Poza obrazem. Fotograficzne wykluczenie – Homoseksualizm herbataiobiektyw, 12 października, 201925 października, 2022 Nie ma nic lepszego niż dwie dziewczynki na zdjęciu, prawda? Prawda. Podpadłem. Właściwie homoseksualizm jest akceptowany. Pod warunkiem, że dotyczy dwóch kobiet spełniających wymogi atrakcyjności, dyktowane przez współczesny kanon urody. Właściwie w rozumieniu potocznym, homoseksualizm dotyczy tylko mężczyzn. Kobiety traktowane są ze swoistym przymrużeniem oka. Zastanówmy się nad pewnym zagadnieniem. Gdy ktoś do swojego zdjęcia np. w photoshopie dorysuje jakiś element, zaraz zaczynają się wrzaski, że to już nie fotografia to grafika i fikcja. Gdy dziewczyna, chłopak, kobieta, mężczyzna, kreuje swój wizerunek poprzez starannie wykonane zdjęcia, zaczyna się wrzask że jest to fałszowanie rzeczywistości. To nie ma nic wspólnego z rzeczywistością! To fikcja! Zatem jak dwie heteroseksualne kobiety, o urodzie zawodowych modelek, udające homoseksualistki nią nie są? Fikcją oczywiście. Fotografia Czy jest możliwym, że wielu mężczyzn sięga po aparat fotograficzny nie z pasji do fotografii, ale dlatego że przez krótką chwilę kobiety dlań normalnie niedostępne, stają się dostępne? 😉 Ciekawa teza i może okazać się prawdziwa. fot. Freepik.com Zauważyliśmy już, że kobiety i mężczyźni przedstawiają kobiety tak samo. Tworzy nam to pewien problem. Bzdurną była by teza, że wszystkie fotografki są homoseksualistkami. Nie potrafię tego w 100% zrozumieć. Z rozmów z koleżankami, wiem tylko że odczuwają przymus fotografowania kobiet, bo innych zdjęć im nie polajkują i z jeszcze większą zawziętością odrzucają np. starość czy jakąkolwiek niedoskonałość. Ich modelki muszą być bardziej perfekcyjne, od tych pozujących panom, przynajmniej wśród tych które znam. Zatem nie jest to dość reprezentatywne. Kobiety akceptują kobiety. Kobiety akceptują mężczyzn. Mężczyźni akceptują kobiety. Mężczyźni nie akceptują mężczyzn, (z obawy o posądzenie o homoseksualizm?) Target. Przy czym nie myślcie, że mam te dane znikąd. Powstały po licznych rozmowach z kolegami fotografami. Najwięcej gadają gdy wypiją. In vino veritas. Trzeźwi zarzekają się, że chodzi o sztukę. Po piwku? Chyba się domyślacie. Każdy ma pełne i nieodwołalne prawo fotografować to co mu się podoba. Możemy poważnie zastanowić się nad sobą, dlaczego posunęliśmy się do estetyzacji śmierci i wojny. Może Barthes miał jednak trochę racji? Fotografia jako sposób na radzenie sobie ze śmiercią? Może. Tyle tylko, że ofiary bombardowań o smutnych oczach, nigdy nie zobaczą tych zdjęć, może jeszcze gdzieś w duchu licząc że dzięki temu człowiekowi ze sprzętem za kupę kasy świat dowie się o ich niedoli. Człek ten zaś przyjechał wygrać kupę kasy w jakimś prestiżowym konkursie i nikt tych zdjęć do chwili przyznania nagród nie zobaczy… a już na pewno nie zobaczą ich zainteresowani. Bombardują ich czy coś tam. W kwestii homoseksualizmu, fotograficzne żyjemy w swoistej „schizofrenii”. Akceptujemy lesbijki, uważamy że stosunek płciowy dwóch kobiet jest estetyczny, stanowi poszukiwanie piękna, formę artystycznego wyrazu. Tymczasem jest to zwykła erotyka, czasem zahaczająca o pornografię. Dwóch facetów…beee, fuj, nie. Tylko co znaczy „ładne” albo „piękne”? Gdybyście się zastanawiali czym jest „podejście krytyczne” to właśnie tym. Dlaczego tzw. studium ciała, poszukiwanie piękna, obejmuje stosunki homoseksualne kobiet ale już nie mężczyzn? Czy nie lepiej otwarcie się przyznać, że chodzi o powszechnie akceptowalną erotykę? Wrażenie swoich preferencji? Podniecenie widza? Może samego siebie? Czy jest możliwym, że wielu mężczyzn sięga po aparat fotograficzny nie z pasji do fotografii, ale dlatego że przez krótką chwilę kobiety dlań normalnie niedostępne, dostępnymi się stają? 😉 Ciekawa teza i może okazać się prawdziwa. Jakie podejście ma fotograficzna brać zobrazowała mi nie jedna dyskusja: Pedały są obrzydliwe! Nie porównuj pedalenia się, do piękna dwóch kochających się kobiet! Zważmy właśnie, że jakieś 95% zdjęć przedstawiających damsko – damskie relacje jest mocno erotyczna. Stockowe zdjęcie, które widzicie powyżej jest wyjątkiem, bo erotykę ciężej na stocku sprzedać. Rzadko ktoś skupia się na aspekcie innym, niż seksualny. Każdego dnia, muszę oglądać manifestację preferencji seksualnych bandy facetów. Poprzez fotografię wyrażacie siebie. Dzięki temu wiem co macie w głowach. Seks, seks, stosunki homoseksualne. Na podstawie prywatnych zdjęć, które publikujecie mogę wywnioskować jaki typ kobiet czy mężczyzn lubicie. To widać, wiecie? 