Strach przed szczepieniem

Strach przed szczepieniem

Szczepionki wybawiły ludzkość od wielu średniowiecznych choróbsk, które miały tendencję do wycinania tejże ludzkości w pień. Od samego początku budziły obawy i strach. Rodziły się liczne towarzystwa przeciwników, powołujących się na subiektywnie obiektywną naukową wiedzę, wiarę, demony i wraże spiski. co trwa do dziś.

Tekst mój nie ma na celu nakłonienia nikogo do zaszczepienia się. Ja sam, będąc socjologiem odczuwam pewien niepokój, choć jest on częściowo racjonalny. Celem jest próba wyjaśnienia dlaczego ludzie nie chcą się szczepić, zwłaszcza na nieszczęsny Covid-19. Na grypę przyznaję szczerze sam się nie szczepię, bo nie odczuwam potrzeby. W dziecińskie przyjąłem wszystkie obowiązkowe szczepienia bez żadnych oporów ze strony rodziców, bo ci doskonale pamiętali chociażby ofiary polio. Zatem z żelazną konsekwencją odpowiadali na każde wezwanie do przychodni celem zaszczepienia mnie. A grypa? Tutaj wykażę się ignorancją. Grypy nie miałem od lat dwudziestu i nie chce mi się siedzieć kilka godzin w przychodni rok w rok, celem uzyskania recepty. Covid to jednak trochę inna bajka, jednak mogę pełni uzasadnić wszystkie obawy, oraz wskazać ich źródło. W Polsce należy zacząć od tego, że przez ostatnie kilka lat, ze strony rządzących nie otrzymaliśmy jednego prawdziwego słowa. Właściwie cała komunikacja na linii obywatel – rząd sprowadza się do próby zawstydzenia gigantów propagandy ale w sposób niespotykany wcześniej w dziejach. Gdy zaś przeanalizujemy całą sytuację z Covid-19 pozostaje nam usiąść i zapłakać. Zatem pierwszym źródłem, jest komunikacja na linii rząd – obywatele. Drugim, są Stany Zjednoczone, których obywatele mają powody, by obawiać się przemysłu farmaceutycznego a które to obawy eksportują do Polski. Może to i dobrze?

Ruchy antyszczepionkowe

W historii ruchów antyszczepionkowych, które straszyły wyrastaniem kopytek, porodami bydła przez kobiety i potępieniem, zapomina się wspomnieć, że lekarze też nie zawsze do nowinek podchodzili racjonalnie. Transfuzja krwi ratująca życie była traktowana jako bez mała zamach na ludzką duszę, propagatorzy idei leczenia uzależnień byli wyśmiewani jako szarlatani chcący pomagać bezbożnym degeneratom o słabej woli. Facet, który postulował pranie fartuchów uchodził za wrażego agenta podkopującego renomę zawodu lekarza. Jak to tak?! Bez krwi na fartuchu przez miasto?! Toć jak chirurga poznać?!

Naukowcy wcale nie są nadludźmi. Gdy przywiążą się do jakiejś idei, pomysłu, koncepcji będą jej bronić. Myślicie, że łatwo jest porzucić myśl której broniło się lat dwadzieścia albo i pięćdziesiąt? Przyznać do błędu? Powiedzieć chorym, którzy darzyli was zaufaniem, że puszczanie krwi było błędem i przez te wszystkie lata brało się kasę za bajdy i klechdy? Otóż nie.
I nie jest od tego wolny fizyk kwantowy, chemik ani archeolog. Z bliżej nieokreślonej przyczyny uważa się, że jak jeden naukowiec przyjdzie do drugiego i powie, że ma coś lepszego to ten pierwszy go uściska, rzuci wszystko i poleci pomagać. Jasne, jak Edison Tesli. Z tego co widzę szperając, idea szczepień mRNA, wcale nie wbiła się w świat nauki niczym lodołamacz. Początkowo nie poświęcano temu większej uwagi.

