Ballada o bestii Genderze i smokobójcach herbataiobiektyw, 1 czerwca, 202028 stycznia, 2025 Gender jest jednym z terminów, które czasem się pojawiają w moich tekstach. Może też pojawić się w kontekście twórczości Cindy Sherman i jej naśladowczyń. I jak to zwykle bywa wprawne oko co niektórych wyławia go ze snajperską precyzją, właściwie ignorując resztę. I tak, trafił mi się zarzut o promocję ideologii gender. Najśmieszniejsze jest zaś to, że przeciwnicy gender studies…uprawiają gender studies! Zaznaczam, że w tekście będę sobie żeglował po zjawiskach współczesnej kultury, nauki, snując mnie lub bardziej swobodną opowieść. Może nawet szkatułkowa mi wyjdzie? Cindy Sherman Untitled Film Stills to najbardziej znany cykl tej artystki. Na kolejnych zdjęciach, które wyglądają jak zatrzymana filmowe kadry, wciela się w kolejne kobiece role albo ich męskie wyobrażenia wykreowane przez filmy z lat 50 czy 60. Sherman próbuje pokazać oglądającym, że istnieje tylko rola, którą każdy otrzymuje do odegrania. Pierwszym, który użył tego terminu na polu antropologii i socjologii, był Ralph Linton. Untitled Film Stills powstawały jako odpowiedź na tzw. Women’s studies, z których wyrosły gender studies, a które to mają swoje korzenie w ruchu feministycznym, myśli Stuarta Milla, Harriet Taylor Mill oraz Frantza Boasa. Cykl zdjęć powstawał pomiędzy rokiem 1977 a 80 i doskonale wpisał się w ówczesny klimat. Sherman na kolejnych kadrach przybiera typowe kobiece role prezentowane przez ówczesną kinematografię. Pani domu, seksowna towarzyszka, zalękniona ofiara gotowa do bycia ocaloną przez dzielnego bohatera w majtkach na spodniach. Zawsze bierna. Jest to również polemika z ówczesną kulturą USA. fot. Cindy Sherman / Untitled Film Stills Polityczna rozgrywka Pewnego ranka, gdy się zbudziłem o bella, ciao! bella, ciao! bella, ciao, ciao, ciao! dziś o poranku, gdy się zbudziłam Spotkałem gender w kraju mym Na pytanie co znaczy być mężczyzną czy kobietą, zawsze padają sprzeczne odpowiedzi. Wszystko zależy od tła społecznokulturowego, wykształcenia i wielu innych czynników, które razem tworzą wyobrażenie o tym, jak odgrywać te najbardziej podstawowe role społeczne. Byłoby to jednak olbrzymie uproszczenie, gdyż w obszar zainteresowań gender studies, wchodzą także kwestie rasy, płci, seksualności, religii oraz relacje z władzą, kwestiami ekonomicznymi, tożsamością. Mówiąc prosto w sposób oddający sedno tychże zainteresowań, czym różni się życie czarnego i białego mężczyzny, chociażby w Warszawie czy Nowym Jorku we właściwych im klasach społecznych. Na potrzeby propagandy, przedstawia się gender jako jakiś koncept znikąd, stworzony przez wrażych ideologów, którzy chcą zniszczyć społeczeństwo, bowiem to, co przystoi mężczyźnie i kobiecie, ustaliła sama Natura. Wprawdzie w Polsce kobiety już od ponad stu lat mogą studiować i nosić spodnie, jednak udało się problem przekuć w zamach na kulturę rodem z wieku XIX. Nagle, w świetle jupiterów na sejmowe mównice powróciła kwestia prawa kobiet do wykonywania zawodu inżyniera. Oczywiście wszystko okraszone fragmentami krytyki feminizmu na przykładzie kokoszek, w wydaniu Wojciecha Cejrowskiego, który skutecznie sprowadził kobiety do automatu rozrodczego. Człowiek ten przypomina nieco Dereka Freemana, którego świat antropologii zapamiętał jako opętanego obsesją na punkcie o wiele starszej Margaret Mead. Większość mężczyzn bez żadnych osiągnieć dostaje amoku, gdy zostawi ich żona a ich własne osiągnięcia najprawdopodobniej zachowane dla potomnych tylko na stronach z memami. Afera z gender studies, to typowa teoria spiskowa, ukuta przez polityków, którzy nie mając żadnego pomysłu co zrobić z tym krajem postanowili ratować się tym, co potrafią najlepiej. Chodzi oczywiście o zwalczanie wroga. Pierwsza dekada po transformacji miała swoje bolączki, jednak wraz przyzwyczajaniem się Polaków do nowej rzeczywistości zaczęto zastanawiać się co dalej. Tego niestety nasi politycy nie wiedzieli a straszenie komuną, stało się nudne. Genderowa