Zniewieściali chłopcy

Zniewieściali chłopcy

Polska szkoła wychowuje dziewczynki. W wyniku tego sfeminizowanego wychowania, chłopcy nie wyglądają i nie zachowują się po męsku. Kto głosi takie farmazony? Psycholog i seksuolog w jednym.

Dziewczynki ze szkolnych ław

Ostatnio pojawił się dziwny nurt, którego przedstawiciele twierdzą, że współczesny system szkolnictwa zaprojektowano dla „dziewczynek”. Chłopcy nie przywykli do siedzenia przez siedem godzin dziennie bez celu. Testosteron! Czy to aby, nie jest tytuł jakieś głupawej piosenki? Kiedyś to było, męskie szkoły, bez dziewczynek, w których trzeba było siedzieć na lekcjach. Dziś o zgrozo, nie wolno zasztyletować kolegi. Cóż, to ktoś krzyczy, że wówczas też nie? Jakże to, to się nie godzi. Nawet uczniowie Arystotelesa musieli mistrza wysłuchać i nie wszyscy trenowali w gimnazjonie. Istnieje uzasadnione podejrzenie, że pitagorejczycy nie rozwiązywali sporów matematycznych okładając się po ryjach. Interesujący, antyintelektualny i prymitywny nurt, który czasem wyciera sobie mordę greckimi filozofami, albo kilkoma kulturystami, którzy zdobyli wyższe wykształcenie. Otóż jego zwolennicy, którzy za nauką nie przepadają stwierdzają, że ten czy inny siłacz, ma tytuł magistra, zatem oni również. Niejako jego mądrość, spływa na jego followersów. Trochę tak, jakby autor niniejszego wpisu, na podstawie osiągnieć Eddiego Halla uznał, że dysponuje taką samą tężyzną fizyczną. Trzeba przyznać, że to również ma miejsce. Zalegające na kanapach kartofle, na podstawie przewagi fizycznej wspomnianego strongmana, uważają się za silniejszych od Becci Swanson. Przecież statystycznie, kobiety są słabsze od mężczyzn. Grunt to logika, nawet jeśli lotna jak furmanka z gruzem.
Cała narracja jest o tyle kuriozalna, że powiela i stwarza wiele stereotypów, wypaczając chłopięce wyobrażenie o sobie, oraz wzmacniając wojnę damsko-męską. Najstarszy stereotyp mówi, że mężczyźni są jednozadaniowi. Potrafią skupić się na jednej czynności, przez wiele godzin w przeciwieństwie do kobiet, które są wielozadaniowe i nie potrafią skupić się na jednej rzeczy. Kobieta nie potrafi zająć się samym czytaniem,  bowiem będzie równocześnie gotować obiad, sprzątać i oglądać telewizję. Stereotyp ten miał uzasadnić, dlaczego kobiety nie mogą robić kariery naukowej chociażby. Nie potrafią się skupić, bo gotują obiad. Gdy ugrupowania lewicowe, zaproponowały by urozmaicić zajęcia szkolne, gdyż szkoła jest zwyczajnie nudna i dzieciaki potrzebują trochę rozrywki wybuchła afera. Argumentowano, że szkoła przygotowuje do dorosłości. Wszak za naście lat będą siedzieć osiem albo dwanaście godzin w pracy, wykonując nudną, powtarzalną pracę. Nikt im nie będzie organizował gimnastyki w godzinach pracy. Wówczas było jeszcze w porządku. Do momentu, gdy z bliżej nieokreślonego źródła wypłynął postulat, iż sfeminizowana szkoła wychowuje chłopców na dziewczynki. Wiadomym jest wszak, iż chłopiec ma dużo testosteronu i nie jest w stanie skupić uwagi na jednej rzeczy dłużej niż kila chwil.
Zniewieściali chłopcy
Robotnicze przedmieścia Londynu nie tęsknią za Teddy Boys.
Pamięć zbiorowa okazuje się krótka, a panikę można wywołać byle czym. Towarzystwo, które teraz drży nad feminizacją chłopców, wcześniej grzmiało, że z naturą nie da się wygrać wychowaniem. Mimo to, blady strach padł na orędowników męskości, bowiem jeszcze chwila, jeszcze kilka pokoleń i mężczyźni znikną. Gender raz działa, raz nie działa, wszystko zależy od aktualnych potrzeb. Nagle da się wychować chłopca na dziewczynkę i nikt nie widzi problemu w nagłej zmianie rozumowania. Jeszcze kilka lat temu dowodzono, że jest to niemożliwe. Całkowita feminizacja zawodu nauczyciela, czy też nauczycielki, stanowi bezpośrednie zagrożenie dla społeczeństwa. Zapewne, gdyby mężczyźni bardziej garnęli się do nauczania, Jasiu i Krzyś mogliby zdobyć kilka punktów ze sprawdzianu z matematyki w walce na pieści. Wprawdzie Jaś lepiej opanował Pitagorasa i Talesa, ale Krzyś ma lepszy prawy sierpowy i wygrał rundę prze nokaut techniczny. Obaj kończą rok z tróją na świadectwie i mogą spieprzać do domu. Względnie nauczyciel nie przejmowałby się, że Adaś naparza Tomka, bo akurat zbrzydły mu wzory skróconego mnożenia. Nie sposób powiedzieć, o co chodzi.
