Czy TikTok jest zły? Na pewno jest trochę inny, niż Facebok czy YouTube, które są z nami już wiele lat. Problem w tym, że nie bardzo się od siebie różnią.
TikTok
Chiński spisek
Moja ulubiona część programu. Chiny, tak samo jak USA, walczą o gospodarczy prym, polityczne przewodnictwo. Zatem owa niewidzialna wojna trwa nad naszymi głowami. Wojna o surowce, wpływy, pieniądze. Dlaczego mam bardzo niepokojące przeczucie, że USA zrobią wszystko by protesty zapoczątkowane śmiercią Mahsy Amini w Teheranie upadły? Dopóki obowiązuje embargo na irańską ropę, ze względu na brak demokracji, Stany mogą czuć się bezpiecznie. Gdyby obalono rząd i zaprowadzono demokrację, trzeba by embargo znieść a to niedobrze dla amerykańskiego snu o potędze i uzależnienia UE od siebie. Z resztą USA odwaliło już taki numer wspierając SAVAK, do spóły z Brytyjczykami, bo BP miało małe problemy w Iranie. Zatem ufać to można, ale nie ChRl, USA, UK i innym takim skrótowcom.
Google dominuje na rynku smartfonów. Poprzez narzędzia tej firmy oglądamy filmy, telefonujemy, przechowujemy kontakty, mailujemy. Zatem zrozumiałym jest, dlaczego zaufanie do Wuja G, powinno być minimalne. Platforma FB pracuje przeważnie na urządzeniach z Androidem, zatem wiedza tych dwóch podmiotów na temat użytkowników jest niewyobrażalna. Zrozumiałym jest dlaczego Chiny nie bardzo chcą by ich obywatele oddawali swoje dane właśnie USA, które mogłoby w ten sposób podbijać chińskie rynki. Dobrami z Chin ale pod amerykańską flagą. Stąd uzasadniona obawa „Tiktok spyware”, które szpera nam w telefonach na rzecz władz Państwa Środka. Przyjmując, że New York Times czy Guardian mają rację, TikTok to aplikacja rozrywkowo – spyware. Niemniej, zaufanie do władz USA powinno być marginalne. Na rynku desktopów niepodzielnie królują MS i Apple, które też święte nie są. Zatem przez system MS korzystamy z usług Google.
Zakazać TikToka
Indie zakazały TikToka! Wojna kulturowa! Wygrana! Tak.
Powiedzieli Wam, że zakazały TikToka ale czy dodali, że w odpowiedzi na mały spór o Kaszmir z Chinami? Właściwie to Indie zakwestionowały częściową autonomię swojej cześci tego regionu, w wyniku czego pojawiły się chińskie oddziały, Indie przysłały wojsko. Wszystko zaczęło się na tle polityczno-terytorialnym i wygląda na to, że ze strony Indii. W efekcie doszło do walk. Jako, że mieli zakaz korzystania z broni palnej poboli się pałkami, w ruch poszły piąchy, kamienie i co tam kto miał pod ręką. Czyli ogólnie rzecz ujmując, ustawka ze sprzętami. Chiny zarzuciły Indiom próbę przejęcia kontroli nad Kaszmirem, a te odpowiedziały, że była to sprawa wewnętrzna i nic im do tego. Część tego regionu znajduje się również w rękach Pakistańczyków. Chiny uznały naruszenie owej częściowej autonomii także jako próbę zdobycia przewagi w regionie, który od lat jest przedmiotem sporu. Zatem przysłały wojsko na granicę. To samo zrobiły Indie. Od słowa do słowa zginęło dwudziestu żołnierzy Indyjskich i nieokreślona liczba chińskich, choć cała walka toczyła się na piąchy, kamienie i pałkę. Sankcje gospodarcze musiały paść, jako że Indie za eskalację konfliktu obwiniają Chiny i bardzo im nie w smak, że ktoś chciał zatrzymać ich zapędy.