😉 Widzicie moi drodzy, dwie kobiety razem należą do jednych z najczęstszych męskich fantazji erotycznych. Jest tak oklepana, popularna, że kogo byście nie spytali powinien wymienić dwie kobiety w nader niedwuznacznej sytuacji. Ku jego uciesze. Dwóch panów, w trakcie chociażby pocałunku wydaje im się obrzydliwym zwyrodnieniem, które należy leczyć. Nader ciekawe. Jeśli dziewczyna ma homoseksualne fantazje, to niech przyprowadzi koleżankę. Jeśli facet – do leczenia. Akceptacja homoseksualnych kobiet oraz dyskryminacja mężczyzn, dowodzi tylko jednego. Iż wszystkie „artystyczne” fotografie, mające stanowić – tu wstawcie sobie jakieś wyszukane określenie – mają charakter erotyczny, tym bardziej że panowie wykonują większość zdjęć tego typu. Ot cała tajemnica. fot. Freepik.com Mapplethorpe i Goldin Kultura, wpływa na to co widzimy a co omijamy wzorkiem. Zjawisko to nosi nazwę „reżimu skopicznego”. Tematy, które wybieramy jako fotografowie, z otaczające nas rzeczywistości, są nam narzucone przez wychowanie, kulturę. Już od dziecka uczymy się co wolno a czego nie wolno widzieć. Istnieje oblicze fotografii, które za nic ma sobie wasze uprzedzenia. Fotograficy, którzy bez większych obaw z maszyną do obrazowania zagłębiali się w ukryte, niewidoczne cześć społeczeństwa, pokazując to co niedostrzegane, poszerzając obszar widzialnego, dziś uważani są za najważniejszych artystów XX wieku. Świat „społeczności LGBT” był dla Goldin i Mapplethorpe`a czymś naturalnym. Fotografowali, tworzyli, przebywali. Łamali wizualne tabu kultury Stanów Zjednoczonych. Zwłaszcza Mapplethorpe, który został relatywnie szybko włączony do świata sztuki, lecz negatywnie nastawiony rząd, politycy, urzędnicy, już pędzili z cenzurą. Zdjęcia Mapplethorpe`a naruszały normy. Amerykańska „normalność” seksualna została wizualnie zaatakowana. Nie wspominając już o kwestiach rasowych. Czarnoskóry mężczyzna będący obiektem pożądania? Dla części Amerykanów to było za dużo, choć nie można ich do końca winić. Tak zostali wychowani a nagle zniesione zostają prawa zabraniające mieszanych rasowo małżeństw. Dla części mężczyzn perspektywa, że kobiety będą mogły wybierać też spośród kolorowych była dobijająca, ale czarnoskóry gej to już przegięcie… fot. Robert Mapplethorpe Zasługi dla świata fotografii i kultury Mapplethorpe ma trojakie. Jako jeden z pierwszych pokazał świat BDSM, dowodząc, że ludzie mają różne pragnienia, potrzeby, szukają różnych form spełnienia seksualnego. Wszystkie lateksowe fatałaszki, które dziś są praktycznie normą w codziennych zabawach wielu fotografów to jedna z jego zasług. Wydobył je z ponurych piwnic klimatycznych klubów na światło dzienne. Druga rzecz, to ponownie podniósł do rangi sztuki ciało mężczyzny. Gdy Helmut Newton był piewcą kobiecego piękna, homoseksualny Robert Mapplethorpe pokazał, że identyczne piękno może kryć się w męskim ciele, w homoseksualnym stosunku. Gdyby zaś Was interesowało, już za życia Robert sprzedawał akty w cenach nieosiągalnych dla obecnie popularniejszych kolegów. Trzecim osiągnięciem Mapplethorpe’a była walka z rasizmem. W jego czasach, czyli wcale nie tak dawno temu, bowiem były to lata 60-80, stosunek białej kobiety z czarnoskórym mężczyzną uchodził za coś w rodzaju stosunku ze zwierzęciem. Oficjalnie segregacja rasowa trwała gdzieś do lat 60, ale myślicie, że sama zmiana prawa wystarczyła by przekonania i uprzedzenia wyparowały z głów? Zatem pokazał światu i Stanom seksualność czarnoskórego mężczyzny, wywołując popłoch wśród rasistów, którzy nagle poczuli się zagrożeni. Oto o kobiety rywalizować będą nie tylko między sobą ale też z przedstawicielami znienawidzonej rasy. Nie obyło się bez sensacji. Nie raz i nie dwa, próbowano cenzurować i zamykać jego wystawy argumentując obrzydzeniem oglądających i oczywiście promocją homoseksualizmu, tak niemiłego politykom. Gdybym miał jeszcze coś dodać powiedziałbym, że pokazał iż męskość może mieć różne warianty. O ile homoseksualna kobieta choć dyskryminowana, marginalizowana była akceptowalna tak homoseksualny mężczyzna był czymś bliższym kobiecie. Niemęskim, pół męskim, zniewieściałym. Mapplethorpe pokazuje, że męskość ma różne oblicza, różnie się objawia a świat nie jest zerojedynkową ostoją heteroseksualności. Nie oznacza to, że nie fotografował kobiet. Dokonał nawet czegoś ciekawszego niż Newton. Otóż kobiety Newtona są raczej metaforycznie silnie. Symbolicznie. Tymczasem na zdjęciach Roberta pojawia się Lisa Lyon, pierwsza ważna dla świata kulturystyki kobieta. Efektem pracy duetu Lyon – Mapplethorpe było nowe spojrzenie na kobiecą kulturystkę, na kobietę z bicepsem. Umięśniona, fizycznie silna, wysportowana, bardzo różni się od kobiet Newtona. Nie sposób zapomnieć o takich nazwiskach jak Fred Holland Daya, Thomas Eakins, George Platt. Jednak oni tworzyli w ukryciu. Robert Mapplethorpe wydobył homoseksualizm na światło dzienne. W otoczce skandalu ale też strumienia dolarów za odbitki. fot. Robert Mapplethorpe / kulturystka Lisa Lyon, pierwsza zauważalna i ważna kobieta w świecie kulturystyki. Silna fizycznie nie tylko metaforycznie Homoseksualizm Właściwie nie wiemy skąd się bierze. Istnieje masa pomysłów. Podłoże homoseksualizmu może być genetyczne, środowiskowe, hormonalne. Część badaczy skłania się ku opcji, że orientacja seksualna jest miksem uwarunkowań genetycznych, środowiskowych, hormonalnych, kulturowych i wychowawczych razem. Przy czy, zanim mi ktoś wyskoczy z genialnym komentarzem – sama kultura ani wychowanie nie są w stanie „zwiększyć populacji” homoseksualistów. Jest potencjalnie jedynie składnikiem kształtowania się orientacji i