Kim był samuraj? herbataiobiektyw, 1 listopada, 202420 grudnia, 2024 Samuraj zajął w kulturze popularnej miejsce rycerza, zwłaszcza tego archetypicznego, idealnego. Dziś już nikt nie wierzy w rycerskie eposy. Czemu więc, tak zwani samurajowie, stanowią obiekt fascynacji i idealizacji? „Chryzantema i Miecz” Ruth Benedict jest przez długi czas rzutować będą na postrzeganie kultury japońskiej, tym bardziej, że książka ta stała się hitem w powojennej Japonii. Napisana na potrzeby sił okupacyjnych, stała się bez mała powodem do dumy, tworząc na przestrzeni lat element tożsamości narodowej. Także w Polsce, przez wiele lat uchodziła za najlepszą książkę poświęconą kulturze Nipponu. Powodem tego stanu rzeczy, było odzwierciedlanie podpatrzonych w filmach postaw, które sama wytworzyła. W przeciwieństwie do sarmackiego mitu, który na pewien czas zakorzenił się w polskiej świadomości, Japończycy w dużej mierze faktycznie są potomkami samurajów, choć co to właściwie znaczy, wymaga obszernego wyjaśnienia. Współczesny wizerunek samuraja, stanowi mieszaninę wyobrażeń, skrojoną wedle zasady, iż każdemu wedle potrzeb. W swej idealnej formie, samuraj winien być posłuszny swemu panu aż po grób, jednak mało który mieszkaniec Polski czy USA marzy o posłuszeństwie i służbie. Stąd też opowieść o roninach z Akō, nie cieszy się u nas taką popularnością jak Miyamoto Musashi. Dla odmiany, opiewana już od osiemnastego wieku, historia czterdziestu siedmiu roninów, w pewien sposób pozwala zrozumieć katorżnicza kulturę korporacyjną Japonii. Nie jest szczególnie zaskakującym, iż Muashi, zyskał sobie na popularności gdyż ucieleśnia on bardzo zachodnie ideały, takie jak indywidualizm a wręcz egocentryzm. Człowiek ten żył sam dla siebie i stanowił zaprzeczeniem wszystkiego, czym samuraj miał być, bowiem nigdy nie był samurajem. Historia legendarnego szermierza jest pełna dziur. Mając zaledwie szesnaście lat, walczyć miał pod Sekigaharą, nie wiadomo jednak po czyjej stronie. Sam fakt, iż rzekomo urodził się w rodzinie samurajskiej, nakazuje zastanowić się jak został roninem wędrującym po Japonii. Najprawdopodobniej, jako młody chłopiec zamordował kogoś i musiał uciekać pod przybranym nazwiskiem. Legenda głosi, iż miał zabić kilkudziesięciu swych przeciwników w trakcie pojedynków a później szlachetnie zaniechać tej praktyki. Nikomu nigdy nie udało się wyjaśnić, co w tym takiego szlachetnego albo godnego podziwu. Najczęstsze są dość mgliste wyjaśnienia o samodoskonaleniu i dyscyplinie. Słowo to robi niemałą karierę, bowiem podobnie jak wyrażone w kanji cnoty samurajskie, niewiele znaczy. Musashi musiał także nieziemsko śmierdzieć, bowiem wedle tej samej legendy, nie brał tak pożądanych w Japonii kąpieli, by uniknąć zaskoczenia przez wrogów. W zależności od źródeł, był on także, zwłaszcza w późniejszych latach swego życia, malarzem i poetą, ale informacja ta jest świadomie ignorowana, bowiem malarstwo nijak nie pasuje do wyobrażenia wojownika okładającego wszystkich wiosłem. Sam Musashi, nigdy nie cieszył się w Japonii jakąś szczególną popularnością. Sława jego narodziła się w latach osiemdziesiątych, po tym jak przetłumaczono na angielski powieść Eiji Yoshikawy, z lat trzydziestych. Powodem tego zainteresowania, były sukces filmów Kurosawy, zwłaszcza „Siedmiu Samurajów” z 1954 roku. Wprawdzie współcześni fani kina samurajskiego dwoją się i troją by dowieść japońskości, jednak jest to film skrojony na potrzeby zachodniego widza. Wprawdzie często wspomina się o fascynacjach tego reżysera Szekspirem, ale jak przystało na Japończyka tamtego okresu, imponował mu także Dostojewski. Trzeba bowiem pamiętać, że Japończycy nie traktowali Rosji jako Wschodu, tylko integralną część Zachodu. Wielką popularnością cieszył się, także wśród intelektualistów tego okresu, Czechow. Filmy te utrwaliły wiele mitów i na długie lata stworzyły pewien kanon przestawiania samurajów i chłopów. Spojrzawszy na kreacje wojowników, są to raczej ludzie dobrze ubrani, niektórzy wyglądający na srogich lecz szlachetnych. Natomiast chłopi to zgięte w półukłonie, zagłodzone obdartusy. Aktorzy zaś zostali dobrani tak, by wyglądać na nierozgarniętych. Również sposób odgrywania tych ról niezwykle się różni. Samurajowie, nawet ubodzy są dumni, wzniośli podczas gdy chłopim ocierają się o żałość. Prawda jest jednak taka, iż w okresie, gdy toczy się „Siedmiu Samurajów” chłopi nie musieliby szukać roninów do pomocy a i roninów zbyt wielu nie było. Opowieść o czterdziestu siedmiu roninach, cieszyła się przez długi czas dalece większą popularnością, ze względu na wyrażenie właściwych znaczeniu słowa samuraj ideałów. Tymczasem Muashi, wyraża raczej amerykańską pochwałę skrajnego indywidualizmu czy wręcz egoizmu. Podobnie opowieść o siedmiu