Mnóstwa argumentów antyszczepionkowcom dostarczyły trzy wielkie afery, mianowicie eksperyment Tuskegee, czyli chęć poobserwowania skutków nieleczonego syfilisu. Czarnoskórych mężczyzn zarażano tą chorobą pod pretekstem leczenia „złej krwi”. Właściwie słowo szczepienia nigdzie nie pada, ale ci którzy przeżyli w zeznaniach mówili różne rzeczy. Chociażby to, że byli szczepieni przeciwko czemuś w ramach eksperymentu. Gdy dotarło to do szerszego grona efekt był zrozumiały. Druga głośna sprawa to eksperymentalne szczepienie przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby. Poszła fama iż rząd zaraża homoseksualistów wirusem HIV, aby zredukować ich populację. Pomiędzy 1972 a 1984 gdy odkryto wirus HIV minęło niewiele ponad dziesięć lat. Nigdy nie udowodniono aby rząd USA próbował czegoś takiego, ale na przestrzeni lat wychodziły na jaw dokumenty dotycząca wielu nieetycznych eksperymentów medycznych. Sterylizacja pod pretekstem wycięcia wyrostka robaczkowego, ponownie zarażanie ludzi syfilisem w ramach eksperymentu. Daleki jestem od rozumowania, iż brak dowodu to dowód ale na przestrzeni lat niejedna teoria spiskowa okazała się prawdą, mianowicie prawdą iż zawiązano spisek celem osiągnięcia jakiegoś celu, więc zostawiam to sobie jako swoisty „raport mniejszości”.  Nie jest tak, że świat medycyny i rząd nie zasłużyli na brak zaufania. Wręcz przeciwnie.

Olbrzymią pomocą dla antyszczepionkowców była publikacja Andrew Wakefielda, zamieszczona w czasopiśmie naukowym „the Lancet”, który to periodyk jest jednym z najważniejszych i zarówno najstarszych tego typu, bowiem ukazuje się od 1823 roku. Wakefield otrzymywał pieniądze od powstałej w miejscu założonej 1949 Legal Aid Board, której miejsce zajęło w 2000 Legal Services Commission. Ogólnie chodziło o możliwość pozwania firm farmaceutycznych. I tak oto, narodził się najprawdziwszy spisek. Ktoś łożył kasę, ktoś fałszował wyniki, rozpoczęła się wieloletnia batalia sądowa, w której „the Lancet” dzielnie bronił swojej rzetelności i honoru. Można powiedzieć, że to żaden spisek a przewał, wał, szwindel, kant, machloja, bez znaczenia. Przypomnijmy sobie mechanizmy powstawania teorii spiskowych. Historia była świadkiem zbyt wielu incydentów medycznych, by tym razem potoczyć się inaczej. Tym bardziej, że branża medyczna i środowiska naukowe mają w swojej historii niechlubne karty, które rzutują na ich postrzeganie. Warto wymienić chociażby celowe zarażanie ludzi syfilisem, eugeniczne sterylizacje trwające do lat 80 XX wieku, Epilim czy Thalidomid. Jakby tego było mało, w Stanach trwa kryzys opioidowy, wywołany przez między innymi Purdue Pharma, która to firma sowicie opłacała lekarzy, by ci lobbowali za środkiem, który niewiele różni się od heroiny. Ludzie są istotami emocjonalnymi. I wyjątkowo nieetycznymi jak widać.

Korporacje

Są złe prawda? Facebook nas śledzi, Microsoft szpieguje, Google inwigiluje, Apple robi w balona. Do tego koncerny te przyczyniają się do utrzymania dyktatur w Afryce gdyż tamtejsze ziemie bogate są w rzadkie surowce niezbędne do produkcji elektroniki, wyzysku pracowników w strefach wolnego handlu w Azji i tak dalej. Właściwie mało która Wielka Korporacja karmi głodne pieski, pomaga biednym. Taki Amazon uchodzi raczej za symbol wyzysku niż ostoję filantropii, chyba że uzyskując dla pracowników bony żywieniowe od rządu. Koncerny naftowe też mają niechlubne karty w swej historii, łącznie z wyposażaniem dyktatorów w sprzęt wojskowy niezbędny do zabezpieczenia ich interesów w regionie. Natomiast Big Pharma jest etyczna. Niebo gwieździste nade mną, Big Pharma we mnie, czy jakoś tak. Jeśli w ogólnym klimacie antykorporacyjnym wszyscy są źli, to jak jedna branża ma być ostoją etyki? Dodatkowo gdy na blogu, którego autor wspiera szczepionki pojawia się tekst o niedziałających, oszukańczych suplementach diety to jak może zareagować część czytelników? Naturalnie dla wielu nie będzie w tym żadnego problemu. Złe koncerny elektroniczne wyzyskują biednych pracowników a dobre koncerny produkujące samochody elektryczne wyładowane elektroniką i bateriami po brzegi, ratują naszą planetę przed zagładą. Niepojęte są meandry ludzkiego myślenia.