afera wybuchła mniej więcej końcem pierwsze dekady nowego tysiąclecia, czyli po niecałych dwudziestu latach o obalenia strasznej komuny. Najpierw zwrócono się w stronę homoseksualistów, których atakowano od wczesnych lat dwutysięcznych, by następnie skupić się na ideologii gender. Wprawdzie Polski mają prawo do studiowania od pond stu lat, jednak nagle udało się przekonać ludzi, że baba w portkach i dyplomem magistra w tylnej kieszeni tychże, godzi we wszystko co święte. Trzeba przyznać, że jest to wręcz fenomenalne osiągnięcie, ale po chwili refleksji bardzo oczywiste. W dobie, gdy panowie dobrowolnie rezygnują z wykształcenia, literatury, mają coraz węższe horyzonty, trzeba jakoś usadzić rozwijające się kobiety. Nie żeby ruchy feministyczne pozostawały bez winy, bowiem ich główną osią polityczną, jest podtrzymywanie dogorywającego patriarchatu. Wojna płci i wróg z każdej strony, to chyba jedyny sposób prowadzenie polityki, także społecznej, jaki jest rozumiany nawet przez osoby urodzone długo po upadku ZSRR. Cóż, błąkanie się przez czterdzieści lat po pustyni miało pewien sens. Historia gender studies Margaret Mead Mead stała się jedną z kluczowych postaci drugiej fali feminizmu. Wystarczy jeden rzut oka na społeczeństwo japońskie okresu Heian, by okazało się, że był to czas poetek, podczas gdy w Grecji w analogicznym okresie nie było ich wcale. Już ta prosta obserwacja pozwala poddać w wątpliwość czy podział ról na męskie i żeńskie jest właściwy albo czy istnieje jeden słuszny podział. Prawdopodobnie fakt ten był znany historykom literatury oraz japonistom, jednak obserwacja ta nie wywołała należytego skutku. Być może społeczeństwo musiało odpowiednio dojrzeć, by wykorzystać obserwacje Mead w swoistej rewolucji. Nim jednak wkroczy ona na scenę, choć nie jest ani twórczynią ani założycielką gender studies, trzeba cofnąć się do Grecji czasów Platona. Źródeł pytań o naturę człowieka, można bowiem szukać już w starożytności. Arystoteles i Platon, zastanawiali się nad naturą kobiety, jej miejscem i rolą w społeczeństwie. Z czasem, Platon do szedł do wniosku, że kobieta winna być równą mężczyźnie na wszystkich polach. Mieć prawo do uprawiania sportu, polityki, noszenia broni. Również filozofowie chrześcijańscy zajmowali się kwestią natury męskiej i kobiecej oraz ich rolą w związku małżeńskim. Można zatem powiedzieć, że gender studies narodziły się w starożytnej Grecji. Przeciwnicy, nie zauważają, że rozważania Tomasza z Akwinu czy Arystotelesa, były tej samej natury co Judith Butler. Opowiadają się po prostu, za bardziej restrykcyjnym podziałem ról nawet nie widząc, ze biorą udział w debacie z zakresu gender studies. Termin nature versus nurture pojawił się już w czasach lub okresie elżbietańskim. Wówczas to filozofowie i uczeni, zaczęli dywagować, co ma większy wpływ na naturę człowieka, wychowanie czy natura. Słynny termin tabula rasa, pojawia się tak u Arystotelesa, jak Johna Locke’a. Koncepcje, co do kształtowania się tożsamości, nabywania ludzkiej natury, odrywania ról, przedstawili także Charles Horton Cooley, George Herbert Mead później zaś Erving Goffman. Antropologiem, który ukształtował poglądy Margaret Mead, był Frantz Boas, twórca pojęcia determinizmu kulturowego. Natomiast to ona, przedstawiła pierwsze głośne obserwacje na ten różnic w postrzeganiu ról płciowych, choć termin ten wprowadzi dopiero John Money. Mead wykazała, że Arapeszowie to plemię pokojowe a temperamenty mężczyzn i kobiet są podobne. Plemię zwane wówczas Mundugumor a obecnie Biwat, składało się z agresywnych mężczyzn i kobiet, rywalizujących o wpływy i pozycję. Natomiast wśród Tchambuli a obecnie Chambri, to kobiety były bardziej dominujące, agresywne. Również one zaopatrywały rodziny w pożywienie, polując czy łowiąc. Mężczyźni mieli mniej odpowiedzialnych obowiązków, byli cichsi, bardziej zależni. Jej również przypisywana jest obserwacja, iż dzieci uczą się bezwiednie naśladując, która później stanie istotną w psychologii i teorii performatywności