samurajach, szlachetnie broniących wioski, nawiązuje do klasycznych westernów. Samurai Pierwszy raz słowo samurai, pojawia się około roku 900 naszej ery, w okresie Heian. Wówczas odnosiło się ono, do wysoko postawionych dworzan, w bezpośredniej służbie cesarskiej, bez względu na to czy władali pędzlem czy mieczem. Nie ma pewności, czy wraz z ówczesnym archetypem nie wywodzi się aby z kobiecej prozy dworskiej. Wartym bowiem zaznaczenia jest fakt, iż zwłaszcza literatura zdemonizowana była wówczas prze kobiety. Wybitnych pisarek okres ten wydał sporo a z czasem przeszły one do kanonu literatury japońskiej. Zatem pytanie dlaczego nie było wielkich artystek, nie ma zastosowania do wcześniejszych epok w dziejach Japonii. Prawdopodobnie informacja ta nie ucieszy aktywnie zaprzeczających istnieniu onna-musha czy onna-bugeisha. Fakt, że kobiety mogły uczestniczyć w bitwach wydaje się im przerażający. Zatem wiadomość, iż archetyp samuraja wywodzi się z kobiecych fantazji literackich może być gwoździem do trumny. Lista trzydziestu sześciu poetek, wraz z listą trzydziestu sześciu poetów, została ułożona w połowie okresu Kamakura. niemniej, to zwłaszcza powieści, które wyszły spod kobiecej ręki, stały się kanonem japońskiej literatury. Najoczywistszym przykładem będzie tutaj „Opowieść o księciu Genji”. Zastanowiwszy się nad tym, Japonia jest jednym z ostatnich krajów o którego kulturze mówi się w kategoriach ogólników, tak jakby jego mieszkańcy tworzyli jednorodną, homogeniczną masę. Kultura ludowa pozostaje pewną niewiadomą, natomiast rozróżnienie na kulturę mieszczańską i dworską, chociażby w okresie Edo, w popkulturowym przekazie praktycznie istnieje. Współczesna Japonia również jest szalenie problematyczna, bowiem opracowań socjologicznych powstaje tam niewiele a przybywa jeszcze mniej. Gdy Anne Allison prowadziła swoje badania w klubach z hostessami końcem lat osiemdziesiątych, bywalcy tych przybytków, nie bardzo wiedzieli po co właściwie zajmować tak nieistotnymi bzdurami. Socjologia i antropologia kulturowa oczywiście są w Japonii obecne a dwa warte wymienienia nazwiska to socjolożka Kazuko Tsurumi, oraz antropolog Aoki Tamotsu. Nie zmienia to jednak faktu, iż nauki te nie rozwinęły się w Japonii tak, jak w krajach europejskich albo Stanach Zjednoczonych oraz nie funkcjonują ona społecznie jako coś istotnego. Nawet w Polsce cieszą się większym poważaniem, bowiem dobrze się czasem na jakieś badanie powołać. Nie oznacza to, że nie poczyniono tam trafnych obserwacji a antropologia zachodnia, nie popełniła pewnych błędów. Wspomniany Tamotsu zauważa, że chociażby, że „Chryzantema i Miecz” silnie wpisała się w powojenny nurt Nihonjiron, czyli obsesję poszukiwania unikalnej, ogólnojapońskiej mentalności. Między innymi to ona sprawiała, że wydano w Japonii więcej ideologicznych manifestów niż rzetelnych prac naukowych. Dla czytelnika polskiego czy amerykańskiego, wciąż jest ona podstawą myślenia o Japonii, bowiem większość opisów kultury tego kraju wywodzi się właśnie z pracy Benedict. Co więcej, Benedict przyczyniła się do upowszechnienia „sarmackiego mitu” w kręgach studentów i przyszłych nauczycieli. Efektem tego było faktyczne przekonanie, że Nippon, to kraj samurajów. Złośliwością losu jest, iż patrząc na dzieje Japonii można bez wyrzutów sumienia rzecz, iż jest i nie jest to prawdą. Niezbędnie nalezy jednak zaznaczyć, że to, co opisała Bededict, przypomina archetyp rycerza idealnego. Historia Japonii jest przy tym całkowicie ignorowana. Trochę głupio gloryfikować wierność ludzi, którzy chyba nie do końca wiedzą, co to słowo oznacza albo definiują je bardziej przewrotnie niż polski polityk uczciwość w okresie wyborczym. Ażeby lepiej zrozumieć kulturę samurajską, musimy zrozumieć kim był samuraj, odrzucając znane z filmów i gier stereotypy. Wszystko zaczyna się w epoce Heian, kiedy to słowo samuraj pada po raz pierwszy. Najprawdopodobniej we wspomnianej literaturze dworskiej, której autorki najprawdopodobniej zaliczały się do grona samurajów. Samurajem był więc zarówno dowódca wojskowy, urzędnik, malarz albo rzemieślnik, pozostający w bezpośredniej służbie tennō. W okresie tym, siły cesarskie opierały się na strukturze zwanej kondei. Były to raczej oddziały milicji złożonej z chłopów, którzy własnym sumptem musieli wyposażyć się przepisową broń. Oddziały te po cześci stanowiły protoplastów późniejszej zmilitaryzowanej warstwy szlacheckiej. Epoka Heian to także szczyt rozkwitu kultury dworskiej Yamato, czyli Japończyków. Wbrew pozorom, Japończycy nie są rdzennymi mieszkańcami tych wysp, bowiem początkowo zamieszkane były przez lud Jōmon a później przez Ryukyu i Ainu. Przybyły z bliżej nieokreślonego kierunku lud Yamato, w okresie Kofun podporządkował sobie trzy wyspy, mianowicie