodajniach, barach szybkiej obsługi. Miejscach tanich i łatwo dostępnych. Mamy zatem przepracowanych, źle opłacanych ludzi, którzy często pobierają zasiłki, dostają bony żywnościowe, a od których wymaga się by jeszcze popracowali po godzinach. Na przykład na siłowni.

Kupienie sobie hamburgera z frytkami to około 7 zł. Za 14 zł dostaniemy dwa burgery, napój i frytki. Zatem kwota nie jest porażająca ale zbyt wysoka by czteroosobowa rodzina na skraju ubóstwa stołowała się w fastfoodzie. Gdy zaś popatrzmy na cenę zwykłego wyciskanego soku z owoców, to kwota 12 zł za mały kubek robi już wrażenie. Ktoś powie, że przecież można robić w domu, trochę poświęcenia, jeden nieobejrzany film  za cenę śniadania i obiadu do pracy. Odpowiem, nie. Nie stosujemy tu cwaniackich sztuczek, zgoda? Polacy są w czołówce najbardziej zapracowanych narodów Europy. Na wszystkie żywnościowe zabawy trzeba mieć czas. Zatem wprowadzenie czterodniowego dnia pracy będzie już jaką podstawą do takich wymagań. Więcej wolnego, większa pewność zatrudnienia, mniej strasu i gwarantuję, że uda osiągnąć zamierzony cel. Czyli dokładnie to samo o co prosili robotnicy na początku XX wieku. Nie kończy to jednak kwestii. Kolejna ważna sprawa. Nie zawsze osoby biedniejsze są głupsze, albo gorzej wykształcone. Gdy ktoś w potrzebie oferuje ci posiłek, to bierzesz a nie narzekasz, że to nie zbilansowana dieta pudełkowa. Osoby o wyższych zarobkach nie zawsze są dobrze wykształcone i nie zawsze mają pojęcie o zdrowej diecie. Ich zdrowa dieta to manifestacja statusu. Mogą ją kupić od dietetyka. Podobnie jak zatrudnić trenera personalnego. Duży brzuch w czasach biedy i niedoborów oznacza wysoką pozycję społeczną. W społeczeństwie przesytu, bycie fit jest manifestacją możliwości, statusu i zasobności portfela. Nie koniecznie musi rozumieć co właściwie robi i dlaczego, ale tak trzeba. Tworzymy tutaj iluzję wykształconego – oświeconego i ubogiego obślinionego debila, który nie zdaje sobie sprawy z zagrożeń płynących z niezdrowej diety. Dodać trzeba iście cyberpunkowe odwracanie się proporcji. Onegdaj zabawne ale wysokokaloryczne produkty spożywcze były domeną dobrze sytuowanych. Dziś coraz częściej oznaką wysokiego statusu społecznego jest możliwość zakupu uczciwego chleba. Cóż za niedorzeczność. Gdyby jeszcze uderzyć bezpośrednio w producentów zamiast konsumentów…

Z kwestią otyłości jest tak samo jak z kwestią recyklingu. Odpowiedzialność zrzuca się na konsumenta, nie stosuj słomek bo się foczki dławią, kup auto elektryczne bo zabijasz planetę, nie żryj cukru bo samoloty spalają więcej paliwa, niże pij coli bo NFZ nie wydoli. Równocześnie nikomu nie przeszkadza promowanie sześciolitrowych potworów dla zamożnych, wyładowanych zbędą elektroniką. Tymczasem taki krok jak jednorodny standard ładowarek to świetny przykład. Możliwość serwisowania sprzętu, wymiana podzespołów zamiast całego urządzenia, dłuższe wsparcie i żywotność. Tak samo jest zatem z wagą społeczeństwa. Należy na producentach wymusić obniżenie ilości cukru w słodyczach, soli w kanapkach. Ba, nie zmusza się ich realnie do zaprzestania produkcji śmieci, przez co każde winogrono będzie zaraz pakowane osobno. Na tej zasadzie wygrywają producenci plastiku i jego przetwórcy. Presja antywagowa jest równie korzystna dla wszystkich. Wbrew pozorom nie robi się nic by wymusić na producentach lepszą jakość produktów zwłaszcza takich, które nie muszą zawierać 90% cukru, w miejsce jakości postulując napisy w stylu „ten produkt jest bardzo niezdrowy i zawiera mnóstwo kalorii”. Jak się zaś okazuje, tego typu etykiety nie zniechęcają do palenia, przeciwnie dla niektórych typów osobowości są jeszcze bardziej uzależniające. Ogólnie są ignorowane a czasem wręcz działają na zasadzie, nie mów mi co mam robić. Sztuczka polega na tym, by jednostka sama uznała, że palenie szkodzi a nie by wepchnąć jej skład do gardła. Czasem błędnie uznaje się, że skutkują nie zwracając uwagi, że młodzież przerzuca się na vype czy zioło w ramach mody, które to wybory są mniej szkodliwe dla zdrowia albo mają chociaż jakiś sens. Rozumiecie. Identycznie kwestia ma się z wagą, zdrowym odżywianiem. Nie trzeba edukować specjalistów odżywiania, trzeba sprawić by konsument sam uznał, że coś jest niezdrowe albo że zdrowe odżywianie jest fajne. System nakazowo – ukazowy to post sowiecki system myślenia, charakterystyczny dla niektórych osób, które uważają, że do wszystkiego trzeba pałki. Tymczasem marchewka jest bardzo smaczna i bardzo zdrowa.