Butler. W trakcie swych badań na Samoa, Mead zauważyła, że to co dla Europejczyka lub Amerykanina będzie rolą typową dla mężczyzny, na Samoa nie koniecznie. Co więcej, dowodziła, że choć pojęcia takie jak moralność czy chociażby dobre maniery są powszechne jak świat długi i szeroki, to znaczą zupełnie coś innego. Ergo, moralność nie jest czymś wrodzonym a nabytym. Uznawana jest często za pierwszą antropolożkę, którą stwierdziła, że dzieci do pewnego wieku, są po prostu dziećmi. Bawią się razem, stanowią jedną grupę – dzieci. Nie są ani dziewczynkami, ani chłopcami, do tego bywają pozbawieni statusu. Rytuały przejścia opisywane były już wcześniej, chociażby przez Arnolda van Gennepa, w wydanej w 1909 książce Obrzędy przejścia, jednak jego koncepcje dopracował dopiero Victor Turner, który rozpoczął studia zainspirowany wydaną w 1928 książką Margaret Mead – Dojrzewanie na Samoa (Coming of Age in Samoa). Tunera trzy etapy, jednak trzeba powiedzieć o rytuałach przejścia kilka słów więcej, w kontekście spotu o płeć kulturową. Gdy dzieci osiągną pewien wiek, zostają wyłączone z grupy dziecięcej i często stają się nikim, aż do czasu nadania im nowego statusu. Dziecko, ma bardzo konkretny status społeczny, często oznaczający całkowitą swobodę, w trakcie której wszystkie dzieci, bez względu na płeć bawią się razem i podlegają kolektywnej opiece oraz ochronie ze strony dorosłej części społeczności. Z chwilą wyłączenia z grupy dziecięcej, stają się nikim, co może oznaczać konieczność zamieszkania w odizolowanym miejscu albo znoszenie pewnych upokorzeń. Osiągnąwszy gotowość, chłopcy poddawani są rytuałowi przejścia, który wprowadzi ich do świata mężczyzn. Niestety, często oznacza to, że kobiety nie są do końca ludźmi a kobiecość, przychodzi sama wraz z pierwszą miesiączką. Bardzo ciekawym jest, iż większość kultur jest dość elastyczna i dokładnie wie, jak przeprowadzić rytuał by przeszedł go każdy. W trakcie skaryfikacji chłopcy bywają odurzeni a jeśli nie, to osoba prowadząca, wykonująca niezbędny zabieg wie jak dawkować ból, by nie przekroczyć progu delikwenta. Wszak przed nim jeszcze całe życie w trakcie którego będzie musiał udowodnić swoją wartość, często poprzez nieodstawanie od reszty. Ważnym jest, iż kobiecość przychodzi sama ale męskości trzeba się uczyć bez mała całe życie. Oznacza to, że mentalnościowo niewiele różnimy się od grup, które trwają niekiedy w niezmienionej formie od tysięcy lat jeśli chodzi o rolę kobiety. Równocześnie nie doceniamy siły edukacji, którą rozumiały opisane przez Turnera plemiona a później także Grecy. Trening hoplity zaczynał się bowiem w wieku lat siedmiu. Obserwacje z późniejszych pól bitew dowiodły, iż im później chłopiec stanie na polu bitwy, nawet z bronią palną, tym trudniej mu przełamać w sobie niechęć do zabijania. Rodzi się zatem pytanie, czy mężczyźni są agresywni z natury jak niektórzy dowodzą czy też z racji wychowania. Historia gender studies, wymaga wspomnienia angielskiego filozofa, który zabrał ważny głos w dyskusji na temat równouprawnienia kobiet. John Stuart Mill, bowiem to o nim mowa, za namową swej żony Henriet Taylor Mill, wsparł rodzący się ruch feministyczny, zwany wówczas sufrażystkami. Przyjął on, iż nie wiadomo czy kobiety faktycznie niezdolne są do wzmożonej pracy intelektualnej, bowiem nie pozwolono im spróbować. Wszystko zaś co utrwalone zostaje przez tradycję, jawi się jako naturalne. Nie miał on z resztą wielkiego wyboru w tej kwestii, bowiem mieszkał ze znamienitą filozofką, czyli wspomnianą Henriet. Miała ona znaczący jeśli nie przeważający udział w napisaniu „Poddaństwa Kobiet”, sygnowanego jednak imieniem męża. Z bezosobowymi feministkami łatwo się dyskutuje przytaczając prymitywne przykłady na kurach. Dużo więcej trudu zajęłoby polemizowanie z Franzem Boasem albo Stuartem Millem. Tutaj już trzeba wykazać się znajomością historii antropologii oraz filozofii, co nie jest już takie proste jak wygłaszanie dyrdymałów. Prace Mead, nie były jednak skupione na kwestii