Honsiu, Sikoku i Kiusiu. Władza opiera o inspirowany konfucjanizmem system ritsuryō. Podstawową zaś jednostką administracyjną był shōen. Zakładać je można było nowiznach, z których następnie odprowadzano podatek na rzecz dworu. Bardzo szybko jednak urosły w siłę, doprowadzając do decentralizacji władzy. Lokalni możnowładcy rekrutowali zawodowych wojowników, bowiem chłopi nie byli szczególnie zachwyceni poborem, zważywszy na niską wydajność rolnictwa. Mówiąc najprościej, system był skomplikowany a o władzę rywalizowały rody szlacheckie, wojownicy oraz urzędnicy. W efekcie dwór cesarski zaczął podupadać. Pomimo tych trudności, okres Heian zaowocował rozkwitem kultury japońskiej, która zostanie uznana za klasyczną. Kobiety miały olbrzymi, wręcz niespotykany wpływ na literaturę, ubiór ora estetykę. Najprawdopodobniej to one miały największy wpływ na kształtowanie się późniejszych ideałów rycerskich kraju. Następnie przyszedł okres Kamakura, który rozpocząwszy się od dwóch rebelii Hōgen i Heiji oraz Wojny Gempei zapoczątkował bakufu, czyli rządy spod namiotu. W tym okresie zaczyna rodzić się bushido, choć termin po praz pierwszy zostanie użyty dopiero kilkaset lat później. Prawdopodobnie w tym okresie dochodzi do podziału na samurajów oraz bushi, a wspomniane rodzące się bushido to bardziej kodeks wojenny. Nigdy nie istniała jedna wersja, bowiem nie zostanie spisana aż do XIX wieku a po drugie każda rodzina, klan, zaczną wytwarzać i interpretować te zasady po swojemu. Patrząc na popularne opisy historii i rozwoju kultury Japonii, można odnieść wrażenie, iż nie licząc wojen, wszystko toczyło się jednotorowo i na żadne spory filozoficzne nie było miejsca. Najprawdopodobniej wyobrażenie to pochodzi z okresu Edo, gdy każda próba podważenia rządów Tokugawów kończyła się oskarżeniem o zdradę. Niemniej, słowo samuraj powoli stawało się obraźliwe. Najprawdopodobniej istniał podział, na ludzi parających się wojną, zwanych bushi oraz całą resztę sług, takich jak urzędników, artystów, których możliwe, że określano mianem samurajów. Choć w epokach późniejszych, nawet możni daimyō określać się będą tym terminem. Efektem jest jego całkowita niejednoznaczność na przestrzeni dziejów. Warto dodać, że obsesja wierności rodzi się zawsze z hipokryzji. Wspomniane rebelie, Hōgen, Heiji oraz wojna Gempei, były sporami o władzę. Dwa rody skoczyły sobie do gardeł w ramach wierności cesarzowi, walki o wpływy i realną władzę nad ówczesną Japonią. Cesarz został władzy pozbawiony, uwięziony w swym pałacu i zaczął pełnić rolę reprezentacyjną. Rządy w kraju przez następne wieki, sprawować będą dowódcy wojskowi zwani siogunami. Kolejnym przejawem japońskiej kreatywności jest oczywiście samo określenie bakufu. Siedziby siogunów, zdobione tak bogato, że przepych aż wylewał się na zewnątrz, niewiele miały wspólnego z surowością żołnierskiego namiotu. Wyróżnić można trzy główne siogunaty, mianowicie Kamakura, Ashikaga oraz Tokugawa, przy czym Kamakura wywodzi się od nazwy „stolicy” rodu Minamoto. Jednakże klan ten nie utrzymał się w pełni u steru, stąd też okres ten nazwano nie od nazwiska założycieli a nazwy miasta, w którym miał pierwotnie siedzibę. Nie dziwota zatem, że ludzie którzy zaczęli swoje rządy od zdrad, rebelii i rokoszy, tak pokochali filozofowanie o wierności. Zarządcy shōenów zyskali sobie zaś sporą niezależność. O ile cała ziemia w okresie Kofun ora Heian należała do cesarza, przynajmniej teoretycznie, tak dawni zarządcy wyrośli na lokalnych watażków, którzy siłą lub polityką jednoczyli inne shōeny. System był zatem dość niejednoznaczny, bowiem nie była to piramidalna struktura, na szczycie której stał siogun. Wiele prowincji zyskało sporą niezależność, wzrosło w siłę a Japonia po pierwszym zjednoczeniu rozpadła się na kawałki. Wraz z początkiem okresu Muromachi, cesarzowi Go-Daigo udało się ponownie zasiąść na tronie, w ramach Restauracji Kenmu. Jego realne rządy trwały zaledwie trzy lata, bowiem w trakcie wojny domowej władza przeszła w ręce rodu Ashikaga. Czas panowania drugiego wielkiego rodu siogunów nazwany został Muromachi. W tym okresie koegzystowało dwóch cesarzy, mianowicie Kōgon, wspierany przez Ashikagów oraz Go-Daigo. W tym okresie zaczyna krystalizować się hierarchia społeczna, bowiem shugo, rodzaj urzędników, zarządców powołany przez siogunat Kamakura, rywalizuje o wpływy z gokenin. Problem tkwił w tym, że gokenin podlegali shugo ale też samemu shogunowi. W tym okresie wykształca się pozycja daimyō. Równolegle funkcjonują dwa terminy, mianowicie bushi oraz samurai. Do grona samurajów, zaliczano osoby pozostające w relacjach feudalnych, natomiast chłopska piechota nosiła nawę ashigaru. Prowincjonalni samurajowie, określani byli mianem jizamurai. Grupa ta składała