Historia światła

Historia światła Powieść o fotografie Frantisku Drtikolu

Czytając książkę Historia światła Powieść o fotografie Frantisku Drtikolu, zrozumiałem co skąd u wielu fotografów ta tęsknota za minionym. Nostalgia kierująca wzrok nie w przyszłość a przeszłość, gdy wszystko wydawało się prostsze.

Nauka fotografowania

Najpierw nauka u mistrza, który wtajemnicza wybranych, których stać na opłacenie nauki, w tajniki zawodu. Nie jest prosto. Trzeba zacząć od podstaw, czyli poznawania kolejnych etapów pracy w atelier. Krok po kroku, by w końcu móc dotknąć tego magicznego pudła na trójnogu. Aparatu fotograficznego. Pytanie w jakim stopniu mistrz w ogóle rozumie procesy zachodzące w jego ciemni a w jakim po prostu robi o mu jego mistrz kazał. To mniej więcej jak z photoshopem. Każdy wie kiedy użyć filtra górnoprzepustowego ale jak on działa to już zupełnie inna sprawa kaloszy.

U progu nowego millenium sugerowano noszenie torby za starszym kolegą, którzy to starsi koledzy wiedzieli niewiele albo bardzo mało. Więcej, jak mentorowi naszego bohatera, którego zaraz poznacie, nie zależało im na kształceniu sobie konkurencji. Próbowałem się załapać na takie noszenie, ale na szczęście mi się nie udało.

Słowo fotograf brzmiało dumnie. Oznaczało, iż jest się w pewien sposób wybrańcem, któremu dane było poznać tajniki światła. Praca zaś fotografa wyglądała zdecydowanie spokojniej. Będąc jednym z niewielu w okolicy, o ile nie jedynym, wystarczyło zawiesić szyld nad drzwiami i cierpliwie czekać aż złaknieni nowostek, modni mieszczanie przybędą by stanąć przed nieznanym. Ogłoszenie w prasie byłoby w dobrym tonie. Naturalnie w w takiej, które trafiało do rąk właściwiej klienteli. Chcemy w końcu dotrzeć do nowej, posiadającej zasobniejsze portfele, grupy społecznej a nie schlebiać mieszczańskim gustom.

Tęsknota za minionym

Był też fotograf osobą, może nie znaczącą ale na pewno nie nieistotną. Wraz z rozwojem fotografii, fotograf staje się coraz bardziej uczestnikiem. Sprzęt wcale nie tanieje tak bardzo jakby się mogło wydawać, bo inwestycja w profesjonalny nadal jest poważna. Spadają natomiast stawki za usługi i rośnie konieczność coraz większego poniżania się.

Pan Fotograf, który wykonywał dumny portret ślubny, doskonale ubranej i przygotowanej do tego wydarzenia młodej pary, stał się uczestnikiem i świadkiem spożywania substancji odzierających człowieka z jego kulturowej otoczki. Kultura spożywania alkoholu jako elementu pozbawiającego kultury. Fotograf musi widzieć coraz więcej, coraz częściej to on musi się gdzieś udać, niż ktoś udaje się do niego.

Z osoby parającej się uznaną profesją, albo raczej modną, do której należy się z rożnych okazji udać, stał się mniej istotnym elementem oprawy.

Nie ma już pana fotografa, odzianego w garnitur, pracującego w swym atelier. Fotograf jest typem w trampkach, który biega jak oparzony po sali albo siedzi w fosie i jest przeganiany przez ochronę, jak natręt albo żebrak, gdy skończy się jego czas. W końcu wolno mu pracować, przez pierwsze pięć minut albo jeden czy dwa utwory. Jeśli zaś zespół wstydzi się występu w tym akurat miejscu, nie zostaną włączone reflektory, by zainteresowanie fotkami było jak najmniejsze. Z osoby parającej się uznaną profesją, albo raczej modną, do której należy się z rożnych okazji udać, stał się mniej istotnym elementem oprawy. Być może pod tym względem książka doskonale oddaje lub też pozwala zrozumieć tę tęsknotę operatorów aparatów fotograficznych, za minionym czasem, który jawi się nader sielsko bo już go znamy. Możemy z łatwością prześledzić wzlot i upadek tego czy innego fotografa, żałując że urodziliśmy się za późno. Tymczasem tamci fotografowie borykali się z takimi samymi problemami jak by dziś.

Historia światła

Historia światła

Książka Historia światła Powieść o fotografie Frantisku Drtikolu, bo taki jest oficjalny tytuł, napisana jest w bardzo specyficznym stylu. Mianowicie, akcja toczy się bardzo wolno. Właściwie sennie. Gdyby pisał ją autor, bardziej  zachodni, dynamika byłaby zdecydowanie większa. Pytanie brzmi czy powieść biograficzna powinna oddawać rytm życia bohatera czy pasjonować czytelnika? Może powinna mieć zmienne tempo, pasujące pasować do danego okresu życia? Senne górnicze miasteczko opisywane jest tak samo jak dynamicznie zmieniająca się Praga przełomu wieków. Powooooli. Nie potrafię powiedzieć, czy jest to powszechna wśród czeskich pisarzy maniera czy też charakterystyczny styl Němeca. Warto też przed lekturą zapoznać się z twórczością Drtikola. Inaczej książka będzie nudnawą opowieścią o jakimś facecie. W sumie nie potrafię powiedzieć czemu nie zamieszczono zdjęć. Być może z obawy o współczesny ich odbiór. Widzicie, Drtikol nie zawsze fotografował osoby pełnoletnie, co dla nas jest niepojęte.

Prawda  jest taka, że po prostu pomyliłem książki. Tytuł Historia Światła nosi bowiem jeszcze inna ksiąska, na której mi zależało i jest ona zdecydowanie nie fabularna i nie biograficzna. Czysta teoria. Skoro już się pomyliłem, to przeczytałem i fart chciał, że dotyczy ona nie byle jakiego fotografa i to zajmującego się dziedziną, która przez lata mnie fascynowała – aktem.

František Drtikol

František Drtikol należy do grona najważniejszych fotografów w historii. Mimo to zmarł zapomniany, w skrajnej nędzy co było przypadłością wielu artystów. Twórczość czeskiego fotografa wraca do łask a ceny jego prac na aukcjach osiągają przyzwoite ceny. Fabularyzowana biografia autorstwa Jana Němeca próbuje wyjaśnić fascynację Dritkola kobietami. Autor stawia na rozwiązanie, które bardzo mi odpowiada.

Historia światła