Terror Dan Simmons

Terror Dan Simmons

Dan Simmos jest autorem wielu wyśmienitych książek. „Terror” nie jest jedną z nich.

Przejście Północno-Zachodnie

Przejście Północno-Zachodnie to hipotetyczna droga morska łącząca Ocean Atlantycki z Oceanem Spokojnym, wiodąca wewnątrz Archipelagu Arktycznego na północ od kontynentalnej Ameryki Północnej. Poszukiwania dogodniejszej drogi morskiej do Azji, zajęło Europejczykom trzysta lat. Wielu wyruszyło w najróżniejszych kierunkach w poszukiwaniu najdogodniejszego szlaku morskiego i nikomu się nie udało. Ostatecznie Przejście Północno – Zachodnie, okazało się sezonowo żeglowne a Kanał Panamski sprawił, że nie było potrzeby narażać życia i okrętów w podróży przez mroźne rejony arktyczne. Nim to się jednak stało,  HMS „Erebus” i HMS „Terror” pod dowództerm Johna Franklina, opuściły Anglię w poszukiwaniu morskiej drogi z Atlantyku na Pacyfik. Wszystko wskazywało na to, że wyprawa jest wzorcowo przygotowana. Załogi statków nie były jednak przygotowane do wędrówki przez tereny arktyczne, przez co próbujący się ratować marynarze zabrali ze sobą masę zbędnych przedmiotów. W 2014 i 2016 roku odnaleziono zarówno Erebusa jak i doskonale zachowany Terror. Badania toksykologiczne potwierdziły, że choć konserwy dostarczone przez Stephena Goldnera, były wyjątkowo podłe, to marynarze nie zostali zatruli się ołowiem. Najprawdopodobniej przyczyną był niedobór cynku, szkorbut, warunki pogodowe, podjęte w trakcie wyprawy decyzje oraz brak przygotowania do wędrówki, w razie konieczności opuszczenia uwięzionych w lodzie statków. Ostatecznie, dopiero Roald Amundsen przeprawił się przez Przejście Północno-Zachodnie w 1906 roku, po trzyletniej podróżny.

Terror

Dan Simmons nie pierwszy raz sięga po postacie i wydarzenia historyczne w swej twórczości. Doskonałym przykładem jest „Drood„, która to powieść skupia się na relacjach Wilkiego Collinsa oraz Charlesa Dickensa, po tym jak ten drugi, spotyka tajemniczego Drooda. Owa przerażająca postać, odgrywa specyficzną rolę w powieści, bowiem jest jedynie katalizatorem podejrzeń, tajemniczych przedsięwzięć, spisków i podchodów. Głównym bohaterem pozostaje Collins, przedstawiony jako typowy dżentelmen z epoki. Wydawać by się mogło, że nieszczególnie sprawny, uzależniony od opium dramaturg jest ostatnim kandydatem do bohatera powieści w gotyckich klimatach. Mimo tego Simmons prezentuje czytelnikowi wciągającą fabułę i narrację, od której nie sposób  się oderwać.

Opublikowany w 2007 roku „Terror” jest całkowitym przeciwieństwem „Drooda”. Salonowa afera pisarzy, okazuje się dalece bardziej porywająca niż wyprawa dwóch nowoczesnych wówczas statków, przez arktyczne wody. Czytelnik doskonale zdaje sobie sprawę, że zaginiona ekspedycja Franklina, nie na darmo nazywana jest zaginioną. Jej członków musiało spotkać coś przerażającego, lecz w chwili gdy Simmons publikował swa powieść, nie wszystko było jeszcze jasne. Można oczekiwać, że w czasie uwięzienia w lodzie załogę spotkał prawdziwy terror i groza, być może zabijały ich choroby, głód, zatrucie ołowiem, mieszkańcy owych nieprzyjaznych ziem  a może nawet stali się kanibalami. Na dodatek już od pierwszych stron staje się jasne, że załoga stała się ofiarą jakiegoś monstrum, powołanego do istnienia przez wyobraźnię Simmonsa, by nadać całości charakteru horroru.  I koniec końców, nie budzi to żadnych emocji.

Groza powinna wylewać się ze stron powieści. Czytelnik powinien zastanawiać się, jak zginęli, gdzie przepadli członkowie ekspedycji Franklina. Oczekiwania obejmują czas pomiędzy wypłynięciem w morze a orzeczeniem o zaginięciu liczącej stu dziesięciu chłopa załodze. Choć być może na pokładzie ukrytych było kilka przebranych za mężczyzn kobiet, lecz to już wnioski płynące z najnowszych badań genetycznych. Mimo tego, częściej się ziewa i przewraca kartki. Niesamowite, jak Simmons na ponad 600 stronach rozwleka opowieść jak papier toaletowy. Książka napisana jest poprawnie, przyzwoitym językiem, ale to właściwie wszystko. Na duży plus zasługują świetnie nakreślone postacie i relacje między oficerami a załogą. Ci ostatni traktowani sią przez pierwszych surowo, trochę nieludzko, jak to na okręcie Jej Królewskiej Mości. Najgorzej wypada chyba sam Franklin, który przedstawiony zostaje jako ignorant,

Zebrane przez autora dostępne wówczas fakty, w połączeniu z tajemniczą bestią, zostały opisane tak beznamiętnie, że dziw bierze, iż książkę udało się doczytać do końca. Pomimo wiedzy, Iż nikt nie przetrwał, dostępnych faktów o straszliwych mordach i kanibalizmie, ma się wrażenie, że właściwie nic się nie dzieje. Nie czuć ani braku nadziei, obojętności, niczego. Nad załogą wisi fatum, czytelnik z góry zna odpowiedź na pytanie o los ekspedycji, bowiem wie, że wszyscy przepadli bez wieści. Jednak nie czuje z tego tytułu żadnych emocji. . Perspektywa buntu, kary wykonywane na marynarzach, relacje między między oficerami, załogą, nie licząc przedmiotowego traktowania są nijakie. Książka jest nudą kompilacją Wikipedii. W odwiecznym sporze o wyższość książki nad filmem, Amazon wychodzi obronną ręką i to przez techniczny nokaut w pierwszej rundzie. Fabuła została wiernie przeniesiona na ekran, ale twórcy dodali od siebie coś jeszcze. Klimat i poczucie zagłady, które niczym fatum wiszą nad załogami Terroru i Erebusa. Do tego Jared Harris jako Francis Crozier, Adam Nagaitis jako mała gnida Cornelius Hickey i nie sposób nie włączyć kolejnego odcinka. Atmosfera jest gęsta, widz czuje wszechobecny mróz, pychę dowództwa, jest świadom, że niebawem członkowie załóg ginąc będą jeden po drugim, ale jak, to już inna sprawa. Jak raz, Simmons się nie popisał. Stworzył powieść poprawną, ale tylko dla zapalonych fanów swej twórczości. Wszyscy zaś, którzy chcą poczuć terror i grozę nieuchronnej zagłady w mroźnej, nieprzyjaznej krainie, niech włączą serial. 

Patronite Herbata i Obiektyw

Słuchajcie założyłem sobie konto na Patronite, żeby trochę usprawnić prace nad treściami na blogu. Odrobina czasu i nowych, często rzadkich książek zawsze się przyda. Mój profil znajdziecie pod linkiem Patronite Herbata i Obiektyw