Narodziny cyberpunka – Neuromancer herbataiobiektyw, 8 stycznia, 202010 grudnia, 2020 Cyberpunk 2077 czyli nadchodzące dziecko twórców Wiedźmina, którzy pokazali że gra komputerowa może być lepsza od książkowego pierwowzoru. Może stanowić zwieńczenie a także stanowić jakość samą w sobie. Tymczasem dziś wrócimy do korzeni. Do powieści, która dała nam Deus Ex, System Schock a wkrótce Cyberpunk 2077. Poznajcie Neuromancera. Najbardziej grafomańską powieść w historii. Neuromancer Roku Pańskiego 1984 Wiliam Gibson daje światu powieść pod dziwnym tytułem Neuromancer. Tego roku pojawia się nowy bohater. Pojawia się w dwóch osobach, które później staną się jedną. Chuderlawy Case, który sam nie poradzi sobie z dorodniejszą wiewiórką, za to włada cyberprzestrzenią. Tak, to właśnie w tej książce powstaje to kretyńskie określenie, które zawładnie umysłami postmodernistycznych publicystów rozwodzących się na naturą Internetu. Cyberspace. A consensual hallucination experienced daily by billions of legitimate operators, in every nation, by children being taught mathematical concepts… A graphic representation of data abstracted from the banks of every computer in the human system. Unthinkable complexity. Lines of light ranged in the nonspace of the mind, clusters and constellations of data. Like city lights, receding. Tutaj też poznajemy Molly. Ja mówić o Molly? Tylko grafomańsko, inaczej się nie da 😉 Równie seksowna co niebezpieczna, ludzie jak to w ogóle brzmi, odziana niczym stereotypowa męska fantazja erotyczna; w lateksowe fatałaszki i buciki na obcasie. Tutaj też pojawia się znak rozpoznawczy romantycznego bohatera XXI wieku. Lustrzane okulary. Akurat Molly nie nosi okularów. Lustrzane powierzchnie dokładnie zasłaniające jej oczy zostały wszczepione na stałe. Podobnie jak zestaw ostrzy wysuwających się spod paznokci. Piętnaście lat później poznamy Neo i Trinity. (nie)Romantyczny bohater Case to de facto przestępca, cracker. Dopiero następne lata przyniosą kształtowanie się nowej, elektronicznej kontrkultury, która tak niezrozumiała przez szarego obywatela z każdego bystrzejszego komputerowca uczyni zagrożenie dla społeczeństwa a dla przeciwników skostniałych systemów bohatera w walce o wolność, zwłaszcza jawność informacji. W 1988 gdy wychodzi Neuromancer, typowy komputerowy zapaleniec ubiera się na czarno, nosi długie włosy, jest brzydki i nikt go nie lubi. Taki tam technologiczny socjopata. Amerykańska socjolożka – właśnie tak! – Sherry Turkle trochę ten obraz demitologizuje a trochę fetyszyzuje. Case trochę pasuje do tego stereotypu. Odludek niedbający o tężyznę fizyczną, uważający ciało za mięso będące więzieniem umysłu. Jako przeciwwagę dostaje Molly. Co ciekawe, Case nie ma ochoty ratować świata i nikt nie każe mu tego robić. Wplątany zostają wprawdzie w iście pogmatwaną aferę, ale jemu zależy na kasie a właściwie na czymś innym. Popełnił błąd, przez co utracił sens życia. Case to geniusz, który żyje na marginesie społeczeństwa i choć mógłby swój talent wykorzystać zdecydowanie lepiej, woli szemrane interesy, które niestety nie kończą się dla niego dobrze. Podobnie motywowanego bohatera widzimy w starszym o dwa lata Limes Inferior Janusza A. Zajdla. Właściwie postać tak zwanego hackera rozwija się wielorako. Z jednej strony już na samym początku drogi ku powszechnej komputeryzacji mamy wyraźny podział. Jedni kradli, drudzy zakładali na poły anarchistyczne grupy chcące chronić obywateli przed postępującą powszechną inwigilacją, jeszcze inni walczyli o wolność oprogramowania a niektórzy byli po prostu upierdliwi. Dziś takie szlachetne cechy przypisuje się amorficznej