Cukier jest symbolem przemian społecznych, choć gorzkich. Początkowo był ostentacyjnym wręcz symbolem zbytu. Mało kto, mógł pozwolić sobie na cukier, więc stał się modnym dodatkiem do równie drogiej herbaty. Ten kogo było stać na cukier i herbatę był kimś. Z czasem sytuacja zaczęła się odwracać i dziś cukier konsumują ludzie ubodzy nie tylko materialnie ale też intelektualnie. Trzeba przyznać, że kapitalizm jako system wyposażony jest w najwyższej jakości trybiki. Z jednej strony cukier jest wszędzie, bo jest tanim wypełniaczem absolutnie wszystkiego. Wszystko jest dosładzane, bo korzystniej wychodzi dosypać cukru, zmniejszyć ilość droższych składników i zapłacić podatek. Choć to czy płacą można by zostawić dziennikarzom ekonomicznym, bowiem często okazuje się, że giganci płacą podatków tyle, co kot napłakał. Niemniej udało się przekonać społeczeństwo, że jest samo sobie winne, choć żywność jest przesycona cukrem, solą i tłuszczami. Obsesja napędzana jest jednak głębiej, bowiem zauważyć można swoisty atak, na obecną w owocach fruktozę, którą ma mieć zabójczy wpływ na organizm. Można się zastanowić, czy jest to jakiś element kampanii na rzecz popularyzacji zdrowych suplementów, byle uciec od szkodliwego cukru.

Równocześnie zmusza się konsumenta do coraz większej ilości pracy i inwestowania w siebie, swoje zdrowie, wagę. Ilość i nie bójmy się używać tego słowa, gównianej żywności rośnie, zarabiamy wcale nie coraz lepiej, galopuje inflacja, koszyk najtańszych produktów sięgnął prawie 250 zł, drożejąc o 10% od marca 2021 i ciągle promuje się zapierdol po szesnaście godzin. Przychodzi w końcu moment krytyczny gdy zaczyna się budzić sprzeciw. Zapierdalam, mało co zarabiam, nie stać mnie na mieszkanie, dom, nowy samochód życie ucieka i jeszcze mam dbać o budżet NFZ a taki ch**. Bezpośredni atak i rzucenie się do gardła osobom z ruchu body positive, który był i jest cenny w swym założeniu też spowoduje radykalizację i zamiast body positive niektórzy pójdą w skrajności. Póki co podnoszenie akcyzy na papierosy i alkohol spowodowało wzrost przemytu z Ukrainy oraz powrót wyrobów domowych w postaci smacznej, taniej i nielegalnej gorzałki zwanej bimbrem. Gdy zaś rośnie skala przemytu trzeba mobilizować służby celem zwalczania zjawiska inaczej bowiem skarb państwa „traci” lub jak mawiają przedstawiciele skarbówki „jest okradany”. Działania służb kosztują więc koło się zamyka. Równocześnie przemyt to przestępstwo skarbowe. Zarobić można równie dobrze jak na przemycie narkotyków a kary są zwyczajnie niższe, gdyż przemyt fajek czy wódki w zależności od skali może zostać zakwalifikowany jako wykrocznie skarbowe. Nasi sąsiedzi Czesi też nie pozostają nam dłużni i jak my podnosimy akcyzę oni potrafią obniżyć. Swego czasu kilkuprocentowy spadek spożycia w Polsce spowodował podobny wzrost spożycia wśród Czechów. Bardzo to dziwne i tajemnicze.

Gdy zatem zapytamy dlaczego spożywa się tyle cukru, alkoholu, spędza czasu przed mediami społecznościowymi, odpowiedzi okażą się nieprzyjemne. Proste ludzie żrą to tyją, nie jest żadną odpowiedzią. Ludzie spożywają nadmierne ilości kalorii bo tak, czasem lubią, ale jeszcze częściej brakuje im czasu, pieniędzy i możliwości. Wiem, że proste odpowiedzi są fajne, wiem że dobrze móc kogoś nienawidzić, ale nie tędy droga. Na tej zasadzie możemy bowiem bardzo szybko przejść do obwiniania chorych na depresję o brak wystarczającej higieny psychicznej. Zakłada się, że w zapobieganiu depresji pomaga aktywność fizyczna, kontakty ze znajomymi, zdrowe odżywanie, wypoczynek, nie stosowanie środków psychoaktywnych w tym alkoholu. Zatem kto zapadł na depresję ten sam sobie winien, przecież mógł temu zapobiegać równocześnie zapierdalając szesnaście godzin dziennie, siedem dni w tygodniu, za najniższą krajową.

Aktualizacja 08.12.2023

Jako, że święta rozpoczynają się wraz z karawaną ciężarówek koncernu Coca-Cola, spieszę donieść, że już w lipcu koncern zanotował rekordowe zyski, także w Polsce i nie boi się o spadek sprzedaży. Pomimo wprowadzenia podatków cukrowych na całym świecie, akcjonariusze koncernu Coca – Cola śpią spokojnie, z perspektywą wypchanych szeleszczącymi dolarami kieszeni. PAP informuje natomiast, że wartość rynku słodzonych energetyków, wzrosła z 2 do 3 miliardów złotych a Tomasz Rydzewski z firmy CMR (Centrum Monitorowania Rynku) w wywiadzie dla Forsal.pl potwierdza, że pojawienie się nowych opakowań typu 1,25 litra, sprzyja wzrostowi sprzedaży.

 

Patronite

Jeśli tekst przypadł Wam do gustu i chcielibyście mi pomóc stworzyć kolejne – zajrzyjcie na mój profil na Patronite. Sztuka i socjologia bez małego wsparcia „same się nie robią” 😉
Nagłówek: autorem hasła jest „Cukier Krzepi” jest nie kto inny jak Melchior Wańkowicz. Plakat pierwotnie pojawił się w „Kurierze Lwowskim” / za ciekawostkihistoryczne.org