Birth Photography Image Competition

Noworodek. Dziecko do pierwszego miesiąca życia. Każdy z nas widział takie stworzenie w salaterce, garnku, misce albo jeszcze jakimś dziwie. Słodko śpiące stworzenie, nieświadome otaczającego świata. Najwyżej piętnaście lat później koledzy z klasy jeśli fb będzie jeszcze istniał mu lub jej o tym fakcie przypomną. Albo koleżanki. Tymczasem jest jeszcze jeden moment, który wydaje się pozostawać niezauważony. Narodziny. Przed państwem Birth Photography Image Competition.

Między życiem a śmiercią

Szukając jakiejś przeciwwagi dla World Press Photo, trafiłem na konkurs fotografii porodowej. Gdy pierwszy raz bodajże fotoblogia.pl zaprezentowała zdjęcia tego typu, komentarze nie były jakieś bardzo przychylne. Fotografowanie narodzin dziecka to obowiązek ojca a nie zawodowca. I oczywiście Susan Sontag znowu miała rację. Zastanawiam się czy uda mi się kiedyś napisać coś, czego czego Sontag nie zaobserwowała? Trudno, takie życie. Chodzi mianowicie o rodzicielski obowiązek dokumentowania dorastania dziecka. Internatuci dorzyucili coś nowego, ale co ciekawe dotyczyło to zwłaszcza fotografów. Fotografki dostały pewną taryfę ulgową. Fotografowanie przez mężczyznę, obecego mężczyznę, stanowi to bowiem naruszenie intymności żony, kobiety należącej już do jakiegoś mężczyzny. Ciekawe podejście. Zaczęło mnie zastanawiać, dlaczego tak chętnie nagradzamy obrazy cierpienia i najlepiej śmierci a obrazy życia nie specjalnie? Przyznaję, że nie mam jednoznacznej odpowiedzi jaki jest tego powód. Technicznie rzecz biorąc żyjemy w kulturze gdzie przez wieki dominująca była religia celebrująca życie. Mimo to męczeństwo, umieranie za coś stało się bardzo ważnym elementem kultur wielu krajów.

W Polsce jest to szczególnie widoczne ze względu na martyrologiczne upodobania. Z tym, że u nas nie chodzi o poświęcanie życia by inni mogli zwyciężyć i tym zwycięstwem się radować. U nas chodzi o to by umierać i przegrywać celem dowodzenia najwyższego poświecenia. Radość zwycięstwa umniejszyłaby smutkowi, żałobie, za życia poległe. Klęska pozwala na smutek podwójny. Inaczej sprawa ma się chociażby w USA, gdzie oddawanie życia za kraj jest chwalebną sprawą, tym bardziej  jeśli każde poświęcone życie służy przechyleniu szali zwycięstwa na ich stronę.

Fotografia porodowa jest zaś inną od fotografii noworodkowej. Śmieszna istotka wsadzona do salaterki jest czysta. Ubrana w wełniane czapeczki, okryta milusim kocykiem wygląda trochę idiotycznie, ale też nawet ja muszę przyznać, że uroczo. Co zaś dzieje się w trakcie porodu? Przyznaję się, że nie wiem i nigdy mnie to specjalnie nie interesowało. Gdybym zaś chciał się dowiedzieć są encyklopedie i podręczniki medyczne. I czytam o wodach, śluzach, skurczach i łożyskach, uświadamiając sobie że wywołuje to we mnie pewien niepokój. Jakoś przywykłem do zdjęć ludzi zabitych, zamordowanych, rozerwanych granatem, zagazowanych, rozstrzelanych. W umieraniu jak wspomniałem jest pewien romantyzm, zwłaszcza gdy bierze się bezpośredni udział w walce. Inaczej jest się ofiarą. Tymczasem wszystkie informacje o porodzie czy ciąży są natury naukowej, biologicznej a tym samym podane są w sposób wyjątkowo suchy. Nie jest to szczególnie pasjonujące. Równocześnie z umieraniem wiążą się takie słowa jak chwała, odwaga, poświęcenie, miłość a z porodem rozwarcie szyjki macicy, czyli jeden z tych terminów których bardzo się wstydzimy.

fot. Cat Fancote / A mother’s guidance / kategoria Delivery / at Fancote – Capturing Birth, Australia, http://www.birthphotographyperth.com.au

