Seksualizacja młodzieży a fotografia herbataiobiektyw, 3 października, 201914 grudnia, 2022 Seksualizacja młodzieży i dzieci to merytorycznie niezbyt popularny temat ale bardzo popularny straszak. Jak w przypadku każdej kontrowersji łatwiej trafić na wszelkiej maści nieprawdziwe informacje powielane celem prześmiewczego ich komentowania. Zobaczcie jakie sprytny mechanizm. Zwolennicy edukacji w gruncie rzeczy powielają więcej fałszywych niż pożytecznych informacji. Temat jest też ciekawy nie tylko w kontekście tego co robimy my, fotograficy, ale całej kultury zwłaszcza tej wizualnej. Zwróćcie bowiem uwagę, że chyba 90% fotografii jakie znajdziemy w Sieci, bazuje na seksualnej atrakcyjności modelek. Ostrzegam jednak na wstępnie, że samobiczowania nie będzie. Edukacja seksualna a seksualizacja młodzieży Właściwie wszystko od tego się zaczęło. Cała awantura. Zawodowi moraliści ufają swej powierzchownej woli, wierzą w kary i nagrody oraz są uzależnieni od adrenaliny, którą najlepiej zapewnia porządna orgia słusznego oburzenia. Nie zwróciłbym większej uwagi na to zagadnienie, gdybym nie wpadł na jakiś tekst dotyczący wieloletniej awantury związanej właśnie z edukacją seksualną. Postawiono w niej znak równości pomiędzy edukacją a seksualizacją. Ach te sofizmaty! Gdy zaczynam którąś z kolei wersję tegoż wpisu, Google podsuwa mi coraz to nowe i coraz bardziej absurdalne artykuły z tym tematem związane. „Psuje się ich psychikę. Kaleki psychiczne z tych biednych młodych ludzi potem zostają” – wypowiedź jakoby małopolskiej kurator oświaty / Dziennik Zachodni Zacznę z grubej rury. Rząd który odmawia dostępu do wiedzy, edukacji, ma orwellowskie zapędy. Kto kontroluje każdy aspekt życia obywateli w tym seksualność – skierowaną tylko na reprodukcję – zyskuje władzę totalną kierując ludzi w stronę destrukcji i agresji. Wiem, że wielu marzy się powrót do czasów patriarchatu, albo nawet pchnięcie tego dalej, w stronę wizji Atwood. Tym bardziej, że nie istnieje żadna korelacja pomiędzy edukacją seksualną a wcześniejszym wiekiem inicjacji seksualnej. Edukacja jest odpowiedzią na jego systematyczne obniżanie się. Po lekturze kilku książek stałem się jeszcze większym zwolennikiem naszej współczesnej kultury. Co mi po pięknej moralnej fasadzie lat dwudziestych, skro porządna męska impreza musiała się skończyć w burdelu. O związanych z tym prezentach dla żony nawet nie wspominam. Obowiązywała nie podwójna a poczwórna moralność. Zatem ciężko zrozumieć chętnych do powrotu. A może całkiem łatwo? Kobieta była wyposażeniem salonu i właściwie więcej do powiedzenia miała kochanka, na którą nie rzadko z domowego budżetu Pan Domu wydawał więcej niż na edukację dzieci. Taka tam wysoka moralność. Warto dodać, że młodzian lat piętnaście, musiał zostać wyedukowany bo to nie wypadało, by w noc poślubną był niedoświadczony. Też do burdelu. Zachowanie „czystości” do ślubu dotyczyło kobiet. Nigdy mężczyzn. Dodać trzeba, że swobodą wyboru partnera z miłości cieszymy się relatywnie niedługo. Wcześniej była to jakaś ekonomiczna eugenika rozmnażania dobrych majątków. Żona wiedziała o mężu tyle, ile znalazło się w akcie zawarcia małżeństwa. Imię, nazwisko i adres. Niebezpieczne mity Oczywiście Wuj Google jest trochę(sic!) stronniczy. W kwestii seksualizacji i edukacji na dzień dobry serwuje nam wyniki, które powinno się raz na zawsze skasować a nie lansować. W Polsce działa jakaś organizacja, bardzo przeciwna edukacji seksualnej, gdyż łączy ją z seksualizacją co już jest głupotą i przejawem nieuctwa. To już nie jest nawet żaden sofizmat rozszerzenia, jak to niektórzy nazywają. Organizacja ta promuje najzwyklejszy naukowy rasizm i próbuje udowadniać, że na przykład predyspozycje intelektualne czy społeczne są nam narzucone genetycznie, bo najzwyczajniej nie mamy dowodów w jakim stopniu jesteśmy podatni na stymulację ze strony otoczenia. Zatem samo w sobie jest to dość dziurawą teza. Wypowiedzi tych jakoby naukowców składały się ze słów przypuszczam, wierzę, wydaje mi się, uważam, że. Niektóre organizacje i grupy pragną by przekazywać młodym ludziom iż kobieta jest od rodzenia dzieci, seks nie może być przyjemny. Dla niej. To wychodzi później. Ciężko mi nawet jednoznacznie określić konsumentów takich poglądów. Podejrzewam, że zamawiane są na potrzeby konserwatywnych ugrupowań, którym marzy się świat właśnie z wizji Atwood, gdzie kobiety pozbawione są choćby prawa do czytania a tym samym nie stanowią zagrożenia. Ciężko natomiast ocenić jednoznacznie postępowanie wypowiadających się na ten temat pań, które przed nazwiskami umieszczają sobie różne skróty informujące o ich tytułach naukowych. Gdy mamy choć jeden wyjątek od reguły to nie ma reguły. Filmy, które w założeniu twórców strony miały dowodzić słuszności ich racji, dowodzą tylko tego że naukowy rasizm ma się dobrze. Tym bardziej, że tworzony jest przez środowiska wyznające „naturalne powołanie”, któremu jak na razie wszystko przeczy. Gdyby jak dowodzą naukofcy, kobiety miały takie parcie na posiadanie licznego potomstwa i opiekę nad nim, to zachodziły by odwrotne procesy. A co mamy? Starzejące się społeczeństwo, spadek liczby urodzeń, coraz późniejsze macierzyństwo i góra jedno dziecko. I nie każdego 500 + przekonuje do drugiego. Idiotyczne przykłady można