Jako, że TikTok jest głośną platformą, to ban odbił się echem w w mediach. Tym bardziej, że Indie są olbrzymim importerem chińszczyzny, od oprogramowania po dobra konsumpcyjne. Zatem Indie wykorzystały to jako kartę przetargową. Tylko jakoś tak zapomniano dodać o co poszło. Lekkim kłamstwem jest, że Chiny są dla Indii, tym czym Rosja dla Polski. Kiedy ostatni raz Rosja i Polska prowadziły wspólne ćwiczenia wojskowe i jakie jest nasze znaczenie na arenie międzynarodowej? Tymczasem dwóm omawianym krajom azjatyckim się to zdarzało i to nie raz a Indie są dość światowym graczem. Wprawdzie to Chiny walczą o światową dominację gospodarczą, ale muszą pamiętać, że pod bokiem mają ważnego przeciwnika oraz partnera handlowego, którego nie można lekceważyć. Kwestie ekonomiczne pozostają niebagatelne, bowiem okazuje się, że nasza wymiana handlowa z Rosją to ułamek relacji indyjsko-chińskich. Obecnie mają mały impas, który trwa, ale wygląda na to, że dążą do rozwiązania. Natomiast „dobre Indie jakoś nie mają wyrzutów sumienia kupując ruską ropę po preferencyjnej cenie. Nie ma pewności, że gdy się dogadają TikTok nie wróci na smartfony mieszkańców subkontynentu, podobnie jak zakazane marki sprzętu do sklepów. Przypominam też, że Xiaomi czy Huawei, Lenovo to również chińskie twory, w których coś się może kryć.
Zdelegalizowanie TikToka w Polsce może być trudne. Po pierwsze byłby to gest polityczny. Ruski atak na Ukrainę pomieszał Chinom szyki w kwestii gospodarczej dominacji w naszym regionie, przez co niektóry sugerują, że wojna ta bardzo cieszy USA, ale Polska nie jest bezpośrednio skonfliktowana z Chinami. Jeszcze. Więc takie zakazanie czegoś byłoby także gestem politycznym. Swego czasu USA wycięło taki numer z marką Huawei. Kto pamięta jeszcze ban na Huawei ze strony USA, po tym jak ministerstwo obrony orzekło, że bliskie związki tej korporacji z rządem Państwa Środka mogą sugerować umieszczanie tam elementów szpiegujących? Tyle, że USA są z Chinami w trakcie wymiany razów o prym. Nie jestem pewny czy nam się to tak bardzo opłaca. Może gdyby całe UE zakazało tej aplikacji wraz z USA, ale tutaj pojawia się jeszcze inna kwestia…
Wolność słowa. Krowobojni Indianie czy też Indusi, grozili więzieniem pracownikom tamtejszego oddziału Twittera, chcąc wyegzekwować przyznane sobie prawo do cenzury Internetu. Otóż poszło o protesty rolników. Sytuacja w Indiach wygląda tak, że śmierć głodowa przestała być palącym problemem, choć nadal wielu krąży w cyklu reinkarnacji za jego sprawą, ale nie są to już miliony. Niedożywienie jest natomiast problemem powszechnym. Niedożywienie na poziomie wegetacji. Stąd też potrzeba uciszenia protestujących jest w Indiach paląca. Rząd tego uduchowionego kraju, gdzie woda zabija szybciej niż seria z pepeszy, stosuje technikę „uciszania”. Gdy ma jakiś problem, wyłącza Internet, telewizję, wszystko co może umożliwić ludziom sprzeciw, protest albo chociażby kampanie polityczne przeciwnikom politycznym. Od 2012 już 665 razy mieszkańcy różnych regionów tracili dostępu do Internetu. Na poziomie krajowym ponad 130. Chodzi o to, by w trakcie ważnych wydarzeń odciąć ludzi od informacji. Taki to zajebisty przeciwnik TikToka, który kupuje ropę od Ruskich, bo ma serdecznie w dupie całą Ukrainę. Indie wcale nie są wielkim przyjacielem USA i naszym w walce o wolność. Serio, bliżej im do Chin a Zachód traktują nadal w kategoriach kolonialnych, zwłaszcza wspomniane USA i Wielką Brytanię. Stąd też nie za bardzo uśmiecha im się dominacja USA, które chciałoby poszerzyć swoje wpływy. Indie wyłączają też nadawanie telewizji czy wstrzymują usługi telekomunikacyjne, żeby ludzie nie mogli się dowiedzieć czegoś nieprawomyślnego albo komunikować. TikTok też był im solą w oku, bowiem pomimo bycia ważnym rynkiem zbytu dla Chin, platforma była wykorzystywana przez aktywistów, co było nie po myśli władzom Indii. Trafiwszy na dogodną okazję, z resztą spowodowaną własnymi działaniami natychmiast go zakazali. Tylko żołnierzy szkoda.