płci kulturowej a swobodzie seksualnej. Ich publikacji towarzyszyło kilka zabawnych wydarzeń, o których również warto powiedzieć. Otóż jednym z najzacieklejszych krytyków jej prac, był nie kto inny jak były mąż. Trzeba oddać mu sprawiedliwość, iż został uznany w świecie antropologii, za dowiedzenie, iż w języku Arapeszów, istniało określenie „pole bitwy”. Poza tym, jego praca nie ma żadnego związku z pracami żony. Drugim wielkim jej krytykiem był kochanek, którego mówiąc kolokwialnie puściła kantem oraz Derek Freeman. We wszystkich przypadkach, nieprzychylni Mead zakładają, że skoro mąż mówi, że nie miała racji, to nie miała racji. Ruch feministyczny do dziś podnosi, iż kobiety często są dyskredytowane z racji własnych osiągnieć lub przypisuje się je mężczyznom. Wprawdzie nikt nie przestawił żadnego znaczącego dowodu, czy chociażby zastrzeżeń do prac Margaret, ale skoro panowie tak mówią, zatem to musi być prawda. Paul Shankman, w 2009 w swojej pracy stwierdził, że Freeman stosował najzwyklejszy cherry picking celem poparcia swoich tez. Nie zrozumiał przy tym ni pracy Mead ani kultury Samoa. Przez lata zarzucano mu też dziwnie emocjonalny stosunek do Mead i jej prac, przysłaniający logiczne myślenie. Człowiek ten miał obsesję na punkcie seksualności oraz dziewictwa. Afera na linii Mead – Freeman, sprowadzała się właśnie do kwestii swobody seksualnej kobiety, w badanych społecznościach. Freeman posunął się w swojej obsesji do stwierdzenia, iż bał się zostać z Med sam na sam, bo bał się, że go uwiedzie i wykorzysta seksualnie. Wówczas miała już problemy z chodzeniem, poruszała się o lasce i chorowała na raka. Gdyby Mead spóźniła się z publikacją swojej książki o rok, Freeman musiałby mierzyć z człowiekiem, który już w tamtych czasach był legendą antropologii. Mianowicie z autorem książki zawierającej bardzo podobne obserwacje do tych poczynionych przez Amerykankę, mianowicie Bronisławem Kasprem Malinowskim. Mowa jest tutaj o dziele „Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji”. Podobno nawet skrytykował on Mead za błędy metodologiczne, ale widząc, że wyrasta ona na sławę świata antropologii oraz drugiej fali feminizmu. Nie było sensu kruszyć kopii, tym bardziej, że w udziale przypadł mu Stary Kontynent, na którym na zawsze zapisał się w dziejach nauki. Prace Mead oczywiście spotkały się z wielką nieprzychylnością środowisk konserwatywnych. Sprawa dość podobna do afery Alfreda Kinsey’a, który oskarżany jest o najgorsze zbrodnie. W chwili gdy w swym raporcie napisał, że mężczyźni muszą zdradzać, bowiem taka jest ich natura, przyznano mu dodatkowe środki. Ten zaś napisał, że seksualność kobiet nie różni się od męskiej więc odsądzono go od czci i wiary. Także Freeman we wszystkich swoich wypowiedziach a później popełnionej pracy, skupiony był głównie na dowodzeniu, iż cnota wśród Samoanek, jest najwyższą wartością, co naturalnie dowodzić miało słuszności poglądów konserwatywnych. Nie wiele jednak z tego wszyło a Mead stała się poczytną felietonistką, doradczynią Białego Domu w kwestii równouprawnienia kobiety oraz symbolem rewolucji seksualnej. Za faktyczną założycielkę gender studies uznaje się Judith Butler oraz Simone de Beauvoir. Butler nierzadko krytykowała podejście Beauvoir, jednak jej wkład, często sprowadzany do prostej lecz znamiennej sentencji, dał początek całemu obszarowi badawczemu. Chodzi o słynne zdanie, iż kobietą się nie rodzi, kobietą się staje. Butler jest natomiast twórczynią koncepcji performatywności płci, co oznacza tylko tyle, że uczymy się poprzez naśladowanie. Początkowo wszystko co robimy, jest dość bezrefleksyjne, wykonywane na zasadzie podobieństwa. Chłopiec naśladuje tatę, dziewczynka mamę, natomiast nie ma w tym cienia refleksji. Butler skupiona była w znacznej mierze na kobiecości, niejako kontynuując bardziej women’s studies, jednakże obecnie refleksja obejmuje też mężczyzn oraz inne tożsamości. Historia gender studies jest więc dość złożona i sięga starożytności. Różnice kulturowe, pozwalają