się z drobnej, zaściankowej szlachty, która w okresie pokoju zmieniała miecz na motykę. W późniejszym okresie, terminem tym objęto także znacznych, lecz prowincjonalnych posiadaczy ziemskich. Możliwe zatem, że samurajami nazywano lub nazywali się bezpośredni słudzy sioguna, skupieni wokół dworu, natomiast związani z ziemią zwani byli jizamurai. Nie było bowiem zakazu parania się pracami polowymi a nie każdy z miejsca otrzymywał zapłatę w ryżu. Nie wszyscy bowiem samurajowie byli posiadaczami ziemskimi. Ten przywilej należał do shugo a później do daimyō. Pozostali zadowalali się czymś w rodzaju żołdu wypłacanego przez seniora pod postacią ryżu. Najprawdopodobniej najubożsi samurajowie w czynnej służbie, otrzymywali raptem jedno koku ryżu, co pozwalało na wyżywienie rodziny przez rok, jednak nie zapewniało żadnych środków na inne cele. Stąd też niektórzy parali się uprawą roli. Sprawia to, że struktura społeczna, system feudalny, oraz znaczenie słowa samurai, staje się trudne do ustalenia. W okresie Edo, daimyō staną się zarządcami prowincji, zwanych han. Słowo to wprawdzie można odmienić, ale wówczas brzmi jak japońskie hanami 花見. Stąd też gdy Anjin otrzymuje swe 600 koku ryżu, nie oznacza to, że staje się zarządcą czegokolwiek. Najzwyczajniej zostaje majętnym samurajem o wysokiej randze, natomiast sam nie para się zarządzaniem żadnymi włościami. Stąd też w przypadku Japończyków, poczucie wyższości wobec prowincjonalnych posiadaczy ziemskich. Ludzie tacy jak Toranaga, czerpali zaś zyski z jednej strony z podatków, danin wypłacanych przez lenników na jego rzecz. Ziemia najczęściej była zdobyczą wojenną albo lokalni Stąd też, w okresie Sengoku, który to został zapoczątkowany przez wojnę o sukcesję, zwaną wojną Onin, słowo samuraj prawdopodobnie zaczęło się odnosić do najniższej warstwy wojowników. Możni panowie, prawdopodobnie nie określali się tym mianem, bowiem nie licowało to z ich pozycją, poczuciem wartości, rolą dziedzicznej szlachty. Podobnie z resztą patrzono w krajach europejskich na osoby, które nagle otrzymały tytuł szlachecki albo wręcz go zakupiły. Stąd też najznamienitsze były te rody, które mogły pochwalić się albo przypisywały sobie wywodzenie się chociażby z legendarnego rodu Fujiwara. Przypomina to trochę polską, sarmacką obsesję. Im starszy ród, im dłuższa tradycja dziedziczenia, tym większa estymą mógł się cieszyć. Członkowie takiegoż raczej nie odczuwali dumy z powodu wrzucenia ich do jednego wora z zaściankowymi parobkami z mieczem. W okresie Sengoku to właśnie spośród nich wykształciły się ugrupowania samoobronne, które parały się wojną partyzancką. Trzeba jednak przyznać, iż musieli być w tym szalenie skuteczni, bowiem dopiero Oda Nobunaga położył kres ich działalności jako legendarnych ninja, faktycznie zwanych shinobi. Prawdopodobnie członkowie lekkiej piechoty, zwanej wcześniej ashigaru, rekrutowanej z chłopów stali się nagle samurajami. Stąd też kontrowersyjny Yasuke, jak najbardziej mógł być samurajem. Był on po prostu sługą bardzo niskiej rangi, choć przyjął go sam Oda Nobunaga, czyli nie byle kto. We wszystkich sporach o przybysza z Afryki, przypisuje mu się bycie sługą a nie samurajem. Tymczasem słowo samuraj oznacza nie tyle służyć, co pozostawać w służbie, która jest celem życia archetypicznego samuraja. Pokazuje to jedynie, ze fascynacja kulturą i historią Japonii jest bardzo powierzchowna i ociera się o popkulturową ignorancję. Będąc przy tej kwestii, trzeba koniecznie napisać, że w tym czasie żadne ewidencje czy spisy samurajów nie istniały. Każdy feudał prowadził ewentualnie jakieś swoje księgi, ale żaden centralny spis nie istniał, bowiem władza przechodziła z rąk do rąk. Nobunaga nie sprawował jednak władzy nad całą Japonia, bowiem panowaniem objął tylko centralną cześć Honsiu. Informacje o jakimś centralnym rejestrze samurajów są zatem grubo przesadzone. Wszystko co można znaleźć na ten temat w Internecie, to bardzo często informacje z forów, których autorzy łamaną angielszczyzną przypisują sobie japońskie obywatelstwo. Powszechnie bowiem wiadomo, że każdy Polak jest ekspertem w zakresie historii Polski i może autorytarnie wypowiadać się na ten temat. Wprawdzie jeszcze do niedawna, nikt nie wiedział, że Wiliam Adams, znany jako powieściowy Anjin istniał, ale świat jakoś łatwiej zaakceptował białego hatamoto niż czarnego samuraja. Wprawdzie w okresie, gdy toczy się akcja serialu tytuł ten praktycznie nie był stosowany albo miał marginalne znaczenie, lecz nie ma co zawracać sobie głowy detalami. Łatwiejszy do przełknięcia okazał się nawet Tom Cruise w roli ostatniego samuraja, przed którym sam cesarz padł na kolana. Każdy piszący łamaną angielszczyzną użytkownik Reddita deklarujący japońskie pochodzenie, z miejsca otrzymuje