to wcale nie najważniejszym (APA). Inna część świata nauki opowiada się za poglądem, że wszystko zaczyna się dużo wcześniej, na etapie życia płodowego i homoseksualizm ma podłoże czysto biologiczne, kultura i wychowanie nie odgrywają żadnej roli. Koncept kulturowy wcale nie zakłada, że pod wpływem liberalnej kultury rośnie ilość homoseksualistów, tylko osoby homoseksualne oraz bi seksualne przestają ukrywać swoje preferencje. Jak ktoś cię ciągle ściga i prześladuje to się ukrywasz, prawda? Genialne. Jest też czymś zupełnie oddzielnym od tego co napisałem powyżej. Prócz tego, biseksualizm lub biseksualność może różnie się objawiać. Są osoby lubiące utrzymywać stosunki z przedstawicielami swojej płci ale rodziny wolą zakładać z przedstawicielami płci przeciwnej. Przy czym często nie jest dla nich problemem konieczność ukrywania swojej orientacji jak w przypadku osób stricte homoseksualnych. Stąd złudne wrażenie. Może pierwotna biseksualność jest prawdziwą hipotezą? Nie wiemy. Skoro zaś nie mamy pojęcia czym homoseksualizm jest, czemu służy, to jak możemy jednoznacznie stwierdzić, że jest nienaturalny? Ano nie możemy. Kiedyś za przejaw choroby, opętania i w ogóle samo zło uważano leworęczność. Później okazało się, że część ludzi po prostu jest leworęczna a cecha ta według niektórych badań niesie ze sobą pewne ciekawe zalety. Jedna z teorii głosi, że geje mają statystycznie więcej starszych braci, choć nie tłumaczy to wszystkich przypadków a jakieś 15%. Co nie jest takie zaskakujące gdy popatrzmy na Samoańczyków. Ciekawym jest, że niektórzy lubią wywarzać otwarte drzwi. Każdy kolejny męski potomek ma większe szanse na bycie homoseksualistą. Tylko po co? Możliwe, że celem opieki na dziećmi pozostałych braci. Taką rolę odgrywają na przykład samoańscy Fa’afafine. Lecz tu język staje mi na przeszkodzie, bo nie są mężczyznami. Biologicznie tak, ale Fa’afafine to Fa’afafine. Akceptowana od tysiącleci trzecia płeć, którą fachowo można by nazwać zestawem ról i form ekspresji, zatem trzeci gender. Mogą tworzyć związki z mężczyznami, kobietami albo innymi Fa’afafine. Często też pozostając w związkach z innymi mężczyznami albo Fa’afafine wykazują duże zaangażowanie w wychowanie dzieci swojego rodzeństwa. Zwłaszcza starszych braci, bo są tym częstszym zjawiskiem im więcej męskich potomków. Istotny jest też model samoańskiej rodziny. Przypomina naszą dawną, wielopokoleniową. Zatem nasz podział homo – hetero tu nie działa, bowiem mężczyzna utrzymujący kontakty z seksualne z Fa’afafine nie jest homoseksualistą. Takie zachowanie, opieki nad potomstwem, obserwujemy też u ptaków czy niektórych ssaków. Problem w tym że nie obserwujemy go w naszej kulturze. Zatem czy możemy się posunąć do tezy, iż homoseksualizm ma zastosowanie i podłoże biologiczne, które zatarło się wraz z rozwojem kultury? W dyskusji o homoseksualizmie często stosowany jest argument naturalistyczny. Zawsze też stosowany jest błędnie. Argumentowanie, że coś w przyrodzie występuje albo nie, nie przekłada się na człowieka bezpośrednio. Nie jesteśmy pingwinami, delfinami ani małpami. Latanie na przykład jest dość powszechną w przyrodzie zdolnością ale wśród ssaków jest właściwa tylko nietoperzom. Zatem na tle innych ssaków nietoperz wypada trochę dziwnie. Bezpośrednie porównanie człowieka do nietoperza zaś sprawi, że albo nietoperz albo człowiek będą mocno zdegenerowanym gatunkiem. Warto pamiętać, że żadne stworzenie nie buduje niczego z żelbetu, nie lata w kosmos, nie tworzy sztuki. Nie zauważyłem jednak by zwolennicy tak pojętego naturalizmu mieszkali w lepiankach z gliny i z pałą polowali na oposy. Noszą garnitury i krawaty, jeżdżą pojazdami napędzanymi resztkami prehistorycznych roślin i gadów. Nie oznacza to, że badanie gatunków blisko z człowiekiem spokrewnionych, nie ma sensu. Pozwala czasem zbliżyć się do zrozumienia pewnych ludzkich cech. I tak zachowania homoseksualne mogły mieć olbrzymie znaczenie dla rozmnażania i przedłużania gatunku. Jak? A proste. Zaspokojony większy i bardziej agresywny osobnik tracił chwilowo zainteresowanie samicami, przez co mniejszy ale sprytniejszy mógł spokojnie przekazać swoje geny dalej. Warto też pamiętać, że dla wielu gatunków liczy się także przyjemność a nie tylko prokreacja. Zakłada się, że każdy żywy organizm dąży do podtrzymania własnej egzystencji i przedłużenia gatunku. Możliwe, że przyjemność odgrywa w tym znaczą o ile nie dominującą rolę. Inaczej po co małpie byłby orgazm? Ewentualnie delfinowi. Tutaj warto pokusić się jeszcze o jedną, złośliwą uwagę. Upatrując w homoseksualizmie czegoś nienaturalnego pamiętaj żeby mieć rodzinę i regularnie się rozmnażać. Gdy z własnej woli rezygnujesz z posiadania potomstwa występujesz przeciw naturze a tym samym należy poddać w wątpliwość twoje prawo do istnienia. Z wygłaszaniem pewnych tez należy się wstrzymać aby samemu nie paść ich ofiarą. Nie koniec to jednak naszych rozważań. Inna hipoteza głosi, że homoseksualizm czy też homoseksualność wyewoluowały z potrzeby zapewnienia korzyści i zacieśnienia więzi społecznych. Trzeba pamiętać, że