Czas na spisek

Czas, właśnie czas. Ciągle czytam, że szczepionki są bezpieczne bo pracuje się nad nimi bardzo długo. Całymi latami. Zatem pojawia się zrozumiała wątpliwość, jakim cudem szczepionka opracowana na wirusa odkrytego w październiku 2019 roku ma być bezpieczna w lutym 2021? Cisza. Płonące tyłki uratował news o tym, że szczepionka na Covid-19 jest bezpieczna bo nad szczepionką mRNA pracuje się od lat 70 XX wieku. Ale nie na Covid-19. Aj, znowu problem. Sami tutaj strzelają sobie w stopę wywołując poczucie zagrożenia spiskiem. Czyli co, oni wiedzieli że ten wirus się pojawi, stworzyli go? Poza tym, skoro inne szczepionki opracowywano latami, to jak u licha udało się tę, stworzyć w kilka miesięcy? Jak potwierdzono jej długoterminową skuteczność? Tak, zaraz dowiem się, że teorie spiskowe to domena niewykształconych, bo według badań – bardzo starych badań – wierzą w nie tylko osoby z podstawowym albo średnim wykształceniem. Absolwenci uniwersytetów są nie odporni. Równocześnie słyszę, że nie każdy powinien mieć wykształcenie wyższe, bo nie potrzebujemy tylu wykształciuchów. Naprawdę wierzycie, że w szkołach zawodowych kształcących dekarzy, krytyczne myślenie jest nadrzędna ideą, której podporządkowany jest program edukacji? Równocześnie wykształcone osoby widzą spisek rosyjskich służb specjalnych wspierających wiadome organizacje, takie co to nie wolno o nich pisać, że sponsorują je rosyjskie służby albo celowe zalewane polskich (niemieckich) mediów fake newsami. Właśnie mózg mi się zagotował od tej incepcji.

Trzeba też pamiętać, że niektóre teorie spiskowe okazywały się prawdziwe. W dziejach nie raz zawiązywano spiski, finansowano działanie organizacji mogących namieszać we wrażym kraju. W kwestii szczepionek spiski są raczej zbyteczne. Właściwie nawet czuję pewien ubaw gdy słyszę o czipowaniu poprzez szczepienie. Stary Billy wie wszystko, podobnie jak Google czy Facebook, gdy przeżywamy zawód miłosny, jakie mamy preferencje seksualne, gdzie jesteśmy, za co płacimy i ile. Czip? To się nazywa smartfon. Gdy zaczyna się bardzo drobiazgowo analizować otaczającą rzeczywistość okazuje się, że otacza nas masa sprzeczności, o których na co dzień nie myślimy. Gdybyśmy bowiem to robili nie moglibyśmy funkcjonować.

Debil

Jakże bardziej sensownym byłoby napisać, że sam również podejmę ryzyko bo czuję się odpowiedzialny za współobywateli. Nie. Trzeba napisać coś tak suchego i bezdusznego jak słynny cytat o śmierci i statystyce.

No właśnie. Wyzwiska. Załóżmy, że wierzę że Einstein był słaby z matmy w pierwszych latach edukacji. Jak myślicie, czy nazwanie mnie debilem kilkanaście razy zmieni moje zdanie? Brawo! Uważacie, że zmieni. Pół biedy gdy faktycznie wyzywający ma rację a publikujący powiela cos naprawdę absurdalnego i niedorzecznego. Choć nie wiem czemu miałoby to być pół biedy. Ale niech będzie, moja strata. Gorzej, gdy czytający po prostu źle interpretuje intencje piszącego. Widziałem to setki razy u siebie na FB, gdy wrzucałem jakiś zdawkowy albo ironiczny post, dowiadywałem się masy rzeczy na temat swojej inteligencji natomiast komentujący tylko chciał zwalczyć moją głupotę i oświecić nieuczonego bliźniego. Moim absolutnym numerem jeden ostatnich dni jest jakaś dziewczyna prosząca żebym porzucił strach przed szczepionką, rozpisując się sążniście o…powiem Wam szczerze, że nie bardzo wiem o czym bo wywód był niesamowicie niespójny. Post zaś wspierał de facto jej sposób myślenia. Cóż, nie jest moją winą że dwa zdania przerastają możliwości niektórych komentujących. W dodatku zdania bardzo proste. Efekt jest odwrotny do zamierzonego.

