Paradyzja

Paradyzja

Paradyzja to ostatnia powieść Janusza Zajdla. Już na wstępie powiem Wam, że kiedy czytałem je po raz pierwszy było to nawet znośne. Teraz gdy je sobie odświeżyłem autor zaczyna mnie drażnić. PRL i PRL i PRL. Głęboko utknął w tym systemie. Być może jego twórczość poszłaby innym torem gdyby nie przedwczesna śmierć. Gdy jednak zastanowić się po raz trzeci, książka okazuje się niezwykle cenną w kontekście współczesnych wydarzeń politycznych.

Zajdel

Pisarzem był wtórnym. Nawet bardzo. Cylinder, Wyjście z Cienia, Paradyzja, to powieści mające pewien wspólny element. Izolowane, degenerujące się społeczeństwo w systemie z centralnym planowaniem i sterowaniem. Właściwie wyjście z Cienia również nosi znamiona krytyki wobec poprzedniego ustroju. Zróbmy tutaj mała przerwę. Książki te wychodzą pomiędzy rokiem 80 a 84 czyli także w trakcie trwania Stanu Wojennego, nakładami raczej znanych wydawnictw. Czytelnik, który zna tamte czasy z oficjalnej propagandy ale nie zna książek pomyślałby, że musi to być jakaś subtelna aluzja, pokrętnymi ścieżkami wnikająca do czujnego umysłu wywrotowego odbiorcy i sprytnie przeciskająca się przez gęste sito cenzury…

A gdzie! Te powieści są jak defilowanie przed budynkiem KC z transparentem Jebać PRL. Tymczasem nikt Zajdla jakoś specjalnie nie ścigał, duże państwowe wydawnictwa bez problemu publikują jego anty systemowe powieści a mimo to ZOMO ugania się za jakimś gówniarzem w okularach celem spuszczenia mu łomotu. Miał rację Janusz Zajdel i rację ma Pismo. Dopóki rządzić będą ludzie umysłowo skażeni przeszłością, to nawet kolejnych 30 lat nie pozwoli nam pchnąć rozwoju kraju i jego obywateli na nowe tory. Co gorsza, książka ta jest niczym dar autora, który dzięki Cyindrowi van Troffa poznał przyszłość, by pozostawić nam takie oto dzieło…

Ale i tak jest upierdliwie wtórny i właśnie to głębokie zakorzenienie w poprzednim ustroju sprawi, że pewnego dnia będzie znany tylko z nagrody swojego imienia. Lem ma szansę przetrwać jeszcze kilka – optymistycznie kilkanaście pokoleń, ale dla Zajdla są to ostatnie chwile w pamięci czytelników. Gdyby żył, to jako baczny obserwator społeczeństwa miałby moc sprawić, że słowo socjologia i socjologiczny kojarzyłyby się zupełnie inaczej… I być może byłby jak Tokarczuk cierniem w tyłku naszej obecnej władzy. Cierniem rozmiarów solidnego, osinowego koła…

Paradyzja

Powieść opiera się na podobnym schemacie co Cała Prawda o Planecie Ksi. Kolonizatorzy zostają oszukani przez dowództwo, jakoby Ziemia porzuciła ich, oszukała, zdradziła i teraz tylko dybie na ich życie. Ot, jawne nawiązanie do propagandy tamtego okresu, choć w latach 80tych raczej już niezbyt nachalnej. Stacja Księżycowa jak i Paradyzja są przykładem klasycznej oblężonej twierdzy. Takie poczucie zagrożenia budowano latami i nadal buduje się w Państwach z ustrojem totalitarnym. Wróg z zewnątrz, dybiący na dobrobyt, chcący zachwiać niezachwianą moralnością narodu. Pozwala to na dwie rzeczy:

  • skłócenie narodu, jego atomizację
  • zjednoczenie w obliczu wspólnego wroga

Wróg zewnętrzny stanowi czynnik łączący. Wróg wewnętrzny, sprawia że każdy staje się stróżem każdego. Dzięki temu łatwiej kontrolować ludzi. Żyją w wiecznym poczuciu zagrożenia, ze strony Obcego oraz ze strony własnego sąsiada. Jest to pozornie paradoksalny stan, jednak ów sąsiad to Swój. Osoba, którą w jakiś sposób się zna, wie czego można się spodziewać i łatwiej zjednoczyć siły przeciw Obcemu, który jest inny, niezrozumiały.