Konkurs przypadł mi do gustu z jeszcze jednego powodu. Otóż jestem zwolennikiem aborcji na życzenie, która powinna być refundowana przez NFZ. Jednak nawet w mej beznamiętnej łepetynie daleko do stwierdzeń Julek i Julków z Twitera, że lepiej urodzić psa niż ludzkiego glutka. To a pro po krążącej podpuchy z psim płodem. Tutaj możemy popatrzeć na bardzo ciekawą rzecz dotyczącą tej kwestii. Ludzie bardzo otwarci są bardzo zamknięci i właściwie nie potrafią szanować zdania innej osoby, nawet jeśli ta ich nie atakuje. Kobieta, która zadeklaruje pod zdjęciem psiego płodu, biorąc go za ludzki, że woli urodzić niż dokonać aborcji zaraz zostanie zakrzyczana przez bandę prymitywów, na temat ratowania życia matki. Choć tak naprawdę wszystkim chodzi o aborcję na życzenie, ale boją się z jakieś przyczyny o tym powiedzieć, czyli de facto wspierają stary kompromis aborcyjny. Zabawa polega na próbie zrozumienia drugiej strony, choć oczywiście nie ma mowy o tolerancji nietolerancji. Zostawmy sobie jednak to zagadnienie na inną okazję.

Birth Photography Image Competition

Przejdźmy jednak do samego konkursu. Podzielny został na kilka kategorii a mianowicie birth detail, delivery, fresh 48, labor, postpartum. W każdej kategorii wyłaniany jest zwycięzca lub też zwyciężczyni. Choć trzeba przyznać, że konkurs wydaje się zdominowany przez kobiety. Uuuuu nie ładnie. Przy czym nie należy się temu wcale dziwić. Gdy jakiś czas temu, choć mogło to być i dwa lata temu, bo przez to siedzenie w domu zmienia się percepcja czasu, facet próbował swoich sił w fotografii dziecięcej został okrzyknięty pedofilem, bo to babskie zajęcie. W ramach sprawiedliwości dziejowej, Internauci zakrzyczeli fotografkę o seksualizację nastolatek. Pokrzyczeli, pokrzyczeli, zapomnieli. Jest to swoisty konkurs branżowy, bowiem organizowany jest przez International Association of Professional Birth Photographers, i odbywa się od bodajże 2012 roku. Równocześnie jest to platforma zrzeszająca fotografów zajmujących się tematyką porodową i umożliwiającą przyszłym rodzicom wyszukiwanie takichż w okolicy. Normalnie tutaj powinni mi zapłacić za lokowanie produktu. Tia. Dokładniejsze informacje znajdziecie na ich stronie internetowej.

Zdjęcia są dość wyraziste. Nieprzepadający za krwią i śluzem powinni sobie, no właśnie obejrzeć. Utrzymane są w bardzo popularnych stylistykach. Albo swoiście otulone światłem albo z użyciem dość ostrego światła błyskowego. Kolorystyka, plastyka nie odbiega za bardzo od tego co znamy z różnorodnych sesji zdjęciowych, reporterskich, także ślubnych. W końcu to konkurs fotografii rynkowej, więc nie można za bardzo odbiegać od oczekiwań klienteli. Przyznam, że mam bardzo mieszane uczucia wobec laureatki Ashley Marston i jej zdjęcia Daddy’s Girls, gdyż nadesłano całą masę wyrazistszych, mocniejszych obrazów. Tymczasem zwycięska praca mogłaby spokojnie trafić do albumu z typową sesją dziecięcą, maleństwo u tatusia w ramionach. Dobrze przynajmniej, że nie był przepakowany, bo zaleciałoby ostro typowością. No, ale werdykt to werdykt. Interpretacje mogą być wszakże różne, w końcu rodziców jest przeważnie dwoje i relacja tego drugiego z dzieckiem również jest istotna.

Birth Photography Image Competition
fot. Ashley Marston/ Daddy’s Girls / kategoria Postpartum/Ashley Marston Photography, Kanada, http://www.ashleymarstonbirthphotography.com

Raz jeszcze napiszę, że warto przejrzeć wszystkie zdjęcia, które znajdziecie na oficjalnej stronie konkursu, właśnie jako przeciwwagę dla wszystkich czapeczek i salaterek, których tak wiele w Sieci. Nawet jeśli nie zajmujecie się tego typu fotografią ani nie macie zamiaru. Chodzi o inny punkt widzenia, który będzie bardzo cenny w perfekcyjnym świecie mediów społecznościowych.

fot. Hanna Hill /My Body, My Birth/ kategoria Postpartum / Hanna Hill Photography, United States, hannahillphotography@gmail.com

fot. w nagłówku  Tammy Karin /The Catch / kategoria Delivery / ALittle Leapling Photography, United States, http://www.ashleymarstonbirthphotography.com