człowiek przekazuje nie tylko geny ale też wartości, których nie wytwarza żaden inny gatunek. Zatem brak własnego potomstwa ale możliwość wsparcia potomstwa partnera daje olbrzymie pole do interpretacji a co widzimy w niektórych ludzkich społecznościach. Czemu w kulturze zachodniej tego nie obserwujemy? Być może dlatego, że ta skupiona jest obecnie na jednostce a nie grupie. Liczy się Ja a nie My, który to pogląd lansowany jest przez dziwną grupę ludzi zakochanych w indywidualizmie kapitalizmu i rodzinności równocześnie. Należy pamiętać, że zwierzęta nie mają orientacji jako takiej w naszym, ludzkim ujęciu. Tutaj może wkroczyć teza pierwotnej biseksualności, co ma im pomóc w zapewnieniu sobie rozleglejszej sieci społecznej i płynących z tego korzyści. Czyli podłoże biologiczne na drodze ewolucji o podłożu kulturowym. Natomiast jeśli homoseksualizm jest nienaturalny, jako przeczący podstawowemu pędowi każdego gatunku do jego przedłużenia, to każdy stosujący prezerwatywy albo odmawiający posiadania dzieci zadaje gwałt naturze. Czasem nie warto się odzywać. Ludzki umysł Istnieje kilka wariantów datowania rozwoju nauki o ludzkim umyśle. Jeden z nich mówi, że choć próby opisu ludzkiej psychiki czy diagnozy chorób psychicznych sięgają czasów starożytnych, to datą początkową rozwoju nauki w tym zakresie jest rok 1900. W 1899 choć z datą 1900 ukazuje się bowiem „Objaśnienie Marzeń Sennych„, rozpoczynając tym samym erę psychoanalizy. Możemy zatem powiedzieć, że mamy epokę Przed i Po Freudzie. Przyznać należy, że niektórzy wolą za początek prawdziwej psychoanalizy przyjąć chwilę rozłamu pomiędzy dwójką pionierów tej dziedziny. Wówczas za pierwszego psychoanalityka z prawdziwego zdarzenia, uznaje się skonfliktowanego z brodatym fanem cygar – Gustawa Junga. Choć zasługi Freud ma nie małe, nie przypisujmy mu wszystkich. Nie tworzył przecież w próżni. Nie sposób zapomnieć o takim nazwisku jak choćby Wilhelm Wundt – twórca psychologii eksperymentalnej. Wato też wymienić rówieśnika Freuda, który mógł był dla niego wielką inspiracją, Havelocka Ellisa, który napisał jedno z pierwszych ważnych opracowań na temat homoseksualizmu, w którym nie traktował tego zjawiska jako przestępstwa, choroby albo czegoś niemoralnego. Przy czym to Austriak miał dla naszego kręgu kulturowego większe znaczenie. Nie miał dla odmiany żadnej metodologii, nie miał też za specjalnie przypadków klinicznych. Poczynił jednak dalsze kroki ku ludzkiemutraktowaniu pacjentów a elementy psychoanalizy, takie jak rozmowa, poznanie chorego stały się współczesnym standardem, chyba najpiękniej wyrażonym przez polskiego psychiatrę Antoniego Kępińskiego. Wcześniej zaś prawdziwe podwaliny pod przyszłe zmiany w psychiatrii położyli Vincenzo Chiaruggi, William Tuke oraz przede wszystkim Philippe Pinel. Psychiatria przed i po Pinelu Właśnie Francuz jest dla nas o tyle ważny, iż uważany jest za ojca nowożytnej psychiatrii, który jako pierwszy zrezygnował z kajdan i kaftanów. Starał się stworzyć metody terapii zajęciowej i traktować pacjentów jak ludzi. On też jako pierwszy miał udokumentować objawy czegoś, co Dr. Emile Kraepelin opisze dokładnie w 1887 a w 1911 Eugen Bleuler nazwie schizofrenią. Choć podobno Pinel miał po prostu lepszy PR a człowiekiem, który naprawdę zapoczątkował rewolucję by Jean-Baptiste Pussin, który 1797 jako pierwszy zdjął chorym łańcuchy. Szkoda tylko, że psychiatryczna brać długo miała ich w dokładnie gdzieś. Z resztą czyż lekarze nie wyśmiali pionierów antyseptyki? Trzeba też pamiętać, że psychiatria, psychologia i psychoanaliza to nie to samo. Wiem, że wiecie ale warto to podkreślić. Ta pierwsza ma zdecydowanie „głębsze i obszerniejsze” pole działania. Dziś w XXI wieku, psychoanaliza stała się marginalnym zjawiskiem. Czasem uznawanym za pomniejszy nurt w psychologii. Karl Popper uznał ją swego czasu za paranaukę, a dziś prym wiodą odmiany nauk opatrzonych przedrostkiem neuro. I jak zwykle nie ma zgody. Jedni wolą wychodzić z założenia, że podłoże biologiczne ma większe znaczenie, drudzy, że psychiczne a trzeci, iż należy oba te zagadnienia łączyć. Już nie mówię o sporze, czy neuropsychologia jest niezależna czy stanowi sub dziedzinę psychologii. To dziś, a wcześniej? W XIX i XX wieku psychiatria nadal kojarzyła się bardziej jako narzędzie opresji i forma więziennictwa niż jakakolwiek chęć pomocy. Właściwie jeszcze do lat 70 XX wieku te placówki wyglądały jak to co znacie z horrorów, gdzie pacjenci odurzeni różnorakimi specyfikami snują się bez celu po korytarzach a pielęgniarki i pielęgniarze wykrzykują krótkie, obozowe rozkazy. Teraz wyobraźcie sobie takie miejsca z czasów Pinela. Przez stulecia raczej chorych izolowano by nie stwarzali zagrożenia dla społeczeństwa. Pojedyncze osoby nawet z pewnymi sukcesami, nie wpływały na całe środowisko czy tzw. opinię publiczną. Dotychczas nie było metodologii badań, zwykłe przesądy, kuglarstwo i wróżenie z fusów były podstawą do jakichkolwiek „diagnoz”. Prawdę powiedziawszy może się okazać iż w starożytnych tekstach greckich czy arabskich znajdziemy więcej sensu 😉 