Gdyby chodziło o aplikację indyjską, niemiecką albo kanadyjską nie byłoby takiego problemu. Chiny to jakby nie było reżim, za nic mający swoich obywateli jeśli nie są użyteczni celom Partii Komunistycznej czy jak oni się tam ochrzcili. Jednostka mało znaczy a Ujgurom odbiera się nawet prawo do życia o czym Chiny nie chcą by pamiętano. Niestety wiele krajów robi dokładnie to samo. Częstym argumentem jest przytaczanie różnic w pracy algorytmów w samych Chinach i we wszystkich innych krajach gdzie TikTok działa. Otóż włodarze Państwa Środka zadbali by ich odbiorcy otrzymywali wartościowe z punktu widzenia społeczeństwa treści takie jak uprawianie sportu, nauka natomiast mieszkańcy innych krajów mają otrzymywać treści rozleniwiające, promujące gnuśność, lenistwo. Zapomina się o tym, że nawet szczątkowe dane płynące z Chin nie nastrajają optymistycznie. Ludzie wcale nie są zdrowsi, szczęśliwsi i lepiej wykształceni. Jacek Dukaj w swoim zbiorze felietonów „Po piśmie” przytacza liczby. Otóż prawie 7% studentów pierwszego roku jest ciężko uzależnionych od Internetu a gry on line stały się na przestrzeni ostatniej dekady tak palącym problemem, że w życie musiały wejść specjalne regulacje ile czasu osoba poniżej osiemnastego roku życia może grać. Ma to najprawdopodobniej z olbrzymią presją wywieraną zwłaszcza na chłopców, bo to oni są najczęściej ofiarami uzależnienia, brak kontaktów z rówieśnikami, presja ze strony rządu i rodziców. Bardzo podobny syndrom spotyka się w Japonii i nazywa się hikikomori. Prawdę powiedziawszy nie ma żadnej różnicy przed czym się siedzi całymi dniami. Przed filmami z tańczącą dziewczyną czy przed drącym ryja „mówcą motywacyjnym”. W obu przypadkach jednostka nie podejmie żadnej aktywności tylko będzie dalej przewijać wtórne treści, powodują ten sam dyskomfort. W społeczeństwie zachodnim będzie on na tle doskonałego, indywidualnego stylu życia a w Azji, zwłaszcza Japonii i Chinach na tle nieprzydatności, niemożliwości sprostania nierealnym oczekiwaniom, co powoduje całkowite wyobcowanie.
Problemy są dwa. Nawet jeśli ban na TikToka jest politycznie i gospodarczo słuszny, to trzeba opowiedzieć całą historię przykładu na który się powołujemy a dwa zdelegalizowanie czegoś ot tak, musi pociągnąć za sobą debatę o wolności słowa i pogorszenie stosunków z danym krajem. Oczywiście każdy myślący czytelnik zapyta, ale to jak? Mamy tolerować coś, co nas jawnie szpieguje? Stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa? I co za argument, że Japonia prześladuje Ainu? Mamy to tolerować? No i zaczynają się problemy. Takich tematów nie można poruszać, bowiem na tej podstawie należałoby natychmiast zakazać importu z Japonii a to oznacza całą masę marek, które kochamy i cenimy. Bezsensownym z mojej strony będzie też argument, że współpraca FB z rządem USA ma się najprawdopodobniej świetnie. Tutaj przyznaję, nie mam mocnych argumentów, poza takimi, że delegalizacja jednej aplikacji w krajach o autorytarnych zapędach, da podstawy do cenzurowania już istniejących albo ich ograniczania w imię „bezpieczeństwa”. Przecież nie chcemy, żeby wybory zostały sfałszowane? Prawda? Prawda…?
