Widok Cudzego Cierpienia herbataiobiektyw, 26 marca, 201820 października, 2023 Widok cudzego cierpienia to uzupełnienie O Fotografii, które w niektórych kręgach dorobiło się miana kultowej. Nader spostrzegawcza, aktualna pomimo upływu lat publikacja, po którą sięgają kolejne pokolenia fotografów, choć nie mam stuprocentowej pewności czy po sięgnięciu jeszcze czytają. Tym razem Sontag przygląda się obrazom cierpienia w kontekście medialnym Rok w rok, przy okazji konkursów takich jak World Press Photo, bogaty medialnie świat, ma okazję pochylić się nad obrazami cudzego cierpienia, które jury od lat hojnie nagradza. Fotografia reporterska, prasowa, stała się synonimem estetyzacji wojny w zamian za nagrody. Wszak, czy można nagradzać za reportaż o życiu nudnych przedstawicieli klasy średniej? Czy godzi się płacić za reportaż o bogatych i władnych? Zainteresowanie fotografów zawsze było zero jedynkowe. Bogaci albo biedni. Dla biednych, zarezerwowany jest dumny fotoreportaż, nadający im jako takiej godności. Dumni fotoreporterzy w ramach reportażu socjologicznego pochylają się nad obrazami nędzy i rozpaczy. Bogaci mają czasopisma plotkarskie, paparazzich. Widok Cudzego Cierpienia Zastanawialiście się czemu obrazy jednego cierpienia są lepsze od obrazów innego cierpienia? Czemu cierpienie wywołanie chorobą jest pomijane w relacjach fotoreporterskich a wojna jest gloryfikowana? Nieunikniona aberracja, z którą się pogodziliśmy. Co takiego jest w wojnie, że obrazy ofiar i walczących żołnierzy są tak często tworzone i nagradzane? W przypadku Sontag mowa właściwie o publikacji. Co odróżnia jedno cierpienie od drogiego? Dlaczego każdy uważa, że jego cierpienie jest lepsze? Dlaczego w ogóle tworzymy i tak chętnie konsumujemy zdjęcia tego typu? Czemu media poddają się autocenzurze? Pytań jest mnóstwo a Sontag udziela naprawdę dobrych odpowiedzi. Stąd też problem z omawianiem tej książki. Skoro ze wszystkim się zgadzam, musiałbym ją streścić a to mija się z celem. Sontag analizuje nie tylko współczesne przedstawienia cierpienia, ale także historyczne. Bierze pod uwagę malarstwo, motywy martyrologiczne. Przygląda się temu, jak przedstawiamy zabitych czy martwych. Zwraca uwagę, że im dalej od Nas tym mniej szacunku otrzymują ofiary. W tym bardzo krótkim felietonie przeprowadza czytelnika, przez najbardziej nurtujące zagadnienia związane z medialnym przedstawieniem obrazów nędzy i rozpaczy. Próbuje rozprawić się z powodami ich powstawania, faktycznymi motywacjami, różnej maści tabu. Dlaczego nie pokazujemy ofiar zamachów np. w USA ale już martwi czy umierający w Afryce to świetny temat? Czy lubimy gdy zło dzieje się Tam a nie Tu? Społeczeństwo spektaklu Gdy mowa o obrazie, mediach, rzeczywistości często pojawiają się dwa nazwiska Debord, który ukuł termin Społeczeństwo spektaklu oraz Jean Baudrillard. Człowiek, który nie potrafi wytłumaczyć o co mu chodziło. Sontag podchodzi krytycznie do ich postulatów, bez większych obaw. Choć dziś popularność Baudrillarda znacząco spadła, jego dzieła nie przetrwały w świadomości po jego śmierci, tak koncepcja społeczeństwa spektaklu ciągle jest nęcąca. Nie dla Sontag. Jest osobą twardo stąpającą po ziemi i pisze w sposób bardzo konkretny. Stąd też płynie wartość jej esejów. Z umiejętności postawienia się znanym i poważanym teoretykom. Osobiście zawsze lubiłem określenia Deborda, które ostatnimi czasy nabrało dodatkowej mocy. Tym bardziej, że określenie społeczeństwo, dotyczy nie całego świata a jedynie jego części. Tej, która może pozwolić sobie na medialny komfort. Również zacząłem lepiej rozumieć Baudrillarda. Gdy popatrzymy na media społecznościowe okazuje się, że rzeczywistość nasza jest nadrzeczywista. Fantomatyczne maszyny i symulakryczne treści. Zatem, tutaj można się z Sontag nie zgodzić, nie przychylić do krytyki tych dwóch myślicieli. Choć faktem jest, Baudrillard to tak do końca sam nie wiedział o co mu chodzi. Zostawił pojęcia, które dopiero przez przypadek czas do czegoś dopasował. Sontag była krytyczką nie tylko sztuki ale też kultury. Posiadła szeroką wiedzę oraz głębokie jej zrozumienie, do tego nie zawsze sprzyjała autorytetom, co zapewniło jej miejsce w gronie czołowych myślicieli. Po dziś dzień, czołowe anglojęzyczne i liczące się czasopisma muszą przywołać jej osobę na swoich łamach. Jej felietony są o tyle istotne dla fotografów, że z jednej strony analizuje ona ich motywacje a z drugiej stanowi doskonały przykład tego, czego wszyscy poszukują. Krytyki. Właśnie tak. Teksty Sontag to najprawdziwsze, rasowe, teksty krytyczne. Ci którzy marzą o tym, żeby zabrać się do krytyki powinni się na niej wzorować. Patronite Jeśli tekst przypadł Wam do gustu i chcielibyście mi pomóc stworzyć kolejne – zajrzyjcie na mój profil na Patronite. Sztuka i socjologia bez małego wsparcia „same się nie robią” Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Książka Kultura Literatura O fotografii Przemyślenia Teoria fotografii eseje Sontageseje Susan SontagfotografiaGuy DebordKsiążkaksiążka o fotografiikulturao fotografiiprzemyśleniarecenzjasontagSpołeczeństwo spektaklususansusan sontagsztukaWidok Cudzego cierpienia