Dobra, trochę koloryzuję, ale nie było niczym nowym osadzanie przeciwników politycznych czy zbyt irytujących żon w zakładach zamkniętych, gdzie nie byli nawet traktowani jak ludzie. Po drodze psychiatria zaliczyła też kilka wpadek jak choćby uznanie zabiegu neurochirurgicznego znanego jako lobotomia za wspaniałe panaceum na wszelkie przypadłości. Trochę jak dawne amputowanie złamanej ręki. Problem złamania definitywnie wyeliminowany. Tylko skutki jakieś takie… Krzesła do unieruchamiania, pasy w tym „cnoty” – masturbacja uchodziła za przyczynę wszystkich chorób psychicznych a na liście były genialne pozycje takie jak „nadmierne ekscytowanie się polityką” – były normą na oddziałach psychiatrycznych. Wanny pełne zimnej wody i wspaniała elektryczność, a wszystko o wyglądzie średniowiecznych narzędzi tortur. W sumie znalazłem gdzieś informacje, że ponoć próbowano nawet radioaktywnego radu. Czyli zaczyna się wiek XX. DSM Na podstawie tak przeprowadzonych „badań” osób heteroseksualnych, przetrzymywanych w szpitalach psychiatrycznych, mógłbym wykazać, że wszystkie osoby heteroseksualne to np. psychopaci. Co za problem? Dużą rolę odegrały też osoby próbujące jakoś łączyć naukę z religią. Po cóż nam ten przydługi akapit powyżej? Otóż psychiatria zaczęła się naprawdę rozwijać w II połowie XX wieku tymczasem pewnego pięknego dnia wpisano homoseksualizm na listę chorób psychicznych. Pytanie brzmi, jak tego dowiedziono? W ogóle tego nie dowiedziono! „Badacze” przeciwni poglądom twórcy psychoanalizy tacy jak Sandor Rado, Irving Bieber czy Charles Socarides nie mieli żadnych dowodów bo nie prowadzili żadnych badań. Ich uprzedzenia wyrosły w połączeniu z konserwatywnymi normami kultury USA. Popełnili Freudowski Błąd krytykując Freuda. Zero metodologii, niewielu pacjentów. Oraz bardzo silna obsesja na punkcie mężczyzn. Właściwie mało miejsca poświęcali homoseksualnym kobietom zajęci w 99,9% mężczyznami. Przyznacie, że jest co najmniej…interesujące. W czasach świetności naszego palacza cygar, który to zmarł był w roku 1939, był homoseksualizm w powszechnej opinii raczej objawem zepsucia, świadomym wyborem – i za to często karanym np. w UK – a według niego samego tylko nieszkodliwym zahamowaniem rozwoju seksualnego, jeśli dobrze pamiętam. Ot, czasem się zdarza, ale nie jest to groźne. Skoro już poszło tą drogą, należy delikwenta zostawić w spokoju. Poglądy Austriaka w tej materii trochę się zmieniały na przestrzeni lat, ale ogólnie raczej nie popierał „leczenia” homoseksualizmu. Ten zaś został uznany za chorobę psychiczną około roku 1952. Wraz powstaniem pierwszej wersji DSM. W USA. Gdy reszta świata zaczynała już zawracać z tej drogi. No dobra nie cała 😀 Zgoda, powiecie zatem dlaczego przyjmować Freuda za dobrą monetę, skoro ani on ani jego wątpliwej jakości następcy nie prowadzili badań? Za powściągliwość. Freud zajmował się raczej „utrapieniami”, które mogły drażnić, utrudnić codzienne życie jak drzazga w palcu i choć był upartym dogmatykiem to właśnie jego psychoanaliza miała być poszukiwaniem lepszej drogi od nieskutecznej elektroterapii czy wanien z wodą, które były próbą leczenia umysłu poprzez oddziaływanie na ciało. Wydaje mi się, że Ustaliliśmy już że nie prowadzili żadnych badań, choć nie jest to do końca prawdziwe. Oni je prowadzili, ale tak źle, że dziś nawet studenci nie popełniają takich nadużyć. Przede wszystkim ich celem było udowodnienie tez sugerowanych przez polityków. Trochę jak dziś, prawda? Najpoważniejszym błędem metodologicznym było wyciąganie wniosków co do osób, których orientacja była odgórnie znana a które szukały pomocy w ramach jakiś konkretnych problemów. Powiedzmy w depresji. Dopasowywali sobie elementy wedle uznania. Prócz tego badali czasem więźniów. Im gorszych tym lepiej. Przyznacie, że genialne? Na podstawie tak przeprowadzonych „badań” osób heteroseksualnych, przetrzymywanych w zakładach psychiatrycznych, mógłbym wykazać, że wszystkie osoby heteroseksualne to np. psychopaci. Co za problem? Dużą rolę odegrały też osoby próbujące jakoś łączyć naukę z religią. Dzieje się tak do dziś w Polsce chociażby. Właściwie cała nauka byłą wówczas pod silnym wpływem tzw. moralności. Jednak gdy „znienawidzony Kinsey” rozgrzeszył mężczyzn m.in. ze zdrad czy wielu partnerek wszyscy klaskali aż miło. Mieli mały problem z homoseksualizmem, ale skoro zdrada i wiele kobiet to męska rzecz, to chyba mu wybaczymy kilka błędów? Gdy napisał o kobietach wybuchła panika. Ataki na Kinsey`a zaczęły się po jego drugim raporcie. Kobiecy orgazm nadal stanowił wówczas tabu. Taka to była moralność, którą chyba już dobrze znamy także, ze swojego podwórka. Już w 1951 roku, słychać było głosy, że homoseksualizm nie jest niczym nowym, występuje u różnych gatunków zwierząt i ciężko go traktować jak chorobę. Takie stanowisko zajęli przedstawiciele antropologii, biologii, socjologii, psychologii. Choć takie głosy napływały głównie z Europy, która po rewolucji psychoanalitycznej była trochę bardziej otwarta. Trochę. Nie cała. Lepsze to niż nic. W USA pojawiły się niestety coraz silniejsze uprzedzenia, prym