Narzekanie czyń
Skrajny relatywizm jest mi obcy. Rozumiem dlaczego dzieciaki i wielu dorosłych przewija TikToka, wcześniej Instagrama całymi godzinami. Doskonale to rozumiem. Wiem też, że kiedyś świat nie był lepszym miejscem, bardziej moralnym, etycznym, gdzie każda matka czytała dziecku na dobranoc rozprawy Maxwella a ojcowie opowiadali o Heideggerze, po czym w sobotni poranek brali pociechy za rączki i prowadzili do muzeum sztuki czy na pokazy filmów niezależnych. Trzeba być skończonym nieukiem, żeby uważać, że kiedyś było lepiej i w ogóle utopijnie. Natomiast doskonale zdaję sobie sprawę, że są rozrywki lepsze i gorsze. Ugrzęźnięcie całkowicie w rozrywce gorszej, jest ogólnie dla jednostki szkodliwe, ale nie ma też osób, żyjących tylko teatrem, poezją i kinem niezależnym. Tylko jak przekonać jednostkę do uczestnictwa w rozrywce jakościowo lepszej? W oczach paru mądrali zakazanie TikToka albo ograniczenie sprawi, że jego użytkownicy masowo przesiądą się na…ich treści. Otóż twórcy ci cierpią z powodu tego, że musza konkurować o uwagę ludzi przeglądających TikToka. Zatem, jak przekonać ludzi do wyższej jakości rozrywki?
Zacząć trzeba od systemu edukacji. Tak, szkoła to strasznie wąskie gardło, które mieli od lat te same lektury. Świat się zmienia. Walka narodowowyzwoleńcza pozostaje osią naszego systemu edukacji. Ważne są też problemy etyczne, moralne czy kulturowe współczesnego świata. Powinny być szerzej brane pod uwagę. Miejsce „zaszczepienia” kultury w młodym i nie tylko człowieku powinna być szkoła. Rodzimy się nie z własnej woli, żyjemy w wyniku cudzej decyzji w różnych rodzinach i razem chodzimy do szkoły. Szkoła niestety równa w dół, starając się przyciąć każdego do jednego kształtu w przeludnionych klasach.
Skoro przy edukacji jesteśmy, to niech czytelnika zainteresuje wojna jej wypowiedziana. Nikt nie atakuje antyintelektualistów za brednie jakie wypisują w Internecie a są one szkodliwe. Nie ucz się, nie ma po co, liczy się tylko to, czego oczekuje pracodawca. Tutaj kolejna ciekawa sprawa. W kwestii edukacji, każdy jest kowalem swego losu, ale TikTok może być winiony za mieszanie w głowach, celowe wywoływanie uzależnienia. Wszystko jest narracją a ta zależy od mówiącego. YT ma mniej więcej wywalone co publikujesz, dopóki nie powie się czegoś utrudniającego spokojne robienie kasy. Mowa chociażby o obrazach przemocy czy wzywaniu do przemocy w stosunku do niektórych, uprzywilejowanych grup, bowiem do niektórych wolno. TikTok jest też wrogiem, który jednoczy. Publikacja na temat chciwości szefów, praw pracowniczych, będzie zdecydowanie dzieliła dotychczasową widownię, więc się to nie opłaca.
Musze tutaj rozważyć jeszcze jedną kwestię. Otóż te same osoby, które upatrują w TikToku demoralizującego spisku, zakładają, że każdy sam jest sobie żaglem, sterem i okrętem a tym samym społeczeństwo nikogo nie ogranicza, każdy ma takie same szanse. Skoro zatem każdy ma takie same szanse, to wybór by całymi dniami przewijać filmiki w chińskiej apce, jest jego świadomym wyborem i nie można mu tego odbierać. Gdyby było inaczej, i TikTok ma negatywny, uzależniający wpływ jako zjawisko społeczne, to społeczeństwo też może ograniczać niektóre jednostki, nie przyznając im szans, pozwalających na zdobycie kapitału społecznokulturowego, który będzie nieodzowny w odczytywaniu dzieł kultury wysokiej. Trzeba się na coś zdecydować.
Drugi problem widzę w samych zbawcach. Otóż oni są nudni. Koszmarnie nudni. Sami doskonale wiedzą, że fakty nie zmieniają naszego światopoglądu, że ich kanał jest bańką informacyjną, że produkują treści pod oczekiwania swoich widzów, które mają zatrzymać ich na dłużej zamiast przekonać do wyjścia na rower. I tutaj kolejna sprawa. Oni są leniwi. Przemądrzali pseudointelektualiści, namawiający ludzi na trening, spacery ale broń Panie Boże, przykładem świecić. Nie pójdzie taki na rower, ciężarów nie podnosi. Druga sprawa. Jako żyjących z uwagi, nie zależy im na tym, ale to już zdaje się napisałem i napiszę jeszcze raz przy okazji tekstu o Influencerach. Trzecią kwestią jest zwyczajne niedouczenie. Przewijania TikToka nie można zastąpić spacerem ani książką. Tak samo jak seksu nie da się zastąpić bieganiem. Spacer zaś nie zastąpi lektury, lektura piwka z kolegami. Można postarać się o zmianę proporcji, ale z technicznego punktu widzenia, ludzki mózg nie jest w stanie pracować na obrotach, które pozwolą chłonąć astrofizykę, filozofię, socjologię i jeszcze podnosić ciężary w tym samym czasie. Niektóre aktywności są bardziej wymagające umysłowo czy fizycznie, inne mniej. Oba typy rozrywki są potrzebne. Wyobrażenie intelektualisty, który nie bawi się, nie pije, jest poważnym, zadumany i zwyczajnie nudny, wynosimy jeszcze ze szkoły. Media również rzadko pokazują „drugą twarz” intelektualistów, którzy lubią się bawić.
