Przemoc symboliczna herbataiobiektyw, 5 marca, 202115 marca, 2023 Agresja reklamy. Przemoc symboliczna. Gdy byłem pierwszorocznym studentem traktowałem te profesorskie mądrości w kategorii lewicowych, antykapitalistycznych wypocin. Im bardziej jednak angażowałem się w fotografię, tym bardziej widoczny stawał się wizualny chaos panujący na naszych ulicach. I nadal nie wszystkie miasta przyjęły ustawy krajobrazowe. Gdy zaś taka ustawa wejdzie w życie i jest skutecznie egzekwowana efekty są powalające. Miasto nabiera całkowicie innego charakteru. Staje się zdecydowanie przyjemniejsze dla mieszkańców i atrakcyjniejsze turystycznie. W dobie wszechobecnych aplikacji nie muszę dodatkowo oglądać reklamy piersi z kurczaka w promocyjnej cenie przez okno mieszkania. Nie interesują mnie też pieluchy, podpaski, tanie piwo, właściwie żadna pozycja z asortymentu dowolnego marketu nie interesuje mnie w trakcie pic herbaty i patrzenia przez okno. Przemoc symboliczna to termin ukuty przez Pierre’a Bourdieu, tego samego który dał nam społeczeństwo spektaklu. Termin niejasny, wieloznaczny, bowiem nie sposób jednoznacznie powiedzieć co ową przemocą jest, kiedy się zaczęła, kto ją stosuje. Przeważnie przyjmuje się, że jest to wykorzystywanie pozycji klas dominujących, do narzucenia klasom podporządkowanym podporządkowane postrzegały świat według reguł narzuconych przez panujące. Czyli wszystkie teksty uzasadniające, że masz umrzeć tam gdzie się urodziłeś bo tak jest fajnie, są właśnie elementem przemocy symbolicznej. Urodziłeś się w biedzie, umrzyj tam. To korzystne dla Ciebie i dla społeczeństwa. Także tworzenie wartości jednostki przez konsumpcję określonych dóbr mieści się w tej definicji. Przemierzając ulice miasta na poczet którego płaci się podatki człowiek czuje się jak gęś tuczona na foie gras. Z tym, że nie do gardła a do głowy wpychane mu są treści, które nie koniecznie go interesują. Przy pomocy reklam w przestrzeni publicznej duże marki konkurują między sobą o naszą uwagę. Gdzie skierujesz kroki po następne zakupy? Dysponują budżetem umożliwiającym zasłanianie mist powszechną banerozą, która o grozo jest równocześnie koszmarnie nieestetyczna. Zatem bardzo dobrze, że kolejni włodarze miast decydują się na ograniczenia z tym związane. Przewaga finansowa daje również przewagę nad tym co wspólne. Teoretycznie panorama miasta należy do wszystkich obywateli, ale ci obywatele, którzy dysponują większymi środkami mają większe prawo do korzystania z niej. Można argumentować, że przecież płacą. Tyle tylko, że nie płacą miastu, bo nie cała przestrzeń reklamowa należy do miasta tylko do prywatnych właścicieli. Zatem ktoś sobie na tym zarabia, to przecież nic złego. Można zrozumieć takie myślenie, gdyż wywołuje racjonalny strach, że kiedyś ktoś przyjdzie i każe usunąć budkę z zapiekankami bo szpeci. Wspólna przestrzeń Na wjeździe do miasta gdzie mieszkam, na pięknej kamienicy zaprojektowanej przez jednego z historycznie ważniejszych architektów od chyba dwudziestu lat wiszą szmaty. Wielkie, olbrzymie, gargantuiczne szmaty. Wiszą i atakują oglądających. Równocześnie nie mogę sobie sfotografować własnego miasta, bo jeśli wykonam zdjęcie gdzie zbyt dużą część kadru zajmie logo, nazwa marki to w połączeniu z niekorzystnym komentarzem, ktoś może uznać że sprawa kwalifikuje się do sądu. I choć mieszkam w tym mieście dłużej niż stoi to cholerne