Różnicą jest los ludzkości na Ziemi. O ile w Paradyzji otrzymujemy pewne informacje o przeludnieniu ale raczej nie możemy na tej podstawie wywnioskować jakiejś strasznej degeneracji społeczeństwa, tak w Cylindrze faktycznie do niej dochodzi. Młody-nie młody, właściwie całkiem młody na dzisiejsze standardy trzydziestoletni pisarz zabiera nas w podróż na Paradyzję. Otrzymuje on przewodnika, którego celem jest zaszczepić w jego umyśle szczerą wiarę w słuszność doskonałego rozwiązania jakim jest Sztuczna Planeta. Podobną sytuację widzimy chociażby w Korei Północnej.

Właściwie nie ma tutaj niczego super odkrywczego o czym można by się rozpisywać. Ot, Syndrom oblężonej twierdzy, wszechobecna inwigilacja. Żyjąca sobie w dobrobycie elita tegoż utopijnego społeczeństwa, podtrzymuje poczucie strachu, wzajemnej nieufności aby łatwiej kontrolować swoje stado. Najgorsze, że dziś, 31 lat po zmianie ustroju to znowu się dzieje.

LGBT i edukacja seksualna

Przecież dybie na nas LGBT, gender! Tęczowa Zaraza rozplenia się po naszych ziemiach, odrywając nas od rodzin, sprawiając że chłop z chłopem miast z babą! Enklawa moralności, dobrobytu w okresie tymczasowych problemów, spowodowanych wywrotową i wrażą działalnością wiadomych mniejszości…

Posłuchajcie tego bełkotu. Przecież to brzmi jak miks propagandy III Rzeszy i PRL w bardzo niestrawnej brei. Zobaczcie, że celem ideologii LGBT ma być rozerwanie więzi, między łącznikami podtrzymującymi nasze społeczeństwo. Przede wszystkim mają zniszczyć rodzinę, dokonać najazdu na podstawową komórkę społeczną. Rozbicie jej ma być jak oderwanie jednego z segmentów Paradyzji.

Ponownie mamy jakiegoś wroga, który dybie na ten raj, wyspę szczęśliwości w morzu zepsucia. W podobnym tonie pojawiły się wypowiedzi o edukacji seksualnej. Upatrzono sobie wroga, w postaci niejakiego Alfreda Kinsey`a, który to zza grobu czyha na dzieciątka chcąc pchnąć je w objęcia zwyrodnialców. Przy czym owi zwyrodnialcy okazują się być najzagorzalszymi wrogami Kinseya…Właściwie przyjrzawszy się sposobowi w jaki rządzący opowiadają o osobach homoseksualnych, nic nie różni tego od propagandy PRL względem tzw. pachołków imperializmu oraz wspomnianej już zgnilizny moralnej płynącej z Zachodu.

Wszystko to ma jeden cel: ukrycie dobrobytu władzy, żyjącej sobie w oderwaniu od problemów obywateli. W tym celu, ponownie zmobilizowano telewizję, czyniąc ją bez mała państwową tubą propagandową. Czyli robi dokładnie to samo co miała robić w 1952 roku. Dalej pełni swoją wątpliwej jakości misję…

Obywatel pod lupą

Interesujący jest system oceny obywateli. Gdy przy twoim nazwisku widnieje 1, jesteś pełnowartościową jednostką ludzką. Gdy 0,5 oznacza iż jesteś jedynie połową. Naturalnie wzorowy obywatel może zyskać status nadjendostki, np. z wartością 1,2. Wszystko zależy od tysięcy kamer, mikrofonów, czujników, wykresów, tabel, w których zapisano w postaci liczbowej aspekty życia każdego obywatela a przetwarzanych przez genialny elektronowy mózg. Choć dający się trochę wyprowadzić w pole.

