Portret własny – selfie herbataiobiektyw, 10 sierpnia, 20184 lutego, 2022 Selfie. Pierwszy szał minął a samo zjawisko zakorzeniło się we współczesnej popkulturze na tyle, że nie budzi już większych emocji. Przynajmniej wśród „portrecistów”, bo wszelkiej maści badacze, czy to psychologowie czy socjologowie zadają sobie ciągle pytanie czym jest spowodowana taka ilość portretów przedstawiających w niemal identyczny sposób samego fotografa. Media nawet te branżowe, grożą że robienie selfie już nie tylko wywołuje różne znane nam choroby i zaburzenia, ale samo w sobie jest chorobą psychiczną. Pytanie brzmi czy cała afera z selfie to nowe zjawisko czy kontynuacja znanych nam już procesów? Fake Na początek najlepsze. Informacja jakoby Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne zakwalifikowało robienie selfie jako jednostkę chorobową, okazała się być najzwyklejszym kłamstwem. Wprawdzie już niedługo później anglojęzyczne portale rozpisywały się o tym, ale nie tak jakbyśmy oczekiwali i do dziś powstają w ramach działu zdrowie publikacje na temat nowej choroby psychicznej jaką jest selfitis. Co więcej, część tekstów na ten temat, zwłaszcza na portalach fotograficznych traktuje pojęcie choroba psychiczna i zaburzenie psychiczne synonimicznie. Tymczasem: Stan na dzień 08.08.2018 Odrobina prawdy W związku z tym w październiku zeszłego roku pojawił się taki oto tekst na temat właśnie Selfitis. Stanowił on odpowiedź na falę fake newsów, stworzoną przez żądnych atencji pismaków. I nadal nikt nie zamierza leczyć ludzi robiących sobie selfie, bo badanie wykazało tylko nową wersję starych zjawisk. Co jakiś czas przez użytkowników nowych mediów przechodzi taka fala „uzależnień” ale w gruncie rzeczy wydaje się być intensywną modą. Gdy w naszych kieszeniach masowo zaczęły pojawiać się komórki, wieszczono powstanie jakiejś formy uzależnienia, która ma objawiać się notorycznym odczuwaniem wibracji telefonu i słyszeniem dzwonka, który nie dzwoni. Rozwinęło się to w zjawisko zwane FOMO Fear of missing out, ale nie jest to zaburzenie psychiczne tylko rodzaj niepokoju, które towarzyszy ludziom od bardzo dawna. W latach 80 XX wieku zaobserwowano, że istnieje dużo grupa nastolatków tak zatroskana o uczestnictwo we wszystkich aktywnościach rówieśników, że nie wystarcza im czasu na naukę. Opuszcze istotnej towarzysko imprezy wiązało się z powaznym stresem. Dalej, FOMO może dotyczyć wszystkiego. Wokół nas dzieje się tak wiele, że nie sposób skonsumować wszystkiego. Gry, filmy, literatura. Każdego czasem dopada strach, że nie nadąża, że coś mu umyka. I tak niektórzy popadają w przesadę z ilością oglądanych filmów przez co próbują obejrzeć wszystko od kina azjatyckiego lat 60 aż po współczesne oskarowe hity. Filmów natomiast przybywa. fot. Bert Stern / Bert Stern z Marilyn Monroe, 1962 / Bored Panda Niestety, portale, które zdecydowały się o tym napisać…znów tworzą fake newsy, przyjmując owo badanie za dobrą monetę, niepodważalny dowód. To, że stworzono jakąś skalę pozwalającą ocenić powiedzmy intensywność zaangażowania w robienie selfie i dostrzeżono pewne korelacje nie oznacza jeszcze że odkryto nową jednostkę chorobową albo zaburzenie. Co to, to nie. Tekst jest dość długi, ale warto przeczytać że jest to zaledwie wskazówka i na podstawie znanych już form uzależnienia autorzy próbują dać podwaliny pod dalsze badania a nie jednoznaczne, niepodważalne fakty, równoznaczne z odkryciem nowej, nieznanej choroby psychicznej lub zaburzenia. Ot, odkryli pewne zależności. Pomnijmy ADHD i nie spieszmy się do wynajdywania nowych fikcyjnych chorób i zaburzeń. Może się okazać, że epoka ekstrawertyzmu rzuca po prostu nowe światło na znane już problemy, które przybierają na sile. Więcej, uzależnienia są już sklasyfikowane i nie