Być może krytykom marzą się polscy Teddy Boys, którzy nie byli tym, czym w modnych żurnalach. Pili, palili, tłumaczyli sobie różne rzeczy brzytwami i nożami. Mieszkańcy Londynu wcale za nimi nie tęsknili. Za to jak byli ubrani, jak prawdziwi, młodzi mężczyźni. Jeszcze niektórzy, a którzy to zaraz stanie się jasne, postulują żeby wprowadzić więcej zajęć opartych o rywalizację, choć cały system szkolnictwa błaga o reformę. Natomiast na wszystkich stronach „anty left” mowa jest o czystej przemocy. Kwestia zrobiła się głośna, gdy zaczęto mówić o „feminizacji edukacji”, o kobietach stanowiących zagrożenie dla męskości. Feministki często stawiane są roli zła, dybiącego na facetów. Podchwycono więc hasło „szkoła dla dziewczynek” czy „feminizacja chłopców” i zaczęto wykorzystywać. Okazuje się, że mądre głowy sobie, hasła sobie, słuchacze sobie, bowiem przekaz nawet nie jest spójny. Każdy mówi do swojej grupy, innym językiem przytaczając inne argumenty. Dochodzi czasem do takich absurdów, że członkowie facebookowych grup, stron, żałują, że nie wolno nikogo pobić po szkole albo nawet na korytarzu. Cudowne jest ludzkie myślenie.
Niektórzy, mający jeszcze jako takie pomysły, polegające na wprowadzeniu większej ilości rywalizacji, to ulubieniec publiki, mistrz w kwestii leczenia ludzi elektrowstrząsami, czyli prof. doktor rehabilitowany przeprosinami Lew-Starowicz. Drugi to jego bliski współpracownik, imić Gryżewski.
„Przez kilka lat w warszawskich szkołach prowadziłem zajęcia z edukacji seksualnej i właściwie tylko w jednej szkole, technikum samochodowym, chłopcy rozwijali się adekwatnie do swojego wieku. W porównaniu z 16-latkami w innych placówkach oni wyglądali i zachowywali się normatywnie męsko..”
Gryżewski, cyt. za RP
Nie wolno odnosić się do niczyjej aparycji, ale wyszukanie zdjęcia pana Gryżewskiego wywołało problem teoretyczny. Jak wygląda normatywnie męski mężczyzna i dlaczego on się nie kwalifikuje? Będąc psychologiem trzeba się trochę zastanowić nad tym, co się mówi. Być może czytelnik nie da wiary, ale chłopcy na zdjęciu mają mniej więcej od czternastu do szesnastu lat. Psycholog utrwalający stereotypy płciowe nie powinien mieć kontaktu z dziećmi, które i tak mają problemy. I to jest jedyna rzecz, co do której można się z nim zgodzić. Młodzież ma problemy, ale on diagnozuje je w sposób już nie komiczny a niebezpieczny.
„Problem z własną męskością mają już nastolatkowie. Niestety, polska szkoła wychowuje uczniów na grzeczne dziewczynki, a nie mężczyzn”
Gryżewski, cyt. za RP
Słuchanie tego bełkotu, wymaga dużej dozy konfucjańskiej wręcz samokontroli. Dziewczynki mają być grzeczne, bowiem nikt nie chce niegrzecznych dziewczynek, przynajmniej nie w życiu publicznym. Kobieta mająca własne zdanie, potrafiąca je wyrazić i obronić, jest niegrzeczna. Utrwalanie takich stereotypów, miało się skończyć dekady temu. Użycie tego stwierdzenia, nawet w charakterze metafory jest idiotyzmem, niegodnym ucznia szkoły średniej a co dopiero dyplomowanego psychologa. Zarówno kobiety jak mężczyźni, chłopcy i dziewczęta, lubią rywalizację sportową. Przez lata socjalizowano kobiety, by nie oddawały się tego typu rozrywkom, więc swoją potrzebę rywalizacji realizowały na innych polach. Istnieją też, osoby we wszystkich wymienionych grupach, lubujące się w ciszy, nauce, sztuce, myśleniu. Czym innym jest sport dla sportu, czym innym sport dla zdrowia. Nie ma nic złego, w dążeniu by szkoły miały nie tylko drużyny, ale pozalekcyjne sekcje sportowe, tak by ułatwić dostęp do tej aktywności wszystkim. Ci szczególnie oddani, mogliby trafić do szkolnych drużyn. Niemniej, stereotypowy podział na aktywnych fizycznie chłopców i pasywne dziewczynki, jest zwyczajnie głupi. nie ma już mowy o niekompetencji, ignorancji, zaczyna się zwykła głupota wypowiedzi. Pomijając kwestie systemowej przemocy w wojsku poborowym, instytucja ta polega na zatarciu indywidualnych cech jednostki. Istotne jest wyuczenie bezwzględnego posłuszeństwa, umiejętności współpracy i standaryzacja. Wojska nie powołano, by wewnętrznie ze sobą rywalizowało ale by ze sobą współpracowało. Interesującym by było odniesienie się obu panów do tej kwestii.