System taki wprowadzono jakoby w Chinach, gdzie system może niepokornego obywatela doprowadzić do bankructwa. Za przewinienia takie jak choćby kontakty z niepożądanymi jednostkami, można utracić prawo do korzystania z kolei, hoteli, lotnictwa. Grożą też inne sankcje, jak zakaz posyłania dzieci do określonych szkół. Czyli jak w Paradyzji, pełnymi przywilejami pełnoprawnej jednostki ludzkiej cieszyć się może pokorny obywatel, który niczym nie zakłóca pracy systemu, którego jest jedynie trybikiem. Straszliwymi wykroczeniami może być także spóźnienie z podatkiem, rachunkiem za wodę. Obrazuje to naturę systemów totalitarnych, które nie mogą pozwolić zębatkom na żadne odchylenia od zegarmistrzowskiej precyzji. Decydują one o losie swoich obywateli od A do Z.

Trochę inny system zaczyna rodzić się w Polsce, ale wymierzony jest w małego przedsiębiorcę, który wraz nowymi pomysłami paranoików z rządu, terroryzowany będzie coraz nowymi czarnymi listami, na które może trafić i już teraz traktowany jest jak potencjalny przestępca.

Orwell i Huxley

Autor czyni pewien ukłon w stronę Orwella i Huxleya. Z jednej strony mamy Orwella i jego 1984 rok, który jest totalną krytyką ustrojów totalitarnych, socjalizmów, komunizmów i wszystkich pochodnych, mających w swych założeniach wspólność i równość bo jedyna jaką mogą zagwarantować to terror i bieda. Huxley może stanowić tutaj drugi, także słuszny punkt widzenia, że w systemie kapitalistycznym człowiek również nie jest wolny. Można zatem przyjąć, że Nowy Wspaniały Świat to krytyka kapitalizmu, ale gdy zaczniemy się nad tym zastanawiać, zbyt wiele temu przeczy o czym z resztą mogliście już przeczytać. Świat ten zbyt folguje pragnieniom swego twórcy.

Wykorzystajmy jednak takie rozumienie na potrzeby interpretacji powieści Zajdla. W kapitalizmie człowiek staje się niewolnikiem dóbr konsumpcyjnych, pędzi za Amerykańskim Snem nieograniczonych możliwości, ale złapcie sobie socjologa żeby dowiedzieć, się że jednostkowy skok klasowy nie jest zbyt możliwy. Nie wystarczy chęć do pracy i pomysłowość. Jeśli przyjrzycie się historiom Wielkich Biznesmenów, znajdziecie historie właściwego urodzenia, koneksji, spekulacji, pieniędzy rodziców oraz ich znajomości. Nie wspominając już o zwykłych kradzieżach których się dopuszczali. Z resztą, za dużo pachołków nie może sobie od tak z klasy średniej skakać na kierownicze stanowiska! Bez peonów wabionych perspektywą zarobku, awansu, możliwości zakupu droższych rzeczy kto by je produkował? Czy Paradyzja jest zatem także ostrzeżeniem?

Aldous zaleca ciekawą metodę warunkowania, która wpoi każdemu jego miejsce w świecie i oduczy kwestionowania zastanego porządku, ale obecny system też jest niezły. Pracuj ciężko, bądź przedsiębiorczy to zostaniesz dostrzeżony, pójdziesz do góry 😉

Budownictwo

W skrajnych przypadkach ilość miejsca na mieszkańca spadała do 5-7 metrów kwadratowych. Paradyzja oferuje 24 mkw. Nie, nie mieszkania. Całkowitej powierzchni życiowej włączając przestrzeń rozrywkową, mieszkalną, do pracy. Każde piętro jest samowystarczalne, ale koszmarnie ciasne. Można odnieść wrażenie iż jest to aluzja do systemu budownictwa klitek, które znamy pod zbiorczą nazwą Wielka Płyta, z Superjednostką na czele.