Nie uciekaj przede mną, dziewko urodziwa,Serceć jeszcze niestare, chocia broda siwa;Choć u mnie broda siwa, jeszczem niezganiony,Czosnek ma głowę białą, a ogon zielony.
Nie uciekaj, ma rada; wszak wiesz: im kot starszy,Tym, pospolicie mówią, ogon jego twarszy;I dąb, choć mieścy przeschnie, choć list na nim płowy,Przedsię stoi potężnie, bo ma korzeń zdrowy.
Fraszki Kochanowskiego zawsze są doskonałym przykładem. Martyrologiczny obraz uczonego, poety, cierpiącego za swą pasję, to typowo polskie wyobrażenie, które pokutuje w myśleniu o rozrywce. Wszyscy się bawią, każdy wedle posiadanych zasobów. Istnieją lepsze i gorsze formy rozrywki, zatem celem jest zmiana proporcji a nie anihilacja.
Ponownie, istotnie ważne jest wypracowanie nawyków. Rodzice, którzy dają dzieciom smartfona, jako dzieci biegali be zładu i składu po osiedlowych podwórkach, radośnie wspominając trzepak. Smrtfon nie koniecznie jest natychmiastową gratyfikacją, byle dziecko było cicho. Nie mogę się zgodzić z taką tezą. Napiszę to jeszcze raz. Wakacje, obejmujące lipiec i sierpień są spadkiem po czasach, gdy szło się pracować w polu. Dzieci były wówczas potrzebne w domu. Jeśli się nie mylę, taka forma została zaproponowana w 1919 roku, wraz z wprowadzeniem powszechnego obowiązku szkolnego, który musiał uwzględniać prace polowe. Wraz z migracją ludzi do miast, dzieciaki przestały być potrzebne. Zaczęto zatem organizować im czas. Jakby nie było, poprzedni system miał kilka zalet w postaci letnich kolonii i obozów, na które rodzice mogli wysłać dziecko. Stąd opinia, że dziś dzieci nie sypiają pod namiotem bo im się nie chce. Na szczęście coraz więcej rodziców przezwycięża tę opinię na rzecz, że po prostu ich nie stać, choć pracują ciężko i uczciwie. Niemniej, trzeba było jakoś czas spędzać. Osoby dorastające czy to w poprzednim ustroju czy w latach 90, wiedzą, że ów trzepak bywał źródłem wielu problemów. Smartfon i siedzenie w domu ma uchronić dzieciaki przed błędami rówieśników a może ich samych. Dokładnie omówiłem to w tekście „Złudna historia – kiedyś było lepiej„, do którego zapraszam, żeby się nie powtarzać. Pokuśmy się jednak o pewne wnioski. Gdyby smartfonów nie było, dzieci, które się w nie wpatrują może biegałyby po osiedlach, ale raczej nie czytałby Houellebecqa. Ani tegorocznej noblistki. Widzicie, badania nad młodzieżą, takie z prawdziwego zdarzenia prowadzi się od relatywnie niedawna. Mniej też mamy badań z poprzedniej epoki. W dodatku korzystamy z badań made in USA, UK i przekładamy to wszystko na realia polskie. Potem się okazuje, że „tinderowa zmora”, nie ma takiego zasięgu w Polsce jak powiedzmy w USA. W dodatku rozkład pokoleń jest inny, bowiem okazuje się, że w Europie osoby zaliczane chociażby do Millenialsów nie są tak potężną grupą jak w USA, w dodatku samo USA jest bytem bardzo różnorodnym. Z samych zaś badań wyciąga się tylko najbardziej smakowite kąski pasujące do publikacji porzucając chociażby osoby z terenów wiejskich, bo ich owocowe czwartki są trochę inne…