Nastolatek na ekranie

Problem nie dotyczy męskości, jako pewnego abstrakcyjnego konstruktu. Ponownie, czy niepozorny z wyglądu Immanuel Kant jest osobnikiem niemęskim? W wielu głowach utarło się przekonanie, że w jakimś momencie naszej historii doszło do oddzielenia dwóch atrybutów męskości. Dawni, starożytni filozofowie, okładali się po ryjach w gimnazjonie, by następnie wysłuchać nauk swego mistrza. Cóż, nie jest to prawdą. Wiele takich mitów krąży po świecie. Uczeni samurajowie, pisujący haiku, którzy w wolnych chwilach zajmowali się paleniem wsi, szaolińscy mnisi zgłębiający uczone teksty na równi z treningiem fizycznym. Owszem, bywało, że uczony parał się też sztuką robienia bliźnim kuku, ale była to rzadkość. Większość uczonych mężów nie przepadała za wojaczką w żadnej postaci, choć niestety czasem nawoływali do wojen, potrafiąc swe przekonania ubrać w lepiej brzmiące słowa. Samurajowie, choć klasa ta była dopiero w powijakach, byli prymitywną bandą machającą mieczem od lewa do prawa a całą kulturę, którą później wchłonęli jako własną, stworzyły kobiety. Chłopaki nie potrafili pisać.

Chłopiec lubujący się nauce, czytaniu, przedstawiany jest jako zniewieściały, sfeminizowany. Dziewczynka lubiąca kopać piłkę, staje się chłopczycą. Stanowi to powrót do najprymitywniejszych stereotypów płciowych, jakie stworzono. Schlebia też gustom i poglądom osób, nie bójmy się tego powiedzieć, bardzo prostych w obsłudze. Problem dotyczy też męskości jako wyglądu. Być może jest to najważniejsza kwestia, bowiem najprostsza w interpretacji. Duży, muskularny, znaczy mężczyzna. Pokaźna muskulatura albo bezpośrednia siła, są też łatwe w ocenie. Ten osobnik jest duży, ten wyciska tyle a tyle na klatę, co stanowi rzecz wymierna. Inteligencja jest trudna w ocenie, stąd lubowanie się w liczbach i paranaukowym współczynniku IQ. Jest ona natomiast równie łatwy do zrozumienia jak kilogram. Widać nawet na wybitnych psychologów i psychiatrów ma wpływ kultura wizualna, która lansuje nastolatka jako niemal trzydziestoletniego chłopa. Seriale takie jak „Euforia”, sprawiają, że powstaje zaburzony obraz nastoletniego ciała. Zendaya, w chwili rozpoczęcia emisji serialu miała lat 23, Jacob Elordi 22. Szkoły typu high school, obejmują cztery lata nauki, od 14 do 18 roku życia. Mało który piętnastolatek wygląda jak dwudziestodwulatek. Andrew Garfield, miał 27 lat gdy grał siedemnastoletniego Petera. W popularnym swego czasu „Gossip Girl” wiek niektórych aktorów i aktorek wahał się pomiędzy 25 a 27 lat. Podobnie było w serialu „Trzynaście powodów” albo stareńkim „Beverly Hills 90210″, gdzie licznie pojawiali się aktorzy mający 27 do 34 lat, nadal obsadzani w rolach nastolatków. Efektem są pytania zadawane tiktokowym czy youtubowym trenerom, co brać by rosnąć, przez piętnastolatków. Szesnastolatek bowiem rzadko też dysponuje tak spektakularną muskulaturą jak dwudziestoparoletni aktor grający ucznia szkoły średniej. Nawet filmy propagandowe z lat sześćdziesiątych wypadają słabo w porównaniu ze współczesnymi gwiazdami.