mnożyć. Przykładem niech będzie opowiedziany eksperyment, w którym wykazano dlaczego kobiety są predestynowane do zawodów społecznych. Opis wyglądał tak; grupie kobiet i mężczyzn powiedziano, że zaraz zostaną boleśnie porażeni prądem. Czy wolisz czekać sam/sama w czasie gdy przygotujemy aparaturę czy też kimś? Panie częściej odpowiadały z kimś, panowie zaś częściej udzielali odpowiedzi, że wolą czekać sami. Gdybym na najpodlejszej polskiej uczelni tak przeprowadził badanie na poziomie licencjatu dostałbym kopa w zad. Tymczasem oni udowodnili, że kobiety są bardziej społeczne od mężczyzn. Przy czym potwierdzili jedynie, że kobiety mają większe pole w kwestii okazywania emocji takich jak strach. Mężczyznom zwyczajnie nie wolno go okazywać, ze względu na normy społeczne. Kto im to finansuje? Dlaczego bowiem oczekiwanie w samoistności a wyjście na imprezę już w stadzie? ha? Wiadomo, lepiej żeby dzieciaki żyły w błogiej nieświadomości co się z nimi dzieje a następnie zostały wepchnięte w świat dorosłej seksualności przez całą współczesną kulturę. [02.10.2019] Internet obiegła informacja, iż do Sejmu wpłynął wniosek o rozpatrzenie obywatelskiej propozycji zmian w Kodeksie Karnym. Otóż wszyscy edukatorzy mogli by zostać poddani karze. Jednak bardziej niebezpieczne jest ukierunkowanie tejże ustawy na wstyd. Wstydliwy jest bezpieczny. Ktoś nie wstydzi, jest zdemoralizowany i zapewne wszystko jest jego winą. Chyba już gdzieś słyszałem, że to dzieci przywiodły bezbronnych do grzechu… a jak wiadomo, kto się wstydzi, nie szuka pomocy gdy ktoś go skrzywdzi. Jakże winna jest ofiara przemocy. Edukacja seksualna Widzicie, edukacja seksualna niesie w sobie pewną nieocenioną wartość. Umiejętność mówienia, w tym nie. Czy wiecie dlaczego wiele ofiar przemocy nie szuka pomocy? Gdyż się wstydzą. Cóż… Zadajcie sobie teraz pytanie: Panie: czy chciałybyście aby syn, bez względu czy go macie czy nie, dorastał w przekonaniu, że kobieta to seksualna zabawka a on ma przelecieć wszystko co się rusza? Panowie: zadajcie sobie pytanie, czy chcecie aby córka dorastała w przekonaniu, że jest seksualną zabawką, mającą spełniać zachcianki wszystkich na około? Nie? To polecam jednak dać formalnej edukacji szansę. Inaczej, jej źródłem będzie pornhub a stamtąd można się nauczyć, że zgwałcona kobieta ma poprosić o więcej. Albo pasierbica. Do wyboru, do koloru. Serio, muszę wam odszukać ten raport, bo lektura jest…zajmująca. Młodzi ludzie dowiedzą się w ramach właśnie formalnej edukacji seksualnej kilku ciekawych rzeczy: w jednym społeczeństwie istnieje wiele wzorców kobiecości i męskości do których mogą aspirować. Przemądrzały intelektualista? Przypakowany kulturysta? Dwa w 1? Każdemu wedle potrzeb i możliwości. Co gorsza, w trakcie takich zajęć dzieci i nastolatki powinny dowiedzieć się, że swoją wartość mogą i powinny budować w oparciu np. o wiedzę, hobby, osiągnięcia naukowe czy sportowe a nie tylko własną atrakcyjność seksualną w którą są siłą wbijane przez kulturę, w tym media. iż mają prawo odmówić i nikt nie ma prawa ich dotykać bez ich zgody (a do pewnego momentu w ogóle) co jest naturalne (np. homoseksualizm) i nie musza się tego wstydzić oraz aby nie atakować osób o odmiennej orientacji jak działają środki antykoncepcyjne czym są choroby weneryczne iż seks nie jest niczym zdrożnym i jednej strony jest dla człowieka czymś naturalnym, źródłem przyjemności ale ma też powiedzmy konsekwencje, z tym że nikt nie będzie nimi straszył jak to ma obecnie często miejsce. Jedna strona mówi, że spada wiek inicjacji. Przy czym trzeba pamiętać o tym, że ludzie kłamią. Właśnie pod wpływem seksualizacji mogą celowo zaniżać wiek „swojego pierwszego razu”. Badania bowiem sugerują coś przeciwnego. Spada liczba partnerów seksualnych i rośnie wiek inicjacji. No ale jak? Zdecyduj się chłopie. Cóż, długofalowy efekt edukacji w połączeniu z rosnącą pulą możliwości. Na szczęście też tam gdzie dorośli ze swoimi obsesjami pokazują jak bardzo są niedouczeni, młodzi ludzie wykazują że potrafią lepiej poruszać się we współczesnym świecie niż się technikom spawaczom, którzy akurat zajęli się polityką, wydaje. Młodzi ludzie potrafią być i są krytyczni. Pamiętajcie też, że wszelkie zalecenia APA, WHO, nie są kierowane do wszystkich. Przepraszam, że to napiszę ale ich potencjalnymi odbiorcami nie jest statystyczny Janusz i Grażyna. Dobrze pamiętam co było jaka dotarły do szerszej publiczności raporty o tzw. toksycznej męskości. Piszczeli jak dzieci, że mężczyzna nie okazuje emocji, że twardy ma być jak stal. Zapomnieli przeczytać. Przede wszystkim często wymagają dostosowania do wymogów danego kraju, następnie opracowania i wdrożenia. Na podstawie tekstów i komentarzy wyrobiłem sobie zdanie, iż przeciwnicy edukacji seksualnej wychodzą z założenia, że jeśli czegoś nie widać to tego nie ma. Wolą aby ich pociechy wiedzę na temat seksu, seksualności, tego jaka ma być kobieta i mężczyzna czerpały z portali pornograficznych a poczucie wartości budowały w oparciu o wykreowane przez dorosłych ludzi przekazy. Tymczasem rodzic jest tak samo istotny w tym procesie jak nauczyciel. a może nawet bardziej. Być może ich również warto poddać edukacji? Wiadomo, dzieci a nastolatki szczególnie nie przepadają za „poważnymi” rozmowami z rodzicami. Jeden z badaczy uważa, że czasem obca osoba, będzie chętniej słuchana niż rodzic. Zatem lepiej aby słuchany miał coś mądrego do powiedzenia. Choć nie można też bałwochwalczo wielbić edukatorów. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie każdy musi wszystko rozumieć. Teksty na tych negatywnie nastawionych stronach, są naprawdę przekonujące i świetnie grają na emocjach. Nie jest możliwym żeby każdy rodzic znał się na wszystkim. Jeśli jesteś przeciwnikiem edukacji seksualnej i tworzysz te strony to znaczy, że jesteś zwolennikiem seksualizacji. Czyli jesteś creepem, którego należy trzymać z dala od ludzi a od dzieci zwłaszcza. Sie kommen Helmut Newton / „Nadchodzą” niem. „Sie kommen” Znacie zapewne to słynne zdjęcie Helmuta Newtona zatytułowane „Nadchodzą” niem. „Sie kommen”. Kobiety na zdjęciu nie są uległe, jak często dziś widzimy. Raczej wyniosłe, może odrobinę budzące strach? Podobno autor zawsze bał się silnych, zdecydowanych kobiet. Stanowić ono miało zapowiedź rewolucji, gdy kobiety będą mogły swobodnie manifestować swoją seksualność, niczym nieskrępowane. Świadome tego, że mogą i świadome swojego wyboru, ale równocześnie budujące swoją wartość na zupełnie innym fundamencie. Chyba, że chcą inaczej. Wolna droga. Fotografia ta powstała wcześniej, ale dyptyk który wadzicie na zdjęciu Vogue ośmielił się opublikować dopiero w 1981 roku a i tak poświęcając 8 na zdjęcia Helmuta Newtona, redaktor naczelna francuskiej edycji magazynu – Francine Crescent – po raz kolejny ryzykowała utratę posady. Mamy już lata 80 a zdjęcie nadal było kontrowersyjne! Nie bez znaczenia jest też data jego publikacji. Trzeba jej przyznać, że miała doskonałe wyczucie. Zaczyna się prawdziwy okres zmian, który niestety zaowocuje nie tylko w pozytywne zmiany w kulturze. Zrodzi też niestety pewne skutki uboczne. Autorka niezbyt obszernej książeczki „Słynne Zdjęcia” napisała, że przyczynił się do rozluźnienia obyczajów. Nie do końca. Przyczynił się do zwalczenia podwójnych standardów, różnych moralności dla kobiet i mężczyzn. Otwarcie mówił o swoich fantazjach, pragnieniach. Podobno niesamowicie pociągała go fantazja, czy raczej fakt, że każda mijana kobieta pod odzieniem skrywa takie czy inne ciało. Jest to dla nas wręcz symboliczne w kontekście podwójnych, potrójnych a nawet poczwórnych wartości moralnych. Podobno, nie wiem, ale pod zdjęciem znalazł się krótki podpis „Pracuj nad swym ciałem, by mogło nosić modele na nadchodzący sezon”. Nie można oczywiście Newtonowi przypisać całych zasług, bo inny nie mniej ważny fotograf tamtej epoki miał w kształtowaniu (się) wizerunku kobiety nie mniejszy udział. fot. Robert Mapplethorpe / Lisa Lyon Fotografem tym jest oczywiście Robert Mapplethorpe. Który nadał ciału kobiety siłę. I choć Lisa Lyon nie była pierwszą ważną kulturystką świata to jej przygoda z Mapplethorpem, miały swój udział w dwóch rzeczach. Pierwszym była poważna zmiana sposobu postrzegania kobiecej kulturystki. Oczywiście wielka w tym była zasługa Lyon, gdyż bez tego na pewno nie trafiłaby przed obiektyw znanego fotografa. Drugi aspekt to swoista erotyzacja kobiecej siły. W tym przypadku fizycznej. Zatem mamy masę wzniosłych ideałów, masę zmian kulturowych. Chodźmy na instagram. Przeszukajmy hasztagi związane z jogą, rozciąganiem, gimnastyką. Przyjrzyjcie się im uważnie. Łatwo zauważymy, że sprawność fizyczna zeszła na drugi plan a priorytetem jest eksponowanie krocza, pośladków, ostatecznie biustu. Właściwie większość zdjęć sportowych, nawet nie udaje już że promuje fizyczną tężyznę a jest jedynie ozdobnikiem do dość wprawdzie łagodnych ale erotycznych treści. Weźmy inny #hashtag z brzegu, modny gdy usiadłem od pisania. Jeśli przeczytacie ten tekst za rok, panować będą inne mody. Naśladowanie mimiki rodem z japońskich filmów pornograficznych #ahegao. Cóż, większość wygląda właściwie dość głupawo, ale niektóre uczestniczki zabawy poszły dalej, przerabiając zdjęcia tak by wyglądało iż mają spermę na języku. Albo na twarzy. Tudzież obficie się ślinią. Część – nie liczyłem jaka, jestem leniem – pań prowadzących takież profile dorabia sobie poprzez na przykład Patronite czy OnlyFans. I co też oferują? A tu akurat różnie, choć najczęściej zdjęcia erotyczne lub pornograficzne, sprzedaż bielizny, oczywiście za ciut większy „patronat”. Liczba patronów waha się od 20 do kilkuset. Nie wspomnę o liczbie fanów płci obojga. Pytanie brzmi, czy to co robią, robi w pełni świadomie, zgodzie ze sobą, bo takie prawo daje im współczesna kultura? Czy też z potrzeby zaimponowania innym czy udowodnienia swojej wartości poprzez seksualną atrakcyjność? Nie jesteśmy w stanie na podstawie publikowanych obrazów powiedzieć co dana osoba ma w głowie. Nie wiemy i się nie dowiemy. Jednakże coraz większa ilość osób wydaje się, jedynie wydaje się, robić z pełną świadomością, wykorzystując parcie kulturowe na konsumpcję tego typu treści. Czyli biznes jak biznes, dodatkowo bezpieczniejszy bo oparty na zapośredniczonym kontakcie. Puf! Problem polega na tym, że przekaz zaczął brzmieć: „Jesteś wolna, masz prawo być kim chcesz i jaką chcesz, więc bądź atrakcyjna i dostępna seksualnie” Niestety nie wszyscy to zauważą i popełnią coś co znamy pod nazwą „błędu atrybucji”. Otóż przypisujemy wiele zachowań młodych i nie tylko ludzi, ich