stwierdzić, że nie wszyscy wyznają te same wartości, odgrywają swoje role tak samo a gdzieniegdzie tworzy się dodatkowe formy ekspresji płciowej, jak chociażby właśnie na Samoa, w postaci Faʻafafine. Gender Studies Terminem, który niezbędnie należy zdefiniować, jest płeć kulturowa. Przynależność płciową człowieka ocenia się wizualnie, na podstawie posiadania penisa lub waginy. Z chwilą gdy położna dokona oględzin i wypowie czarodziejskie słowa, to chłopczyk czy dziewczynka, rodzice zaczną przygotowywać dziecko do odegrania jego podstawowej roli. We wcześniejszych epokach, do penisa lub waginy, przypisane były określone role dodatkowe, w zależności od klasy społecznej. Chłopiec z rodziny dobrze studiowanych fabrykantów, mógł na przykład ukończyć studia z zakresu filozofii ale raczej nie było mu pisane zostać pastuchem. Mógł za to odziedziczyć rodzinny biznes. Identycznie rzecz miała się z dziewczyną, która przygotowywana była do swej roli. O ile mogła odebrać stosowne wykształcenie dzięki prywatnym nauczycielom, tak uczelnie był przed nią zamknięte. Role, które mógł odegrać mężczyzna i kobieta, były zatem mniej lub bardziej elastyczne, w zależności od klasy społecznej. Wspomniany syn fabrykantów czy może szlachty, mógł studiować matematykę, filozofię lub oba te kierunki. Chłopiec z rodziny portowego robotnika miał dalece węższe perspektywy, choć może chętnie poszedłby na studia prawnicze, gdyby tylko miał taką możliwość. Dla szlacheckiego syna, pozbawiony ogłady potomek chamów nijak nie pasował do miana prawdziwego mężczyzny tak samo jak gładkolicy paniczyk w mniemaniu zaprawionego w mordobiciu dokera. Mówiąc o płci kulturowej, nikt nie neguje płci biologicznej. Najzwyczajniej nie wiadomo jak jedno ma się do drugiego. Nikt bowiem nie ma pojęcia, co się stanie z człowiekiem wychowanym samotnie w dziczy, z dala od kultury. Od razu należy dodać, iż wszystkie ludzkie społeczności wykształciły kulturę a tym samym wzorce męskości i kobiecości. Pytanie brzmi, czy różnice w budowie mózgu, mają jakikolwiek wpływ na wybór hobby, dyscyplin sportowych, edukacji, zawodu, ścieżki kariery. Przez lata próbowano dowodzić, że różnice pomiędzy kobietami i mężczyznami, wynikają właśnie z budowy mózgu, która to budowa predestynuje do pewnych forma zachowania albo wyboru określonych ścieżek życiowych. Nigdy jednak nie udało się potwierdzić, by te różnice miały kluczowe znaczenie. Popularnym mitem, był ten dotyczący kwestii językowych. Otóż kobiety, wypowiadać miały więcej słów dziennie, niż mężczyźni, co wynika z ewolucyjnych uwarunkowań biologicznych. Kobiety, jako bardziej społeczne, potrzebowały więcej słów, częściej komunikowały się werbalnie, podczas gdy mężczyźni to milczący samotnicy. Bliższe badania pokazały i zasugerowały jednak coś całkowicie innego. Dziennie, zarówno panie jak panowie, wypowiadają tyle samo słów. Zauważono jednak, że na wcześniejszych etapach rozwoju, dziewczęta dysponują większym zasobem słownictwa, nie mówiąc już o tym, że szybciej posługiwać się mową. Różnice w tym zakresie najczęściej zostają zniwelowane, choć chłopcy a później mężczyźni, dysponują mniejszym zasobem słownictwa. Przyczyną tego stanu rzeczy miał być oczywiście mózg. Okazało się jednak, że zarówno matki jak ojcowie, od najwcześniejszych lat, chętniej mówią a później rozmawiają z córkami. Przekłada się to na większy zasób słownictwa, szybszą naukę mówienia, ale także statystycznie większą łatwość uczenia z różnych źródeł. Dziewczętom nie robi różnicy, czy uczą się języka obecnego z materiałów dźwiękowych, wizualnych czy audiowizualnych, podczas gdy chłopcy mają problemy, gdy graniczeni zostają do materiałów dźwiękowych. Gender studies, biorą pod lupę wszystkie te mity, bowiem są one szkodliwe dla wszystkich. Kolejnym przykładem niech będzie mit, że kobiety nie są intelektualnie predestynowane do wybitnych osiągnieć matematycznych. Wszak historia i czasy współczesne pokazują, że wśród wybitnych matematyków, dominują mężczyźni. Problem w tym, że na