tytuł doktora honoris causa jeśli tylko dowodzi, że obsadzenie czarnego w roli samuraja zhańbiło Japonię… Wracając do przerwanego wątku, rekrutowanie chłopów nie było niczym niezwykłym, bowiem tak znaczący wysiłek wojenny wymagał ludzi. Praktycznie od czasów kondei, większość mężczyzn w Japonii była uzbrojona, jeśli nie w miecz to inną broń, do grona których należały łuki oraz włócznie yari oraz glewie naginata. Polowania na miecze, odbywały się wszak nie bez powodu. Po cóż byłoby je organizować, gdyby tylko pożądana grupa miała prawo do ich noszenia. Jednym z powodów, dla których je zorganizowano, był bolesny cierń w oku czyli zakony buddyjskie zwane sōhei. Stanowiły realną siłę militarną, polityczną i handlową. W szczytowym okresie swej potęgi, stanowili poważne zagrożenie i konkurencję dla szogunatu. Uczciwie będzie jednak napisać, że owe „zakony”, składały się w równej mierze z bandytów, mnichów, chłopów a nawet samurajów, którym nie w smak było panowanie szogunów. Lubowali się walce naginatą oraz łucznictwie, choć nie gardzili mieczem a przeważnie były to długie ostrza zwane tachi. Nie byli zagorzałymi tradycjonalistami, więc chętnie wprowadzili do swego uzbrojenia arkebuzy. Kadr z filmu „Shogun” przedstawiający malarstwo parawanowe Termin „samurai” wszedł do powszechnego użytku podobniej jak u nas rycerz. Każdy, na średniowiecznym polu bitwy do niedawna był rycerzem, najlepiej dzierżącym wielgachny miecz i odzianym w pełną zbroję płytową. Ponownie, podobnie jak u nas, miecz na polu bitwy nie był najchętniej używanym orężem. Chciałoby się napisać, że z braku laku Japończycy zabierali w bój miecze, ale tego akurat mieli pod dostatkiem. Sięgniecie po osławioną katanę było aktem desperacji. Zdecydowanie lepszym wyborem było yari, naginata czy łuk, które pozwalały trzymać przeciwnika na dystans. O randze wojownika decydowało także czy szarżował na koniu czy maszerował o własnych siłach. W okresie Edo, gdy zapotrzebowanie na wojowników spadło, wielu po prostu wróciło na wieś. Nie licząc wysoko postawionej, dziedzicznej szlachty, nie istniał żaden zakaz, wykonywania przez byłych samurajów prac polowych. Ze służby można też było odejść na własna prośbę by zostać mieszczaninem, zwłaszcza jeśli miało się jakiś pomysł na życie. Takim przykładem był Takizawa Bakin, który dobrowolnie rozstał się ze stanem szlacheckim, poślubił mieszczkę i zająwszy pisaniem, stał się poczytnym twórcą znanym jako Kyokutei Bakin. Jedną z jego najważniejszych powieści jest „Osiem psów” czy też „Historia o ośmiu psach”. Nansō Satomi Hakkenden – 南総里見八犬伝. Wielu wojowników zostało po prostu zwolnionych ze służby. Ci, którzy powrócili na wieś wyświadczyli szogunatowi przysługę, bowiem roninowie stanowili pewien problem. Pilnowanie grup awanturujących się, bezpańskich pieniaczy, było uciążliwym zadaniem., które należało do zadań ówczesnej policji. Ci wywodzący się z wyższych warstw, często otwierali szkoły a najczęściej były to dōjō, czyli miejsca w których nauczano szermierki, łucznictwa czy innych sztuk walki. Pobierać mogli je chociażby bogaci kupcy, mający prawo do noszenia wakizashi, czyli krótszego ze słynnej pary mieczy. Słowo dōjō to może także oznaczać miejsce medytacji lub nauk buddyjskich, bowiem wielu samurajów zostawało mnichami i nauczało filozofii zen. Popularnym zajęciem była również nauka gry na instrumentach, kaligrafii czy po prostu czytania. Zdarzały się oczywiście sytuacje, gdy samurajowie popełniali seppuku, nie wiedząc co dalej zrobić z życiem. Dotyczyło to zwłaszcza tych, o bardzo silnym poczuciu własnej wartości jako wojowników. Nie wiedząc co robić w erze pokoju mogli odczuwać pogardę do nauczania synów zamożnych kupców szermierki. Większość ludzi nie odczuwa jednak potrzeby rozstawania się z życiem, tylko dlatego, że straciła pracodawcę. Wielu, zwłaszcza lubujących się w mordobiciach, znajdowało zatrudnienie w półświatku pełniąc szlachetną funkcję wykidajłów. Tutaj ponownie paść musi słowo yakuza, bowiem kultura tych ugrupowań niezwykle upodobała sobie samurajską symbolikę. Prawdopodobnie niskiej rangi przedstawiciele klasy wojowników wnieśli je do podziemia, parając się tak honorowymi zajęciami jak egzekucje długów, wymuszenia i haracze. Tutaj pojawia się ciekawa kwestia, bowiem historycy, nawet japońscy, nie mają pewności jak dokładnie wyglądała struktura klasy samurajów w epoce Edo. Na służbie czy to siogunów czy panów feudalnych, byli różni ludzie, w tym mistrzowie herbaty, artyści, filozofowie, którzy w zależności od statusu mogli mieć prawo, do noszenia ostrza choć nie koniecznie potrafili go używać. Co bardzo ciekawe, drogie, wspaniałe miecz w cudownie zdobionych pochwach, ze wspaniałymi rękojeściami należy do kupców, którzy dysponowali dalece większymi środkami