wiodły kwestie moralne. Psychiatrzy najzwyczajniej przyjęli „na wiarę” obserwacje psychoanalityków. Musimy pamiętać, że naukowy rasizm i wszystkie popaprane poglądy miały się w USA bardzo dobrze. Nauka była pod silnym wpływem uprzedzeń wszelkiej maści i tak homoseksualizm wciągnięto na listę DSM. I zaczęły się problemy. reż. Stanley Kubric / Kadr z filmu Mechaniczna Pomarańcza Coś ci „chorzy” nie chcieli zdrowieć tylko odbierać sobie życie. A to im próbowano ulżyć to elektrowstrząsami, a to terapią mającą obniżyć libido. Przyczepione do uda elektrody miały razić genitalia w trakcie oglądania „przedstawicieli niewłaściwej płci” w różnym stanie negliżu. Mniej więcej jak w Mechanicznej Pomarańczy. Psychoanalitycy nie będący psychoanalitykami. Fajne. Cała terapia nie tyle miała wyleczyć co zniechęcić. Orientacja nie ulegała zmianie. Rodziło się tylko przekonanie, że „jak będziesz sobą to będzie boleć”. Naturalnie po odnotowaniu „sukcesu” innymi metodami badacze sami ściskali sobie prawicę i spoczywali na laurach. Szkoda, że nie przejęli się dalszym, często smutnym losem swoich pacjentów. Nikt też nie pokusił się o analizę, czy osoby, których inne formy terapii „zakończyły się sukcesem”, nie były zwyczajnie biseksualne. Terapia, właściwie kastracja chemiczna, przeważnie prowadziła do takich objawów jak ginekomastia, co przez każdego mężczyznę jest prawdziwie pożądane. Oraz bólu głowy, nudności czy w końcu stanów depresyjnych. Można odnieść wrażenie, że za leczenie a raczej torturowanie homoseksualistów, zabrali się zwykli sadyści, co więcej ich uwaga skupiła się głównie na mężczyznach. Być może w wyniku wychowania, żywili oni szczerą nienawiść do swojej orientacji. Nie można stwierdzić jednoznacznie podobnej nienawiści kobiet wobec homoseksualnych mężczyzn czy kobiet. Też przyłączają się do ruchów „anty” ale rzadziej są tak bardzo agresywne. Evelyn Hooker Była jednym z psychologów, którzy przyczynili się do usunięcia homoseksualizmu z DSM. Jej badania poddane zostały pewnej krytyce, choć wszyscy zapominają o badaniach Freedmana z 71 roku, które dały podobne rezultaty, z tym że on badał kobiety. W badaniach Hooker i kolejnych grup możemy zobaczyć, że uzyskujemy podobne wyniki. Na tym cała zabawa polega. Istotne było choćby to, że badacze nie znali orientacji swoich „obiektów” oraz poddano badaniu osoby, u których nie rozpoznano żadnych chorób czy zaburzeń psychicznych. Zaczyna pojawiać się jakaś metodologia, dobór próby. Zastosowano też inne narzędzia i metody, ale wyniki były podobne. Jeśli oczywiście bardzo chcecie dowodzić, że badania Evelyn Hooker były „sfałszowane”, albo „zmanipulowane”, to pamiętajcie, że badania – nie mamy prawa w tym kontekście używać tego słowa – na podstawie których włączono homoseksualizm do grona chorób psychicznych, nie były nawet badaniami. Opierały się na „wydaje mi się że”, albo na tak błędnej metodologii, że wstyd nazywać to badaniami. Gdyby ktoś w ogóle się zainteresował odwołałby się do wykorzystanego przez nią i inne grupy Testu Rorschacha, należącego do grupy testów projekcyjnych. Dziś, lata po tamtych badaniach nie udało się w żadnym wykazać jakichkolwiek różnic między osobami homo a hetero. Właściwie część badaczy przyznaje, że nie znajduje żadnych wskazówek, przesłanek które pozwalałby „wykryć” kto jest homo a kto hetero. Ale to i tak nie zmieni niczyjego światopoglądu jeśli był negatywny przed lekturą. I musimy to zrozumieć. Musimy?! Tak musimy. W końcu udowodniono, że fakty nie zmieniają naszego światopoglądu oraz doskonale potrafimy wychwytywać błędy w rozumowaniu strony przeciwnej, nie dostrzegając własnych. Wykreślenie a sprawa Turinga Pod wpływem czegoś co określane jest mianem „środowiska LGBT” wykreślono homoseksualizm z listy chorób psychicznych, znanej jest jako DSM czyli Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders, klasyfikacja zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Nie wiem dlaczego, tak bardzo unika się tego aspektu. Dorośli ludzie, poddawani dość okrutnym praktykom, które ni jak nie poprawiały komfortu ich życia, przeciwnie zamieniały go w piekło zażądali usunięcia ich orientacji z listy chorób psychicznych oraz weryfikacji dotychczasowych badań. Pamiętajcie, że lobotomia i jej skuteczność również została dowiedziona „naukowymi metodami”, podobnie jak segregacja rasowa. Zatem możemy powiedzieć głośno i wyraźnie. Aktywiści do pewnego stopnia zmusili środowisko naukowe do wykreślenia homoseksualizmu z listy zaburzeń psychicznych. Wykreślenie nastąpiło w roku 1987. Zaraz, nie w 1973? Początkowo tylko zmieniono kategorię kierując się w stronę Freuda i Ellisa, a dopiero czternaście lat później całkowicie usunięto homoseksualizm z listy chorób. W końcu każdy potencjalny pacjent aż drżał i to dosłownie, na myśl o bolesnych elektrowstrząsach i perspektywie samobójstwa w wyniku terapii. Tymczasem w Wielkiej Brytanii w roku 1957 opublikowano raport, znany jako Raport Wolfendena Nazwisko Turinga było jednym z kilku bardzo znanych na liście, która stała się podstawą do licznych protestów. Głównie w