początku szkolnej przygody z matematyką, dziewczynki osiągają lepsze wyniki niż chłopcy. Zatem co je powstrzymuje przed dalszymi osiągnięciami? Zakłada się, że kultura, bowiem na poziomie szkół średnich zaczyna się spadek formy. Przyczyną nie jest jednak budowa mózgu, bowiem okazuje się, że pozbawione męskiego towarzystwa w klasach, w okresie nastoletnim rozwijają się pod względem matematycznym na równi z chłopcami albo nadrabiają ewentualne zaległości. Przyczyny upatruje się w presji, wywieranej przez chłopców, co do wyglądu i atrakcyjności seksualnej. Również chłopcy, zabiegający o popularność wśród dziewcząt, zaczynają mieć wyraźne problemy z nauką. Dzieciaki, które rezygnują z gry o popularność, nie trwonią energii, którą można przeznaczyć na naukę. Spadek wyników tak chłopców jak dziewcząt, spowodowany jest społecznym przymusem bycia atrakcyjnymi. Zwłaszcza dziewczęta, poświęcają swojemu wyglądowi, a raczej próbom sprostania oczekiwaniom społecznym tyle czasu, że nie mają go już na naukę. Pojawia się tutaj pewne zjawisko, jakim jest akceptacja dla niechlujnego wyglądu chłopca, jeśli jest w czymś bardzo dobry. Kobieta, nastolatka winna być atrakcyjna bez względu na to czy jest wybitną matematyczką czy nie. Chłopiec, będący biegłym tej dziedzinie, może chodzić w starych spodniach i wytartym t-shircie. Krytycy gender studies, których wypowiedzi można usłyszeć na co dzień, nie wywodzą się ze środowisk akademickich, naukowych. Znaczna cześć pseudodebaty na ten temat, do której ma dostęp większość społeczeństwa, odbywa się w niskiej jakości przestrzeni medialnej. W tejże, niezbędne są za emocjonujące nagłówki i chwytliwe hasła, nie zaś pogłębiona refleksja. Politycy nie mają programów, pomysłów i planów, więc żerują na emocjach. Wszak największa frekwencja przypada na te kampanie, które angażują skrajne emocje. Najambitniejsi kryty, chwytają się wszelkich możliwych wyjaśnień, które przechyliłyby szalę na ich stronę. Do takich prób należy oczywiście przywoływanie kibucy, których niepowodzenie ma dowodzić nieprawdziwości tez głoszonych przez gender studies. Bardzo ciekawym elementem krytyki gender studies, jest dziwaczna wojna płci, w której mówiący mężczyźni starają się dowodzić niższości intelektualnej kobiet. Wszak wszystkie wybitne jednostki w historii nauki, były mężczyznami, zatem na zasadzie prostego poczucia przynależności grupowej, czują się równi Einsteinowi. Kwestie sprawności fizycznej również są niebagatelne, bowiem każdego dnia ryzykują życie w walce z ogniem, w znoju wydobywają Czarne Złoto Polski. W skrócie, najczęściej to mężczyźni są strażakami, strażacy są silni i odważni, piszący czy mówiący też jest mężczyzną, ergo jest tak samo silny i odważny jak strażak. Każdego dnia ratuje niewiasty z płonących domostw i zwycięża w zawodach strongmanów. Faktem jest, iż żadna kobiet nie dorównała jeszcze żadnemu mężczyźnie martwym ciągu, ale nawet damski rekord świata w tejże dyscyplinie przebija wszystko co osiągnie typowy, kanapowy leniwiec. Najprawdopodobniej chodzi o potencjalne możliwości a nie realne osiągnięcia. Szczególnie wystrzegać należy się tego poczucia tożsamości grupowo – plemiennej. Najsilniejszy w grupie, jest chluba całej grupy. Zowie się to również grzaniem się w cudzym blasku. Choć bardzo już skromnym, bowiem prawdziwe resztki sławy Turinga docierają do wielu piszących. Silnie na te umysły oddziałuje też argument statystyczny. Przykładem niech będzie, iż w setce najlepszych szachistów nie ma żadnej kobiety, na wydziałach fizyki zaś dominują panowie. Tym samym wnioskują oni, że są one niezdolne do takich osiągnięć, natomiast mężczyźni zawsze i o każdej porze. Problemem jest nieobecność malkontentów na wydziałach fizyki, na siłowniach oraz rankingach szachistów. Sprawa ma się o tyle gorzej, że na przestrzeni lat liczba mężczyzn z wyższym wykształceniem systematycznie spada, podobnie jak zamiłowanie do literatury, w zamian zaś rośnie obwód pasa i awersja do sportu. Wiele mitów jest jest bardzo szkodliwych, chociażby