Głośny film, który znaleźć można w serwisie You Tube, prezentujący poziom wytrenowania uczniów La Sierra High, wygląda genialnie i tak też było, ale tylko do ostatniego ujęcia.
W praktyce, faktycznie wszyscy chłopcy bez wyjątku brali udział w wymagających ćwiczeniach fizycznych stworzonych przez byłego żołnierza. Na potrzeby filmu wykorzystano jednak atletów dużo starszych nie przeciętny uczeń high school. Sam rozwój kultury fizycznej, trening, nie są niczym złym i nasze szkoły również powinny podnieść jakość zajęć i kwalifikacje wuefistów wraz z ilością godzin. Trzy cztery godzin zajęć tygodniowo to naprawdę niewiele. Sierra High tak bardzo zakochała się w trenowaniu uczniów, że stała się nic nieznaczącą placówką edukacyjną. Nigdy też nie plasowała się wysoko w kwestii jakości kształcenia. Nie było to też ichniejsze liceum wojskowe, choć starało się utrzymywać takowy reżim. Obecnie znajduje się na 896 miejscu spośród  1299 szkół tego typu w Kalifornii. W rankingu krajowym jest na 6727 miejscu. Niesamowicie wysoko.

Powojenny reżim nie mógł utrzymać się długo. Cały program rozpoczął się w odpowiedzi na zimnowojenne napięcie, podtrzymywane przez specyficzny powojenny entuzjazm. Teoretycznie miał być to program ogólnokrajowy, ale nigdy do tego nie doszło. Nawet gdy w 1960 zwrócił uwagę nikogo innego jak prezydenta Kennedy’ego. Popełnił on wówczas artykuł, w którym przekonywał, że kultura fizyczna, mięśnie Ameryki zanikły i trzeba podjąć indywidualne wysiłki na rzecz odbudowy tężyzny fizycznej kraju. Program Sierra High miał na celu przygotowanie młodzieży do wojny. Nie ważne gdzie, nie ważne z kim, ważne że amerykańscy chłopcy mieli być gotowi do wojny. Rok 1965, w którym odbyły się pierwsze zawody Mr. Olympia, wygrane przez Larrego Scotta był też rokiem gdy Ray Manzark dostrzegł potencjał Jima Morrisona i razem założyli zespół „The Doors”. Sylwetka wokalisty stała się wyznacznikiem męskiego kanonu urody. W tym samym czasie na sile przybierał ruch hippisowski, którego korzenie sięgają początku dekady a który potrwa aż do końca lat siedemdziesiątych.

Narodził się wówczas nowy wzór męskości, nastawiony na rozwój duchowy, choć kłamstwem byłoby powiedzieć, że wszyscy hippisi byli filozofami. Wielu zależało jedynie na wolnej miłości i jaraniu fajkowego ziela, ale wszędzie jest dokładnie tak samo. Kłamstwem jest jednak stwierdzenie, że obecnie nie lansuje się żadnego wzorca męskości, albo antywzorzec. Brak parcia na muskulaturę, nie oznacza braku wzorca. Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte to także czas protestów antywojennych, z których najlepiej udokumentowane zostały te przeciwko wojnie w Wietnamie. Dziwnym trafem chłopcy, których można zapłakanych obejrzeć na zdjęciach z Wietnamu, a która to wojna została obficie udokumentowana, nijak nie przypominają osiłków ze Sierra High. Cóż się stało z mocarzami nie sposób powiedzieć. Może wychudli na wojnie, do której z resztą mieli być w ramach tego programu przygotowywani. Trzeba też mieć na uwadze, że sam film pochodzi z 1962 roku, czyli początku obsesji, która zapoczątkowała ruch body positive, którego celem był zwrot człowieczeństwa. Człowiek nie jest tylko pracownikiem, mężczyzna nie jest zaś także tylko narzędziem w rękach aparatu państwa, przygotowywanym do roli żołnierza.


Hugh Jackman X-Men, 2000. (fot. 20th Century-Fox/Getty Images)


Hugh Jackman, The Wolverine, 2013

Porównanie sylwetki Hugh Jackmana na przestrzeni lat daje powody do myślenia. W 2000 roku, aktor miał trzydzieści dwa lata, w 2013 już czterdzieści pięć. Widz nie reaguje na daty produkcji, ni osadzenia fabuły. Widzi jedynie, że z roku na rok aktor wygląda coraz lepiej. Budzi to oczekiwania wobec mężczyzn, by ich tężyzna fizyczna rosła z wiekiem. Zaokrąglony brzuszek jest podstawą drwin, statusienia, z którym kategorycznie trzeba walczyć. Daje to ponownie bardzo ciekawy obraz konfliktu, walki z naturą. Nie można walczyć z  agresywną, ruchliwą, naturą chłopca, która z natury dąży do komfortu. Pierwsze trzeba wspierać, drugie z całą siła charakteru zwalczać, przy czym uważny czytelnik zauważy od razu, że jest to wewnętrznie sprzeczne.