kręgach naukowych, intelektualnych. Otóż wybitny matematyk oskarżony na mocy prawa z 1885 roku, został skazany na „kastrację chemiczną”. Właściwie można powiedzieć, że zamiast więzienia wybrał ówczesne „dobrowolne poddanie się leczeniu”. W wyniku tejże terapii popełnił samobójstwo. Jak wielu innych, ale gdy osoba, która w powszechnej opinii uchodzi za bohatera wojennego, który złamała kod Enigmy*, przyczyniając się do wygrania II Wojny Światowej to sprawa robi się poważna. Sam Turing zmarł w czerwcu 1954 roku. We wrześniu zaczęto prace nad raportem. Stwierdza on, ów raport, że homoseksualizm nie nosi żadnych cech choroby psychicznej i powinno się zmienić prawo uznające homoseksualizm za przestępstwo. Zachodzi tutaj zjawisko, które można by określić mianem zmiany paradygmatu. W filozofii Thomasa Khuna, raz na jakiś czas światem nauki wstrząsają rewolucje. Dochodzi do zmiany w sposobie myślenia. Tutaj, na skutek protestów licznych środowisk, zmieniono myślenie o zjawisku. Dotychczas homoseksualizm rozpatrywany był jako choroba. Wraz ze zmianą myślenia otworzyły się nowe pola, obszary, które okazały się bardziej twórcze od dotychczasowych. Raport był też powiedzmy swoistym manifestem. Mianowicie iż „moralność publiczna” nie powinna ingerować w prywatne życie obywateli. Ostatnio Wielka Brytania wraca do starych zasad i chce karać ludzi nawet za to co prywatne, jak posiadanie pornografii. Jest w kulturze tego kraju jakaś przemożna potrzeba kontroli obywatela, wchodzenia w życie prywatne, ale o tym kiedy indziej. Wielu w tamtych czasach było właśnie zdania, że rząd powinien karać nawet za to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami wedle oceny na podstawie tak zwanej „publicznej moralności”. Co ciekawe zleceniodawcy raportu byli zeń niezadowoleni i zlecali opracowanie kolejnych, będących po ich myśli. Nie pomogło. Przeciw faktom opowiadali się tylko szarlatani, pokroju tych, leczących dziś ludzi strukturyzowaną wodą. Raz jeszcze: fakty nie zmieniają światopoglądu a cywilizowany człowiek powinien mieć naukowe podstawy do nienawiści. Niestety pierwszy efekt przyniósł dopiero w okolicach 1967 roku. W wielkiej Brytanii stosunki homoseksualne pomiędzy mężczyznami powyżej 21 roku życia przestały być nielegalne. Dopiero z czasem zrównano wiek przyzwolenia dla par homo i hetero. Warto dodać, że już wtedy dla par heteroseksualnych było to lat 16. Warto nadmienić, że prawo z 1885 praktycznie nie wspomina o kobietach. Osadzonymi byli głównie mężczyźni. W USA nie obyło się bez zamieszek. Do najgłośniejszych doszło w czerwcu 1969 roku po nalocie policji na klub Stonewall, który stal się symbolem walki o prawa osób o odmiennej orientacji seksualnej. Zwróćmy uwagę, że osoby prowadzące w miarę rzetelne badania, czy to psychologowie, psychiatrzy, antropologowie, nie byli traktowani poważnie. Za pozostawieniem na homoseksualizmu na liście DMS optowali psychiatrzy bazujący na obserwacjach podejrzanych psychoanalityków, którzy nie prowadzili żadnych badań, za to wspierające ich uprzedzenia. Historia tak ówczesna jak współczesna pokazuje, że najzagorzalsi wrogowie homoseksualizmu przeważnie sami nimi są. Homofobia Homofobia silniej uderza w mężczyzn niż kobiety. Pod oboma względami. Mężczyźni częściej są sprawcami i ofiarami. Zaznaczam jednak, że poniższe wyjaśnienie jest niepełne i zaledwie zarysowuje temat i obszerniej omówię Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest niemożność znalezienia sobie partnerki. I nie mówimy tutaj o zjawisku jakie nazywamy pod nazwą „incelizm”. Jest to zlepek angielskich słów involuntary celibate, czyli przymusowa abstynencja. Abstynencja przymusowa dotyka bardziej osoby wykluczone, chociażby niepełnosprawne, które mogyłby cieszyć się życiem w związku gdyby na przykład stać je było na protezę dolnej kończyny, co umożliwiłoby im pracę, praca godne życie. Tymczasem mamy do czynienia z wyborem. Pełnosprawny, mogący się rozwijać ale z wyboru odrzucający te możliwości. Ktoś tym babom głupot nagadał. Pewnie LGBTy, ideologia wraża. Wróg musi mieć twarz. W dużych miastach Polski kobiety zaczynają dominować. Teoretycznie – super! Tyle kobiet! Tyle tylko, że oczekiwania Pań rosną a kwalifikacje Panów nie bardzo. Mamy coraz większy rozstrzał pomiędzy wykształceniem kobiet i mężczyzn. Dodatkowo mentalnie tkwią w czasach ciężkiego patriarchatu, nie mogąc pogodzić sprzecznych sygnałów. Nie oznacza to, że nie ma już niewykształconych kobiet. Jest ich zwyczajnie mniej niż mężczyzn. Oczywiście samo wykształcenie to nie wszystko, ale zawsze punkt w górę, przez co panie nie mają ochoty na kontakty z panami, którzy nie mają zainteresowań innych niż piwko na kanapie przed telewizorkiem, albo wyjście z kumplami. No właśnie, z kumplami. Zobaczcie jak chętnie zbijają się w „męskie grupy”. Niepewność + gniew = mieszanka wybuchowa. Podążając za S. Lemem, mężczyźni gorzej znoszą istnienie sprzeczności, redukując różnorodność do jednolitości. Nawet ci w miarę dobrze wykształceni lub nie potrafiący pogodzić wzorców wyniesionych z domu, ze współczesnymi standardami. fot. Robert