wewnętrznemu zepsuciu jak nazywają to tani youtubowi moraliści. Tymczasem nie uwzględnia się w ogóle czynników zewnętrznych. Czyli kultury, wpływu i oczekiwań innych osób. Często gęsto z poprzednich pokoleń, którzy najpierw nam to sprzedali a potem zaczęli narzekać. Seksualizacja Kto z nas nie widział tandetnej reklamy zakładu produkcji spawarek, które promowały dwie roznegliżowane kobiety darzące się nadmierną sympatią? Jest to proces który możemy scharakteryzować następująco: wartość osoby wynika z jej atrakcyjności seksualnej lub zachowania – do tego stopnia, że wyklucza inne cechy; osoba jest dopasowywana do normy, według której atrakcyjność fizyczna (wąsko zdefiniowana) oznacza bycie seksownym [a tym samym wartościowym – mój dopisek]; osoba jest uprzedmiotowiona pod względem seksualnym, czyli staje się dla innych raczej przedmiotem seksualnego wykorzystania niż osobą zdolną do podejmowania niezależnych działań i decyzji; seksualność jest narzucona osobie w niewłaściwy sposób. (Paulina Trojanowska, Uniwersytet Warszawski) Wypisz wymaluj Instagram, Tik Tok i cała reszta. Z wyjątkiem Facebooka. On się jakoś tak…ugrzecznia? Eee na pewno coś się znajdzie. Proces ten swoje początki ma w opinii badaczy, których raporty publikuje później APA, w latach 80tych. Coś się wówczas stało, ale o tym za chwilę. Obrazy o których wspomniałem powyżej, tworzone przez osoby pełnoletnie i świadome swojego postępowania mogą być źródłem wzorców zachowań dla młodszych obserwujących, którzy dopiero wyrabiają swoje opinie, wzorce postępowania. Tyle tylko, że nie potrafią ich właściwie odczytać. W efekcie młodzi chłopcy otrzymają informację, że kobieta jest zawsze chętnym, gotowym, obiektem seksualnym. Brak edukacji seksualnej czy chociażby wartościowych treści na temat męskiej seksualności sprawia, że rodzi się wyobrażenie mężczyzny z jedną sferą erogenną, penisem, który beznamiętnie, maszynowo kopuluje, konsumuje kolejne partnerki. A dziewczęta? Dokładnie to samo; że mają być zawsze gotowym, chętnym obiektem seksualnym a ich prawdziwa wartość wynika z tego jak bardzo manifestują swoją gotowość. Przestaje być istotą ludzką, staje się towarem, dobrem konsumpcyjnym. Wartość przyszłego mężczyzny zaś, obliczona jest wedle konsumpcji owych dóbr oraz notorycznej gotowości do odbycia stosunku. Ilość materiałów skupiających się na męskim ciele jest chwilowo znacznie mniejsza, ale chłopcy i mężczyźni również cierpią z tego powodu. Większość treści kultury, premiuje za bycie „macho”. Chłopiec zostając fotografem ma nierzadko wdrukowane, że jeśli chce fotografować ludzi, to muszą to być kobiety. Nawet jeśli jest to fotografia mody to musi być nacechowana seksualnie inaczej należy poddać w wątpliwość mękość fotografa, który nie dostał odpowiednio dużo. Obie płcie w tym konsumpcyjnym szale, mają tak samo przechlapane. Wartość kobiety, zależy od ilości chętnych konsumentów a wartość mężczyzny od ilości skonsumowanych dóbr płci żeńskiej plus cena samochodu razy obwód bicepsa. Kobieta ma uczynić z siebie luksusowe dobro konsumpcyjne a mężczyzna człowieka sukcesu, któremu w udziale przypadnie konsumpcja. Totalne odczłowieczenie. Mógłbym się pokusić o stwierdzenie, że wychowani na takich obrazach przyszli fotograficy, nie potrafią podjąć innego tematu, gdyż przeczyłoby to ich wyobrażeniu męskości. Właśnie tutaj istotna jest edukacja, gdyż w jednym tylko społeczeństwie istnieje kilka bądź kilkanaście wzorców męskości i kobiecości do naśladowania a nie jeden, jak chciałby Wam wmówić wszelkiej maści nieuki, dogmatycy i fanatycy. Obie płcie cierpią w wyniku tego procesu. U kobiet objawia się to zaburzeniami odżywiania zaniżoną samoocena zaburzeniem zdolności poznawczych problemami psychicznymi Co wcale nie oznacza, że mężczyźni nie czują frustracji, wywołanej takim przekazem. Problemy psychiczne, zaniżona samoocena, są ich problemami w takim samym stopniu. Problemy te jednak nie rozwijają się po zapozowaniu do zdjęcia. One rozwijają się w zalewie nienaturalnych obrazów, na których wszystko poddano starannemu retuszowi. Jak dogonić nierealne piękno i jak dogonić zawodową modelkę? Jak podaje APA, mamy dość danych by sądzić iż zamienienie samej siebie w obiekt pożądania powoduje uszczerbki w zdolnościach poznawczych. Programista Paul Graham napisał kiedyś, że popularne dzieciaki nie mają czasu na nic więcej, niż bycie popularnymi. Z resztą pamięta to chyba każdy ze swojej szkoły. Ci którzy najbardziej zabiegają o to by o nich mówiono, zwracają na siebie najwięcej uwagi raczej nie wychodzą na tym najlepiej. Według APA w grupach jednopłciowych uczennice miały lepsze wyniki choćby z przedmiotów ścisłych. Jest o tyle wiarygodne, że standardy obowiązujące kobiety i mężczyzn są zupełnie różne. Facet o aparycji szalonego naukowca będzie zdecydowanie bardziej poważany ze względu na kompetencje niż tak wyglądające kobieta. Tymczasem relatywnie ciężko jest być doskonałym we wszystkim i kobiety muszą sprostać niesamowitym oczekiwaniom otoczenia w kwestii atrakcyjności. Choć zauważyć trzeba, że często robią to nie tyle dla mężczyzn stricte. Będąc „zaniedbaną” czytaj nie przerysowaną, spotkają się często z ostracyzmem koleżanek, tak jak mało agresywni chłopcy będą próbować dorównać bardziej agresywnym kolegom, celem