Wzorowana na Unité d’habitation czyli Jednostce Mieszkaniowej, miała być samowystarczalnym budynkiem. Sklepy, przedszkole, miejsca rekreacyjne. Le Corbusier stworzył prototyp budynku – osiedla, który ochoczo zapożyczyli Polacy. Problem polegał na niedoborach materiałowych, które sprawiły, że liczne przewidziane przez Papieża Modernizmu udogodnienia musiały zostać usunięte na rzecz upchnięcia w tej konserwie większej ilości ludzi. Żeby nie było, Corbu stworzył rzecz którą ludzie kochają albo nienawidzą. Tu ciekło, tam wiało, tu grzyb, tam nie tak. Taki urok prototypów.

Wielka Płyta nadal stoi

Polacy potrzebowali mieszkań więc rząd tzw. PRL przystąpił do pracy. Wielka szkoda, że Zajdel nie pożył dłużej. Miałby wprawdzie 81 ale Lemowi jego 78 w niczym nie przeszkadzało więc może napisałby coś krytycznego pod adresem współczesnej Polski? Może podszedłby krytycznie do swoich przemyśleń?

  • W roku 1960 oddano do użytku 142 000 mieszkań,
  • W 1970 oddano 194 000 mieszkań
  • Najwięcej mieszkań wybudowano w 1978 roku – 283,6 tys. o przeciętnej powierzchni około 62 m² – istny luksus, bo czasem tworzono mieszkania subnormatywne, o wspomnianej powierzchni na osobę 5m².
  • Liczba oddawanych mieszkań od roku 1964 do roku 1989 włącznie nie spadała poniżej 150 000 rocznie.

Program Mieszkanie dla Młodych skutkował zakupem peerelowskich mieszkań z rynku wtórnego. O ironio, mnóstwo młodych kupowało Wielką Płytę, bo czas programu przypadł na jeszcze znośne ceny mieszkań +/- 210 000 za trzy niewielkie pokoje z kuchnią, przerabiane na dwa. Później cena mieszkań w WP doszła do absurdalnych 300 000* zł (sic!) a obecnie trochę spadają. Program Mieszkanie Plus oddał jakoby 1731 mieszkań. Słownie: jeden tysiąc siedemset trzydzieści jeden mieszkań.
Przy czym są to raczej wyremontowane mieszkania komunalne a nie nowe konstrukcje. Pozostałe tysiące to inwestycje deweloperskie, nie mające z rządem nic wspólnego. Nie chcę być podły, ale tzw. komuniści potrafili w rok z prefabrykatów blok postawić, nawet jeśli nie był doskonały.

Naturalnie wszystko zależy od tego, co sobie porównam z czym. Gdybym przyjął tempo powstawania inwestycji deweloperskich uzyskałabym podobne wyniki. Musiałbym też omówić problemy z dostępem do owej wielkiej płyty oraz powiedzieć, że też głodu nie zaspokoiła. Ale ja mówię o czymś innym.

Propaganda Sukcesu jest tak obrzydliwa, że nawet żaden aparatczyk nie pozwoliłby sobie na coś takiego. Chyba żaden szanujący się polityk nie przybiłby kawałka blachy do kawałka wiatraka twierdząc, że to stępka po prom… może od razu kalamariański.

*ceny z mojego miejsca zamieszkania

 

Patronite

Jeśli tekst przypadł Wam do gustu i chcielibyście mi pomóc stworzyć kolejne – zajrzyjcie na mój profil na Patronite. Sztuka i socjologia bez małego wsparcia „same się nie robią” 😉