Na ołtarzu społeczeństwa

Kolejny genialny argument. Gdy zaniepokojona matka pyta czy jej dziecku może coś grozić ze strony szczepionki dowiaduje się, że jego śmierć będzie niezbędną ofiarą na ołtarzu społeczeństwa. Dzięki jego i jej ofierze, reszta będzie bezpieczna i jesteśmy gotowi tę ofiarę ponieść! Tak, słusznie zauważycie że słowa te nie padają wprost. Raczej w formie beznamiętnego, że tak trzeba dla odporności stadnej. Ludzie w ogółu lubują się w takich pseudo naukowych terminach, które gdzieś zasłyszą i próbują dopasować do wszystkiego. Wydaje im się wówczas, że brzmią bardzo beznamiętnie, mądrze, uczenie. Efekt jest wręcz przeciwny. Czasem jestem pod wrażeniem jak bardzo wyznawcy nauki są fanatyczni. Kiedyś już to napisałem, napiszę jeszcze raz. Nauka to współczesna religia. Większość wyznawców różnych religii nie zna pism ani świętych ksiąg, powtarzając tylko frazesy z lekcji katechezy. Selekcja naturalna, odporność stadna. Szurnięci fanatycy do tego stopnia, że gotowi są dla bóstwa składać ofiary z ludzi. Nie ma tu troski o bliźniego, jest raczej pragnienie współudziału. Oni się tak samo boją więc zależy im na tym by inni współdzielili z nimi ryzyko. Działać to może na zasadzie myślenia magicznego. Gdy ona i jej bombelek się zaszczepią, to może padnie na nich a nie na mnie? Nic więcej. Jakże bardziej sensownym byłoby napisać, że sam również podejmę ryzyko bo czuję się odpowiedzialny za współobywateli. Nie. Trzeba napisać coś tak suchego i bezdusznego jak słynny cytat o śmierci i statystyce.

Z drugiej strony po co wy, proszczepionkowcy szczepicie te dzieci? Widziałem jak jeździcie. Naprawdę uważacie, że 180 km/h to dobra prędkość na krętej drodze jednopasmowej? Najdroższy fotelik tu nie pomoże. Niby dbacie, ale tak wybiórczo. W sumie śmierć w takiej kraksie jest bardziej spektakularna niż od krztuśca. Czy jaka tam logika wami kieruje.

Racjonalne tłumaczenie, że nie umrze, również nie jest dobrym tłumaczeniem. Dzięki szczepieniom chronisz swoje dziecko. Język korzyści jest bardzo ważnym narzędziem w propagowaniu czegoś. Popatrzcie na reklamy alkoholu na FB. Epicka przygoda, styl życia. Skoro da się sprzedać wódkę jako fajny, bezpieczny styl życia to nie da się sprzedać szczepionek? Da się, tylko proszę nie pomagajcie w tym, bo robicie więcej złego niż dobrego i tak naprawdę wcale nie chcecie zmienić ich zdania. Zależy Wam na tym, by był jakiś głupawy Inny, który może być dla Was punktem odniesienia.

Promocja

Z tym jest trochę z Fame MMA albo patostreamami. Mechanizm działa tak, internetowy cwaniaczek udostępnia coś z grupy antyszczepionkowej z dopiskiem „hahaha”. W ten sposób wielu jego fanów dowiaduje się o istnieniu grupy, zaczyna powielać tę treść. I tak ludzie, którzy nigdy nie dowiedzieliby się o człowieku okładającym po twarzy nastolatkę w imię dziwnie pojętej rozrywki daje mu olbrzymiego kopa popularności. Przecież tylko na chwilę zerkną. Treści antyszczepionkowe mogą zaś paść na podatny grunt i zacząć żyć nie jako forma szyderstwa ale jako coś samowystarczalnego. Zaczną krążyć w Sieci już bez „hahaha”.