Niektórzy posuwają się nawet do tego, by sugerować, że lansowanie wzorca mężczyzny, bez pokaźnej muskulatury, jest lansowaniem pustki. Brak muskulatury, jest dlań tożsamy z brakiem wzorca męskości. Pal licho, że jedni są rośli, drudzy nie koniecznie. Pobodnie jak niektórzy wolą kolarstwo od bodybuildingu. Sylwetka Lee albo Dannego MacAskilla, nie kwalifikują się do włączenia ich w nawias męskości. Liczy się rozmiar, masa, która jest wymierną wartością. Wszystko rozbija się o kulturę, tężyznę fizyczną a dokładnie jej fragment. Najistotniejsza jest bowiem strona wizualna. Wygląd jest ważniejszy niż realne możliwości. Ewentualnie liczyć się może bezpośrednia siła, ale nie zastąpi aparycji. Skupienie na własnym pięknie wydaje się dość niewspółczesne a jednak jest faktem. Okazuje się, że w XXI wieku piękno męskiego ciała stanowi najwyższą wartość pomimo deklaracji o odwadze czy innych pierdołach wymienianych jednym tchem. Żaden sportowy sukces nie jest sukcesem, jeśli nie towarzyszy mu piękno rozbudowanej muskulatury.

Internetowi piewcy siły i męskości, nie różnią się zatem niczym od kobiet, które krytykują. Dużo czasu poświęcają na wykazywaniu jak puste są współczesne kobiety, które poruszają się w różnych, współcześnie akceptowalnych kanonach kobiecego piękna, z uwzględnieniem jednego, silnie dominującego. Ich zachowanie, czyli prezentowanie swych wdzięków w Internecie, jest przejawem ubóstwa intelektualnego, braku ambicji czy nawet czegoś gorszego, bowiem często wypomina im się brak kobiecej skromności. O ile nie przyrównuje do prostytutek. Przeważnie prowadzący kanały czy blogi unikają tak surowej oceny, sugerując ją jedynie, by koniec końców wypłynęła w komentarzach. Argumenty tego typu nigdy nie są kierowane wobec bikiniar, czyli kobiet startujących w zawodach związanych z kulturystyką lub fittnessem. Być może chłopaki nie postrzegają ich jako kobiet.

Oznacza to, że wbrew zapewnieniom o sile, poświęceniu dla dobra kobiet i dzieci, jedyne poświęcenie odbywa się na rzecz własnej, estetycznej przyjemności. Nie sposób jednak powiedzieć, że uprawia się sport dla przyjemności. Mężczyzna niczego nie robi bowiem dla przyjemności. Trenuje by ratować kobiety, by pokonywać kolejne bariery, by walczyć nawet ze sobą i własnymi słabościami choć koniec końców liczy się zaspokojenie potrzeb estetycznych, własnym ciałem. Wielka szkoda, że nie promuje się sportu dla przyjemności. Narracja ciągłego rozwoju jest przytłaczająca w taki sam sposób jak gadki o wzroście gospodarczym. Ciągły, nieograniczony wzrost jest niemożliwy.

Nie sposób jednak wyjść przed publiczność i zakrzyknąć, chłopcy, bądźcie piękni, bowiem z kolegami będziemy was oceniać. Prężcie półnago muskuły przed lustrem, na YouTube, by można było oceniać rzeźbę, definicję i co tam się jeszcze ocenia. Koniec końców, piękno jest nadrzędną wartością. Całe bredzenie o fight clubach, jest jak dym w oczy. Są ludzie, którzy prawdziwie igrają ze śmiercią, ale sonwoboarding, nie zwiększa ilości testosteronu. Z jednej strony słychać piski, że nie ma już mężczyzn, nie ma odwagi, rzucania wyzwania światu, ale gdy ktoś rzuci i przegra przygnieciony przez lawinę, zaczyna się pociąganie noskiem, po co. Po cóż ryzykować, igrać ze śmiercią, czyż nie lepiej rzucać wyzwanie światu na klimatyzowanej siłowni? Jeszcze od biedy parający się sztukami walki cieszą się jako taką estymą, ale nie taką jak kulturyści.