Idźmy dalej. Zasięgi negatywnie ocenianych influencerów podaje się zawsze w liczbach bezwzględnych. Tymczasem na 385K obserwujących film influencerki może mieć 23k wyświetleń i zero komentarzy i raptem tysiąc polubień. Zaangażowanie jest cenniejsze od liczby sybskrybentów. Zatem można żywić nadzieję, że TikTok wcale nie jest jedyną formą spędzania czasu. Po wtóre, należy raz jeszcze skrytykować krytyków. Dzięki ich postom wiedza o istnieniu tego co krytykują rozchodzi się w drugim obiegu. Wiem, że oni z tego żyją bo ich publika oczekuje tej krytyki, ale krytyką nie przyciągnie się krytykowanych. Trochę jak jakbym chciał, żeby wszyscy o których piszę źle mnie lubili. Zatem jak przyciągnąć młodzież ciągle pisząc, że to co ich interesuje jest głupie? Przecież to skrajne nieporozumienie. Może te same osoby, które gdzieś tam sobie śledzą tę czy innego influencera śledzą sobie jeszcze jakiś kanał o książkach? Przecież takich badań się nie prowadzi zakładając, że cała publika osoby na którą krzywo patrzymy nie ma poza nią innych zainteresowań. Wnoszę trochę anegdotycznie bo zamiłowanie do literatury w technikum nie przeszkadzało mi i kumplowi z ławki mieć ubawu z wyczynów Jackasów i pochłanianiu kolejnych części Strasznego Filmu, które to rozrywki były wysoce wątpliwej jakości. I do tego transmitowane dzięki telewizji. W mediach krytycznych brak przeważnie treści alternatywnych. Dobra, można narzekać ale trzeba też coś zaproponować. Tymczasem weźmie taki przeczyta książkę z liceum i wszyscy mają mu bić brawo.
Kolejna sprawa, sam TikTok jako obszar docierania do odbiorców. Nie skorzystam bo jest głupi i niemoralny. O tym idiotyzmie był cały powyższy akapit. Skoro toczy się tam „wojna kulturowa” to może warto wyjść w pole a nie czekać aż do nas przyjdą? Twórcy, którzy budują swoje zasięgi na TikToku bez wyrzutów sumienia korzystają z platform „poprzedniej generacji”, to twórcy z tychże nie powinni aby wejść na TikToka? Woja kulturowa to podstępna rzecz, bowiem Chiny opowiadają się za wartościami, które nas wpędzają w małe problemy. Wolność słowa czy prawo wyboru. Możliwe, że wojna taka zostać może wygrana inaczej. Zmuś przeciwnika, żeby przyjął twoje wartości. Niech zacznie cenzurować…
YT jest wygodnym narzędziem, bowiem można rozwlekać swoje wypowiedzi, ale wbrew pozorom TikTok szykuje mała rewolucję, bowiem zewnętrzne treści, czyli nagrane poza aplikacją mogą mieć do dziesięciu minut o czym niestety mało kto wie, bo nie chce wiedzieć albo nie chce spróbować. Twórcy połapali się, że sam portal nie determinuje jeszcze treści. Na TikToku pojawiają się twórcy zajmujący się coraz to nowymi rzeczami, przez co portal wyszedł im na przeciw. YT jest już dość skostniały a TikTok oferuje możliwość dotarcia do nowej publiczności. Pytanie, dlaczego nie spróbować? Skoro dotrzeć od ludzi w różnym wieku? Pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Doskonale zdaję sobie sprawę, że osoba doskonale pisząca nie koniecznie będzie audiowizualna. Wielu twórców próbuje swoich sił, także ja, w formie mówionej ale wymaga to niesamowitego wysiłku. Podcasty realizowane przez niektórych mądrali są jeszcze mniej dopracowane niż moje podrygi na YT, przez co słucha się ich strasznie.