niż zubożali bushi. Częstokroć jednak nie mieli prawa do ich noszenia publicznie, więc misternie wykonane zestawy daishō służyły bardziej jako manifestacja statusu i ozdoba wnętrza. Przepisy mówiły o długości ostrza a nie całkowitym zakazie jego noszenia, tym bardziej, że status samuraja nierzadko był niejasny. Również wartym wzmianki jest to, że katanę bardzo łatwo rozmontować i przełożyć głownię do innej rękojeści. Stąd też kupcy chętnie zamawiali sobie bardzo zdobne rękojeści, pochwy, którymi popisywali się prywatnie, na co dzień nosząc uboższe wersje. Wadą tego rozwiązania był fakt, że kołki mocujące głownię w rękojeści mogły popękać. Stąd też słynny gest wykonywany po cięciu nie miał na celu oczyszczenia ostrza z krwi a sprawdzenie czy trzyma się na swoim miejscu. Istnieje jeszcze wiele mitów o samurajach, które nijak nie pasują do tej warstwy. Jedną z rozrywek, które przetrwały próbę czasu, jest hanami, czyli podziwianie kwiatów. Najsłynniejsze są oczywiście te wiśniowe, jednak Japonia kwiatami stoi. W naszej kulturze, układanie kwiatów jest postrzegane jako kobiece zajęcie, dobre dla zniewieściałych mężczyzn. Podobnie z resztą jak umiejętność kaligrafii, która była popularną rozrywką dobrze wychowanych lub chcących uchodzić za ludzi kultury. Nie było też większych przeszkód by parać się malarstwem, układaniem kwiatów, poezją lub filozofią. Przykładem samuraja filozofa będzie chociażby Tsunetomo Yamamoto, który przedstawił swój ogląd sprawy, spisując Hagakure. Filozofią parał się także Yamagi Sokō, który nawoływał do powrotu do pierwotnej, surowszej myśli konfucjańskiej w swym Shido. Tytuł ten można przetłumaczyć jako drogę samuraja a nie wojownika, czym było wspomniane bushido. Pisma tego uczonego oraz jego uczniów, stały się legitymizacją do obalenia bakufu, na rzecz przywrócenia władzy cesarskiej. Kiri-sute gomen, to kolejny podziwiany mit. Wielka szkoda, że większość miłośników kultury japońskiej, słyszała o prawie do zabicia kogo popadnie a nie wie kim jest Kanō Masanobu. Cóż, historia Japonii to historia notorycznej wojny domowej, w dodatku licencja na zabijanie brzmi lepiej niż malowanie. Przekonanie takie, wytworzyły filmy pokroju tych Kurosawy czy serialu „Shogun”, lecz nie jest ono całkowicie prawdziwe. Faktycznie, prawo przyzwalało wysoko postawionym osobom dochodzić satysfakcji na miejscu, jednak było to obwarowane licznymi zasadami. Zwłaszcza w Edo, obecnym Tokio, prawa przestrzegano rygorystycznie. Obrażony szlachciura. owszem, miał prawdo od razu ciąć osobę, która go znieważyła. W okresie Edo, musiało to jednak nastąpić natychmiastowo a jeśli osoba, która dopuściła się zniewagi skutecznie się obroniła, sprawa uznawana była za zakończoną. Prawo zabraniało również dobicia człowieka, który zostałby tylko lekko raniony w wyniku braku wprawy atakującego albo nieskutecznej obrony. Każdy noszący krótsze ostrze, zwane w okresie Tokugawów jako wakizashi miał prawo do samoobrony. Faktem jest, iż na oddalonych prowincjach, chłop mógł zostać zabity tylko dlatego, że ktoś chciał pochwalić się ostrością swego miecza, ale w Edo oraz innych ważnych ośrodkach za zabicie człowieka, nawet niższego stanem, bez wyraźnego powodu, groziło oskarżenie o rebelię i kara śmierci, bez prawa do seppuku. Warto pamiętać, iż rodzina krewkiego zawadiaki często dzieliła jego los. Więcej, każdy akt tego typu, musiał natychmiast zostać zgłoszony odpowiednim służbom. Przedstawiciele klasy samurajów, nie mieli też ochoty testować swego szczęścia na każdym nieszczęśniku, który się nawinął, bowiem pozbawienie życia znamienitego kupca, mogło skończyć się dla samuraja równie nieciekawie. Głupio zaszlachtować handlarza, dostarczającego sake, herbatę czy jedwab, na dwór lokalnego, porywczego pana feudalnego. W takiej sytuacji afront zostałby uczyniony samemu daimyō, co ponownie mogło doprowadzić do egzekucji całej rodziny. Wyobraźcie sobie, co by się stało, gdyby noszący miecze zaszlachtował kogoś blisko związanego z dworem Ody Nobunagi. Nadworny malarz wprawdzie nie był biegły w mieczu, nie wiadomo czy w ogóle go nosił, lecz zamordowanie kogoś, będącego ulubieńcem człowieka tak porywczego jak Nobunaga, mogło skończyć się egzekucją całej rodziny. Szogunat Tokugawów był szczególnie wyczulony na próby wzniecania niepokojów. Zależało im na utrzymaniu społeczeństwa w ryzach, a notoryczne mordy na chłopach mogły zakończyć się chłopską rebelią. Rebelia Shimabara dała się szogunatowi we znaki, nie byli oni skłonni ryzykować kolejnych starć z chłopstwem. Wprawdzie trwała ona zaledwie od grudnia 1637 do kwietnia 1638, ale jej stłumienie wymagało zmobilizowania znacznych sił. W zależności od źródła, nie całe 40 000 buntowników opierało się 200 000 samurajów i ograniczony był z powodów