Równocześnie warto zwrócić uwagę, że polskie strony zwalczające obowiązek szczepień mają relatywnie mało obserwujących i niewielką aktywność. Dwie główne rodzime strony nie zrzeszają nawet 50 000 osób, aktywność zaś jest minimalna. Pozostaje zatem pytanie, do jakiego stopnia ruch antyszczepionkowy jest nadmuchanym wrogiem szczepień i rozrasta się wirusowo przez zupełny przypadek, podobnie jak popularność Fame MMA czy patostreamerów, po których każdy jedzie równocześnie przysparzając im popularność. Czy racjonalne tłumaczenia coś dadzą? Tak samo jak wywody o szkodliwości picia alkoholu albo palenia tytoniu, nieprzekraczania prędkości na krętej drodze w środku mroźnej zimy. Tyle że skutek będzie odwrotny do zamierzonego. Trzeba pamiętać, że fakty nie zmieniają światopoglądu. Zalanie kogoś informacjami, spowoduje że zacznie się bronić.

Pro i anty

Osoby anty nie mają pojęcia o czym mówią, tak samo jak osoby pro. Ktoś jeszcze wierzy, że wszyscy obrończy szczepień wiedzą co to jest szczepionka mRNA i jak to właściwie działa? Pewnie, że można sobie przeczytać w Wikipedii, ale wiedza nie oznacza zrozumienia. Mówimy, ale nie mamy tak szczerze pojęcia o czym. Opowiadamy się jedynie za tą czy inną opcją. Podatność na newsy wspierające światopogląd jest niewyobrażalna. Gdy zaczęto mówić o konieczności stworzenia szczepionki, nikt nawet słowem się nie zająknął, że to jest jakaś szczepionka mRNA lub też szybka metoda ich wytwarzania bo zainteresowanie tym tematem, tematem nowinek w szczepieniach opracowywanych wedle niepotwierdzonych doniesień raptem od lat 70, było zerowe. Argumenty za, sprowadzały się do wyzwisk w stronę każdego kto czegoś nie rozumie bowiem gdy sami nie potrafimy czegoś wytłumaczyć, reagujemy agresją by zamaskować ten fakt. Nie jest to nic nadzwyczajnego ani odkrywczego. Poza tym idea szczepień tego typu to początek lat 90, natomiast eksperymenty trwają już ponad piętnaście lat i przeważnie dotyczyły takich chorób jak Ebola, wścieklizna a nawet rak.

Czy osoby anty są głupie? Nie bardziej niż pro, z tym że głupota tych drugich jest korzystna z punktu widzenia ogółu społeczeństwa. Każda ze stron szuka dowodów na potwierdzenie swojej tezy a wystarczy że brzmią one w miarę zgodnie, co widuję bardzo często. Solidne badanie kończy się wątpliwościami i często informacją o konieczności dalszych badań. Tymczasem z sążnistego tekstu zwolennicy chociażby karmienia psa soją, wyławiają jedno zdanie – pies przeżyje, ale już ignorują, że marne to będzie życie. I wy, drodzy proszczepionkowcy robicie dokładnie to samo. Siedzicie w swoich grupkach na FB, nabijacie się z madek Karynek, wyzywacie ludzi od debili i jesteście szczęśliwi jak szesnastoletni pseudoinfluencerzy, z każdego kciuka w górę, który dostajecie od ludzi lubiących wyzywać innych od debili. Natychmiastowa gratyfikacja, zastrzyk endorfin, dziękuję.

Zgodzić się muszę, że ludzie zbyt często ulegają skrajnemu konformizmowi, łatwo przyswajalnym suplementom wiedzy przez co brną w stronę czegoś co zwiemy głupotą. Wiąże się to z gratyfikacją w postaci przynależności do grupy, akceptacją, komfortem psychicznym. Skoro jednak wiemy, że to robią możemy to obejść. Albo wysłać wezwanie do szczepienia, jak to dawniej bywało.