dopasowania się do grupy albo nie stania ofiarą przemocy. Zatem kobiety na kobietach również wymuszają takie zachowania. Czyli co ty nam tu postulujesz? Mamy być brudni a raczej brudne i zaniedbane? Nie. Nie z tych rzeczy. Przeciwnie. Tekst ma celu jedynie pokazanie jak bardzo liczy się samoświadomość tego co się robi oraz ciągłego istnienia pewnych podwójnych standardów. Teraz pytanie brzmi, kto za tym wszystkim stoi? Kultura, media i kapitalizm Nikt konkretny. Otóż zmiany społecznokulturalne. Nie jest tak, że jakaś grupa złych ludzi uknuła jakiś demoniczny spisek. Tego typu procesy są swoistym „skutkiem ubocznym” zmian które następują. To nie źli panowie z aparatami seksualizują małe dziewczynki. Przez małe często rozumiemy nastoletnie, gdyż im jesteśmy starsi tym bardziej dziecinni wydają nam się coraz starsi ludzie. One często robią to same, z użyciem statywu i samowyzwalacza. Kobiety także wykonują kontrowersyjne sesje. Zatem nie ma żadnych złych Illuminatów, spisku Masonów ani kosmitów. Stało się i tyle, ale mniej więcej można powiedzieć dlaczego się stało. Przede wszystkim zmienił się status dziecka. O ile w kulturach pierwotnych dzieci często cieszą się pewną swobodą, to kapitalizm XIX wieku zamienił dzieci w niewolników. Do zmiany tego stanu rzeczy przyczynili się tacy ludzie jak Lewis Hine – fotograf i socjolog, który swoimi badaniami, działaniami i zdjęciami doprowadził do podjęcia pierwszych kroków na rzecz uznania dzieciństwa za okres ważny w rozwoju, podlegający ochronie. Z czasem, dziecko uzyskało najważniejsze z praw człowieka ery kapitalistycznej (zabrzmiało makristowsko, nie?) stało się konsumentem. Zyskało podmiotowość i decyzyjność w procesie zakupów. Trzeba do tego dodać kult młodej dorosłości. Nikt nie chce mieć dziesięciu lat. Nikt nie chce mieć 40 lat. Każdy chce mieć 20-25 lat. Skutek i prawdziwość tego stwierdzenia można zaobserwować dziś. Usiądźcie sobie czasem w centrum handlowym i popatrzcie na ludzi. Zobaczycie czasem nastolatkę z koleżanką. Identyczne buty, spodenki odkrywające pośladki. A nie zaraz, to matka z córką. Próbujemy wszystkim sprzedać to samo dochodząc do absurdu. Owszem, podoba mi się że ostatnimi czasy pojawił się pewien luz. Pewnie część czytelników pamięta różnice w wyglądzie osób do pięćdziesiątki i po tej granicy. Różnica była uderzająca. Jakby wiek ten był magiczną barierą po której życie się kończy i wypada zacząć myśleć już tylko o rzeczach ostatecznych. Zatem cały proces ma też pozytywne skutki, ale teraz dla ułatwienia próbuje się wszystkich ubierać w sieciówce dla studentów, co czasem wygląda zabawnie. Nic złego, ale bywa zabawne. Z jednej strony sprowadzenie dorosłych do infantylności, z drugiej podniesienie dzieciaków do rangi dorosłości. Zobaczcie, że lansowany między innymi przez reklamy obraz choćby młodzieży, na etapie dawnego gimnazjum, ukazuje ich jako osoby bez mała dwudziestokilkuletnie. Nie jest to jednak koniec. Hasła rewolucji obyczajowej z lat 60, zostały podchwycone przez firmy, korporacje. Konsument zaczął się domagać swoich praw, zatem rynek odpowiedział. Niestety, rynek często wchłania pewne rzeczy, przetwarza i wypluwa w postaci papki. Tak stało się i tym razem. O ile specjaliści do spraw marketingu doskonale wiedzą, że seks sprzedaje, tak nie do końca zdają sobie sprawę, że przemienili prawo w obowiązek. Nie można zatem powiedzieć, że są w całości nieświadomi, ale nie zwracają uwagi na pewne negatywne aspekty własnego postępowania. Konsument natomiast nie zawsze szuka negatywnych skutków. Jeśli wrócicie wzrokiem kilka akapitów wyżej, zobaczycie, że już o tym wspominałem. Teraz przyszła pora na wyjaśnienie przyczyn. fot. Meg Bitton / sesja wykonana na zamówienie rodziców Meg Bitton o której już raz pisałem, bo posypały się na nią gromy. Tyle tylko, że to rodzice a zwłaszcza matki przyprowadzały do niej córki i płacili za sesje. Wówczas uznałem, że może to być spotęgowane chęcią naśladowania innej modelek pokroju Thylane Blondeau, ale czy na pewno? Nie wiem. Gdy jeszcze marzyła mi się fotografia mody, praca z modelkami i gdzieś tam się kręciłem przy jednej agencji, dość częste były sytuacje, że to mamy zachęcały córki do pozowania i startów w kastingach. Wywierały też często silną presję. Będę okrutny: córka jako realizacja marzeń matki o pięknie? Realizacja niespełnionych ambicji? Widać to silnie także po tatusiach. Pamiętam jak naciskali na moich kolegów do zajęć z boksu czy karate bo sami w młodości nie mieli odwagi albo nie spełnili swoich ambicji. Identyczna historia spotkała młodą Brooke Shields, którą na sesję pornograficzną – wówczas była to teoretycznie pornografia – zabrała matka, licząc, że ta zrobi karierę. Gdy ta kariera nabrała rozpędu, matka pozwała fotografa, ale sąd odrzucił pozew uznając, że to jednak nie porno a dwa, dziesięciolatka sama tam nie polazła. Mała bo dziesięcioletnia Eva Ionesco została sprzedana do magazynów dla panów przez matkę, znaną fotografkę Irinię Ionesco, która fotografowała córkę nago od najmłodszych lat, celem sprzedaży tychże zdjęć. źródło fot. fashionmagazine.com/ dziesięcioletnia modelka Thylane Blondeau Popatrzmy na zdjęcie. Jest to wizualnie relatywnie dobrzy przykład, gdy dziecko wpychane jest w ramy dorosłej seksualności. Bardzo fajnie zwala się wszystko