Trening fizyczny nie może sprawiać przyjemności. Ma on na celu pokonywanie własnych słabości, jakowąś walkę i konkurencję, choć nie wiadomo z kim i po co. Sprawny człowiek, to sprawny pracownik, który panu swemu przynosi większe dochody. Ponownie, jest to jednak tylko zasłona dymna, bowiem lansowane jest piękno, wyrażające się w muskulaturze. Ciężko to jednak sprzedać w przeciwieństwie do ciężkiej pracy. Każda przeczytana książka, zdobyta wiedzą poszerzają zakres przyjemności. Można czerpać przyjemność z obcowania z kolejnymi dziełami kultury, które wcześniej wydawać się mogły niezrozumiałe. Japońskie kino nowej fali nie musi być intelektualnym wyzwaniem a źródłem przyjemności. Można czerpać ją z faktu możliwości zrozumienia. Myślenie robotniczo-chłopskie odcisnęło jednak swe piętno na myśleniu o męskości. Przyjemności dziwacznego kina, teatru, literatury to domeną pięknoduchów a nie ludzi pracy. Mężczyzna nie szuka przyjemności nawet w seksie. Dba jedynie o poziom testosteronu i wytrzymałość, jakby seks był zawodami. Nawet w tej sferze liczy się maszynowa wytrzymałość. Tutaj zarówno publikujący panowie jak panie wspierają tę pogiętą narrację. Mężczyzna nie czerpie przyjemności z seksu a jedynie maszynowo jej dostarcza.

Nawet jednak youtubowi kulturyści, zaczynają zauważać problem coraz młodszych chłopców, zwracających się o porady co brać, by szybciej rosnąć. Piętnastolatek nie musi zażywać absolutnie niczego, ale pragnienie szybkich efektów potrafi być niesamowicie szkodliwe, doprowadzając do takich patologii jak stosowanie syntholu. Istnieje zasadnicza różnica między sportem dla zdrowia a sportem dla sportu. Większość chłopców nie jest też z natury agresywna. W dodatku nawet psychologowie nie mogą się zdecydować, co do męskiej natury, chrzaniąc przy tym tak pięknie, że łza się w oku kręci.

Męska natura

Samce alfa, przywódcy, samotnicy skorzy do gier zespołowych. Czasem kwiatki tego typu znaleźć można tylko w jednym tekście. Okazuje się, że nawet psychiatry i psychologowie, pielęgnują mit „stadnych samotników”, który jest całkowitym absurdem. Zakłada on, że chłopcy to samotnicy, którzy kochają łączyć się w grupy. Założenie jest wewnętrznie sprzeczne i myli potrzeby towarzyskie z instynktem stadnym.

Model współczesnego mężczyzny wygląda mniej więcej następująco. Wysportowany, wykształcony tylko w takich dziedzinach, które przynoszą zyski, czyli w najlepszym razie niepiśmienny dekarz, nie narzekający, rozwijający się jedynie zawodowo. Mężczyzna, który narzeka, protestuje poszukuje balansu pomiędzy życiem a pracą, chcący żyć, rozwijać się także duchowo, otrzymuje łatkę zniewieściałego. Szczęściem, nawet rozkrzyczani komentarzy zaczynają zmieniać narrację, iż człowiek nie jest tylko maszynką do pracy. Robią to jednak nie dlatego, że coś przemyśleli a dlatego, że publika wydaje się tego oczekiwać.

Dziewczęta skore są zaś do rywalizacji jedynie, gdy cierpią na przerost nadnerczy. Pozostaje pytanie jakim cudem te brednie nadal mają prawo bytu. Sama analiza sposobów, w jakich zachowują się chłopcy, nie pozwala wywnioskować co jest ich naturą. Najpopularniejszym na świcie sportem jest piłka nożna, która jest typowym sportem drużynowym. Rywalizacja następuje między dwiema, wewnętrznie współpracującymi drużynami. Boks dla odmiany, jest sportem indywidualnym, w którym w końcowej fazie pojedynku, liczą się umiejętności jednostki i nie cieszy się taką popularnością jak piłka nożna. Mężczyźni kochają grupy, towarzystwo, są aktywni w grupach bezpośrednich i zapośredniczonych.