Chciałbym, żeby ludzie więcej czytali bo wolę pisać niż nagrywać filmy. Wolałbym, żeby skupili się na zdjęciach, bo wolę fotografować. Niestety jakoś to nie wychodzi. Od narzekania jeszcze nikomu nie przybyło. Chcąc trafić do młodzieży nie można pisać o młodzieży, jaka jest durna, tępa i niedouczona. My w ich wieku mieliśmy rok więcej. Niestety tak się nie da. Teraz pytanie, z czym chcemy dotrzeć? Z nauką? Dobra, ale YT, FB, Instagram, TikTok to nie platformy naukowe, tylko media społecznościowe. Zatem trzeba zbudować jakąś społeczność, tylko jest problem. Chamstwo. Chamstwo kocha gromadzić się tam gdzie nie powinno i bluzgać. Nie powinno? Przecież jest wręcz zachęcane, przyciągane i pieszczone, przez twórców, którzy dzięki chamskim komentarzom budują zasięgi. Młodzież to debile, kretyni, to nie jest dla wszystkich, to wymaga wielkiej inteligencji. Ot, typowa nawijak ludzi głupich, która odstrasza a którzy okupują wszystkie popularne portale, z treścią średnią. Serio. Czasem się boję zbliżać do profilu ludzi kultury czy brać udział w dyskusjach, z obawy że zaraz ktoś mnie zaatakuje za każde słowo. Przeważnie są to ataki na temat inteligencji, jak jeszcze długa droga przede mną żeby zrozumieć Ricka i Mortyiego. Kurwa mać powiedział Konfucjusz, ale tego nie cytujcie.
Teksty krytyczne pisze się relatywnie łatwo. Problemem jest, że rodzi się z nich obraz młodzieży coraz gorszej, coraz głupszej i coraz bardziej bezwartościowej. Każda niezbyt wartościowa rzecz wyprodukowana przez kogoś relatywnie młodego rozchodzi się w mediach takim echem, że ja, trzydziestoparoletni chłop znam teksty Oliwki Brazil. Jakim kurwa cudem to do mnie w ogóle dotarło? Cóż, kiedyś część magazynów, których strony subskrybuję miała wyższy poziom. I jak się okazuje jeszcze mają. Redakcja papierowego wydania takiego K-Mag, ma znacznie znacznie lepszy poziom niż „wydanie” Internetowe, którego treść skrojona jest na potrzeby Facebooka. Obecnie największą grupę wiekową stanowią mężczyźni w wieku 26-35 lat, zatem górna granica największej grupy zbliża się do czterdziechy, mając wyrobioną opinię na temat wokalistki dla nastoletnich, zbuntowanych dziewczynek. Trzeba zatem powiedzieć uczciwie, że na Fb publikuje się treści, które triggerują ludzi bardzo średnio rozgarniętych, zarówno kobiety jak i mężczyzn.

Nigdy nie nagłaśnia się niczego pozytywnego, równocześnie pozostawiając młodzież, zwłaszcza w okresie nastoletnim samym sobie. Ich otocznie przestało być stymulujące. W szkole trochę historii i spadać do domów. Skoro zaś robią wszystko sami, to nie ma się co dziwić, że to mają, na co trafią. Lub mają to, z czym kto do nich wychodzi. Następnie jako grupa stawiamy remedium. Zakazać. Większość z dorosłych pamięta, że w wieku nastoletnim słuchali tego samego. Że muzyka to już nie to, że głupie, że be. Pamiętamy co mówili nam nauczyciele. I zamiast przerwać ten krąg, czekamy tylko na wiek, w którym wyciągną do nas rękę, zaproszą do narzekania i wówczas mścimy się chyba, za własne upokorzenia.
Warto by krytycy rozważyli tę samą taktykę, którą stosują nazywani przez nich „influencerami” inni twórcy. Otóż współpraca. Wszystkie Teamy X, Ekipy nie ekipy, to przykłady współpracy mającej na celu zwiększenie zasięgów a tym samym kwitu. Twórcy z innych branż tego nie robią, bo boją się utraty i tak mizernych zasięgów. Nawet nie trzeba mówić o współpracy. Jeśli zainteresowania danego twórcy nie są dostatecznie wielowymiarowe, możne zasięgnąć do twórczości innej osoby i po prostu udostępnić post. Nie trzeba się silić na własne przemyślenia, wystarczy udostępnić. Tylko to jest nieopłacalne. Osobiście od początku istnienia bloga byłem zorientowany pro socjologicznie. Wiedziałem bowiem, że wejście na obszar fizyki, chemii, jest możliwe ale zuboży wypowiedzi. Wielu nie podziela tego przekonania, zajmując się biologią, chemią, psychiatrią, nie mając ku temu żadnych predyspozycji. Raz jeszcze wychodzi na jaw, że każdy chce mieć swoich wyznawców. Własną bańkę informacyjną.