przeświadczenie, że mężczyźni mają mniejsze potrzeby w zakresie towarzyskości, jako samotnicy. Wiadomo również nie od dziś, że panowie nie przepadają za mówieniem o swoich uczuciach. Okazuje się, że chłopcy a później mężczyźni, są tak samotni, że często nie potrafią zidentyfikować uśmiechu, biorąc zwykły komunikat flirt albo nie potrafiąc nań zareagować. Od najmłodszych lat, są traktowani ozięblej, chociażby w kwestii przytulania. Zarówno matki jak i ojcowie, rzadziej przytulają chłopców co przekłada się na ich sferę emocjonalną. Matki często karcą chłopców mówiących, że źle się czują albo są smutni, bowiem nie pasuje to ich wyobrażenia przyszłego mężczyzny. Wytwarza to sytuację, w której kobiety chętniej opowiadają o problemach w związkach koleżankom, podczas gdy nie potrafią o nich rozmawiać z partnerami, traktując ich jako niekompetentnych w tej materii albo pozbawionych własnych uczuć i emocji. Mężczyźni natomiast nie rozmawiają o swoich emocjach między sobą, co jest przyczyną licznych samobójstw. Stąd też wszystkie ataki na gender studies, jako podważające „tradycyjne role płciowe” a co za tym idzie formy ekspresji, są zwyczajnie szkodliwe. Najbardziej kontrowersyjną kwestią kwestią, jest tak zwana trzecia płeć oraz tożsamość płciowa. Przykładami, często przytaczanymi przez obrońców gender studies są samoańskie Faʻafafine oraz indyjskie hidźry. Słowo Faʻafafine, można przetłumaczyć jako „na sposób kobiecy”. Nie wiadomo czy mężczyźni wybierający taką drogę życia to osoby transpłciowe, homoseksualne, biseksualne czy nie czujące potrzeby wykonywania typowych, męskich ról płciowych. Z całą pewnością można jednak powiedzieć, że raz hidźrą, na zawsze hidźrą. Nie można ot tak, swobodnie zmieniać ról, dziś będąc Faʻafafine jutro mężczyzną. niestety, zaburzyłoby to ład społeczny, bowiem nagle mężczyzn ubywa, raz przybywa. Zatem te formy płaci kulturowych, są zamknięte i bardzo sztywne. Przy całej krytyce społeczeństwa polskiego, ma ono tę zaletę, iż pozwala na sporą swobodę. Nie ma żadnej przeszkody w tym, by mężczyzna chodził do kosmetyczki. Oczywiście w przestrzeni Internetu może się to spotkać z drwiną, zwłaszcza ze strony osób, dla których resztki smaru pod paznokciami są przejawem męskości. Sytuacje takie rzadko jednak mają miejsce w centrum handlowym, gdzie ludzie przeważnie nie napadają na siebie na wzajem za wąskie czy szerokie spodnie. Formy ekspresji są zatem grupowe oraz klasowe i tak też trzeba rozpatrywać wzorce form ekspresji, bowiem nie istnieją one w wymiarze ogólnospołecznym. Stąd też przy całej sympatii wobec gender studies, ciężko traktować niebinarność poważnie, zwłaszcza w kontekście performatywności płci. Skoro poczucie tożsamości męskiej lub żeńskiej, wiąże się z wychowaniem, to co właściwie oznacza bycie osobą niebinarną? Jeśli tożsamość wynika z podstaw czysto biologicznych to wpadamy w sidła biologicznego determinizmu. Nie sposób też spotkać osób niebinarnych czy gender fluid w klasach, które mają bardzo wyraziste ramy ekspresji płciowych. Najczęściej w ten sposób opisują się ludzie bardzo młodzi, należący przynajmniej do klasy średniej. Ich sposoby ekspresji też są niejasne, bowiem najczęściej oznaczają kolorowe włosy, co samo w sobie nie jest niczym nowym wśród form ekspresji, zwłaszcza młodzieżowych. Ażeby być osobą niebinarną musi istnieć silny, wyrazisty podział płci, ze względu na pełnione role i formy ekspresji. Tymczasem, chociażby w kwestii ubioru kobiety ze wszystkich grup, mają większą swobodę niż mężczyźni. Nie wypada bowiem by mężczyzna nosił sukienkę i buty na obcasie, natomiast kobiety mają w tym zakresie pełna dowolność. Nie ma więc większego problemu, by programistka przyszła do pracy w butach na obcasie albo sportowych snikersach. Słowo programistka jest tutaj kluczowe, bowiem świat, w którym kobiety nie wykonywały tego typu zawodów odszedł do lamusa dawno temu. W NASA, pierwsze komputery programowanie były przez kobiety, które przed ich wprowadzeniem parały się obliczeniami. Tamtego