Zarówno mężczyźni jak kobiety mają silne, właściwe dla naszego gatunku tendencje do tworzenia i podtrzymywania grup. Człowiek nie tworzy grup podobnych do szympansów, gdzie faktycznie występuje instytucja samca alfa, bo dalej wisiałby uczepiony włochatą łapą gałęzi. Ludzkie grupy opierały się raczej na współpracy a rywalizacja zachodziła między grupami. Dziś sprawa ma się bardzo podobnie, z tym że obserwujemy też rywalizację wewnątrz grupową. Nie wszystkie grupy rywalizują na płaszczyźnie fizycznej, bowiem dwaj rywalizujący artyści nie koniecznie okładają się łapami po twarzach. Cała ta narracja ma bardzo silny antyintelektualny charakter. Szkoła, siedzenie, nauka, są dla grzecznych dziewczynek i to zaczyna dawać efekty. Mężczyźni coraz mniej chętnie oddają się przyjemnościom płynącym z lektury, nauki. W teorii nie należy oceniać cudzych form spędzania czasu, ale jeśli jedna strona ma prawo do lansowania swojego światopoglądu, jako słusznego, to i drugiej przysługuje to prawo. Tym bardziej, że nadal są na tyle świadomi, że żyją mitem Kartezjusza.

Mit ów Kartezjański, to świadomość męskich odkryć na przestrzeni wieków. Wprawdzie tylko dlatego, że kobiety miały zakaz parania się nauką, tak zwyczajowy jak formalny, uczestnictwa w życiu  intelektualnym, ale nadal są świadomi dokonań nielicznej grupy panów. Odczuwają z nimi jakąś irracjonalną więź, równocześnie mówiąc wprost, iż edukacja, o ile nie jest rynkowo niezbędna, nie ma żadnego sensu. Efektem jest skrajne skupienie na ciele, które staje się jedynym i głównym wyznacznikiem wartości człowieka jako jednostki.

Some people say a man is made outta mudA poor man’s made outta muscle and bloodMuscle and blood and skin and bonesA mind that’s a-weak and a back that’s strong

Rodzi się stereotyp mężczyzny mówiącego o wytrwałości, pracy, poświęceniu, ale koniec końców skupiony jest niczym Narcyz jedynie na własnym wyglądzie.

Nie jest też tak, że tylko chłopcy potrzebują ruchu. Stwierdzenie, że siedzenie na tyłku i szydełkowanie jest właściwe dziewczynkom, stanowi utrwalanie negatywnych stereotypów płciowych. Wszyscy potrzebują ruchu, wpływa on pozytywnie na rozwój zarówno chłopców jak dziewczynek. Statystycznie kobiety uprawiają sport niemal na równi z mężczyznami. Przewaga procentowa tych drugich jest doprawdy niewielka i właściwie bez znaczenia. Niektórzy są większymi indywidualistami niż inni, więc przedkładają lekkoatletykę, sporty walki nad sporty drużynowe. Nie oznacza to, że w ramach swoich zajęć nie wytwarzają się między nimi relacje grupowe.

Nawet psychiatrzy i psychologowie wpadli w nurt „kryzysu męskości” ujętego jak brak agresji, przemocy, notorycznej rywalizacji. Padło nawet hasło, iż lansując „japoński” kanon męskiej urody, lansuje się brak wzorców męskości. Logika tego stwierdzenia stawia wiele do życzenia, choć podobno to mężczyźni są dziećmi logiki i rozumu. Kolejna sprawa, iż wzorzec ten nie jest lansowany w Polsce ani szerzej na ogólnie rozumianym wobec Azji zachodzie. W dodatku nie całej Azji a jej części, dokładnie w Korei Południowej i Japonii.

Wielka szkoda, że cała narracja o wyborze jest tak niewiele warta. Definicja każdego chłopca, każdej dziewczynki przez pryzmat „bo mi się wydaje” jest zwyczajnie krzywdząca. Każdy powinien mieć wybór czy chce się realizować w sporcie, rozwijaniu swojej tężyzny fizycznej, nauce, literaturze, wszystkim na raz. Sport uprawiany dla zdrowia, może być przez każdego i każdą. Sport jako jedyny cel życia, to już poważna decyzja. Wielka szkoda, że ta narracja nadal pokutuje. Ciekawe kiedy wybitny specjalista razem z kolegą będą za to przepraszać.

Trzeba też przyznać, że mędrkowie nie potrafią być całkowicie sprzeczni w swych przemyśleniach. W zależności kogo spytać, otrzyma się różne odpowiedzi. Chciałbym zauważyć, choć nienawidzę tego przykładu, że w myśl tej logiki, tak kochane przez zwolenników męskości wojsko, jest sfeminizowane. Wojsko to instytucja bez mała kobieca. Uczy posłuszeństwa i pracy grupowej. Cóż z tego, że narzuca trochę wysiłku fizycznego, skoro podstawową ideą wojska jest współpraca, wykonywanie poleceń. Różnicą było jedynie dopuszczenie przemocy, gdy nikt nie patrzył a nawet za przyzwoleniem przełożonych. Przemoc ta miała na celu zabicie wszelkich indywidualnych cech jednostki i wymuszenie bezwzględnego posłuszeństwa.