na media tyle tylko że ani Bitton ani Vogue nie porywają dzieci do sesji. Mama z tatą wożą je na kastingi czy opłacają fotografa. Choć akurat z tym zdjęciem w Vogue to śmieszna historia, bo właściwie to jest bardziej gafa i nadinterpretacja. Tam chodziło o coś zupełnie innego, ale wizualnie przykład jest ok. Tym bardziej, że problemem nie jest pozowanie a oglądanie! Kończąc ten nagłówek warto dodać, że najczęściej to nie ojcowie a matki zachęcają córki do udziału czy to w sesjach czy pokazach. Skrajną formą zjawiska o którym mówimy w ramach tego wpisu, są pokazy typu Mała Miss, czyli wszelkiej maści dziecięce konkursy piękności. Ze strony matek przyszłe małe miss poddawane są niesamowitej presji. Zabiegi upiększające, wstrzykiwanie botoksu czy innych substancji tego typu, stres, wyrzeczenia, wszystko co ma zaprowadzić córkę na szczyt. Leczenie nerwic, depresji zaburzeń odżywiania. Konkursy tego typu, powtórzę jeszcze raz, stanowią formę skrajną. Tym bardziej, że sposób w jaki pozują dziewczynki mające czasem lat siedem, nie przypomina niczego co widzimy w konkursach z udziałem osób dorosłych. One są przesycone jakimś karykaturalnym wyobrażeniem seksualności. Dziwne, że właśnie dzieci. Ojcowie wydają się często wykazywać postawę przeciwną. Rytuał społeczny Nie możemy też nie napisać o tym, o czym już pisałem chyba nie jeden raz. Fotografowanie swoich pociech stanowi swoisty rytuał społeczny. Jest wyrazem troski. O ile w chwili gdy Susan Sontag zaobserwowała ten fakt w latach 70 XX wieku, widzialność była znacznie mniejsza. Otóż dostęp do zdjęć miało bliskie grono rodziny i przyjaciół. Ale nie myślcie moi drodzy, że o dzieci wówczas nie dbano! Oh nie! Mała dama w gustownej kreacji / fot. autor nieznany Bal przebierańców czy jakaś inna okazja? Jaka by nie była, na zdjęciu należy dobrze wypaść / fot. autor nieznany Niech te dwa zdjęcia będą dowodem, że dzieci zawsze ubierano do zdjęć z wielkim zaangażowaniem. Pamiętajcie, że kiedyś fotografia była bardzo droga, więc trzeba się było przygotować. Różnica polega na ich publiczności. Dziś dzielimy się nimi w mediach, zwłaszcza społecznościowych. Natomiast zabawa w małą modelkę nadal pochłania fortunę. Zmieniło się coś innego. Popatrzcie na zdjęcie małej damy, które macie powyżej. A potem wróćcie do zdjęcia Blondeau. Zmienił się wizerunek kobiety w ogóle a zatem i nasza mała dama, będzie wyglądać inaczej. Skoro już tych rodziców biednych oskarżyliśmy to spróbujmy ich zrozumieć! Skoro fotografia to wyraz rodzicielskiej troski, zaangażowania, to taka rytualna sesja u fotografa musi być zgodna ze wszystkimi współczesnymi prawidłami. Zatem fotografka jako taka nie zrobiła nic szczególnie złego. Przecież te dzieciaki mają rodziców, rodzice biorą je za rączki i prowadzą na sesje. Jaśniej wam tego nie wytłumaczę. Może być jeszcze trudniej. Pamiętajcie też, że szesnastolatka czy szesnastolatek ma prawo się rozebrać. Nie ma prawa dysponować własnym wizerunkiem, przez co potrzebna jest zgoda rodziców, ale nie na rozebranie się. Oj nie. Na wykorzystanie wizerunku przez fotografa czy firmę już tak. Prawo w tej kwestii jest różnorakie w różnych krajach. Seksualność Teraz powiem coś czego część osób może nie zrozumieć, więc doczytajcie do końca. Dzieci również są istotami seksualnymi. Posiadają coś takiego jak seksualność. Jest ona już namiastką tej jaką, posiada człowiek dorosły. Używam kursywy bowiem z tą dorosłością to różnie bywa. Popatrzmy, że nawet zwierzęta mogą doświadczać traum z różnych przyczyn. Chociażby psy w wyniku przemocy. Człowiek to istota wysoce skomplikowana psychicznie. Dlatego też ustanawiamy prawa chroniące dzieciaki i młodzież, aby ich rozwój przebiegał jak najlepiej. Stąd chociażby dziwny i niemożliwy do wyegzekwowania zakaz oglądania pornografii poniżej osiemnastego roku życia, choć seks można w świetle prawa uprawiać znacznie wcześniej. Chodzi o zmniejszenie negatywnych wpływów cudzych fantazji. Podobnie rzecz ma się z wiekiem przyzwolenia. Ludzka psychika bywa dość krucha i często źle się zrasta. Natomiast tak samo jak rozwijają się nasze ciała, tak rozwija się nasza psychika a wraz z nimi seksualność. Części osób wydaje się naiwnie sądzić, że człowiek jest istotą aseksualną do chwili gdy jakiś przełącznik w jego głowie robi pstryk! i nagle dopada go jakiś zdrożny popęd. Nie. Choć paradoksalnie wielu rodziców by tego chciało. Nasza seksualność rozwija się wraz z nami, tak samo jak osobowość czy mięśnie, choć z perspektywy osoby dojrzałej dzieci są jej pozbawione. Zatem są, ale nie są. Dla dorosłego człowieka, który już dawno zapomniał wszystko z okresu dzieciństwa to tylko małe, niewinne istotki. Tyle, że wcale tak nie jest. Jak wspomniałem jest to inny, ich własny świat. Tyle tylko, że świat popkultury tego nie uznaje, wbijając na siłę osoby jeszcze niegotowe w dorosłość. Pozorną i źle pojętą dorosłość. Seks, seksualność zaś nie są czymś, co obarcza nas jakąś winą. Rozumiem, że wiele wieków chrześcijańskiej moralności odcisnęło na nas piętno, ale z chwilą gdy osiągamy wiek, w którym decydujemy się w pełni stać się istotami seksualnymi nie czyni nas winnymi, brudnymi. Bardziej świadomymi owszem, ale seks i seksualność same w sobie nie brukają istoty ludzkiej. Czym innym jest ochrona dziecka przed wykorzystaniem