Blogerzy pro naukowi popełniają proste błędy:

  • Kierują swoje wypowiedzi do grona zainteresowanych, już przekonanych odbiorców
  • Mówią racjonalnym, logicznym językiem powołując się na fakty
  • Słabo szydzą, atakują konkretne osoby albo całe grupy

Ich fani zaś robią jedną rzecz, wyzywają od debili każdego, kto im się nawinie dziwiąc się, że wyzywani okopują się na swoich pozycjach. Wartym zaznaczenia jest, że nie tylko strach wywołuje niechęć do szczepień. Która to już moja pandemia? Czwarta. Najpierw miałem umrzeć na BSE czyli chorobę wściekłych krów. Chwilę później mój krótki żywot miała zakończyć ptasia grypa. Cytuję portal Onet.pl

Z danych WHO wynika, ze między 2003 a 2009 rokiem, czyli w okresie wzmożonego działania wirusa na świecie, spowodował on zachorowanie 440 osób i śmierć 262. Do dziś stwierdzono 861 zachorowań i 455 przypadków śmiertelnych.

Kolejną zarazą, która miała zamienić Polskę w post apokaliptyczne pustkowie miała być świńska grypa.

6 lipca 2009 Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) poinformowała, że pandemia nowej grypy A/H1N1 jest najszybciej rozprzestrzeniającą się kiedykolwiek pandemią i bezcelowe jest odnotowywanie każdego przypadku choroby. Zwolniono zatem władze medyczne poszczególnych krajów z obowiązkowego odnotowywania każdego przypadku, wymagając tylko informowania o najcięższych lub wyjątkowo nietypowych. WHO zaprzestała też publikowania na bieżąco zestawień przypadków zachorowań i zgonów. Dziś nie wiadomo więc dokładnie, ile ofiar pochłonęła pandemia, a szacunki wahają się między 150 a prawie 600 tysięcy, licząc zarówno bezpośrednie ofiary, jak i osoby zmarłe wskutek komplikacji.

Ponownie, nikt nawet nie wie ile osób zmarło w wyniku tej choroby. Rozstrzał pomiędzy 150 000 a 600 000 nie mieście się w granicy błędu statystycznego. Sorry. I oczywiście nie zapominamy o SARS.

W sumie w latach 2002 i 2003 na SARS zachorowało ponad 8096 osób, 774 z nich zmarły.

Za każdym razem używa się słowa pandemia. Nie ważne czy zmarło 455 osób czy 600 tysięcy osób, w obu przypadkach mam do czynienia z pandemią, Armagedonem. Gdy wybuchały pierwsze z nich byłem bodaj gimnazjalistą ale każda kolejna pandemia była już dla mnie coraz głośniejsza medialnie. Media potrzebują szumu, chaosu, atencji i starają się jak tylko długo można utrzymać Polaka w stanie napięcia osoba ludźmi, którzy umierają w Meksyku. I teraz zdziwieni, że mało kto wierzy.

[…]od początku epidemii w Polsce na grypę A/H1N1 zmarły 182 osoby (przeważnie cierpiące na choroby przewlekłe)[…]

Raport głównego inspektoratu sanitarnego. W Polsce na A/H1N1 zmarły sto osiemdziesiąt dwie osoby. Wszystkie ciężko chore. Skoro zaś wszystkie poprzednie fale zachorowań były traktowane jako pandemie, za każdym razem ostrzegano, że po ptakach, świniach, krowach, przyjdzie kolejny poważny odzwierzęcy wirus. No i przyszedł. Wielka szkoda, że w imię walki z tym wirusem poświęcono pacjentów onkologicznych chociażby. Gdy jesteśmy zaś przy świńskiej grypie, warto wspomnieć, że gdy cała Europa rzuciła się na szczepionkę, Polska odmówiła zakupu. Komisja do spraw Społecznych, Zdrowia i Rodziny Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy pochwaliła nasz kraj za nie uleganie panice, paranoi oraz presji firm farmaceutycznych. Wszak nie można ulegać żądaniom Big Pharma. Porównanie pandemii świńskiej grypy do SARS-CoV-2 nie ma większego sensu z medycznego punktu widzenia. Jeśli wierzyć wypowiedzi prof. Lidii Brydak udzielonej dla Oko.press