świata nie ma od siedemdziesięciu lat, więc mówienie o płynności w kontekście ekspresji płciowej jest nieco problematyczne. Im bardziej złożone społeczeństwo, tym większa różnorodność sposobów odgrywania ról, w zależności od klasy społecznej. Wystarczy usiąść na przystanku w centrum Warszawy albo w kawiarni w centrum handlowym, by zobaczyć najróżniejsze, subtelne oznaki wyobrażenia o męskości i kobiecości, wyrażone w najoczywistszy sposób, czyli poprzez strój. Stąd też osoby deklarujące chociażby niebinarność, często zachowują się w sposób przykry dla osób określanych mianem cis, czyli żyjących w zgodzie z połacią kulturową przypisaną przy narodzinach. Pokazują one silnie zakorzenione w głowach stereotypy. Dziewczęta, sugerujące, iż męskość wyraża się poprzez plucie na chodnik i wulgarne, niechluje zachowanie oraz chłopcy i mężczyźni, przyjmujący, że kobiecość to buciki na obcasie. Są to oczywiście jakieś wyobrażenia kobiecości i męskości, jednak skrajnie prymitywne, archaiczne. Prawdopodobnie nie sposób znaleźć dziś kobiety, która uważa, że nie powinna chodzić w spodniach czy studiować. Sprawa ta jest bardzo medialna, ale nie sposób traktować jej poważnie. Naliczyć można kilkadziesiąt terminów, w tym pangender, demigender, agender, ale wszystkie opisy, jak jeden mąż sprowadzają się do wizualnych form ekspresji. W przeszłości, wiele ról, które można nazwać zawodami, zarezerwowana była dla mężczyzn, choć naturalnie nie dla wszystkich. Mieszkańcy wsi nie mieli wielkich szans na uniwersytet, zatem o ponownie istotna staje się przynależność klasowa. Patrząc na mężczyzn jako jednorodną grupę, mieli oni większe pole do popisu niż kobiety. Dziś, w wielu grupach można swoją rolę budować niczym z klocków, wybierając to, co uważa się za interesujące. Istnieją dwa słowa określające płci kulturowe, wybierane w dzieciństwie na podstawie wizualnej oceny narządów rozrodczych. Natomiast to, jak ktoś odegra swoją rolę staje się w znacznej mierze dowolne, choć często ograniczone finansowo. Nie zmienia to jednak faktu, że osoba niebinarna nie pełni szczególnie innej roli, niż kobieta czy mężczyzna. Co najwyżej ma kolczyk w nosie i różowe włosy, ale to już było. Gender studies stanowią interdyscyplinarny obszar badawczy, w ramach którego zrobiono coś czego wszyscy pragną. Nie tyle zapytano o źródło naszego wyobrażenia o sobie, co zaczęto je systematycznie podważać. Wprawdzie każdy internetowy krzykacz powie, że nauka polega na falsyfikacji, ale nie należy próbować podważać prawd fundamentalnych, objaśnionych oczywistych. Wprawdzie falsyfikacja nie jest podstawą współczesnej nauki, ale hasełko przyjęło się bowiem brzmi uczenie. Niemniej, łatwo z jaką przekuto obszar badawczy w przedmiot wojenki ideologicznej jest zagadnieniem wartym zainteresowania. Teoretycznie nauka nie powinna być zideologizowana ale dobrze by było, gdyby jednak była. Spór pokazuje, że przeciwnicy gender studies, zarzucający przedstawicielom tychże ideologię sami niewiele różnią się od łysenkistów. Stworzyli sobie „porządek naturalny” na podstawie niejasnych przesłanek i domagają się by nauka go potwierdziła, inaczej jest zideologizowana. Patronite Jeśli tekst przypadł Wam do gustu i chcielibyście mi pomóc stworzyć kolejne – zajrzyjcie na mój profil na Patronite. Sztuka i socjologia bez małego wsparcia „same się nie robią” Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Kultura Odrobina antropologii Przemyślenia Socjologia antropologiabiologiaBronisław MalinowskiCindy ShermanComing of Age in SamoaDerek FreemanDojrzewanie na SamoadorastanieDorastanie na Samoadziecifeminizmfotografiagendergender studiesideologia genderideologia LGBTJudith ButlerKibucekobiecośćkobietakulturaMargaret MeadmęskośćmężczyznaprzemyśleniaReo Fortunerole płcioweSamoaSeks i temperament na przykładzie trzech prymitywnych społecznościSex and Temperament in Three Primitive Societiessocjalizacjasocjologiatradycyjne role płciowetrzecia płećwychowanieWyspy TrobriandaŻycie seksualne dzikichZygmunt Freud