przez dorosłego a czym innym przed częścią niego samego. Seksualizacja je wypacza, ale to zupełnie inna sprawa. Natomiast założenie, że dziecko jest „czyste i niewinne” bo aseksualne jest błędem wielu rodziców, przez co masa dzieci wchodzi w okres nastoletni, gdy mają miejsce pierwsze intymne kontakty faktycznie skrajnie nieświadoma tego co robi, przepojona złymi wzorcami. Zatem, edukacja, edukacja i jeszcze raz wolność w dostępie do wiedzy. W większości nie pamiętamy tego okresu w życiu dorosłym. Seksualność to coś z czym się rodzimy i właściwie rozwija się ona przez całe nasze życie. Uświadomienie sobie, iż jest się istotą seksualną to bardzo ważny krok w rozwoju. Bardzo ważny. Im jesteśmy starsi, tym bardziej dziecinne wydają nam się osoby chociażby dwudziestoletnie. Dla osiemdziesięciolatka, dwudziestolatek to jeszcze szczenię. Natomiast jeśli pogrzebiemy w pamięci to każdy w wieku szesnastu lat myślał, że jest bogowie Faerunu wiedzą jak męski, jaka kobieca, choć z perspektywy osoby dwadzieścia lat starszej było to co najwyżej zabawne. Szesnastolatek jest więc w swym wyobrażeniu bardzo dojrzałą jednostką. Cała sztuka, by podejmował czy podejmowała odpowiednie decyzje a nie żyła w całkowitej izolacji. Tutaj raz jeszcze wracamy do potrzeby wprowadzenia odpowiednich form edukacji. Gdy zaś dorośli uczciwie przyznają się sami przed sobą, znajdą dowody chwalenia się jak najwcześniejszym wiekiem inicjacji. Kto szybciej, kto wcześniej a równocześnie ganią młodzież za pewne w ich odczuciu niewłaściwe zachowania. Popatrzmy też na pewną kwestię. Siedemnaście lat, pięćdziesiąt dziewięć minut, pięćdziesiąt dziewięć sekund. Dziecko. Wybija dwunasta, od tej chwili jesteś dorosły, dorosła, możesz podejmować dorosłe decyzje, żenić się, wychodzić za mąż, robić dzieci. Nie pokazujemy ludziom, że w pewnych kwestiach mogą dojrzewać tak długo, jak długo tego potrzebują. Osobiście, miałem bardzo liberalną rodzinę i nawet religijna babcia nie oczekiwała ode mnie ożenku i płodzenia wnuków. Tymczasem nadal wiele przysłowiowych cioć i wujków, z chwilą osiągnięcia pewnego wieku przez dzieciaki zaczyna niejako przymuszać ich do dziecka. Świat się zmienia, przesuwa się granica dorosłości ale pewne rzeczy pozostają chyba niezmienne. Tym bardziej, że pewnych kwestiach mamy obsesję. Nie przeszkadza nam szesnastolatek, który zarabia na studia. Ustaliliśmy chyba, że dzieci nie muszą pracować? Robimy z nich takich półdorosłych. Praca jest dobra, musisz poznać smak ciężkiej pracy, ale nie masz głosu, praw. Trochę pomieszaliśmy. Przy czym nie zmierzam w kierunku odwrotnym, czyli przesuwania granicy w dół. Zastanawia mnie raczej pozorność pewnych działań na potrzeby tekstów. Seksualizacja to proces uprzedmiotowienia lub samouprzedmiotowienia w którym porzucasz wszystko na rzecz bycia pięknym dobrem konsumpcyjnym. W przypadku mężczyzn stają się konsumentem o niezaspokojonym apetycie. Masz mieć samochody, ciuchy, kobiety, elektronikę, dom. Człowiek przestaje być człowiekiem, bo mężczyzna konsument nie jest to końca człowiekiem a kobiet – towar nie jest nim w ogóle. Właściwie nie liczy się nic tylko bycie atrakcyjną seksualnie dla swoich fanów albo otoczenia. Laka, robot, przedmiot. Nagle trzeba być seksowną, ale bez zrozumienia co to właściwie znaczy. Tutaj masa osób popełnia olbrzymi błąd, utrudniając dostęp do edukacji seksualnej. Zrozumienie własnej seksualności nie jest seksualizacją ale jest niezwykle ważnym etapem rozwoju. Widzę też, że wiele osób myli pojęcia takie jak seksowny, seksualność, seksualizacja. To nie są synonimy. Seksualność to rzecz naturalna, podlegająca rozwojowi, eksploracji, tutaj ważne by odbywało się to bezpiecznie. co możne zagwarantować chociażby edukacja. Seksualizacja to przymus. Choć trzeba przyznać, że granica między świadomą manifestacją a uprzedmiotowieniem jest niemożliwa do nakreślenia, tak istotne jest tworzenia warunków do swobodnego rozwoju samoświadomości i własnej seksualności. Wszechobecna erotyka Jeśli przeanalizujemy sobie zdjęcia z popularnych portali zobaczymy i naprawdę nie muszę tu przeprowadzać żadnego genialnego badania, że 90% z nich bazuje na fizycznej atrakcyjności modelki. Seksualnej atrakcyjności modelki. Zwróćmy też uwagę, że właściwie znaczna część przekazu medialnego to przekaz erotyczny. Ile piosenek nie ma racji bytu bez odpowiedniej dozy roznegliżowanych ciał, wijących się w rytm muzyki? Właściwie nawet nie bardzo wiadomo o czym gwiazdy i gwiazdeczki nawijają, bo wpatrujesz się w półnagie albo właściwie nagie tancerki. Nagość i erotyka są wszechobecne. Sprzedają nam wszystko. W tym momencie poczułem się dość dumnie i sam sobie uścisnąłem łapę. Znaczna część bowiem tego co przygotowałem, pokrywa się z choćby raportami APA, czyli nadają się do tego co robię. Zatem tam gdzie było rozbieżnie, górę wzięły autorytety Tylko bardzo świadomi fotograficy, obdarzeni specyficzną wrażliwością albo specyficznym jej brakiem są w stanie świadomie wykorzystywać seks i erotykę w swoich pracach. Reszta tylko naśladuje. Modelki chętniej biorą udział w sesjach podkreślających ich atrakcyjność a fotograficy uwielbiają wijące się w mące i oblewające mlekiem kobiety. Gdy to piszę tym bardziej czuję absurd tych ujęć. Jasne, świetnie się na nie patrzy ale jest coś