Nadal też podtrzymuję swoją tezę, że ludzie są przemęczeni. Pracują dużo, za marną kasę, z każdego kąta słyszą, że problemem jest „cicha rezygnacja” czyli sytuacja, w której pracownik robi tylko tyle ile wymaga od niego umowa. Nie wiadomo nawet czy to prawdziwy trend, ale kolejne portale doradzają szefostwu jak to zmienić. Wyobraźcie sobie, że godna płaca i warunki pracy nigdy nie są proponowanym rozwiązaniem. Spotkaliście się z sytuacją gdy szef dorzuca powiedzmy tysiaka w ramach elastyczności, bo akurat potrzebujecie? Nie? Ja też nie. Ze swojego doświadczenia dowiedziałem się, że nadgodziny na etacie są płatne jak wypracuje się ich tyle, żeby szef widział zaangażowanie. Nikt nigdy nie dostał w tej firmie pieniędzy za nadgodziny. Elastyczność to dziwna sprawa. Tymczasem kultura kosztuje.
Walka na zasadzie „zakazać, ograniczyć, kontrolować”. Trzeba też pamiętać, że to miecz obosieczny, wywodzący się jeszcze z carskiej Rosji. Są obszary życia, które wymagają spisanych zasad postępowania. Kodeks ruchu drogowego chociażby. Wielka zbiorowość w ruchu wymaga ustalenia pewnych wspólnych zasad postępowania. Inne obszary życia nie wymagają takich sztywnych regulacji. Podobnie nawoływanie do nienawiści. Nikt nie ma prawa nawoływać do nienawiści na żadnej podstawie. Wolność słowa, wolnością słowa, ale ta ma swoje granice. Konkretne treści mogą podlegać ocenie i ewentualnie być nawet usuwane. Gorzej z usuwaniem całych platform. Za dezinformację ze strony jednej osoby nie może płacić cała społeczność, podobnie jak za mowę nienawiści jednej osoby, nie może odpowiadać sąsiad.
Kontrola branży influencerów, rynek, który trzeba bardzo regulować to postulat dobry. Do momentu gdy nie zaczniemy się zastanawiać, kim jest influencerem i nagle taki mądrala za podawanie nieprawdziwych informacji albo bazowanie na badaniach zdyskredytowanej osoby, będzie musiał odpowiedzieć za swoje publikacje wprowadzające w błąd. Także wnioski czy tezy bardzo pionierskie a opublikowane w ramach formy publicystycznej będą podlegały naciskom. Wtedy dopiero się zacznie jazda bez trzymanki. Brak regulacji dale Dziki Zachód, nadmiar regulacji dale Dziki Wschód. Na 90% powstanie legislacyjny bubel, taki jak z dopalaczami. Nie, powstanie czarny rynek influencerów. Raczej oberwą wszyscy rykoszetem. Trochę jak w przypadku platformy Tumblr, która chcąc walczyć z pornografią dziecięcą ukarała też osoby tworzące akty z udziałem i dobrowolną zgodą dorosłych. Może UE wprowadzi trochę regulacji, może nie. Może Meta wykończy się samo decyzjami Zuckerberga o tworzeniu metaverse, które spycha spółkę giełdowo w dół. Nie mam pojęcia.
Bardziej pewny jestem, że uregulują ale „po naszemu”. Skończy się tak, że rząd, który już ma zapędy cenzorskie dostanie do ręki precedens, taki jak przy odbieraniu emerytur po trzydziestu latach od wydarzeń przełomowych. W ten sposób otworzyła się droga do zabierania ich każdej grupie zawodowej, która sympatyzowała z „wrogiem politycznym”. Cenzura całego kanału, choć są tam przeróżne treści, również otworzy drogę co cenzurowania TV, radia, prasy, Internetu, bo przecież w gazecie, będącej w rękach niemieckich też mogą kryć się wywrotowe materiały antypolskie! Zakazać. Dokopanie TVN nie wyszło tylko dlatego, że jest własnością Discovery, obecnie Warner Bros Discovery, czyli USA. Tyle, że w głowach naszych mądrali Wiedeń jest kulturowo obcy. TikTok zatem nie jest „zły” sam w sobie. Tylko my zjebaliśmy i teraz chcemy się wykpić, choć sami mamy wspomnienia na temat opinii starszych pokoleń na nasz temat.
Patronite Herbata i Obiektyw
Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw
Fot. w nagłówku Freepik
You must be logged in to post a comment.