ma sensu stygmatyzować ludzi. Stygmatyzacja No właśnie. Wielu podnieciło się informacją, że selfie stanie się zaburzeniem. Przykre. Zwłaszcza w wydaniu fotografów, którzy na ustach mają wzniosłe manifesty. Cóż za radość, że ktoś jest chory. Celowo mieszam pojęcia zaburzenie i choroba, żeby pokazać jak piewcy ciała, twórcy jego studium, zorientowani na człowieka humaniści, cieszą z czyjegoś nieszczęścia. Banda czubków robi sobie, selfie. Wiadomo bowiem, że lepiej być zdrowym niźli chorym. Gdy określimy co jest stanem chorobowym, czyli odbiegającym od normy, możemy określić co jest zdrowym naturalnym, właściwym poprawnym i na tej podstawie oceniać, stygmatyzować ludzi. Posiadając wiedzę co jest a co nie jest normalne, można zacząć straszyć i przygotowywać remedia. Terapia uzależnień, cyfrowy detoks. Żyjemy w kulturze zagrożeń. Rozwijanie powszechnego strachu jest na rękę wszystkim od producentów broni, którzy mają najlepsze remedium na zamach terrorystyczny, którym wprawdzie nic nie zdziałasz w przypadku zamachu ale w napędzającej się spirali strachu możesz zastrzelić wracającego nocą nastolatka, który wyda ci się bardzo podejrzany, aż po leczenie wszelkich wyimaginowanych zaburzeń, lęgnących się w mediach społecznościowych. Zakwaszenie organizmu nie istniej, ale są doskonałe preparaty odkwaszające. Współczesna medycyna nie zawsze jest w stanie powiedzieć kiedy mamy do czynienia ze stanem chorobowym. Silna potrzeba wyznaczania normy, zdrowia, przyczyniła się na przestrzeni lat do powstania uprzedzeń, prześladowań, dyskryminacji. Naukowe fundamenty miało prześladowanie na tle rasowym, orientacji seksualnej. Stąd też nie zawsze medycyna chętnie stwierdza co jest chorobą. Widzicie, nierzadko wyjątek naprawdę potwierdza regułę. Władza, bowiem o władzę chodzi, pozwalająca określić kto jest chory a kto zdrowy, to władza pozwalająca stygmatyzować. Informacja, iż olbrzymia rzesza ludzi może być dotknięta chorobą, powinna wywołać jakieś zatroskanie, pytanie o formę przeciwdziałania. Tymczasem temperatura ciała większości kotlecistów, podniosła się z podniecenia. Oto dowód wyższości zdjęcia nad zdjęciem. Selfie to wytwory chorego umysłu! Choć z pierwotnych doniesień wynika, że robienie selfie jest uzależnieniem to w ciągu, której chwili zamieniło się w coś na kształt schizofrenii. Pokazuje to też, jaki mamy stosunek do osób które muszą się zmagać z zaburzeniem, czy chorobą psychiczną. Właściwie fotograficzna brać cieszyła się, że los komuś dokopał. Gwiazdy instagramu, to zwykłe świry, nie żadne influencery. Żałosne. Egoizm konwersacyjny Pierwszym zarzutem stawianym osobom robiącym selfie jest narcyzm. Czyli zapatrzenie w samego siebie, graniczące z obsesją. Wykrzywiamy usta w cynicznym uśmiechu, gdy widzimy kolejne selfie przypakowanego kolesia demonstrującego kaloryfer albo wypięty zad kolejnej #fitgirl. Tyle tylko, że my, krytycy – fotograficy, niewiele się różnimy. Wsłuchajcie się się kiedyś uważnie w przebieg rozmowy. Brzmi jak ajajajajajajajajajajaja A Ja to, a Ja tamto. Nazywa się to egoizmem konwersacyjnym i sprowadza do gadania o sobie. Nikogo, ale to absolutnie nikogo nie obchodzi co druga strona ma do powiedzenia. Zróbcie taki eksperyment. Zamiast próbować przebić się przez gwar rozmów, wsłuchajcie się bardzo, bardzo uważnie w dyskusję. Będziecie zaskoczeni, że w dyskusji niewiele różnimy się od robiących selfie. Skrajną formą egoizm konwersacyjny przyjmuje tam gdzie są więcej niż dwie osoby. Zwróćcie uwagę, że gdy spotkacie się z dwiema osobami, które dobrze się znają, zostanie wypchnięci ma margines. Dowód, że grupa zaczyna się od trzech jednostek, bo dwie mogą zawiązać sojusz przeciw trzeciej. Będą wówczas rozmawiać między sobą tak, by trzecia osoba nie mogła się do tego odnieść. Będzie