lokalnych. Znaczne podniesienie podatków i brutalne prześladowania chrześcijan, skłoniły młodego Amakuse Shirō do wzniecenia buntu. Gdyby takowe rozlały się na wszystkie prowincje, siogunat mógłby nie utrzymać się u władzy. Trzeba też pamiętać, że japońska szlachta, utrzymywała się ryżu, choć nie we wszystkich okresach. Niemniej, fikcyjny pan Yabu, mógł rozkazać ścięcie całej wioski jeśli Anjin san nie nie nauczy się japońskiego w rok, ale w rzeczywistości, byłby to skrajny idiotyzm. Wioska mogła przynieść około 500 koku ryżu rocznie. Mało który pan feudalny, nawet z dochodem 10 000 koku, pozwoliłby sobie na taką rozrzutność. Może przy 120 000, jednak w obliczu wojny wyrzucenie 500 koku ryżu rocznie byłoby skrajnie nieodpowiedzialne. Dziesięć tysięcy koku dochodu, stanowiło z resztą minimalną ilość, by w ogóle być uważanym za daimyō. Prawdopodobnie jedynymi osobami, które można było bezkarnie zabić, byli burakumini. Byli to ludzie wykonujący zawody przez shinto i buddyzm uznawane za nieczyste, ale nierzadko dochodowe, takie jak garbarstwo czy grabarstwo. Najprawdopodobniej to właśnie było przyczyną powstania organizacji samoobronnych, znanych dziś właśnie jako Yakuza. Kanō Eitoku, przedstawiciel szkoły Kanō, stosującej charakterystyczne złote tła. Utagawa Hiroshige, wybitny twórca ukiyo-e Samuraj na surowo O samurajach krąży wiele legend, które z siłą huraganu wdarły się do świata popkultury. Jednym z takich mitów są oczywiście podania o surowości życia, zaczerpnięte chociażby z „Księgi pięciu kręgów”, której autorem ma być Miyamoto Musashi. Wbrew popularnej opinii, samurajowie nie przepadali za surowym życiem w nieogrzewanych chatach, by wzmacniać ciało i ducha. Pełniąc czynną służbę, przeważnie nie mieli innych możliwości zarobkowania, więc zwłaszcza w okresach poprzedzających Edo, zadłużali się na potęgę a potem wszczynali rebelie, celem zmuszenia sioguna do umorzenia im długów. Doskonały przykład posłuszeństwa, wierności i pokory ducha. Jedna z wersji mówi, iż Sen no Rikyū rozstał się z życiem za opowiadanie głupot o chłopskiej surowości w obecności wywodzącego się z tej klasy Taikō, znanego lepiej jako Toyotomi Hideyoshi. Powody mogły być jednak całkowicie inne, bowiem Sen no Rikyū miał tendencję do przebywania tam, gdzie znajdował się ośrodek władzy, megalomanii, nadstawiania ucha, więc nie do końca jest pewnym czy nie próbował wkraść się w łaski, któregoś z rosnących w siłę przeciwników słabnącego Taikō. Trzeba jednak zauważyć, że nakazano mu popełnienie seppuku, które przysługiwało tylko określonej grupie społecznej. Jako sługa na dworze Taikō, należał do wyższej klasy społecznej, choć był synem magazyniera lub właściciela magazynu. Nie był zatem potomkiem dziedzicznej szlachty a filozofem w służbie sioguna. Problemem jest wyszukanie odpowiedniego słownictwa. Klasa, która w tekście nazywana jest zbiorczo samurajami, często była podzielona, chociażby na gokenin i hatamoto, za Tokugawów. Będą przy kwestii surowości, warto powiedzieć kilka słów o sztuce dworskiej i mieszczańskiej. Kinkaku-ji, czyli Złoty Pawilon, wygląda bardzo skromnie lecz faktycznie był onegdaj złoty. Powstał za panowania siogunów z rodu Ashikaga, podobnie jak wspaniałe ogrody wokół niego. Wspomniany Sen no Rikyū, nigdy nie przekonał wierchuszki do picia herbaty w zimnym, surowym pawilonie herbacianym. Część klasy samurajskiej faktycznie przyjęła te zwyczaje, choć głównie dlatego, że pawilony tego typu były tańsze. Były też łatwe do odtworzenia po ewentualnym pożarze. Estetyka ta, przyjęła się za sprawą zawieruchy wojennej okresu Sengoku, bowiem była bezpieczna i relatywnie tania. Tymczasem zarówno szogunowie z rodu Ashikaga, Oda Nobunaga, Toyotomi Hideyoshi oraz Tokugawowie zakochani byli w przepychu. Jurakudai należący do Hideyoshiego, wspaniały Zamek Białej Czapli podarowany Ikedzie Terumasie przez Tokugawę za udział w bitwie pod Sekigaharą czy posiadłość Ashikagi Yoshimitsu, trzeciego sioguna rodu Ashikaga to przykłady wielkiego przepychu, ale wyrażonego w doskonałym stylu. Sztuka dworska, związana jest chociażby ze szkołą Kanō, charakteryzującą się wielką zdobnością i złotymi tłami. Wprawdzie z czasem ugrzęzła ona w formalizmie, ale wiele przykładów malarstwa parawanowego należy do skarbów narodowych Japonii. Wybitnym przedstawicielem tej szkoły był chociażby Kanō Eitoku. Malarstwo japońskie dzieli się na dwa główne nurty, mianowicie malarstwo w stylu chińskim oraz japońskim, nazywane yamato-e. Yamato, to nazwa grupy etnicznej, do której nalezą Japończycy. Jest to również pierwotna nazwa wysp japońskich. Co ciekawe, szkoła Tosa, związana z dworem cesarskim, silnie opierała się wpływom malarstwa chińskiego, czyli szkole Kanō, związanej z dworem Ashikaga. Nie bez znaczenia pozostaje również