Mapplethorpe No właśnie. Zwyczajowo całą winę zrzuca się na biednych, biednych, niewykształconych. Często bowiem z miejsca uznaje się ich za elektorat skrajnie prawicowych ugrupowań politycznych. Homofobia to jedno, ekonomia to drugie. Oni stanowią w przypadku omawianego tematu najzagorzalszych przeciwników albo najbardziej, przerażonych – wedle części badań. Tymczasem wśród wspierających partie jawnie głoszące nienawiść wobec środowisk LGBT jest liczne, bardzo liczne grono, osób które mogą pochwalić się niezłym wykształceniem, niezłymi dochodami. Najubożsi nie są źródłem rozprzestrzeniania się takich poglądów, nie stanowią też często głównego elektoratu skrajnie prawicowych partii. Przeważnie poglądy zaczynają się one gdzieś na wątpliwym szczycie, infekują środek i dobrze się tam zadomawiają. Niepewność o pozycję, zachwianie dawnych wartości, utrata gruntu pod nogami – kim jestem? co znaczę? na kim się wzorować? gdzie jest moje miejsce? I nagle twarde, brutalne męskie rządy zaczynają jawić się jako wielce kuszące zwłaszcza w połączeniu z neoliberalnymi poglądami na gospodarkę. Można powiedzieć, że politycznie maszeruje klasa średnia, potrzebująca wroga, który socjalistycznie na nich dybie. Dowodzi to tylko ile często warte jest całe to wykształcenie. Z resztą mogę Wam opowiedzieć anegdotę z moich studiów w tym momencie. Na socjologii, grupa panów wyszła z wykładu o współczesnych rodzinach, skandując: Zakaz pedałowania Pozostała część grupy tępo gapiąc się w ścianę, nie licząc trzech osób które patrzyły na głównego krzykacza z wyraźnym politowaniem. Dziś ci ludzie posiadają dyplom uczelni wyższej, mogą mianować się socjologami. Na dziennikarstwie natomiast słuchałem wywodu na temat Żydów rządzących światem, którego autorka nawet nie kryła antysemityzmu. Dziś legitymuje się tytułem magistra. Musimy też pamiętać, że dzisiejszy podział na klasy jest wyjątkowo trudny i niejasny, bowiem wyższe wykształcenie, raczej jego formalny dowód, czyli dyplom, uzyskać bardzo łatwo. Postrzeganie klasowości, przez pryzmat wykształcenia jest mówiąc delikatnie niemiarodajne. Tym bardziej, że co to w ogóle znaczy wykształcenie? Znam programujących absolwentów znam informatyków, wirtuozów programowania, którzy od podstawówki nie przeczytali żadnej książki i wyznają bardzo konserwatywne, prorodzinne wartości i nie raz deklarowali, że boją się tego całego genderu bo godzi w chrześcijański model rodziny. Mamy zatem dwie grupy, z tego jedna może stanowić fizyczne zagrożenie, druga raczej z pałami po ulicach latać nie będzie bo lekarzowi nie przystoi, ale może ludzi głoszących poglądy rodem z 1939 wprowadzić do świata polityki. Homoseksualizm jako zagrożenie dla rodziny i narodu to narracja stosowana w nazistowskich Niemczech, jak kto woli III Rzeszy. Nasi nie mając pomysłu na rozwój gospodarczy kraju, potrzebują wroga który jest relatywnie mało agresywny. Zobaczcie proszę ile wysiłku kosztuje niektórych przekonywanie, że homoseksualizm to choroba i jest uleczany. W tym samym czasie nie obchodzi ich liczba samobójstw wywołana rosnącą falą depresji. Depresja to stan ducha. Idź do lasu. Chodzi tu o jakąś obsesję. Widzicie to zjawisko jest doskonale udokumentowane przez psychologów właśnie. Informacje, które nie pasują do naszego światopoglądu są z miejsca odrzucane. Im bardziej też jednostka walczy, brnie w dany światopogląd tym trudniej jest jej przyznać się do błędu. Nikt tego nie lubi. Oprócz tego pojawia się coś, co Aldous Huxley nazywa „odurzeniem tłumem” a co socjologia i psychologia również nieźle opisały, ale o tym jeszcze sobie opowiemy. Rzeczą, która niepokoi w takim samym stopniu, jest stosunek ludzi do chorób i zaburzeń psychicznych. Półtora miliona Polaków cierpi na depresję, która jest bagatelizowana. Nie istnieje. Rząd oczywiście ma to gdzieś, kogo to obchodzi? Jest zajęty tworzeniem nierealnego wroga i „oblężonej twierdzy”. Właściwie w mentalności setek osób choroba psychiczna to coś „urojonego”, podstawa do szykan a nawet agresji. Jeśli bowiem przeciwnicy szczerze wierzą, że homoseksualizm jest chorobą psychiczną to bać się należy o los osób w szpitalach. Nie jestem pewny czy próba ataku nożem lub przygotowywanie materiałów wybuchowych jest naturalnym zdrowym zachowaniem, a co będzie dalej? *specjalnie nie wspominam o zasługach Polaków, bo nie o tym jest ten tekst, ale zaznaczam żeby pierwszy komentarz nie dotyczył właśnie tego. Znam ja waszą wybiórczą uwagę. Patronite Herbata i Obiektyw Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Kultura O fotografii Socjologia Alan TuringAntoni Kępińskichoroby psychiczneDiagnostic and Statistical Manual of Mental DisordersDSMEugen Bleulerfa’afafinefotografiagaygejeGustaw JugngHavelock Ellishistoria psychiatriihomofobiahomoseksualizmhomoseksualizm to chorobahomoseksualizm to nie chorobaincenzo ChiaruggiJean-Baptiste PussinJohn Wolfendenkulturaleczenie homoseksualizmulesbianlesbijkiLGBTLisa LyonPhilippe PinelprzemyśleniapsychiatirapsychologiaRaport WolfendenaRobert MapplethorpesocjologiaWilliam Tukezaburzenia psychiczneZygmunt Freud