centrum handlowe które czasem się tam reklamuje, płacę podatki, to szmata koncernu samochodowego ma pierwszeństwo wobec mnie. Oznacza to ni mniej ni więcej, że właściciel lokalnego salonu samochodowego, który ma obowiązek wprowadzać do przestrzeni miasta takie reklamy z ramienia potężnego koncernu jest wobec mnie uprzywilejowany gdyż decyduje na co mam patrzeć, co ma się znaleźć w mojej sferze widzialnego. Oczywiście ktoś powie, że kamienica jest własnością prywatną więc może sobie na niej wieszać co chce, przecież nie muszę patrzeć. No nie muszę. A może to reklama nie powinna do mnie docierać jeśli tego nie chcę? Jak reklamuję swój page na FB robisz klik – nie chcę cię więcej widzieć w mojej przestrzeni. Nie chcesz reklam? Instalujesz adblocka czy ublocka i problem się rozwiązuje. Nie sposób tego dokonać idąc prze miasto. Równocześnie nakłada to na mnie dodatkowy obowiązek ciągłego świadomego filtrowania treści, które mnie nie interesują. Podoba mi się koncepcja chodzenia po chodniku ze zwieszoną głową aby nie spozierać na rozwieszone bez ładu i składu reklamy. Bardzo ciekawa koncepcja, w której mieszkaniec staje się mniej istotny od wielkoformatowego wydruku. Pięknie pokazuje to strukturę władzy. Obywatel staje się w pewien sposób poddanym. Dlatego uważam, że ustawy krajobrazowe powinny znaleźć swoje miejsce w każdym mieście a całe to chaotyczne badziwie powinno zniknąć, bo estetyka przestrzeni jest równie istotna. Mieszkańcy powinni zaś zdecydowanie naciskać na przyspieszanie prac. Warszawa w zeszłym roku toczyła i po dziś dzień toczy boje sądowe, bowiem wszelkiej maści outdoor stanowi świetne źródło dochodu a dla wielu firm jest niezbędnym elementem istnienia w przestrzeni. Wiadomo, że w tym czymś co tam mamy, cokolwiek to jest nie wolno ograniczać prawa do swobody prowadzenia dzielności gospodarczej. Dziwnym trafem firmy mogą ograniczać prawo do korzystania z przestrzeni jej ustawnikom. Zapewne wielu z Was miało okazję zobaczyć dziwaczne banery z płodami i rzewnymi błaganiami napisanymi jakoby ręką dziecka by mama z tatą się kochali. Zapewne miłością czystą a nie cielesną chyba, że chcą prokreować. Posiadanie pieniędzy umożliwia narzucanie swojego światopoglądu, jego nachalną promocję wbrew oczekiwaniom oglądających. Nachalna promocja muszę przyznać. Według portalu Marketing przy Kawie, łączna wartość kampanii propagandowej to 5,5 miliona złotych. Przy czym nie ma pewności, że fundacja organizującą tę kampanię nie otrzymała żadnych środków publicznych. Bez względu na to jak było, posiadacz dużego kapitału jest równocześnie decydentem o wyglądzie przestrzeni publicznej, której nie jest głównym sponsorem. Przemawia, dosłownie, z pozycji siły dokonując swoistego zawłaszczenia. Przy tej okazj nie sposób nie wspomnieć, że za taką kasę można by wspomóc masę dzieci w bardziej wymierny niźli symboliczny sposób, ale…kogo obchodzą dzieci gdy w grę wchodzą idee? Przestrzeń z zer i jedynek Równocześnie do możliwości blokady niechcianych reklam istniej inny mechanizm. Wszyscy wiemy, że każdy portal utrzymuje nas w pewnej bańce, z której bardzo ciężko się wyrwać. Algorytmy zostały przygotowane z myślą o wywoływaniu w odbiorcy konkretnych emocji. Ograniczanie dostępu do treści w taki sposób aby nigdy nie opuścił portalu, by poruszał się tylko w sferze tego co już zna. Musi czuć się komfortowo, ale nie na tyle by poczuć