[…] jej wirus był „spokrewniony” z innymi szczepami grypy, w populacji, która wcześniej szczepiła się na grypę sezonową, występowała odporność krzyżowa – także na ten szczep […]

to mamy dwie zupełnie różne sytuacje. Tyle tylko, że przekaz medialny, to przekaz medialny. Media muszą na gorąco serwować informacje, nie mając często czasu na wielomiesięczne opracowania, podsumowujące. Zatem w pamięci zostaje proste skojarzenie, że była pandemia, ale nie kupiliśmy szczepionki, zrobiliśmy dobrze. Dodatkowo, jak donosi British Medical Journal szczepionka jest bezpośrednio łączona z narkolepsją. najbardziej narażone miały być osoby młode, do 18 lub do 22 roku życia. Choć z kronikarskiego obowiązku zaznaczę, że nie wszystkie źródła mają jednoznaczne zdanie na ten temat. I tak według niektórych, sam fakt przechorowania A/H1N1 może wywołać narkolepsję, ale w postaci znacznie cięższej, natomiast szczepienie u niektórych ludzi, nosicieli pewnego genu, może wprawdzie narkolepsję wywołać, ale o znacznie lżejszym przebiegu. Przy okazji podobno zwiększoną ilość przypadków narkolepsji stwierdzono po 1918, czyli prawdziwie pandemicznej pandemii hiszpanki, oraz w Chinach po pandemii świńskiej grypy, gdzie felerna szczepionka Pandemrix nie była stosowana, bo Chiny w ogóle obywateli nie szczepiły. Amerykańskie CDC natomiast obstaje, że nie ma związku pomiędzy szczepionką a przypadkami narkolepsji, aczkolwiek nie została dopuszczona do użycia w USA. Dotychczas nie ustalono jednoznacznie jakie warunki musza zostać spełnione. Jedni sugerują, że narkolepsja wystąpiła tylko u tych, którzy zarazili się A/H1N1 a następnie zaszczepili. Tak czy siak, nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale skojarzenie szczepionka – narkolepsja zostaje.

Znaczna część przykładów pochodzi zza oceanu, ale stamtąd też płynie znaczna część informacji, zarówno w kwestii badań, wielkich afer i spisków. Na ich podstawie w Polsce budujemy, wytwarzamy sobie pewne przekonania. Poprzednie pokolenia miały trochę ułatwioną sytuację. Oglądanie dzieci umierających na krztusiec czy cierpiących przez polio były wystarczającym bodźcem do nieunikania szczepień i przestrzegania kalendarza, przy równoczesnym braku szerokiego dostępu do wszelkiej maści informacji. Przy czym nie każdy wyznawca teorii o nieistnieniu Covid19 będzie świadom istnienia wymienionych wyżej afer. One były jedynie gruntem, na którym wyrosła cała masa teorii spiskowych, fake newsów. Taki proces raz rozpoczęty jest właściwie nie do zatrzymania. Na koniec zaś proste zdanie. Chciałbym mieć to już z głowy. Alergia wywołuje we mnie lekki niepokój, bo są już doniesienia o nieprzyjemnych reakcjach u alergików, bo jako zaś typowy przedstawiciel swojego gatunku, odczuwam strach lub niepokój i to absolutnie nic złego, ale poza tym chciałbym móc usiąść w herbaciarni. Nadziei upatruję właśnie w sprawnym – naiwniak – systemie szczepień.

[Aktualizacja 24.06.2021]

Nie pomagają też doniesienia jak te z 23.06.2021 na temat usuniętych danych na temat wczesnych próbek Covid19. Natomiast 13 odnalezionych sugeruje że droga od nietoperza do człowieka była jednak trochę inna niż zakładano przez ostatnie dwa lata. Naturalna czy laboratoryjna geneza wirusa nie mają znaczenia w kontekście szczepienia bo liczy się ostateczny efekt ale samo w sobie to nie pomaga. Dodatkowo wraca, choć trochę upolityczniona hipoteza o wycieku z laboratorium, która zaczęli brać pod uwagę nawet wcześniej nastawieni sceptycznie biolodzy i wirusolodzy. Po cichu też zaczynam się do niej przychylać, albo do wersji że chaos spowodowany brakiem informacji będzie Chinom na rękę. W kontekście szczepienia to natomiast nic nie zmienia.

fot. w nagłówku: Medical photo created by freepik – www.freepik.com