grupie Anonymous czy Julianowi Assangene. Dla jednych wrogowie publiczni, dla drugich bohaterowie w walce z korporacyjnym systemem. Cóż, każda epoka potrzebuje bohatera. Jako że świat się komplikuje potrzebny będzie Kowboj Cyberprzestrzeni – bogowie, ten facet naprawdę był grafomanem, jak Żulczyk go przebił pytam się – i ktoś do obrony. Najlepiej z nożem i w lateksie. Cyberpunk 2077 Cyberpunk to wbrew pozorom bardzo niszowy gatunek. Trochę jak steampunk. Ma kilku miłośników, ale fantasy zdecydowanie wiedzie prym. Zobaczcie jak fenomenalnie sprzedał się Wiedźmin a tymczasem losy marki Deus Ex są niepewne, bo zwyczajnie słabo poszło. Wiedźmin nosi znamiona typowego heroic fantasy, choć teoretycznie rozgrywa się w mrocznym świecie, pełnym niejednoznaczności. Trochę zgoda, ale jednak Gerlat ma lśniącą zbroję, nosi miecz, ratuje damy w potrzebie, nawet jeśli często te potrafią świetnie ratować się same a co więcej tak bardzo kochał swoją (wstawcie se jakieś imię). Coś się kończy, coś zaczyna Często też fantasy to tęsknota za przemijaniem. Raz jeszcze Wiedźmin. Coraz mniej jest niewiadomych, upiorów i zjaw. Odchodzi świat elfów, magii. Doskonale widać to w trzeciej części gry, gdy zaczynają się polowania na czarownice. Frodo opuszcza sielski Shire, kończy się era elfów i magii, zaczyna era ludzi. Achaja jest ostatnim szermierzem natchnionym, wraz z końcem trzeciego tomu zaczyna się era snajperów, jak to ujął Virion. Książki, których bohaterowie są niejednoznaczni moralnie, są popularne, ale jednak Władca Pierścieni i jemu podobne zdobyły ponadczasową sławę. Ci Dobrzy i ci Źli. Fantasy, to bardzo nostalgiczny gatunek, pozwalający jeszcze na chwilkę, na momencik zatrzymać to co było ale zaraz bezpowrotnie przeminie. Cyberpunk jako gatunek jest mocno depresyjny. Przeważnie dystopijna przyszłość a raczej zakamuflowanie opisania rzeczywistość, w której świat zdominowały korporacje i skorumpowane rządy za nic mające biednych obywateli. Panoszy się jakieś choróbsko dziesiątkujące slumsy przeludnionej metropolii? Korporacje wolą leczyć niż wyleczyć? Kto stanie w obronie uciśnionych? Typ spod ciemnej gwiazdy. Gdzie wolicie spędzić resztę życia z ukochaną? W malowniczej winnicy w Toussaint czy…a nie, nie ma żadnego czy. Nigdy więcej nie zobaczył Molly. Współczesny gracz, czytelnik tylko zgrywa zimnego twardziela. Cyberpunk to nie jest gatunek dla osób które chcą cieszyć oczka ośnieżonymi szczytami Skellige. Zaczynasz pomiędzy zasyfionymi uliczkami Chiba City a kończysz dokładnie w tym samym miejscu. Co więcej, pomimo upływających lat mama i tata opowiadają bajki o Rycerzach Okrągłego Stołu, przystojnych książętach i pięknych księżniczkach, którzy żyli w bajkowych królestwach. Wiedźmin to taka wersja dla trochę starszych chłopców którzy wprawdzie wiedzą, że życie bajką nie jest ale chcą ponosić Aerondight, który to należeć miał według niektórych źródeł do Lancelota pod nazwą Aroundight. Dla marudnych, miecz jego zwał się Secace albo Seure (Cykl Wulgaty). Widzicie moi drodzy. Wiedźmin jest dla tych co pod przykrywką cynizmu szukają romantyzmu i chcą ratować świat. Cyberpunk jest dla tych, którzy wyzbyli się złudzeń. ps. Matrix choć jest poniekąd kwintesencją cyberpunku, powstał w oparciu o źle zrozumianą filozofię Jeana Baudrillarda. Przy czym, ówcześni bracia Wachowscy, nie wiedzieli że przez przypadek odwołali się do Stanisława Lema, którzy opisał urządzenie, jakim była Macierz w latach 60 a nawet wcześniej 🙂 Puf! Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Książka Kultura Recenzje CyberpunkkulturaNeuromancerprzemyśleniarecenzjaScience FictionSfsocjologiaWilliam Gibson