mowa o przygodach ze studiów, wycieczkach, imprezach, w których wy nie uczestniczyliście. Namalowałeś nagą kobietę, bo sprawiało ci to przyjemność. Dałeś jej lustro do ręki i zatytułowałeś swoje dzieło „Próżność”, dokonując oceny moralnej osoby, którą namalowałeś dla własnej przyjemności. Słowa te miał wypowiedzieć John Berger w swoim programie „The Way of Seeing” lub w książce po tym samym tytułem. Tak czy siak, nawet jeśli cytat nie jest jego, oddaje to o czym mówimy. Większość z nas, fotografów robi dokładnie to samo. Fotografujemy atrakcyjnych ludzi, bo sprawia nam to przyjemność. Gdy zaś ludzie sami robią sobie zdjęcia, oceniamy ich jako próżnych i zapatrzonych w siebie, choć 99% zdjęć w Internecie można zakwalifikować jako zwykłą, tanią, erotykę, której cel jest jeden. Równocześnie selfie jest najszczerszą formą fotografii. Fotografią bez mała ostateczną. Gdy mowa o fotografii, jest mowa o wyrażaniu siebie. Spotkałem w życiu wiele osób, z których większość twierdziła, że uwielbia poznawać nowych ludzi. Nikt nie lubi poznawać nowych ludzi i każdy gada o sobie. Gdyby fotografowie tak interesowali się drugim człowiekiem, nie gadaliby tylko o sobie. Dodatkowo wzajemna nienawiść jaka zieje na forach fotograficznych pięknie pokazuje jak obchodzi ich ktokolwiek. Nadrzędnym celem „dyskusji” jest anihilacja rozmówcy, wykazanie mu jego intelektualnej, warsztatowej i ogólnej niższości. Czyż selfie nie jest zatem najszczerszą formą wypowiedzi? Chcę mówić o sobie, pokazywać siebie. Niech uwaga skupia się na mnie. Kreowanie rzeczywistości Jak powszechnie wiadomo, idąc np na randkę zakładam brudny dres, dziurawe trampki i nie myję zębów. W końcu nie będę kreował rzeczywistości. Gdy stałem przed drzwiami szykując się do wyjścia, leżały akurat łachy używane do koszenia ogródka. Upojny zapaszek potu również, jest naturalnym zatem nie ma co go zmywać tworząc jakieś symulakryczne wyobrażenie o ludzkiej biologii. Brzmi co najmniej kretyńsko gdy się to przeczyta. I obrzydliwie. Jednakże jednym z zarzutów wobec selfiaczków, jest właśnie kreowanie rzeczywistości. Co to w ogóle znaczy? Co to jest prawda? Prawdą jest, że nauczyłem się tego czy tamtego, ale przecież nie będę powiadał ile razy się przy tym wywaliłem. Zatem kłamię? Czy tworzę fikcję? Każdy z nas kreuje swój wizerunek mniej lub bardziej umiejętnie przekazując innym tylko wybrane rzeczy, w tym wierutne kłamstwa. Tylko czy to coś nowego? Selfie jako akt społeczny Jeff Bridges & Sam Elliott, 1997 / Bored Panda A może robimy selfie bo możemy? Technologia nam to umożliwia więc to robimy. Zaistniała podobna sytuacja jak w przypadku samej fotografii. Autoportret nie został wymyślony wczoraj, gwarantuję Wam to. Co więcej, można dodać że selfie to nie akt jednostkowy a akt społeczny. Technologia wywarła wpływ na naszą kulturę i społeczeństwo. Robimy selfie bo…tak i już. W pewien sposób częściowo wymaga od nas tego otocznie, z drugiej strony stało się to po prostu elementem codziennego życia w tym budowania naszej tożsamości. Chcemy być widziani. Mem również będzie dobrym określeniem dla tego zjawiska. Replikujący i modyfikujący się wzór kulturowy. Zatem nim poprzecie czyiś komentarz, że selfie to intelektualne ubóstwo zastanowicie się czy aby ten jakże wyrafinowany komentarz nie jest lepszym na to ubóstwo przykładem. Share this:Click to share on Facebook (Opens in new window)Click to share on Twitter (Opens in new window)Click to share on Tumblr (Opens in new window)Click to share on Reddit (Opens in new window)Like this:Like Loading... Podobne Kultura O fotografii Przemyślenia Socjologia american psychiatric associationAPAchoroba psychicznaDSM-5fake newsfotografiaICD-10ICD-11kulturao fotografiiprzemyśleniaselfieselfitissocjologiasztukazaburzenia psychiczne