rozleniwienie. Poziom adrenaliny musi być utrzymywany na stałym poziomie. Metafora bańki jest jak najbardziej adekwatna. Powstaje swoiste więzienie, w którym użytkownik jest przetrzymywany. Tutaj nadal mamy nadal do czynienia z przemocą symboliczną. Zatem z jednej strony, możemy się odciąć od reklam, przekazów marketingowych ale już nie pozostałych. Cóż bowiem z tego, że można ukryć oferty zakupu żelazka skoro portal wykorzystuje wszystkie możliwe w danej chwili sztuczki by zatrzymać konsumenta. Wywieranie wpływu na proces myślowy, zachowanie lub stan fizyczny osoby pomimo braku przyzwolenia tej osoby na taki wpływ w celu uzyskania jakiegoś istotnego zasobu. Najprostsza, zaczerpnięta z Wikipedii definicja przemocy. Przemoc, czyli wywieranie niechcianego wpływu. O ile tę fizyczną czy psychiczną można jeszcze w miarę łatwo zdefiniować, tak przemoc symboliczna bardzo często pozostaje niezauważona. Łączy się z zagarnięciem przestrzeni w bardzo szerokim rozumieniu. Na ogół też nie wywołuje większego dyskomfortu w przeciwieństwie do chociażby przemocy fizycznej. Na szczęście świadomość przemocy symbolicznej staje się coraz bardziej powszechna. Gdyby ktoś pytał po co komu nauki humanistyczne to właśnie po to. O ile estetyka jest kwestią poruszaną od dawna o tyle kwestie niepożądanego oddziaływanie już nie koniecznie. Przemoc symboliczna to zatem forma propagandy. Czyli wpływania na przekonania odbiorców w sposób podstępny i niechciany. Jest to także przemoc w sferze, jak sama nazwa wskazuje, symbolicznej. Odnosi się bowiem do wartości, światopoglądu, pewnych wartości jak we wspomnianym przykładzie. Pozornie jest nieszkodliwy. Przemoc przeważnie kojarzy się negatywnie, z pewnym krzywdzącym działaniem. Odróżnia to przemoc symboliczną od innych form przemocy, bo nawet w najśmielszych przemyśleniach nie zdajemy sobie sprawy z bycia jej ofiarami. Naczelny Plastyk Propaganda jak to propaganda bredzi byle bredzić w nadziei, że kłamstwo powtarzane ileśtam kroć stanie się prawdą. Tymczasem okazuje się, że w czasach a dokładnie ustroju minionym miewali całkiem fajne pomysły jak chociażby naczelny plastyk. Oglądając jakiś dokument o neonach Warszawy, dowiedziałem się, że to on, decydował czy dany projekt może cieszyć oczy przechodniów. Czyli mniej więcej to, czym jest ustawa krajobrazowa, z tą różnicą że ustawa ta jest bardziej zbiorem zasad, tymczasem każdy projekt mający zawisnąć w przestrzeni miejskiej był pod względem estetycznym oceniany. Wymuszało to z jednej strony dobre projektowanie. Hotele które oferują bal sylwestrowy w cenie 1500 zł od pary, wieszają żółtą szmatę z czerwonymi literkami byle było taniej. Wprawdzie dobry baner mógłby służyć wiele lat, ale zamiast tego co roku pojawia się żółta szmata z kolejną datą. Nie licząc pandemii ma się rozumieć. Wprowadzanie ustaw krajobrazowych idzie nader opornie i co rusz słychać, że ta czy inna firma pozwały chociażby władze Warszawy. Patronite Jeśli tekst przypadł Wam do gustu i chcielibyście mi pomóc stworzyć kolejne – zajrzyjcie na mój profil na Patronite. Sztuka i socjologia bez małego wsparcia „same się nie robią” Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Kultura Media Miasto Odrobina antropologii Socjologia agresja reklamyantropologiakulturamediamiastoPierre BourdieupropagandaPrzemoc symbolicznaPrzestrzeń publicznaprzestrzeń wizualnareklamasocjologiazawłaszczenie przestrzeni