Agresywny przekaz

Istnieje wiele form przekazu medialnego, ale jeden wybija się, wyróżnia swoją agresją, intensywnością i inwazyjnością. Ciężko znaleźć wśród uprawiających sporty ekstremalne czy sztuki walki taką ilość filmów o „upadku męskości”. Prawdopodobnie ludzie, którzy uprawiają sporty gdzie można dostać w dziób albo doznać nielichych obrażeń w wyniku zasypania przez lawinę, nie muszą się dowartościowywać. Najgorsi zaś nie są publicyści świata kulturystyki a ich fani. Jeśli wierzyć statystykom 65% Polaków jest mocno na bakier z aktywnością fizyczną. Nie dziwota, żeby siedzieć cały dzień przed komputerem czy ze smartfonem na kanapie trzeba z czegoś zrezygnować. Sport poprawia samopoczucie, więc nie trzeba narzekać na cały świat. Publicyści znają mniej więcej oczekiwania swoich, dość agresywnych werbalnie, oglądających. Mają oni żal do samych siebie, że uprawiają sportu, więc chętnie atakują każdego, kto nie wygląda należycie dobrze. Tworzą dość toksyczną społeczność gatekeeperów. Atakują każdego kto nie wygląda, w sposób jaki prezentują ich ukochani twórcy. Wierzą też w bardzo dziwne rzeczy, mianowicie, że prezentowanie doskonale zbudowanych ciał zbawi społeczeństwo. Otyli grzesznicy nawrócą się, odmienią swoje życie, zaprzestaną nieumiarkowania w jedzeniu i picu. Rozumowanie równie naiwne co szkodliwe. Wyłącza to z przekazu medialnego ludzi o niekulturystycznej sylwetce, rozbudowując w nich poczucie wstydu, zniechęcając do podjęcia jakichkolwiek działań.

Największym problemem mediów, przekazu medialnego, jest odległość wzorców. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że sport jest wymagający. Tymczasem najczęściej można zobaczyć sylwetki będące efektem wielu lat pracy, reżimy treningowe, które nie są reżimami treningowymi. Często gęsto filmiki pełne ekstremalnych ćwiczeń są jedynie medialna fikcją i nikt nie katuje tak swojego ciała poza tą jedną kilkuminutową sesją na potrzeby „motywacyjnego” filmu. Dogonienie tak odległych wzorców jest jednak niemożliwe, albo możliwe w bardzo specyficznych warunkach. Mianowicie poświęcenia życia dla takich efektów. Ludzie mają różne potrzeby, nie każdy chce dedykować życie sportowi. Ten ma stanowić sposób na poprawę jakości życia oraz źródło przyjemności, ale wszak o przyjemności nie może być mowy.

Ludzie czerpią pomysły od innych ludzi. Robiąc zdjęcia, mogę zainspirować innych do robienia zdjęć. Nie ma jednak sensu atakować wszystkich na około, że nie robią takich zdjęć jak ja. Jeśli stanę się najwybitniejszym fotografem w historii, nie ma sensu sarkać, że upadły jakieś wartości. Można promować fotografię jako hobby, formę spędzania czasu, angażować się w różnorakie projekty mające na celu promocję fotografii wśród szerokiego odbiorcy, tak by mógł poznać wybitnych twórców, ale nie ma sensu odbierać dostępu do estetyki rodem z Instagrama czy innego modnego portalu. Tego typu twórczość może zwyczajnie sprawiać komuś radość, zarówno pod względem twórczości jak i oglądania. Wykluczenie z przestrzeni publicznej ludzi, którzy nie są najlepsi, najwybitniejsi, uprawiają sport rekreacyjnie sprawia, że tworzy się olbrzymia przepaść pomiędzy widzem a wzorem.

Koniec końców, kim ma być mężczyzna XXI wieku? Całkowitą wydmuszką, pięknie pomalowaną, ale całkowicie pozbawioną środka. Szumne frazesy, koniec końców całkowity brak jakichkolwiek wartości. Wszystko, pod płaszczykiem walki z brakiem z tymże brakiem, upadkiem. Tymczasem idea poszukiwania piękna jest już wartością samą w sobie, ale niestety nie daj się realizować inaczej niż na modłę grecką. Bez nauki się nie obędzie.

 

Patronite

Jeśli tekst przypadł Wam do gustu i chcielibyście mi pomóc stworzyć kolejne – zajrzyjcie na mój profil na Patronite. Sztuka i socjologia bez małego wsparcia „same się nie robią” 😉