absurdalnego w wymawianiu tego na głos, albo opisywaniu. Fotograficy twierdzą, że poprzez fotografię wyrażają siebie. Zatem ktoś ma bardzo dziwne fetyszystyczne, fantazje. Modelki też. Pytanie brzmi czy robią to bo czują potrzebę, czy dlatego że czują swoisty przymus? Nie mam jakichś jednoznacznych danych, ale wiem też czego oczekują. Zadaniem fotografa jest ukazać ich seksualną atrakcyjność. Bardzo wstydzą się pozować do czegoś innego, gdyż mogłyby zostać odrzucone. Naturalnie część osób osób robi to, bo „tak czuje” a część bezrefleksyjnie, na zasadzie prostego naśladownictwa. Otrzymują odgórny przymus. Przy czym dość często spotykałem się z wypowiedziami fotografów, które sugerowały że nie bardzo wiedzą dlaczego. Inaczej nie liczyliby się jako fotograficy, natomiast facetowi nie wypada fotografować czegoś innego czy okazywać jakieś „wrażliwości” natomiast modelki „muszą” bo inaczej nie mają szans w starciu z tymi, które się decydują. Obrazy te, stanowiące wyobraźnie o idealnym ciele i idealne wyobraźnie o ciele, stają się memami. Oj, nie takimi śmiesznymi. Są to nośniki informacji kulturowej. Choć niektórzy porównują je do wirusów. Właściwie nie lubię tych bezpośrednich i dość staromodnych zapożyczeń z nauk ścisłych. Niektóre słowa pasują: memy rozprzestrzeniają się, ewoluują, infekują umysły odbiorców i tworzą kody kulturowe. ale nie należy próbować przeszczepiać „genetyki” na kulturę. Jest to jeszcze naleciałość z czasów próby porównywania społeczeństwa do organizmu. On i Ona Zobaczcie też, że wizerunek kobiet i mężczyzn przedstawianych na fotografiach jest zupełnie inny. Nawet w kwestii sportu. Sesja sportowa z kobietą musi zawierać w sobie odpowiednią dawkę erotyzmu, inaczej nie ma żadnego sensu. W przypadku mężczyzn zdecydowanie bardziej prezentowane są możliwości. Siła, wytrwałość, dyscyplina. W przypadku kobiet te same cechy prowadzą raczej do atrakcyjnego wyglądu. Zwróćcie też uwagę, że w pewnym momencie kariery wiele kobiet czy to związanych z modą, muzyką, czy sportem musi zrobić sobie „odważne zdjęcia”. Obie płcie poddawane są seksualizacji ale w trochę odmienny sposób. Tekst skupia się w większej mierze na kobietach, ze względu na większą ilość materiału z którego mogę zaczerpnąć, ale nie oznacza to, że chłopcy i mężczyźni mają się lepiej. Kobiecie bowiem wypada być ofiarą, jakkolwiek źle to zabrzmi w kontekście całego artykułu. Ma kulturowe prawo przyznać się do słabości, podważać kulturę, która ją uprzedmiatawia. Mężczyzna natomiast otrzymuje przekaz mówiący, iż niemożliwym jest skrzywdzić chłopca czy mężczyznę, wedle zasady chłopaki nie płaczą. Bardzo łatwo też skargi mężczyzn są wyśmiewane. Ich męskość zostaje automatycznie podważona więc lepiej niech zamknie pysk. Wprawdzie dużo się mówi, że mężczyźni powinni mieć prawo do szukania pomocy, okazania słabości, ale w praktyce mają niewielki margines swobody. Dodatkowo „walka na krzywdę” trwa w najlepsze i mężczyzna, który przypomni, że chociażby feminizm to ruch na rzecz równouprawnienia zraz zostanie zakrzyczany, że ma poglądy „redpilsowe”. Zjawisko ładnie opisała Sontag pisząc o fotografii wojennej, gdy zdjęcia z dwóch konfliktów zbrojnych zestawiono ze sobą. Jakim prawem? Przecież nie można łączyć cierpień dwóch grup. Taka sytuacja powstaje także tutaj. Wspólny sprzeciw przeciwko pewnym procesom zostaje rozbity na zdecydowanie słabszy dwugłos, w którym każda strona przepycha się na krzywdę, kto został skrzywdzony bardziej. Zbliżamy się do końca Nie dajmy się jednak zastraszyć tekstom takim jak ten. Często okazuje się, że postrzegamy świat w kategorii zagrożeń, które świadomie pielęgnujemy aby móc sprzedawać diagnozy i remedia. Może się okazać, że seksualna obsesja jest domeną poprzednich pokoleń, które próbują swoje frustracje przelać na młodsze. Można przeczytać w badaniach nie byle jakich bo także APA, że wiek inicjacji rośnie oraz spada liczba partnerów seksualnych, ale o tym już pisałem. Co to może oznaczać? Możliwe, że epoka przepełniona seksem jest go bardziej pozbawiona. Możliwe, bo są badania i na to wskazujące. Ocena ilość partnerów seksualnych jest natury moralnej. Interesującym dla nas, jest świadome podejmowanie przez ludzi w dowolnym wieku świadomych decyzji. Prócz tego, nasi rodzice i dziadkowie nie mieli Netflixa. Może zwyczajnie młodzi ludzie są bardziej rozgarnięci niż się niektórym nieukom wydaje? Być może też, cały proces jest bardziej wizualny. Co to znaczy? Trzeba zachowywać się, stwarzać pozory wiecznie napalonego samca i seksualnie dostępnej kobiety ale wcale nie przekładać tego na konkrety, że się tak wyrażę. Prócz tego, siła oddziaływanie zjawisk jest bardzo różna. I tak jedna osoba nabawi się dotkliwych kompleksów, druga będzie czuła się jak ryba w wodzie, a trzeciej jest to tak obojętne, że nawet nie wie co jest popularne w muzyce XXI wieku. Nie jest zatem rozwiązaniem zkazywanie wszystkiego. Absolutnie nie. Jakoś nie zakazujemy nikomu korzystania z ognia tylko uczymy jak się nie poparzyć. Patronite Herbata i Obiektyw Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Kultura O fotografii Odrobina psychologii Socjologia erotykafotografiainstagramkulturamedia społecznościowemłodzieżpornografiaprocesy kulturoweprzemyśleniaseksseksualizacjaseksualizacja młodzieżysocjologia