szkoła Rinpa. Twórczość artystów takich jak Hiroshige, nie należy już do kultury dworskiej. Są to przykłady sztuki mieszczańskiej, która to klasa znacznie się wzbogaciła w okresie Edo, przyćmiewając klasę wojowników. Wartą uwagi szkołą jest Kaigetsudō, której przedstawiciele zajmowali się malarstwem nurtu ukiyo-e. Różnice są jednak znaczące, bowiem dzieła Hiroshige nijak nie przypominają prac szkoły Kaigetsudō. Tak kochana przez herbaciarzy ceremonia chanoyu, stała się popularna właśnie wśród mieszczan. Najprawdopodobniej przyjęła się zwłaszcza w dzielnicach rozrywki, w których praktykowana była przez tak zwane gejsze. Pomimo wzrostu zamożności mieszczaństwa, nie każdy miał willę z ogrodem, w którym mógł postawić pawilon. Kompleksowe, historyczne opisy kultury, choć przyjemne w odbiorze powodują swoiste tejże spłaszczenie. Tymczasem estetyka, której opis znaleźć można w „strukturze iki”, to estetyka japońskiego, zamożnego, mieszczaństwa nie „japońska”. Historia tylko klasy samurajów jest niejednoznaczna i pełna niejasności. Dzieje Japonii niewiele różnią się chociażby od greckich, które również naznaczone były wojnami, których liczba oscyluje w okolicach 166 choć trochę zależy to od rozumienia „Grecji”. niemniej chyba nikt nie sprowadza historii państw-miast do wojny peloponeskiej. Patrząc na historię krajów europejskich, wojny owszem są omawiane, jednak nigdy nie wysuwają się na pierwszy plan, chyba że w gronie fanatyków, którzy wprawdzie nie wiedzą kim był Heidegger czy Fiodorow, ale znają modele seryjne czołgów walczących pod Stalingradem. Współczesna kultura Japonii to dla odmiany odmieniany przez wszystkie przypadki korporacjonizm, który dla jednych jest przejawem skrajnej dehumanizacji a dla innych wzorem do naśladowania. Równocześnie popkulturowy dyskurs utknął w tradycjonalizmie. Historyczna architektura Tokio czy Kioto, jest szalenie odmienna od tego, co można spotkać przemierzając Polskę, Francję czy Niemcy. Utarło się, że Japonia wspaniale łączy tradycję i nowoczesność, choć krajobraz tych miast niewiele różni się chociażby od Rzymu czy centrum Gdańska. Wszak w największej bazylice nadal odprawiane są msze, tak samo jak w użytku pozostają shintoistyczne chramy. Objawia się tutaj kolejne dziwactwo, bowiem praktykowana po dziś dzień „wiara przodków”, stanowi powód podziwu, podczas gdy w Polsce wiara uchodzi za przejaw intelektualnego zacofania. Betonowe Tokio, będące chyba najgorszym miastem do życia w cywilizowanym świecie, nie ma w sobie nic tradycyjnego. Ma się również Japonia bronić przed „zachodnimi” wpływami, co również sprowadzono do absurdu, bowiem wpływy japońskie są pożądanie, podczas gdy wszelkie wpływy zachodnie, postrzegane są jako próba zniszczenia Duszy Japonii. Stąd też absurdalny podziw dla polityki sakoku, czyli całkowitej izolacji, która nijak nie wyszła Japonii na dobre. Niezwykłym przykładem współczesnej, konceptualnej architektury japońskiej, jest zaprezentowane w trakcie Expo 75 Aquapolis. Niezwykle interesujący był również wyburzony w 2022 budynek kapsułkowy zaprojektowany przez Kisho Kurokawę. Także ratusz w Kure oraz Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Kamakurze, zaprojektowane przez Junzo Sakakure, są warte uwagi. Architekt ten praktykował u samego Corbusiera, który to odpowiada za Muzeum Sztuki Zachodniej w Tokio. Współczesna architektura nie budzi jednak takich emocji jak ta tradycyjna. Również sztuka współczesna ma coś do zaoferowania, chociażby w postaci Azumy Makoto, który z kwiatów tworzy niezwykłe instalacje i rzeźby. Toshio Saeki to już bardziej wyzywający twórcą, lubujący się w specyficznej erotyce. Wymienić można również artystów, w tym wielu fotografów jak Rinko Kawauchi, Yuji Hamade, Mari Katayame, Yurie Nagashima, Nakayama Iwata, Noritoshi Hirakawa, Hiroshi Sugimoto, Daidō Moriyama, Key Nomiyama, Hosoe Eikō. Tamotsu Yato Patronite Herbata i Obiektyw Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Kultura Literatura O herbacie O Japonii Odrobina antropologii Socjologia Sztuka Adnriej Osipowicz KarelinAmakuse ShiroashigaruAshikagabakufubitwa pod SekigaharąburakiminBurakuminibushicesarzcesarz JaponiiChadoco znaczy być samurajemGo-Daigogokeinhanamihatamotoikebanajaponiajizamuraikim był samurajKogonkondeilud YamatoMiyamoto MusashiMurasaki ShikibuMuromachininjaOda Nobunagaokres Azuchi–Momoyamaokres Heianokres Muromachiokres Sengokuonna-bugeisha.onna-mushaOpowieśc o księciu Genjirebelia Heijirebelia HōgenRestauracja KenmuRestauracja MeijisamuraisamurajSei ShonagonSekigaharaSen no Rikyūshigarushinobishugosiogunszkoła Kaigetsudoszkoła Kanoszkoła Rinpaszogunsztuka japońskaTokugawaToshiro Mifuneukio-eUtagawa HiroshigeWojna GempeiyakuzaYamatoYamato-eYasukezamek himejiZapiski spod Wezgłowiazzkoła Tosa